Opinia 1
Z meblami dedykowanymi do zastosowań audio w większości przypadków jest ten problem, że ładne działają tak sobie, bądź nawet szkodzą, a te działające są w stanie zaakceptować głównie slingle, rozwodnicy i wdowcy, czyli generalnie osoby samotne niemuszące konsultować swoich zakupów z kimkolwiek mającym na nie wpływ. Oczywiście zdarzają się wyjątki potwierdzające powyższą regułę, lecz nawet wtedy przed już, już wstępującym na audiofilski Olimp szczęśliwcem pojawiają się przeszkody natury nazwijmy to językowej. Nie wierzą Państwo? Proszę bardzo – całkiem zgrabne i co najważniejsze przynoszące realną poprawę brzmienia platformy i stoliki oferuje amerykańska manufaktura Silent Running Audio zdobiąca wszystkie swoje wyroby umieszczonymi na frontach tabliczkami znamionowymi ze skrótem własnej nazwy, czyli … SRA. Oczywiście jak się dobrze poszuka, to można znaleźć połączenie funkcjonalności i akceptowalnego wyglądu – wystarczy tylko wspomnieć o włoskich meblach Gregiteka, bądź niemieckich LeadingEdge. Tak przynajmniej było do niedawna, gdyż i krajowi producenci wreszcie zrozumieli jak znaczący procent wszystkich zakupów dokonuje się dopiero po akceptacji przedłożonych propozycji przez Najwyższa Izbę Kontroli, czyli współtowarzyszkę audiofila. Tym oto sposobem w ich katalogach zaczęły pojawiać się meble nie dość, że estetyczne, to jeszcze spełniające wymagania soniczne złotouchej klienteli. Nie mogąc pozostać obojętnymi na powyższy trend postanowiliśmy na własne uszy i oczy się przekonać jak ma się teoria do praktyki i poprosiliśmy jednego z najmłodszych (nie mylić z początkującym) graczy na polskim rynku audio-mebli o dostarczenie chyba najbardziej atrakcyjnego pod względem wizualnym projektu na testy w naszych systemach. Wybór padł na manufakturę Audio Philar i jej stolik Platform Line Double III uzupełniony platformą antywibracyjną Double.
Jak sami Państwo widzą kolorystyka dostarczonych mebli na tyle dalece odbiega od standardowych i wszechobecnych czerni, bieli, wariacji na temat szarości, czy nawet najbardziej wymyślnych oklein, że po prostu przyciąga wzrok niczym rasowy – sportowy bolid na ulicy pełnej „zwykłych” aut. Jest bezapelacyjnie intrygująca a jednocześnie na tyle elegancka i wytworna, że nie sposób zarzucić jej nawet najmniejszych znamion krzykliwości, czy taniej, jarmarcznej pstrokatości. Metalicznie połyskujące o barwie głębokiego burgunda blaty nośne poprzez wyraźny kontrast idealnie współgrają z ciepłem szampańsko złotych platform – posługując się nomenklaturą producenta, określanych mianem „blatów właściwych” i delikatnością satynowych, toczonych nóżek. Modułowa, umożliwiająca praktycznie dowolną konfigurację bryła jest nie tylko lekka pod względem optycznym, lecz co najważniejsze solidnie przemyślana i wykonana pod względem konstrukcyjnym. Nic się nie kolebie, nie trzęsie i nie buja a możliwość precyzyjnego wypoziomowania zapewniają łatwo dostępne masywne stożki stanowiące skuteczny sposób na odsprzęgnięcie od siebie i zminimalizowanie ewentualnych wzajemnych interferencji pomiędzy poszczególnymi modułami. Pokryte satynowym chromem nogi wykonano z litych stalowych prętów o średnicy 40 mm.
Zagłębiając się bardziej w meandry natury technicznej należy zwrócić uwagę, że wszystkie elementy wykonywane są na sterowanych numerycznie obrabiarkach CNC a półki zbudowane na zasadzie sandwicha składają się z platformy nośnej o grubości 30mm i 20 mm roboczej przełożonych dopasowanymi do wymiarów i spodziewanego obciążenia konkretnymi wersjami absorberów VibraPod. W zależności od wymagań klientów górne blaty robocze mogą być wykonane zarówno z MDFu, czyli z tego samego materiału co blaty nośne, jak i ze sklejki, bądź granitu. Oczywiście kwestia dopasowania forniru, bądź powłoki lakierniczej zależy praktycznie wyłącznie od fantazji nabywcy.
Kwestią otwartą pozostaje jednak ewentualna poprawa brzmienia w stosunku do zwykłego, cywilnego mebla, bądź stalowo-szklanych wynalazków jeszcze gdzieniegdzie pokutujących. O ile z tym pierwszym przypadkiem jeszcze byłem w stanie sobie poradzić, z pomocą kilkudziesięciokilogramowej masywnej komody z litej olchy, to dziwnym trafem nic ze szklanymi półkami na stanie nie posiadałem, jak również nikt z moich znajomych takim meblem pochwalić się nie mógł. No nic, uznałem zatem, że nie ma co kombinować, tylko trzeba zaobserwować, czy jakiekolwiek słyszalne zmiany po przesiadce z mojego dyżurnego, również modułowego, stolika Rogoz Audio 4SM3 nastąpią.
Przepinanie i przeprowadzka wcale nie najlżejszej elektroniki zajęła mi trochę czasu, co prawdę powiedziawszy niespecjalnie mi przeszkadzało, bo nie było zbyt uciążliwe a przy okazji mogłem wreszcie porządnie poodkurzać w zakamarkach, które do tej pory miały we władaniu najprzeróżniejsze kabliszcza.
Kiedy wszystko zostało ustawione zasiadłem wygodnie w fotelu i … musiałem się podnieść, gdyż do pierwszej tury, oprócz dyżurnej amplifikacji w postaci mojego ECI, wystawiłem zawodników z obozu analogowego, czyli gramofon Transrotor Fat Bob i przedwzmacniacz gramofonowy Octave Phono Module a kierując swe kroki ku wygodnemu siedzisku zapomniałem o takim drobiazgu jak opuszczenie ramienia na obracającą się płytę. Gdy tylko igła ZYXa dotknęła powierzchni „Violatora” Depeche Mode powróciłem na z góry upatrzoną pozycję obserwatorską i przez pierwszą stronę ograniczyłem się wyłącznie do delektowania się pieszczącymi moje uszy dźwiękami. Pomimo bezapelacyjnie syntetycznej surowości materiału źródłowego nowy mebel wniósł do przekazu niezwykłe bogactwo barw, wewnętrzny spokój i tak czarne tło, jakby grający system ustawić w dużej, zaciemnionej sali, snop światła skierować wyłącznie na niego a wszystkie ściany pokryć smolisto czarnym atłasem. Podobne zmiany odnotowałem praktycznie z każdym repertuarem dodatkowo czyniąc stosowne adnotacje przy co ciekawszych fragmentach. Stali czytelnicy naszej radosnej twórczości z pewnością zdążyli się już przyzwyczaić do moich dość „dziwnych”, jak na recenzenckie standardy, upodobań muzycznych. Delikatnie rzecz ujmując tam gdzie rockowa tolerancja zarówno Jacka, jak i sporej części naszych znajomych się kończy ja dopiero się rozkręcam i po prostu lubię od czasu do czasu dać przysłowiowego czadu z szarpidrutami w stylu Avenged Sevenfold, My Dying Bride, Megadeath, starymi, klasycznymi na dzisiejsze standardy kamieniami milowych death metalu z repertuaru Slayera, czy Sepultury. Oczywiście rockowe dinozaury z Deep Purple, Led Zeppelin i Marillion (wyłącznie stary skład) też u mnie często goszczą. Lektura powyższej listy powinna w głowach większości zorientowanych zapalić ostrzegawczą lampkę. I słusznie. Nie ma co się oszukiwać. Większość hard rockowych, heavy metalowych, thrashowych i jeszcze cięższych odmian muzycznych nagrywana jest niedbale, źle, bądź po prostu tragicznie. Oczywiście w całym tym oceanie beznadziei można od czasu do czasu natrafić na realizacje, nad którymi ktoś postanowił posiedzieć i solidnie zapracować na z reguły niemałe honorarium. Jednak na potrzeby niniejszego testu możemy uznać, że przyjemność z odsłuchu wspomnianych nagrań jest co najwyżej symboliczna a i tak owa symboliczność dotyczy tylko najwierniejszych fanów. Niestety realia są brutalne a główna zasada Hi-Fi i High Endu mówiąca „shit in, shit out” w tym wypadku jeńców nie bierze. Dla tego też obecność tytułowego stolika okazała się okazją do odkurzenia właśnie takich „garażowych” wydań, bo podkręcając temperaturę i delikatnie faworyzując, zagęszczając średnicę w bardzo finezyjny sposób pozbawiała cykająco – trzeszczącą górę chropowatości i ziarnistości. Co ważne nie traciła przy tym dynamika, gdyż zamiast zwyczajowego kakofoniczno – jazgotliwego rozgardiaszu na scenie zaczynał panować całkiem znośny ład i coś na kształt harmonii.
W zdecydowanie bardziej akceptowalnym przez ogół populacji repertuarze stolik Audio Philara dział wręcz tonizująco za zbytnio nasycone sybilantami realizacje. Zarówno nasza czołowa „eksportowa Diva” – jazzopodobna Anna Maria Jopek, jak i nagrywająca w surowej, lecz urzekająco pięknej Norwegii Somalijka Noora Noor dostały wreszcie mogły ze zdwojoną siłą czarować sex appealem a górne rejestry miast ranić pieściły zmysły odbiorców bursztynową poświatą.
Niewybaczlnym grzechem zaniedbania byłoby jednak ograniczenie się do samego „przesłuchania” stolika, skoro razem z nim otrzymaliśmy idealnie dopasowaną wzorniczo i kolorystycznie platformę antywibracyjną Double. W końcu na nowy, pełnowymiarowy mebel nie wszyscy mają miejsce a i czasem ze względów czysto racjonalno – ergonomicznych rozsądniejszym wydaje się ustawienie poszczególnych, bądź tylko wybranych komponentów na dedykowanej platformie antywibracyjnej. Kolejnym przypadkiem, gdy dodatkowa platforma ma niezaprzeczalną rację bytu jest sytuacja częstego żonglowania nowymi komponentami przy jednoczesnej niechęci ciągłego wyciągania, chowania i ponownego ustawiania własnych urządzeń. Dodatkowo jest to chyba najbardziej bezinwazyjny a zarazem najmniej bolesny sposób na własnouszne przekonanie się, że dedykowane, prawidłowo zaprojektowane i z równą dbałością wykonane dedykowane audio sposoby redukcji drgań po prostu działają. Tak też było i tym razem. O ile najbardziej słyszalne rezultaty osiągałem ze źródłem analogowym, oraz urządzeniami lampowymi, które na wszelkiej maści drgania pasożytnicze reagują z reguły ostrą alergią objawiającą się nad wyraz bolesną degradacją brzmienia to nawet na wskroś tranzystorowy ECI po ustawieniu na burgundowo – szampańskim sandwichu potrafił odwdzięczyć się lepsza niż zazwyczaj stabilnością sceny, bardziej zaczernionym tłem i gładszym, bardziej organicznym brzmieniem. Powyższe uwagi zebrałem podczas „tuningu” dyżurnego stolika tytułową platformą, co dodatkowo powinno dać wyobrażenie o skali zmian jakie może ona wprowadzić w systemach pozbawionych podobnie komfortowego dla elektroniki warunków. O walorach natury czysto estetycznej nawet nie wspominam, bo akurat na ten temat nie czuję się na siłach autorytatywnie wypowiadać a jedynie zaznaczę, że większość przedstawicielek płci pięknej dysponujących (podobno) zdecydowanie bardziej wyczulonymi na bodźce zewnętrzne zmysłami na widok platformy reagowała wręcz entuzjastycznie wypowiadając się o niej wyłączenie w superlatywach i od razu wymieniając jednym tchem bibeloty i najprzeróżniejsze, czasem dość zaskakujące rzeczy (z kolorem paznokci włącznie) do czego by im Double pasowała. Tak więc drodzy Panowie, jeśli chcecie audiofilską nirwanę osiągnąć małymi kroczkami to właśnie jednym z pierwszych powinna być próba – odsłuch niniejszej platformy we własnym systemie, własnych czterech kątach i wnikliwe obserwacje reakcji waszej „ładniejszej połówki”.
Podsumowując niniejszy mini test mam cichą nadzieję, że udało mi się przekazać Państwu główną cechę jednych z najbardziej atrakcyjnych pod względem wizualnym a przy tym charakteryzujących się bezdyskusyjną skutecznością, antywibracyjnych mebli z oferty Audio Philara. Zarówno stolik – Platform Line Double III, jak i platforma Double Model za przeproszeniem „grają” dokładnie tak, jak wyglądają – na wskroś elegancko i z wrodzonym, genetycznym wyrafinowaniem. Bez zbędnego szpanu, podbijania skrajów pasma, bądź wyostrzania/zamulania całości, stawiają na spokój i czystość przekazu, co nie dość, że podnosi komfort odsłuchu, to jeszcze pozwala cieszyć oczy pięknem, pięknem formy tak rzadko spotykanym w naszym audio – światku. Szczera rekomendacja!
Marcin Olszewski
Producent: Audio Philar
Ceny:
Platforma Double Model:
– Lakier: 1 900 PLN
– Okleina: 2 100 PLN
Stolik Platform Line Double III
– MDF lakier: 5 900 PLN
– Fornir: 6 700 PLN
System wykorzystany podczas testu:
– CD/DAC: Ayon 1sc
– DAC: Auralic Vega
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Odtwarzacz plików: Olive O2M; laptop Dell Inspiron 1764 + JRiver Media Center;Auralic Aries
– Gramofon: Transrotor Fat Bob S + ZYX R100
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Octave Phono Module
– Wzmacniacz zintegrowany: Electrocompaniet ECI 5
– Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80 + spike extenders; Gauder Akustik Cassiano
– IC RCA: Antipodes Audio Katipo; Siltech Classic Anniversary 770i
– IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio; Amare Musica
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
– Kable głośnikowe: Organic Audio; Signal Projects Hydra
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; Acoustic Zen Gargantua II
– Listwa: GigaWatt PF-2 + przewód Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS(R)
– Stolik: Rogoz Audio 4SM3
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+
– Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring; HighEndNovum PMR Premium; Albat Revolution Loudspeaker Chips
Opinia 2
Dla zaprawionych w bojach audiofilów nieodzownym bądź wręcz koniecznym atrybutem jest fakt posiadania spełniającego odpowiednie standardy izolacji akustycznej od podłoża stolika lub co najmniej platformy antywibracyjnej pod najbardziej wrażliwy element toru audio. To jest aksjomat, ale jak to w życiu bywa, często z bardzo prozaicznego powodu – ledwo wystarczające na samą elektronikę środki – spychany na sam koniec układanki. Bywają również melomani, którzy mając możliwość wprowadzenia spokoju w reprodukcji dźwięku swojego zestawu generującego ukochaną muzykę, z pełną świadomością rozprawiają, jakie to ma pozytywne w końcowym rozrachunku znaczenie, jednak wolą w nieskończoność uprawiać kabelkologię, usprawiedliwiając się mało wyszukanymi wymówkami w stylu: niechęć żony do nie w pełni wpisującego w jej wizję estetyki salonu mebelka. W dalszej części postaram się obalić ten mit, czy też przyświecającą myślą typu: „To na pewno będzie (kolejny) strzał w dziesiątkę i biorę się za szafkę”. Tutaj niestety muszę wszystkich odkładaczy na potem zasmucić, informując, że zmieniając poszczególne komponenty zestawu, zawsze można uzyskać inny dźwięk, co czasem błędnie interpretujemy jako lepszy, tymczasem profesjonalny stolik – nie musi ociekać złotem lub być wykonanym z materiałów kosmicznych, wystarczy fundamentalne podejście do wygaszania wibracji – naprawdę jest w tym procesie na tyle ważny, że może okazać się Palcem Bożym dla wielu wydawałoby się wspaniale spisujących się w naszych systemach świeżo wpinanych drutów, a wręcz zaryzykowałbym stwierdzenie, że nowo testowanych urządzeń również. Spróbujcie, a sami się przekonacie. To nie boli, a może być bardzo pouczające.
Jak wspomniałem w poprzednim akapicie, stabilna, dająca użytkownikowi pełnię izolacji od szkodliwych dla sprzętu audio „mikro ruchów tektonicznych” konstrukcja, nie musi wyglądać jak katafalk wyposażony w może pięknie dla konstruktora, a szpecące dla użytkownika zaaplikowane pomysły inżynierskie. Co prawda wielu potencjalnym nabywcom taki wyeksponowany i surowy spektakl rozwiązań może przypaść do gustu, ale tylko od popytu i odpowiedniego poczucia estetyki projektanta danego mebelka zależy powstanie diametralnie innego, wpisującego się w niemal każdy styl wykończenia wnętrz produktu. I tym mam nadzieję w miarę zgrabnym wprowadzeniem, chciałbym przedstawić wszystkim, goszczący w mych progach i wyśmienicie eksponujący posiadany, pochodzący spod japońskiej ręki zestaw Reimyo, modułowy, dający pełną swobodę konfiguracji stolik, prężnie działającego od kilu już lat na polskim rynku producenta – Audio Philar z Warszawy.
Rzeczona manufaktura jest nad wyraz elastyczna w zaspokajaniu potrzeb każdego, nawet najbardziej wymagającego klienta, a swoje mocne wejście w wielki świat Hi-Fi miała na zeszłorocznej warszawskiej wystawie Audio Show 2013, wyposażając kilkanaście pokoi w wyszukane wzorniczo wyroby. Jeśli ktoś przestudiuje sporych rozmiarów port folio Audio Philara, z pewnością wyciągnie z pamięci kilka świetnie wizualnie prezentujących się wtedy zestawów, a jeśli jakiś produkt zyska aprobatę małżonki, sugeruję skontaktować się z producentem i samemu przekonać się o być, albo nie być takiego mebla, w centralnym miejscu przywiązującego dużo uwagi do najdrobniejszych niuansów audiofila. Dostarczony do testu model z serii Platform Line Double idealnie wizerunkowo zgrał się z moją elektroniką, gdzie swą ekskluzywnością i jakością wykonania, wyśmienicie podkreślał stworzoną przez Pana Kazuo Kiuchi – właściciela Reymio – elektronikę. Nawet wydawałoby się po macoszemu potraktowany przetwornik cyfrowo-analogowy (płaska i cieniutka skrzyneczka), epatował niezauważalnymi dotąd pokładami piękna, co nie zawsze udawało się innym przystosowanym do dźwigania na swych barkach naszych cacuszek audio konstrukcjom. Potwierdzenia tego fenomenu nie musiałem długo szukać, wystarczyło oddać testowany zestaw trzech modułów właścicielowi, a wspomniany blask DAC-a zgasł, wraz z posadowieniem go na wykorzystanym przeze mnie na półki czarnym granicie. Nie mówię, że to była tragedia na miarę wykonania honorowego kultywowanego w „kraju kwitnącej wiśni” seppuku, ale lekki smutek przez kilka dni niestety gościł na mej twarzy. Przyglądając się od strony konstrukcyjnej wyrobowi AP, od pierwszych chwil – choćby samego procesu logistyki – naszą uwagę zwraca ciężar każdego z segmentów, generowany toczonymi z pełnego stalowego wałka nóżkami, które opierając się na umożliwiających regulację ukrytym gwintem stożkach, pozwalają na dokładne wypoziomowanie podczas nadstawiania jednego modułu na drugi a stabilność zapewniają specjalnie nawiercone punkty na górnych płaszczyznach każdej z nich. Bardzo praktyczny i bezpieczny, bo uniemożliwiający zsunięcie się jednej platformy drugiej pomysł. Do wspomnianych filarów nośnych przytwierdzono – po części wpuszczając je w obrys płyty nośne docelowych półek, a w ich narożnikach wyfrezowano okrągłe, niezbyt głębokie gniazda absorberów drgań, na której spoczywa platforma robocza. Odległości poszczególnych zespołów nośnych, kolorystyka użytych lakierów metalicznych, rodzajów naturalnego forniru wykończeniowego, czy materiału na górne platformy w zależności od potrzeb ustalane są indywidualnie z klientem. Tymczasem na występy do mnie dotarła nie pozostawiająca niedomówień co do atrakcyjności srebrno – bordowo – jasno złota kompilacja. Muszę powiedzieć szczerze, że to wysmakowany kolorystycznie pomysł, oczywiście do weryfikacji przez potencjalnego nabywcę. Jako stabilizację całości opisywanego mebla audio używamy dostarczonych w komplecie takiej samej średnicy jak nogi płaskich podkładek.
Gdy proces przeprowadzki naszego systemu na nowy, eliminujący z naszego audio – otoczenia szkodliwe skutki życia codziennego nabytek, dobiegnie końca, świat muzyki staje się nieco inny. Moje doświadczenie było tylko potwierdzeniem ogólnie panującej prawdy, jaką jest delikatne wprowadzenie spokoju w przekazie dobiegających do naszych uszu dźwięków. Wspaniale i rzekłbym, że wręcz natychmiast, daje się to uchwycić, słuchając materiału z dość natarczywie eksponowanymi sybilantami. Plastyka, jaką wprowadza w ich byt zmiana podłoża, staje się ratunkiem przed dotychczas próbującymi poprzecinać nasze bębenki latającymi w eterze żyletkami lub męczącym szelestem. Oczywistym mam nadzieję dla wszystkich jest też fakt, delikatnego podkręcenia temperatury grania całego zestawu, krocząc tym sposobem w tak uwielbianym przez wielu melomanów kierunku brzmienia japońskiej marki Accuphase. Ale proszę nie brać tego dosłownie, gdyż chciałem jedynie nakreślić w ten sposób ogólne ramy zmian, które nawet w nastawionych już na ciepło generowanych fal akustycznych systemach, są bardzo dobrze wyważone. Nie muszę chyba dodawać, ale dla spokojności ducha wspomnę, że w nazbyt pobudliwych układankach taki myk staje się wręcz panaceum na problemy z uzyskaniem „feelingu” pomiędzy słuchaczem, a jego elektroniką. Ważnym aspektem całego procesu uszlachetniania fraz muzycznych jest brak jakiegokolwiek nalotu w górnych rejestrach, które stają się nieco cieplejsze, ale oddech jest nadal ważnym elementem całego przekazu. Patrząc na kreślenie źródeł pozornych przez potraktowany stolikiem Audio Philar system, odczujemy delikatne zmiękczenie ich krawędzi i nieco swobodniejszy w zwartości bas, ale przypominam, że co system to inne potrzeby i nawet dla mnie – posiadacza osadzonego po barwniejszej stronie muzyki systemu – całość zmian nie stanowiła najmniejszego problemu typu „ciepłe kluski”, tylko lekko korygowała nasycenie i kolorystykę perkusjonaliów w kierunku złota. A wiem, że wielu audiofilów kochających sprawiające wiele radości dodatkowe pokłady barwy, za taki myk oddałoby co nieco z ostrości konturu, dlatego to co opisuję, przez jednych może być odbierane jako degradujące zmiękczenie, a dla innych dotknięcie punktu „G” w obcowaniu z muzyką. Dobrym przykładem na cudowny efekt umilania życia melomanowi, jest pani Cassandra Wilson z krążkiem „New Moon Daughter”, gdzie zbyt dosłowne potraktowana przez realizatora czytelność wydawanych przez artystkę wibrujących cząsteczek powietrza, poskutkowała spektakularnymi świstami i szelestami w post produkcji. Teoretycznie można się do wszystkiego przyzwyczaić, ale dlaczego nie brać od życia tego, co najlepsze, tym bardziej, że stosując się do dawno utartych zasad, które jak opisywałem, pomogą w złagodzeniu efektu zbytniej krzykliwości wokalizy, w pakiecie dając nam jeszcze nieco nasycenia i przy nadal niskim zejściu niskich rejestrów, zwiększą jego odczuwalną ilość. Czytając ten tekst, proszę wziąć dodatkowo poprawkę na fakt, iż opisywana seria Platform Line Double umożliwia stosowanie różnego rodzaju materiału na półki robocze. Ja miałem do dyspozycji fantastyczny metalicznie polakierowany MDF, a mamy możliwość zastosowania granitu, czy okleinowanej sklejki, co może delikatnie modulować otrzymane efekty. Dlatego wynik mego spotkania jest niczym innym jak sygnałem czekających nas zmian, a po zamówieniu dla siebie – nawet w celach próbnych – wspomnianego modułowego zestawu antywibracyjnego, sami w bezpośrednim boju skonfrontujecie efekty opisane z usłyszanymi.
To, że potrzeba odpowiedniej izolacji urządzeń elektronicznych od podłoża jest niezaprzeczalna, wiemy wszyscy, ale jak konkretnie wpływają różne zastosowane do produkcji materiały, możemy przekonać się tylko samemu, aplikując konkretne rozwiązania u siebie. Dlatego zachęcam do eksperymentów, a nie spontanicznym i nieprzemyślanym kupowaniu typu: „ładnie wygląda, powinno spełnić swoje zadanie, więc musi być dobrze”. We wszelkie kombinacje bez problemu jest w stanie zaopatrzyć Was tytułowy producent. Paleta produktów różniących się od siebie pod względem założeń konstrukcyjnych, użytych do ich produkcji materiałów i kolorystyki wykończenia powinna zaspokoić pragnienia nawet najwybredniejszego audiofila i pokusiłbym się o stwierdzenie, że jego małżonki również. Dlatego jeśli kiedykolwiek wizja stolika z prawdziwego zdarzenia przemknęła komuś przez myśl, sugeruję jej realizację, lub choćby kilkudniową próbę zapoznawczą z tą materią w realu, a może się okazać, że po wizycie przedstawiciela firmy Audio Philar świat już nigdy nie będzie taki sam i konfrontując to ze stanem wcześniejszym, nagle przestanie być śmiesznie.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście, to kompletny zestaw firmy Combak Corporation
Elektronika Reimyo:
– dzielony odtwarzacz Cd: CDT – 777 + DAP – 999 EX
– przedwzmacniacz lampowy: CAT – 777 MK II
– tranzystorowa końcówka mocy: KAP – 777
Kolumny: Bravo Consequence+
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version
Kable głośnikowe: Harmonix HS 101-EXQ (sekcja średnio-wysokotonowa), Harmonix HS 101-SLC (sekcja niskotonowa)
IC RCA: Harmonix HS 101-GP
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Stolik: Rogoz Audio
Akcesoria:
– antywibracyjne: stopy pod końcówkę mocy Harmonix TU 505EX MK II, platforma antywibracyjna Audio Philar
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
Tor analogowy:
– Gramofon:
Napęd: Dr. Feickert Analogue „Twin”
Ramię: SME V
Wkładka: Dynavector XX-2 MKII
Przedwzmacniacz gramofonowy RCM THERIAA
Zasilanie: Listwa KBL Reference Power Distributor