Po nieco dłuższej, aniżeli ostatnio mieliśmy w zwyczaju, przerwie spowodowanej m.in. nawałem prac związanych z przed- i po- wystawowym szaleństwem, w końcu udało nam się pojawić na muzycznym spotkaniu w warszawskim Studiu U22. Okazja ku temu była bowiem wyborna, gdyż wraz zaproszonymi i licznie przybyłymi gośćmi mieliśmy niewątpliwą przyjemność uczestniczyć w celebracji 90-ych urodzin Maestro Ennio Morricone, które szczęśliwym zbiegiem okoliczności nie tylko nad wyraz zgrabnie nawiązywały do wydanego całkiem niedawno, gdyż zaledwie dwa lata temu, albumu „60 Years Of Music” z filmowymi przebojami Mistrza, lecz przede wszystkim stały się zapowiedzią Jego wizyty i koncertu, który poprowadzi już 19 stycznia 2019 roku w TAURON Arenie Kraków. Piotr Welc – w roli gospodarza i JVS Group – organizatorzy całego, przedsięwzięcia nie pozostawiając nic a nic przypadkowi postarali się, by o twórczości i przede wszystkim o samym Maestro w środowy wieczór opowiedział … Tomasz Raczek.
Serwowane zarówno z CD, jak i czarnej płyty kinowe przeboje przeplatały się z ciekawostkami, osobistymi wspomnieniami i faktami świadczącymi o niesamowitym talencie popartym fenomenalnym warsztatem Jubilata. Skoro bowiem po fragmenty jego utworów sięgają tacy wykonawcy jak Metallica („The Ecstasy of Gold” ), czy też nagrywali płyty wyłącznie z Jego kompozycjami (nieco u nas zapomniana Mireille Mathieu) a lista współpracujących artystów zbliża się do setki, to trudno ową sytuację uznać za przypadek. Tomasz Raczek zwracał również uwagę na niezwykle staranne, wielowarstwowe orkiestracje tylko potwierdzające geniusz kompozytora. I w tym miejscu wypadałoby wspomnieć anegdotę dotyczącą stojącego w apartamencie Ennio Morricone fortepianu. Otóż na widok instrumentu Tomasz Raczek raczył był podzielić się z Maestro swoją refleksją, iż to oczywiste, że skoro odwiedza kompozytora, to i fortepian być musi, co z kolei spotkało się ze zdziwieniem szacownego Gospodarza, który z rozbrajającą szczerością stwierdził, że fortepian stoi tam wyłącznie dla przedstawicieli mediów, którzy w większości przypadków zapisy nutowe rozumieją w równym stopniu jak egipskie hieroglify, więc od czasu do czasu trzeba im coś zagrać. Natomiast dla samego Morricone to co najwyżej dość absorbujący gabarytowo mebel, przy pisaniu muzyki całkowicie zbędny, gdyż powstającą „w głowie” muzykę bezpośrednio przelewa na papier nutowy doskonale wiedząc jak powinien on zabrzmieć.
Jak sami Państwo widzicie w „studyjnym” systemie zaszły nawet nie tyle nad wyraz gruntowne zmiany, co przeszedł on, dzięki niewątpliwemu udziałowi krakowsko-warszawskiego Nautilusa, prawdziwą rewolucję. Pierwszoplanowymi rolami źródeł podzieliły się odtwarzacz Accuphase CD/SACD DP-560 i gramofon Transrotor ZET 1 z ramieniem uzbrojonym we wkładkę ZYX Bloom 3, współpracujący z phonostagem Phasemation EA-200, odpowiedzialność za wzmocnienie spadła na integrę Accuphase E-600 a końcówkę toru zapewniły tubowe Avantgarde’y Uno XD. Było więc i coś dla miłośników cyfry, jak i analogowych ortodoksów, przy czym należy skomplementować Piotra, który zapobiegliwie dwukrotnie widoczny na zdjęciach, podwójny album „Morricone 60” dokładnie umył. W efekcie zapowiadanych, jak się okazało mocno asekurancko, trzasków było jak na lekarstwo a całość zagrała wprost wybornie. O samym brzmieniu też złego słowa nie powiem, gdyż po pierwsze moja wydłużona absencja spowodowała, iż za charakterystyczną i bynajmniej wcale nie najłatwiejszą, akustyką zlokalizowanego na 4-ym piętrze zabytkowej kamienicy salonu, nieco się stęskniłem, a po drugie z ulgą mogę obwieścić, iż Piotr ku mojej szczerej radości, zaniechał eksperymentów z wielokanałowym (zauważalnie upośledzonym) dźwiękiem i powrócił do jedynie słusznego (przynajmniej w moim mniemaniu) klasycznego stereo. Dzięki temu misterne orkiestracje Maestro Morricone zabrzmiały tak, jakby zapewne życzyłby sobie ich Twórca, a my mogliśmy delektować się prawidłowo umiejscowionymi na wirtualnej scenie źródłami pozornymi, precyzyjną gradacją planów i czymś, czego podczas wielokanałowych eksperymentów Gospodarza ewidentnie brakowało, czyli homogenicznością a przede wszystkim naturalnością przekazu.
Zmiany dotknęły również „patrona” studyjnego źródełka „popepszaczy percepcji” odmian wszelakich i w zamian wysokoprocentowych, bursztynowych destylatów Goście mogli liczyć na orzeźwiające doznania serwowane przez Martini w odmianie Bianco i Rosso. Niby temperatury na zewnątrz sugerowałyby migrację w kierunku grzanych piw, win i grogów wszelakich, jednak jak to zwykle w U22 bywa temperatura spotkania na tyle szybko osiągnęła co najmniej toskański poziom, że i szczodrze przyozdobione kostkami lodu włoskie aperitif cieszyły się niesłabnącym powodzeniem.
Serdecznie dziękując za zaproszenie nieśmiało nadmienię iż z uwagą będziemy śledzili kalendarz spotkań muzycznych Studia U22 i w miarę naszych skromnych możliwości postaramy się, przynajmniej na części z nich, pojawiać.
Marcin Olszewski
Najnowsze komentarze