Tag Archives: Szymański Audio


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Szymański Audio

Tellurium Q Statement II USB

Link do zapowiedzi: Tellurium Q Statement II USB

Opinia 1

Może i monarchia nie jest najbardziej demokratycznym ustrojem, jednak czego jak czego, ale logiki trudno jej odmówić. Władza zazwyczaj jest dożywotnia, stanowisko nieusuwalne i co kluczowe, szczególnie dla progenitury na tronie zasiadającego, dziedziczne. Oczywiście jak historia pokazuje od powyższych zasad są wyjątki dotyczące zarówno wakatu, jak i mniej, bądź bardziej pokojowego/krwawego (niepotrzebne skreślić) zaburzenia naturalnej sukcesji. I właśnie z pierwszym z ww. przypadków przyjdzie w ramach niniejszej epistoły się zmierzyć, gdyż o ile królewska seria Statement brytyjskich przewodów Tellurium Q miała swoją premierę, o ile pamięć mnie nie myli, w 2018 r., to dopiero odświeżenie jej do wersji II stało się przyczynkiem do powołania do życia brakującego w portfolio bytu – przewodu USB. A skoro ów byt światło dzienne ujrzał, to dzięki uprzejmości dystrybutora marki – Szymański Audio w trybie ekspresowym postanowiliśmy na nim (bycie, nie Bartku) położyć łapy i zgarnąć na testy. Krótko mówiąc serdecznie zapraszamy na spotkanie z przewodem Tellurium Q Statement II USB.

Już podczas unboxingu, patrząc na zawartość firmowo zunifikowanego, podłużnego kartonowego pudełka, szczególnie na tle ostatnio goszczącej u nas konkurencji (vide ZenSati sILENzIO USB) można srodze się zawieść, o ile tylko kupujemy oczami, bądź jedynie ze stoickim spokojem stwierdzić fakt, iż Tellurium Q Statement II USB prezentuje się nad wyraz … normalnie i wręcz skromnie. Ot, nieodbiegająca od ogólnie przyjętych standardów średnica, zabezpieczone klasyczną termokurczką zupełnie niebiżuteryjne wtyki i czarno-brązowa plecionka ochronnego peszla z dyskretną banderolką z ww. termokurczki ozdobiona firmowym logotypem i oznaczeniem … kierunkowości (konia z rzędem temu, kto podepnie „na odwrót” łączówkę USB). Powiem szczerze, że gdyby jedynie na podstawie aparycji zgadywać „rangę” i cenę tytułowego przewodu, to coś czuję w kościach, że ani producent, ani jego dystrybutorzy nie byliby zbyt zadowoleni z uzyskanego feedbacku. Całe szczęście Hi-Fi i High-End rządzą się własnymi prawami a wygląd jest jednym z wielu i bynajmniej wcale nie najważniejszym kryterium decyzyjnym, tym bardziej, że o ile przewody głośnikowe, bądź po części i zasilające mają szansę znaleźć się na widoku, to już interkonekty szans na taką ekspozycję raczej nie mają.
Jak to zwykle Geoff ma w zwyczaju chociażby śladowych informacji o budowie naszego bohatera próżno szukać na stronie producenta. Jedyne, co można wygrzebać w odmętach Internetu, to lakoniczne wzmianki, że prace nad jego powstaniem trwały ponad sześć lat, czyli niemalże od czasów pojawienia się protoplastów aktualnego wypustu, lecz efekty były na tyle mało satysfakcjonujące, znaczy się nieprzystające do flagowców, że ciągnęły się może nie tyle w nieskończoność, co do chwili obecnej, czyli stadium, które najdelikatniej rzecz ujmując wstydu rodzeństwu nie przyniosą. Nie wiadomo zatem, czy wewnątrz siedzą przewodniki miedziane, srebrzone, srebrne, złote, czy sięgnięto po sezonowane w beczkach po Ardbegu Traigh Bhan „amelinium” w izolacji z teflonu, egipskiej bawełny, czy konopi, więc próby zgadywania sygnatury brzmieniowej na podstawie li tylko użytego budulca śmiało możemy sobie darować.

Skoro nieco pomarudziłem nt. wyglądu i braku oczekiwanej dokumentacji technicznej najwyższa pora na część poświęconą walorom sonicznym naszego niepozornego bohatera. Zanim jednak to nastąpi pozwolę sobie zwrócić Państwa uwagę na kluczowość odpowiednio sumiennego wygrzania, gdyż bez tego wyjęty prosto z pudełka, fabrycznie nowy Statement może nawiązać równorzędną walkę co najwyżej ze standardową „drukarkową” konkurencją ustępując pola nawet tak budżetowym audiofilsko zorientowanym przewodom jak Wireworld Starlight, czy nawet Ultraviolet. Bas ma zupełnie niezdefiniowaną, gąbczastą postać, średnica jest wyprana z emocji a góra beznamiętnie cyka. Słowem tragedia. Całe szczęście mając już wcześniej do czynienia z Tellurium Q co nieco wiedziałem, kolejne trzy grosze dołożył dystrybutor i summa summarum wyszło, że 200 godzin grania to takie zdroworozsądkowe minimum. I praktycznie dopiero po takiej rozgrzewce należałoby w ogóle rozpoczynać przygodę z tytułową łączówką. Dzięki czemu nie dość, że zaoszczędzimy sobie bolesnych rozczarowań, to od razu poznamy jeśli nie pełnię to jakieś 95% możliwości Statementa. W dodatku w porównaniu z pierwszą inkarnacją brytyjskich flagowców konstruktorom udało się wyeliminować składową odpowiedzialną za nieprzewidywalną chimeryczność i bezkompromisowość w kwestii towarzyszącej im elektroniki. O ile bowiem poprzednia odsłona bez przesadnej empatii rozprawiała się ewentualnymi niedoskonałościami zarówno systemowymi, jak i realizacyjnymi, to tym razem już od pierwszych taktów „God of War Ragnarök” autorstwa Beara McCreary’ego słychać było, że jego (znaczy się przewodu) chęć współpracy, a co za tym idzie uniwersalność jest na zdecydowanie wyższym poziomie. Co prawda nie oznacza to zbytniej spolegliwości, czy też wręcz prób tuszowania ewidentnych niedociągnięć i asekuracyjnego uśredniania przekazu, niemniej jednak wpięcie II-ki obarczone jest zdecydowanie mniejszym, aniżeli w przypadku protoplastów ryzykiem. Czemu akurat sięgnąłem po ścieżkę dźwiękową z gry? Cóż, choć akurat jeśli chodzi o gry, to od niepamiętnych czasów jestem nimi zupełnie niezainteresowany, to już soundtracki im towarzyszące traktuję na równi z „normalnymi” – pozbawionymi gamingowego wsparcia wydaniami. A na „God of War Ragnarök” mamy praktycznie wszystko, na czym testowane urządzenie, czy też inna składowa systemu, może się iście koncertowo wyłożyć. Na blisko dwugodzinnym albumie zawarto potężne chóry, mniej, bądź bardziej rozbudowane orkiestracje, intrygujące partie tradycyjnych nordyckich instrumentów ludowych (nyckleharpy – harfy klawiszowej, 8-9 strunowych skrzypiec Hardengera, irlandzkiego bębna ramowego Bodhrán, czy cymbałów młotkowych) i równie nieoczywistych w symfonice jak dulcimer, czy mandolina. Krótko mówiąc od Sasa do Lasa i to wszystko w ramach teoretycznie czysto ilustracyjnego podkładu muzycznego. Czyli z jednej strony składowej odpowiedzialnej za budowanie nastroju a z drugiej nieodciągającej uwagi gracza od samej akcji, w którą jakby nie patrzeć powinien być maksymalnie zaangażowany. I o ile swojego czasu użytkowana przeze mnie, bezsprzecznie świetna w swej klasie, Fidata HFU2 nadawała całości kremowo-podniosłego sznytu, to szalenie cieszę się, że udało mi się przesiąść na ZenSati Zorro, bo w trakcie niniejszego testu mógłbym przeżyć klasyczny szok poznawczy, czyli zaliczyć przypadek odkrywania wydawać by się mogło doskonale znanych nagrań na nowo. A tak miałem wyborną okazję obserwacji niezwykle wyrównanego pojedynku, w którym zamiast wygranych i przegranych, czyli kategoryzacji na zasadzie lepiej/gorzej przepięcie pomiędzy duńskim a brytyjskim przewodem oznaczało jedynie inny punkt widzenia. Całe szczęście Lumin U2 Mini dysponuje parą gniazd USB, więc zmian dokonywałem jedynie po stronie odbiorników – pełniących w tym momencie rolę przetworników dyżurnego Ayona CD-35 i równolegle testowanego Vitusa SCD-025mkII. I na tym etapie wszystko stało się jasne i klarowne, o ile bowiem Zorro akcentował żywiołowość i rozmach, to Statement II zachowując rozdzielczość sparingpartnera, przynajmniej początkowo (o czym dosłownie za chwilę), uwagę słuchaczy kierował w stronę aspektu barwowo – emocjonalnego. Tellurium podchodzi do transmitowanego materiału w niezwykle holistyczny i kompletny – szeroki sposób. Zaczyna od całości i dopiero po uznaniu przez odbiorcę jej kluczowości oraz nadrzędności daje wgląd w jej kolejne warstwy, plany i niuanse. Co ciekawe, dla części słuchaczy nawet obserwacja w pełni transparentnej powłoki zewnętrznej może okazać się w zupełności satysfakcjonująca i wystarczająca, gdyż nie dość, że widać przez nią, to co siedzi w środku, to nie pozostawia niedosytu czy to pod względem gradacji planów, czy też rozdzielczości a jedynie kondensuje je do bardziej zwartej, skończonej formy. Tymczasem spełniając ww. warunek akceptacji i uzyskując uprawniający do podróży w głąb muzycznej otchłani paszport (niekoniecznie jednego z popularnych nadawców TV) wkraczamy na wyższy stopień intensywności i zaawansowania mogący pochwalić się wielce pożądaną immersyjnością, czyli nie tylko możnością obserwacji wydarzeń z bezpiecznego dystansu, lecz również wejścia, wgryzienia się w tkankę, o ile tylko sama realizacja taką interakcję dopuszcza. I nie, nie chodzi mi w tym momencie o kuglarskie sztuczki i rollercoaster po dopalaczach, jakie serwuje Dolby Atmos a możliwość realizmu porównywalnego z fizycznym uczestnictwem w danym nagraniu / koncercie.
Równie atrakcyjnie i angażująco wypadły mniej cywilizowane gatunku muzyczne z szorstką elektroniką („The Fat of the Land” The Prodigy i „Untrue” Burial) i iście apokaliptyczną kakofonią suto okraszoną opętańczymi rykami stanowiącymi podstawę twórczości Septicflesh („Modern Primitive”) czy Arch Enemy („Deceivers”). Było szorstko, gdy miało być szorstko, ostro, gdy miało być ostro i ciężko, gdy taki wsad znalazł się na reprodukowanym materiale. Kluczowym jednak był fakt, że Tellurium ani razu nie próbował natywnego brudu czyścić i polerować a ognistych riffów i ekstatycznych growli tonizować, czy wręcz cywilizować. Dzięki temu, choć klasy, swobody i chwilami wręcz wyrafinowania (jak się okazuje Alissa White-Gluz potrafi czysto zaśpiewać) odmówić im nie można było, to oszczędzono nam zarówno iście komicznego efektu usztywniającego „wykrochmalenia” i usilnego wpychania muzycznych buntowników na zmanierowane mainstreamowe salony, bądź nie mniej ostentacyjnego piętnowania siermiężności poprzez postawienie pod pręgierzem małomiasteczkowej zaściankowości.

W ramach podsumowania pozwolę sobie z wrodzoną przewrotnością stwierdzić, że choć Tellurium Q Statement II USB na High-End nie wygląda, to do owego elitarnego grona z pewnością zasłużenie należy. Nie dość bowiem, że na tle poprzedniej generacji prezentuje zdecydowanie większą uniwersalność i praktycznie trudno będzie znaleźć systemy, w których jego obecność byłaby niepożądana, to nader udanie łączy świetną rozdzielczość z dynamiką i muzykalnością sprawiając, że rzetelnie zrealizowany materiał brzmi wysoce satysfakcjonująco a ten nagrany i zgrany z odpowiednia atencją wciąga bardziej aniżeli chodzenie po bagnach. A, i jeszcze jedno. Jeśli ktoś z Państwa odniesie wrażenie, iż powyższy opis jest zbyt zachowawczy i brakuje w nim jakiś ponadnormatywnych uniesień, to … proszę mi wierzyć na słowo, a jeszcze lepiej przekonać się na własne uszy, że wszelakiej maści „sztuczki-magiczki” i innego rodzaju wodotryski zarezerwowane są dla zdecydowanie niżej urodzonej konkurencji, która jakoś musi o atencję odbiorców zabiegać. A Statement II USB niczego nie musi a jedynie wszystko może, więc jeśli szukacie muzyki a nie taniej ekscytacji i możliwości błyśnięcia w nie do końca zorientowanym w temacie towarzystwie, to po prostu posłuchajcie topowej łączówki Tellurium Q. Jeśli przypadnie Wam do gustu, to zostawcie ją wpiętą w system i zapomnijcie o temacie. Wpiętą dla Was. Dla Was i nikogo innego.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact; Vitus SCD-025mkII
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Znacie tytułową markę? Spokojnie, to pytanie retoryczne, bowiem swego czasu ubrałem się w nią od przysłowiowych stóp do głów, zatem choćby zdawkowo, ale z pewnością poza testem kabli głośnikowych w pierwszej odsłonie serii Statement zderzyliście się z nią jako punktem odniesienia podczas sesji testowych. Co prawda mam na myśli obecnie postrzeganą jako niższa linię produktową Silver Diamond, ale z racji znakomitego brzmienia miałem z niej u siebie przez długi czas zestaw kabli kolumnowych i sygnałowych. To był fajny okres, dlatego jestem rad, że wreszcie przyszedł moment na opiniotwórczą próbę produktu z drugiej odsłony flagowej serii. Jednak tym razem nie będzie to nic z sekcji analogowej, tylko ostatnio bardzo mocno eksploatowanej przez nas cyfrowej. Co konkretnie? Otóż sprawiając nam niekłamaną niespodziankę łódzki dystrybutor Szymański Audio zaproponował przyjrzenie się przybyłemu z Wysp Brytyjskich kablowi cyfrowemu Tellurium Q Statement II USB. Temat bardzo na czasie, zatem zainteresowanych zapraszam do lektury poniższego tekstu.

Niestety akapit o budowie tytułowego kabelka nie będzie nawet zdawkowy, tylko symboliczny, gdyż możemy wypowiedzieć się jedynie o jego wyglądzie. Powód jest chyba jasny, czyli obawa o kopiowanie, aby potem radosna twórczość żerujących na tego typu informacjach podrabiaczy nie zasiliła swoimi wariacjami znanej z tego typu oferty azjatyckiej platformy sprzedażowej. Dlatego też wiemy jedynie, iż tak jak linia Statement całej serii okablowania rzeczony USB ubrany jest w bordowo-czarną opalizującą plecionkę. Mniej więcej na środku przebiegu kabla zlokalizowano czarną koszulkę z nazwą matki oraz kierunkiem instalacji naszego bohatera w tor. Co prawda z racji odmienności wtyków od strony źródła i odbiornika wygląda to dziwnie, jednak nie mnie rozstrzygać zasadność takiego działania i zwyczajnie o tym informuję. Jak widać, kabelek wygląda schludnie, a żeby podnieść rangę zajmowania pozycji w portfolio marki na samym szczycie, w drodze do klienta pakowany jest w aksamitny woreczek, owijany w czarny pergamin i finalnie wkładany do ekskluzywnie wyglądającego, połyskującego czarnego pudełka i wzbogacony o ogólną odezwę od producenta.

Jak wypadł rzeczony przedstawiciel przesyłu zer i jedynek? Bez kozery powiem, w moim odczuciu jest bardziej uniwersalny od poprzedniej serii. Powód? Bardzo istotny. Chodzi mianowicie o to, że poprzednik swoim działaniem wspierał mocno jedynie nasycenie przekazu, a tym samym jego namacalność i ogólną przyjemność słuchania. Na pierwszy rzut ucha ruch znakomity, jednakże po bliższym przyjrzeniu się można było podnieść tezę, iż w krytycznych przypadkach mogłoby to spowodować przegrzanie odgrywających się pomiędzy kolumnami wydarzeń muzycznych. Owszem, mocne nasycenie dźwięku jest przyjazne dla naszego ucha i w pakiecie pomaga sporej ilości słabo zrealizowanych produkcji płytowych, jednak suma summarum może okazać się to zbyt nostalgiczne, a dla wielu na dłuższą metę nawet nudne. I tutaj właśnie widzę wielki postęp II-ej wersji Statementa w stosunku do protoplasty. Po prostu przy zachowaniu muzykalności nie zapomina o otworzeniu się dźwięku na górze i poprawie rozdzielczości na dole. Naturalnie nie idzie to w stronę niebezpiecznego ekstremum, tylko na zasadzie odpowiedniego napowietrzenia sceny i pokazania znacznie większej ilości odcieni poniżej środka pasma. Muzyka swobodniej oddycha i bardziej kontrolowanie, ale nadal z dobrym wypełnieniem pulsuje, co natychmiast przekłada się na poprawę rytmiki i ogólnego drive’u. Dzięki temu przekaz zachowuje wszystkie pozytywne cechy pierwszej wersji, które pozwalały słuchać nawet najbardziej brutalnych kawałków typu Black Sabbath „Never Say Die!” z pełną ekspresją, a dodatkowo za sprawą zmian konstrukcyjnych w tytułowym modelu napawać się kolorytem dolnego zakresu i rozwibrowaniem wysokich tonów. Tak, tak, rozwibrowaniem, bowiem gitary nie zawsze tylko mocno ryczą, ale czasem wręcz śpiewają, dlatego tak ważny jest konsensus pomiędzy wagą, zejściem i otwartością. I to właśnie oferuje nasz bohater. Co ciekawe, robi to na tyle uniwersalnie, że podobnie do rocka wypada jazz i wszelkiego rodzaju muzyka stawiająca na smaganie uczuciami naszej duszy. Czy to Bobo Stenson Trio na płycie „Cantando”, czy Cristina Pluhar z interpretacją twórczości Claudio Monteverdiego „Teatro d’Amore” , w każdym przypadku Tellurium Q Statement II USB powoduje jedynie pozytywne otwarcie się dźwięku, co pozwala spojrzeć na dany materiał z nowej perspektywy, zachowując przy tym odpowiednią wagę przekazu. Wszystko brzmi bez uczucia odchudzenia, a jest jakby zwiewniejsze. Zapewniam piewców prawd objawionych, to nie jest takie proste. Ale jaki widać na załączonym obrazku, da się w drożyć w życie. Dla mnie to znakomity, na tle poprzedniej wersji nawet bardzo oczekiwany pomysł na nowy sound.

Reasumując powyższy opis jestem Wam winny odpowiedź na samoczynnie nasuwające się pytanie – czy opisane przed momentem działanie nowej wersji flagowego kabla USB Tellurium Q ma szansę obronić się w każdym systemie? Otóż w każdym pewnie nie, ale w zdecydowanej większości jak najbardziej tak. Powód jest jasny. Jak poprzednik oferuje dobą wagę dźwięku, a przy tym pokazuje, co dzieje się na górze i w dole pasma. Tylko tyle i aż tyle. Jednak życzę całej konkurencji powołania do życia tak dobrze przemyślanego progresu jakościowego. Bez wywracania dotychczasowego brzmienia do góry nogami, tylko podkręcenie najistotniejszych dla pokazania większej ilości muzyki w muzyce cech. Ktoś raczy wątpić? Cóż, bez prób na żywym organizmie się nie obejdzie. Ale ruch jest już po Waszej stronie. Jedno jednak jest pewne – muzyka w wydaniu wyspiarza będzie tryskać emocjami. Zatem do dzieła.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Dystrybucja: Szymański Audio
Producent: Tellurium Q
Cena: 11 250 PLN/1 m + 1 370 PLN za każde dodatkowe 0,5m

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Szymański Audio

Tellurium Q Statement II USB
artykuł opublikowany / article published in Polish

Właśnie do nas dotarł – jeszcze ciepły, pachnący fabryką i pod każdym względem referencyjny przewód … Tellurium Q Statement II USB.

cdn. …

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Szymański Audio

Tellurium Q Silver Power

Opinia 1

Skoro jednym z najbardziej nośnych tematów ostatnich miesięcy stały się ceny energii elektrycznej a dokładnie planowane / prognozowane i oczywiście stanowiące element minionej kampanii wyborczej mniej, bądź bardziej nieuchronne jej podwyżki, niejako czując pismo nosem postanowiliśmy z większą aniżeli zazwyczaj uwagą śledzić sytuację na rynku audio. Skoro bowiem dla „gospodarstw domowych” ewentualne podwyżki przynajmniej do końca roku są zamrożone, to zrozumiałym jest, iż dostawcy w realiach drastycznego wzrostu kosztów własnych (wzrost cen uprawnień emisji CO2) muszą ratować się innymi metodami, czyli m.in. cenami przesyłu. I w tym momencie wkraczamy na nasze podwórko, a dokładnie na medium, którym ów przesył jest realizowany, czyli … dobrze się Państwo domyślacie – chodzi o okablowanie prąd do naszych drogocennych urządzeń dostarczające. Oczywiście na powyższy wywód proszę patrzeć jeśli nie z przymrużeniem oka, to chociaż przez palce, ale pół żartem, pół serio obserwując to, co dzieje się w High-Endzie można dojść do wniosku, że tanio to już niestety było. Wystarczy tylko wspomnieć Siltecha i jego flagowy model Triple Crown Power za bagatela 13 000 € za 1,5m. Szaleństwo? Bez wątpienia. Skoro jednak jest popyt na tego typu „biżuterię” to szczęśliwcom, którzy mogą sobie na nią pozwolić wypada tylko szczerze pogratulować a nam pozostają wyjazdowe, czy też redakcyjne odsłuchy i mając świadomość istnienia takich referencji dwoić się i troić, by znaleźć coś, co zdoła spełnić nasze coraz wyższe wymagania, zarazem nie rujnując domowego budżetu. Dlatego też w ramach wzmożonej eksploracji znajdującego się w kręgu naszych zainteresowań segmentu rynku, wzięliśmy pod lupę ofertę producenta, który choć w świadomości złotouchej braci ma ugruntowaną pozycję, to jednak niekoniecznie z przewodami zasilającymi jest kojarzony. Mowa o Tellurium Q, który niedawno, a dokładnie na początku maja, właśnie o takowy asortyment wzbogacił swoje portfolio a my, dzięki uprzejmości dystrybutora – Szymański Audio, mogliśmy przez ponad miesiąc znęcać się nad całkiem rozsądnie, jak na audiofilskie standardy, wycenionym modelem Silver Power.

O prowadzonej od lat przez Geoffa Merrigana walce ze zniekształceniami fazowymi pisaliśmy już wielokrotnie, więc zainteresowanych tematem odsyłam do naszych wcześniejszych wynurzeń. Tym razem zajmiemy się bowiem innym, poruszonym niejako przy okazji naszego ostatniego testu flagowych Statementów a dokładnie zasilającego Statement Power zagadnieniem, czyli konfekcją. Po prostu spokoju nie dawał nam fakt, iż na „sieciówkę” za drobne 22 kPLN założono li tylko podstawowe, rodowane 11-ki Furutecha. Okazało się jednak, że wcale nie chodziło o „optymalizację kosztów własnych”, lecz o fakt, iż Geoff do ww. tematu podchodzi, przynajmniej z naszego (niewątpliwie spaczonego) punktu widzenia zaskakująco … niekonwencjonalnie, uznając konfekcję za element istotny, acz niekoniecznie mający fundamentalny i krytyczny wpływ na finalne brzmienie danego przewodu. Ekipa Tellurium Q dąży do uzyskania jak największej synergii w konkretnym, układzie za jaki można uznać gotowy przewód, co nie zawsze oznacza konieczność stosowania topowych – „biżuteryjnych” wtyków. Zamiast bowiem przeznaczać środki na łapiące za oko kolokwialnie mówiąc „wtyczki” Brytyjczycy wolą kierować je do działu R&D. Dlatego też przyjmujemy do wiadomości taką argumentację i przestajemy marudzić na widok, tym razem złoconych, 11-ek ww. Furutecha.
Sam przewód dociera do użytkownika w eleganckim, acz nieprzesadzonym pod względem ornamentyki kartonowym, zunifikowanym w obrębie całego portfolio pudełku wyściełanym cienką bibułą. Skoro temat konfekcji możemy uznać za wyczerpany to pozostaje tylko dodać, iż przewód pokrywa czarny, estetyczny nylonowy peszel zakończony przy wtykach białymi termokurczkami z nazwą modelu i firmowym logotypem. W porównaniu z moim dyżurnym Furutechem Nanoflux NCF i Acoustic Zen Gargantua II angielski zawodnik reprezentuje zdecydowanie niższą kategorię wagową, co z jednej strony przekłada się na jego dość niepozorną średnicę i całkiem rozsądną ergonomię pozwalającą na bezproblemowe umieszczenie go za systemem audio.

No i najważniejsze, czyli brzmienie. W tym momencie pewnie narażę się zarówno dystrybutorowi, jak i ortodoksyjnym akolitom High-Endu wyznającym zasadę, że jakość „musi” kosztować (w domyśle krocie). Chodzi bowiem o to, że przynajmniej dla mnie, na moje ucho i w moim systemie Tellurium Q Silver Power wypadł relatywnie … może nie tyle lepiej od szlachetniej urodzonego Statementa, co w mojej subiektywnej ocenie ciekawiej. Bowiem Statement, choć niezaprzeczalnie bardziej wyrafinowany, rozdzielczy, muzykalny i nasycony, miał w sobie pewną dostojność, czy wręcz delikatną zachowawczość przed spontanicznym wyrażaniem emocji. Tymczasem Silver, nie musząc wbijać się w sztywny szablon królewskich konwenansów i etykiety, z wrodzoną beztroską może iść, i idzie, na przysłowiowy żywioł. Oferowana przez niego góra jest odważna, otwarta i lśniąca, acz całkowicie pozbawiona ofensywności i ziarnistości. Może nie jest to ten poziom rozdzielczości, co w „landrynce” Furutecha, ale to nadal zaskakująco wysoki, na tym pułapie cenowym poziom. W każdym bądź razie ilość powietrza, czy też zdolność odwzorowania akustyki pomieszczeń w jakich dokonano nagrań powinna usatysfakcjonować nawet najbardziej wybredne uszy. Wystarczy bowiem posłuchać monumentalnego wykonania „J.S. Bach: Organ Works” Masaaki’ego Suzuki, gdzie z jednej strony mamy w pełni kontrolowany pogłos i otwartość góry a z drugiej najniższe rejestry zdolne dotrzeć do najniższych kondygnacji piekieł. Jeszcze ciekawiej przedstawiała się sytuacja na „Śto-krzyska Epopeja” DesOrient i Józefa Skrzeka, gdzie niepozbawione sybilantów i nieco „kanciaste” deklamacje Marka Piekarczyka wypadły nad wyraz realistycznie. Nijakich kanciastości natomiast nie odnotowałem na baśniowej i eterycznej, wydanej przez stricte audiofilskie 2L, „Ljos” Fauna Vokalkvintett. Dopieszczone, iście referencyjne wokalizy uchwycone we wnętrzu norweskiego Bryn Church doskonale pokazywały zalety natywnych plików hi-res. Warto mieć bowiem świadomość, iż całą sesję zarejestrowano w DXD 352.8kHz/24bit i to po prostu słychać. Fenomenalnie zabrzmiał również nie mniej klimatyczny i nastrojowy, jednak utrzymany w diametralnie innej estetyce album „Sounds of Mirrors” Dhafera Youssefa. To swoista podróż po środkowo-wschodnio-jazzowych klimatach, gdzie nadrzędnymi wartościami jest wewnętrzny spokój i brak jakichkolwiek gwiazdorskich ciągot. To raczej przyjacielski dialog, w którym zamiast słów muzycy używają swoich instrumentów. Mamy rozmarzoną lutnię oud Dhafera Youssefa, niesamowicie plastyczną tablę Zakira Hussaina, klarnet Husnu Senlendirici i gitarę Eivinda Aarseta. W ramach ciekawostki jedynie wspomnę, iż choć nagrań dokonano w Bombaju i Istambule, to całość została zmiksowana w szwedzkim studiu Nilento Göteborg, więc mamy do czynienia z istnym tyglem estetyczno-kulturowym.
Opuszczając strefę wysublimowania i szeroko rozumianego komfortu sięgnąłem po krążek nad wyraz rzadko pojawiający się wśród recenzenckiego repertuaru, czyli „I Loved You at Your Darkest” Behemotha, gdzie agonalny growl Nergala wspiera pozornie kakofoniczna i siejąca totalną destrukcję w umysłach niewinnych małoletnich prawdziwa ściana dźwięku złożona z perkusyjnych blastów i ciężkich jak dowcip posła Suskiego, chłoszczących nasze zmysły gitarowych riffów. I to właśnie w tak ekstremalnych klimatach Tellurium Q pokazuje swój pełen potencjał, bowiem zamiast iść na skróty stwierdzając, że skoro klient chce łomotu to takowy, przypominający odgłosy wiadra śrub i gwoździ wsypanych do pralki i ustawionych na wirowanie przy 1200 obrotach dostanie, potrafi zachować nie tylko pełną kontrolę co wgląd w najdalsze plany. Co dzięki temu zyskujemy? Coś, czego śmiem twierdzić raczej się Państwo po takiej muzyce nie spodziewacie – złożoność, logikę i mroczne, bo mroczne, ale jednak piękno. Bowiem za tą klasyczną, odstręczająca co wrażliwsze jednostki, blackmetalową fasadą mamy przecież iście wagnerowskie, lub jak kto woli hollywoodzkie partie symfoniczne z udziałem 17-osobowej orkiestry pod batutą Jana Stokłosy, gregoriańskie zaśpiewy, czy nawet delikatne akustyczne gitarowe solo, o dziecięcym chórze nawet nie wspominając. Łącząc powyższe elementy w spójną całość z łatwością powinniśmy zauważyć analogię do wzorowanej, inspirowanej dziełami średniowiecznych mistrzów, nad wyraz bogatej poligrafii obfitującej w zdjęcia Sylwii Makris.

Nie da się ukryć, że w dobie tendencji do szaleńczego pędu ku cenowej stratosferze, gdzie „sky is the limit” Tellurium Q Silver Power jest nie lada zaskoczeniem. W dodatku zaskoczeniem w 100% miłym a więc tak naprawdę niespodzianką pozwalającą ziścić audiofilskie marzenia o wyrafinowanym, lecz niepozbawionym żywiołowości dźwięku w całkiem rozsądnej cenie. Nurtuje mnie tylko jedno pytanie – Co pocznie Geoff Merrigan z topowymi Statementami, skoro już Silvery niespecjalnie skłaniają do dalszych poszukiwań. Ale to już Jego problem, a konsumentom wypada mi tylko szczerze polecić tytułowe przewody.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu:
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature)
– Odtwarzacz plików: Lumin U1 Mini
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³
– Kolumny: Dynaudio Contour 30
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Audiomica Laboratory Pebble Consequence USB; Fidata HFU2
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS(R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence
– Stolik: Rogoz Audio 4SM3

Opinia 2

Pochodząca z Wysp Brytyjskich kablarska marka Tellurium Q od jakiegoś czasu jest bardzo dobrze rozpoznawalnym bytem na naszym rynku audio. Co ważne, dla wielu miłośników dobrej jakości dźwięku, jej oferta jest dość mocno zróżnicowana. To zaś oznacza, że wspomniane portfolio jest w stanie zaoferować coś ciekawego dla tak zwanego zwykłego Kowalskiego, jak i prawdziwego wyjadacza segmentu High End. Jednak bogata paleta produktowa bez względu na jej popularność pośród potencjalnych zainteresowanych nie może oznaczać spoczęcia na laurach, nie tylko będącego zarzewiem naszego spotkania przy ekranie komputera, ale żadnego innego producenta. Dlatego też bohater tego testowego mitingu Geoff Merigan nie odcina przysłowiowych kuponów od dotychczas dobrze sprzedających się komponentów, tylko konsekwentnie opracowuje nowe projekty. Jakie? Choćby dostarczony do testu najnowszy kabel sieciowy Tellurium Q Silver, którego wizytę w naszych systemach zawdzięczamy łódzkiemu dystrybutorowi Szymański Audio. Zainteresowani? Zatem zapraszam do lektury moich kilkunastodniowych przygód z ową nowością.

Jak to zazwyczaj bywa, kable zasilające Geoffa nie mamią klienta wymyślnymi koszulkami w stylu wężowych, lub wykorzystującymi bizantyjskie wzory, plecionek. W zdecydowanej większości przypadków mamy do czynienia ze stosunkowo cienkimi, a przez to dającymi łatwo się formować za szafkami ze sprzętem audio, ubranymi w opalizującą czarną otulinę „sznurówkami”. Jednak zalecam spokój. Te niepozorne druty dzięki odpowiednim splotom i różnym średnicom każdej z żył realizują konkretne cele dźwiękowe. Szkoda? Nic z tych rzeczy. Przecież nie o zewnętrzny blichtr współpracujących z naszymi zestawami akcesoriów, a o ich dobry wynik dźwiękowy w końcowym rozrachunku zabawy w audio chodzi. I tę teorię Tellurium Q z powodzeniem od lat realizuje. Coś o technikaliach opisywanego dostarczyciela życiodajnej energii? Niestety, oprócz informacji natury estetycznej, które właśnie Wam przekazałem, jak dokładnie wygląda wewnątrz, nie mam nawet śladowej wiedzy. Jednak po kontakcie organoleptycznym jedno jestem w stanie potwierdzić. Anglicy kontynuując decyzje w kwestii wcześniejszych modeli, również w tym przypadku wykorzystali wtyki znanego chyba wszystkim z niekwestionowanej jakości wykonania i świetnego wpływu na efekt dźwiękowy każdego konglomeratu audio Japońskiego Furutecha. Tak zakonfekcjonowane kable trafiają do nadającego wyjątkowości produktu, pokrytego połyskującą czarną folią i wyściełanego czarnym pergaminem, uzbrojonego w certyfikat o oryginalności produktu pudełka.

Co mogę powiedzieć o rzeczonym kablu? Znając nasz rynek audio z najbardziej wiarygodnych źródeł, jakimi są odbywające się podczas wszelkich prezentacji rozmowy kuluarowe, po zapoznaniu się z wpływem sieciówki TQ na dźwięk mojego zestawu w ciemno mogę stwierdzić, iż idzie bardzo poszukiwaną przez sporą popuklację audiofilów drogą. To znaczy? Nic nadzwyczajnego. Samo życie. Po prostu jest dobrze osadzony w barwie, a przy tym nie stawia tego jako celu samego w sobie szkodliwie zmieniając ten zakres w jedną zwartą lawę, tylko oferuje ciekawy zastrzyk wysycenia przekazu przy jednoczesnej dbałości o energię i zwarcie odnajdujących się w tym pasmie instrumentów muzycznych. Naturalnie aby całość miała sens, pozostałe podzakresy częstotliwościowe nie są oderwanymi od całości bytami typu zbyt mocno wykonturowany bas i skwiercząca nadmiarem częstotliwościowych pików góra. Otóż ku mojemu miłemu zaskoczeniu owszem na dole jest czytelnie, ale na potrzeby dobrego zespolenia ze środkiem również masywnie, zaś na górze bez zbędnych ekwilibrystyk, jednak z dobrym pakietem informacji. Ale to nie wszystko. W tej układance bardzo istotnym jest wyważenie dochodzących do głosu podczas aplikacji w tor wyartykułowanych akcentów brzmienia. To zaś sprawia, że bez względu na zastaną konfigurację TQ Sliver bez problemu powinien sobie z nią poradzić. Naciągam fakty? Bynajmniej. Przecież mój set sam w sobie jest orędownikiem kolorowania świata muzyki, a mimo to współpraca z Anglikiem nie skierowała wyniku sonicznego w stronę niebezpiecznego dla swobody wybrzmiewania słuchanej muzyki przegrzania prezentacji, tylko nieco bardziej soczystego, ale nadal pełnego wigoru spojrzenia na te same nuty. I nie było znaczenia, czy słuchałem free jazzu spod znaku Kena Vandenmarka – szaleńczo szybko rozmawiające ze sobą licznie zgromadzone na scenie dęciaki, czy wokalizy okresu Baroku, bowiem za każdym razem wspomniana, nienachalna praca naszego bohatera w domenie wysycenia powodowała, że muzyka raczej na tym zyskiwała niż traciła. To była feeria pozytywnych zastrzyków dla wszelkiego rodzaju partii wokalnych i instrumentów bazujących na energii średnicy. Tak, było nieco ciemniej i gęściej, niż mam na co dzień, ale w moim odczuciu nadal bardzo przyjemnie. A dodam, iż testowy gość lądował zamiennie z topowym kablem Furutech NanoFlux NCF, co powinno być Palcem Bożym dla pretendenta do laurów, a okazało się być nieco mniej wyrafinowaną – ponad trzykrotna różnica w cenie, jednak bardzo podobną drogą do serca audiofila. Jakieś potknięcia? Nie, na taką ocenę nie zasługuje nic. Jednak jeśli miałbym na siłę coś wskazać, to nieco zbyt spokojne blachy w repertuarze hard rockowego szaleństwa zespołu AC/DC. Ale zaznaczam, nie bierzecie tego jako problem, a jedynie będący konsekwencją realizacji planów skonstruowania energetycznego w środku, ale przy tym spójnego w całym pasmie kabla zasilającego, dźwiękowy niuans. Nic więcej. Ta kapela jest moją muzyczną podstawówką i wiem, kiedy coś ma problemy z oddaniem jej karmy. W tym przypadku niczego co zasługiwałoby na pokiwanie palcem, nie zanotowałem.

Jak wynika z powyższego słowotoku, wpinając TQ Silver w posiadany zestaw ani razu nie dostałem niechcianym rykoszetem sonicznym. Naturalnie muzyka nieco ewaluowała w stronę większego spokoju na skrajach pasma, ale przypominam, że naszego bohatera brutalnie zderzałem z kilkukrotnie droższą konkurencją. Myślicie, że złośliwie? Nic z tych rzeczy. Przecież musiałem sprawdzić wynik na podstawie porównania do lepszego produktu, a i tak w konsekwencji okazało się, że obydwaj sparingpartnerzy podążają podobna drogą. Drogą, która tylko w przypadku zbyt ociężałych docelowych systemów może sprawić potencjalnemu zainteresowanemu niemiłą niespodziankę. Wszelkie inne konfiguracje zaś, będą co najmniej dobre, jeśli nie docelowe. Jednak o tym możecie przekonać się jedynie wypożyczając opisywany kabel na prywatne odsłuchy. Innej drogi nie ma.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– źródło: transport CEC TL 0 3.0, dCS Vivaldi DAC 2.0
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Reimyo KAP – 777
Kolumny: Trenner & Friedl “ISIS”
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond, Statement
IC RCA: Hijri „Million”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, Furutech NanoFlux NCF Furutech DPS-4 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
wkładka: MIYAJIMA MADAKE
przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA

Dystrybucja: Szymański Audio
Cena: 5790 PLN / 1,5m , + 1000 PLN za każde dodatkowe 0,5m

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Szymański Audio

Tellurium Q Statement RCA/Speaker/Jumper/Power

Link do zapowiedzi: Tellurium Q Statement

Opinia 1

Kiedy tuż przed zeszłorocznym Audio Video Show – w czwartkowy wieczór, gdy większość wystawców z obłędem w oczach biegała po hotelowych korytarzach próbując, zazwyczaj bezskutecznie, zlokalizować swoich współpracowników, bądź własny sprzęt, ucięliśmy sobie niezobowiązującą pogawędkę z Geoffem Merriganem, przybyły z UK gość ni stąd ni zowąd, z wręcz konspiracyjną miną z przewieszonej przez ramię torby wyciągnął próbki przewodów mających mieć swoją oficjalną premierę dopiero za jakiś czas. Oczywiście z zainteresowaniem pomacaliśmy prototypowe kabelki i korzystając z okazji od razu spróbowaliśmy ustalić cóż to takiego, tym bardziej, iż mając na co dzień kontakt z Silver Diamondami wiedzieliśmy, że akurat na audiofilskiej metalurgii Geoff zna się jak mało kto. Odpowiedź jaką usłyszeliśmy była tyleż lakoniczna, co intrygująca, gdyż były to „sample” najnowszej, dopiero powoływanej do życia, serii Statement mającej dość poważnie zredefiniować pojęcie kablowej referencji. Dla osób postronnych taka deklaracja mogłaby zabrzmieć nieco buńczucznie, ale tak jak wspomniałem dosłownie przed chwilą, nasze dotychczasowe doświadczenia z przewodami Tellurium Q dawały ku temu naszemu rozmówcy pełne prawo. Zanim jednak cytując klasyka, słowo ciałem się stało, i tytułowe przewody dotarły do naszej redakcji sporo wody musiało w Wiśle upłynąć. Jednak niespecjalnie się tym faktem przejmowaliśmy, gdyż doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, iż akurat w przypadku Telluriumów pośpiech (oczywisty, czy wręcz wymuszony, gdy dowolna nowość trafia do sprzedaży a za tobą ustawia się długa kolejka zniecierpliwionych chętnych) jest najgorszym z możliwych doradców a odsłuch niewygrzanych drutów czyni więcej szkód aniżeli pożytku. Dlatego też wespół z Bartkiem z Szymański Audio – dystrybutorem marki, jednogłośnie uznaliśmy, iż jeśli ktoś chce wykonać za nas niewdzięczny obowiązek wygrzania recenzenckiego zestawu okablowania, to będziemy mu szalenie wdzięczni. Pech jednak chciał, że ze względu na bliżej nieokreślone okoliczności przyrody w połowie września dotarł do nas … fabrycznie nowy set Tellurium Q Statement w składzie interkonekt RCA, przewód głośnikowy i zasilający, a po dłuższej chwili również firmowe zworki. Suma summarum ze Statementami mieliśmy okazję przez ostatnie trzy miesiące oswoić się na tyle, że nie dość, że spokojnie możemy pominąć kwestię początkowej ekscytacji to i ilość konfiguracji w jakich przyszło im występować wyklucza jakąkolwiek przypadkowość. Krótko mówiąc zdążyliśmy poznać je na tyle dobrze, by ze spokojnym sumieniem móc się z Państwem podzielić własnymi obserwacjami, co też niniejszym czynimy.

Jak sami Państwo widzicie Statementy, pomimo całej swoje topowości, prezentują się nad wyraz normalnie – z wrodzoną, skromną elegancją. Nie da się też ukryć, że wzornicze analogie i podobieństwa do Silver Diamondów są nad wyraz oczywiste. Nadal mamy do czynienia z ponadczasową czernią i solidną, acz nieprzesadzoną pod względem biżuteryjności konfekcją, choć warto nadmienić, iż w przypadku przewodu zasilającego, do głosu doszła również burgundowa dominanta przebijająca spod opalizującego, czarnego peszelka. Skoro poruszyłem kwestię sieciówki, to z pewnym zdziwieniem odnotowałem fakt, iż użyto w niej podstawowych, rodowanych Furutechów z serii 11, co przy jakby nie patrzeć flagowcu wygląda cokolwiek dziwnie. Niby to i tak lepiej niż jakieś wynalazki w stylu SonarQuestów, bądź FirstTechów, ale przy przewodzie za 22 kPLN spodziewałbym się raczej 50-ek NCF, lub topowych Oyaide. W przypadku łączówki i głośnikowca takich uwag już nie miałem, gdyż srebrzone wtyki prezentowały się całkiem zacnie i nie wywoływały poczucia niedosytu. Jeśli zaś chodzi o ich aparycję, to jest ona bliźniaczo podobna do Silver Diamondów, z tą tylko różnicą, że interkonekt ma nieco większą średnicę a w głośnikowcu przebija czerwień wewnętrznej izolacji a przy tym oba wydają się nieco sztywniejsze od swojego starszego, oczko niżej usytuowanego w firmowej hierarchii rodzeństwa. Oczywiście, podobnie jak w pozostałych seriach, zadbano o możliwie skuteczną likwidację zniekształceń fazowych, co jest jednoznaczne z redukcją ich pojemności. Przewody sygnałowe są kierunkowe, o czym informują stosowne piktogramy na termokurczliwych koszulkach je zdobiących.

Przechodząc do części poświęconej brzmieniu mam dla Państwa dość niejednoznaczną informację, a czy odbierzecie ją jako pozytywną, czy też nie, zależeć będzie wyłącznie od Was i Waszych systemów. Chodzi mianowicie o to, że okablowanie Tellurium Q Statement jest jednym z najbardziej high-endowych z jakim przyszło mi mieć w dotychczasowej „karierze” do czynienia. Oznacza to między innymi to, że jeśli za punkt wyjścia uznamy pojęcie „high fidelity”, czyli wysoką wierność, to Statementy w owym dążeniu do prawdy są po wielokroć bardziej bezkompromisowe, a czasem wręcz bezwzględne. W dodatku, aby pokazać co tak naprawdę potrafią należy je stosować w komplecie, dlatego też z publikacją testu czekaliśmy aż do Jacka dotrą stosowne zworki, by móc powiedzieć, że nie przegapiliśmy żadnego elementu tej misternej układanki. Piszę o tym na samym wstępie, gdyż dopiero „rodzinnie” Telluriumy oferują przekaz … kompletny i skończony – zgodny z założeniami ich twórcy. Co prawda solo też wypadają świetnie, ale z perspektywy czasu uważam, że akurat w ich przypadku największy potencjał drzemie w ich „wspólnocie”. O ile bowiem interkonekt stawia na bezkompromisową rozdzielczość i laserową wręcz precyzję ogniskowania źródeł pozornych, to już głośnikowy uzupełnia go potęgą świetnie kontrolowanego, najniższego basu a całość w ramach firmowej homogeniczności zamyka przewód zasilający. Wróćmy jednak do przewodów niejako bezpośrednio pracujących z sygnałami audio. Łączówka RCA, pomimo swojego analitycznego podejścia do tematu wcale nie jest bezduszna, czy też osuszona, lecz po prostu niczego nie koloryzuje i nie podbarwia. Nie czaruje zatem i nie próbuje zachwycić od pierwszych dźwięków, lecz jedynie przekazuje nam prawdę nie tylko o nagraniach, ale i o systemie w jaki została wpięta, więc o ile z pierwszą z prawd niewiele jesteśmy w stanie zrobić, to już druga zależy wyłącznie od naszych umiejętności i poniekąd … zasobności portfela. I właśnie w tym momencie objawia się wspomniany high-endowy charakter, czyli bezkompromisowość w dążeniu do jasno określonego celu. Skoro zatem sam przewód ową bezkompromisowość wyznaje, to i tego samego oczekuje od urządzeń pomiędzy które zostaje wpięty, a jeśli decydując się na nie, na jakieś kompromisy brzmieniowe poszliście, to możecie być Państwo pewni, że topowa łączówka Tellurium Q nie omieszka Wam o tym przypomnieć. W ramach weryfikacji gorąco polecam uważny odsłuch albumu „Same Girl” Youn Sun Nah, na którym to ww. wokalistka nad wyraz płynnie przechodzi od zmysłowego szeptu do niemalże zwierzęcego ryku a dynamikę i natychmiastowość owej metamorfozy Statementy oddają z pełnym, niczym nieograniczonym realizmem.
Podobne podejście do tematu reprezentują przewody głośnikowe, z tą tylko różnicą, że zamiast pewne niuanse wypunktowywać, one część swoich umiejętności zachowują dla siebie – reglamentując je i ze stoickim spokojem czekając na lepsze czasy. Stąd też można natrafić na obecne w obiegu dość sprzeczne o nich opinie twierdzące, że są dość „szczupłe na basie”, bądź też mówiące o „niezwykłej obfitości” najniższych składowych. Tymczasem prawda, jak to zwykle bywa, leży mniej więcej po środku, co znaczy mniej więcej tyle, że Statementy grają dokładnie tak, jak amplifikacja i kolumny nimi spięte na to pozwalają. Nie oznacza to bynajmniej, że poniżej Dynaudio Evidence Master, bądź Gauderów Berlina RC9 nie ma co po brytyjskie topowe przewody sięgać, bo jak najbardziej warto, lecz warunkiem koniecznym do uwolnienia drzemiącego w nich potencjału jest bezdyskusyjna pełnopasmowość, który to warunek spełniały np. ostatnio przez nas recenzowane Triangle Magellan Quatuor i odpowiednio wydajny a zarazem wyrafinowany wzmacniacz. Dopiero wtedy usłyszycie Państwo całe bogactwo niuansów drzemiących w najniższych oktawach i to bez nawet najmniejszego podbijania przełomu średnicy z wyższym basem, czy też samego wyższego basu, co z reguły owocuje czymś co można nazwać „pseudo spektakularnością”, czyli sprawianiem, że dane konstrukcje pozornie udają większe i bardziej dynamiczne aniżeli są w rzeczywistości. Statementy na takie zagrywki sobie nie pozwalają i nie zniżając się do tego poziomu, dają słuchaczom nad wyraz jasno do zrozumienia, że jak chcą doświadczyć najniższego basu, to niech lepiej nie kombinują, tylko poszukają kolumn owe częstotliwości reprodukujących. Co istotne, próżno doszukiwać się w nich maniery czajenia się, wyczekiwania na moment, gdy będą mogły wreszcie w pełni zaprezentować swoją niszczycielską siłę. O nie, gdy na materiale muzycznym niskiego basu nie ma (vide „Vivaldi: Nisi Dominus, Stabat Mater”), to i Telluriumy nawet nie będą próbowały go sygnalizować. Wystarczy jednak nieopatrznie włączyć „Khmer” Nilsa Pettera Molværa, lub „BBNG2” formacji BadBadNotGood, by zamiast grzecznie zastukać do bram niebios zasadzić z kopniaka we wrota samego Belzebuba.
Jeśli zaś chodzi o przewód zasilający, to … może Państwa w tym momencie zaskoczę, ale nie jest on tak rozdzielczo – holograficzny, jak Furutech NanoFlux-NCF i nie generuje aż tak nieprzeniknionego tła, jak dopiero co przez nas testowane AudioQuesty Hurricane High-Current, lecz nie sposób odmówić mu wyrafinowania i prawdomówności występującego wespół z nim rodzeństwa. Jego obecność rozpatrywać bowiem należy, przynajmniej moim zdaniem, w ramach dopełnienia, postawienia symbolicznej kropki nad „i”, jeśli po wpięciu głośnikowców i interkonektów chcielibyśmy pójść jeszcze krok, dwa dalej w kierunku przez nie wyznaczanym.

Jak sami Państwo widzicie High End to nie rurki z kremem i jeśli do tej pory sądziliście, że na pewnym pułapie cenowym prawdopodobieństwo kolokwialnie mówiąc „wtopy” jest nad wyraz znikome, bądź z pomocą kabli będziecie w stanie wywindować Wasz system na niespodziewanie wysoką półkę, to muszę Was zmartwić. Tzn. szczerze Wam kibicuję, ale w ramach wielce orzeźwiającego eksperymentu polecam odsłuch tytułowego okablowania Tellurium Q Statement. Z jego pomocą bowiem powinniście usłyszeć zdecydowanie więcej, jeśli nawet początkowo wydawać Wam się będzie, że słyszycie mniej. Usłyszycie bowiem jak gra Wasz system – ze wszystkimi jego zaletami i wadami, bez upiększeń, bez ściemniania, bez zaklinania rzeczywistości a co z tym faktem zrobicie, to już zupełnie inna para kaloszy. Jedno jest pewne – z pomocą Statementów przyszłe upgrade’y powinny być czystą przyjemnością, gdyż bez cienia wątpliwości będziecie w stanie ocenić, czy dana zmiana przybliża Was do upragnionego absolutu, czy też jedynie stara się sprowadzić na manowce.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu:
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature)
– Odtwarzacz plików: laptop Lenovo Z70-80 i7/16GB RAM/240GB SSD + JRiver Media Center 22 + TIDAL HiFi + JPLAY; Lumin U1 Mini
– Przedwzmacniacz/DAC/Streamer: Auralic Vega G1
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Shelter 201
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³
– Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80 + spike extenders
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio; Amare Musica
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Audiomica Laboratory Pebble Consequence USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF; AudioQuest Hurricane High-Current
– Listwa: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS(R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence
– Stolik: Rogoz Audio 4SM3
– Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring; Albat Revolution Loudspeaker Chips

Opinia 2

Mam nieodparte wrażenie, że zdecydowana większość z Was znakomicie pamięta zakończony bardzo dobrymi wynikami test topowego okablowania angielskiej marki Tellurium Q czyli modeli Silver Diamond. Był to brzemienny w skutkach opiniotwórczy epizod, gdyż po jego zakończeniu zapadła decyzja uzbrojenia systemu odniesienia w owe druty w zakresie kabli sygnałowych i kolumnowych. I gdy wydawało się, że będące wówczas szczytem portfolio konstrukcje, za sprawą swojego świetnego brzmienia nie tylko u mnie, ale również u innych melomanów są nie do pobicia, nagle w brutalny sposób zostały zdetronizowana. Przez co? Otóż po kilku latach badań nad różnymi splotami i izolatorami producent – Pan Geoff Merrigan wypracował na tyle fantastycznie brzmiącą, oczywiście według niego, nową linię produktową, że bez najmniejszych obaw o dobry odbiór rynku postanowił ustanowić ją jako nowy flagowiec swojej oferty. O czym mowa? Otóż dzięki stacjonującemu w Łodzi dystrybutorowi Szymański Audio do naszej redakcji dotarł komplet okablowania TQ Statement, w skład którego wchodziły: jeden sygnałowy RCA, głośnikowy, komplet zworek kolumnowych i jedna sieciówka. Zainteresowani, co wydarzyło się po zmianie warty na szczytach władzy? Jeśli tak, w takim razie z przyjemnością zapraszam do lektury poniższego tekstu.

Najnowsze dziecko angielskiego producenta w kontakcie organoleptycznym jest trochę podobne do modelu Silver Diamond. Kabel kolumnowy, idąc drogą poprzednika, przypomina coś na kształt szerokiej taśmy. Ale w obydwu przypadkach to tylko złudzenie, gdyż mamy do czynienia z dwoma żyłami, które dla utrzymania zawsze stałej ich odległości od siebie połączono szerokim separatorem. Niestety wspomniane podobieństwa na tym się kończą, gdyż nowe kable są zdecydowanie sztywniejsze i dla łatwiejszego odróżnienia z czym mamy do czynienia ubrane w mieniącą się kompilacją kolorów czerni i bugrunda, opalizującą plecionkę. Przybliżając aparycję reszty przewodów (sieć, sygnał) nie będę zbyt wylewny, gdyż również są zdecydowanie sztywniejsze od wersji SD, a ich umaszczenie w przypadku sieciowego powiela nową barwę głośnikówek czerni z burgundem i proponuje kruczą czerń dla łączówki. Jeśli chodzi o zastosowaną biżuterię, czyli wtyki RCA, widły i banany, producent wykorzystuje własne projekty, a jedyne zapożyczone od konkurencji elementy dostarczonego do testu zestawu to pochodzące do japońskiego Furutech’a wtyki kabli sieciowych. Jak to jest w zwyczaju, każdy produkt Tellurium Q trafia do klienta w zgrabnym, wyściełanym czarnym pergaminem pudełku, które w pakiecie startowym zawsze wyposażone jest w przygotowaną przez producenta płytę ułatwiającą wygrzanie zakupionego drutu i stosowny certyfikat jego oryginalności.

Jak zdradzają załączone fotografie, zabawa z tytułowym konglomeratem kablowym miała kilka odsłon. Mianowicie chodzi o opiniowanie z różnymi zespołami głośnikowymi, w skład których wchodzą jubileuszowe monitory Dynaudio i pełno-pasmowe Triangle Magellan Quatuor. Jednak żeby delikatnie podgrzać atmosferę dodam, iż kilka płyt udało mi się posłuchać podczas końcowej fazy testu flagowych Dynaudio Master Evidence . Czy ostatnia pozycja coś zmienia? Naturalnie, gdyż dzięki tym, przesłuchanym w towarzystwie duńskiego absolutu krążkom, już na wstępie jestem wręcz zmuszony postawić tezę, że aby usłyszeć, co naprawdę ma do powiedzenia konstruktor Statementów, trzeba dysponować bardzo dobrym zestawem audio od źródła przez wzmocnienie, aż po kolumny. Dlaczego? Otóż obecny top oferty TQ bardzo ingeruje w parafrazując klasyka „ilość dźwięku w dźwięku”. I nie chodzi mi w tym momencie o wytwarzanie bliżej nieokreślonej ściany muzycznej, tylko pierwsze co po wpięciu kompletu kabli daje się odczuć, to zdecydowanie większa energia przekazu, bogatszy pakiet danych i uczucie wyższego poziomu głośności. Dlatego też, jeśli nie zaoferujecie Anglikom rozdzielczego seta, końcowy efekt wspomnianych składowych okaże się męczącą pulpą, a nie pełnym napięcia oczekiwaniem na każdą następną nutę. Tylko od razu zaznaczam, rozdzielczość to nie to samo co rozjaśnienie. To ma być bezkres informacji na każdym pułapie pasma akustycznego, co wyśmienicie prezentowały z pozoru bardzo różniące się od siebie nie tylko gabarytami, ale również sposobem podziału pasma akustycznego przywołane zespoły głośnikowe. Gdybym miał w miarę punktowo pokazać, gdzie tytułowy zestaw wnosi najwięcej, powiedziałbym, że fantastycznie energetyzuje zakres basu i wysyca jego przełom ze środkiem nie zapominając przy tym o zapewnieniu świeżości, a przez to fantastycznej dźwięczności górnego zakresu. Tak jak napisałem, dostajemy dodatkowy zastrzyk energii w pełnym pasmie z mieniącymi się milionem informacji wysokimi tonami. Dlatego też każda włożona do transportu płyta wzbogacona wspomnianymi akcentami sonicznymi była słuchana od deski do deski bez jakichkolwiek przerw. Czy to plumkający jazz spod znaku naszego niestety już świętej pamięci mistrza Tomasza Stańki „Lontano” , gdzie na tle bezkresnej ciszy zarejestrowani na płycie artyści wzmocnieni ofertą większej energii i długości wybrzmiewania swoich instrumentów nieco inaczej niż dotychczas, ale zaskakująco zjawiskowo snuli swoje opowieści. Czy pełen szaleństwa folk-metal zespołu Percival Schuttenbach z urozmaiconym damsko-męską wokalizą pełnym nienawiści mocnym w moim odczuciu ciekawym, ale jednak łomotem bezkompromisowo masakrował moje biedne szare komórki. Czy na koniec wygenerowane przez maszyny (czytaj syntezatory) najniższe i najwyższe sztuczne dźwięki zespołu Acid z płyty „Liminal”. Wszystko pokazane było z nieco innej, w tej wersji sprawiającej wrażenie bardziej witalnej, strony. Ale co wydaje się być ciekawe, mimo uczucia większego oddechu dobiegającej do moich organów słuchu muzyki, przekaz wydawał się być nieco ciemniejszy. Wiem, że teoretycznie jedno przeczy drugiemu, ale tak to odbierałem. Soczyście, ale rozdzielczo. Lekko, ale ciemnawo. Nie wiem, jak udało się połączyć tak przeciwstawne sobie światy, ale bez mrugnięcia okiem chylę czoła konstruktorowi. Jakieś choćby minimalne minusy? Nie wiem, czy można nazwać to minusem, ale raz i tylko raz miałem dziwne uczucie delikatnego uprzywilejowania wyższego basu i jego przełomu ze średnicą nad jego najniższymi składowymi. Taki efekt zanotowałem wówczas, gdy na końcu układanki audio znalazły się topowe Dynki Master Evidence. Dlaczego? Chcąc to wyjaśnić musicie wiedzieć, że tak nisko schodzących konstrukcji nie miałem u siebie nigdy. No może przesadzam, bo sądząc po informacjach producentów jednak miałem, ale żadne tak dobrze jak wspomniane Dunki nie wpisały się w mój zestaw i pewnie dlatego dopiero z nimi tak łatwo było mi wyłapać wszelkie najdrobniejsze niuanse opiniowanych kabli nawet w ocierającym się o subsoniczne konotacje zakresie basowym. Ale zaznaczam, to nie jest wytknięcie problemu jako takiego. Dlaczego? Sporo czasu analizowałem zaistniałą sytuację i myślę, iż taki efekt mógł być pokłosiem zastrzyku energii w zakresie wyższego basu, a ten zwiększając krągłość swoich górnych partii spowodował uczucie mniejszej wyrazistości jego najniższego podzakresu. Ale fakt jest faktem, w tym aspekcie przy użyciu bezkompromisowych zespołów głośnikowych zostałem zmuszony do próby oceny co jest lepsze a co może nie gorsze, ale już nie idealne. Jednak przypominam, podobny występek zaliczyłem tylko raz i doda, iż w momencie położenia głowy na pieńku zastanawiałbym się, czy w ogóle określić to jako jakikolwiek problem, czy naturalną kolej rzeczy po całościowym wysyceniu przekazu. Nie wiem, czy zauważyliście, ale w powyższym monologu ani razu nie wspominałem o takich aspektach brzmienia jak rozmach wirtualnej sceny muzycznej, czy jej prezentację w trójwymiarze. Dlaczego? Litości. O takich sprawach można rozprawiać o drutach z poziomu budżetowego, a nie na poziomie High Endu, jednak aby dopełnić formalności dodam, iż dzięki znakomitej rozdzielczości i muzykalności wspomaganego tytułowym zestawem kabli przekazu, realia sceniczne nie tylko w kwestii wymiarów, ale również umiejętności wciągania w wir wydarzeń były na zarezerwowanym dla najlepszych konstrukcji poziomie.

Gdy padła propozycja zmierzenia się z najnowszą odsłoną topowych kabli marki Tellurium Q, czyli serią Statement, po już dwuletnim okresie użytkowania Silver Diamondów w głębi ducha zastanawiałem się, co nowe druty wprowadzą do już przecież bardzo satysfakcjonującego mnie dźwięku. I gdy na początku odsłuchów obawiałem się delikatnego przegrzania przekazu, po elektrycznym ustabilizowaniu się testowej konfiguracji zasłyszane mówiąc kolokwialnie dopalenie fonii okazało się być bardzo przyjemne w odbiorze. Oczywiście w tym przypadku fraza „przyjemne w odbiorze” nie jest oceną typu „kable mają potencjał”, tylko niesie za sobą takie artefakty jak: rzadko spotykana muzykalność, energia i co najważniejsze znakomity oddech generowanych zapisów nutowych. Czy okablowanie Statement jest uniwersalne? Dla zdecydowanej większości populacji audiofilów tak. Jednak jak wspominałem, pełnię jego możliwości pokaże jedynie oferujący dobrą rozdzielczość zestaw docelowy. Ale proszę o spokój. Jeśli nawet z jakiś powodów nie wszystkie wypisane przeze mnie zalety uda się Wam z nich wycisnąć, z pewnością angielskie węże w żadnym wypadku nikomu nie zaszkodzą, gdyż przy całym dobrodziejstwie umuzykalniania wydarzeń na scenie robią to bardzo wyrafinowanie. Nie ma siłowego pompowania wszystkiego co się da pod płaszczykiem szukania większej eufonii, tylko stosując punktowe piki energii otrzymujemy owszem zjawiskowo nasycony, ale również pełen werwy dźwięk. A to to w tej zabawie chyba chodzi.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– źródło: transport CEC TL 0 3.0, przetwornik D/A Reimyo DAP – 999 EX Limited TOKU
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Reimyo KAP – 777
Kolumny: Trenner & Friedl “ISIS”
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond, Statement
IC RCA: Hijri „Milon”,
XLR: Tellurium Q Silver Diamond
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, Furutech NanoFlux NCF Furutech DPS-4 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
wkładka: MIYAJIMA MADAKE
przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA

Dystrybucja: Szymański Audio
Ceny:
Statement RCA: 19 999 PLN / 1 m (stereo)
Statement speaker cable: 7 999 PLN / m (mono)
Statement jumper: 4 999 PLN (30 cm)
Statement Power cable: 21 999 PLN / 1,5 m