1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. Acrolink 7N-A2050III & 7N-A2200III

Acrolink 7N-A2050III & 7N-A2200III

Choć SoundRebels.com założyliśmy z myślą o doświadczonych audiofilach, którzy powoli zbliżają się do osiągnięcia wymarzonej nirwany, a przynajmniej tak im się zdaje, postanowiliśmy, iż od czasu do czasu będziemy jednak schodzić na ziemię i opisywać rzeczy osiągalne nawet dla początkujących miłośników dobrego dźwięku. Musi być jednak spełniony jeden, acz kluczowy warunek – produkt musi nam się spodobać. Bez tego nie kiwniemy palcem, nie zrobimy nawet poglądowej „fotki” a o porządnym, dopieszczonym w postprocesie zdjęciu, czy nawet najkrótszej recenzji można zapomnieć. Po prostu szkoda przede wszystkim Państwa, ale i po trosze naszego czasu. Życie jest zbyt krótkie i piękne, by marnować je na coś, co nie do końca wpisuje się w nasze gusta, nie spełnia pokładanych nadziei i oczekiwań. Zdecydowanie rozsądniej zajmować się tym, co sprawia przyjemność, pieści zmysły i generalnie, delikatnie trywializując, robi nam „dobrze”. W związku z powyższym, jeśli na łamach naszego portalu znajdą Państwo coś, co high-endem nie jest i, choćby ze względu na nad wyraz akceptowalną i przystępną cenę, być nie może, to znak, cytując grzmiącego z ambony, odzianego na czarno klasyka, „że coś się dzieje”. Tak też właśnie było w przypadku bohaterów niniejszego testu. Uczynny dystrybutor, niejako przy okazji, wraz ze zdecydowanie bardziej poważnym ładunkiem pozwolił sobie dorzucić do niezobowiązującego odsłuchu parę interkonektów Acrolinka.

Zdając sobie doskonale sprawę, iż tej japońskiej i wielce zasłużonej na polu audiofilskiej metalurgii marki większości z naszych Szanownych Czytelników przedstawiać nie trzeba, to z dziennikarskiego obowiązku jedynie wspomnę o w pewnym sensie obsesyjnym podejściu do … czystości. Chodzi mianowicie o to, że Acrolink od niemalże zarania swoich dziejów niezwykły nacisk kładł właśnie na czystość miedzi, z jakiej wykonywał swoje przewody. Przykładowo symbol 7N oznacza czystość miedzi użytej do produkcji przewodu na poziomie 99,99999% (siedem dziewiątek).

Kiedy tylko zobaczyłem na „miedziano – złotych” pudełkach oznaczenie ‘7N’ gdzieś podświadomie ustawiłem sobie cenową poprzeczkę na pułapie ok. 4 kzł. Po prostu jeszcze nie tak dawno najtańsza „siódemka” (7N-A2070) kosztowała mniej więcej podobnie a jak to w branży audio bywa nowe, więc z pewnością lepsze modele tańsze nie bywają i jeśli tylko producent wykaże się choćby odrobiną empatii i odświeżając poszczególne pozycje w swojej ofercie utrzyma stare ceny, to wszyscy się cieszą, jakby co najmniej 5-kę w totka trafili. Jednak konfrontacja własnych domysłów z cennikowymi realiami okazała się mocno zaskakująca, gdyż oba dostarczone do testu modele nie przekroczyły magicznej bariery 1500 zł za metrowy set RCA. Co prawda poprzednia wersja A2200 II ulokowana oczko niżej (należała do rodziny 6N), dostępna w granicach 700 zł , ale wyszedłem z założenia, że skoro producent postanowił przesunąć ją w górę hierarchii, to analogicznie podciągał równiej jej brzmienie do poziomu reprezentowanego przez starsze rodzeństwo.

Jednak zanim skupię się na brzmieniu testowanej pary pozwolę sobie na mała retrospekcję. O ile 7N-A2070 grał w sposób nad wyraz elegancki i wyważony stawiając umiar nad spontaniczność, kulturę nad zbytnią bezpośredniość i zwiewność nad dosadność, to już starsza 6-ka, czyli model 6N-A2200II podchodził do tematu w sposób zgoła odmienny oferując duży, dynamiczny i soczysty dźwięk potrafiący skutecznie ożywić zbyt senne systemy. Z kolei model 6N-A2050II nieprzekraczający 500 zł cechowała zbytnia zachowawczość i skupienie na barwie z niezbyt uważnym podejściem do konturów i skrajów pasma. Krótko mówiąc jeszcze nie tak dawno idąc w dowolną stronę cennika można było, co najwyżej zgadywać czy kolejny model będzie kontynuował drogę obraną przez swojego poprzednika, czy też wykona ostry skręt z zaciągniętym ręcznym i pomknie w zupełnie innym kierunku. Z jednej strony taka polityka zapewniała możliwość dopasowania produktu do oczekiwań bardzo szerokiego grona odbiorów, jednak z drugiej, poprzez swoisty brak analogii i logicznej hierarchii umożliwiającej stopniowe pięcie się po kolejnych stopniach wtajemniczenia, by w końcu osiągnąć kablarski absolut (wersja dla ortodoksyjnych wyznawców marki) budziła konsternację.

Koniec końców ktoś jednak postanowił ogarnąć ten galimatias i oprócz dbałości o czystość przewodników, czy jak najszersze pasmo przenoszenia, zadbał również o spójność soniczną oferty. Oferty, której topowe modele oferują niedoścignioną, w niektórych kręgach uchodzącą za legendarną, homogeniczność, autentyczność i wiarygodność przekazu. Wróćmy jednak na ziemię i przyjrzyjmy się otwierającym serię 7N pierwszemu i trzeciemu od dołu interkonektom – 7N-A2050III i 7N-A2200III.

Acrolink 7N-A2050III to, jak już zdążyłem wspomnieć najtańszy analogowy interkonekt należący do „elitarnego” grona przewodów mogących pochwalić się użyciem miedzi o czystości 7N. Tak wysokie, żeby nie powiedzieć wyżyłowana parametry uzyskuje się dzięki technologii D.U.C.C. (Dia Ultra Crystallized Copper) opracowanej we współpracy z Mitsubishi Cable Industries Ltd. Oczywiście nie zapomniano o zniwelowaniu naprężeń powstających podczas procesu odlewania, dzięki czemu uzyskany materiał zyskał określenie „Stressfree”. Sam przewód posiada budowę koncentryczną, w której przewód centralny składa się z 34 żył z miedzi D.U.C.C. Stressfree 7N, ekran stanowi miedziana folia, oraz plecionka z miedzi OFC 4N5 a jako dielektryka użyto poliolefinu o dużych molekułach na zewnątrz i poliolefinu o klasycznej strukturze wewnątrz. Aplikacja interkonektu nie przysparza żadnych problemów, może nie jest to szczyt wiotkości, lecz sprężynowanie i sztywność są na tyle akceptowalne, że nawet niezbyt ciężkie urządzenia jak budżetowe USB DAC-i nie powinny z ich pomocą przechodzić w tryb lewitacji, solidne wtyki i wesoła filetowa barwa koszulki dopełniają nader pozytywnych wrażeń organoleptycznych.

Pierwsze dźwięki z już wygrzanego interkonektu okazały się zachęcającym do dalszego odsłuchu kompromisem pomiędzy detalicznością i muzykalnością. Kontury były oczywiste, wyraźne, lecz nieprzejaskrawione a tkankę je wypełniającą cechowała naturalna faktura i soczystość barw. Słyszalne pasmo prowadzone było równo, bez faworyzowania któregokolwiek z podzakresów, bez zbytniej euforii, lecz również bez chłodnej zachowawczości. Emocje zawarte w materiale źródłowym oddawane były ze zaskakującą swobodą i transparentnością, o jaką trudno byłoby podejrzewać tak niedrogi przewód. Głos Xaviera Sabaty na „Georg Friedrich Händel – Bad Guys” był czytelny i absorbujący na tyle, by przykuć słuchacza na czas trwania albumu do fotela. Tak nieodzowna w muzyce rockowej motoryka również nie dawała powodów do grymaszenia i prawdę powiedziawszy patrząc na A2050III nie tylko poprzez pryzmat ceny, ale głównie poprzez jego wpływ na brzmienie można uznać, że jest to bardzo ciekawa propozycja dla osób poszukujących solidnych, niedrogich a przy tym markowych i uniwersalnych łączówek nie tylko do systemów stricte budżetowych, ale i pełnoprawnie aspirujących do miana Hi-Fi.

W przeciwieństwie do swojego tańszego kuzyna, stojący w cenniku dwa oczka wyżej model 7N-A2200III, dostępny jest również w wersji zbalansowanej. Jest to możliwe dzięki dodaniu drugiej, bliźniaczej żyły składającej się z 34 drucików D.U.C.C. Stressfree 7N. Zmiany dotknęły również wykorzystanego dieelektryka, którym tym razem zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz jest poliolefin o dużych molekułach. Zwiększenie ilości przewodnika nieznacznie wpłynęło zarówno na przekrój przewodu, jak i jego sztywność. Zmiany są zauważalne, choć nie określiłbym ich jako absorbujące. Powagi całości dodaje dostojna czerń kontrastująca z satynowym srebrem wtyków, które z resztą zdążyłem już poznać przy okazji odsłuchów 7N-A2050III.

Brzmienie 7N-A2200III jest ewidentnym rozwinięciem tego, do czego zdążył przyzwyczaić mnie niższy model. Mainstreamowa „akuratność” dostała zauważalnej ogłady połączonej z bardziej stabilną i głębszą sceną. Dodatkowych kilka oktanów trafiło też na dół pasma, gdzie niższe i bardziej energetyczne zejście zdecydowanie pozytywnie wpłynęło na tzw. „foot-tapping” podczas odsłuchów ZZ-Top, czy AC/DC. Na gęstszym i bardziej wymagającym repertuarze, za jaki niewątpliwie można uznać „Diabolus in Musica – Accardo interpreta Paganini” Nicolo’ Paganiniego selektywność dalszych planów oscylowała między dobra i bardzo dobrą. Konstruktorom udało się znaleźć wysoce satysfakcjonujący i bynajmniej nie, jak to się zwykło mawiać, zgniły kompromis pomiędzy analitycznością a spójnością i homogenicznością. Na tych pułapach cenowych większa konturowość z reguły kończy się karykaturalną kanciastością a idąca choćby krok dalej elegancka gładkość przeradza się w impresjonistyczne plamy, skutecznie uniemożliwiające śledzenie poszczególnych partii grup instrumentów, o dalej siedzących solistach nawet nie wspominając.

Dostarczone przez krakowski Eter Audio niemalże budżetowe przewody Acrolinka sprawiły mi bardzo miłą niespodziankę. Nie dość, że podczas ich testowania nie musiałem zbyt długo akomodować się do oferowanej przez nie „firmowej” estetyki dźwięku, to w dodatku wreszcie można było właśnie o firmowym brzmieniu zacząć mówić. Widać, że „promocja” obu modeli do kategorii 7N, czyli zastosowanie czystszego, a więc wyższej klasy przewodnika, w sposób bezapelacyjnie pozytywny wpłynęła na ich brzmienie. Ponadto analogie brzmieniowe oparte są na przesłankach na wskroś technicznych, gdzie podwojenie przewodników daje wymierne, soniczne efekty i to po prostu ma sens. Jeśli posiadają Państwo starsze modele Acrolinków z serii 6N i szukają dowodu na to, jak zaawansowana technologia potrafi odcisnąć swoje piętno na efekcie końcowym, proszę umówić się tylko na odsłuch, a najlepiej wypożyczyć tytułowe przewody na weekend. Podejrzewam, że pojęcie ewolucji nabierze zdecydowanie szerszego spektrum i nie będzie się odnosiło jedynie do skoku technologicznego, jaki dokonał się w domenie cyfrowej. Japończycy z Acrolinka znają się narzeczy i w tym co robią nie ma nawet śladu voodoo, są za to lata ciężkiej pracy i to po prostu słychać.

Tekst i zdjęcia: Marcin Olszewski

Dystrybutor: Nautilus / Acrolink

Ceny:
Acrolink 7N-A2050III: 0.6m – 890 zł; 1m – 1190 zł
Acrolink 7N-A2200III
– RCA : 0.6m – 1190 zł; 1m – 1490 zł
– XLR: 0.6m – 1290 zł; 1m – 1590 zł

System wykorzystany w teście:

– CD/DAC: Ayon 1sc
– DAC: Eximus DP1
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Odtwarzacz plików: Olive O2M; laptop Dell Inspiron 1764 + JRiver Media Center; YBA Heritage Media Streamer MP100
Przedwzmacniacz: Restek Editor
Monobloki: Restek Extract
– Wzmacniacze zintegrowane: Electrocompaniet ECI 5; Accuphase E-260
– Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80
– IC RCA: Antipodes Audio Katipo; Acrolink 7N-A2050 III; Acrolink 7N-A2200 III; Neyton Nuernberg NF
– IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
– Kable głośnikowe: Organic Audio; Neyton Hamburg LS
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; GigaWatt LC-1mk2
– Listwa: GigaWatt PF-2 + kabel LC-2mk2; Amare Musica Silver Passive Power Station
– Stolik: Rogoz Audio 4SM3
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+

Pobierz jako PDF