Tag Archives: SD-025 Mk.II


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. SD-025 Mk.II

Vitus Audio SD-025 Mk.II

Link do zapowiedzi: Vitus Audio SD-025 Mk.II

Opinia 1

Zgodnie z krótką rozbiegówką do unboxingu na starcie naszej radosnej twórczości ujętej w ramach dość spontanicznie powołanego do życia bytu SoundRebels, czyli dokładnie 1 maja 2013 r. światło dzienne ujrzały pierwsze trzy recenzje. Natenczas ultra high-endowej cyfrowej łączówki Argento Audio Serenity Master Reference AES/EBU, kompletnego zestawu okablowania Acoustic Revive i … pradziadka naszego dzisiejszego gościa, czyli przedwzmacniacza z wbudowanym DAC-iem Vitus Audio RD-100. Tym samym, skoro już poniekąd zdradziłem dzisiejszy mroczny obiekt pożądania, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zaprosić Państwa na spotkanie z jak to ostatnimi czasy modnym się stało streaming DAC-iem, czyli wzbogaconym o funkcje sieciowe przetwornikiem cyfrowo-analogowym Vitus Audio SD-025 Mk.II. Zanim jednak przejdziemy do części stricte merytorycznej pozwolę sobie tylko zwrócić uwagę na dwa dość istotne fakty. Otóż w porównaniu z protoplastą nasz dzisiejszy gość nieco inaczej rozłożył akcenty na oferowanych przez siebie funkcjonalnościach, gdzie natywna i kluczowa dla pra-przodka regulacja głośności jest jedynie miłym dodatkiem, za to dotychczasowy dodatek w postaci obróbki sygnałów cyfrowych przesunął się na kluczową pozycję. Drugą zaś, i śmiem twierdzić, że nie mniej istotną różnicą jest … awans społeczny w rodzimej hierarchii, gdyż, o ile RD-100 należał do otwierającej duńskie portfolio serii Reference, to już SD-025 Mk.II reprezentuje wyżej pozycjonowaną Signature.

Wydawać by się mogło, że choć wszystko, łącznie z czasem nieubłaganie płynie (vide sławetne Panta rhei), czyli de facto się zmienia, to są pewne stałe – kanony i firmowe szkoły tak designu, jak i brzmienia mające się na tyle dobrze, że na ową regułę skutecznie zaimpregnowane. Ot chociażby urządzenia tytułowego Vitus Audio, które posiadają na tyle zunifikowaną a zarazem charakterystyczną szatę wzorniczą, że wystarczy choćby przelotne spojrzenie, by mieć stuprocentową pewność z kim mamy do czynienia. A tymczasem oprócz trzech podstawowych umaszczeń (Jet Black, Pure White, Warm Silver) do głosu coraz odważniej dochodzą customowe, łapiące za oko opcje (Dark Champagne, Titanium Grey, Titanium Orange), jak i uprzedzając nieco fakty, samo brzmienie skandynawskiej elektroniki co i rusz zadaje kłam rozsiewanym przez „życzliwych” plotkom o nazbyt technicznym i wypranym z emocji i barw sznycie. Wracając jednak do meritum, czyli aparycji naszego dzisiejszego gościa, to patrząc na niego en face z powodzeniem można byłoby uznać go za brata bliźniaka (i to jednojajowego) jakiś czas temu goszczącego na naszych łamach i od dłuższego czasu stanowiącego moje dyżurne źródło odtwarzacza SCD-025 Mk.II. Ba, pomijając tym razem pełną – pozbawioną przesuwnej pokrywy transportu, płytę górną i oczywiste – wynikające z różnic funkcjonalnych plecy mamy do czynienia z dokładnie takim samym korpusem o identycznych wymiarach i co ciekawie również identycznej wadze. Tzn. można byłoby taką tezę wysnuć, gdyby nie pewien niuans. Otóż o ile dotychczasowe „duńskie wypieki”, przynajmniej w czarnym malowaniu, cechowała pewna aksamitna satynowość o tyle dostarczony egzemplarz czerń miał już nie dość, że głębszą, co i bardziej połyskliwą. Niby drobiazg, lecz po usadowieniu tytułowego DAC-a wśród nieco starszego rodzeństwa niezaprzeczalnie zauważalny. Reszta jednak jest już bez zmian. Front oparto bowiem na sprawdzonym patencie z dwoma masywnymi półtoracentymetrowymi blokami aluminium, które przedzielono w centrum pionową czernioną szklaną taflą za którą ukryto bursztynowy wyświetlacz i dla złagodzenia pewnej surowości projektu ku owej tafli ścięto. Po obu stronach umieszczono po trzy przyciski funkcyjno\nawigacyjne. Z kolei ściana tylna wręcz onieśmiela bogactwem przyłączy, gdyż oferuje wejścia cyfrowe nie tylko w postaci optycznego, koaksjalnego, AES/EBU, USB i Ethernet, lecz również USB umożliwiającego wpięcie dongle’a WFi, gdyby łączność przewodowa była niemożliwa. Nie zabrakło też wyjść cyfrowych – koaksjalnego SPDiF oraz AES/EBU, które od sekcji analogowej z parą wyjść RCA i XLR oddziela zintegrowane z włącznikiem głównym i komorą bezpiecznika gniazdo zasilania IEC. Pilota na wyposażeniu niestety brak, więc albo jesteśmy skazani na pro-zdrowotne spacery (zalecane przez WHO co najmniej 10 000 kroków dziennie same się nie wydrepcze), albo zakup dedykowanego sterownika, co z własnego doświadczenia szczerze polecam, szczególnie po tym, jak Duńczycy wprowadzili do swojej oferty budżetowy (200€) acz w pełni aluminiowy model SCD/MP-T.
Patrząc w dane katalogowe z łatwością można dostrzec, iż SD-025 Mk.II z SCD-025 Mk.II łączy nie tylko obudowa, ale i zamysł konstruktora co do samych trzewi. Mamy bowiem ponownie do czynienia z układem bazującym na upsamplerze Q8 pochodzącym od szwajcarskiego specjalisty w tej materii, czyli ekipy engineered SA oraz parze kości przetworników AD1955 pracujących w trybie dual mono. Na „standardowe” wejścia cyfrowe, z wyjątkiem cyfrowego, kończącego pracę na 96 kHz spokojnie możemy wysyłać sygnał 192kHz/24bit, na USB 384kHz/24bit i DSD128 a po LAN-ie PCM 192kHz/24bit i DSD64. Brak różnic w wadze pomiędzy ww. urządzeniami łatwo wytłumaczyć faktem, że eliminacja transportu nośników fizycznych została zrekompensowana modułem streamera. Proszę jednak nie liczyć na to, że w ramach popołudniowych zajęć DIY w zaciszu domowego ogniska zastąpicie sobie Państwo własnym sumptem mechanizm Philips CD Pro 2LF układem Converse Digital CDM4140, gdyż jak to ekipa AVA Group A/S ma w zwyczaju co tylko można robi po swojemu. Doskonale zdaje sobie bowiem sprawę, że żadna, nawet najlepsza kość, czy też moduł nie gra sam z siebie a liczy się udana, bądź też nie, aplikacja a same dane techniczne są jedynie punktem wyjścia do osiągnięcia satysfakcjonujących i zamierzonych efektów brzmieniowych a nie celem samym w sobie. M.in. dzięki temu SD-025 Mk.II dysponuje 1GB złączem LAN, choć, gdyby bazować na oryginalnych zaleceniach powinien kończyć pracę na 100GB.

A jak SD-025 Mk.II gra? Z perspektywy posiadacza SCD-025 Mk.II śmiem twierdzić, że … zaskakująco. Spodziewałem się bowiem urządzenia niemalże bliźniaczego pod względem tonalnym a zarazem, ze względu na węższą specjalizację, bardziej rozdzielczego aniżeli ww. odtwarzacz nośników fizycznych. Tymczasem moje, niejako z góry przyjęte założenia w konfrontacji z rzeczywistością i stanem faktycznym zostały bardzo szybko zweryfikowane. Okazało się, że o ile co do rozdzielczości miałem nosa, to już z tą zgodnością tonalno-barwową wcale nie jest tak prosto. Mówiąc wprost, pierwsze co zwraca uwagę przy równoległym porównaniu obu urządzeń, to fakt, iż SD-025 Mk.II oferuje nieco ciemniejszy i głębszy dźwięk od swojego pociotka. Nie są to co prawda różnice natury fundamentalnej, gdyż podstawa programowa firmowej szkoły brzmienia zostaje nienaruszona, lecz fakt przesunięcia równowagi tonalnej ku dołowi jest z łatwością zauważalny. W efekcie czy to podpinając dowolne źródło zewnętrzne, czy też bazując na wbudowanym streamerze otrzymujemy dźwięk głębszy, może nie tyle spokojniejszy, gdyż dynamikę 25-ka ma fenomenalną, co bardziej wyważony (dojrzalszy?) i przy tym całkowicie pozbawiony jakichkolwiek znamion cyfrowości. Nie oznacza to bynajmniej jego złagodzenia i zaokrąglenia a raczej większą dawkę organicznej spójności, koherencji sprawiającej, że zamiast skupiać się na poszczególnych dźwiękach absorbujemy i delektujemy się muzyką – kompletnym dziełem. Co ciekawe wcale nie musimy sięgać po jakieś epokowe kamienie milowe historii muzyki, by doświadczyć powyższego uspójnienia. Ot, wystarczy nawet radosna mieszanka ciężkiego rocka, grunge’u z elementami funk metalu, czyli któryś z krążków formacji Crobot (np. „Feel This”) by brudne riffy, bezlitośnie smagana perkusja, czy nawet wwiercające się w mózg partie harmonijki z pozornego jazgotu ewoluowały do zdecydowanie łatwiejszej do strawienia dla przypadkowych słuchaczy formy. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by z pomocą Vitusa urządzić sobie muzyczną ucztę i zarazem zabawę w porównywanie poszczególnych remasterów „Kind Of Blue” Milesa Davisa (wersję Dolby Atmos z powodzeniem można sobie darować, gdyż nie dość, że występuje w formacie dla 25-ki niezjadliwym, to jeszcze jest ewidentnym przykładem profanacji a zamiast niej skierować kroki ku „A Reggae Interpretation of Kind of Blue” Jeremy Taylor & Friends), by na własne uszy przekonać się co, gdzie i komu udało się wyciągnąć z oryginalnych nagrań. A proszę mi wierzyć, że z pomocą tytułowego przetwornika będzie to doskonale słychać. I mam na myśli zarówno wykorzystanie go w roli standardowego przetwornika – z wysokiej klasy źródłem zewnętrznym, jak i tzw. streaming-DAC-a, choć z wiadomych względów wbudowana sekcja obsługi plików, choć sama w sobie wysoce satysfakcjonująca i pozwalająca zaoszczędzić nie tylko miejsce na stoliku, lecz również środki finansowe oraz czas na poszukiwania idealnego kompana, z oczywistych względów nie może równać się klasie i wyrafinowaniu brzmienia samego przetwornika. Niemniej jednak zamiast kręcić nosem, bądź wykonywać jakieś nerwowe ruchy sugeruję najpierw na spokojnie z możliwościami tytułowego kombajnu się zaznajomić, nasłuchać i dopiero wtedy rozglądać się za ewentualnymi peryferiami, acz lojalnie uprzedzam, że research może trochę potrwać.
Wracając jednak do meritum, czyli dźwięku szczególną uwagę sugeruję zwrócić na efekty przestrzenne i bynajmniej nie chodzi mi o wodotryski z wyskakującymi zza głowy dźwiękami a ilość powietrza otaczającego muzyków i zachodzące pomiędzy nimi interakcje. Wbrew pozorom to naprawdę robi różnice a rezydujący u nas przetwornik z wrodzonym niewymuszeniem owe niuanse wyciągnie na światło dzienne. W dodatku uczyni to w sposób w pełni naturalny, bez zbędnego podniecenia i niezdrowej ekscytacji dając jedynie dostęp do zawartych w materiale źródłowym informacji a tym samym prezentując je takimi jakimi rzeczywiście są – bez jakiejkolwiek ich limitacji, czy też nadinterpretacji. I w tym momencie warto wspomnieć o basie, który w duńskim wydaniu jest wyjątkowo uzależniający. Począwszy od bujającej wersji „KoB” poprzez syntetyczne poczynania ekipy Infected Mushroom („REBORN”), na wielkiej symfonice skończywszy („Sommerkonzert” Berliner Philharmoniker ) z powodzeniem można nazwać go idealnie … akuratnym. Niczym rasowy kameleon (nierasowych chyba nie ma) jest w stanie oddać wolumen, różnorodność i energię właściwą każdej z realizacji raz przybierając niezwykle obfitą, niemalże lejącą się i pulsującą postać syntetycznych sampli, by po chwili stać się chrupkim niczym faworek, bądź sprężystym i wielowymiarowym niczym naciąg gran cassy, czy też słodkim i chropawym zarazem gdy do głosu dochodzą wiolonczele i kontrabasy.

Czy taka zgodność z oryginałem i zarazem dążenie do pełnej harmonii może mieć jakiś przeciwników? Cóż, jeśli ktoś składa system według jakiejś autorskiej tezy/widzimisię i ślepo dąży do iście klinicznego, żeby nie napisać prosektoryjnego chłodu oraz pustynnego osuszenia, bądź przyprawiającej o ciężką migrenę i stany lękowe krzykliwości, to raczej z Vitusem nie znajdzie płaszczyzny porozumienia nie znajdzie. Natomiast reszta audiofilsko zorientowanych melomanów bez większych obaw śmiało może zapraszać Vitus Audio SD-025 Mk.II na gościnne występy.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Vitus Audio SCD-025 Mk.II
– Odtwarzacz plików: Lumïn U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + bezpiecznik Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Tak się jakoś złożyło, że po wielu co prawda rozciągniętych w czasie, ale dających dokładny ogląd na sposób na muzykę według Ole Vitusa, testach sekcji wzmocnienia sygnału audio – RI-100, RI-101 Mk.II, SL-103 & SS-103, SL-102 & SM-011, MP-L201 Mk. II & MP-S201, dopiero w tym roku mamy niekłamaną przyjemność pochylać się nad jego źródłami. Naturalnie z braku w portfolio zabawek analogowych przyglądamy się konstrukcjom rozkodowującym ciągi zer i jedynek. Pierwszym tego typu urządzeniem był stosunkowo niedawno opiniowany odtwarzacz płyt kompaktowych Vitus Audio SCD-025 Mk.II. Nie powiem, biorąc pod uwagę wykorzystanie znanego mi bardzo dobrze napędu Philipsa CD Pro 2LF dla mnie zjawiskowym – powód wyjaśniłem w przytoczonym teście. Dlatego po cichu przyznam się, że byłem niezmiernie ciekaw, jak na jego tle wypadnie przetwornik cyfrowo-analogowy. Czy dotrzyma kroku, czy może pójdzie nieco inną drogą? O czym mowa? Otóż tym razem z katowickiego RCM-u dotarł do nas oferujący regulowany poziom sygnału wyjściowego DAC Vitus Audio SD-025 Mk.II DAC z funkcją tak istotnego w obecnych czasach streamera.

Gdy pochylamy się nad wyglądem i budową rzecznego przetwornika, pierwszą informacją jest konsekwentna unifikacja urządzeń tego brandu pod względem tak designu, jak i bardzo często rozmiarów. A jeśli tak, chyba nikogo nie zdziwi fakt użycia bliźniaczej obudowy do CD-ka w celach ubrania układów elektrycznych DAC-a. Gdyby nie zorientowana na górnej połaci odtwarzacza wnęka napędu, bez spojrzenia na tylny panel przyłączeniowy ciężko byłoby te dwa urządzenia odróżnić. A to dlatego, że front w obydwu przypadkach to dwa rozmieszczone na zewnętrznych flankach bloki masywnego aluminium skośnie podfrezowanego od środka, mogącego pochwalić się trzema pionowo ustawionymi przyciskami funkcyjnymi każdy, pomiędzy którymi zaaplikowano pionowo zorientowaną wstawkę z czernionego akrylu, jako ostoja dla czytelnego z dość dużej odległości, mieniącego się poświatą bursztynu wyświetlacza. Gdy opis ogólnej dla całej rodziny Vitusa aparycji mamy już za sobą, kilka zdań na temat kompatybilności, czyli jego oferty przyłączeniowej i technicznej. Jeśli chodzi o pierwszy punkt, na tylnym panelu znajdziemy kilka bardzo czytelnie rozmieszczonych sekcji. A są nimi: pakiet wejść cyfrowych – USB, AES/EBU, SPDIF, LAN, TOSLINK, wyjść cyfrowych – AES/EBU, SPDIF, wyjść analogowych – XLR, RCA i naturalnie gniazdo zasilania z głównym włącznikiem. Co do drugiego tematu, czyli przetwarzanych sygnałów wejście USB przetwarza sygnał do 384 kHz + DSD 128, AES/EBU i SPDIF 192 kHz, TOSLINK 96 kHz, zaś streamer 192 kHz + DSD 64. Jak widać, jest wszystko, czego dusza zapragnie.

Jak wypadł duński dekoder ciągów zer i jedynek? Jak to u Vitusa jest standardem, z dbałością o odpowiednie wypełnienie dźwięku esencjonalną, ale również rozdzielczą średnicą. Jednak średnica nie jest celem nadrzędnym działania tytułowego przetwornika, gdyż w sukurs spójności przekazu szedł z nią ręka w rękę pełen energii i dobrze zwarty bas, a wszystko w odniesieniu do odtwarzacza CD okraszały nieco mniej ekspresyjne, jednak nadal dźwięczne, podane z pełnym rozmachem wysokie tony. Czyli wpinając w tor naszego bohatera dostałem znakomity zastrzyk pełnej kontroli, powodującej ciarki na plecach energii. Co miałem na myśli pisząc o ciarkach? Otóż, gdy raz zaznacie sposobu na muzykę według pomysłu Vitusa, gdy nie otrzymacie tego u konkurencji, zawsze będzie Wam czegoś brakować. Chodzi o znakomity drive i puls grania systemu, które podparte wspominanym uderzeniem muzyki dobrze skonfigurowanej od strony zwarcia i masy powodują – tak tak, w pozytywnym znaczeniu uderzeniem, że nie tylko czujemy na sobie impuls jako skutek rozgrywających się na wirtualnej scenie wydarzeń, ale przy okazji jak nigdy wcześniej ma się ochotę na ponadnormatywne podkręcanie poziomu decybeli wypełniających nasz pokój. Naturalnie to jest feedback podania muzyki praktycznie bez zniekształceń i do tego w dobrze wyważony wagowo i transparentnie sposób. A co najciekawsze, mimo nastawienia konstrukcji na projekcję raczej soczystą i na tle wielu innych tego typu urządzeń ciemnawą, DAC nie zapomina o takich ważnych elementach zbliżających nas do sedna muzyki, jak mikrodynamika. Dlatego też posiadając opisywany przetwornik SD-025 Mk.II możemy słuchać ulubionych płyt z każdego nurtu i z dosłownie niepohamowanym poziomem głośności. Czyli grając cicho nie stracimy mikroinformacji, a gdy pozwolimy sobie kolokwialnie mówiąc przyłożyć, nic nas nie zakłuje w uszy, tylko zaprosi na osobisty koncert we własnym pomieszczeniu.
Bardzo dobrym przykładem tego stanu rzeczy była płyta Anny Marii Jopek „Minione”. To materiał o wielkim bagażu emocjonalnym podpartym nie tylko wyszukanymi muzykami i instrumentarium – w szczególności fortepian z jego operatorem na spotkaniu z Panią Ania zdawali się być na ewidentnym świeczniku, ale również specyfiką formowania wokalizy przez artystkę. To soczyste, a przez to hipnotyzujące śpiewanie, naszpikowane drobniutkimi detalami związanymi z rozwibrowaniem głosu oraz mimiką twarzy, co dobrze zaprezentowane przez system staje się kropką nad „i”. Owszem, bez tego również Pani Ania rozkocha nas w swojej twórczości, jednak gdy raz usłyszymy opisane niuanse, w momencie ich braku podczas odsłuchu na systemie mającym problemy z mikrodynamiką będziemy czuli duży dyskomfort. I żeby nie było, w najmniejszym stopniu nie naciągam faktów, tylko informuję, jak powinien brzmieć high endowy system, co w moim odczuciu rzeczony Vitus spełnia z nawiązką.
Jeśli chodzi o wspomnianą nawiązkę, mam na myśli równie dobre radzenie sobie tytułowej konstrukcji z materiałem z drugiego bieguna. W takiej roli postawiłem często pomagającego mi zobaczyć co potrafi dany produkt Rammsteina „Zeit”. To mocne granie z niskim, pełnym basem, jego ostrymi kopnięciami, wyraźnie nadawanym rytmem, czyli jednym słowem jest mocno i wyraziście. A do tego, gdy uda się utrzymać w ryzach poczynania tej kapeli, nie wiedząc czemu gałka wzmocnienia ląduje na zazwyczaj omijanych, naturalnie bardzo wysokich poziomach głośności. To jest muzyka, żeby trząść całym pomieszczeniem i jeśli dany zestaw nie umie sobie z nią poradzić, po pierwsze – to popierdółka a nie system (w tym przypadku przetwornik), a po drugie – szkoda naszego życia na wsłuchiwanie się rozwodnionego emocjonalnie artysty drapieżnika. Na szczęście w tym przypadku – czytaj Vitusa – nic takiego nie miało miejsca. Pozwolił nie tylko potraktować mnie kawalkadą szybko następujących po sobie impulsów, ale przy okazji w dobrym tego słowa znaczeniu zmusił do zapytania domowników, czy aby nie przesadziłem w ilością decybeli. Są przyzwyczajeni do sporych poziomów, jednak czasem bywa tak, że bezwiednie odstawiam rozsądek na bok, co w tym przypadku miało miejsce. A zapewniam, to nie jest takie łatwe.

W jakim środowisku osobowo-sprzętowym lokowałbym naszego bohatera? Opiszę to na przykładzie trzech grup osobników homo sapiens. W pierwszej kolejności wszędzie tam, gdzie odczuwalne są braki dobrze utrzymanej w ryzach energii. 25-ka wyrówna niedobory masy i tchnie w przekaz odpowiednią ilość pozytywnego w odbiorze timingu. W drugiej zaś, być może zabrzmi to karkołomnie, ale nie odrzucałbym prób nawet przez posiadaczy systemów pozornie dobrze zbilansowanych. Chodzi mi o to, że czasem w teorii odpowiednia masa ma swoje reperkusje w domenie transparentności projekcji wirtualnej sceny, czyli bez owijania w bawełnę lekko zamula przekaz. Duńczyk natomiast działając na tym polu nie spowoduje utraty witalności muzyki. Będzie równie gęsto, jednak z odpowiednim oddechem. Ostatnim, raczej z dużą dozą prawdopodobieństwa obozem na „nie” w stosunku do tytułowej konstrukcji będą piewcy poszukiwania ataku i szybkości dźwięku ponad wszystko. Kosztem dobrego osadzenia w masie poszczególnych źródeł pozornych, bez szans na długotrwałe rozwibrowanie dźwięku będą napawać się latającymi w eterze żyletkami. Niestety dla stajni Vitusa to jest nie do przyjęcia. U nich liczy się podanie muzyki w jej poprawnych proporcjach wagi i motoryki sygnału. Zatem jeśli z takim podejściem się utożsamiacie, macie zielone światło do prób na własnym żywym organizmie.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints Ultra Mini
– platforma antywibracyjna Solid Tech
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: Power Base High End, Furutech NCF Power Vault-E
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Dystrybucja: RCM
Producent: Vitus Audio
Cena: 26 500€ (Jet Black, Pure White, Warm Silver); 31 500€ (na zamówienie: Dark Champagne, Titanium Grey, Titanium Orange)

Dane techniczne
Wyjścia analogowe: para XLR, para RCA
Impedancja wyjściowa 80Ω
Pasmo przenoszenia: +800kHz
Odstęp sygnał/szum: >110dB @ 1kHz
Zniekształcenia: <0.01%
Master clock: 24.576 MHz +/- 5 ppm
Upsampler: Engineered Q8
DAC: 2 x AD1955 – mono mode
Wejścia cyfrowe: USB B (384kHz/24bit, DSD128); AES/EBU, S/PDIF Coax (192kHz/24bit); optyczne (96kHz/24bit); RJ45 (192kHz/24bit, DSD64)
Wyjścia cyfrowe: AES/EBU, S/PDIF Coax (192kHz/24bit)
Pobór energii: 20W; <1W Standby
Wymiary (W x S x G): 135 x 435 x 428 mm
Waga: 26 kg

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. SD-025 Mk.II

Vitus Audio SD-025 Mk.II
artykuł opublikowany / article published in Polish

Dawno, dawno temu, czyli dokładnie w maju 2013 – kiedy startowaliśmy z SoundRebels na pierwszy ogień trafił do nas … przedwzmacniacz z wbudowanym DAC- iem Vitus Audio RD-100 . A dzisiaj, dosłownie przed momentem rozpakowaliśmy jego prawnuka, czyli już w pełni skupiony na obróbce cyfrowych sygnałów przetwornik SD-025 Mk.II.

cdn. …