Rozpoczynając dzisiejszy miting jak nigdy mogę wypowiedzieć frazę „nareszcie”. O co chodzi? Wierni czytelnicy z pewnością wiedzą, iż od kilku miesięcy, po ostatnich zmianach konfiguracyjnych, w moim systemie zmagam się z doborem docelowego, a tak naprawdę docelowych – dwóch niewielkich stolików pod elektronikę. Problem wyniknął po zmianie końcówki mocy, która z racji swoich gabarytów usadowiła się w centrum systemu, czym chcąc nie chcąc resztę komponentów skazała na banicję na jej zewnętrznych rubieżach. Teoretycznie sprawa wydaje się prosta do ogarnięcia – zamawiam jakieś dwie fajne komódki i temat zamknięty. Niestety to tylko pozory. Przecież wiadomym jest, iż wspomniana wielopoziomowa ostoja dla sprzętu to nic innego, jak skonsolidowany w jedną całość konglomerat pojedynczych platform. A jeśli tak, to gdy nadarzyła się okazja, dlaczego nie spróbować, co do zaproponowania ma szeroko rozumiany rynek. Oczywiście jak to u mnie bywa, jak pomyślałem, tak zrobiłem. Takim to sposobem po decyzji zmian w posiadanej zbieraninie audio przygotowując się do tego testu już piąty raz aplikowałem na docelowym miejscu rozbudowane do poziomu szaleństwa pięcio-pudełkowe cyfrowe źródło, w skład którego wchodzą: transport z zasilaczem, dwa zegary i przetwornik. Jednym słowem masakra. Czy zabawa była warta grzechu? Powiem tak. Jeśli nie macie sporego wewnętrznego samozaparcia, nie próbujcie tego robić i kupcie coś solidnego, a zarazem fajnego dla oka. Jednak gdy finalny wynik brzmienia systemu jest dla Was ważny, ostatecznie zostając przy mniejszych konstrukcjach opiniowanego dzisiaj producenta, a przez to nie żałując żadnego powiększającego moją wiedzę ruchu testowego wręcz zachęcam do prób. Jak wiadomo, przed ostateczną decyzją zaliczyłem i opisałem ich kilka. Począwszy od słowackiego systemu modułowego Neo Quattron Reference, przez bardzo skomplikowaną od strony technicznej hiszpańską Artesanię Audio Exoteryc, przyjemnego dla oka, z pozoru masywnego, jednak w temacie soundu ciekawego niemieckiego Finite Elemente Pagode Master Reference Mk II, po szwedzki, zwiewny wizualnie Solid Tech Hybrid. Na czym w takim razie stanęło? Jak wcześniej sygnalizowałem, na będącej clou dzisiejszego spotkania rodzimej marce krakowskiego Nautilusa Base Audio, z portfolio której udało się pozyskać najpierw na testy, by nieco uprzedzając fakty finalnie zostawić na stałe dwa stoliki Base II.
Co wiemy na temat budowy naszych bohaterów? Szczerze powiedziawszy jak rzadko w przypadku elektroniki, czy okablowania praktycznie wszystko, gdyż clou pozwalającego uzyskać taki, a nie inny wynik brzmieniowy tkwi w szczegółach typu odpowiednie dobranie jakości i ilości użytego materiału na dany półprodukt. Jakie to materiały? Z obszernych informacji producenta wynika, iż w przypadku blatów mamy do czynienia z warstwowo klejoną sklejką w końcowej fazie fornirowaną wybraną przez klienta z szerokiej gamy wersją rodzimego lub egzotycznego drzewa. Temat stelaża opiewa na grubościenne rury spawane od wewnątrz – zapewniam, sprawa jest poważna, gdyż ostatnia wersja pojedynczej 2-ki waży niewiele mniej niż dotychczas posiadana przeze mnie 6-ka. Wspomniane rury wieńczą szczelne nakrętki od góry i korpusy z gwintem pod kolce od dołu z chromowanego mosiądzu – to pozwala zalać konstrukcję olejem minimalizując tym sposobem jej własne wibracje. Same kolce stabilizujące całość na dedykowanych podkładkach wykonano z utwardzanej stali szybkotnącej HRC9 pokrytej azotkiem tytanu. Rury stelaża na tle usłojonych półek mogą pochwalić się wizualnie neutralną, proszkowo nakładaną matową czernią. Zaś każda z półek w dostarczonej do testu wersji opiera się na niebagatelnej ilości jak na tak małe powierzchnie, zgadzam się, sprawiającej lekką trudność w idealnym ustabilizowaniu, ale jakże determinującej finalny wynik, 8-iu regulowanych, wkręcanych od dołu w poprzeczki nośne kolców ze stosownymi podkładkami jako powierzchnia osadzenia na nich każdego z blatów. Banał? Teoretycznie tak. Tylko uwierzcie mi, diabeł tkwi w szczegółach, o czym po zderzeniu z jakością nie tylko wykonania, ale również sposobu działania opisywanych dzisiaj produktów przekonałem się kolejny raz.
Jak odebrałem wpływ tytułowych konstrukcji? Naturalnie z uwagi na wcześniejsze użytkowanie flagowej gabarytowo konstrukcji Base 6 jako powrót do macierzy. Jednak ku mojemu zdziwieniu ze znaczną poprawą najważniejszego aspektu, jakim jest finalny wpływ na posiadany zestaw audio. Czyli? Otóż oprócz zwiększenia wagi ramy nośnej – przypominam o użyciu grubszych rur do stelaża – również multiplikacja punktów podparcia każdego z blatów do 8 (po 2 na każdą z czterech poprzeczek) spowodowały uzyskanie lepszego kontrastu kreowanych wydarzeń muzycznych. To oznaczało ciemniejsze tło oraz lepsze zebranie się w sobie dźwięku, przy braku utraty jego wagi i energii. Na początku myślałem, że to złudzenie, ale kilkukrotne próbne podparcie półek w 4 vs w 8 punktach nie tylko ewidentnie pokazywało, iż to nie omamy, a fakt autentyczny, ale przy okazji udowodniło, że gdy zazna się takiego – czytaj pozbawionego jakichkolwiek szkodliwych, zabijających czytelność odbioru artefaktów – sposobu obcowania z naszym hobby, nie ma odwrotu. I nie było znaczenia, że wcześniej sprawdzane produkty konkurencji zawsze oferowały coś ciekawego – Neo bajecznie ożywiał środek pasma, Artesania jawiła się jako orędownik równowagi tonalnej z lekkim nalotem techniczności grania, Finite Elemente przy zwiększeniu masy dźwięku i przy okazji schodząc z nich najniżej znakomicie pokazywał zawarte w dole informacje, a Solid Tech w dwóch odsłonach raz był szybki, a innym razem soczysty, niestety z uwagi na strojenie przez lata swojego systemu na stoliku BASE 6 zawsze brakowało mi pewnego rodzaju twardości, gładkości oraz pełnego pikanterii spokoju przekazu. Oczywiście z każdym z testowanych wcześniej stolików spokojnie i bez problemu mógłbym przez lata żyć, jednak jeśli już podjąłem się tak morderczego mitingu potwierdzającego słuszność wyboru, w momencie dostępności pełnej gamy słuchanych stolików decyzja mogła być tylko jedna, BASE 2 zostaje. Jednak nie tak po prostu, tylko z wielu istotnych powodów. Jakich? Mam nadzieję, że nikogo nie zdziwię, gdy powiem, iż będących wynikiem takiego, a nie innego sposobu na stabilizację systemu audio. Nie przez osadzenie półek nośnych na sztywno przykręconych do nich, szeroko rozstawionych, ciężkich, bo toczonych ze stali nierdzewnej walcach – Neo, nie za pomocą zawieszonego na absorberach z tworzywa sztucznego stelażu z ażurowymi półkami – Artesania, nie przy użyciu kolców poziomo stabilizujących stelaż półki, w który poprzez dodatkowe kulkowe absorbery aplikujemy ostateczne platformy nośne – Finite Elemente, nie na bazie przykręcanych cienkich pojedynczych lub podwójnych blatów z MDF do lekkich nóg z aluminium – Solid Tech, tylko poprzez posadowienie półki w postaci sandwicza z kilku warstw sklejki na kolcach z podkładkami wkręconymi w wykonaną z grubych stalowych rur ramę nośną. Jak widać, wszystko co dotychczas przetestowałem, mimo podobieństw konstrukcyjnych brzmiało nieco inaczej ze wskazaniem na konkretny sznyt. Dlatego od początku moich wynurzeń zaznaczałem, iż diabeł ostatecznej specyfiki oddziaływania na elektronikę tkwi w szczegółach. Dla mnie szczególnie istotne były te spod znaku Base Audio 2. A to dlatego, że po pierwsze – nadawały muzyce odpowiednie body, po drugie – utrzymywały zwarcie i przy tym dobrze rozumianą twardość, a co za tym idzie konturowość muzyki, po trzecie – nie ograniczały swobody jej wybrzmiewania, zaś po czwarte – w konsekwencji kumulacji owej wyliczanki oddawały jej odpowiednią rytmikę, energię i rozmach, a przy tym gdy było trzeba intymność oraz niczym nieograniczoną drapieżność. Czy to atrybuty zarezerwowane li tylko dla tytułowej konstrukcji? Nic z tych rzeczy, co mam nadzieję wyjaśniłem oświadczeniem strojenia zestawu pod podobny technicznie, jednak w starszej wersji stolik Base 6. Wyartykułowana lista zalet jest wynikiem kilkuletnich wyborów kablowych i sprzętowych, które w zderzeniu z innym podejściem do stabilizacji konkurencji nieco przesuwały punkt odbioru owych rack-ów wespół z posiadanymi komponentami audio. Naturalnie za każdym razem dostawałem bardzo dobre, rzekłbym nawet rewelacyjne granie. Na tyle ciekawe, że ku pomocy potencjalnym poszukiwaczom tego typu akcesoriów wszystko co udało mi się zaobserwować, postanowiłem opisać w szczegółach w kilku następujących po sobie recenzjach. Było ciężko, ale jeśli już podjąłem się trudu, nie chciałem go zmarnować, z czego mam nadzieję, ktoś z Was skorzysta.
Gdy dotarliśmy do akapitu zbierającego ten kilkutestowy monolog w jedną całość, z czystym sumieniem mogę powiedzieć jedno. W naszej zabawie w zaawansowane audio nie ma jednej drogi do celu. Jednak gdy wejdzie się na odpowiedni pułap jakości, liczne ścieżki choć kręte są na tyle bliskie siebie w kwestii jakości, że można podążyć nimi w dwojaki sposób. Dowolną z nich bez szukania dziury w całym obrać z punktu widzenia projektu wizualnego danego stolika, lub tak jak ja wykorzystać ich nieco inną specyfikę soniczną do maksymalizacji jakości brzmienia posiadanego zestawu. Ja bazując na wspomnianych w poprzednim akapicie aspektach postawiłem na rodzimą Base 2, jednak Wy chcąc zrobić to samo być może skorzystacie z innego producenta. Wszystko jak zawsze zależy od wielu czynników. Niemniej jednak w moim odczuciu najistotniejszym przesłaniem tej recenzenckiej sagi jest fakt pełnoprawnego odnajdywania się polskich konstrukcji w światowym rynku szczytowych osiągnięć w tematyce stolików audio, czego chyba dobitnym potwierdzeniem jest moja decyzja o pozostaniu z krakowskim Base Audio na kolejne lata. Nazbyt śmiała teoria? Być może. Jednak oparta na fakcie, że po bez mała 10 latach bytu portalu Soundrebels w wirtualnym świecie nadal do nas zaglądacie, co z jednaj strony niezwykle nas cieszy a z drugiej skłania do dalszych poszukiwań i podnoszenia poprzeczki.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Melco N1A/2EX + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II
Dystrybucja: Nautilus
Producent: Base
Dane techniczne Base 2
Wymiary: 655 x 555 x 574
Cena: Stolik BASE II + blaty 6 900 PLN
Nie wiem, na ile jesteście wytrzymali, ale dzisiejsze spotkanie po raz kolejny będzie obracać się wokół akcesoriów audio, a dokładnie pełnoprawnego stolika pod elektronikę. Czegoś, co jak za każdym razem powtarzam, przez wielu melomanów często ze zwykłego lenistwa, a czasem zwyczajnie z niewiedzy traktowane jest po macoszemu. Tymczasem jak wynika z już trzech poprzednich starć, temat jest bardzo ciekawy, bowiem każdy z dotychczas testowanych produktów ewidentnie eksponował inne cechy dźwięku. To zaś udowadnia, że z pozoru zwykły stolik tak naprawdę jest dopiero linią startu w dążeniu do maksymalnej jakości dźwięku naszego zestawu, a nie pierwszym z brzegu, niestety jedynie niezbędnym aby pomieścić kilka urządzeń blisko siebie „wielbłądem”. Po co po przypadkowym zakupie wizualnie ładnego, jednak w kwestii umiejętności wyciśnięcia z zastanego zestawu słabo wypadającego stolika, już na starcie skazywać się na korektę owego błędu dedykowanymi platformami, stopkami lub okablowaniem, jeśli temat potencjalnych problemów posiadanej układanki można ogarnąć w pierwszym rozdaniu? Przecież to bezsens. Dlatego po decyzji zmiany ustawienia mojej zbieraniny audio postanowiłem, że nie pójdę na skróty i zanim na czymś docelowo ją postawię, sprawdzę kilka opcji. I tak po zapoznaniu się z ofertą Artesanii Audio, Finite Elemente i ostatnio Neo High End przyszedł czas na coś ze Skandynawii, a dokładnie Szwecji. Zainteresowani? Jeśli tak, zatem zapraszam wszystkich na kilka spostrzeżeń o dostarczonym do naszej redakcji przez sopockiego dystrybutora Premium Sound, modułowym stoliku Solid Tech Hybrid.
Jeśli chodzi o budowę naszego bohatera, ta nie jest jakimś iście kosmicznym, ocierającym się o technikę kwantową rozwiązaniem. To po pierwsze – rozwiązanie modułowe, czyli opiewające na stawianie jednego poziomu na drugim. Zaś po drugie – jest stosunkowo prostym, bo „na sztywno” połączeniem fajnie wizualnie wykończonych, bo karbowanych pionowo, umożliwiających zasypanie materiałem tłumiącym, aluminiowych kolumn z platformami z MDF-u. Jednak nie jest to zwykłe przykręcenie blatu do kolokwialnie mówiąc nogi, tylko osadzenie platformy nośnej na kolumnie za pomocą dedykowanych wsporników. Wsporników dzięki pionowym prowadnicom pozwalającym regulować docelową wysokość osadzenia danej platformy. Co ciekawe, każdy ze wsporników ma dwie takie prowadnice w rozstawie 90 stopni, co w łatwy sposób pozwala rozbudować tę z pozoru pionową konstrukcję na boki. Przyznam szczerze, że to rozwiązanie w swej prostocie jest genialne, bowiem w momencie decyzji o zmianie konfiguracji ustawienia naszej elektroniki z pionu na poziom nie musimy zmieniać szafki na nową zazwyczaj szerszą, na tej tracąc podczas odsprzedaży, tylko do posiadanej dokręcamy na zewnątrz dodatkowe wsporniki, blaty i jeden zestaw filarów i temat mamy zamknięty. Przyznacie, że to fantastyczny pomysł. Ale to nie koniec dobrych wiadomości, gdyż oprócz różnorodności konfiguracyjnej produkty Solid Tech Hybrid nie zapominają o zaproponowaniu różnej kolorystyki każdego z podzespołów z okleinowaniem blatów naturalnym włącznie oraz kilku sposobów odsprzęgania naszych zabawek od podłoża czy to na bazie zawieszenia sprężynowego aplikowanego bezpośrednio pod elektroniką, czy podwojenia blatów nośnych. Do koloru do wyboru, czyli tłumacząc z polskiego na nasze: „jak stryjenka sobie winszuje”. Jak widać na załączonych fotografiach, do testu dotarło kilka wspomnianych propozycji od różnych kolorów, po podwójny blat, a że rozbudowywać konstrukcji na szerokość nie miałem potrzeby, test odbył się w wersji trójpółkowej sterty.
Pewnie jesteście ciekawi co, bazując na wiedzy o odmienności wyników w poprzednich tego typu testach, zdarzyło się tym razem? Czy zmiany podryfowały w stronę ogólnej masy, na dłuższą metę nieprzyjemnej w odbiorze techniczności, a może zwyczajnej utraty energii i ogólnej ospałości zwanej muleniem? Spokojnie, nic z tych rzeczy. A dokładnie nic w tak drastycznym wymiarze, gdyż produkt Solid Tech-a umiejętnie łączył każdą ze wspomnianych cech. A umiejętnie dlatego, że nie popadał w ekstremizm ich wydania, tylko w zależności od konfiguracji oferował wszystko co w nich najlepsze. Co to oznacza?
Jak wskazują fotografie, test miał dwa oblicza. Pierwsze w standardowym wydaniu z pojedynczymi, stosunkowo cienkimi blatami, zaś drugie odbyło się przy wykorzystaniu bardziej rozbudowanej platformy w postaci dwóch blatów, pomiędzy którymi w dolnym nieco grubszym zaaplikowano sprężynowe odsprzęganie górnego cieńszego. W pierwszej konfiguracji na tle poprzedników Szwed przy oddaniu pełnego spektrum budowania wirtualnej sceny, okazał się być najbardziej zebranym w sobie, co natychmiast przekładało się na szybkość narastania sygnału, jego zwartość, jednak naturalną koleją rzeczy powodując lekkie odchudzenie przekazu. Jednak w żadnym wypadku nie było to bolesne, gdyż muzyka nadal tętniła życiem, z tą tylko różnicą, że stawiała na transparentność i zebranie się w sobie, a nie rozwadnianie się nad jedną niekończącą się nutą. To było w dobrym tego słowa znaczeniu strzelanie z przysłowiowej pepeszy, za co ów stolik z pewnością pokochają nie tylko wielbiciele ekstremum drapieżności przekazu, ale w moim odczuciu przede wszystkim posiadacze bardzo ospałych zestawów. Pierwszym zaoferuje poszukiwany drive, a drugich uratuje przed lejącym się z kolumn nudnym ulepkiem muzycznym. Czy zauważyłem jakieś minusy? Nie wiem, czy można nazwać to minusem, bo co system to inne potrzeby, ale w momencie ustawienia neutralnie skonfigurowanego zestawu taka prezentacja mogłaby okazać się lekko osuszoną i oszczędną w energię. Jednak ubiegając poszukiwaczy drugiego dna natychmiast dodam, że to nie jest problem jako taki, tylko konsekwencja wyboru takiego, a nie innego sposobu na odsprzęganie naszych zabawek. Skąd to wiem?
Z pomocą w odpowiedzi na zadane pytanie przychodzi mi druga część testu z bardziej rozbudowana platforma pod transportem CD. Nagle przy nadal dobrej szybkości muzyka nabrała fajnego body. To zaś poskutkowało znaczącym przyrostem energii nie tylko średnicy, ale i niskich tonów, jednak ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu bez strat w witalności górnych rejestrów. Dlatego wspominałem, że w zależności od konfiguracji dzisiejszy bohater potrafił w pewien sposób uzyskać wyniki poprzedników. Oczywiście nie jeden do jeden, bo z uwagi na inne działania mechaniczne nie dało się idealnie ich odwzorować, ale gdybym miał być szczerym, dla mnie ten produkt oferował najwięcej możliwości wpływania na finalne brzmienie mojego systemu. Czy temat miałby takie samo oblicze po zastosowaniu wszystkich rozbudowanych blatów, z braku takowych pod ręką nie wiem. Jednak jeśli nawet powielenie ich miałoby jakieś uboczne skutki, nikt nikogo nie zmusza do robienia sobie kuku i tak jak ja można pozostać w wersji z jednym odsprzęganiem sprężynowym. Mało tego. W celu dobrania idealnego wyniku można spróbować tego ustrojstwa pod innymi komponentami. Ja z racji procesu testowego i chęci definicji kierunku zmian poprzestałem na jednej opcji. Jednak na tyle finalnie ciekawej, że o mały włos, a temat decyzji dotyczącej nabycia docelowego stolika miałaby swój finał. Co to oznacza? Nic, tylko to, że ciąg dalszy nastąpi.
Gdy doszliśmy do puenty mojej kolejnej przygody ze stolikami audio, nie będę lał zbędnej wody, tylko w telegraficznym skrócie przypomnę najważniejsze fakty. Jak wynika z powyższego tekstu, za sprawą budowy modułowej i możliwości rozbudowy stolika wszerz mamy do czynienia z bardzo ergonomicznym produktem. Niebagatelne znaczenie dla potencjalnego nabywcy ma również dostępna kolorystyka tak filarów, jak i półek nośnych. Natomiast chyba najważniejszym aspektem jest jego wielo-licowość. Chodzi oczywiście o indywidualną dla każdego zestawu audio możliwość dobrania wagi lub transparentności dźwięku. Gdy szukamy szybkości i ataku, wybieramy standardowe półki. A gdy zapragniemy poszukać w muzyce więcej barwy i obdarzyć ją solidniejszą wagą, stosujemy wersję hybrydową Przyznacie, że aż tak duży pakiet opcji to dość rzadka cecha. Czy spełni oczekiwania każdego z nas, to mówiąc kolokwialnie już inna para kaloszy. Jednak jednego stolikowi Solid Tech Hybrid nie można odmówić. Oczywiście mam na myśli tak soniczne, jak i estetyczne cechy kameleona. A to w momencie podejmowania decyzji wspólnie z małżonką bardzo istotna cecha.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Melco N1A/2EX + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio Mephisto Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: SOLID TECH HYBRID
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II
Dystrybucja: Premium Sound
Producent: Solid Tech
Ceny:
Półki: 2 600 – 4 700 PLN zależnie od wersji.
Nogi: 1 300 – 4 500 PLN / 4szt, zależnie od wersji i długości
Jak wieść gminna niesie, od kilkunastu tygodni zmagam się z dobraniem do swoich potrzeb odpowiedniego stolika pod elektronikę. Temat wyniknął dość przypadkowo po podjęciu decyzji zmiany ustawienia posiadanego systemu audio, więc skoro nadarzyła się okazja sprawdzenia kilku różnych opcji, nie omieszkałem dokonać stosownych ekwilibrystyk i po każdym starciu podzielić się z Wami zebranymi wnioskami. Takim to sposobem po ciekawej pochodzącej ze słonecznej Hiszpanii Artesanii, równie interesującym w kwestii walki ze szkodliwymi wibracjami, przybyłym zza naszej zachodniej granicy niemieckim Finite Elemente, przyszedł czas na coś od naszych południowych sąsiadów czyli słowacki NEO High End. Sąsiadów, których znakomicie znacie z takich produktów, jak niegdyś testowane przez nas kolumny Alpha, modułowy stolik Quattron, czy ostatnio pochodzące z flagowej linii platformy dedykowane końcówkom mocy Quattron Reference Power Amp Stand. Co tym razem wziąłem na tapet? Pozornie będzie to pewnego rodzaju powtórka z rozrywki, bowiem przyjrzymy się stolikowi właśnie z serii Quattron Reference. Jednak nie oszukujmy się, inne założenia co do planowanego obciążenia, przez to inne specyfikacje wykorzystanych do wykonania konstrukcji półproduktów sprawiają – mam na myśli grubość półek nośnych zmieniających układ rezonansowy zestawu. A jeśli tak, to jest prawie pewne, że nawet w momencie pewnych podobieństw sonicznych do platformy, końcowy wynik ewaluuje w nieco innym, przez to być może oczekiwanym czy to dla mnie, czy dla kogoś z Was kierunku. Interesujące? Jeśli tak, nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić wszystkich na kilka akapitów o wyniku ustawienia mojej elektronicznej zbieraniny na flagowym stoliku Quattron Reference słowackiej marki Neo High End, którego dystrybucją zajmuje się katowicki RCM.
Jak zdradzają fotografie, mamy do czynienia z konstrukcją modułową. To zaś oznacza, że każda półka jest osobnym, stawianym jeden na drugim bytem. Co ciekawe, bytem, który w założeniach walki ze szkodliwymi wibracjami nie opiera się na wielokrotnie powielanym, często zbędnie dublującym się, a przez wprowadzającym kontrowersyjne spowolnienie dźwięku odseparowywaniu elektroniki od podłoża na bazie kulek, stożków, czy gumowych podkładek. Niestety fotografie tego nie oddają, ale NEO Quattron Reference w kwestii stabilizacji zestawu audio bez wdawania się w wyszukane patenty, stawia na wbrew pozorom bardzo owocną w pozytywne wyniki soniczne masę. Grube, lite blaty z okleinowanego egzotycznym fornirem MDF-u przykręcone do stalowych poprzeczek, na sztywno połączonych z toczonymi ze stali nierdzewnej nogami powodują, że już startowa, czyli pierwsza od podłogi z najkrótszymi nogami platforma jest nie lada wyzwaniem logistycznym. A jeśli tak, to wyobraźcie sobie, co dzieje się, gdy do tego dodamy kolejne ze znacznie wyższymi, bo ustalającymi odpowiednią wysokość prześwitu pomiędzy półkami, stalowymi wałkami. Nie musicie zgadywać. Przy wykorzystanych przeze mnie już trzech poziomach spokojnie przebijamy wartość 50 kg. Co daje takie podejście do tematu? Być może zabrzmi to brutalnie, ale według teorii konstruktorów im mniej miękkiego odseparowywania zestawu audio od podłogi, tym mniej tak zwanego „mulenia” dźwięku. Czyli tłumacząc z polskiego na nasze, unikamy jego rozlazłości i pewnego rodzaju utemperowania w oddawaniu energii. Brednie? Bynajmniej, bowiem zapewniam Was, to znakomicie słychać od pierwszych dźwięków, co w miarę strawnie postaram się opisać poniżej.
Co wydarzyło się po aplikacji tytułowego stolika audio pod mój zestaw? Nie będę owijał w bawełnę, tylko określę to jako w pozytywnym tego sformułowania znaczeniu erupcję wulkanu. Chodzi mianowicie o wręcz eksplozję środka pasma. Nie uśredniającym przekaz przesadnym, często wręcz zwalistym nasyceniem, czy pozornie odbieranym jako zastrzyk informacji odchudzeniem, a dotychczas nigdy nie słyszaną po zastosowaniu jakiegokolwiek akcesorium antywibracyjnego energią. Jednak nie w sensie siłowego pompowania tego wycinka pasma, tylko zaserwowania mu dodatkowej dawki esencji. Jakiej? Aby ową esencję bliżej określić, muszę posłużyć się przykładem z motoryzacji. Mam na myśli pewnie dla wielu daleki od świadomości, fakt przygotowania przykładowego lakieru w odcieniu bieli. Zapewniam niedowiarków, iż to nie jest li tylko czysta – w sensie składowych gotowego lakieru – biel. Ta ostateczna ma w sobie kilka innych, drastycznie bardziej wyrazistych od niej kolorów z czarnym włącznie. Owszem, to są dodatki na poziomie dziesiątek procenta, jednak nie da się ukryć, że są. Po co? By nadać jej odpowiedniego odcienia. Co to ma wspólnego z naszym punktem zainteresowania? Bardzo wiele, gdyż mój system w trakcie testu zachował się, jakby ta przygotowana do pomalowania samochodu, ostateczna biel była pozbawiona dodatków. To zaś oznacza, że mimo z pozoru nudnej nuty barwowej swoją esencją była w stanie zjawiskowo przykuć nawet najbardziej zmanierowanego obserwatora. I taki też skutek uzyskałem po postawieniu swojej elektroniki na szafce NEO HIGH END. Środek pasma nie tylko wybuchł dotychczas lekko stonowaną feerią barw, ale również niespotykanym dotąd poziomem kolorującego go pigmentu. A żeby było ciekawiej, bardzo mocno zyskał na tym również górny zakres, podobnie do centrum zakresu tętniąc rzadko spotykaną, co było zaskakujące, mimo odczuwalnie zwiększonego ogólnego udziału w przekazie, daleką od natarczywości, a raczej odbieranym jako zastrzyk radości witalnością i poziomem informacji. Jak to możliwe? W skrócie powiedziałbym, że całość nabrała przyjemnej, ku mojemu zaskoczeniu transparentnej krągłości. Nie w sensie kontrowersyjnego pogrubiania źródeł pozornych, tylko nadal prezentując je przy wykorzystaniu ostrych krawędzi umiejętnie zwiększała zawarty w nich osławiony poziom cukru w cukrze. Przyznam szczerze, że po zapoznaniu się z platformą pod końcówki mocy z tej serii aż takich ciekawych zjawisk w wykonaniu stolika pod elektronikę się nie spodziewałem. Naturalnie dopuszczałem lekkie odejście od tamtej projekcji, jednak stawiałem na minimalne, a nie ewidentnie przeskalowujące odbiór tego modelu zmiany. To oczywiście jest wynikiem wspomnianych wcześniej, nieco innych technologicznych proporcji zastosowanych półproduktów, dlatego tak prawdę mówiąc sam dziwię się mojemu zdziwieniu.
Czy to oznacza pełnię sukcesu w każdym aspekcie brzmienia zestawu? Oczywiście to zależeć już będzie od konkretnej konfiguracji sprzętowej, gdyż naturalną koleją rzeczy, gdy środek zyskuje na zastrzyku nawet najbardziej oczekiwanym przez nas body, ma to swoje reperkusje w niskich rejestrach. Na szczęście w tym przypadku było to zdroworozsądkowe podkręcenie jego wybrzmiewania. Zdroworozsądkowe w sensie umiejętnego zebrania się w sobie, mimo ewidentnie wyczuwalnej jego obszerności. Muzyka jedynie mocniej tętniła życiem, jednak konsekwentnie brylując ciekawie podanym pakietem informacji, nigdy nie popadała w nudną monotonię lub co gorsza zdradzając objawy braku kontroli w tym rejestrze. Jak to możliwe? Myślę, że to ewidentny feedback założeń konstrukcyjnych pomysłodawców testowanego stolika audio, czyli unikanie nadmiernej ilości działań odsprzęgających. A jeśli tak, to bez dwóch zdań oznacza, że słowacki producent dobrze wie, na czym polega poruszanie się w segmencie ekstremalnego High End-u.
Myślę, że powyższy opis dość jasno pokazuje, czego można spodziewać się po zastosowaniu słowackiego stolika NEO. To zaskakująco rozważnie zaaplikowany zastrzyk intensywności koloru w centrum pasma akustycznego. Oczywiście dlatego rozważnie, gdyż nie pogrubia dźwięku, tylko zwiększa jego pigmentację, co z jednej strony znakomicie wspiera transparentność w żaden sposób niezbliżających się do poziomu nadinterpretacji wysokich tonów, zaś z drugiej przy wyczuwalnym wpływie na bas, nadal utrzymuje go w ryzach dobrego konturu. Czy jest to oferta dla każdej układanki audio? W moim odczuciu przynajmniej do wypróbowania jak najbardziej tak. A na swoją obronę wspomnę tylko, że wszystko co napisałem powyżej, oparte jest o już dobrze osadzony w energii, esencji i rozdzielczości system, który ku mojemu zaskoczeniu nagle wystrzelił dodatkowym pakietem nigdy wcześniej nie słyszanych artefaktów. Czy to każdemu zestawowi wyjdzie na dobre, to już jest bardzo indywidualna sprawa. Jednak jedno jest pewne, zabawki zza naszej południowej granicy nie „mulą” dźwięku, tylko nadają mu inny wymiar dobrze rozumianej esencjonalności. A to już wyższa szkoła jazdy.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Melco N1A/2EX + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio Mephisto Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II
Dystrybucja: RCM
Producent: NEO
Ceny
ADIORACK QUATTRON REFERENCE MATTE, STAINLESS STEEL
Segment 120mm – półka dolna: 1833 €
Segment 130mm: 1792 €
Segment 180mm: 1863 €
Segment 230mm: 2008 €
Segment 280mm: 2075 €
Segment 330mm: 2224 €
Segment 380mm: 2289 €
Dane techniczne
Wymiary (S x G x W): 720 x 600 x 40 mm (każda półka)
Powierzchnia nośna ( S x G): 600 x 550 mm
Grubość półki: 40 mm MDF
Średnica nóg: 50mm toczona stal nierdzewna
Dopuszczalne obciążenie każdej półki: 100 kg
Mam nadzieję, że pamiętacie moją zapowiedź sprzed kilkunastu dni przeprowadzenia serii testów stolików pod kompletny system audio. Szczerze powiedziawszy, temat wyniknął dość przypadkowo na skutej decyzji o korekcie ustawienia końcówki mocy, ale jeśli już wskoczył na tapet, postanowiłem nie tylko znaleźć coś najlepszego do swoich potrzeb – oczywiście mowa o walorach sonicznych, jak w przypadku każdego akcesorium audio, ale przy okazji podzielić się z Wami moimi, mniemam, iż dla wielu cennymi podczas podobnych ruchów konfiguracyjnych obserwacjami. Naturalnie zmiany nie będą na poziomie ekstremum typu zderzenia kolumn tubowych ze szkołą BBC, jednak jeśli już takowe się ujawnią, w przypadku ożenku z danym produktem na lata dobrze jest wybrać ten idealny. Takim to sposobem po świetnie wypadającym brzmieniowo, do tego oferującym mnogość konfiguracyjnych zabiegów stoliku hiszpańskiej marki Artesania Audio przyszedł czas na starcie z dystrybuowanym przez poznańskie Dwa Kanały, pochodzącym zza naszej zachodniej granicy niemieckim Finite Elemente Pagode Maaster Reference MK II.
Jak do tematu stabilizacji elektroniki podeszli Niemcy? Co prawda podobnie do Hiszpanów dwuetapowo, jednak nieco inaczej w kwestii zastosowanych rozwiązań. W tym przypadku główną ramą nośną są przymocowane na stałe do dolnej masywnej platformy i umieszczonej nieco wyżej spinającej konstrukcję w jedną całość poprzeczki, cztery pionowo zorientowane (po dwa z każdej strony) aluminiowe teowniki. Do tak uformowanej ramy jako pierwszy stopień eliminacji szkodliwych wibracji za pomocą poziomych stalowych szpilek przymocowano dwie odpowiednio skonstruowane platformy nośne pod będące ostoją dla elektroniki półki. Jednak same półki nie leżą bezpośrednio na wspomnianych stelażach, tylko realizując drugą fazę antywibracyjną zostały na nich usadowione za pomocą specjalnych stożków zakończonych maleńkimi kulkami. Przyznacie, że rozwiązanie ciekawe. Jednak co istotne nie zamykające ostatecznie możliwości dodatkowego formowania działania stolika, bowiem same półki mogą być nie tylko różnej grubości, ale również z różnego materiału. Summa summarum wbrew pozorom opcji jest wiele, jednak w celach poznawczych poprosiłem dystrybutora o wersję podstawową wzbogaconą jedynie o występujące jako opcja stopy antywibracyjne – stolik w standardzie wyposażony jest w kolce i stosowne podkładki.
Mam nadzieję, że tak jak dla mnie, również i dla Was aby zrozumieć efekt działania serii służących do tego samego celu produktów, naturalnym wydaje się być odniesienie kolejnych do rozpoczynającego całą batalię pierwszego bohatera. Nie w celach jakiegokolwiek deprecjonowania poprzednika, tylko pokazania przysłowiowym palcem gdzie tkwi i jaka jest różnica. Jak wspominałem, to są drobne, acz istotne zmiany – ja odbieram je jako ewidentne, dla mnie diametralnie zmieniające podejście do finalnego dźwięku, przeniesienia akcentów prezentacji, dlatego warto je dopasować do potencjalnych potrzeb czy to naszego zestawu, czy choćby osobistych preferencji. Być może dla wielu marginalne i nie warte świeczki, jednak jeśli jesteście posiadaczami dobrze zestrojonych zestawów audio i przywiązujecie wagę do najdrobniejszego szczegółu, w moim odczuciu temat urasta do rangi wykonania kolejnego kroku ku prawdzie o zapisanym na płytach materiale muzycznym.
Gdzie zatem tkwi esencja działania Finite Elemente Pagode? Dla mnie w projekcji najniższego zakresu. Przekaz muzyczny z wykorzystaniem Artesanii jest nacechowany dobrą wagą dźwięku, swobodą prezentacji i bogatą wielobarwnością. Jednak w odbiorze całości stawia raczej na efektowne zebranie się muzyki w sobie, przez co oferuje świetny timing i punktowy bas. Nadal pełny w swej zawartości, jednak stawiający na szybkie i kontrolowane oddanie skumulowanej energii. To sprawia, że rozgrywające się w naszych pokojach wydarzenia stają się angażujące ewidentnie bazując na rytmice i wyczuwalnym pulsie. Owo działanie jest na tyle w dobrym tego słowa znaczeniu narkotyczne, że po kilku chwilach od włączenia jakiejkolwiek rytmicznej płyty kolokwialnie mówiąc nóżka aż sama dyga. I gdy wydawałoby się, iż jest to lek na wszelkie zło tego świata, okazuje się, że stosując kilka innych patentów na stabilizację zestawu audio, to samo można zaprezentować nieco inaczej. Dla jednych będzie to dramatycznie, a dla innych trochę, ale zapewniam Was z pewnością inaczej.
Chodzi o fakt wspomnianej przed momentem, całkowitej odmienności podejścia do zagadnienia dolnego zakresu Finite Elemente Pagode. W pierwszym odczuciu całościowo jest go jakby więcej. Nadal dobrze kontrolowanego, ale wyraźnie obfitszego. Ogólne podejście do pokazania dźwięku podobne do Artesanii, jednak w tym jednym, jakże ciekawie oddziałującym na całość przypadku znacząco inne. O co chodzi? Jak to zwykle bywa, diabeł tkwi w szczegółach. Niemiecki stolik co prawda oferuje solidniejszy pakiet basu, jednak przy okazji stawia na inne jego cechy. Nie zbiera go w punktową, z przyczyn nie do końca udanej konfiguracji zestawu przez wielu oczekiwaną, średnio informującą nas co dzieje się w tym zakresie całość, tylko rozdrabnia go na oczekiwane przez melomanów miliony mikro-detali. To jest pewnego rodzaju fenomen, gdzie pozornie większa obfitość niskich tonów zamiast pogorszyć przekaz, dzięki umiejętnemu odizolowaniu do szkodliwych wibracji, a przez to oczyszczeniu go ze zniekształceń, robi z niego swoisty teatr nacechowany milionem odcieni. Nagle w tym z pozoru nudnym, bo mającym jedynie odpowiednio nas kopać i utrzymywać rytm muzyki wycinku pasma zatrważająco dużo się dzieje. Na tyle dużo, że gdy przed tym podejściem testowym teoretycznie miałem swojego ostatecznego faworyta, słuchając dużo muzyki nastawionej na magię wybrzmiewania nagle okazało się, że pełna kontrola i skumulowana energia przekazu owszem są świetne, jednak w oddaniu eteryczności pewnych gatunków muzycznych nad tematem pokazania ilości muzyki w muzyce – szczególnie w dolnym zakresie, który z naturalnych względów mocno wpływa na środek pasma – przechodzą zbyt nonszalancko. Nie źle, czy nudno, tylko zbyt mocno przywiązane do timingu. Naturalnie w wartościach bezwzględnych po postawieniu systemu na Finite Elemente w odniesieniu do Artesanii muzyka minimalnie zwalnia, jednak robi to przy tym tak wdzięcznie i dla mnie czarująco, że posiadając rozdzielczy, w pełni kontrolujący dolny zakres system, plus mając w swojej płytotece wiele pozycji jazzowych, barokowych, czy rockowych – tak, tak, w znakomitej większości rocka na dole jest zapisanych wiele całkowicie zmieniających ich wybrzmiewanie w eterze informacji, okazało się, że jestem w przysłowiowej kropce. Z pozoru wydaje się, że najważniejsze jest zwarcie i energia oddania przekazu muzycznego, gdy tymczasem umiejętnie rozczłonkowując bardzo trudne do opanowania niskie rejestry, świat staje się znacznie bogatszy sonicznie. Nie każdemu to może odpowiadać, gdyż wiele rzeczy determinuje nie tylko słuchana na co dzień muzyka, czy dane zestawienie sprzętowe, ale również, a w moim odczuciu w szczególności, wiedza o dobrze oddanym duchu muzyki, jednak bez względu na wspomniane aspekty kochający muzykę osobnicy homo sapiens rozumiejący co chcieli wycisnąć z systemu audio niemieccy konstruktorzy, w najgorszym wypadku stwierdzą, że to nie ich bajka, a nie określą takiego podejścia jako błąd. Ba, po kilkudniowym użytkowaniu tego stolika jestem dziwnie przekonany o pojawieniu się w ich psychice niepewności w postaci pozostania przy meblu z rodziny bezpardonowych konkretów, czy jednak przejść na coś z duszą. Co bardzo ważne, nadal dobrze okraszoną barwą i ekspresyjną swobodą zawieszenia muzyki w eterze. Zaskoczeni? Ja po kilku tygodniach użytkowania Pagode nie. A żeby podkręcić emocje dodam, że w obydwu przypadkach poruszamy się w bardzo podobnych, jednak za sprawą postawienia na inne aspekty brzmieniowe jakże różnych, a mimo to świetnych w końcowym odbiorze estetykach prezentacji.
Próbując spuentować powyższy opis nie będę silił się na kwiecisty słowotok, tylko spróbuję przełożyć go z polskiego na nasze. Otóż w głównej mierze chciałem przekazać zainteresowanym, iż zasadniczą różnicą pomiędzy obydwoma modelami stolików jest podejście do niskiego zakresu. Obydwie konstrukcje oferują odpowiedni balans tonalny, dobrą masę dźwięku i zjawiskowy rozmach budowania realiów scenicznych, jednak ostateczną specyfikę prezentacji determinuje posunięta do granic możliwości niemiecka wielobarwność basu. Jest go ewidentnie więcej, jednak w tym przypadku dzięki odpowiedniemu podaniu jest rzadko spotykaną zaletą. Na tyle zjawiskową, że będąc w trakcie doboru stolika stanąłem przed nie lada decyzją, czy postawić na energię i tempo, czy może uwielbiany przeze mnie czar wypełniającej mój pokój muzyki. Na szczęście to dopiero półmetek moich poszukiwań, dlatego nie wydając jeszcze ostatecznego portfelowego werdyktu z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój wypadków. A jeśli i Wy jesteście w podobnej do mnie sytuacji, zalecam powstrzymanie się nerwowych ruchów i zapoznanie się z zasygnalizowanymi innymi pomysłami na ekspozycję naszych zabawek audio, o których skreślę coś w najbliższej przyszłości.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Melco N1A/2EX + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio Mephisto Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition, Alta Audio Alec
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II
Dystrybucja: Dwa Kanały
Producent: Finite Elemente
Cena: ok. 9200 € (testowana konfiguracja modelu HD2 z dodatkowymi stopami Finite Elemente Cerabase B&W D3)
Dane techniczne
Finite Elemente Pagode Master Reference Mk II HD02
Ilość półek: 3
Wymiary (W x S x G): 600 x 710 x 590 mm
Udźwig półek: 60 kg
Udźwig podstawy: 120 kg
Warianty wykończenia: klonu kanadyjski w siedmiu standardowych wariantach kolorystycznych: klon naturalny, orzech włoski, makassar, palisander, wiśnia, perłowa biel i perłowa czerń.
Aluminiowe słupki boczne anodowane na srebrno-szary mat w standardzie lub polerowane na wysoki połysk za dopłatą.
To, że walka z wibracjami jest bardzo ważną składową procesu dążenia do jak najlepszego dźwięku z systemów audio wie chyba każdy skażony audiofilskim podejściem do słuchania muzyki osobnik. Jednak wyobraźcie sobie, że spory odsetek owych zorientowanych w temacie jednostek co prawda uprawia zabawę we wszelkiego rodzaju platformy, czy stopki antywibracyjne pod konkretne urządzenia, jednak zaniedbuje jeden bardzo ważny aspekt. Jaki? Dla ułatwienia posłużę się przykładem, jakich wiele. Znacie nieszczęśników toczących notoryczną walką z żoną o jakikolwiek skrawek miejsca na system audio w salonie? A takich „nakłonionych” do pójścia na daleko posunięty kompromis? Ano właśnie. Jednak o zgrozo, dość często z niewiadomych pobudek nawet zadeklarowani miłośnicy muzyki popełniają kardynalny błąd stawiając swoje ukochane zabawki na cherlawych, rodem z @#$%% (dość popularne żółto – niebieskie wielkopowierzchniowe markety z wyposażeniem wnętrz), wykonanych z tartacznych odpadów, czyli pospolitego paździerza, prawie nic nie ważących stolikach lub szafkach.
Niemożliwe? Uwierzcie mi, że jak najbardziej. W tym momencie na myśl przychodzi jedno bardzo ważne pytanie: „Jak mamy uzyskać dobry dźwięk, gdy ostoja naszego audiofilskiego ołtarzyka drży niczym osika w swych posadach?”. Jednak nasze dzisiejsze spotkanie nie ma na celu oceny takich, czy innych wyborów, gdyż każdy ma inną życiową karmę, tylko zostało zainicjowane przybyciem do naszej redakcji pewnego na wskroś audiofilskiego mebelka i oczywistych prób wychwycenia ewentualnych reakcji ustawionych na nim urządzeń generujących dźwięk. Przejdźmy jednak do konkretów, gdyż w tym docinku, za sprawą pochodzącej ze Słowacji marką NEO High End i jej stolika QUATTRON będziemy mieli okazję przyjrzeć się efektowi sonicznemu a tym samym uświadomienia wszystkim faktu istotnego wpływu tego akcesorium na dźwięk dość taniego zestawu marki Primare. Zapowiada się ciekawie? Jeśli tak i ktoś dotychczas omijający ten temat szerokim łukiem postanowi się nawrócić, dodam, iż ofertą słowackiego producenta na naszym rynku zajmuje się katowicki RCM.
Stoliki Quattron lub w zależności od potrzeb klienta Double Quattron są pojedynczymi półkami, w zależności od modelu podpartymi czterema lub sześcioma, wytoczonymi ze stali nierdzewnej, dobieranymi pod konkretne zamówienie wysokości nogami. Poszczególne platformy stawiamy jedna na drugą, co sprawia, że pod względem konfiguracji są bardzo elastycznym, potrafiącym spełnić nawet najbardziej wyszukane potrzeby produktem. Ich blaty mogą być wykonane z okleinowanego MDF-u, granitu, drewna i jak w przypadku modelu dostarczonego do testu bambusa, a na życzenie zainteresowanego wszelkie drewnopodobne konstrukcje dodatkowo polakierowane na dowolny kolor lub wysoki połysk. Przyznacie, że naprawdę trzeba być bardzo dużym malkontentem, żeby w ofercie NEO nie znaleźć czego dla siebie. Goszczący u mnie model był podstawową, dwupółkową konstrukcją z bambusowymi blatami. Same blaty są bliźniacze, a jedyną różnicę stanowią różne wysokości filarów. Jak widać na załączonej sesji fotograficznej, mamy do czynienia z przyjaznym optycznie, unikającym ekwilibrystyk technicznego lub bizantyjskiego designu, naturalną kolorystycznie i o satynowym połysku propozycję. Za jedyną ozdobę możemy uznać usytuowane w tylnej części każdej półki logo marki. Ale i to, jeśli ktoś preferuje czysty minimalizm, można obejść najzwyczajniejszym w świecie odwróceniem blatu podczas montażu nóg. Ja jednak lubiąc niezobowiązujące smaczki zmontowałem zestaw po bożemu, czyli emblematami skierowanymi ku górze.
Z racji, iż jak wspomniałem, wszyscy zdajecie sobie sprawę o niezaprzeczalnym wpływie solidnej ostoi systemu audio na jego możliwości soniczne, w mojej przygodzie ze słowackim mebelkiem opiszę starcie nie mebel dedykowany kontra paździerzowa szafka, tylko tytułowy stolik vs położone na osnutej w gęstą wykładzinę podłodze wydawałoby się solidne podstawy granitowe. Tylko nie szukajcie w takim postawieniu sprawy drugiego dna. Potraktujcie to raczej jako próbę zderzenia się z wibracjami od podłogi w korelacji z różnymi materiałowo platformami nośnymi.
Jak sądzicie, jakie były skutki użycia będącego punktem zainteresowań stolika NEO QUATTRON? Bardzo łatwo zauważalne. Słuchając systemu w wersji podłogowej nie powiem, muzyka brzmiała nader ciekawie. Teoretycznie wszystko wydawało się być na swoim miejscu. Był atak, była ciekawa średnica, a wszytko uzupełniały będące wizytówką marki Primare żywe górne rejestry. I szczerze powiedziawszy melomanom stawiającym bardziej na neutralność niż akcent muzykalności, taka konfiguracja „mogłaby” przypaść do gustu. Dlaczego słowo „mogłaby” wziąłem w cudzysłów? Otóż po akomodacji słuchu do takiego ustawienia bardzo łatwo udawało mi się wychwycić pewną nerwowość dźwięku, która z dużą dozą pewności była spowodowana jednak bezpośrednim kontaktem granitowych podstaw z drżącą od moich wielkich kolumn podłogą. Owszem, w mocno osadzonych w masie, czyli kolokwialnie mówiąc zamulonych zestawach może być to odbierane jako dodatkowe ożywienie dźwięku. Jednak podobnie myślących osobników natychmiast wyprowadzam z błędu i stwierdzam jednoznacznie, że jest to efekt wprowadzania zniekształceń do przekazu muzycznego, a przecież nie o to w naszej zabawie chodzi. Co zatem stało się po przestawieniu szwedzkiej układanki na produkt naszego południowego sąsiada? Nie będę owijał w bawełnę, tylko napiszę, że wszystkie aspekty wypadły znacznie lepiej. A najważniejsze jest to, iż dźwięk, jak prawdopodobnie wróżyliby przeciwnicy podobnych zabiegów, bynajmniej nie umarł. Powiem więcej. Poprzez delikatne przyciemnienie znacznie poprawiła się jego rozdzielczość. Naturalnie zakładam, że nikt z Was nie myli rozdzielczości z rozjaśnieniem przekazu, gdyż w innym wypadku w odbiorze tego, co się stało nigdy ze mną się nie zgodzi. Muzyka przy dodatkowym napowietrzeniu sceny dźwiękowej nabrała fajnego body, ale skutkiem tego nie było jej spowolnienie, tylko tchnięcie w zapisy nutowe szczypty soczystości. To był nadal ciekawy, bo stawiający na energię grania spektakl, ale bez tak szkodliwych w efekcie sonicznym zniekształceń. Sytuacja zmieniła się na tyle diametralnie, że gdy początek testu był dla mnie pewnego rodzaju walką z szorstkością i namiastką krzykliwości muzyki, to po przesiadce jedynym, co było w stanie ruszyć mnie z wygodnego fotela, był koniec płyty, albo obolała od długiego siedzenia, znajdująca się poniżej pleców część ciała. Nie wierzycie? Cóż, nie pozostaje Wam nic innego, jak przekonać się na własnej skórze. Ale ten proces zależy tylko i wyłącznie od samych zainteresowanych.
Puentując ten niezbyt długi tekst nie będę uprawiał drukującej mecz ekwilibrystyki słownej. To nie jest żadne audio voodoo, tylko wpływająca na nasze zestawy audio fizyka. Dlatego też prosto z mostu powiem. Jeśli z jakiś niewiadomych przyczyn nadal udajecie, że lichy stolik załatwia sprawę podstawy dla systemu generującego dźwięk dla świętego spokoju i przekonania się czy mam rację, pożyczcie nawet najtańszą opcję NEO QUATTRON na odsłuchy. Jestem przekonany, że jeśli Wasza układanka jest dobre skonfigurowana, brutalnie doświadczycie na własnej skórze, że spędzony dotychczas przy muzyce czas tak naprawdę był czasem straconym. I wiecie co? Jeśli nigdy nie robiliście takiego podejścia, w dobrym tego zwrotu znaczeniu serdecznie życzę Wam otwierającej oczy porażki dotychczasowego status quo.
Jacek Pazio
Dystrybucja: RCM
Cena:
Quattron (wykończenie mat)cena od
segment 92mm (podstawa): 2 120,-
segment 122mm: 2 090,-
segment 172mm: 2 250,-
segment 222mm: 2 460,-
segment 272mm: 2 600,-
segment 322mm: 2 830,-
Quattron (wykończenie połysk)
segment 92mm (podstawa)3 900,-
segment 122mm: 3 780,-
segment 172mm: 3 930,-
segment 222mm: 4 150,-
segment 272mm: 4 300,-
segment 322mm: 4 510,-
Dane techniczne:
Wymiary (S x G): 700 x 547 mm
Powierzchnia użytkowa (S x G): 505 x 530 mm
Dostępne wysokości nóg: 92 mm (pod dolną półkę), 122 mm, 172 mm, 222 mm, 272 mm, 322 mm
Półki: 29 mm MDF
Nogi: stalowe o średnicy 40 mm
Dopuszczalne obciążenie każdej z półek: 70 kg
Polska firma Base Audio, specjalizująca się w high-endowych akcesoriach takich jak: listwy zasilające, podstawki pod głośniki oraz stoliki przeznaczone do sprzętu grającego, odświeża ofertę tych ostatnich, proponując najnowsze modele: 2, 4 i 6. nazwy te określają ilość pełnowymiarowych komponentów audio, jakie może pomieścić dany stolik, a założenia pozostają te same: uniwersalna elegancja i radykalna prostota konstrukcji, w połączeniu z wielopunktową redukcją szkodliwych drgań, dokonywaną dzięki umieszczeniu na styku poszczególnych elementów konstrukcyjnych kolców o bardzo wysokiej twardości. Istotną cechą stolików Base jest także wykorzystanie dużej masy w postaci stalowej ramy spawanej od wewnątrz. Ta ostatnia technologia powoduje korzystniejszy rozkład naprężeń materiałowych, mający wpływ na zachowanie akustyczne całości. Usprawnia ona także proces obróbki i wykończenia, gwarantując nieskazitelną prezencję stolika. W kategorii tłumienia masowego firma zrobiła jeden wyjątek, proponując lżejsze, bardziej neutralne akustycznie blaty. Zamiast znanych z poprzedniej serii z kamiennych płyt, każdy z blatów jest wykonany z dwóch warstw sklejki o różnej grubości, połączonej klejem pomagającym dodatkowo wytracić mikrodrgania. Spoczywają one na gęsto rozmieszczonych i wyposażonych w podkładki regulowanych kolcach wkręcanych do ramy. Cała konstrukcja stoi na czterech większych kolcach, wykonanych ze specjalistycznej stali konstrukcyjnej lub narzędziowej o najwyższym współczynniku twardości. Dysponują one dedykowanymi podkładkami, a każdy z nich jest w stanie zachować idealną ostrość nawet pod naciskiem kilkuset kilogramów. Ich wkręcane do ramy korpusy wykonane z chromowanego mosiądzu, który ma nieco inną niż stal charakterystykę akustyczną. W standardowej wersji rama wykończona jest w satynowej czerni, a blaty – w jednym z czternastu ekskluzywnych fornirów naturalnych, albo lakierowane na biało. Nowością jest tu natomiast możliwość zamówienia specjalnej wersji blatów z prostokątnymi komorami, przeznaczonymi do wypełnienia kwarcem górskim i przykrycia niezależną platformą wykonaną z amerykańskiego orzecha hickory. Rozwiązanie takie neutralizuje niekorzystne śladowe zjawiska akustyczne, całkowicie izolując spoczywający na nim komponent od reszty systemu, a także od konstrukcji stolika.
W wersjach podstawowych Base 2 kosztuje 5000 zł, Base 4: 7000 zł, a Base 6: 9000 zł, a dopłata za każdą z dodatkowych platform wraz z kwarcem wynosi 800 zł.
Warto wspomnieć, że strona internetowa www.baseaudio.pl dostępna jest również w języku angielskim, gdyż producent przewiduje stopniowe rozszerzanie sieci sprzedaży na Europę oraz do innych krajów.
Najnowsze komentarze