Relację z czwartkowego spotkania w Studiu U22 rozpocznę dość nietypowo, gdyż od sięgającej daleko wstecz dygresji – retrospekcji. Dawno, dawno temu, jeszcze w czerwcu 2015 r. w warszawskim salonie Luxury Art Cinema odbyło się spotkanie, na którym wysłannik Meridiana – Andrew Luckham licznie zgromadzonym przedstawicielom branżowej prasy zaprezentował debiutującą wtenczas na naszym rynku technologię MQA (Master Quality Authenticated). Nie chcąc jednak Państwa zbytnio zanudzać na wstępie wspomnę jedynie o głównych założeniach i zaletach tegoż zagadnienia u podstaw którego leży eliminacja degradujących efekt finalny poszczególnych etapów procesu produkcji muzycznej. Oznacza to ni mniej ni więcej tylko to, że przy odrobinie szczęścia możemy usłyszeć dźwięk w jakości studyjnej możliwie zbliżony do tego, co „zdjęły” mikrofony i przy okazji pozbawiony wszelakiej maści dodatków, artefaktów i śmieci jakie do tegoż dźwięku przykleiły się i zostały odciśnięte przez całą, uczestniczącą w ww. twórczym procesie aparaturę. Owa poprawa niesie ze sobą również daleko idącą optymalizację bezstratnej kompresji. O ile bowiem stereofoniczny sygnał 16bit/48kHz zadowala się strumieniem danych 1,54Mbps, to w przypadku 24/96kHz apetyt wzrasta do 4,6Mbps a przy 24/192kHz do 9,2Mbps. Jak widać na powyższym przykładzie im gęściej chcemy grać, tym stream zaczyna więcej ważyć a biorąc pod uwagę coraz większy tłok w sieci lepiej myśleć perspektywicznie i póki czas dmuchać na zimne. Z tegoż założenia wyszedł zapewne również Bob Stuart opracowując koncepcję składania ultradźwiękowych komponentów muzyki w pasmo bazowe ograniczając tym samym transmisję „pustych” danych. Dzięki temu doprowadzono do sytuacji, gdy plik MQA 24bit/48kHz zawierał dokładnie taką samą ilość informacji, co nagranie próbkowane z częstotliwością 192 kHz. To jednak nie koniec dobrych informacji, gdyż MQA jest w pełni zgodna „wstecz” z konwencjonalnymi formatami jak ALAC, FLAC czy WAV, etc., o zakresie częstotliwości próbkowania pomiędzy 44,1 kHz a 768 kHz i może być dekodowana zarówno sprzętowo, jak i programowo. W tym momencie spokojnie możemy wrócić do teraźniejszości, gdyż wcześniejsze deklaracje znalazły zastosowanie w rozwiązaniach oferowanych przez platformę streamingową Tidal pod postacią funkcji Tidal Masters. Parafrazując klasyka „Słowo stało się ciałem” a przekładając to na suche fakty mając wykupiony abonament HiFi wystarczy (na razie jedynie) w aplikacji desktopowej przejść do Nowości i wśród albumów odszukać zakładkę Masters, w której docelowo ma znaleźć się około 30 000 nagrań. Następnie kliknąć na znajdujące się na dolny pasku oznaczenie HiFi / Master i wybrać tryb Exlusive, oraz dedykowane urządzenie stanowiące odbiornik sygnału. Tym oto sposobem uzyskamy dostęp oprócz nagrań w jakości 16bit/44.1kHz również do zdecydowanie bardziej audiofilskiego „contentu” o parametrach 24bit/88,2-96 kHz.
O tym właśnie, lecz w nieco mniej zagmatwanej i naszpikowanej technikaliami formie opowiadali otwierający spotkanie gospodarz – Piotr Welc, Marketing Manager Horn Distribution S.A – Marcin Pikułoński i dyrektor generalny Tidal Polska – Adrian Ciepichał. Dodatkowo Marcin w telegraficznym skrócie przybliżył zebranym możliwości techniczne bezprzewodowej rodziny urządzeń Denon Heos. Przy okazji jedynie wspomnę, iż tym razem źródłem sygnału był MacBook wpięty w topową integrę Denona – PMA-2500NE z powodzeniem dającą sobie radę z nieustająco intrygującymi Sonus faberami Elipsa Red.
To było jednak jedynie preludium do części właściwej czwartkowego spotkania, którego niekwestionowaną gwiazdą był producent, kompozytor i muzyk (ex. Republika, Wilki) Leszek Biolik, czyli człowiek zza przysłowiowej studyjnej szyby i reprezentant świata pro-audio. Mogliśmy zatem poznać, niemalże od kuchni, nieco inny punkt widzenia na nasze audiofilskie wodotryski. Całe szczęście obyło się bez „scen”, gdyż pojawienie się technologii MQA przez Leszka zostało odebrane jednoznacznie pozytywnie a przy okazji był na tyle miły, że podzielił się wspomnieniami z powstawania takich nagrań jak „Kalejdoskop” Roberta Gawlińskiego (fenomenalny „Tuareg”, który mi osobiście świetnie komponuje się z twórczością tunezyjskiej prog-metalowej formacji Myrath – np. albumem „Desert Call”), „Fiolka” czy Cars on Fire. Nie zabrakło oczywiście flagowej „Siódmej Pieczęci” Republiki z … wiosłującym na „Podroży Do Indii” nieodżałowanym Grzegorzem Ciechowskim, cy regulacją akustyki w urządzonym w piwnicy studiu poprzez otwieranie szuflad. Po prostu kawał historii polskiego Rocka w blisko półtoragodzinnej pigułce.
Jak wiadomo emocje i muzyka powodują przyspieszony metabolizm, więc i tym razem można było zregenerować nadwątlone siły przy suto zastawionym stole. Za co serdecznie dziękujemy Organizatorom.
Marcin Olszewski
Najnowsze komentarze