Tag Archives: V5 Titan


  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. V5 Titan

IsoTek V5 Titan

Link do zapowiedzi: IsoTek V5 Titan

Opinia 1

Dokonując choćby pobieżnego remanentu naszej dotychczasowej radosnej twórczości pod kątem wszelakiej maści uzdatniaczy życiodajnej energii zasilającej nasze wymuskane systemy dość szybko można dojść do wniosku, iż jednym z najczęściej na naszych łamach pojawiających się dostawców takowych urządzeń jest angielski IsoTek. Od razu jednak uprzedzę, iż owa „popularność” bynajmniej nie oznacza kompletnego przekroju oferty, gdyż na koncie mamy jedynie EVO3 Aquarius i V5 Aquarius, lecz jedynie niewielki jej wycinek o wolumenie podobnym do Keces-a (BP-2400 , BP-5000) a prym niepodzielnie wiedzie kwadra Furutecha (e-TP80ES NCF, FP-SWS-D Box R/NCF, e-TP60 ER, Pure Power 6). Niemniej jednak po ostatnich testach V5-ki, która bardzo przypadła nam do gustu, gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja czym prędzej zabezpieczyliśmy usytuowaną nieco wyżej w firmowej hierarchii jednostkę, czyli kondycjoner V5 Titan.

Nie da się ukryć, że niezależnie od wybranego umaszczenia (srebrne lub czarne) IsoTek V5 Titan prezentuje się wprost wybornie nader udanie łącząc trudne do pominięcia gabaryty z minimalizmem i elegancją bryły. Prostopadłościenny i przyjemnie zaokrąglony na narożnikach masywny aluminiowy korpus łapie za oko poprowadzonymi po obwodzie delikatnymi nacięciami sprawiającymi wrażenie jakby zarówno front, jak i stanowiące jego kontynuację ściany boczne pełnić miały rolę radiatorów zdolnych oddać ciepło powstałe podczas uzdatniania pobranego „ze ściany” prądu. Wrażenie to pogłębiają ulokowane tuż przy plecach wentylacyjne kratki, jednak o ile ich obecność wydaje się całkiem zrozumiała, gdyż dzięki nim zapewniona jest cyrkulacja powietrza wewnątrz obudowy, to już wspomniane żebrowanie ma charakter wyłącznie dekoracyjny. A skoro już o tematykę dekoracyjną zahaczyliśmy, to warto wspomnieć iż na froncie znajdziemy jedynie niewielką, acz dość absorbującą z racji intensywności iluminacji, białą diodę informującą o pracy urządzenia i zdecydowanie bardziej dyskretny, umieszczony w lewym dolnym narożniku firmowy logotyp oraz oznaczenie modelu. Zdecydowanie ciekawiej i dalece mniej spokojnie jest z kolei na czarno-koralowej ścianie tylnej, gdzie do dyspozycji otrzymujemy trzy gniazda Schuko, firmowy terminal System Link, wejściowe gniazdo IEC C20 (całe szczęście na wyposażeniu jest zakonfekcjonowany stosownym wtykiem przewód IsoTek EVO3 Premier) oraz panel z bezpiecznikiem i włącznikiem głównym.
Od strony technicznej warto zwrócić uwagę na deklarowane przez producenta parametry dotyczące 85dB redukcji zakłóceń RFI , zabezpieczenia na poziomie 153 500 A / 75 000 A (chwilowe/ciągłe) oraz obsługi maksymalnego obciążenia 3 680W, co wydaje się w pełni wystarczające nawet dla znacznej części dostępnych na rynku końcówek mocy, których to wpięcie w V5-kę IsoTek wręcz zaleca. Za powyższymi osiągami stoi znacznie odświeżona topologia wewnętrznych układów z pogrubionymi o 50% miedzianymi ścieżkami na płytkach drukowanych, zmniejszenie niemalże do zera rezystancji stałoprądowej, dzięki czemu dla odbiorników Titan staje się niemalże „niewidzialny”. Przy okazji nie zapomniano o autorskich rozwiązaniach w stylu KERP (Ścieżce Równego Oporu Kirchhoffa) zapewniającego jednakową oporność i moc we wszystkich odseparowanych od siebie wyjściach z własnymi systemami filtracji. Wewnętrzne połączenia wykonano okablowaniem z posrebrzanej miedzi OCC z dielektrykiem FEP a same układy filtrujące oparto w znacznym stopniu na czterech mniejszych i jednym większym trafie wspomaganych baterią kondensatorów.

Zanim skupimy się na wpływie dzisiejszego gościa na brzmienie systemu przezeń zasilanego pozwolę sobie na niezobowiązującą dygresję odnośnie stosowanej przez Anglików numeracji. O ile bowiem w ramach niniejszego testu pochylamy się nad wydawać by się mogło, przynajmniej bazując na zawartej w nazwie numeracji, piątą wersją Titana, to zgłębiając nieco sumienniej firmowe archiwalia okazuje się, że jest to … czwarta inkarnacja tytułowego kondycjonera, lecz ze względu na „pechowość” czwórki w krajach azjatyckich (tak jak niechęć do 13-ki w naszej kulturze) wytwórca postanowił dyplomatycznie ów etap numeracji pominąć. Co prawda spotkałem się jeszcze z teorią spiskową mówiącą, iż czwarta generacja – ze stosownym, zgodnym ze stanem faktycznym oznaczeniem, jednak powstała, lecz traf chciał, że jej premiera przypadła na światowy lockdown i koniec końców zanim zdążyła zadebiutować dokonano w niej tyle istotnych zmian, że uznano, skąd inąd słusznie, że zasługuje na własne oznaczenie.

Przechodząc jednak do konkretów od razu pragnę zaznaczyć, iż choć Anglicy zalecali podpięcie pod ich dzieło wszelakiej maści prądożernych komponentów, do którego grona mój dyżurny Bryston 4B³ bez wątpienia się zalicza, to już stojący za nim Kanadyjczycy wykazywali się zdecydowanie bardziej umiarkowanym entuzjazmem, co poniekąd znalazło odzwierciedlenie w praktyce. O ile bowiem na „Enough” SETYØURSAILS wysycenie – saturacja średnicy mogła się podobać, to jednak pewne pogrubienie konturów i zauważalne zaokrąglenie, oraz spowolnienie najniższych składowych w porównaniu z tym, co mam na co dzień z przysłowiowej „ściany” a dokładnie z dedykowanej linii zasilającej zakończonej podwójnym gniazdem Furutech FT-SWS-D (R) NCF uznałem za zbyt wysoką cenę spokoju ducha wynikającego z ochrony i filtracji. Nie miałem jednak o ten fakt do IsoTeka pretensji, gdyż na dobrą sprawę jedynie Keces BP-5000 był w stanie z moją końcówką się dogadać, co śmiało można uznać za wyjątek potwierdzający regułę niestosowania filtracji w przypadku wysokomocowej amplifikacji. Całe szczęście reszta toru już tak zmanierowana nie była i wpięcie w zadek Titana przyjęła z niemą aprobatą. Po pierwsze bowiem w głośnikach zapanowała totalna cisza, co pozwolę sobie rozwinąć dosłownie za chwilę, a po drugie całość nabrała trudnego do przecenienia wyrafinowania i wręcz epatowała wewnętrznym spokojem, co również pokrótce opiszę. Zatem po kolei. Owa cisza bynajmniej nie wynikała z odłączenia, bądź pozostawienia tytułowego kondycjonera w trybie uśpienia i nie dotyczyła permanentnej martwoty kolumn, lecz momentów zanim cokolwiek z głośników się wydobyło i już w trakcie odsłuchów fragmentów gdzie właśnie cisza stanowiła pełnoprawny środek artystycznego wyrazu. O ile bowiem przy odpowiednio wysokich poziomach głośności, znaczy się „odkręceniu” potencjometru zbliżając ucho do przetworników z reguły można usłyszeć jakieś szumy i inne trudne do zdefiniowania artefakty, o tyle po aplikacji w mój system V5-ki każdorazowa weryfikacja obecności powyższych anomalii kończyła się stwierdzeniem ich całkowitej anihilacji. Po prostu nic, cisza – jakbyśmy zapomnieli włączyć system. Wystarczyło jednak sięgnąć po zarejestrowany w uchodzącym za jedno z właśnie najcichszych studiów na świecie belgijskim Galaxy album „From Heaven on Earth – Lute Music from Kremsmunster Abbey” Huberta Hoffmanna, by na własne uszy przekonać się jak czarna potrafi być czerń tła i jak absolutna potrafi panować cisza pomiędzy poszczególnymi dźwiękami. Pierwszy odsłuch powyższej pozycji z IsoTekiem w torze śmiało można uznać za doznanie wręcz transcendentalnej natury podobne do wizyty w komorze bezechowej. Oczywiście w owym porównaniu jest nieco, bądź ciupkę więcej aniżeli nieco, przesady jednakże właśnie przy instrumencie solo, gdzie jesteśmy tylko my i samotny muzyk, kiedy jesteśmy w stanie z bliska śledzić jego grę, delikatność trącania strun i pracę drugiej ręki na gryfie bez utraty nawet najdrobniejszych niuansów taki seans na długo pozostaje w pamięci.
Na obecności angielskiego uzdatniacza skorzystały również nagrania o zdecydowanie bardziej pośledniej realizacji, gdzie nie wszystko zapięto na ostatni guzik, bądź zazwyczaj błędnie założono, że nikt nie będzie sprawdzał jak brzmią na systemach wykraczających poza pułap kuchennych radioodbiorników, bądź swojego czasu (ćwierć wieku temu?) popularnych boomboxów, mega-bassów i wszelakiej maści „ghetto-blasterów”, gdzie ilość decybeli niekoniecznie szła w parze z ich jakością. Weźmy pierwsze z brzegu wydawnictwo „Long Cold Winter” Cinderelli, bądź regularnie przywoływany jako niezbyt chlubny przykład „Keeper of the Seven Keys” Helloween, które mówiąc najdelikatniej są koszmarnie płasko i jazgotliwie zrealizowane. Okazuje się jednak, że nawet z nich daje się wycisnąć nieco muzykalności i wysycenia i to bynajmniej nie na drodze zamulenie i przyciemnienia przekazu, czego IsoTek nie robi, lecz właśnie eliminacji wszelkich pasożytniczych artefaktów, granulacji i szorstkości. W rezultacie otrzymujemy nadal daleki od perfekcji przekaz, lecz o niebo lepszy od tego, co zazwyczaj słyszymy z głośników. Moim skromnym zdaniem właśnie na takim „upośledzonym” materiale progres osiągany dzięki Titanowi najbardziej cieszy, gdyż o ile przy nagraniach aspirujących do miana referencyjnych obecność angielskiego kondycjonera będzie przysłowiową wisienką na torcie, to dla „ułomnych” pozycji staje się swoistym hamletowskim „być albo nie być”.

Jak z pewnością zdążyliście Państwo zauważyć IsoTek V5 Titan ma nieco inny, aniżeli niedawno przez nas recenzowany V5 Aquarius pomysł na brzmienie, co można uznać za dowód niewątpliwej wiedzy ich twórców, którzy poprzez poszczególne linie produktowe starają się dotrzeć do odbiorców szukających różnych efektów zabezpieczenia własnych systemów przed czyhającymi w sieci elektrycznej niespodziankami. Mając tego świadomość, oraz wiedząc czego od konkretnej listwy, bądź kondycjonera oczekujemy z łatwością jesteśmy spełniające nasze kryteria urządzenie z portfolio IsoTeka wybrać.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U1 Mini + I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Gramofon: Kuzma Stabi S + Kuzma Stogi + Dynavector DV-10X5
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Końcówka mocy: Bryston 4B³ + Graphite Audio IC-35 Isolation Cones
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Tellurium Q Silver Diamond
– IC XLR: Organic Audio; Vermöuth Audio Reference; Acrolink 7N-A2070 Leggenda
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra; Vermöuth Audio Reference Loudspeaker Cable + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Silent Angel Forester F1 + Luna Cables Gris DC
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT

Opinia 2

Być może wielu z Was się zdziwi, ale wbrew sugerowanym przez coraz bardziej popularne urządzenia All in One, przypuszczeniom występowania trendu ograniczania ilości gniazdek dla pełnoprawnego systemu audio, temat w praktyce wygląda zgoła inaczej. Owszem, wielozadaniowe zabawki są coraz popularniejsze, jednak nie oszukujmy się, gro zakochanych w muzyce osobników homo sapiens często rozdrabnia każdy komponent audio na poszczególne sekcje obróbki sygnału – dla przykładu integrę zamienia na przedwzmacniacz z końcówką mocy lub nawet dwoma monoblokami, tudzież odtwarzacz CD rozczłonkowuje na transport i przetwornik cyfrowo/analogowy. A jeśli nawet tego nie robi, to bywa, iż ma dwa, czasem trzy, a nawet cztery źródła. Przesadzam? Bynajmniej, czego idealnym dowodem jestem ja, który oprócz dzielenia wszystkiego na czworo – dokładne dane w stopce pod testem, na chwilę obecną dysponuję odtwarzaczem CD, źródłem plikowym, gramofonem i żeby było ciekawiej, czekam na zamówiony magnetofon szpulowy. Szaleństwo? Być może. Jednak nie zmienia to faktu, że w pewnym momencie podobni do mnie ludzie zderzają się z brakiem życiodajnych dla elektroniki gniazdek sieciowych. I tutaj rodzi się problem. Użyć dodatkowej, prostej w budowie lub z zaawansowanymi sekcjami filtrującymi listwy sieciowej, czy może mniej lub bardziej rozbudowanego kondycjonera. Jak można się spodziewać, temat rzeka. Dlatego przychodząc z pomocą w tej materii, od jakiegoś roku stosunkowo często bierzemy na tapet tego typu akcesoria. I tak na przestrzeni tylko jednego roku po teście GMG POWER X-BLOCKER, dwóch KECES-ach (BP 2400 i BP-500), ostatnio prezentowanym IsoTek-u V5 Aquarius, tym razem nie omieszkaliśmy sprawdzić dla zainteresowanych, co wydarzy się, gdy tor audio testowo zasilimy stojącym wyżej od Aquariusa w hierarchii marki angielskim kondycjonerem IsoTek V5 Titan, którego opisaną poniżej wizytę zawdzięczamy Sieci Salonów Top HiFi & Video Design.

W przypadku tego modelu IsoTeka nie mamy do czynienia z obudową przypominającą typową dla elektroniki prostopadłościenną, niezbyt wysoką, dość szeroką i głęboką płaszczkę jako domek dla układów filtrujących, tylko zaskakująco wąskim, ale za to wysokim i głębokim, łukowatym od strony frontu aluminiowym monolitem. To wizualnie jest na tyle prosta bryła, że w celach uniknięcia niechcianej monotonii, jej przechodzący w boczne ścianki awers producent postanowił ozdobić biegnącymi z jednej do drugiej strony pleców kilkunastoma poziomymi frezami. Pomysł bardzo prosty, ale zapewniam znakomity w odbiorze. Jeśli chodzi sprawy manualno-informacyjne, te opiewają jedynie na usytuowaną w dolnej części frontu diodę sygnalizującą pracę urządzenia, w tylnych częściach bocznych ścianek pogrupowane w prostokąty serie poprzecznych otworów wentylujących trzewia, zaś na rewersie trzy gniazda zasilania, których sumarycznie obciążenie wynosi 3680W, gniazdo zasilania kondycjonera C19, wyjście prądowe typu powercon oraz pozwalający dokonać testu sprawności, hebelkowy włącznik główny. Miłym dodatkiem tego rodzaju produktów ze stajni Isotek-a jest znajdujący się w komplecie solidny jakościowo, co bardzo istotne z dedykowanym wtykiem C19 kabel zasilania.

Próbując wprowadzić Was w temat wszelkiego rodzaju akcesoriów prądowych przypomnę, iż najlepszym rozwiązaniem jest brak ingerencji takiego produktu w finalne brzmienie systemu. Niestety założenia sobie, a życie sobie, dlatego tak ważna jest informacja, w którym kierunku po użyciu danego komponentu finalny sound naszego zestawu będzie podążać. Oczywiście proszę o spokój, gdyż to nie oznacza jakiegokolwiek problemu, bowiem zawsze znajdzie się coś dobrego dla nas, tylko warto wiedzieć, co w danym przypadku ewentualnie nas czeka. Każda układanka jest jakaś i na bazie startowego sznytu podejmujemy decyzję co do konkretnego urządzenia. I tutaj do głosu dochodzimy my, ludzie wstępnie określający ofertę brzmieniową wszelkich rynkowych nowości. Ofertę, która w przypadku wyspiarskiego kondycjonera z jednej strony jest wyrazista, a z drugiej znając oczekiwania wielu miłośników muzyki, bardzo przyjazna. Czyli jaka konkretnie?

Otóż V5-ka Titan na tle Aquariusa nadaje brzmieniu w pełni kontrolowanego body. Jednak nie chodzi mi jedynie o kontrolę nad najniższymi rejestrami, które po jego zastosowaniu dostają zastrzyku zebranej w sobie masy, tylko pełne panowanie nad nasyceniem średnicy i umiejętne dozowanie górnych zakresów. Chodzi o to, że najważniejszy wycinek pasma dla naszego ucha owszem staje się bardziej esencjonalny, jednak nadal nadąża z dobrym oddaniem rytmu muzyki i zawartego w tym zakresie przecież największego pakietu danych. Muzyka odczuwa zwiększenie energii swojego pulsu, tylko w znany sobie sposób bez objawów nadmiernej pogoni za otyłością ponad wszystko. Jest gęsto, ale. nie za gęsto. A to zasługa wtórujących średnicy wysokich tonów. Te podobnie do reszty aspektów kreowanego w przestrzeni międzykolumnowej przekazu, również przeszły lekki lifting. Na szczęście kadra inżynierska IsoTeka wiedziała, gdzie jest punkt graniczny szkodliwości podkręcania ich temperatury i suma summarum mimo, iż są bardziej złote niż srebrne, fajnym trafem nadal oferujące niezbędną dawkę będącej clou pokazania muzyki, odpowiedniej swobody wybrzmień nawet najcichszych fal dźwiękowych. Reasumując powyższy zbiór obserwacji, aplikując w nasz tor tytułowy kondycjoner, możemy spodziewać się umiejętnie dawkowanego uprzyjemniania obcowania z wszelaką muzą. Tak tak, wszelaką, bo podczas kilkunastodniowej sesji testowej nie omieszkałem sprawdzić jej walorów w każdym nurcie od cichego plumkania, przez elektronikę, po złowieszczego rocka. Dla tak zasilonego systemu nie było najmniejszego znaczenia, czy miałem ochotę na odpoczynek przy nastawionym raczej na wsłuchiwanie się w majestatycznie zawieszone w eterze pojedyncze dźwięki jazzowego projektu, czy jego mocnych odmianach w stylu free-jazzowego szaleństwa, gdyż za każdym razem ciekawym feedbackiem uplastyczniania wydarzeń była przyjemniejsza barwa nadal odpowiednio długo oznajmiających swój byt instrumentów. Nie ulega wątpliwości, że w odmianie free minimalnie zwolnił atak i agresja zmian tempa, jednak w obliczu plusów w domenie barwy generatorów dźwięku nie było to bolesne, za to po kilku utworach i akomodacji słuchu, pokazane w bez problemu akceptowanej estetyce. Powiem więcej. Takie wpisane w kod DNA naszego bohatera podkręcanie nasycenia wirtualnych bytów, często mi dawało poczucie odbierania ich z większą namacalnością, o co w głównej mierze przecież w naszej zabawie chodzi. Tyle o wszelakim plumkaniu. A co z głoszeniem przez muzyków ogólnoświatowego buntu?
W tej puli oczywiście chodzi o kapele rockowe. Powiem szczerze, że na początku obcowania z tą wersją IsoTeka trochę się o nie martwiłem. Na szczęście strach miał tylko wielkie oczy, gdyż również rockmeni sporo zyskiwali. I to nie tylko w odniesieniu do wokalizy, ale również cięższych w brzmieniu gitar oraz mocniejszych popisów bębniarzy. Naturalnie podobnie do poprzedniego nurtu muzycznego wartkość i wyrazistość mocnych uderzeń lekko ewaluowała w stronę płynności, ale o dziwo w tym przypadku było jeszcze mniej odczuwalne. A mniej, gdyż tego rodzaju produkcje zazwyczaj są słabo zrealizowane i jakikolwiek ruch w stronę upłynnienia przekazu odbija się pozytywnym echem.
Na koniec elektronika. Elektronika, która mimo dalekiego odbioru jako okaleczona, jako jedyna z testowej konfiguracji raczej nic nie zyskiwała. Czy traciła? Dla wielu jej miłośników coś pewnie tak. Jednak z uwagi na moje zdawkowe słuchanie tego typu muzy mimo momentami odbierania jej jako zbyt zachowawczą, nie skreślałbym jej z ożenku z tytułowym kondycjonerem. Powód? Być może zaskakujący, ale jakże istotny. Słowem kluczem jest brak „zniekształceń” w moim systemie. Posiadane źródło z zewnętrznymi zegarami praktycznie ich nie generuje, a przez to przekaz jest z jednej strony gładki, zaś z drugiej aż kipiący od informacji. Niestety to sprawia, że dosłownie każde działanie na rzecz uplastyczniania odbija się zaokrągleniem krawędzi dźwięków. Powtarzam, każde działanie. Jednak gdy u mnie dzięki znakomitej rozdzielczości nadal wszystko było co najwyżej milsze dla ucha, a nie złe, to w przypadku gorszych źródeł działanie Titana może okazać się zbawienne. Dlatego przy ewidentnie słyszalnych, w elektronice być może dla kogoś zbytecznych działaniach na rzecz ukulturalniania przekazu, właśnie z powodu mierzenia się z potencjalnymi, z założenia niepożądanymi zniekształceniami ze źródła, radzę samemu przekonać się, czy wyartykułowany niuans jest jakimkolwiek problemem. I żeby było jasne. Nie zdziwię się, gdyby moje uwagi okazały się być zbyt dosadne.

Czy będący zarzewiem tego testu kondycjoner poleciłbym wszystkim z Was? Powiem tak. Nie dlatego, że ma coś strasznego za uszami, tylko na bazie wiedzy czego oczekuje spora grupa miłośników muzyki – ostrej jazdy bez trzymanki za wszelką cenę – jedynie części populacji melomanów. W pierwszej kolejności tej, która kocha muzykę. Zaś w drugiej, wszystkim utożsamiającym się z końcową fazą poprzedniego akapitu. Chodzi oczywiście o grupę z problemem natury czystości przekazu, do której spokojnie dorzuciłbym również posiadaczy nazbyt jasnych zestawów. W ich kontekście IsoTek V5 Titan prawdopodobnie będzie lekiem na całe zło. A co do reszty moich muzycznych pobratymców, także nie widzę specjalnych przeciwwskazań. Nie zaszkodzi spróbować. A nóż widelec, okaże się, że dorośliśmy do bardziej plastycznej prezentacji. Kto wie?

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
Źródło:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Melco N1A/2EX + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio Mephisto Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition,
Kable głośnikowe: Synergistic Research Galileo SX SC
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Essence MC
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy Sensor 2 mk II

Dystrybucja: Sieć Salonów Top HiFi & Video Design
Cena: 21 999 PLN

Dane techniczne
Liczba wyjść: 3 + System Link
Wejście zasilające: 16A IEC C20
Obciążenie maksymalne: 16A, 3 680 W
Zabezpieczenie: 153 000 A
Wymiary (S x W x G): 220 x 147 x 350 mm
Waga: 12 kg
Wyposażenie: przewód IsoTek EVO3 Premier
Dostępna kolorystyka: srebrny, czarny

  1. Soundrebels.com
  2. >
  3. V5 Titan

IsoTek V5 Titan

IsoTek zaprezentował nowy kondycjoner sieciowy V5 Titan, który jest udoskonaloną wersją wielokrotnie nagradzanego modelu Titan. Najnowszy model cechuje się wysoką jakością wykonania i szeroką funkcjonalnością, stanowiąc świetne uzupełnienie dla kompletnego, nawet najbardziej wymagającego, zestawu audio czy systemu audio-wideo.

Kondycjoner sieciowy IsoTek V5 Titan wyposażono w trzy gniazda wyjściowe oraz gniazdo System Link. To ostatnie pozwala na podłączenie dodatkowych komponentów IsoTek, zwiększając możliwości całego systemu. Projektanci sięgnęli po jeszcze lepszy układ Titan Direct Coupled, który wprowadzono na zupełnie nowy poziom. Jest to zasługa m.in. zwiększonego o ponad 50 proc. obciążenia miedzią płytki drukowanej.

Doskonały do wysokoprądowych systemów
Zastosowany w kondycjonerze sieciowym V5 Titan nowy obwód gwarantuje dwukrotnie większą indukcyjność przy 80-procentowym wzroście natężenia prądu. Warto zwrócić uwagę na system bezpieczników RCBO o wartości 16 A dla każdego z trzech gniazd wejściowych. Z kolei wartość zabezpieczenia chwilowego w nowej konstrukcji zwiększono do 153 000 A (zabezpieczenie ciągłe wynosi 75 000 A).
V5 Titan znakomicie sprawdzi się w wysokoprądowych systemach audio i audio-wideo, oferując redukcję zakłóceń RFI na poziomie 85 dB. Zoptymalizowane obwody oczyszczające pozwalają na efektywną eliminację zaburzeń wspólnych i różnicowych.

Niski współczynnik DCR
Inżynierowie dopełnili wszelkich starań, aby IsoTek V5 Titan dostarczał sygnał wyjściowy o niebywale niskiej impedancji i niskim współczynniku DCR (rezystancji stałoprądowej). Zastosowane rozwiązanie całkowicie eliminuje (w ramach koncepcji filtrowania zasilania) wszelkie możliwości ograniczenia prądu, zwiększając zakres dynamiki, gdyż impedancja łańcucha powrotnego do stacji zasilania jest znacznie większa. Okazuje się to o tyle istotne, że kiedy sygnał jest zanieczyszczony, to zakres dynamiki ulega zmniejszeniu.

Udoskonalona konstrukcja
Model V5 został znacząco udoskonalony względem swojego poprzednika. Modyfikacji uległy projekt i topologia płytki drukowanej, co pozytywnie wpłynęło na amperaż i rezystancję. Wprowadzone zmiany zapewniają bardziej otwartą scenę dźwiękową i większą detaliczność.
Do ciekawych rozwiązań należy również KERP, czyli Ścieżka Równego Oporu Kirchhoffa (Kirchoff’s Equal Resistance Path) – metoda pozwalająca otrzymać jednakową rezystancję i moc dla wszystkich gniazd wyjściowych. W osiągnięciu niebywale wyśrubowanych parametrów technicznych pomogła także zaawansowana, spiralna izolacja z FEP (Fluorinated Ethylene Propylene). Co istotne, kondycjoner V5 Titan posiada pod względem wewnętrznego okablowania spójną konstrukcje z gamą przewodów zasilających IsoTek, np. modelem EVO3 Premier, który znajduje się w komplecie z kondycjonerem.

Nowoczesne wzornictwo
IsoTek V5 Titan to jednak nie tylko fantastyczny kondycjoner, ale także nowoczesna konstrukcja, która wygląda jak wykuta z jednego bloku aluminium. Ma szerokość 220 mm, wysokość 147 mm i głębokość 350 mm.

Dostępność
Kondycjoner sieciowy IsoTek V5 Titan powinien być dostępny w sprzedaży już z końcem listopada br. w dwóch wersjach kolorystycznych: czarnej i białej.