Opinia 1
Choć od ostatniego, solowego testu przewodu ethernetowego (AB-Tech REN) upłynęło raptem półtora miesiąca a USB blisko dziesięć (WestminsterLab USB Cable Ultra), to już aby odnaleźć ostatni duet takowych jaki pojawił się na naszych łamach trzeba cofnąć się do czerwca … 2019, kiedy to gościliśmy Audiomica Laboratory Excellence Series Cinna & Arago. I sam nie wiem, czy to przypadek, czy też zbieg okoliczności, ale zupełnie mimochodem, choć miłośnicy teorii spiskowych z pewnością optowaliby za przynajmniej przekazami podprogowymi, do tematu wracamy za sprawą duńskiego zestawu ZenSati Zorro Ethernet & USB utrzymanego w zaskakująco zbieżnej do Gorlickiego seta kolorystyce. I tu od razu należy się Państwu mała errata, bowiem w tzw. międzyczasie w rodzimych łączówkach do czerwonej opcji dołączyła również wersja czarna a u Duńczyków właśnie soczysta, metaliczna czerwień jest znakiem rozpoznawczym serii Zorro, więc akurat w ich przypadku wyboru umaszczenia nie ma. Niemniej jednak kluczowym jest to, iż dzięki uprzejmości ekipy Audiotite – dystrybutora marki, mogliśmy wrócić do recenzowania „podmiotu zbiorowego” czyli równoległego testu obu typów przewodów, gdyż jak by na ich rolę w systemie nie patrzeć, to w lwiej części przypadków pracują one wespół/zespół – znaczy się parami. Wracając jednak do meritum i kończąc standardową rozbiegówkę jeśli tylko ciekawi Państwa, cóż tym razem zmajstrował Mark Johansen na zdecydowanie bardziej przystępnych cenowo poziomach aniżeli w przypadku serii Seraphim i Cherub nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zaprosić Was do dalszej lektury.
Skoro już we wstępniaku zdążyłem wspomnieć, iż Zorro są wyzywająco czerwone, śmiało można uznać kwestię ich wyglądu za wyczerpaną i zamknąć temat. W dodatku biorąc pod uwagę fakt dostępności powyższej galerii do głosu dochodzi najsłynniejsza sentencja autorstwa ks. Benedykta Chmielowskiego „Koń, jaki jest, każdy widzi”. Czyli o ile tylko ktoś nie cierpi na daltonizm, to zbyt wiele do dodania nie mamy. Ot, jedynie to, że łączówkę Ethernet uzbrojono w trudne do pobicia wtyki Telegärtnera, którym oszczędzono wizyty w lakierni, więc zachowały swe natywne, surowe – metalowe oblicze, natomiast USB może się już pochwalić „customowymi” aluminiowymi korpusami łapiącymi za gałkę metaliczną czerwienią. Z widocznych gołym okiem parametrów wspólnych warto wspomnieć o takiej samej zewnętrznej średnicy Duńczyków wynoszącej wielce akceptowalne i zarazem nad wyraz mało absorbujące 9 mm, co przy dobrej podatności na zginanie, pomimo zauważalnej lekkiej sprężystości, sprawia, że pod względem ergonomii ZenSati nie powinny sprawić żadnych problemów nawet w dość ciasnych „zasprzetowych” przestrzeniach i przy niezbyt masywnych urządzeniach (vide switche w stylu Silent Angel Bonn N8, bądź jeszcze gdzieniegdzie dogorywające z racji braku wsparcia Auralici Aries Mini) nie powodując ich niekontrolowanej lewitacji.
Jeśli zaś chodzi o to, co ukryto pod dwuwarstwową koszulką z elastycznego nylonu to w ethernetowcu przewodniki wykonano z miedzianych żył o średnicy 0.8 mm i nieznanej czystości w ekranie z metalowej plecionki i folii aluminiowej. Z kolei łączówka USB kryje w sobie skręcone taśmy z posrebrzanej miedzi o wymiarach 2 x 2.0 x 0.25 mm oraz 0.8mm żyłę z posrebrzanej miedzi a ekran wykonano w formie metalowej plecionki. Wspólny dla obu typów jest za to dielektryk, czyli rurki powietrzne, w których umieszczono przewodniki.
Co do polityki cenowej Duńczyków, to abstrahując od pułapu na jakim ZenSati zwykły egzystować, odmiennie od np. „naszej” rodzimej Audiomici , czy też japońskiej Fidaty, gdzie przewody Ethernet z tej samej serii co USB były zauważalnie droższe a podobnie jak np. w Synergistic Research oba typy łączówek wyceniono tak samo – na 11 390 PLN za metr, przy czym poza obecną w cenniku „połówką” i półtorametrowcem nic nie stoi na przeszkodzie, by zamówić inną rozmiarówkę.
Rozpieszczony wyżej urodzonymi duńskimi specjałami do naszych dzisiejszych bohaterów podchodziłem z wrodzoną ciekawością, lecz nie ma co ukrywać, że również i bez większych emocji. Ot, kolejna pozycja do przesłuchania, obfotografowania i odesłania do dystrybutora jakich bezlik mieliśmy i jeśli tylko będzie nam dane bezlik mieć będziemy. Dlatego też na zupełnym luzie i niespecjalnie próbując ustawić poprzeczkę ewentualnych oczekiwań na nie wiadomo jakim poziomie przystąpiłem do nausznej weryfikacji ich wpływu we własnych czterech kątach. Na pierwszy ogień poszedł przewód Ethernet, któremu przyszło zmierzyć się z moim dyżurnym Next Level Tech NxLT Lan Flame i … racjonalnie musiałem przyznać, że przesiadka może nie nosiła znamion rewolucji, lecz była doskonale słyszalna. Duński przewód delikatnie podkręcił dynamikę przekazu i przyjemnie podkreślił przełom średniego i niższego basu przy jednoczesnym zachowaniu rozdzielczości i witalności polskiej łączówki dzięki czemu, szczególnie bardziej energetyczny repertuar dostał przysłowiowego kopa. Co ciekawe owa energetyzacja bynajmniej nie oznaczała bezmyślnego wciśnięcia pedału w podłogę i samobójczego rajdu ku betonowej ścianie, lecz jedynie intensyfikację skoków dynamiki i większą natychmiastowość. Na „Skull and Bones” Junkie XL iście infradźwiękowe tąpnięcia budując typowo hollywoodzką narrację idealnie zespalały się z rozbudowanymi orkiestracjami a cofnięte do trzeciego planu chóry nadawały całości odpowiedniej głębi. Z kolei „Walking on a Flashlight Beam” Lunatic Soul pokazała, że wcale nie jest aż tak bardzo melancholijnie depresyjna, gdyż cały czas na niej obecny, podskórny beat może mieć nieco silniejsze „tętno” i nadawać całości zaraźliwej motoryki. Zamiast jednak przyspieszać tempo ZenSati zostawił je w nienaruszonej postaci a dosaturował i wysycił średnicę, dzięki czemu zazwyczaj onirycznie eteryczny wokal Mariusza stał się bardziej namacalny i komunikatywny.
Kiedy przyszła kolej na USB, gdzie punktem wyjścia były poczciwa Fidata HFU2 i Vermöuth Audio Reference USB zachodziłem w głowę, czy Duńczyk wykaże się spójną ze swoim rodzeństwem sygnaturą, czy też podąży zupełnie inną ścieżką. Dlatego też w ramach zapewnienia możliwie największej spójności pomiarowej i miarodajności wyników sięgnąłem po ten sam materiał badawczy i ku mojej trudnej do ukrycia satysfakcji musiałem przyznać, że choć miałem do czynienia z przysłowiową powtórką z rozrywki i potwierdzeniem koherencji brzmieniowej w obrębie „szkarłatnej serii”, to już skala progresu była bez porównania bardziej imponująca. Tu już nie można było mówić o kosmetyce i modelowaniu w obrębie podobnej klasy, lecz różnicy klas co najmniej dwóch. Nie dość bowiem, że dźwięk dostawał solidny zastrzyk energii, to jeszcze dość neutralny, serwowany przez Fidatę i Vermöutha przekaz pokazywał swoje zdecydowanie bardziej holograficzne i rozdzielcze oblicze. Słychać było więcej, lepiej i nie ma się co oszukiwać prawdziwiej a każdorazowy powrót do mojego dyżurnego okablowania odbierałem niczym naciągnięcie semi-transparentnej woalki i limitację tak przestrzeni w ujęciu globalnym, jak i powietrza otaczającego poszczególnych muzyków.
Co ciekawe jednoczesne użycie obu łączówek nie tylko nie zdublowało ich sygnatur powodując oczywistą nerwowość i swoistą gigantomanię, lecz jedynie uspójniło przekaz eliminując z toru element obcy. Jeśli ktoś miałby w tym momencie wątpliwości co do rozdzielczości i precyzji serwowanych przez tytułowe łączówki dźwięków, to gorąco polecam pochodzący z albumu „Lightless” formacji Vipassi utwór „Labyrinthine Hex”, bądź chociażby EP-kę „Grimothy” Moon Tooth, na których jakiekolwiek tendencje do wyolbrzymiania, czy też pompowania najniższych składowych każdorazowo kończą się trudną do zrozumienia i przyswojenia bezkształtną nawałnicą obłych i pozbawionych motoryki „pluszowych” ciosów. Tymczasem duński duet bezlitośnie smagał gitarowymi riffami i zajadle kopał niczym Chuck Norris twardymi kowbojkami siejąc zniszczenie w trzewiach słuchaczy. Czyli przysłowiowa jazda bez trzymanki? Tak, ale tylko pozornie, bo cały czas pozostająca pod żelazną kontrolą i bez nawet milimetra luzu i czasu na samowolkę. Warto jednak podkreślić, iż owa iście chronograficzna precyzja jest jedynie przejawem rozdzielczości a nie próbą jej symulacji poprzez sztuczne wyostrzanie, czy męczącą na dłuższą metę detaliczność, czego dowodem była zazwyczaj dysząco szeleszcząca na „Chansons” Chiara Civello, która tym razem okazała się nie tylko strawna, co wręcz pociągająca, stawiając na zmysłowość zamiast złowrogie posykiwanie.
Im bliżej było końca przygody ze szkarłatnymi Duńczykami, tym bardziej psuł mi się nastrój. Niby spodziewałem się, że przesiadka na kilkukrotnie droższe od dyżurnych przewody może tchnąć nową jakość w mój system, niemniej jednak perspektywa nieuchronności powrotu do punktu wyjścia nie tyle spędzała mi sen z powiek, co cały czas z tyłu głowy cykała niczym audiofilski Zegar Zagłady (Doomsday Clock). Kiedy jednak przysłowiowa północ wybiła a oba przewody wylądowały w dedykowanych im, zapinanych na suwak pokrowcach a mi przyszło powrócić do szarej rzeczywistości powiem szczerze nie było mi do śmiechu. Bowiem nawet nie tyle siadło, co zdechło dosłownie wszystko począwszy od dynamiki na witalności dźwięku skończywszy a całość wylądowała nie za wspominaną wcześniej woalką a za solidnymi zasłonami, więc niezwykle trudno było mi wtenczas mówić o jakiejkolwiek przyjemności odsłuchu. Oczywiście w powyższym opisie i analizie własnej traumy pozwoliłem sobie na pewną hiperbolizację targających mną uczuć, gdyż przecież z widniejącym w stopce systemem żyję od lat a jeśli byłby tak zły jak zacząłem go postrzegać z pewnością by zbyt długo u mnie nie gościł. Po prostu regres w porównaniu ze stanem z ZenSati Zorro Ethernet & USB był na tyle druzgocący, że próbując znaleźć jakieś wyjście awaryjne zacząłem nie mając nic do stracenia analizować jak ów kataklizm zminimalizować. I uchylając nieco rąbka tajemnicy zdradzę, że nieco wbrew rozsądkowi, za to kierując się przede wszystkim słuchem postanowiłem z jednym z ww. przewodów jednak już się nie rozstawać. Z którym? Przecież to powinno jasno wynikać z powyższej epistoły – skoro to ZenSati Zorro USB wniósł u mnie największe i zarazem najbardziej pożądane zmiany, to logicznym jest, że to właśnie jemu przypadła rola mojej kolejnej i nie wiem czy już nie docelowej (na długo, bardzo długo) dyżurnej łączówki USB. Cóż zatem innego mogę dodać na zakończenie aniżeli przestrogę dla wszystkich tych, którzy nie planują większych zmian we własnych systemach, żeby gdy tylko nie czują się na siłach do odsłuchów tytułowych przewodów ZenSati podchodzili ze wzmożoną ostrożnością, bo nawet chwilę nieuwagi i opuszczenie gardy mogą przypłacić ciężkim knock-outem. Chociaż z drugiej strony … przegrać z tak atrakcyjnymi brzmieniowo i wizualnie zawodnikami jak ZenSati Zorro Ethernet & USB to nie wstyd, więc przynajmniej w naszym audiofilsko zorientowanym środowisku śmiało możemy uznać się za moralnych zwycięzców. I właśnie z takim poczuciem pozwolę sobie Państwa zostawić wracając do słuchania muzyki, której może nie poznaję na nowo, co odkrywam w niej niuanse, których obecności nie zawsze byłem świadom.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Farad Super3 + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Fidata HFU2; Vermöuth Audio Reference USB
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF; Esprit Audio Alpha
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
Co prawda na chwilę obecną zabawa w pliki nie jest moim numerem jeden jeśli chodzi o obcowanie z muzyką, ale będąc szczerym muszę przyznać, że ostatnimi czasy ów temat w moim sposobie postrzegania bardzo mocno ewaluował. I co w tym jest najważniejsze, w pozytywnym kierunku. Gdy jeszcze dwa lata temu sprawy braku jakiegokolwiek zainteresowania w głównej mierze rozbijały się o zdecydowanie gorszą jakość w odniesieniu do formatu CD, teraz wiem, że na bazie tej materii da zrobić fajny sound. Czy jeden do jeden z CD z pełnym zaangażowaniem nie próbowałem, ale przyznaję, podczas kilku testów różnych elementów toru plikowego – choćby dCS Vivaldi Upsampler Plus, czy switch Silent Angel Bonn NX – serce zabiło mi mocniej. A jeśli tak, chyba nie dziwnym jest od jakiegoś czasu moje pełne zaangażowanie w poznawanie poszczególnych składowych tego sposobu na muzykę. Zaangażowanie, którego bohaterem dzisiejszej testowej odsłony będzie dostarczony przez warszawskiego dystrybutora Audiotite zestaw duńskich kabli cyfrowych USB i Ethernet ZenSati Zorro.
Opisując kabel Ethernetowy jestem zobligowany wspomnieć, iż jako przewodnik wykorzystuje czystą miedź w postaci drucików o średnicy 0.8mm. W skład budowy wchodzą jeszcze dwie warstwy elastycznego nylonu, warstwa ekranująca z metalowej plecionki oraz aluminiowej folii a także pełniące funkcję dielektryka powietrzne rurki. Po ubraniu całości w mieniącą się miksem kolorów czarnego z bordo, zewnętrzną otulinę finalna średnica kabla osiąga wynik 9 mm. Tak przygotowany przewód po zaterminowaniu wtykami Telegartnera osiąga klasę CAT8.1.
Z kolei USB jak główny przewodnik wykorzystuje skręcone taśmy z posrebrzanej miedzi o wymiarach 2x20x0.25mm. W jego budowie znajdziemy również przewód wtórny jak drut z tego samego materiału o średnicy 0.8mm, dwie warstwy elastycznego nylonu, ekran z metalowej plecionki i pełniące funkcje dielektryka rurki powietrzne. Finalna średnica zewnętrzna po ulokowaniu w zewnętrzna koszulkę jest bliźniacza do poprzednika i wynosi 9mm. Jeśli chodzi o wtyki, są to konstrukcje oparte o firmowe korpusy ZenSati i standardowe złącza A i B.
Gdy dotarliśmy do opisu brzmienia, czas odpowiedzieć na dwa pytania. 1. Czy po aplikacji przecież parających się przesyłaniem zer i jedynek w konkretnym szyku kabli cyfrowych w ogóle słychać jakiekolwiek zmiany w brzmieniu zestawu? 2. Jeśli tak, jak wygląda to od strony sonicznej. Odpowiedź na pierwsze pytanie jest nadzwyczaj banalna, gdyż w innym przypadku nie podpisałbym się imieniem i nazwiskiem pod poniższym tekstem. Zaś odpowiedź na drugie, może nie jest tematem rzeką, bo to jednak niemalże podstawka oferty ZenSati, jednak mimo wszystko wartą skreślenia kilku rozwikłujących temat zdań. Jak wyglądają konkrety? Pierwszym i chyba najważniejszym aspektem brzmienia tytułowych kabli (LAN i USB) jest zaobserwowana w wyższych modelach praca nad zapewnieniem muzyce odpowiedniej masy, a przez to energii. Jednak w tym wszystkim najważniejsze jest dobre utrzymanie ich w ryzach, czyli unikanie zbędnego rozwadniania krawędzi dźwięku, a w ekstremalnych przypadkach podtopienia dolnego zakresu udającą nasycenie, jednak męczącą, bo uśredniającą ją tłustą pulpą. Na szczęście podobnie do poprzednich modeli duńskich kabli Zorro z w dobrym tego słowa znaczeniu, bo muzyka brzmi nad wyraz soczyście i barwnie, z krwią dba, aby było mięsiście, a zarazem jędrnie. Naturalną koleją rzeczy zajmowania niższego pułapu cenowego, a przez to jakościowego mniej ekspresyjnie w domenie blasku na górze, ale co jak co, informacji w każdym poszczególnym pasmie z pewnością nie brakuje. Ot, muzyka gra z większym udziałem fajnie dozowanego body, przy jednoczesnym – naturalnie na tle górnego zakresu cennika – lekkim przygaszeniu światła na scenie. Nie w estetyce utraty informacji, tylko z mniejszym blaskiem. Jednak robi to na tyle ciekawie, że gdy tylko zestaw audio jest wystarczająco rozdzielczy – nie, nie jasny, tylko rozdzielczy, ów temat nabiera wymiaru innej, a nie gorszej estetyki podania materiału. Estetyki, która jeśli nie jesteśmy poszukiwaczami latających w eterze żyletek, powoduje, że muzyka aż kipi od tak bardzo oczekiwanych przez słuchacza wybuchów kontrolowanej energii. To jest na tyle uniwersalny pokaz umiejętności, że bez problemu stawiam skrzynkę jabłek przeciwko kratce gruszek, że wyższe modele nie są aż tak uniwersalne w swym działaniu jak tytułowy Zorro. Skąd to wiem? Jak rzadko kiedy rozmawiałem o tych kablach z Marcinem i pierwsze co w naszych opiniach wyrywało nam się z ust, to drive i dobrze dozowana energia. A przecież nasze systemy to dwie różne opowieści, a mimo to odbiór prezentacji zaoferowanej przez „kabelki z przesłonką na oczach” był bardzo spójny. Przypadek? Nie sądzę. Tym bardziej, że jak pisałem na samym początku tego akapitu, owa estetyka jest pewnego rodzaju rozwijaną w miarę wzrostu ceny kabla szkołą grania ZenSati. Czy jest szansa, albo inaczej, niebezpieczeństwo na soniczną dominację takiego sposobu grania? Przyznam szczerze, że uzyskanie takiego fajnego uderzenia prezentacji już po wpięciu jednej pozycji snuło w duchu przypuszczenia przekroczenia dobrego smaku. Jednak jak się okazało, strach miał tylko wielkie oczy i temat wzmacniania dawki energii choć wybrzmiewał nieco mocniej, nadal był wysokiej próby.
Czy to jest propozycja dla każdego? Myślę, że jak najbardziej. A to dlatego, że zastrzykiem dodatkowej energii powoduje pewnego rodzaju oczyszczenie otaczającego muzykę tła, co zwiększa poczucie jej namacalności. I jak wspominałem, nie było znaczenia, w jakim systemie kable pracowały, wynik był podobny. A jeśli tak, chyba nikogo nie dziwi fakt braku wyliczanki potencjalnych porażek. Ale żeby nie było, mowa o totalnych wpadkach, bo drobne różnice w charakterach, jak to w życiu bywa, zawsze mogą wystąpić. Jednak jeśli nawet tak się stanie, będą to drobne sprzeczki, a nie totalne niezrozumienie życiowej karmy.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Sensor 2 mk II
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80
Dystrybucja: Audiotite
Producent: ZenSati
Ceny
Ethernet, USB: 9 490 PLN / 0,5 m; 11 390 PLN / 1 m; 13 290 PLN / 1,5 m
Dane techniczne
Ethernet
Przewodniki: miedziane
Koszulka zewnętrzna: 2 warstwy elastycznego nylonu
Średnica przewodu: 9 mm
Średnica przewodników: 0.8 mm
Wtyki: Telegärtner
Ekran: metalowa plecionka i folia aluminiowa
Klasa przewodu: CAT8.1
Dielektryk: rurki powietrzne
USB
Główny przewodnik: Skręcone taśmy z posrebrzanej miedzi
Przewód wtórny: Posrebrzana miedź
Koszulka zewnętrzna: 2 warstwy elastycznego nylonu
Średnica przewodu: 9 mm
Wymiary głównego przewodnika: 2 x 2.0 x 0.25 mm
Średnica przewodu wtórnego: 0.8 mm
Wtyki: Aluminiowe korpusy ZenSati i standardowe złącze USB A i B
Ekran: metalowa plecionka
Dielektryk: rurki powietrzne
Najnowsze komentarze