No i to by było na tyle …
Całkiem przewrotny początek recenzji, nieprawdaż? Cóż jednak począć, skoro niniejszą publikacją kończymy eksplorację najpopularniejszej serii duńskiej manufaktury ZenSati, czyli Zorro. W tzw. międzyczasie gościliśmy bowiem u siebie przewody Ethernet i USB, interkonekty XLR, głośnikowce i zasilające a ostatnio również łączówki cyfrowe, w tym … zegarowe, więc chcąc nie chcąc, ale zdecydowanie bardziej chcąc, do kompletu postanowiliśmy dołączyć ostatnie z rodu, czyli łączówki gramofonowe Phono. Jeśli zastanawialiście się Państwo cóż te koralowe, dostarczone przez Audiotite kabelki potrafią nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zaprosić Was na ciąg dalszy.
Pod względem wizualnym, czyli aparycyjnym, nasz dzisiejszy gość nie ma szans, by wyprzeć się rodzeństwa. Wynika to oczywiście ze zgodnego z rodzinnym wzorcem rubinowego umaszczenia zarówno konfekcji, jak i zewnętrznego oplotu. I tak, o ile wtyki, to znane ze wspomnianych cyfrowych łączówek solidne aluminiowe tuleje ze srebrnymi akcentami, to za swoiste novum możemy uznać obecność aluminiowych splitterów rozdzielających pojedynczy przebieg główny na lewy i prawy kanał na tyle wcześnie przed swymi końcami, że nie ma problemu z podłączeniem Zorro nawet do przedwzmacniaczy o dość szeroko rozstawionych terminalach. Z owych „kolektorów” wychodzi również „wąs” uziemienia i tu ciekawostka, gdyż zamiast zwyczajowych, spodziewanych widełek / „żabek” Duńczycy zdecydowali się na brak jakichkolwiek złączy usuwając jedynie teflonową izolację, pozostawiając po gołym centymetrze na każdym z końców. Niby funkcjonalność na tym nie cierpi, jednak biorąc pod uwagę, iż operujemy na pułapie oscylującym w okolicach 15 KPLN (za metrowy odcinek) można by oczekiwać nieco mniejszej niefrasobliwości, nonszalancji / większej dbałości o detale.
Od strony konstrukcyjnej śmiało możemy mówić o klasycznej powtórce z rozrywki, czyli wykorzystaniu skręconych taśm 2,0 x 0,25 mm z posrebrzanej w miedzi dedykowanych rurkach w których powietrze pełni rolę dielektryka. W roli ekranu wykorzystano metalową plecionkę a całość pokrywa podwójny czarno-czerwony nylonowy oplot. Przewody dostępne są w wersjach RCA, XLR i 5-pinowy DIN a do odbiorcy końcowego docierają w miękkim, zapinanych na suwak skóropodobnym etui.
A jak dedykowany analogowi Duńczyk wypada brzmieniowo? Cóż, w telegraficznym skrócie mógłbym jedynie lakonicznie stwierdzić, że dokładnie tak samo, jak pochodzące z tej samej linii produktowej rodzeństwo i mieć sprawę z głowy. W dodatku stosując powyższą, dość perfidną kompresję wniosków wszelakich nawet o włos nie minąłbym się z prawdą i faktami. Dlatego też, jeśli ktoś miał okazję rzucić uchem na którykolwiek z wcześniej recenzowanych przez nas rubinowych przewodów i oferowane przez niego walory soniczne przypadły mu do gustu, to po Phono może sięgać praktycznie w ciemno, bo dostanie dokładnie to samo, co wcześniej a dodatkowo, co też udało nam się nausznie, czyli organoleptycznie zweryfikować nawet kompletne okablowanie systemu „drutami” ZenSati nie prowadzi do przesytu i cytując klasyka zbyt dużej ilości cukru w cukrze. Niemniej jednak dla tej części naszych Czytelników, którzy jeszcze z metalurgicznymi przejawami radosnej twórczości Marka Johansena nie mieli przyjemności wypadałoby jednak co nieco napisać, co też niniejszym czynię.
Od razu pozwolę sobie, w ramach organizacyjno-porządkowych, również nadmienić, że tytułowy przewód podczas testów zastąpił moją dość budżetową, acz zaskakująco dobrze wpisującą się w mój system, sygnowaną przez Oyaide i zarazem skierowaną na rynek pro-audio, w tym DJ-ów, łączówkę phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground spinającą uzbrojony we wkładkę Denon DL-103R gramofon Denon DP-3000NE i przedwzmacniacz Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp.
Jak się z pewnością Państwo domyślacie powyższa roszada okazała się na tyle potężnym kopniakiem analogowej odnogi mojego systemu w górę, że podczas bytności ZenSati w moich skromnych progach po 12” placki sięgałem na tyle często, że nawet stanowiący moje podstawowe a tym samym pracujące niemalże non stop źródło streamer mógł poczuć głęboki żal wynikający z odstawienia go na tor boczny. Cóż jednak począć, skoro pojawienie się Zorro tchnęło w moje winyle zaskakująco potężną dawkę energii i niejako dało im drugą młodość. „Accident of Birth” Bruce’a Dickinsona wgniatało w fotel nawałnicą gitarowych riffów i uderzeniami sekcji rytmicznej nader udanie łącząc niemalże garażowy brud i zadziorną szorstkość z szarpiącą trzewia energią i masą basowego fundamentu. W dodatku zamiast zwyczajowej ściany dźwięku każdy instrument miał swoje precyzyjnie zdefiniowane miejsce na trójwymiarowej scenie, nikt nikomu nie wchodził na głowę i z powodzeniem można było mówić o w pełni poprawnej gradacji planów. Do tego magnetyczny i nad wyraz komunikatywny wokal Dickinsona tylko dolewał oliwy do ognia. Cuda? Urojenia? Absolutnie nie. Po prostu Zorro nic nie upraszczał, niczego nie limitował i niczego nie zachowywał dla siebie. Ewidentnie było słychać i poniekąd również czuć, udrożnienie analogowej arterii. Przepływ energii był wreszcie swobodny i nieskrępowany – nie napotykał żadnych przeszkód, dzięki czemu muzyka aż kipiała opuszczając głośniki.
Całe szczęście owa buzująca, młodzieńcza witalność nie była permanentną manierą duńskiej łączówki, gdyż na zdecydowanie bardziej melancholijnym repertuarze („Minione” Anna Maria Jopek & Gonzalo Rubalcaba) nie było mowy o jakimkolwiek podkręcaniu tempa, czy też nawet podskórnej nerwowości. Za to ewidentnemu otwarciu uległ cały przekaz. Góra stała się bardziej dźwięczna, napowietrzona i dramatycznie bardziej rozdzielcza aniżeli z Oyaide. Blachy skrzyły się nawet przy delikatnych muśnięciach, z niezwykłą precyzją i kiedy trzeba również twardością fortepian Rubalcaby wybrzmiewał niemalże w nieskończoność a sama Anna Maria zmysłowo wiła się przy mikrofonie z jednej strony nie bojąc się operować w wysokich rejestrach a z drugiej nie popadając w zbytnią egzaltację i nie męcząc sybilantami. Było słychać więcej, lepiej i generalnie z lepszym realizmem. Znikała semi-transparentna woalka oddzielająca muzyków od słuchaczy a jednocześnie nie sposób było zauważyć tendencję do nazbyt ostentacyjnego pakowania się wokalistów i pierwszoplanowych solistów na kolana słuchaczy.
Czy w świetle powyższych komplementów i superlatyw można uznać ZenSati Zorro Phono za przewód idealny i uniwersalny dla wszystkich słuchaczy / do wszystkich systemów? Cóż … Przewrotnie odpowiem, że nie do końca. I to z kilku, dość kluczowych powodów. Po pierwsze, nawet ograniczając się li tylko do portfolio Duńczyków, warto mieć na uwadze, że Zorro to dopiero początek a nie koniec możliwości Marka Johansena, więc droga na sam szczyt (# X za ponad 120 kPLN) dopiero przed nami. Po drugie doskonale zdaję sobie sprawę, że z racji swej rozdzielczości, energetyczności i otwartości duńska łączówka może nie przypaść do gustu odbiorcom ceniącym stereotypową, duszną i przesłodzoną analogowość z zaokrąglonymi, wycofanymi skrajami pasma. I po trzecie, dopuszczam możliwość, iż tytułowy ZenSati ma spore szanse nie wpisać się w nazbyt analityczne i krzykliwe systemy. Krótko mówiąc jest to ze wszech miar świetna i w pełni zasługująca na miano high-endowej propozycja dla tych, którzy wiedzą, czego chcą zarówno od swojego systemu, jak i posiadanej płytoteki. A czy wpisze się w Państwa gusta i systemy, to już musicie ocenić sami.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Vitus Audio SCD-025 Mk.II
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Dystrybucja: Audiotite
Producent: ZenSati
Cena (RCA, XLR, DIN): 11 790 PLN / 0,5m; 14 690 PLN / 1m; 17 590 PLN / 1,5m
Najnowsze komentarze