Choć z jednodniowym opóźnieniem, ale zgodnie ze szkolną tradycją dnia wagarowicza postanowiłem urwać się z pracy, lecz zamiast jak to drzewiej bywało pod Kolumnę Zygmunta, albo na Agrykolę / Pola Mokotowskie wypuściłem się nieco dalej. Gdzie? A do Katowic, żeby po raz kolejny zrobić przymiarkę do małego co nieco. Jakiego? O tym w poniższej migawce.
Czymże owe małe co nieco było doskonale widać na powyższych zdjęciach, gdyż czego jak czego, ale typowanego do roli mojej docelowej szlifierki flagowej Kuzmy Stabi XL ukryć nijak się nie dało. Niby klamka zapadła a od jakiegoś czasu w konfigurowaniu prywatnego zestawu audio staram się jak ognia unikać tzw. drobienia jak gejsza, jednak doskonale zdajecie sobie Państwo sprawę, że sama minimalizacja ewentualnych kosztów związanych z drobnymi roszadami będącymi tak naprawdę nie pięciem się w górę a krokiem w bok najdelikatniej rzecz ujmując nie wystarcza do wdrożenia w życie maksymy „albo sufit, albo wcale”. A to przecież dopiero początek listy do Świętego Mikołaja, gdyż sam napęd to dopiero początek, gdyż tuż za nim muszą się znaleźć topowe ramię Safir 9 oraz flagowa wkładka CAR 60. Niestety przez lata zabawy w tym hobby nie raz przekonałem się, że najdroższe nie zawsze okazuje się być tym idealnym. A już na pewno, gdy w grę wchodzą wykreowane doświadczeniami, nawet najbliższe prawdy o muzyce, ale jednak bardzo subiektywne oczekiwania. Dlatego też pozwalając mi uniknąć kosztownego błędu, katowicki dystrybutor RCM niezobowiązująco zawiesił na rzeczonej Kuzmie XL zdecydowanie tańsze od szczytowego osiągnięcia firmy, jednak przez szeroki świat uważane za wręcz znakomite ramię 4Point 9. Wkładka to znana mi z innych odsłuchów, wspierana przez firmowy phonostage konstrukcja od DS Audio. Jakie wrażenia? Cóż, bajka. Powiem więcej, zamknięcie tematu. Niestety do czasu. Jakiego? Zderzenia z Safirem 9. Niby w tym tańszym wszystko jest na swoim miejscu, jednak okazuje się, że da się nieco lepiej. I to w każdym aspekcie. Czy gra jest warta przysłowiowej świeczki? Patrząc z mojej perspektywy jak najbardziej. To nieco inny świat. Ale żeby nie było, trochę inny. I to tylko w domenie jakości, a nie ogólnej przyjemności obcowania z muzyką. Niestety u mnie jedno idzie w parze z drugim, dlatego z racji obsesyjnego wręcz przywiązania do wyciskania z każdego elementu toru maksimum wyrafinowania, finalnie mimo znakomitej prezentacji muzyki przez 4Pointa 9, docelowo raczej padnie na Safira 9. Szkoda dudków? Czy ja wiem? Jak nie teraz, to kiedy? Jak na starość ogłuchnę? Wolne żarty.
Niejako na deser i pozakonkursową aktywność zostawiłem sobie chwilkę na jeszcze bardziej rozbudowaną od poprzedniej wizyty kolekcja magnetofonów szpulowych. Co ciekawe, tym razem rodzina szpulaków powiększyła się o 3 konstrukcje firmy Sony. I to nie byle jakie, bo oprócz najpopularniejszych modeli na taśmy 1/4”, RCM poszedł na całość i rozszerzył „wystawkę” o wersję 1/2”. Oczywiście będąc konsekwentnym, po podjęciu decyzji wejścia na aż tak wysoki poziom analogowego szaleństwa zadbał również o kilka pozycji wydawniczych w tym formacie. Koszty masakryczne, bo i przesuw taśmy dwa razy szybszy, a co za tym idzie jeden album to dwie lub trzy, a nawet cztery szerokie szpule i sam materiał nagrany w takim standardzie znacznie droższy, o kosztach przesyłki znacznie większych paczek z ubezpieczeniem wysyłanych z USA nie wspominając. Jednak gdy się tego posłucha, świat muzyki już nigdy nie będzie taki sam. I nie mówię o nośnikach cyfrowych, czy winylowych, ale również o szpuli 1/4”. Nawet pojedynczym zderzeniem robimy sobie wielkie „kuku” i tylko podobnie jak po stracie bliskiej osoby zraniony zmysł słuchu może uleczyć tylko czas. Czy zatem jest sens nawet dla zwykłej przyjemności zmierzyć się z takim uderzająco bliskim prawdzie materiałem, wiedząc, że to nie nasza liga? Być może zabrzmi to jak nawoływanie do masochizmu, ale bez dwóch zdań tak. Tym bardziej, że format wymiera, bo z naturalnych przyczyn niszczeje i niedługo zostanie nam jedynie bezduszna cyfra. Cyfra, która nawet przy najbardziej wyczynowym próbkowaniu materiału i przy najlepszej możliwej postprodukcji w kwestii naturalności brzmienia muzyki w naszych domach nawet nie zbliży się do materiału nagranego na nawinięty na szpulach tak szeroki – a warto wiedzieć, że jest trochę materiału nagranego na taśmach 1” – namagnesowany plastik.
I tym z jednej strony bardzo pozytywnym – piję do zapoznania się z jeszcze wierniejszym nuż mam w domu ze Studera A80 zapisem muzyki, a z drugiej trochę smutnym – chodzi oczywiście o naturalną auto degradację formatu, akcentem kończę tę relację z wagarowego wypadu na Śląsk. Jak wspominałem, za sprawą profesjonalnego podejścia gospodarzy do tematu ubierania klienta w swoje zabawki wypadu podwójnie udanego. A udanego, bo upewniłem się co do typowania docelowego ramienia i przy okazji dzięki magnetofonowi szpulowemu na taśmę 1/2” nakarmiłem swoją duszę melomana naprawdę czymś wyjątkowym. A co nie tylko dla mnie, ale również dla Was jest najciekawsze, to fakt, że przed momentem opisana akcja nie jest ofertą skierowaną jedynie dla wybranych, tylko każdego potencjalnego zainteresowanego dobrym dźwiękiem audio-freaka. Jednak jest jeden warunek. Trzeba chcieć do tej analogowej mekki się wybrać. O resztę jak zawsze w standardzie „all inclusive” zadba RCM.
Jacek Pazio
Najnowsze komentarze