1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Reportaże
  6. >
  7. Audio Show 2013 cz.3

Audio Show 2013 cz.3

Najwyższa pora zająć się hotelem goszczącym pod swym dachem największą kumulację audiofilów na metr kwadratowy stolicy. W niemalże 90 pokojach rozrzuconych na siedmiu piętrach Radisson Blu Sobieski praktycznie każdy miłośnik dobrego dźwięku mógł znaleźć coś dla siebie poczynając od zestawów budżetowych po cenową stratosferę.

W tym roku zbliżający się szczyt klimatyczny COP19 nie tylko trochę namieszał w układzie sal eliminując hall i trzy galerie sąsiadujące w pobliżu restauracji, ale i spowodował, że zwyczajowo oznaczony wystawowym bannerem hotel o istnieniu wystawy informował jedynie dwiema flagami. Co prawda, z tego co zdążył już potwierdzić Organizator, wpływu taka konspiracja nie miała żadnego i Audio Show 2013 przyciągnęła największą od bodajże pięciu lat liczbę odwiedzających, jednak trochę szkoda, że warszawska impreza nie doczekała się oprawy godnej swojej rangi. Może w przyszłym roku o jakiejś tematycznej iluminacji będzie głośniej, niż o kolejnej zadymie z okazji 11-ego listopada, płonącej tęczy, czy burdach sfrustrowanych kiboli. Wróćmy jednak do tego, co było, czego byliśmy świadkami i z czego wrażeniami chcielibyśmy się podzielić.

Standardowo wycieczkę po wystawowych pokojach rozpoczęliśmy już … w piątkowe popołudnie. Odbierając prasowe identyfikatory mogliśmy „półoficjalnie” podglądać i podsłuchiwać towarzyszący przygotowaniom rozgardiasz, spotkać się z dawno niewidzianymi znajomymi i powoli wchodzić na obroty. Opuszczając Sobieskiego „kilka minut po północy” mogliśmy uważać się za szczęściarzy, gdyż nazajutrz okazało się, że co po niektórzy wystawcy walczyli z materią niemalże do bladego świtu, ale efekty … i tu właśnie dochodzimy do pewnego novum w naszych relacjach. Zamiast pastwić się i wytykać błędy, których większość zainteresowanych i tak była świadoma, skupimy się na systemach, które po prostu nam się spodobały, przykuły uwagę i sprawiły, że wracaliśmy do nich po kilka razy.

Zacznijmy może od pokoi i systemów, których ewolucję mogliśmy śledzić niemalże od stanu embrionalnego, czyli sprzętu podłączonego w celu sprawdzenia, czy przypadkiem szlag go nie trafił w podróży, do wersji finalnej, gdzie wystawcy mogli już tylko stać z przyklejonym do twarzy uśmiechem, rozdawać wizytówki i zarządzać playlistą.

Chyba najwięcej zmian i prób udało nam się odnotować w pokoju 507 zajmowanym przez trzech krajowych producentów – Amare Musica, Bodnar Audio i Audio Philar. W ramach takiej „spółdzielni” i z pomocą niezwykle sprawnie przeprowadzonej przez ekipę Acoustic Manufacture adaptacji akustycznej efekt końcowy wypadł po prostu dobrze. Zwyczajowo prezentowane na Audio Show delikatnie mówiąc dość absorbujące gabarytowo Sandglass Piano zastąpiono nowym modelem Woodline HR a tuż obok przesuniętych pod ścianę Sandglassów ustawiono wyceniony w okolicach 4kzł model Woodline BR. Amplifikację zapewniały na zmianę z integrą Entropy monobloki Trinity z preampem De Forest. Rolę źródła pełnił odtwarzacz MBL1531. Choć początki były trudne, to ustawienie kolumn na granitowych płytach, zastąpienie nóżek kolcami i wstawienie ustrojów skutecznie opanowało nie tylko niepokojąco dudniący bas, ale i ustabilizowało scenę. W końcu całość zagrała na tyle dobrze, że oprócz „cywilnych” zwiedzających zaglądali też przedstawiciele dystrybutora pewnych niedrogich i popularnych w Polsce wzmacniaczy lampowych. Co z tego wyniknie trudno powiedzieć, ale jest szansa, że wreszcie za rozsądną kwotę w jednym miejscu będzie można nabyć zarówno „kultowego” SETa na 300B z kolumnami nie wydając więcej niż 10 -15 kzł. Oczywiście spotkałem się z opiniami, że góry mogłoby być trochę więcej, ale fullrange nigdy nie był, nie jest i nie będzie przetwornikiem mogącym się pochwalić jakimiś spektakularnymi najwyższymi częstotliwościami i jeśli komuś to przeszkadza, to zawsze może dostawić wspomaganie w postaci oferowanych przez np. Fostexa, bądź innych producentów zewnętrznych (super)tweeterów. Warto też wspomnieć o nowych meblach i podstawach antywibracyjnych Audio Philar, które nabrały zadziwiającej lekkości optycznej i przyciągały wzrok eleganckimi wersjami kolorystycznymi.

Sporo też najeździła się z kolumnami ekipa Moje Audio, żeby z potężnych, wysoko skutecznych monitorów Trenner & Friedl Ra za pomocą nad wyraz kompaktowej elektroniki koreańskiego Bakoona wygenerować relaksujący i na wskroś muzykalny dźwięk. Efekt finalny był przyjemny, jednak do pełni szczęścia przy bardziej dynamicznym repertuarze brakowało „kilku” dodatkowych Watów najlepiej w czystej klasie A, albo porządnej lampy w stylu którejś z integr Jadisa.

Przejdźmy jednak, do systemów po prostu skończonych i grających tak, że na ich wspomnienie ciary po plecach chodzą aż do dnia dzisiejszego.

Absolutnie bezkompromisowe podejście do tematu zaprezentowała ekipa Suon’Arte/Highendstore wstawiając do niedużego pokoju 502 produkty Audio Tekne zaprojektowane i wykonane przez Pana Kiyoaky Imai. Zestaw składał się z:
– wykonanych z bloku carbonowego pełnopasmowych monitorów SP 8716 3.5 C z zewnętrzną zwrotnicą w wersji super permalloy.
– lampowego przedwzmacniacza TFA-8695PCS z transformerami w wykonaniu super permalloy oraz attenuatorami na wyjściu i wejściu
– 15 W lampowych monobloków TM 8801 push pull na lampach 300 B z transformatorami w wersji super permalloy
– lampowego przedwzmacniacza gramofonowego TEA-2000 MC w układzie push pull z transformatorami w wykonaniu super permalloy
– gramofonu TW acoustics Raven One z ramieniem TW 10.5 i wkładką Supex
– modyfikowanego przez Pana Imai odtwarzacza CD Marantz 16
Cena powyższego systemu na tyle przekraczała granice zdrowego rozsądku, że dla niezorientowanych ją pominę, a dla zorientowanych wspomnę, że właśnie na Audio Tekne przesiadają się Ci, dla których Kondo to za mało. Abstrahując jednak od ceny brzmienie było nie tyle powalające, co zachwycające koherentnością, kulturą i muzykalnością, choć prowadzący prezentację uczciwie przyznawali, że nie do każdej muzyki pasujące. Fani death metalu, thrashu, hip-hopu oraz innych mało cywilizowanych gatunków musza niestety szukać gdzie indziej.

A teraz czas na najlepiej grające, wg. mojego własnego widzimisię, podłogówki w Sobieskim – polskie Ardento Alter 2 napędzane opartyą na lampach 300B integrą Ardento Solo. Tuż obok przycupnęła mocniejsza (rozszerzona o sekcję basową z EL34 na wyjściu) wersja – Ardento Dual, jednak w warunkach wystawowych pojedynczy SET spokojnie dawał radę. Sygnał cyfrowy uszlachetniał Ardento Perfect DAC a całość została okablowana dedykowanym okablowaniem. Krótko mówiąc zwiedzającym został zaprezentowany niemalże, pomijając źródło, kompletny system oferujący nie tylko zjawiskową przestrzeń i wysublimowanie, ale również dynamikę i swobodę, o jakie trudno przy standardowych obudowach głośnikowych. Słuchając tego zestawu trudno było nie komplementować kontroli i szybkości basu, który w praktycznie niezaadaptowanym akustycznie wnętrzu nie sprawiał nawet najmniejszych problemów urzekając czytelnością i wyrafinowaniem. Pomimo wykorzystania trzech różnych przetworników (18” basowca, 8” fullrange’a i wstęgi) całość nie nosiła żadnych, nawet najmniejszych oznak „szycia”, czy podziałów na zwrotnicy. Wielokrotnie słysząc poprzednie/mniejsze Altery każdą kolejną wersje uważałem za lepszą, pełniejszą i bardziej kulturalną, jednak przeskok na Alter 2 bardzo boleśnie pokazuje, że prawdziwa muzyka potrzebuje po prostu odpowiednio potężnego instrumentu ją reprodukującego, a Ardento Alter 2 są tego najlepszym przykładem.

Kolejnym przykładem, na to, że nie zawsze warto iść wydeptaną drogą i nawet rzeczy z pozoru zwyczajne zwyczajnymi do końca nie są jest, a raczej był system, w którym za czysty jak górski potok prąd odpowiadały kondycjonery Gigawatta, rolę źródła pełnił odtwarzacz Accustic Arts, amplifikacji modyfikowany przez Sevenrods, który również zapewnił resztę okablowania, Baltlab Endo 2. Za to kolumnom warto poświęcić odrobinę więcej miejsca. Jaf Basoon, bo to o nich mowa, pomimo dość konwencjonalnego wyglądu, a co najważniejsze kompaktowych rozmiarów (np. w porównaniu z Ardento Alter 2) reprezentują grupę konstrukcji odgród otwartych, jednak w ich przypadku zamiast dechy wielkości drzwi do katedry otrzymujemy zgrabną i niepozorną podłogówkę mogącą spokojnie zmieścić się nawet w 20 metrowym pokoju. Prezentowany dźwięk był obszerny, z lekko powiększonymi źródłami pozornymi i lekko wypchniętą średnicą, lecz bez jakiejkolwiek napastliwości. Po prostu czuć było chęć grania i niezwykła uniwersalność, jeśli chodzi o dobór repertuaru.

Tegoroczne Audio Show było również okazją dla części zwiedzających do nausznego, osobistego zweryfikowania np. pozytywnych (komercyjnych) opinii dotyczących brzmienia wchodzącego na nasz rynek litewskiego producenta kolumn – AudioSolutions. Napędzane elegancką i przywodzącą na myśl dawne klasyczne produkty Densena, elektroniką Onixa (Classic Series) kolumny Rhapsody 80 przyciągały do pokoju 708 gdańskiego Premium Sound’u spore rzesze słuchaczy. Dynamiczne i soczyste brzmienie prezentowanego systemu budziło na tyle duże zainteresowanie, że podczas dwóch dni wystawy o znalezieniu dobrej miejscówki można było albo pomarzyć, albo pojawić się dopiero w godzinach wieczornych, gdy ruch na hotelowych korytarzach wyraźnie malał. Poza tym sam fakt, pomysł prezentacji system mieszczącego się w granicach ok. 35 tys, PLN wyraźnie wskazuje, że nie zawsze to, co najdroższe w cenniku musi pojawić się na wystawie. Tzn. pojawić się może i dystyngowanie podpierać ściany, jednak cała sztuka polega na tym, by złożyć system dostępny dla jak najszerszego grona nabywców i przede wszystkim o jak najlepszej relacji jakość/cena. I właśnie taką konfigurację w 708 można było usłyszeć. Esteci i maniacy wszelkiej maści audio-gadgetów z pewnością zwrócili też uwagę na wykorzystane w systemie meble i akcesoria wibracyjne szwedzkiego Solid Tech’a.

Po podłogówkach czas na tzw. podstawkowce a zarazem system, który najbardziej zapadł mi w pamięć zyskując w moim prywatnym rankingu najwyższe noty wśród całej, zgromadzonej w Sobieskim konkurencji. Krótko mówiąc najlepszy moim zdaniem system w ww. hotelu i jeden z pięciu najlepszych na całej wystawie. Mowa o … pokoju 508, gdzie JPLAY w osobie Marcina Ostapowicza, który oprócz autorskich rozwiązań związanych z tzw. komputera (oprogramowanie JPLAY + akcesoria JCAT), zaprezentował elektronikę Auralica (DAC Vega, przedwzmacniacz Taurus PRE i monobloki Merak) współpracującą ze zjawiskowo pięknymi monitorami Kaiser Acoustics Chiara. Całość okablowano topowymi przewodami Absolute Creations. Efekt finalny był wprost niesamowity. Dynamiczne, konturowe i niezwykle rozdzielcze granie pozbawione było jakichkolwiek oznak napastliwości, szklistości, czy osuszenia. Co prawda im później przychodziłem, tym całość brzmiała lepiej, jednak nawet w sobotnie popołudnie było po prostu bardzo dobrze a kolejne wizyty tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że po pierwsze High-End nie musi kosztować niewyobrażalnej fortuny a po drugie może być nie tylko niezwykle estetyczny i przede wszystkim ustawny. Warto było jednak pamiętać o tym, by zajmować miejscówki w dalszych rzędach, gdyż dopiero gdzieś w okolicach trzeciego rzędu przestrzeń i scena kreowana przez system nabierała właściwego oddechu i proporcji. Jestem niezwykle ciekaw jak Chiary sprawują się w „cywilnych” pomieszczeniach i jeśli tylko nadarzy się ku temu sposobność postaram się to zweryfikować we własnym systemie.

Kolejnymi monitorami z kategorii „buy or die” były TAD-CR1 w dedykowanym systemie, który mieliśmy okazję z Jackiem wyjazdowo recenzować w salonie RMS.pl i tym razem pokazały klasę, oraz drzemiący w nich potencjał. Po prostu kawał porządnego dźwięku przy zerowej adaptacji akustycznej pomieszczenia, co w porównaniu z wcześniejszym odsłuchem dość wyraźnie pokazuje, że z wytłumieniem też trzeba uważać, bo można przesadzić.

Lampowce JAGa z nowymi, wycenionymi na ok.4kzł firmowymi monitorkami TMS znowu zagrały jak trzeba, ale to staje się niejako tradycja, że bez udziwnień i za naprawdę rozsądną cenę można u tego producenta osiągnąć stan lampowej nirwany.

Za to trochę mniej rozsądnymi cenami charakteryzowały się niesamowite Raidho D-1, których można było posłuchać z elektroniką Jeffa Rowlanda i dCS Puccini w roli źródła, a prezentacje prowadził Pan Lars Kristensen – konstruktor i właściciel marki Raidho. Tym, co urzekało w dźwięku tego systemu była niezwykle głęboka scena, na której każdy dźwięk był namacalny i po prostu rzeczywisty. Kluczem do sukcesu mogło być w tym przypadku dość niekonwencjonalne ustawienie – zaskakująco dalekie odsunięcie od tylnej ściany, gdyż podobne monitorki ustawione już „konwencjonalnie” w systemie AbysSounda nijak nie chciały powtórzyć tego wyczynu.

W kategorii „Sensacje XXw” warto na pewno wyróżnić niemalże podróżny zestaw zaprezentowany przez warszawski Audiopunkt składający się z kompaktowego all-in-one Naim’a z entuzjazmem i łatwością napędzający na zmianę monitorki PMC i polskie RLSy. Dynamika i swoboda tego niemalże niepoważnego zestawu zadziwiała zwiedzających i a konkurencję wprawiała w permanentny stan konsternacji.

Na imprezie tego typu jak Audio Show nie oczywiście mogło zabraknąć atrakcji związanych z przesądami, zabobonami, gusłami i typowym Audio Voodoo. Dla „normalnej” większości populacji prąd to prąd a jak „skończą się gniazdka w ścianie po tzw. przedłużacz udaje się do pobliskiego hipermarketu. Co „oferuje” taki przedłużacz wie z pewnością każdy z nas, jednak dla niedowiarków Chillout Studio przygotowało krótkie, acz nad wyraz treściwe demonstracje prowadzone przez Keitha Martina z Iso Teka. System składający się z elektroniki Primare i kolumn Raidho S-2.0 dość jednoznacznie wskazywał, do czego nadają się zwykłe przedłużacze, co mam nadzieję zostanie chętnie uczestniczącym w prezentacjach słuchaczom w pamięci na dłużej.

A teraz przyszła pora na system, w brzmieniu którego mógłbym zakochać się bez pamięci, lecz tego (przynajmniej na razie) nie zrobię, gdyż był nienaturalnie piękny, zbyt muzykalny. Był niczym wyborny Bourbon, który pieści kubki smakowe bogactwem aromatów i niuansów, by w przypadku przedawkowania, dnia następnego bezlitośnie miażdżyć nasz czerep parowym imadłem. Chodzi mi o system zaprezentowany przez GFmod Audio Research, w którym pierwsze skrzypce grały tubowe kolumny Zingali Twenty Evo. Brzmienie było ciemne niczym wrzosowy miód a jednocześnie czyste jak woda w z alpejskiego lodowca, bas był mięsisty a jednocześnie konturowy, jednak to wszystko miało w sobie jakiś niepokojący magnetyzm nakłaniający do pozostania w pokoju 602 na jeszcze kilka, kilkanaście minut, do końca wystawy. I w dodatku ta przestrzeń, przepiękne budowanie sceny również na wysokość. Idealne brzmienie, dla osób szukających wytchnienia i pięknego zwieńczenia swoich audiofilskich poszukiwań.

Sporą niespodziankę sprawił w tym roku Franc Audio Accessories pojawiając się nie tylko, jak to zwykle robi w duecie z Audiomica Laboratory, ale również z kolumnami jednej z moich ulubionych marek – Lawrence Audio Violin. Te niezwykłe kolumny charakteryzują się niesamowitą finezją połączoną z rozdzielczością i łatwością w kreowaniu iście holograficznych obrazów, na co jednak użyta podczas pokazu elektronika YBA okazała się trochę niewystarczająca. Choć efekt dla większości słuchaczy wydawał się być satysfakcjonujący, to mając możliwość posłuchania tych kolumn w „o drobinę” wyższej klasy systemie (Jeff Rowland) zdawałem sobie sprawę, że stać je na więcej.

Przejęcie przez krakowskiego 3Logic’a dystrybucji angielskiego Meridiana sprawiło, że wreszcie urządzeń, tej jakże zasłużonej dla Hi-Fi i szanowanej przez szerokie grono miłośników dobrego dźwięku, można było posłuchać na Audio Show. Aktywne, cyfrowe głośniki DSP7200 wraz z wyposażonym w dotykowy ekran serwerem plików Controll 15 łączyły wysokiej klasy dźwięk z niezwykłą funkcjonalnością i nowoczesnością a biorąc pod uwagę, że kolumny można ustawić niemalże wszędzie i to bez narażania się na zbytnie kompromisy brzmieniowe a kolorystykę barw obudów ogranicza jedynie paleta RAL zarówno panie domu, jak i dekoratorzy wnętrz powinni być przeszczęśliwi.

Z nowości pojawiających się na polskim rynku ucieszył mnie również widok włoskich kolumn Rosso Fiorentino, których topowe modele na tegorocznym High Endzie w Monachium uznałem za dźwięk wystawy. Biorąc jednak pod uwagę warunki lokalowe dystrybutor w Warszawie pokazał zdecydowanie bardziej kompaktowe Certaldo, które z elektroniką Densena bardzo dziarsko sobie poczynały.

A teraz pozwolę sobie wkroczyć na teren, w którym nie czuję się zbyt pewnie, czyli gramofony. Cóż jednak począć skoro tam, gdzie kręciły się czarne płyty z reguły dobrze grało. Więcej o konkretnych urządzeniach z pewnością napisze Jacek, więc ja ograniczę się jedynie do uwag dotyczących wrażeń wizualno – sonicznych.

Po ostatnich „prowokacjach” (rolki papieru toaletowego, jako akcesoria antywibracyjne, etc.) w pokoju Szemis Audio Konsultant panował niemalże idylliczny spokój a z głośników sączyła się kojąca i niezbyt głośna muzyka. Pomimo nad wyraz akceptowalnego poziomu głośności brzmienie było bardzo komunikatywne, naturalne i pełne tak pożądanej w High-Endzie finezji. Skupiało uwagę słuchaczy na samej muzyce i bez zbędnego efekciarstwa podkreślało to, co w niej jest najważniejsze – emocje. Miało być jednak o gramofonach. Czołowe miejsce na stoliku Sound Organisation, „przebrandowionym” przez Pana Wojciecha Szemisa na produkt dostępny w sieci marketów „Piotr i Paweł”, stał przepiękny patefon Helius Design Alexia z dedykowanym ramieniem uzbrojonym we wkładkę ZYX Airy 3.

W tym roku wreszcie udało mi się kilkukrotnie posłuchać gramofonu Zontek z drewnianym ramieniem dedykowanym i uzbrojonym w japońską wkładkę Miyajima. Resztę toru stanowiły przedwzmacniacze (liniowy i phono) Linnarta, oraz końcówki mocy i okablowanie i kolumny (modyfikowane Snelle E/I) KBL. Brzmienie prezentowanego zestawu mogło się podobać i się podobało, bo cześć odwiedzających zaglądała do pokoju 607 nie raz i nie dwa starając się posłuchać jak najszerszego repertuaru, oraz dowiedzieć się szczegółów natury technicznej od konstruktorów grających urządzeń. Całe szczęście w tym roku porad i wskazówek udzielano w przedpokoju i przy wejściu, więc przez większą część wystawy pokój wypełniony był wysokiej klasy dźwiękiem z … jednym mały „ale”. Charakterystycznego w Sobieskim dudnienia na basie nie dało się co prawda do końca wyeliminować, ale w przyszłym roku masywne podstawki antywibracyjne mają zastąpić dedykowane kolumnom standy, co znacząco powinno poprawić kontrolę najniższych częstotliwości.

Kolejnym polskim, winylowym akcentem był system, w którym honorowe miejsce zajmowały gramofony przywróconej do życia Fonici. Podczas mojej wizyty w pokoju 408 grał akurat model F802, jednak po obu jego stronach ustawiono F601 i F900 VIOLIN, więc można było dokładnie obejrzeć i zapoznać się z ofertą łódzkiego producenta. Pomimo z pozoru dość przypadkowego zestawienia reszty toru (Advance Acoustic + Monitor Audio) całość zabrzmiała dynamicznie, gładko i zaskakująco muzykalnie, co w pewnym stopniu było również zasługą użytych kabli głośnikowych (Signal Projects Hydra), które mieliśmy przyjemność jakiś czas temu recenzować.

Na koniec zostawiliśmy pewną formę kryptoreklamy będącą zarazem próbą przybliżenia naszego warsztatu pracy, systemu stanowiącego trzon naszej „aparatury” a przede wszystkim będącego spełnieniem marzeń Jacka, który z uporem maniaka twierdzi, że wreszcie złapał Pana Boga za nogi. Krótko mówiąc chodzi o kompletny system Reimyo w skład którego weszły: transport CDT – 777, najnowszy przetwornik DAP – 999 EX Limited, przedwzmacniacz CAT – 777 MK II, końcówka mocy KAP – 777, oraz kolumny Bravo Consequence+. Nie zabrakło również firmowych kabli Harmonixa i … dbającego o czystość prądu stabilizatora Reimyo ALS-777 Limited. Jednak powyższa litania nie byłaby pełna, gdybym nie wspomniał o ustrojach Acoustic Manufacture, z którymi brygada Cezarego sporo się natrudziła, by wszystko porozstawiać zgodnie ze sztuką, dzięki czemu prezentowana elektronika mogła pokazać drzemiący w niej potencjał. Efektu finalnego pozwolę sobie, ze względu na oczywisty brak obiektywizmu nie oceniać, ale po tym jak miałem możliwość uczestniczenia w adaptacji akustycznej hotelowego pokoju rozpocząłem intensywne starania nad przekonaniem swojej Małżowinki nie tylko o zbawiennym wpływie ustrojów, ale również nad wyraz akceptowalnym, żeby nie powiedzieć atrakcyjnym wzornictwie.

Nie zapomnieliśmy również o bonusie dla wytrwałych i liczymy, że spotkamy się z Państwem również w przyszłym roku. Do zobaczenia.

Ps. Poniżej zdjęcia z pozostałych pokoi:

Tekst i zdjęcia Marcin Olszewski

Pobierz jako PDF