Opinia 1
Niby czas płynie nieubłaganie i jak to zwykł mawiać niejaki Heraklit z Efezu „panta rhei” a jednak, czy to za sprawą niespodziewanych okoliczności przyrody, czy to zupełnie przypadkowej koincydencji okazjonalnie i sporadycznie przyłapujemy się na doświadczaniu opartym na mechanizmie pamięci utajnionej, czyli klasycznym déjà vu. Po prostu coś, niczym metaforyczny trigger uwalnia strumień (pod)świadomych skojarzeń tego co widzimy/doświadczamy w danej chwili z czymś, co już kiedyś widzieliśmy/doświadczaliśmy na tyle intensywnie, że zaczynamy mieć wrażenie, że już gdzieś, kiedyś owego czegoś doświadczyliśmy, owe coś widzieliśmy. Pół biedy jeśli takie migawki są okazjonalne, lecz gdy ich częstotliwość narasta, to albo trafiliśmy na plan „Dnia świstaka”, albo należymy do nielicznych wybranych odnotowujących kolejne „restarty” naszego świata (niezorientowanym w temacie gorąco polecam serial „The Lazarus Project”). Wracając jednak do meritum, czyli de facto skojarzeń, pragnę jedynie wspomnieć, iż właśnie takiej metafizycznej retrospekcji doświadczyłem w momencie, gdy ekipa stołecznego Audiomagica pojawiła się w naszych skromnych progach z przedmiotem niniejszej recenzji. Tzn. nie dokładnie wtedy, bo nieco później, kiedy przystąpiłem do wyłuskiwania dostarczonych specjałów z przepastnych kartonów, ale mniejsza o większość. O co zatem chodzi i co owe wspomnienia przywołało? O wielce intrygujący duet, czyli zestaw pre/power Tone Winner AD-1PRE & AD-1PA.
Mówi cokolwiek Państwu nazwa Tone Winner? Jeśli tak, to macie nad nami już na starcie przewagę, gdyż my o jej istnieniu dowiedzieliśmy się dopiero na moment przed dostawą tytułowego combo. Dziwne? Niekoniecznie, po prostu nawet na bieżąco śledząc interesujący nas segment rynku fizyczną niemożliwością jest ogarnięcie bezliku zachodzących tam zmian własnościowych, wygaszania starych i powoływania do życia nowych bytów, czy też wypływania na szersze wody marek dotychczas operujących na lokalnych, bądź po prostu dalekich od naszego rynkach. I właśnie z takim przypadkiem przyszło nam się zmierzyć, gdyż zaliczany do grona dziesięciu najpopularniejszych chińskich wytwórców, w końcu ponad 30-letni staż, 300 pracowników w tym 30 inżynierów i 15 000 m² powierzchni produkcyjnej zobowiązują, Guangzhou Tonewinner Electronics Co., Ltd. raczył był po prostu nam umknąć. Jak jednak widać na powyższych zdjęciach przyszła pora na nadrobienie zaległości. Szybki unboxing i … zaraz, zaraz. Czy ja już czegoś o podobnej aparycji nie tyle widziałem, co przez kilka(naście)miesięcy używałem w zamierzchłej przeszłości? Oczywiście, że tak. Otóż jesienią 2006 r. pojawił się u mnie w systemie zakupiony praktycznie z czystej ciekawości i dość spontanicznie, bezpośrednio od lokalnego, znaczy się chińskiego, przedstawiciela producenta przetwornik cyfrowo – analogowy Zhaolu 2.5 (oparty na kości CS4398 i z BB OPA 2134 na wyjściu). Ta sama połyskliwo srebrno – czarna kolorystyka, te same, bądź bliźniaczo podobne, zamiłowanie do delikatnych krągłości i jak to w przypadku znacznej części powstających w Państwie Środka wyrobów elektronicznych zamiłowanie do oczoj…ej, znaczy się intensywnej iluminacji. Oczywiście różnice gabarytowo – pokoleniowe są oczywiste, ale DNA wydaje się zaskakująco podobne.
Skupiając się jednak na dzisiejszych gościach przedwzmacniacz liniowy AD-1PRE może pochwalić się ograniczonym czarnymi „skrzydłami” pofałdowanym srebrzystym frontem z centralnie umieszczonym błękitnym wyświetlaczem, umieszczonym tuż pod nim otoczonym błękitną aureolą włącznikiem głównym i okupującymi flanki dwiema gałkami – lewą pełniąca rolę selektora źródła i prawą – odpowiedzialną za regulację głośności. Rzut oka na ścianę tylną i okazuje się, że oprócz interfejsów analogowych w postaci dwóch par RCA i pary XLR na wyjściu, oraz trzech par RCA i pary XLR-ów na wejściu, producent raczył był również zadbać o domenę cyfrową implementując po dwa wejścia koaksjalne i toslink uzupełniając je o port USB. I tu mała uwaga, bowiem o ile życie przyzwyczaiło nas do widoku owego przyłącza w standardzie B dla zewnętrznych transportów i/lub A dla pamięci masowych, o tyle Tone Winner nie wiedzieć czemu, bo miejsca jest aż nadto, zdecydował się na standard … mini USB. Czyli z wykorzystania standardowych przewodów z końcówkami A/B nici i trzeba zaopatrzyć się w wersję A/mini B w stylu Furutecha GT2, albo … poczekać na nową dostawę, gdyż na stronie producenta pojawiła się wersja przedwzmacniacza oznaczona dopiskiem „+”, w której jak logika i rynek wymagają już gniazdo USB B jest na pokładzie. W zestawie nie zabrakło również iście pancernego pilota zdalnego sterowania. Za obsługę wejść cyfrowych odpowiada AKM AK4118 (w „+” Cirrus Logic CS8416, kontrolerem USB jest CT7601PR, rola DAC-a przypadła kości ESS9028Q2M (w wersji z „+” ES9038) zdolnej obsłużyć sygnały do PCM 32 bity/384 kHz i DSD 256 (w wersji z „+” PCM 32 bity/768 kHz i DSD 512) a regulację głośności zrealizowano na scalaku JRC MUSES72320 (w „+” MUSES72323 jaki pojawił się m.in. w Marantzach Model 30 i 40n).
Z kolei 300W i opisywana jako pracująca w klasie A i AB stereofoniczna końcówka mocy AD-1PA, to zawodnik wagi ciężkiej. Niemalże sześcienna, blisko 50kg bryła robi wrażenie nie tylko na stoliku, ale a może przede wszystkim podczas samotnych działań natury logistycznej. Mówiąc wprost poręczna to ona nie jest a sprawy nie ułatwiają nastroszone pióra radiatorów szczelnie pokrywających ściany boczne. Front powtarza znany z preampu motyw złapanej w klamry czarnych skrzydeł srebrnej fali części centralnej, lecz z racji zdecydowanie poważniejszych gabarytów całość prezentuje się zaskakująco dostojnie i elegancko. W pionowej osi symetrii umieszczono sześć niewielkich, lecz jak już zdążyłem wspomnieć jaskrawych błękitnych diod informujących o trybie pracy i wybranych terminalach głośnikowych, pod którymi przycupnął otoczony zgodną z powyższą kolorystyką aureolą przycisk usypiania/wybudzania. Po jego lewicy ulokowano selektor trybu pracy a po prawicy aktywator wyjść. Sprawę pełniących rolę boczków radiatorów mamy z głowy, więc możemy przejść na zaplecze, gdzie panuje wzorowy porządek i właściwy końcówkom mocy spokój. Ot przelotka triggera, wejścia w standardzie XLR i RCA z dedykowanymi przełącznikami, standardowe podwójne terminale głośnikowe i trójbolcowe gniazdo zasilające IEC.
Nie mniejszy porządek panuje w podzielonych aluminiowymi ścianami na dedykowane komory trzewiach, gdzie za produkcję wspomnianych 300W odpowiada 8 par tranzystorów TTC5200/TTA1943 dużej mocy a o dobrostan energetyczny dba imponująca bateria szesnastu elektrolitów o łącznej pojemności 180 000 μF i adekwatny gabarytowo 1200W toroid.
Prawdę powiedziawszy przechodząc do części poświęconej brzmieniu w stosunku do tytułowego duetu nie miałem żadnych oczekiwań, gdyż po pierwsze już od dawien dawna jestem zaimpregnowany na jakiekolwiek sugestie wynikające z wykorzystywanych przez dane urządzenia technologii, bądź klasy w jakiej przyszło im pracować. Wystarczy tylko wspomnieć o mającej swój niewątpliwy udział w niniejszym starciu „królewskiej” klasie A, która z jednej strony może mieć nader wysycone i bogate w parzyste harmoniczne oblicze jak daleko nie szukając wyborny Apex, poprzedni Mephisto Jacka, czy 250-ki Accuphase’a a z drugiej niezwykle rozdzielcze i precyzyjne (vide Tellurium Q Iridium 20 II i Abyssound ASX-2000). I dobrze, że owych oczekiwań nie miałem, gdyż zestaw Tone Winner AD-1PRE & AD-1PA takowym stereotypom zarówno się wymyka, jak i je … spełnia. Jak to możliwe? Cóż, wystarczy połączyć ogień z wodą. A tak już na serio za taki stan rzeczy odpowiada zestawienie niezwykle rozdzielczego i neutralnego przedwzmacniacza z organiczną i gęstą końcówką mocy, które wespół, zespół oferują przyjemne, lekko ocieplone i niezwykle gładkie brzmienie. Aby jednak dojść do takich wniosków wypada chińskie rodzeństwo chociażby na chwilę rozdzielić i pozwolić mu na solowe występy.
Skupmy się jednak na konkretach. I tak zamiast kurtuazyjnej rozgrzewki tytułem wstępu playlistę zasilił „Ember” formacji Breaking Benjamin, który nader skutecznie za przeproszeniem przedmuchał chińskie combo ciężkimi i agresywnymi partiami gitar wspieranymi równie bezkompromisową perkusją i groźnym, często przechodzącym w scream, porykiwaniem leadera. W końcu to zaglądający w progresywne nisze, pełen połamanych rytmów nu-metal a nie nadający się do hotelowych wind smooth jazz. Nikt jednak nikomu nie obiecywał, że będzie łatwo. Całe szczęście duet Tone Winner podjął rzuconą rękawicę i zamaszyście smagnął nią słuchaczy po paszczach. Zaoferował bowiem niezwykle organiczny i wysycony przekaz, który może w swych najniższych rejestrach nie grzeszył kontrolą i zróżnicowaniem do jakich przyzwyczaił mnie mój dyżurny i dysponujący podobną mocą Bryston 4B³, ale dwoił się i troił, by zrekompensować to ponadprzeciętnie atrakcyjną średnicą i skalą kipiącego energią dźwięku. I tu kolejna uwaga natury użytkowej. Otóż w moim systemie, w otwartym na hall 24 metrowym salonie i ze stanowiącymi zakończenie toru Contourami 30 lepszą równowagę tonalną i o dziwo również witalność/energetyczność osiągałem słuchając z końcówką pracująca wyłącznie w klasie A, gdyż każdorazowe przestawienie jej w klasę AB skutkowało odchudzeniem i zbytnią zwiewnością przekazu, co niespecjalnie wpisywało się w moje gusta. Całe szczęście wspomniane zaokrąglenie nie oznaczało buły i monotonnego dudnienia, które przy podwójnej stopie byłoby przysłowiowy gwoździem do trumny a jedynie pogrubienie konturów, co część odwiedzających mnie znajomych uznała za … zaletę i przejaw muzykalności, której w trakcie muzycznych nasiadówek z industrialnym metalem w tle nieco im brakowało. A tu zmiękczono nieco konturowość, dodano barw a jednocześnie zwiększono przyjemność odbioru. Niby coś za coś, ale akurat na taki kompromis większość z nas jest w stanie przystać bez zbytniego utyskiwania.
Jeśli zaś chodzi o jazz, to zamiast bezpiecznego plumkania sięgnąłem po nieco ambitniejszy – pełen poszukiwań i improwizacji „Mikropuls” kwartetu Hans Lüdemann, Oliver Potratz, Eric Schaefer, Gebhard Ullmann, gdzie muzyczny dialog prowadzony przez poszczególnych instrumentalistów wymaga z jednej strony świetnego timingu a z drugiej dbałości o niuanse w stylu precyzji lokalizacji źródeł pozornych, czy adekwatnej aury pogłosowej. I tu niespodzianka, gdyż plastyczna sygnatura 1Pre&1PA wcale owych składowych nie ograniczała a jedynie prezentowała z nieco innym akcentowaniem, z innej perspektywy. Całość wypadła gęściej, bardziej kameralnie i jakby przy przygaszeniu części świateł, aniżeli mam na co dzień, lecz dzięki czemu podkreślony został flow obecny podczas sesji nagraniowej. Pozwoliło to szybciej wejść w klimat reprodukowanego materiału, poczuć jego konsystencję i z dopiero z jego wnętrza obejmować wzrokiem/słuchem całość. Może i powietrza nad głowami muzyków było mniej a blachy Schaefera gasły nieco szybciej niż z 4B³, ale tak jak wspominałem różnice miały charakter stylistyczny a nie jakościowy.
I tu dochodzimy do ciekawych wniosków, gdyż sygnatura zestawu, ze szczególnym uwzględnieniem AD-1PA, Tone Winnera dość wyraźnie wpisuje się w nurt reprezentowany przez wspomniane flagowe końcówki Accuphase’a (bardziej A-200 aniżeli A-250), co przynajmniej dla części z odbiorców może być okazją na „ulgowy bilet” do świata doznań do tej pory dla nich nieosiągalnych. Oczywiście warto uwzględnić takie drobiazgi jak zdolność wysterowania trudnych kolumn, czy też niezaprzeczalne walory estetyczne szampańskiej konkurencji, ale bądźmy szczerzy – przy kwotach, jakich oczekuje przy kasie dystrybutor tytułowy duet wydaje się trudną do przepuszczenia okazją dla wszystkich tych, którzy cenią sobie ponadprzeciętną muzykalność i … ciepło, którego jak na A-klasową końcówkę przystało AD-1PA oddaje naprawdę sporo.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Omicron Magic Dream Classic + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
Znacie takie powiedzenie: „Nie ma jak dobra klasa A w sekcji wzmocnienia”. Pewnie tak, bo ja słyszę to bardzo często. Ba, na co dzień od kilku lat takowej z powodzeniem używam i z doświadczeń empirycznych wiem, kolokwialnie mówiąc z czym to się je. To przede wszystkim esencja, barwa i namacalny sposób projekcji muzyki, za co wielu melomanów dałoby się pokroić. A jeśli tak jest, producenci elektroniki naturalnym odruchem zaspokajania potrzeb klientów konsekwentnie proponują w swoim portfolio, zaś rodzimi dystrybutorzy wprowadzają do swojej oferty tego typu konstrukcje. I gdy wydawałoby się, że rynek w tym temacie jest już w pełni zagospodarowany, ci ostatni chcąc go jeszcze urozmaicić wyszukują ze światowej oferty kolejne ciekawe byty. Takim jest choćby przybyły do nas na testy, pochodzący z państwa środka Tone Winner z przystępnej dla zwykłego Kowalskiego oferty którego warszawski opiekun marki Audiomagic zaproponował nam zaopiniowanie zestawu pre-power w postaci sporej gabarytowo, pracującej w klasie A i AB stereofonicznej końcówki mocy AD-1PA oraz wzbogaconego w przetwornik D/A dedykowanego przedwzmacniacza liniowego AD-1PRE.
Jak sugerują fotografie, nasi bohaterowie w kwestii kolorystyki bazują na nie tylko bezpiecznym, ale również obecnie bardzo „trendy” połączeniu naturalnego koloru aluminium (srebrny) jako centrum każdego z komponentów i czerni zewnętrznych rubieży obudów. Jeśli chodzi o przedwzmacniacz liniowy, owa kolorystyka opiewa na srebrne centrum frontu oraz czerń okalającej je ramki wraz z resztą typowej rozmiarowo dla podobnych konstrukcji obudowy. Wspomniany awers oprócz podziału barwowego dla uatrakcyjnienia wyglądu może pochwalić się dodatkowo motywem fali. Mniejsze zewnętrzne grzbiety stały się polem do osadzenia na nich gałek funkcyjnych – lewa wybór wejść, prawa poziom głośności, natomiast środkowa o szerszym łuku została ozdobiona czytelnym z daleka błękitnym wyświetlaczem i tuż pod nim okalanym również błękitną poświatą okrągłym włącznikiem inicjującym pracę urządzenia. Tylny panel AD-1PRE został czytelnie podzielony na kilka bloków. Znajdziemy na nim sekcję wejść liniowych RCA/XLR, oczywiście również pakiet wyjść w identycznym standardzie RCA/XLR, a także jakże obecnie modny zestaw terminali cyfrowych – COAX, OPTICAL, USB. Tematykę opisu przedwzmacniacza zamyka zaś gniazdo IEC oraz zgrabny i niebanalnie wyglądający pilot zdalnego sterowania. Gdy dotarliśmy do końcówki mocy, gołym okiem widać, że w tej klasie cenowej prawdziwy, kilkukrotnie wyższy od prze liniowego smok. Naturalnie to pokłosie pracy w królewskiej klasie A i oczywiście sprostania zadaniu oddania 300W na kanał w klasie AB. Jak wspominałem na wstępie, kolorystyka tożsama z bratnią duszą tego testu, czyli srebro centrum pofalowanego frontu i czerń bocznych części awersu, przez monstrualne radiatory, po tylną ściankę. Przybliżając uzbrojenie przedniego panelu z racji realizacji sporej ilości funkcji w jego centrum znajdziemy okrągły przycisk pobudzania końcówki do pracy, obok niego dwa guziki wyboru trybu pracy – lewy w jakiej klasie wzmocnienia chcemy słuchać muzyki, zaś prawy z których terminali głośnikowych, natomiast nad nim kilka błękitnych diod oznajmiających zatwierdzenie podjętych przed oddaniem się muzyce konfiguracyjnych decyzji. Tylna ścianka AD-1PA to typowy implementujący w tor audio układ dla tego typu urządzeń, czyli zestaw dwóch rodzajów wejść RCA/XLR z hebelkiem uruchamiającym dany standard, w tym przypadku podwojony zestaw zacisków kolumnowych oraz gniazdo zasilania IEC.
Gdy przyszedł czas przelania na klawiaturę skrótu wydarzeń brzmieniowych zasłyszanych podczas kilkunastodniowego maglowania tandemu Tone Winner z przyjemnością wyjaśnię użycie w pierwszym zdaniu wstępniaka frazy „dobra klasa A”. Otóż nie był to przypadek, bowiem gdy podczas obcowania z naszymi bohaterami bawiłem się wszelkimi możliwymi ustawieniami, zawsze nie tylko z przyjemnością, ale według mnie z chęci spędzania czasu z najlepszą projekcją muzyki wracałem do klasy A. Niby mniej wydajna, co przy posiadanych przeze mnie dwumetrowych smokach powinno być problemem, jednak w sobie tylko znany sposób umiejętnie wychodziła z każdego starcia z przysłowiową tarczą. Nawet mocne granie nie robiło na niej specjalnego wrażenia. Powód? Chodzi o fakt ogólnie swobodnego, jednak w tonacji lekkości grania zestawu. Zawsze pełnego powietrza, raczej zwiewnego, niż przysadzistego, co w momencie przejścia na mocniejszą klasę wzmocnienia sygnału dodatkowo podkreślało witalność muzyki. Spokojnie, bez jakiegokolwiek krzyku, jednak fakt faktem, w AB bas zbierał się jeszcze bardziej, dzięki czemu muzyka w pierwszym odczuciu fajnie przyspieszała, jednak w końcowym rozrachunku – przynajmniej dla mnie – uchodził z niej gdzieś czar romantyzmu. Twórczość buntownicza i elektronika naturalnie na tym nieco zyskiwały, jednak gdy wracałem do królewskiej klasy A, przy minimalnym osłabieniu ataku reszta aspektów czy to rocka, czy muzy komputerowej mimo wszystko nabierały fajnych rumieńców. Naturalnie to nie oznacza ułomności innego ustawienia, gdyż wiadomym jest, że co słuchacz, to inny sposób percepcji słuchanego materiału, jednak w wartościach bezwzględnych jako bliższe poprawnemu brzmieniu osobiście stawiałbym na występy A-klasowe. W takiej opcji dobrze w kwestii szerokości i głębokości wypadała wirtualna scena, dźwięki znacznie dłużej wisiały w eterze i najzwyczajniej w świecie parafrazując klasyka w muzyce było więcej muzyki.
Przykładowa Youn Sun Nah na płycie „Same Girl” umiejętnie czarowała z jednej strony intrygującą, a z drugiej intymną wokalizą, przy okazji towarzyszące jej niezbyt rozbudowane instrumentarium oddając swoją kolorystykę przy dobrej zwiewności wybrzmiewania było znakomitym podkładem pod popisy tej charyzmatycznej frontmenki.
Z innej beczki bracia Oleś w trio z Dominikiem Strycharskim w produkcji „Koptycus” niby z pozoru monotonnym, jednak gdy nadaje się na tych samych co oni falach, arcyciekawym, bo znakomicie budującym napięcie materiałem, dzięki proponowanej przez opiniowany zestaw lotności projekcji spowodowali, że ani się obejrzałem a z przyjemnością, po raz kolejny z rzędu bezwiednie kolejny włączyłem przed momentem słuchany krążek. Owszem, takie rzeczy nie raz mi się zdarzały, jednak gdy sięgnę pamięcią, zazwyczaj w torze był wzmacniacz w klasie A. Powód? Już wyjaśniałem. Dobrze zrealizowana, nawet na niezbyt wysokim poziomie cenowym tak jak nasi bohaterowie potrafi zaczarować słuchacza. A jeśli to się uda, trudno jest powstrzymać się od ponownego zapuszczenia tego samego krążka.
Na koniec mocniejsze uderzenie. Na ten miting zaprosiłem wiecznie zbuntowaną Metallicę z płytą „Load”. Efekt? Jak zaznaczałem, nawet takie gitarowe szaleństwo bardzo dobrze wypadało bez zaprzęgania do pracy wzmocnienia AB-klasowego. A nie zdziwiłbym się, gdyby wielu z Was odebrało to jako lepsze. Lepsze, bo bardziej barwne i lepsze, bo mieniące się większą paletą wibracji dźwięku. Co z tego, że kapkę mniej agresywne, gdy w grę wchodzi tak ważny dla finalnego odbioru poziom muzykalności. A to nawet w takich przypadkach jest bardzo istotnym elementem zaskarbiania sobie słuchaczy. Nie każdy chce czuć zmęczenie w kontakcie z jakąkolwiek muzyką i to oferuje właśnie będący clou spotkania zestaw pre-power. Emocje? Tak. Zmęczenie? Nie.
Takim to sposobem dotarliśmy do finału. A jeśli tak, zatem nadeszła chwila na określenie grupy docelowej dla punktów zapalnych naszego spotkania. Czy jest duża, a może odwrotnie, gdyż ograniczona mnogością niedogodności konfiguracyjnych potencjalnych docelowych zestawów? Spokojnie, bez najmniejszego problemu obóz przyszłych odbiorców jest spory, żeby nie powiedzieć bezkresny. Jednak jest jedno małe ale. Chodzi o fakt unikania przez pretendentów do laurów dociążania dźwięku, co sprawia, że wszyscy posiadacze anorektycznych układanek mogą mieć problem z uzyskaniem synergii brzmieniowej z również otwartym i stojącym po jasnej stronie graniem konstrukcji Tone Winner. Jednak uspokajam, owa wskazówka dotyczy jedynie naprawdę nieumiejętnie dobranych zestawów. Reszta ma duże szanse sprawdzić na własne uszy, jak ciekawie może zabrzmieć królewska odmiana wzmocnienia sygnału audio według państwa środka z rozsądnych rejonów cenowych.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Melco N1A/2EX + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Siltech Classic Legend 880i
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II
Dystrybucja: Audiomagic
Producent: Tone Winner
Ceny
Tone Winner AD-1PRE: 5 990 PLN
Tone Winner AD-1PA: 16 490 PLN
Dane techniczne
Tone Winner AD-1PRE
– Wejścia analogowe: para XLR; 2 pary RCA
– Wejścia cyfrowe: 2 x optyczne; 2 x koaksjalne; USB
– Wyjścia analogowe: 2 pary RCA, XLR
– Zniekształcenia THD: ≤0,0035% (1kHz)
– Przesłuch: ≥102dB(1kHz)
– Odstęp sygnał/szum: ≥110dB
– Pasmo przenoszenia: 10Hz-180 kHz (+1/-3dB)
– Przesłuch: ≥102 dB (1 kHz)
– Pobór mocy w trybie czuwania: ≤1W
– Wymiary (S x W x G): 444 x 120 x 413 mm
– Waga: 10,1 kg
Tone Winner AD-1PA
– Moc: 2×300 W /8 Ω
– Odstęp sygnał/szum: ≥108dB
– Zniekształcenia THD: ≤ 0,008% (1 kHz)
– Pasmo przenoszenia: 10 Hz-100 kHz (+1/-3dB)
– Wzmocnienie: 29,5dB +/- 1dB
– Separacja kanałów: ≥80dB
– Pobór mocy w trybie czuwania: ≤1W
– Wymiary (S x W x G): 444 x 294 x 449 mm
– Waga: 43,4 kg
Najnowsze komentarze