Tag Archives: U2


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. U2

Lumïn U2

Link do zapowiedzi: Lumïn U2

Opinia 1

Zakładam, że doskonale, znaczy się z autopsji, znacie Państwo takie sytuacje, gdy pozornie czysto kosmetyczny update systemu, bądź przesiadka na nowszy/wyższy model komputera, smartfona, czy nawet samochodu zamiast cieszyć wywołuje iście atawistyczną agresję i skok ciśnienia jak po otrzymaniu rachunku za energię elektryczną wyliczoną wg. nowych stawek. Zastanawia się wtedy człowiek po co to wszystko mu było i co go podkusiło do tego, by kliknąć „pobierz”, czy też „kup teraz”. Ot klasyczny przykład, gdy nowe – lepsze staje się wrogiem starego – dobrego. To, co zawsze było pod ręką i co uruchamialiście nawet po omacku nagle emigruje w zupełnie bezsensowne i niemające nic a nic wspólnego z ergonomią miejsce a to, dzięki czemu dany produkt przez lata spełniał nasze oczekiwania nagle zostało usunięte, bo ktoś „na górze” po przeanalizowaniu kilku statystycznych danych uznał, że spokojnie – z racji niezbyt imponującej popularności / klikalności spokojnie można wrzucić do kosza i zapomnieć o temacie. Jeśli macie dość takich frustrujących niespodzianek sugeruję przed kolejną decyzją o zmianie / zakupie nieco uważniej prześledzić opinie użytkowników i zgłębić temat wybierając produkty, których wytwórcy może nie tyle czytają w myślach swoich odbiorców, co po prostu mają na uwadze ich opinie i w miarę możliwości starają się do nich dostosować / ustosunkować. Śmiem twierdzić, iż do tego elitarnego grona można zaliczyć hongkoński Pixel Magic Systems Ltd., którego większość z nabywców kojarzy za sprawą marki Lumïn. I właśnie z jej portfolio, dzięki uprzejmości wrocławskiego Audio Atelier udało nam się pozyskać na testy transport cyfrowy o symbolu U2.

Pod względem aparycyjnym nasz dzisiejszy gość, przynajmniej na pierwszy rzut oka nic a nic nie zmienił się w porównaniu ze swoim protoplastą, czyli pierwszym Lumïnem, który jak z pewnością wierni czytelnicy pamiętają nazywał się po prostu … Lumïn, czy też następnym pokoleniem – U1. Chociaż czujny obserwator z pewnością zauważy, że początkowo zewnętrzny zasilacz ewoluował do postaci modułu mieszczącego się w trzewiach jednostki głównej, czyli dokładnie tak, jak ma to miejsce w przypadku niedawno u nas goszczącej T3-ki i co równie istotne korpus, wbrew temu co drzewiej bywało, zamiast wykonanej z monolitu wyfrezowanej „skorupy” przybrał w ramach optymalizacji kosztów własnych nieco mniej bezkompromisową – skręcaną postać. Co za tym idzie nawet pomimo umieszczenia w trzewiach zasilania waga U2 w porównaniu do U1 spadła aż o 2 kg (6 vs 8 kg).  Mniejsza jednak o niuanse, gdyż U2-ka nadal zbudowana jest, wprost fenomenalnie – z grubych aluminiowych płyt i łukowatego frontu wyciętego z bloku aluminium w centrum którego wyfrezowano stosowną wnękę na charakterystyczny błękitny wyświetlacz, który może na tle konkurencyjnych, wysokorozdzielczych ekranów (vide Rose RS150B) wygląda zastanawiająco ascetycznie, czy wręcz anachronicznie, jednakże przekazuje podstawowe informacje tak o odtwarzanym w danym momencie materiale, jak i m.in. głośności (o ile tyko korzystamy z firmowej i co najważniejsze bezstratnej regulacji Leedh Processing). Zgodnie z tradycją próżno szukać tu jakichkolwiek manipulatorów, więc bez dedykowanej a co najważniejsze dostępnej zarówno na iOS-a, jak i Androida (co np. dla Auralica nadal jest poza zasięgiem) apki (można również posiłkować się linnowskim Kazoo i przy okazji zyskać obsługę z poziomu desktopu Windows) / Roona się nie obędzie. Jeśli jednak ktoś chciałby uwolnić się od wszechobecnych smartfonów i przynajmniej nawigować „po staremu”, to warto mieć na uwadze, iż hongkońska ekipa specjalnie z myślą o właśnie takich malkontentach przygotowała klasyczny, acz nad wyraz ekskluzywny (w końcu życzą sobie za niego drobne 1,4kPLN) akrylowo-cynkowy pilot zdalnego sterowania, którego odbiornik należy po prostu wpiąć w wolny port USB.
I tym oto sposobem wylądowaliśmy na zapleczu, na którym to, pod charakterystycznym okapem, umieszczono szeroki wachlarz wyjść cyfrowych obejmujący AES/EBU, BNC, koaksjalne, optyczne i USB, oraz wejścia – dwa porty USB dedykowane zewnętrznym pamięciom masowym/ww. pilotowi, sieciowe (LAN-owskie) optyczne SFP (Small Form Factor Pluggable) i klasyczne RJ45 – oba gigabitowe, zacisk uziemienia i zintegrowane z włącznikiem głównym oraz komorą bezpiecznika gniazdo zasilające IEC.
Trzewia, to sprawdzony w boju patent, czyli zajmująca większość powierzchni płyta główna ze zgodnie z zapewnieniami producenta nowym – mocniejszym procesorem, układem DSP Altera Cyclone IV, dedykowanym każdemu ze złącz kontrolerami oraz zamkniętym w aluminiowym katafalku liniowym zasilaniu opartym na klasycznym toroidzie.

Zgodnie ze wstępniakiem i powiedzeniem o przyzwyczajeniu będącym drugą naturą człowieka śmiem twierdzić, że jeśli chodzi o interfejs firmowej aplikacji, to ze świecą szukać równie udanej i intuicyjnej a przy tym tak stabilnej alternatywy. Dlatego też będąc od lat wiernym akolitą marki sięgając po każdy kolejny model sygnowany przez Lumïna nie muszę tracić nawet chwili coraz bardziej cennego czasu na opanowywanie jego funkcji z poziomu menu ww. interfejsu. Ot po prostu odświeżam listę dostępnych w domowej sieci urządzeń, wybieram wizytujące moje skromne progi ustrojstwo a cały set-up ogranicza się do dosłownie kilku kliknięć w znane na pamięć suwaki.
Podobnie jest z brzmieniem – na tyle charakterystycznym i wpisującym się w firmowy „kanon piękna”, że już od pierwszych taktów, o ile tylko jesteśmy w stanie określić własne preferencje, będziemy wiedzieli czy kolejny wypust rezydującej w Science Park Shatin ekipy wpisuje się w nasze gusta, czy też musimy szukać dalej. I powyższej tezy bronić będę bynajmniej nie z powodu własnych doświadczeń z jeśli pamięć mnie nie zawodzi … ośmioma Lumïnami i perspektywy subiektywnych przyzwyczajeń, co obserwacji rynku i reakcji potencjalnych nabywców. Chodzi bowiem o to, że tytułowa marka od zarania swych dziejów stawiała na uzależniającą wręcz muzykalność i bogactwo barw, przy czym im dalej szła w integrację, tym ta sygnatura stawała się bardziej dominująca. Był to bowiem jeden ze sztandarowych przykładów na to, że na wskroś cyfrowe źródła potrafią zagrać nieraz bardziej analogowo, cokolwiek by to miało znaczyć, od de facto analogowych konkurentów. Od razu jednak pozwolę sobie zaznaczyć, iż pomimo zaliczania się do grona wiernych odbiorców daleki byłem od bezgranicznego i bezkrytycznego zarazem, znaczy się ślepego, podążania za powyższym trendem zatrzymując się niejako w pół drogi, czyli na poziomie „gołych” transportów, których finalny sznyt modelowałem odpowiednio dobranymi przetwornikami.
A U2 w owe trendy wpisuje się wręcz idealnie podążając drogą wyznaczoną przez swoje „budżetowe” i mniej wyrośnięte rodzeństwo, czyli goszczący u mnie od niemalże dwóch lat U2 Mini. Oferuje bowiem wybitną wręcz rozdzielczość, lecz nie w jej nazbyt surowej – analitycznej odmianie, lecz na wskroś naturalnej i nader udanie romansującej ze wspomnianą muzykalnością i wysyceniem, co doskonale słychać na dyżurnym materiale testowym, za jaki od dłuższego czasu uznaję album „Tomba sonora” Stemmeklang i Kristin Bolstad na którym wyrafinowana polifonia wyłania się z wręcz lepkiego i wilgotnego mroku, więc aby pokazać pełnię bogactwa poszczególnych głosów, złożoną strukturę aury pogłosowej i tzw. „oddech” naprawdę trzeba się postarać i nie da się tego osiągnąć idąc na skróty. I tytułowy Lumïn doskonale to wie, bo właśnie w takich onirycznych klimatach (do listy dorzucę jeszcze surowy i pełen odgłosów lasu „Sól” Gealdýr) czuje się jak ryba w wodzie. Mamy więc precyzyjną gradację planów, brak tendencji do wypychania pierwszego planu przed szereg i łatwość w kreowaniu sceny we wszystkich trzech wymiarach – w tym jakże istotnej wysokości. Do głosu dochodzi niezwykła czystość przekazu kreowanego na absolutnie zaczernionym tle, które przyjmuje tu postać nie zdecydowanie łatwiejszego do osiągnięcia aksamitnego koca spowijającego uczestników nagrania niczym smolisto-czarny namiot a bezkresnej otchłani, w której każdy z dźwięków może dowolnie długo gasnąć. I tu od razu pozwolę sobie na małą dygresję, gdyż nie omieszkałem zweryfikować sensowności / skuteczności stosowania oferowanego przez transport upsamplingu, choć w przypadku maksymalnej przetwarzanej prze U2-kę częstotliwości DSD i PCM wypadało by mówić o down-samplingu, więc pozwolę sobie użyć po prostu obejmującego dowolną zmianę – tak w górę, jak i w dół, częstotliwości próbkowania pojęcia resamplingu. I mówiąc wprost jest ono wyraźnie słyszalne i objawia się może nie tyle ociepleniem, co „uanalogowieniem” – zaokrągleniem przekazu, co w zbyt analitycznych konfiguracjach może okazać się świetnym rozwiązaniem. Jednak w moim systemie owa sygnatura dość mocno przypominała brzmienie zintegrowanych plikograjów Lumïna, bądź wcześniejszych inkarnacji ich transportów, gdzie szeroko rozumiana eufonia stawiana jest ponad rozdzielczością a akurat tego chciałem uniknąć, więc przez większość odsłuchów ww. funkcjonalność, podobnie jak wszystkie wyjścia, oczywiście poza USB, po którym de facto tytułowy plikograj gra najlepiej, miałem zdezaktywowaną.
Kolejną, zakładam, że nurtującą nie tylko mnie, lecz również osoby stojące przed dylematem, klasyczne osiołkowi w żłobie dano, kwestią są ewentualne różnice w porównaniu z U2 Mini, a co za tym idzie sensowność dopłaty do U2. No i tu już robi się nieco grząsko, gdyż o ile z „gołym” – fabrycznym „miniakiem” pełnowymiarowy i wyżej urodzony bratanek, znaczy się bohater niniejszego testu, robi praktycznie co chce, deklasując go pod każdym względem, czyli rozdzielczości, precyzji obrazowania, rozmachu kreowanej sceny, dynamiki, definicji i kontroli basu, czy nawet saturacji, to już w starciu z wyposażonym w zewnętrzny zasilacz Farad Super3 moim egzemplarzem … najdelikatniej rzecz ujmując może liczyć co najwyżej na remis. Jasnym zatem jest, że robotę robi w tym przypadku zasilanie a sprawę różnic w solidności chassis rekompensuję u siebie dociążeniem miniaka budżetowym substytutem Eliminatora Thixara (1270 g stalowym odbojnikiem do drzwi Livarno) oraz ww. 1,6 kg Faradem.
Niemniej jednak, odkładając na bok modyfikacyjną samowolkę U2 gra po prostu świetnie i kompletnie. Nawet na oscylującym pomiędzy rock-operowym patosem a niemalże mainstreamową miałkością „Moonglow” Avantasii wypada co najmniej bardzo dobrze. Potężne orkiestracje, imponujące partie wokalne i ociekające słodyczą riffy z Lumïnem w torze wypadają zniewalająco. Materiał zyskuje na energetyczności, kusi wieloplanowością i sprawia, że nawet dość plastikowe klawisze aż tak bardzo nie odstają od reszty instrumentarium. Ponadto, pomijając ww. wpływ resamplingu nie sposób zarzucić U2-ce nawet śladowych tendencji do zbytniego wygładzania i ocieplania przekazu, więc zapuszczając się w ekstrema w stylu „The Moon Lights The Way” Grain Of Pain mamy pewność, iż Doom / Death metalowa estetyka nie zostanie zbytnio uładzona a unoszących się w powietrzu piekielnych wyziewów nie zastąpi aromat smażonych pancake’ów i popcornu. Co jednak istotne nie ma mowy o uśrednianiu przekazu i graniu na jedno kopyto, gdyż czystsze i wręcz liryczne fragmenty (vide tytułowy „The Moon Lights The Way”) wyraźnie wyróżniają się na tle złowrogiego growlu i iście apokaliptycznych kakofonii.

W ramach podsumowania mogę jedynie napisać tylko tyle, że mając na tapecie Lumïna U2 widać / słychać, że ekipa Pixel Magic Systems Ltd. sumiennie odrobiła pracę domową i mając w swym portfolio również U2 Mini nie pozostawia potencjalnych nabywców samych sobie z myślami o ewentualnej kanibalizacji, czy też kroku w bok a nie w górę wewnątrz firmowego katalogu. U2 jest bowiem pod każdym względem od swojego mniejszego bratanka lepszy i wynika to, pomijając ewentualne niuanse natury hard i soft-ware’owej (m.in. złącze SFP), z dwóch podstawowych kwestii – klasycznego, czyli liniowego zasilania i solidniejszej obudowy. Czy powyższe ulepszenia są adekwatne do dwukrotnej różnicy w cenie pomiędzy ww. modelami? Cóż, jeśli tylko nie czujecie się Państwo na siłach samodzielnie zmodyfikować miniaka, tracąc przy tym gwarancję, z pewnością tak. Dostajecie bowiem topowy, oparty o najnowsza platformę sprzętową transport w adekwatnej jego klasie obudowie i przyszłościowymi interfejsami. Mając jednak na stanie egzemplarz U2 Mini, któremu okres „ochronny” minął i dysponując 10+ kPLN, zamiast zamieniać go na większego brata bardziej skłaniałbym się ku jego podrasowaniu za pomocą Farada Super10, bądź innego porównywalnej klasy zasilacza liniowego (Plixir Statement BDC?), gdyż skoro z Super3 dorównuje U2, to z flagowym zasilaniem może być tylko lepiej.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Vitus Audio SCD-025 Mk.II
– DAC: Aries Cerat Heléne
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII + Quantum Science Audio (QSA) Violet
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Mniemam, iż wszyscy zdajemy sobie sprawę, że chcąc dotrzeć do jak największej grupy klientów każda marka jest zmuszona do stopniowania cen swoich produktów, co wprost przekłada się na ich zaawansowanie techniczne. Naturalnie stara się robić to z jak najmniejszą stratą jakości brzmienia, ale fakt proponowania kilku jakościowych opcji w zakresie jednego portfolio jest niezaprzeczalnym faktem. Czy to źle? Bynajmniej, bowiem dzięki temu jeśli z jakiś życiowych powodów nabywamy startowy model danej linii, wiadomym jest, że mamy znakomitą większość zalet konstrukcji flagowej. Skąd to wiem? Oczywiście z autopsji, której finałem jest dzisiejszy test starszego brata mojego transportu plików. Którego? Otóż dzięki zabiegom wrocławskiego dystrybutora Audio Atelier w ostatnim czasie miałem okazję przekonać się, jakie są różnice brzmieniowe pomiędzy posiadanym przeze mnie, pochodzącym z Hong Kongu podstawowym transportem z zasilaniem wtyczkowym Lumïn U2 Mini i jego pełnowymiarową wersją opartą o rozbudowane zasilanie transformatorowe U2. Czy gra mimo wyraźnej różnicy w cenie pomiędzy obydwoma urządzeniami jest warta świeczki? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w dalszej części tekstu.

Pierwszą i najważniejszą cechę opisywanej dzisiaj konstrukcji już wymieniłem i chodzi oczywiście znacznie bardziej rozbudowane zasilanie. Mam na myśli zastosowanie nie tylko bardziej zaawansowanego rozwiązania, ale dodatkowo jego aplikację w obudowie z resztą układów elektrycznych zamiast bardzo kolidujących plikowym z trendem minimalizmu sprzętowego dodatkowych zewnętrznych bytów, jak to miało miejsce np. w U1-ce. Ale to nie koniec istotnych zmian, bowiem w przypadku wersji U2 mamy do czynienia z solidniejszą, minimalizującą szkodliwe wibracje i zazwyczaj poprawiającą walory soniczne danego komponentu obudową. Chodzi o zmianę prostego, niedużego, poza stosunkowo grubym płaskim frontem skręconego z cienkich aluminiowych blach prostopadłościanu, na typową dla marki Lumïn, wykorzystującą masywne płaty glinu, dzięki temu solidniejszą od strony technicznej i ładniejszą wzorniczo tym razem z wypukłym, przez to ładniejszym wzorniczo przednim panelem, estetyczną skrzynkę. Jeśli chodzi o akcesoria manipulacyjno-przyłączeniowe, oczywiście na przedniej połaci znajdziemy mieniący się błękitem wyświetlacz, natomiast na plechach baterię stosownych wyjść, gniazdo zasilania i zacisk uziemienia. W skład tych pierwszych wchodzą terminale: AES/EBU, BNC, SPDIF, OPTICAL, 3xUSB, OPTICAL NETWORK, NETWORK i przycisk resetujący ustawienia urządzenia do stanu fabrycznego. Ciekawostką tego modelu jest możliwość dokupienia pilota zdalnego sterowania. Co prawda wszystko możemy zrobić za pomocą aplikacji, jednak miło jest mieć możliwość zwiększania i zmniejszania poziomu głośności z poziomu tak zwanego leniucha. W temacie technikaliów w telegraficznym skrócie zdradzę jedynie, że nasz bohater obsługuje protokoły audio MQA, DSD, Tidal, Spotify i Qobuz, a w kwestii próbkowania radzi sobie z materiałem DSD 512 oraz PCM 768.

Jak myślicie, czy naturalną koleją rzeczy okupiona większymi kosztami gra w postaci zakupu pełnowymiarowej wersji Lumïna U2 warta jest przysłowiowej świeczki? W moim mniemaniu jak najbardziej. Już Mini zagrał z takim zaangażowaniem w pokazanie świata muzyki od strony odpowiednio zbalansowanej i naturalnie czytelnie podanej energii, że mimo codziennego chadzania przeze mnie nieco innymi ścieżkami generowania sygnału audio – raczej CD i analog – nie wrócił już do dystrybutora. To nawet dla mnie było pewnego rodzaju zaskoczeniem, gdyż mimo przesłuchania sporej ilości tego typu konstrukcji dopiero Lumïn zagrał w estetyce bliskiej mojemu sercu, czyli z dobrą wagą i nienachalną, acz czytelną krawędzią źródeł pozornych. Co zatem na tym tle zrobił tytułowy U2? Przecież jego młodszy brat już się sprawdził? Cóż, też tak myślałem. Jednak kolejny raz przekonałem się, jak duży wpływ na dźwięk danej konstrukcji ma odpowiednie zasilanie. W tym przypadku była to zamiana z impulsowego „zakłócacza sieci” na zrobiony po bożemu układ transformatorowy. Efekt? Wszystko nabrało jeszcze większych rumieńców. W pierwszej kolejności zyskała tak ważna dla mnie energia i co najistotniejsze w sukurs za tym poszła rozdzielczość przekazu – nie mylić z rozjaśnieniem. W odpowiedzi na taki ruch natychmiast poprawiła się mikro i makro-dynamika prezentacji, co znacząco wpłynęło nie tylko na wgląd w nagranie, ale również bezpośredniość i większą namacalność. Ale jedna ważna uwaga. Wbrew zwyczajowym feedbackom takiego działania u wielu producentów wydarzenia sceniczne nawet o pół kroku nie podryfowały w stronę męczącej na dłuższą metę wyczynowości, a przez to nachalności podania. Owszem, wszystkiego było więcej i czytelniej zdefiniowanego, jednak w odbiorze okazywało się być jedynie poprawą timingu i wielobarwności grania, ze szczególnym uwzględnieniem środkowego i dolnego pasma. A chyba nikomu nie muszę uświadamiać, że dobrze zaprezentowany bas – z odpowiednią energią, kontrolą i rozdzielczością – całkowicie inaczej ustawia proporcje budowania realiów muzycznych z projekcją górnego zakresu włącznie. I właśnie tak zareagował mój skonfigurowany ma czas testu w oparciu o naszego bohatera system. Dosłownie i w przenośni wybuchł feerią radośniej podanych i bardziej zaangażowanych w oddanie impulsu muzycznych opowieści. A przecież zmiany dotyczyły jedynie innego sposobu zasilania urządzenia i spakowania jego trzewi w solidniejszą obudowę. Cuda? Nic z tych rzeczy, po prostu fizyka.
Chcąc zrozumiale pokazać na czym polegały zmiany, w tym teście zamierzenie posłużę się materiałem omawianym przy okazji wersji Mini. Wówczas podparłem się dość trudnymi krążkami w postaci koncertowego zapisu rockowej grupy Metallica z udziałem sekcji symfonicznej „S&M” oraz typowego przedstawiciela elektroniki, czyli znanego wszystkim teamu Yello „Toy”. Jak wynika z poprzedniego starcia, już wówczas dzięki odpowiedniemu ustawieniu wagi i pilnowaniu niezbędnej czytelności przekazu wspomniane grupy wypadły bardzo dobrze. Był drive, energia i tryskająca radością swoboda wypełniania mojego pomieszczenia nieskrępowaną ilością przyjemnie odbieranych decybeli. Co zatem stało się, gdy poprawiliśmy zasilanie? Naturalnie wszystkie aspekty wspomniane na samym początku tego akapitu. Ta w momencie słabo radzącego sobie z równowagą tonalną systemu, pozbawiona jakiejkolwiek litości muzyka dzięki poprawieniu sekcji prądowej dostała jakby dodatkowego kopa. Jednak nie w sensie bezkrytycznego masowania trzewi monotonnymi pomrukami i tłustymi uderzeniami, tylko zaskakująco sprecyzowanym w domenie utrzymania odpowiedniej rozdzielczości podkręcenia pulsu muzyki. Pełniejszego, przez to pozwalającego bardziej odczuć energetyczne zamierzenia artystów, ale nadal piekielnie punktualnego i gdy wymagał tego materiał zaskakująco przyjemnie rozwibrowanego. Dzięki temu mimo większej esencjonalności impulsu nie było zlewania się modulacji sonicznych formacji Yello w jedno pozbawione amplitudy buczenie, zaś w repertuarze rockmenów bez względu na mocniejszą soczystość gitarowych riffów i podstawę basową sporej sekcji kontrabasów dostałem pełen pakiet impulsów wytwarzających każdy, nawet pojedynczy dźwięk. Niby niewiele, ale gdy rozprawiamy o zakresie niskich rejestrów, zapewniam, to jest naprawdę bardzo wiele, żeby nie powiedzieć kamień milowy. Na tyle zjawiskowy, że życzę wszystkim, aby z pozoru tak prosty upgrade dawał aż tak dobre, co istotne słyszalne, a nie jedynie spisane w odezwie od producenta w instrukcji obsługi wyniki brzmieniowe, czego nazbyt często zdarza mi się doświadczyć.

Jaki będzie finał powyższego testu? Naturalnie bez dwóch zdań potwierdzam od zawsze krążącą w naszym światku tezę, że dobre zasilanie to podstawa. Zatem jeśli macie Lumïna U2 w wersji „Mini”, a obcowanie z plikami jest Waszym chlebem powszednim, jeśli tylko jesteście przygotowani finansowo, bezwarunkowo powinniście przeskoczyć poprzeczkę wtajemniczenia o oczko wyżej. Flagowy Lumïn U2 i zagra znacznie lepiej i wygląda o wiele lepiej, a nie oszukujmy się, to są bardzo rzadko chodzące ramię w ramię zalety jakiegokolwiek upgrade’u sprzętu audio z jednej linii produktowej. Na szczęście rzadko nie oznacza nigdy.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumïn U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Dystrybucja: Audio Atelier
Producent: Pixel Magic Systems Ltd.
Cena: 23 900 PLN

Dane techniczne
Natywna obsługa: max. DSD512 (22.5MHz), max. 768kHz/16–32 bit
Upsampling (wszystkie formaty): max. DSD256, max. PCM 384kHz
Obsługiwane formaty: DSD (DSF (DSD), DIFF (DSD), DoP (DSD)); PCM: FLAC, Apple Lossless (ALAC), WAV, AIFF; skompresowane stratnie MP3, MQA
Natywna obsługa: Roon Ready, Spotify Connect, MQA, TIDAL, TIDAL Connect, Qobuz, TuneIn, AirPlay.
Wyjścia cyfrowe:
– USB (PCM 44.1–768kHz / 16–32-bit; max DSD512)
– BNC SPDIF (PCM 44.1kHz–192kHz / 16–24-bit; DSD (DoP, DSD over PCM) 2.8MHz / 1-bit)
Komunikacja: Ethernet Network 1000Base-T; SFP 1000Base-T Gigabit Ethernet, 2 x USB dla pamięci masowych (pendrive’y, dyski USB HDD/SSD z pojedynczą partycją FAT32, exFAT, NTFS)
Wymiary (S x G x W): 350 x 350 x 60.5 mm
Waga: 6kg

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. U2

Lumïn U2
artykuł opublikowany / article published in Polish

O ile ostatnio zajmowaliśmy się transportami Lumïna w wersji mini, to wreszcie nadarzyła się okazja nausznej weryfikacji, co zmieniło się w ww. materii w tzw. międzyczasie, czyli od testu U1 . Krótko mówiąc właśnie wypakowaliśmy Lumïna U2 i na pewno nie będziemy stosowali względem niego taryfy ulgowej.

Cdn. …