1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. Acoustic Revive

Acoustic Revive

 

Acoustic Revive prowadzona przez Kena Ishiguro większości audiofilom kojarzy się z akcesoriami audio delikatnie balansującymi na pograniczu fizyki i voodoo.  Poczynając od całkowicie normalnej listwy sieciowej RTP-4-EU już krok dalej można napotkać „nieposiadające własnego brzmienia” podstawki/izolatory kwarcowe RIQ-5010/RIQ5010W, generator ultra-niskich częstotliwości (rezonansu Schumanna) RR-77, czy dedykowany płytom winylowym generator jonów ujemnych RIO-5II. Szczerze przyznam, że przeglądając ofertę tego japońskiego producenta można poczuć się niczym w średniowiecznej pracowni alchemika, który przy pomocy potężnych zaklęć i bulgocących w omszałych retortach niewiadomego pochodzenia płynów zamienia węgiel w złoto. Za podobne praktyki jeszcze nie tak dawno groziło kilka seansów chirurgii estetycznej (niestety bez znieczulenia) u pobliskiego kata a potem uczestnictwo w publicznym grillowaniu, jako atrakcja wieczoru i zarazem wkładka mięsna na stos. Czasy co prawda się zmieniły, lecz jako, że natura nie znosi próżni, rolę żądnej krwi i jakże wysublimowanej rozrywki ciżby przejął internet.  Co prawda zamiast okaleczać i spopielać serwuje się delikwentowi „hejta”, ale zasady pozostają niezmienne – nie rozumiem, nie słyszałem a co najważniejsze nie stać mnie, więc … „burn m@#$%^&*@er , burn!”.
W związku z powyższym, choć korciło mnie jak diabli, postanowiłem na początek przedstawić wrażenia z odsłuchów produktów zdecydowanie mniej kontrowersyjnych – kabli. Tak tak, już widzę te złośliwe uśmieszki na twarzach jednostek uważających, że kawałek za przeproszeniem „druta” wpływu na brzmienie systemu mieć nie może, lecz akurat w tej materii mam zdecydowanie odmienne zdanie i będę przy nim obstawał.  Chcąc ponadto nausznie przekonać się jaka idea przyświecała Panu Ishiguro, jakim pomysłem na brzmienie chciał podzielić się z nabywcami swoich produktów zamówiłem u polskiego dystrybutora (Eter Audio) całkiem pokaźny set w skład którego weszły:
– interkonekty analogowe RCA-1.0PA i XLR-1.0PA II
– aktywny cyfrowy przewód koaksjalny DSIX-1.0PA
– przewody głośnikowe (ze szpuli) SPC-REFERENCE
– dwa kable zasilające: topowy PCOCC-A Single-Core Power Reference i cięty z metra Bulk POWER MAX -5000
Niestety już na dzień dobry cała radość z otrzymanej przesyłki poszła się … wiedzą Państwo co, gdyż pomimo naprawdę solidnego opakowania, folii bąbelkowej, tektur i sterczu firmie spedycyjnej udało się nie tylko zgnieść pudełko z aktywnym koaksjalem, ale i spowodować uszkodzenie uniemożliwiające jego użytkowanie. Do dziś zadaję sobie pytanie, z jakiej wysokości musiała spaść przesyłka, bądź czym ją przywalono, by osiągnąć taką skalę zniszczeń.  Całe szczęście dystrybutor stanął na wysokości zadania i po kilkunastu dniach miałem u siebie działający egzemplarz DSIX-1.0PA i cały system od listwy po kolumny mógł zostać uznany za ortodoksyjnie i monotematycznie okablowany przez Acoustic Revive.

Zanim jednak przejdę do kwiecistych opisów wpływu japońskich przewodów na brzmienie mojego systemu pozwolę sobie na krótką dygresję nt. budowy tak licznie zgromadzonych obiektów niniejszej recenzji.  Nie chcąc jednak Szanownych czytelników zanudzać zbędnymi detalami wspomnę jedynie, iż wszystkie testowane przewody wykonane zostały z wysokooczyszczonej miedzi PCOCC-A  (Furukawy) o długich kryształach, żyły otulono naturalnym jedwabiem, na który następnie nasunięto teflonowe rurki. Oczywiście przewód zasilający Power Reference kryje w sobie jeszcze dielektryk z poliolefinu i miedziane rurki. Za unifikację wzorniczą odpowiada opalizująca, czarna siatka z wysoką zawartością włókien weglowych. Powyższa uwaga nie dotyczy przewodów dostępnych ze szpuli, które charakteryzują się fioletowymi tourmalinowymi koszulkami.  Zarówno topową sieciówkę, jak i „bulkowy” głośnikowiec ze względu na swoją budowę opartą na przewodach solid core można zaliczyć do kategorii „ułożyć i zapomnieć”, za to interkonekty okazały się spełnieniem audiofilskich marzeń o wiotkości i ergonomii aplikacji, którą dodatkowo podnoszą solidne, zakręcane (w przypadku wersji RCA) wtyki. Jest jednak prawdziwe indywiduum, któremu paru zdań nie daruję. Chodzi o aktywny DSIX-1.0PA. Po pierwsze magiczna puszka wymaga zasilania i bez zewnętrznego wtyczkowego „malucha” przydatność przewodu można określić jedynie mianem dekoracyjnej. Wewnątrz niej znajduje się układ „Digital Signal Isolation Exciter” izolujący elektrycznie pętlę sygnałową od urządzenia poprzez użycie transformatora separującego. Dzięki temu zmniejszeniu ulega jitter a transmisja sygnału cyfrowego może przebiegać do pięciu razy szybciej. Od siebie tylko dodam, że w redukcję jitter jestem w stanie uwierzyć z biegu, jeśli zaś chodzi o drugą część deklaracji …

Tak jak już wspominałem wcześniej użycie pełnego okablowania od jednego producenta, przynajmniej teoretycznie powinno ułatwić dotarcie do sedna, do clou tego, na bazie czego powstała najpierw filozofa a następnie produkty. Jednak z Acoustic Revive, przynajmniej jeśli chodzi o czysto akademickie dywagacje, powinno być inaczej. Zamiast wpływu, zgodnie z tym, co twierdzi sam Pan Ishiguro powinno być słychać jego brak, gdyż zarówno akcesoria, jak i kable audio nie powinny zmieniać dźwięku, wprowadzać do transmisji żadnych zmian. Krótko mówiąc wydajemy lekką ręką 20 – 25 tys. zł tylko po to by ich nie słyszeć. Kontrowersyjne, nieprawdaż? Jednak jest to tylko pewne uproszczenie gdyż „niesłyszenie” dotyczyć ma jedynie słyszalnych na co dzień (czytaj u konkurencji) wszelkiego rodzaju anomalii generowanych nie tylko przez same przewody i akcesoria, ale i pochodzące z naszego otoczenia. A taka teza ma już szansę na obronę.

Zgodnie z zaleceniami dystrybutora pozwoliłem japońskiemu okablowaniu spokojnie się ułożyć, zaakomodować i bezstresowo dostosować do nowych warunków pracy. Sobie też dałem kilka dni na ochłonięcie i ostudzenie emocji, które niejednokrotnie potrafią zafałszować pierwsze wrażenie, które jak to zwykle z nim bywa robi się tylko raz. Kiedy okres ochronny minął zacząłem coraz uważniej strzyc uszami.
Pierwsze uwagi, jakie zaczęły przewijać się w czynionych niezobowiązująco notatkach dotyczyły w głównej mierze pozornego uspokojenia dźwięku. Podkreślam uspokojenia a nie zamulenia, bądź spowolnienia, lecz właśnie uspokojenia, które z biegiem czasu ewoluowało do miana oczyszczenia, swoistego katharsis. Doskonale zdaję sobie sprawę, że to, co przed chwilą napisałem brzmi cholernie patetycznie, ale proszę mi wierzyć – z Acoustic Revive tak właśnie jest. Eliminując obecny dotychczas szum i inne „elektrośmieci” wprowadzał pojęcie komunikatywności i holografii przekazu na zupełnie inny poziom.
Przykładowo nasycenie operujących w obszarze średnicy ludzkich głosów i to zarówno damskich (Queen Latifah „The Dana Owens Album”), jak i męskich (Nat King Cole „Just One Of Those Things”) nie polegało na ordynarnym wypchnięciu ich przed szereg, lecz pozbawieniu delikatnego „telefonicznego” nalotu. Jakby ledwo zauważalnego planktonu udającego audiofilskie mikrowybrzmienia i drobinki kurzy unoszące się w studiu nagraniowym a będącego w rzeczywistości cyfrowymi artefaktami pobranych z otoczenia anomalii. To, że dźwięk podawany był, użyję tu pewnego lapidarnego uproszczenia, blisko w ramach kolejnych eksperymentów polegających na sukcesywnym podmienianiu testowanych przewodów na moje dyżurne kable można było zawdzięczać dwóm podejrzanym – cyfrowemu DSIX-1.0PA i zasilającemu Power Reference. Oba reprezentowały bardzo podobną technikę „poprawiania zepsutego”, więc ich wspólny wkład sumował się dając w rezultacie niezwykle namacalny przekaz. Za to analogowe interkonekty można spokojnie obwozić jako wzorce transparentności, których, gdyby nie to, że sam własnoręcznie wpinałem i wiedziałem, że są nie sposób byłoby zauważyć. Nie dodając nic od siebie, nic również nie zabierały z transmitowanych sygnałów, dzięki czemu sprawiały nieodparte wrażenie droższych niż były w rzeczywistości. Wspominam o tym z premedytacją, gdyż opierając się na własnych doświadczeniach zauważyłem, iż właśnie drogie, bądź bardzo drogie (nad czym szczerze ubolewam) przewody pozbawione są tendencji do pewnego cenzurowania i limitowania ilości przekazywanych informacji. Ich wpięcie w system powoduje najczęściej zachłyśnięcie się słuchacza natłokiem informacji, o których istnieniu nawet nie był świadomy. Za przykład niech posłuży znajdujący się na samplerze HDtracks 2013 (24bit/96kHz) utwór „Nikolai Rimsky-Korsakov: The Snow Maiden – Dance of the Tumblers” (Minnesota Orchestra / Eiji Oue), gdzie delikatne dźwięki trójkątna potrafią zginać w nawałnicy informacji podczas orkiestrowego tutti. Z RCA-1.0PA / XLR-1.0PA II nam to nie grozi.
Bardzo pozytywnie oceniam również dostępnego na metry Power Maxa, który przy cenie nieprzekraczającej tysiąc złotych za metr reprezentował naprawdę wyśrubowany poziom detaliczności i dynamiki połączonych w niejako firmową muzykalność. Nie bez powodu wspominam właśnie o muzykalności, gdyż dzięki „niesłyszeniu” zniekształceń dźwięk dobiegający z kolumn był, poprzez swoją neutralność, bardziej naturalny.
Poszukując podobnie brzmiącej konkurencji, jako pierwsza na myśl przychodzi mi oferta Harmonixa, gdzie mamy bardzo podobny wewnętrzny spokój i niesamowita kulturę bez maskowania detali i zamulania dźwięku. Jednak w bratobójczym pojedynku (obie marki są na wskroś japońskie) podstawowy, głośnikowy Acoustic Revive SPC-REFERENCE wypadł w moim systemie zdecydowanie korzystniej od już nieprodukowanej wersji Harmonixa CS-120. Główne różnice dotyczyły nie tylko kontroli najniższych składowych, ale ogólnie sposobu prowadzenia basu i pochodnego od niego tempa. Wyraźniejsze i pociągnięte bardziej „zdecydowaną kreska” kontury poprawiały stabilność sceny i wgląd w dalsze plany. Harmonix może i nic specjalnie w dźwięku nie psuł, jednak patrząc na sprawę integracji w sygnał fioletowo-różowe solidcory były o krok, bądź dwa bliższe transparentności.

Okres bytności przewodów Acoustic Revive w moim systemie wspominam bardzo miło. Niezależnie od tego, czy współpracowały z tranzystorowym ECI 5, bądź też lampowym Synthesisem  nie odnotowałem żadnych symptomów odnośnie ich własnych preferencji. Po prostu przewodziły prąd nic nie dodając i nic z niego nie ujmując. Choć brzmi to banalnie prosto niewielu producentów potrafi tego dokonać.

Tekst i zdjęcia: Marcin Olszewski

Dystrybucja: Nautilus
Ceny:
– interkonekty analogowe RCA-1.0PA : 1m – 4990 zł
– interkonekty analogowe XLR-1.0PA II: 1m – 5990 zł
– aktywny kabel cyfrowy RCA-RCA DSIX-1.0PA : 1m – 4690 zł
– przewody głośnikowe SPC-REFERENCE : 1m – 590 zł
– Power Reference: 1,5m – 3590 zł; 2m – 4390 zł
– Bulk POWER MAX -5000 : w trakcie kalkulacji

System wykorzystany w teście:

CD/DAC: Ayon 1sc
DAC: Eximus DP1
Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
Odtwarzacz plików: Olive O2M; laptop Dell Inspiron 1764 + JRiver Media Center; Ayon NW-T
Wzmacniacz: Electrocompaniet ECI 5; Synthesis A 40 Virtus
Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80
IC RCA: Antipodes Audio Katipo
IC XLR: LessLoss Anchorwave
IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
Kable głośnikowe: Harmonix CS-120
Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power
Listwa: GigaWatt PF-2 + kabel LC-2mk2
Stolik: Missoni Audio Carpet Stradivari; Rogoz Audio 4SM3
Przewody ethernet: Neyton CAT7+
Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring; Highend Novum PMR Premium

Pobierz jako PDF