Tag Archives: QSA Red


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. QSA Red

Switche QSA Violet & Red

Link do zapowiedzi: Switche QSA Red & Violet

Opinia 1

Skoro po raz kolejny naszą uwagę zwróciły dość nieoczywiste, przynajmniej dla osób postronnych oraz analogowych ortodoksów, elementy infrastruktury sieciowej (Lan) to znak, że zaraz się zacznie. Co? A krzyk Lan/Wan-owców, kablosceptyków i wszystkich tych, którym do pełni szczęścia wystarczy fakt zgodności ilości zer i jedynek na wyjściu i wejściu. Pech w tym, że bazowanie jedynie na sumach kontrolnych w muzyce ma tyle z Hi-Fi i High-Endem wspólnego co ocenianie brzmienia takowych urządzeń li tylko na podstawie pomiarów przysłowiowym oscyloskopem i prostymi sygnałami testowymi. Znaczy się niewiele, bądź wręcz nic. Dlatego też zamiast ślęczeć nad ciągami cyfr przypominającymi spływający niczym deszcz po szybie zielony kod z Matrix-a (de facto przepisy na sushi z japońskiej książki kucharskiej) wolimy skupić się na tym, czego nie widać, lecz niezaprzeczalnie słychać, czyli wpływowi na brzmienia naszych systemów dwóch dostarczonych przez Quality Audio switchy – QSA Violet & Red.

Choć zwykło się mawiać, że małe jest piękne a nasi dzisiejsi bohaterowie do największych raczej nie należą, swymi gabarytami wyraźniej nawiązując do kieszonkowego, cywilnego TP-Linka 5p LS105G Metal aniżeli np. Silent Angela Bonn NX, to niestety urodą najdelikatniej rzecz ujmując nie grzeszą, więc na potrzeby niniejszego opisu pozwolę sobie określić ją mianem radiowej. Albo nie, lepiej przemysłowej, gdzie wygląd niespecjalnie ma znaczenie a liczą się solidność wykonania i ergonomia. Chociaż z tą ostatnią – z naszego, audiofilskiego punktu widzenia, też jest po japoński, czyli jako-tako. O ile bowiem gniazda sieciowe umieszczono na jednej, uznajmy że tylnej, ściance, to już terminal zasilający i zacisk uziemienia wylądowały na froncie, na którym z kolei brak jakichkolwiek informacji o pracy poszczególnych portów. Mamy zatem sytuację, kiedy to chcąc mieć na oku status połączeń jesteśmy zdani na widok plątaniny „skrętek” a z kolei ustawiając switche QSA frontem niejako w gratisie dostajemy „pyszniące się” gniazdo zasilające DC. Nie ma jednak co rozpaczać, gdyż jest jeszcze trzeci wariant, który poniekąd wymusiła fizyka, a dokładnie sztywność przewodu zasilającego L2-C Farada stawiający tytułowe Switche do … pionu, czyli na jednym z boków, dzięki czemu górna ścianka stała się … frontem a przód i tył bokami. Jak się łatwo domyślić takie ustawienie znacząco poprawiło ergonomię manipulacji okablowaniem. Przechodząc jednak do konkretów, warto wspomnieć, iż oba switche są praktycznie identyczne i Red od Violeta wyróżnia (pomijając stosowne naklejki) purpurowa dioda na froncie. Oba posiadają solidne metalowe korpusy z giętej blachy, na frontach gniazda zasilające i zaciski uziemienia a na plecach po cztery 2,5 GB porty Ethernet RJ45 oraz dwa gniazda na 10 GB moduły SFP (dostępne są również wersje 9 portowe – z RJ-kami i pojedynczym SFP). Boki w celu wentylacji trzewi gęsto ponacinano a na spodzie znajdziemy uchwyty umożliwiające powieszenie switchy na stosownych zaczepach oraz naklejone, zapewne przez QSA, plasterki, które niestety nie wyglądają zbyt poważnie i specjalnie w niczym, poza zabezpieczeniem przed rysowaniem nie zapobiegają, gdyż switche ślizgają się na nich równie dobrze co bez nich. Od siebie tylko dodam, że jeśli ktoś będzie chciał je ustawiać „normalnie” to lepiej podkleić je ogólnodostępnym silikonowymi stopkami, bądź zainwestować w nóżki Silent Angel S28.
Ciekawostką jest za to brak dołączanego zasilacza, więc o takowy należy zadbać we własnym zakresie i tu od razu miła niespodzianka, gdyż dzisiejsi bohaterowie są nad wyraz mało wybredni i zadowalają się napięciem z zakresu 5-12V, więc z doborem odpowiedniego „napędu” nie powinno być problemu. Osobiście dysponowałem zarówno 5V Faradami (Super3 i Super6), jak i 12V wtyczkowcem dołączonym do chińskiego switcha Motiedot ZX-K081WS, który pozwoliłem sobie ściągnąć w ramach punktu odniesienia i we wszystkich trzech przypadkach tytułowe urządzenia pracowały prawidłowo, stabilnie i nie wykazywał tendencji do przegrzewania.
Jeśli zaś chodzi o trzewia, to pomimo usilnych starań odnośnie zdobycia informacji na czym polega różnica (naklejki litościwie pominę) w porównaniu z ogólnodostępnymi na popularnej platformie sprzedażowej zza Wielkiego Chińskiego Muru oryginalnymi dawcami organów jedyne co uzyskałem, to zapewnienie, iż wszelkie działania QSA nie mają charakteru inwazyjnego, czyli nie dotyczą modyfikacji sprzętowej (zamiana/dodanie własnych komponentów) a jedynie potraktowania urządzeń odpowiednią ilością cykli autorskiej kwantowej technologii audio, czyli wykorzystania wpływu kwantowego na zmianę struktury molekularnej metali oraz odpowiedzialną za eliminację cyfrowości w dźwięku technologią DSRT (Digital Sound Remove Technology).

Jak to w audio – świecie bywa wygląd to sprawa drugo-, bądź nawet trzeciorzędna a i wnętrze nie zawsze się liczy, gdyż najważniejsze jest a przynajmniej być powinno … brzmienie. I to właśnie na nim pozwolę w tym momencie się skupić, gdyż pomimo iście bliźniaczego podobieństwa i bazowania na tych samym dawcach organów tytułowe switche „grają”, czyli wpływają na brzmienie streamowanych treści, nie tylko dobrze i pozytywnie, co wyraźnie … różnie zarówno od siebie, jak i mojego dyżurnego Silent Angela Bonn 8. I tak, na „The Wrong Side of Heaven and The Righteous Side of Hell Volumes 1 & 2” Five Finger Death Punch doskonale było słychać, że na tle ww. 8-ki Violet stawia na atak, dynamikę i energię przekazu a z kolei Red bardziej akcentuje rozdzielczość oraz swobodę, napowietrzenie prezentacji. Mamy zatem nie tyle przykład logicznej ewolucji zachodzącej wraz z wędrówką w górę cennika – w porównaniu z Silentem, lecz w obrębie oferty QSA  dwa ewidentnie różne pomysły na muzykę, których nie sposób rozpatrywać w kategoriach lepszy/gorszy, gdyż adresowane są do zupełnie innego odbiorcy. Violet to rasowy, miłujący soczystą i gęstą a zarazem ognistą jazdę bez trzymanki rockman, który przy wyrafinowaniu Red-a może sprawiać wrażenie lekkiego nieokrzesania, choć konia z rzędem temu, kto powstrzyma się przed podrygiwaniem przy co skoczniejszych kawałkach. Tutaj liczy się „fun” i energia, więc sama jakość nagrań schodzi na dalszy plan. Niby różnicowanie wsadu jest obecne, lecz w zaskakująco humanitarnej formie, więc nawet dalekie od ideału, niemalże garażowe produkcje mają szanse wybrzmieć od pierwszej do ostatniej nuty, co przy jednym z najjaskrawszych przypadków tzw. loudness war, czyli „Death Magnetic” Metallici wcale nie jest takie oczywiste. A tym razem się udało, choć nawet Violet nie był w stanie wyczarować odpowiedniej gradacji planów i trójwymiarowości sceny z płaskich jak stolnica nagrań. Szukając sprzętowych analogii i pewnych, egzystujących wśród melomanów słów-kluczy można byłoby uznać QSA Violet za „sieciowy ekwiwalent” znanych i lubianych Kossów Porta Pro.
Z kolei Red z nieco większą rozwagą zarządzając energią i emocjami wprowadza do brzmienia systemu, w którym przyszło mu pracować, wspomniany element wyrafinowania i intrygującej rozdzielczości, które początkowo, szczególnie po przesiadce z niższego modelu i Bonna, można odebrać jako lekką zachowawczość i pewną eteryczność, czy wręcz niewystarczające dociążenie prezentacji. To jednak tylko pozory, gdyż Red po prostu „gra” równiej i lepiej „znika” w torze mniej ingerując w przekaz. Zamiast poprawiać, ratować nagrania pokazuje je takimi jakimi rzeczywiście są, więc to nie od niego a od nas samych – słuchaczy zależeć będzie, czy na taką dawkę prawdomówności będziemy gotowi. Dlatego też tytułowy switch szansę rozwinąć skrzydła, złapać wiatr w żagle ma raczej na repertuarze, gdzie warto cały kunszt wykonawczo-realizatorski pokazać w pełnej krasie. Jednak wcale nie trzeba kurczowo trzymać się wymuskanej klasyki (wydany przez 2L „TARTINI Secondo Natura” tria Tormod Dalen, Hans Knut Sveen, Sigurd Imsen), czy jazzu („Jazz at the Pawnshop” Arne Domnérusa), gdyż nawet na rocku (vide „Black Market Enlightenment” Antimatter, „Fear Inoculum” TOOL) jego obecność okazuje się ewidentnie i jednoznacznie pożądana. Otrzymujemy bowiem pełne spectrum informacji, uzależniający wgląd w strukturę nagrania i iście holograficzną materializację wykonawców w kreowanym na potrzeby każdej z realizacji swoistym mikrokosmosie, do którego i my otrzymujemy VIP-owski bilet wstępu. Na Red-zie wyraźniej słychać też wpływ, sygnaturę / klasę zastosowanego zasilania, więc niejako z automatu zachęca do głębszego sięgnięcia do kieszeni. O ile bowiem Violet-owi do pełni szczęście wystarczała Super3-ka Farada, to z Red-em lepszą nić porozumienia była w stanie nawiązać Super6 idealnie łącząc własną muzykalność, gładkość i swoiste dostojeństwo ze wspominanymi rozdzielczością i wyrafinowaniem.

Jak mam cichą nadzieję z powyższego tekstu jasno wynika switche QSA Violet & Red są wielce ciekawą propozycją dla wszystkich tych odbiorców, którzy granie z plików traktują z równą atencją i powagą, co z innych źródeł i to niezależnie czy cyfrowych, czy analogowych. W dodatku odbiorów posiadających jasno sprecyzowane oczekiwania i upodobania, gdyż o ile z Violet-em otrzymamy podczas odsłuchów nieco mniej prawdy, za to więcej frajdy, to z Red-em do wspomnianej prawdy zostaniemy dopuszczeni z pełnym dobrodziejstwem inwentarza. Można jednak spróbować połączyć ogień z wodą i wybrać obie drogi. Jak? Decydując się na … oba switche i łącząc je kaskadowo a tym samym modelując finalny efekt poprzez ich odpowiednią kolejność, gdyż ostatnie słowo zawsze będzie miało to urządzenie, które będzie jako drugie. Zdaję sobie jednak doskonale sprawę, iż jest to propozycja dla największych freaków, jednak proszę mi wierzyć na słowo a jeszcze lepiej przekonać się empirycznie, że w tym pozornym szaleństwie jest metoda a progres z takiej konfiguracji płynący okazuje się trudny do zignorowania.

Ps. Już zupełnie na koniec i niejako poza konkursem na prośbę części naszych czytelników jeszcze tylko wspomnę, iż o ile nieuszlachetniony autorskimi działaniami QSA switch Motiedot ZX-K081WS (czyli dawca organów dla Quality Science Audio) jest godną zainteresowania konstrukcją w relacji jakość/cena, to już bezpośredni sparring z tytułowym duetem bardzo szybko sprowadził go na ziemię i pokazał miejsce w szeregu. Jak się bowiem okazało różnice w domenie rozdzielczości i dynamiki były aż nadto oczywiste oraz bolesne. Dlatego też uważam, że śmiało można traktować go jako punkt wyjścia, ewentualnie budżetową  alternatywę dla Silent Angela Bonn 8 i jego klonów do poszukiwania ostatecznego rozwiązania, lecz w żadnym wypadku jako finał takowych poszukiwań.  A jak wynika z testu powyższe kryterium docelowości oba modele QSA spełniają .

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Vitus Audio SCD-025 Mk.II
– Odtwarzacz plików: Lumïn U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + bezpiecznik Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable; zasilacz Farad Super6 + Farad DC L2-C cable
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Nie trzeba być absolwentem szkoły policyjnej w Szczytnie, aby zorientować się, że w cennikach znakomitej większości podmiotów zajmujących się tematyką audio mamy do czynienia nie tylko ze zróżnicowaniem cen, co odzwierciedlającym dany fakt odmienną aparycją i różnym skomplikowaniem technicznym każdego z produktów. To wydaje się być standardem i zrozumiałym działaniem, bowiem często lepsze, czyli stabilniejsze, a przez to bardziej odporne na szkodliwe wibracje ubranko oraz nieco zmienione trzewia sąsiadujących ze sobą w cenniku konstrukcji są dodatkowym kosztem. Jednak fraza „wydaje się być” nie oznacza, że tak postępują wszyscy. Do czego piję? A gdyby tak zrezygnować z dwóch ostatnich działań, w zamian proponując innego rodzaju przedsięwzięcia mające na celu poprawienie jakości dźwięku różnie pozycjonowanej cenowo, ale identycznie wyglądających konstrukcji? O kim mowa? Spokojnie, markę znacie. To QSA – Quality Science Audio, z portfolio którego mieliśmy już okazję przetestować trzy pierwsze pozycje bezpieczników (Black, Bule, Yellow) a kilka egzemplarzy , w tym srebrny zostało nawet w naszych systemach. Co takiego owa marka zaproponowała w kontrze do typowego multiplikowania kosztów pięknymi obudowami i drobnymi zmianami w układach elektrycznych? Otóż słowo klucz to kwantyzacja. O co chodzi? Jak zawsze zainteresowanych tematem zapraszam do lektury poniższego tekstu, w którym przyjrzymy się dostarczonym przez stacjonującego w Chełmży dystrybutora Quality Audio, dwóm odznaczającym się różnym brzmieniem switch-om sieciowym QSA Violet & Red.

Jak widać na załączonych obrazkach, nasi bohaterowie to maleństwa. Jeśli chodzi o wygląd, również nie ma szału. Na szczęście w oczyszczaniu ze szkodliwego szumu sieci komputerowych nie liczy się rozmiar i zewnętrzne piękno, tylko skuteczność działania, zatem wspomniane problemy zdają się nie istnieć. Co ciekawego w takim razie mogę o nich powiedzieć? Być może wielu z Was zaskoczę, ale obydwa urządzenia zarówno od strony konstrukcyjnej jak i wizualnej są bliźniacze. To w wersji startowej po prostu taki sam produkt – mocodawcy marki tego nie tylko nie kryją, a nawet nagłaśniają, z tą tylko różnicą, że Red został poddany dłuższemu procesowi wspomnianej we wstępniaku kwantyzacji od Violet-a. Oczywiście oba modele zostały również potraktowane innymi działaniami uszlachetniającymi, jednak owa kwantyzacja jest słowem kluczem finalnego brzmienia każdej z nich. Na dowód opisanego przed momentem działania na tym samym początkowym organizmie – odsyłam do serii zdjęć z unboxingu – gołym okiem widać, iż w obydwu przypadkach mamy do czynienia z takim samym dawcą – DQ-SH1204, a jedyną wizualną różnicą jest przypisana dla danej półki cenowej, tym samym informująca o jakości brzmienia naklejka Violet lub Red. I to w aspekcie budowy byłoby na tyle. I gdy wydawałoby się, że temat opisu naszych bohaterów został wyczerpany, w moim odczuciu istotnym jest wspomnieć, iż fajnym ułatwieniem w procesie użytkowania swtitchy QSA dla potencjalnego nabywcy jest ich działanie z szeroką gamą zasilaczy od 5, przez 9, po 12V. Każdy z nas wie, że zasilanie to podstawa i często ma coś w swoim audio-magazynku, a taka rozpiętość współpracy prądowej zapewniając pełne spectrum dostępnych zasilaczy liniowych z pewnością pozwoli wykorzystać posiadanego (liniowego zamiast wtyczkowego – impulsowego), z różnych powodów nieużywanego dotychczas dawcę energii elektrycznej.

Co w efekcie obróbki kwantowej zaprezentowały obydwa switche? Wprowadzając nieco porządku do opisu odniosę się do punktu wyjścia, którym był najprostszy switch Silent Angel Bonn 8. Fajny pod względem wagi i nasycenia dźwięku, co mimo w pewnym sensie stronienia od codziennego obcowania z plikami okazało się być na tyle ciekawym efektem sonicznym, że po teście w moim systemie został na stałe. Jak zatem na jego tle wypadła tytułowa parka? Naturalnie mając na uwadze poznanie nie tylko ewentualnych zmian brzmienia systemu w zależności od zastosowanego oczyszczacza sieci komputerowej, ale również różnic pomiędzy nimi samymi zabawę rozpocząłem od tańszego, czyli Violet-a. W efekcie muzyka dostała zaskakująco, pozytywnie odbieranego kopniaka. Ewidentnie zwiększyła się ilość masy, jednak dzięki dobrej kontroli przekazu poprawił się jej drive. Wszystko zaczęło silniej pulsować i co było dodatkowym zaskoczeniem, spadła wcześniej niezauważana kotarka. Po prostu dźwięk nabrał oddechu i stał się bardziej rozdzielczy. W efekcie lepszego jakościowo podania słuchanego materiału z takim samym zaangażowaniem można było go słuchać znacznie ciszej. Oczywiście tylko w przypadku takich upodobań, gdyż ja akurat takie sytuacje wykorzystuję do podkręcenia poziomu wolumenu wypełniającej mój pokój muzyki. Mało tego. Gdy efektem testowego wpięcia urządzenia jest podniesienie poziomu dobrze zbilansowanej od strony informacji i szybkości podania energii, zdając sobie sprawę, że w muzyce kontemplacyjnej typu jazz lub muzyka barokowa system w stu procentach skazany jest na sukces, na play-liście w znakomitej większości lądują kawałki rockowe. I nie tylko te dobrze zrealizowane jak Black Sabbath „13”, ale również nierzadko słabiutko brzmiące koncertowe krążki choćby spod znaku AC/DC „If You Want Blood”. Z premedytacją wykorzystuję tę sytuację, bowiem jest możliwa nie tylko za sprawą mocniejszego udziału masy w nagraniu, ale także lepszej czystości prezentacji. Co prawda nie jest to zbyt częsty feedback aplikacji testowanych urządzeń, gdyż zazwyczaj więcej masy powoduje lekką przyduchę wizualizowania tak wymagających zdarzeń scenicznych, ale ku mojemu zaskoczeniu ten niepozorny, wręcz groteskowy wizualnie i gabarytowo switch połączył wodę z ogniem. I to na tyle skutecznie, że w żaden sposób nie zubożyło to również jakości prezentacji materiału wycyzelowanego realizatorsko typu duet Adama Bałdycha z Leszkiem Możdżerem „Passacaglia”. Jak to zrobił? Zabijcie mnie, ale nie wiem. Wiem za to, co było wynikiem wykorzystania modelu Violet. A jak widać, był to pozytywny konkret. Jak zatem na tle modelu startowego tej marki pokazał się o oczko wyżej pozycjonowany brat? Był jeszcze bardziej wyrazisty we wspomnianych aspektach? A może bardziej stonowany, aby być dojrzalszym brzmieniowo?
I tutaj kolejny raz Was zaskoczę, gdyż Red tchnął w przekaz jeszcze więcej witalności. W efekcie dźwięk stał się odczuwalnie lżejszy, ale za to bardziej otwarty, pięknie świecący, jednak nienachalny, ani nadmiernie ostry. Całość cechowała większa rozdzielczość, czyli materiał oferował o niebo więcej informacji podanych z mocniejszym akcentem krawędzi i swobody, a mimo to dzięki fajnej plastyce nie było w nim krzty krzykliwości. Dla mnie to było na tyle duże, zaznaczam, pozytywne w odbiorze zaskoczenie, że na potrzeby odpowiedniego zobrazowania usłyszanego efektu mocno przerysowując sytuację, brzmienie poprzednika odebrałem jako lekkie „zamulone”. Ale zaznaczam, tańszy model w żadnym razie nie mulił, niestety na tle droższego tak to mniej więcej wyglądało – zawsze tak jest, gdy z lepszego przejdziemy na coś mniej wyrafinowanego. A gdy weźmiemy pod uwagę cechy posiadanego przeze mnie, trzeba szczerze przyznać, że o połowę tańszego, dlatego całkowicie usprawiedliwionego Bonna 8, chyba nikogo nie zdziwi fakt mojej wręcz ekscytacji taką zmianą priorytetów. Nagle dostałem to co lubię w postaci ataku, wyraźnej kreski dosadnie pozycjonującej wirtualne byty na scenie pomiędzy kolumnami, odpowiednią, nieprzesadzoną, ale w pełni oddającą żywe źródło dźwięku wagę muzyki. Efekt na początku wydawał się być z gatunku „łał”, jednak finalnie po kilku tygodniach obcowania z QSA Red nie przerodził się w niechciany nadmiar męczących artefaktów, tylko spowodował, że nie widzę innego rozwiązania, jak pozostawienie tej zabawki na stałe w systemie. Sam siebie nie poznaję, bo coraz częściej nabywam komponenty z sekcji grania z plików, ale co ja poradzę, gdy coś mnie aż tak pozytywnie poruszy. Mam słabą wolę i w momencie tego typu odbioru prezentacji muzyki temat w miarę możliwości staram się zamknąć pozytywnie. Tak też było i tym razem. Na tle Violet-a muzyka brzmiała niby lżej, ale jakby prawdziwiej i do tego w lubianej przeze mnie estetyce nienachalnego, jednakże pełnego ekspresji i zaskoczenia podania muzyki, dlatego zaliczony szach mat nie mógł się skończyć inaczej, jak prozaicznym zakupem oznaczonego czerwienią bohatera testu.

Gdy dotarliśmy do finału dzisiejszego spotkania, czas odpowiedzieć na najważniejsze pytania. Czy obydwa testowane komponenty są warte swojej ceny? A jeśli tak, gdzie widziałbym ich stacjonowanie? Otóż z pierwszym pytaniem nie mam żadnych problemów. Tak, obydwa urządzenia są dobrze wycenione, co pokazało mi wewnętrzne starcie z posiadanym, tańszym switchem. I gdy wydawałoby się, że z drugim nie będzie już tak łatwo, zapewniam, również mam prostą odpowiedź. Tańszy jak wspominałem, mimo otwartego grania jest ewidentnie bardziej dociążony. To z jednej strony skutkuje większym spokojem przed przekroczeniem przez system cienkiej linii nadpobudliwości podczas odtwarzania ukochanej muzyki, za to z drugiej powoduje naturalne uśrednienie przekazu. Dlatego jego wybór będzie zależał od potrzeb i preferencji słuchacza. A co z potencjalnie lepszym Red? Przecież brzmi nieco lżej niż Violet. Spokojnie, bez względu na pozycjonowanie swojego zestawu w obozie swobodnie lub ciężko grających wręcz domagam się próby z droższym Red. To teoretycznie nacechowane większą lotnością ale nie rachityczne, tylko bardziej swobodne i przy tym znacznie dojrzalsze oraz fundujące większą paletę barw, informacji i polotu dosłownie każdego, nawet najbardziej wymagającego materiału granie. Co skłania mnie do aż tak mocnego promowania Red-a? Zarobek dystrybutora? Nic z tych rzeczy. Otóż podczas testu wszystkie trzy switche zasilałem wtyczkową impulsówką. A z autopsji wiem, że zmiana tego prądowego szkodnika na zasilacz liniowy skutkuje zastrzykiem dobrze wypadającego wypełnienia, co nawet w najbardziej ekstremalnych konfiguracjach z pewnością pokaże, co bez tego małego pudełeczka tracimy. Oczywiście pokażą to obydwie konstrukcje, jednak Red na tle Violet-a to wyższa liga.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1, Furutech Project V1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kabel USB: ZenSati Silenzio
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints Ultra Mini
– platforma antywibracyjna Solid Tech
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: Power Base High End, Furutech NCF Power Vault-E
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Dystrybucja: Quality Audio
Producent: Lieder International Company
Ceny
QSA Violet: 3 250 PLN
QSA Red: 4 600 PLN