Tag Archives: salon audio


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. salon audio

Trzy oblicza Premium Sound

Opinia 1

Kiedy trzy tygodnie temu relacjonowałem polską premierę majestatycznych Alare Labs Remiga 2 Be z oczywistych względów to właśnie im poświęciłem całą atencję, więc na bardziej kompletny rekonesans goszczącego nas sopockiego salonu Premium Sound fizycznie nie starczyło tak czasu, jak i miejsca. Jednak zgodnie z zasadami, że co się odwlecze, to nie uciecze i jeśli coś się robi, to robi się to porządnie, uznaliśmy za stosowne wrócić nad niezbyt rozpieszczające w te wakacje letników morze i dokończyć możliwie skrupulatną inspekcję mieszczącego się przy Alei Niepodległości 645 B przybytku audiofilskich rozkoszy. Skoro zatem czytają Państwo te słowa, to znak, że jak postanowiliśmy, tak też i zrobiliśmy, więc niepotrzebnie nie przedłużając wstępniaka serdecznie zapraszamy na poniższą relację z naszej kolejnej podróży.

Od razy jednak zaznaczę, iż zamiast zafundować urzędującej tamże ekipie coś na kształt remanentu i spisu z natury, obmacując każdy ustawiony na podłodze, bądź umieszczony na zawieszonych na ścianach półkach bibelot uznaliśmy, że jeden obraz wart jest więcej aniżeli tysiąc słów, więc zainteresowani i tak prędzej, czy później wyłuskają interesujące ich kształty i marki, więc miejsce na kartach pamięci i przeznaczoną na wizytę połówkę weekendu lepiej poświęcić na zapoznanie z autorskimi propozycjami kompletnych systemów. Nie sztuką jest bowiem mieć czy to w portfolio, czy właśnie na półkach bezlik urządzeń i akcesoriów, lecz umiejętność komponowania z owych ingrediencji dań zdolnych dopieścić nawet najbardziej delikatne i zarazem wybredne audiofilskie podniebienia.
I tak, niejako w nawiązaniu do ww. premiery nie odmówiłem sobie (dla Jacka był to pierwszy kontakt) przyjemności powtórnego pochylenia się nad utrzymanymi z racji zastosowanego aluminium i modyfikowanego czarnego forniru w nieco industrialnej stylistyce Włoszkami, które po raz kolejny nader skutecznie skradły moją uwagę i co tu dużo ukrywać serce. Jednak nie była to klasyczna powtórka z rozrywki i pełne odwzorowanie poprzedniej konfiguracji ze srebrnym duetem Strumento N°1 & N°4 Audii Flight w roli amplifikacji, lecz jak zakładam, że wprawne oko z pewnością zauważy, iż tym razem sopocka ekipa sięgnęła po imponujący, ultra high-endowy i nadal reprezentujący śródziemnomorską myśl techniczną grecki zestaw Pilium. Kruczoczarny przedwzmacniacz Ares i bliźniaczo umaszczona stereofoniczna końcówka mocy Zeus zajęły miejsce swoich włoskich poprzedników już w zeszłym tygodniu, więc kiedy dotarliśmy na miejsce miały już odpowiedni przebieg i … temperaturę. Drobna rekonfiguracja dotknęła również źródło, gdzie Rocknę Wavedream R2R DAC Signature sygnałem raczył znany zarówno z naszej radosnej beletrystyki, jak i obu redakcyjnych systemów Lumin U2 mini. I uczciwie muszę przyznać, że w porównaniu z poprzednią odsłoną zauważalny był wyraźny progres tak pod względem kontroli najniższych składowych jak i holografii oraz swobody dźwięku. Nie ma się jednak co dziwić, gdyż pomijając różnice natury finansowej Strumento N°4 dysponuje mocą 200W/ 8Ω a Zeus dwukrotnie większą, więc po prostu to słychać. Dzięki czemu można było słuchać praktycznie wszystkiego i na dowolnych poziomach głośności, więc bez żadnych obaw o efekt finalny żonglowaliśmy repertuarem tak różnym jak „Cairo Jazz Station” kwartetu Abdallah Abozekry, Ismail Altunbas, João Barradas, Loris Leo Lari , czy „Thirteenth Step” A Perfect Circle. Bardziej wnikliwe i kwieciste wywody dotyczące brzmienia tym razem również sobie daruję bowiem, jak już wielokrotnie wspominałem, salonowe odsłuchy traktujemy w kategoriach wybitnie „przystawkowych” a więc rozbudzających apetyt przed finalnymi i już krytycznymi sesjami we własnych czterech, a w przypadku OPOS-a ośmiu kątach. Wbrew pozorom wcale nie jest to takie oczywiste, szczególnie biorąc pod uwagę poczynania co poniektórych, parających się podobną do naszej aktywności osobników o wydawać by się mogło dalece bardziej ugruntowanej, aniżeli nasza renomie, którym kompletna nieznajomość nie tylko obiektu recenzji, jak i towarzyszącego im systemu, o samym pomieszczeniu nawet nie wspominając, zupełnie nie przeszkadza w płodzeniu sążnistych wywodów popartych dość iluzorycznymi pomiarami. Z drugiej strony, jeśli komuś do szczęścia wystarczy dość spontaniczny pomiar i finalnie kilka wykresów zamiast podania informacji o systemie w jakim odbywał się odsłuch, a tym samym bazowanie na stanowiącym umowny constans punkcie odniesienia, to już jego prywatna sprawa. Choć w tym momencie przydałaby się odrobina zdrowego rozsądku i … szacunku dla Czytelników. Jednak ad rem, czyli jeśli czekacie Państwo na więcej konkretów, to prosiłbym o uzbrojenie się w jeszcze odrobinę cierpliwości, gdyż cały czas usilnie pracujemy nad tym, by ww. Alare Labs Remiga 2 Be finalnie wylądowały u nas i zaprezentowały swe niewątpliwe wdzięki w towarzystwie zaskakująco dobrze korelującego z nimi wzorniczo Apexem.

Po sąsiedzku przygotowano nieco mniej absorbujący tak finansowo, jak i że się tak wyrażę przestrzennie set, w którym integrze Audia Flight FLS9 towarzyszył firmowy phonostage oraz znany z poprzedniej mojej wizyty, uzbrojony we wkładkę Hana Umami Red rodzimy gramofon BennyAudio Immersion II i … z racji przepięknego malowania Maroon Red trudne do przeoczenia AudioSolutions Figaro M2 w rozmiarze M ze skromnie przycupniętymi w drugim planie, już niemymi, jeszcze mniejszymi S2-kami i nie mniej intrygującym umaszczeniu Fern Green. Jak z pewnością, na podstawie powyższych zdjęć, się Państwo domyślacie dość dramatyczna redukcja postury kolumn pociągnęła za sobą w pełni zrozumiałe przeskalowanie intensywności nausznych doznań. Od razu jednak uprzedzę, iż o ile flagowy system to klasyczny a więc bezkompromisowy i co tu dużo ukrywać zakorzeniony w strefie jackpotowo – kumulacyjnych marzeń, ultra high-end, to ten, nie dość, że osiągalny niemalże za wyciągnięcie ręki, to jeszcze był wręcz idealnie dopasowany do popularnych w chwili obecnej metraży, jakimi dysponuje większość z nas. Dźwięk był oczywiście lżejszy i o mniejszej skali, oraz cechowała go nieco mniej wgniatająca w fotel i niepozwalająca spokojnie w nim wysiedzieć energetyczność, lecz już po chwili poświęconej na akomodację jasnym stało się, że wszystko jest na swoim miejscu a jedynie konieczność przesiadki z Alare nieco zaburzyła optykę początkowych obserwacji. Było to zatem kolejne potwierdzenie naszych wcześniejszych doświadczeń zebranych w trakcie przygód z kolumnami AudioSolutions oferujących nie tylko muzykalność, lecz i rozdzielczość. Wystarczyło tylko dać sobie dłuższą chwilę na ochłonięcie, dopasowanie poprzeczki wymagań do własnych możliwości i posiadanego lokum, by odkryć, iż napędzanym włoską integrą trójdrożnym podłogówkom niczego nie brakuje a atrakcyjny design idzie w parze z wpadającym w ucho wysokiej próby brzmieniem. Jedyne, co niestety jest bolączką większości salonów i de facto nieco ograniczało ww. urocze kolumienki, to brak miejsca a dokładnie bliskość odsłuchowej kanapy, jednak wspominam o tym jedynie z kronikarskiego obowiązku przypominając, że podczas naszej wizyty ekipa Premium Sound postanowiła zaprezentować nie jeden a trzy, w dodatku równolegle funkcjonujące systemy a metraż jakim dysponują nie jest z gumy. Co wydaje się chyba oczywiste, więc nie ma co marudzić, lecz docenić zaradność gospodarzy.

Niejako na deser zostawiłem ulokowaną piętro niżej trzecią propozycję czyli Lumina P1 w roli źródła, lampową, dysponującą mocą 22W na kanał A – klasową integrę Line Magnetic LM-845 IA całkiem dziarsko radząca sobie z jedynymi z pośród sobotniego spotkania podstawkowcami – Spendor Classic ½. Ekipa Premium Sound nieco żartobliwie określiła powyższy set mianem, nieco emeryckiego, co poniekąd już po chwili odsłuchu okazało się nad wyraz trafne, gdyż … Nie, nie chodzi bynajmniej o to, że w połowie drugiego utworu zapada się wzorem rezydentów domu spokojnej starości w poobiednią drzemkę, lecz o niezwykłą przyjemność i organiczność oferowanego dźwięku, przez co zamiast nerwowo skakać z utworu na utwór i wertować nieprzebrane zasoby TIDAL-a raz włączony album wybrzmiewa od pierwszej do ostatniej nuty a my delektujemy się każdą z nich, znaczy się nut, nie czując najmniejszej potrzeby zaburzania tego procesu.

Żywię nadzieje, iż z powyższej mini-relacji jasno wynika, że ekipa Premium Sound, niczym kucharze w dobrej restauracji, z dostępnych na podorędziu, a dokładnie ustawionych na półkach i pod ścianami, o stosownym składziku i ściągnięciu konkretnego urządzenia „on demand” nawet nie wspominając, ingrediencji potrafi wyczarować feerię smaków i kolorów dopasowanych do najprzeróżniejszych podniebień i gustów odwiedzających ich gości w zaskakująco szerokim spektrum cen i rozmiarów. Wystarczy bowiem w możliwie zrozumiały sposób zdefiniować co nam w duszy gra, czego poszukujemy i dokąd dążymy, wygodnie rozsiąść się na kanapie z filiżanką aromatycznego espresso i dać im chwilę na stworzenie autorskiej kompozycji. Jeśli więc korci Was kolejny tuning, bądź wręcz rewolucja posiadanego systemu, to w wolnej chwili polecam najpierw niezobowiązująco zajrzeć na Aleję Niepodległości 645 B a jak tylko wsiąkniecie w obecny tamże klimat, to coś czuję w kościach, że bez umówionego odsłuchu i dłuższej znajomości raczej się nie obędzie. Serdecznie dziękując za zaproszenie i gościnę w sopockim salonie Premium Sound uprzejmie prosimy o nieoddalanie się od „radioodbiorników”, gdyż zgodnie z naszymi wcześniejszymi deklaracjami, to jeszcze nie koniec naszych wakacyjnych, audiofilskich wojaży. Do zobaczenia i usłyszenia.

Marcin Olszewski

Opinia 2

Mam nadzieję, że po zapoznaniu się z dzisiejszą wrzutką nawet najwięksi malkontenci przekonają się, iż dawanych oficjalnie słów raczej nie rzucamy na wiatr, tylko na ile to możliwe, konsekwentnie realizujemy. Chodzi oczywiście o wakacyjny rajd po będących inicjatorami naszych intymnych uniesień przy muzyce salonach audio. I co według mnie jest bardzo istotne, stacjonujących nie w jakiejś najbliższej naszemu miejscu zamieszkania okolicy, tylko rozlokowanych dosłownie po przekątnej naszego kraju. Jedziemy nie patrząc na ilość kilometrów do przebycia, co po dwóch relacjach z Górnego Śląska udowadnia dzisiejsza epistoła. Tym razem z wypadu do Trójmiasta, a dokładnie Sopotu. A jeśli Sopot, to nie może być nikt inny, jak znany chyba wszystkim z góralami włącznie, oferujący przebogatą paltę produktów z dosłownie każdej półki cenowej od tak zwanej budżetowego Hi-Fi, po przedstawicieli ekstremalnego High Endu i bez względu na cel wizyty zawsze oferujący miła atmosferę przy muzyce … Premium Sound.

Co prawda moją sesję zdjęciową zawarłem w jednym przysłowiowym worze, jednak przyjrzawszy się nieco dokładniej, z łatwością zorientujecie się, iż ów salon zaoferował nam 3 ciekawe zestawione systemy. Ciekawie dlatego, że różniła je nie tylko wykorzystana elektronika, ale również źródło, brylowanie w całkowicie innej lidze cenowej oraz chyba najistotniejsza dla większości z nas estetyka grania. To moim zdaniem bardzo istotne, gdyż po pierwsze – pozwala nieorientowanemu w temacie adeptowi zrozumieć, co cechuje daną szkołę brzmienia – przykładowo widoczne na zdjęciach kolumny Spendor, AudioSolutions, czy Alare Labs to z uwagi na konstrukcję całkowicie inne podejście do projekcji wolumenu brzmienia systemu, po drugie – jak wygląda poziom jakości dźwięku w zależności od poziomu cenowego wykorzystywanych komponentów, a po trzecie – czym różni się obcowanie z sygnałem cyfrowym i analogowym – oczywiście piję do źródeł streamujących muzykę vs wydrapujący z czarnego placka, znakomicie prezentujący się wizualnie, kolejny raz spotkany w akcji w sopockim salonie gramofon BennyAudio. Przyznacie, jak na tak – nie oszukujmy się – nieduży gabarytowo przybytek sporo tego. Jednak proszę o spokój. Właściciel wie co robi, a słowo klucz to doświadczenie w konfiguracji pokazującej najważniejsze atuty danego konglomeratu. Gdy dobierając coś, szukamy rozmachu potrafiącego wypełnić spore pomieszczenie, boss wykorzystuje główną część salonu – na zdjęciach system z dużymi włoskimi kolumnami Alare Labs i mocarną elektroniką Pilium rodem z Grecji na głównej ścianie vis a vis wejścia. W przypadku próby zderzenia się z odsłuchem bliskiego pola w otwartym pokoju – masakrycznie psujące akustykę otwarte kuchnie w nowym budownictwie, spełniająca założenia układanka ląduje w kąciku zaraz przy drzwiach – wspomniany polski drapak BennyAudio z niedużymi litewskimi paczkami AudioSolutions i elektroniką Audia Flight. Natomiast w momencie posiadania maleńkiego i niezbyt wysokiego pokoiku zasiadamy w fajnie przygotowanej piwniczce – główne skrzypce grały tam zespoły głośnikowe Spendor ze wzmocnieniem Line Mangnetic i Luminem w roli źródła. Do wyboru, do koloru, a wszystko od przysłowiowej ręki – wystarczy zdjąć z półki. Naturalnie po wcześniejszym zgłoszeniu zapotrzebowania na set dopasowany do konkretnych wymagań nie tylko lokalowych, ale również sprzętowych. Jednym słowem na bogato.
Jak w takim razie w wartościach bezwzględnych oceniłbym przygotowane systemy podczas odwiedzin? Niestety wyjazdowe odsłuchy nie uprawniają do ferowania mniej lub bardziej krytycznych opinii, jednak bez najmniejszego problemu mogę powiedzieć, iż abstrahując od określeń samego dźwięku mianem fenomenalnego, bardzo dobrego, czy tylko obiecującego, na pewno każda z konfiguracji spełniała przywołaną przeze mnie definicję pokazu. System najbardziej wyrafinowany mogąc pochwalić się znakomitą kontrolą i rozmachem trząsł pomieszczeniem niczym nomen omen włoska Etna przyległymi jej ziemiami. Mniejszy, oparty o czarną płytę zapraszał na spotkanie z przyjemną dla ucha gładkością i eterycznym zwieszeniem wydarzeń scenicznych. Zaś okowy sopockiego muzycznego Hadesu pokazywały, za co kocha się hołubiące środek pasma Spendory. To były na tyle odległe od siebie światy muzycznej estetyki, że nie wyobrażam sobie, aby ktoś nie znalazł czegoś dla siebie. Tym bardziej, że to były tylko wstępnie przygotowane przez salon propozycje, które w razie chęci lekkiej modyfikacji na swoją modłę, dzięki bogatej ofercie sprzętowej można było prze-konfigurować. My naturalnie pozostaliśmy przy tym co nas przywitało, a i tak bez najmniejszego problemu od strony sonicznej zostaliśmy świetnie ugoszczeni.

Wieńcząc tę bardzo krzywdzącą, bo skrótową rozprawkę na temat wizyty w sopockim salonie Premium Sound, oczywiście bazując na zastanych konfiguracjach mogę powiedzieć jedno – panowie wiedzą o co w tej zabawie chodzi. Nie mieli żadnych wytycznych, a mimo to spełnili nasze wszelkie oczekiwania. Jakie? Najważniejszym było pozytywne zaskoczenie jako feedback pokazania umiejętności zestawiania kilku nie tylko całkowicie inaczej brzmiących, ale przy okazji dobrze pokazujących dobry poziom jakości fonii systemów. To co byłoby, gdybyśmy określili interesujące nas ramy? Cóż, odpowiedź nasuwa się sama. A jeśli Wy (mieszkańcy Sopotu i okolic) rozumiecie, co mam na myśli, powiem Wam, że dla wielu naszych pobratymców z odległych krańców Polski jesteście szczęściarzami, gdyż w przeciwieństwie do nich w jednym miejscu macie pod ręką nie tylko szeroki wybór elektroniki, ale również obsługę salonu zdolną wycisnąć z niej przysłowiowe siódme poty. A to niestety nie jest takie oczywiste i powszechne.

Jacek Pazio