O randze Audio Show na europejskiej mapie audiofilskich wydarzeń nikogo śledzącego ten dość specyficzny segment rynku przekonywać nie trzeba. Po prostu wiadomo, że o ile wiosna należy do monachijskiego High Endu, to już jesień przybiera biało czerwone barwy a trzy warszawskie hotele stają się największymi skupiskami fanatyków i miłośników najwyższej jakości dźwięku na starym kontynencie. Już w zeszłym roku zainteresowanie wystawą było tak duże, że koniecznym okazało się włączenie do puli ostatniego – siódmego piętra Hotelu Sobieski, jednak dopiero tegoroczna edycja miała okazać się prawdziwym testem wytrzymałościowym. 3000 metrów kwadratowych ekspozycji, 110 sal, 104 wystawców to tylko suche dane i może na papierze nie robią piorunującego wrażenia, jednak mam gorąca prośbę do tych, którzy do tej pory jeszcze nie brali udziału w tego typu imprezie – uwierzcie mi na słowo – próba zwiedzenia całej wystawy jest nie lada wyzwaniem a przewidziane programowo dwa dni okazują się wysoce niewystarczającym limitem czasowym. Dla tego też od dłuższego czasu lobbuję za tym, aby przynajmniej spotkania prasowo-konferencyjne przenieść na piątkowe popołudnie, czego przedsmak mieliśmy już w tym roku, ale akurat tymi atrakcjami zajmiemy się w drugiej części relacji.
Wracając do tegorocznego Audio Show. Podejrzewam, że Adam Mokrzycki – organizator całego przedsięwzięcia nawet w najśmielszych, najbardziej optymistycznych prognozach nie oszacował skali dwudniowego szturmu, jaki przede wszystkim na Hotel Sobieski przypuściły nieprzebrane tłumy złaknionych najwyższej klasy systemów audio audiofilów. Od sobotniego poranka do późnych godzin popołudniowych w niedzielę hotelowe korytarze i większość pokoi było równie zatłoczonych jak perony Dworca Centralnego podczas rozpoczęcia ferii zimowych. W Tulipie i Bristolu też było ciasno, jednak mniejsza ilość sal i wprowadzenie przez część wystawców cyklicznych – zamkniętych odsłuchów sprawiło, że całość imprezy miała zdecydowanie spokojniejszy i łatwiejszy do opanowania charakter. Dla tego też, zgodnie z opracowaną w zeszłym roku metodyką, aby zbyt długo nie zwlekać z publikacją serię relacji rozpoczynamy właśnie od materiału zebranego w dwóch powyższych hotelach a obszerna relacja z Sobieskiego pojawi się w ciągu najbliższych dni.
Hotel Golden Tulip
Krótki spacer z pękającego w szwach Sobieskiego do Golden Tulipa w rzęsistym deszczu okazał się nader orzeźwiający i do hotelowego hallu wkroczyłem niczym po ekspresowej sesji regeneracyjnej. Co prawda i tu nie można było liczyć na wolne, umożliwiające komfortowy odsłuch miejsca i praktycznie w każdej z sal trzeba było swoje odstać, ale okres oczekiwania nie był jakoś masakrycznie długi a większości przypadków zdecydowanie wart zachodu.
W Magnolii, którą jak zwykle zajął Grobel Audio oczywiście spodziewałem się co najmniej dobrego dźwięku, bo po pierwsze Pan Sebastian na rynku działa od lat a po drugie marki, którymi się opiekuje dobiera tak, aby zestawiając z nich system o synergię mógł być spokojny. Tym razem było podobnie. Idealnie wpasowujące się w hotelowe 43 m² filigranowe monitorki Franco Serblin Accordo napędzane opartą na lampach KT150 integrą Jadis i50 nad wyraz dobitnie pokazały, że nie ilość się liczy a jakość i tam gdzie inni walczyli z ponadwymiarowym i uprzykrzającym życie basem można było zachować pełną kontrolę i czytelność. Pozostałą elektronikę w postaci gramofonu TW Acustic Raven Black Night uzbrojonego w ramię DaVinci Audio Labs Virtu Master Reference i wkładkę Koetsu Jade Platinum współpracującego z przedwzmacniaczem Thoress Parametric Phono Equalizer ustawiono na stoliku Copulare Grand Porto. I już taki set mógłby wystarczyć do pełni szczęścia, lecz oprócz tego w tor wpięto jeszcze … szpulowy magnetofon Revox PR99. I to właśnie na odsłuch z taśmy udało mi się załapać. Gładkość, spokój, swoboda i homogeniczność zostały zaprezentowane na takim poziomie, że czas się zatrzymał a obecni na sali słuchacze siedzieli jak zaczarowani niemalże wstrzymując oddech. Powrót do LP może nie był traumatycznym przeżyciem, ale z dźwięku uleciała gdzieś magia. Oczywiście Ci, którzy wcześniej taśm nie słuchali i tak w większości przypadków byli usatysfakcjonowani. Generalnie tych kilka minut ze stanowiącą niszę niszy analogu techniką ustawiło na tyle wysoko poprzeczkę, że żadnemu z prezentowanych w Tulipie systemów nie udało się podobnego poziomu osiągnąć. Nie uprzedzajmy jednak faktów.
W Tulipie I dzięki krakowskiemu dystrybutorowi Living! Sound stanęły filigranowe Boenicke Boenicke Audio W8, które w porównaniu z prezentowanymi w zeszłym roku większymi modelami W10 SE wypadły co prawda w 100% pozytywnie, jednak nie ma się co oszukiwać – akurat w przypadku Boenicke większy znaczy lepszy. W o połowę mniejszej kubaturze audiofilska nirwana byłaby z pewnością pełna a tak jest tylko dobrze. Jednak patrząc na rozmiary samych kolumn i pomieszczenie, z jakim przyszło im się zmierzyć osiągnięty efekt stawia w dość niewygodnej pozycji większość praw fizyki. Co ciekawe, te szwajcarskie maluchy niezwykle skutecznie odwracały uwagę zwiedzających nie tylko od potężnego, akumulatorowego zasilania PurePower+ 3000, które z pewnością miało niebagatelny wpływ na efekt finalny, ale i końcówki mocy Sanders Sound System, oraz odtwarzacza, streamera, ripera i NASa w jednym, czyli Computer Audio Design CAT z przetwornikiem CAD 1543 DAC. Całość została okablowana najnowszymi przewodami Purist Audio Design Luminist. O przestrzeni, namacalności dźwięku i fenomenalnej, holograficznej scenie nawet nie wspominam, bo to rzecz oczywista dla produktów Boenicke a utwór zaśpiewany bodajże po czesku, bądź słowacku (przepraszam, lecz nie mam pewności, który z ww. języków to był) wywoływał wręcz ciarki na plecach. Efekt z pewnością byłby jeszcze lepszy, gdyby nie mocno uciążliwe sąsiedztwo…
… TR Studios, które jak zwykle nie oszczędzało uszu ani własnych, ani sąsiadów starając się co i rusz wycisnąć ostatnie soki z jak co roku prezentowanych własnej produkcji „wstęgowych cebul”.
Miłą odmianą i idealnym miejscem na chwilę wytchnienia okazała się prezentacja przygotowana przez łódzki audiofast, gdzie całe szczęście nikomu do głowy nie przyszło udowadniać co potrafią Alexie Wilson Audio. Dzięki temu amerykańskie kolosy napędzane Audio Research Galileo GS150, oraz karmione sygnałem z cyfrowego źródła złożonego z MSB SELECT DAC, MSB Signature Data CD oraz serwera muzycznego Aurender W20 zagrały dźwiękiem dużym, spektakularnym, ale nie dość, że nieprzesadzonym, to jeszcze noszącym znamiona finezji, o którą trudno podczas wcześniejszych odsłuchów można było je posądzić. Ba, był to przynajmniej moim zdaniem jeden z bardziej udanych pokazów, jakie audiofastowi podczas ostatnich wystaw udało się przygotować a przy okazji świetnie udowadniający niedowiarkom, jak krytycznym jest właściwy dobór sali – w Bristolu (sala Moniuszko) o takiej jakości brzmienia można byłoby zapomnieć. Oczywiście nie mogło zabraknąć kilku akcesoriów z pogranicza magii i audio voodoo w stylu Synergistic Research HFT i Acoustic ART System.
Na koniec wycieczki po Tulipie zostawiłem Azalię 2, w której warszawski SoundClub przygotował nie lada niespodziankę, gdyż znane (i lubiane) hybrydowe monobloki Tenor Audio 350M współpracujące z dedykowanym referencyjnym przedwzmacniaczem Tenor Audio Line 1 napędzały debiutujące na naszym rynku kolumny Marten Coltrane 2. Oprócz tego w torze można było usłyszeć gramofon Brinkmann Balance z firmowym ramieniem oraz wkładką Air Tight PC-1 Supreme. Elektronikę spinały kable Jorma Design, KBL Sound (w tym recenzowana przez nas listwa Reference Power Distributor) oraz Synergistic Research. Lżejsze „gatunkowo” urządzenia umieszczono na stoliku Artesania Audio a końcówki na dedykowanych im platformach Franc Audio Accessories. Nie sposób było również nie zauważyć ustrojów Acoustic Manufacture. W powyższym systemie krytycznym okazał się dobór repertuaru. O ile na jakimś bliżej nieokreślonym folk-popie całość zabrzmiała zbyt ofensywnie, to już sięgnięcie po kręcąca się praktycznie co chwila „Hope” Hugh Masekeli przywróciło całości równowagę i zgrabnie połączyło detaliczność z muzykalnością. Na bardziej krytyczny odsłuch wystawowego systemu i tak będziemy starali się umówić w siedzibie dystrybutora, gdyż hotelowe, nawet wstępnie zaadaptowane akustycznie dalekie jest od warunków, w jakich tej klasy system mógłby pokazać pełnie swoich możliwości.
Hotel Bristol
Wizytę w Bristolu rozpoczęliśmy od sesji fotograficznej jeszcze milczącego (do oficjalnego otwarcia wystawy były jeszcze dwa kwadranse) systemu przygotowanego przez HiFi Club. Na bazie zeszłorocznego – obłędnego seta panowie poszli krok dalej i do elektroniki McIntosha (MC 2301, MPC1500, C1000 i gramofonu MT10) zamiast „kompaktowych” Atrii podłączyli ulokowane w katalogu Rockport Technologies oczko wyżej Aviory. Niestety nie dane nam było przekonać się nausznie o trafności tejże decyzji, gdyż pomimo zaopatrzenia się w stosowne wejściówki nie wyrobiliśmy się na zarezerwowany odsłuch.
Przyczyną spóźnienia stał się bowiem zaplanowany na 10-ą odsłuch dwóch ultra high-endowych systemów – japońskiego Audio Tekne (rozszerzonego o amerykańskie kolumny dc10audio) i kompletnego, szwajcarskiego FM Acoustics. Dodając do tego możliwość poznania konstruktorów – Panów Kiyoaky i Hironobu Imai z Audio Tekne, oraz Pana Manuela Hubera niedzielny poranek zapowiadał się wręcz wybornie.
Niestety jak to zwykle bywa życie postanowiło napisać swój własny scenariusz i przynajmniej na początku, zamiast delektowania się muzyką zafundowało nam prelekcję wygłoszoną przez samego Kiyoaky Imai okraszoną jednym, słownie jednym utworem. Z reporterskiego obowiązku wspomnę tylko, że mogliśmy za to do woli napatrzeć się na poniższy zestaw:
– wzmacniacz mocy TM-9801
– przedwzmacniacz TFA-8695
– przedwzmacniacz gramofonowy TEA-8695
– kolumny dc10audio
To się nazywa mocne wejście ;-)
Całe szczęście w pokoju zajętym przez system FM Acoustics prezentacja prowadzona przez Pana Manuela Hubera miała już zdecydowanie bardziej konwencjonalny charakter i kilkuminutowe, pełne przeuroczych dykteryjek i wygłaszane z niezwykłym entuzjazmem wstawki słowne przeplatane były wyborną muzyką w całkiem satysfakcjonującej ilości. Swoboda, rozmach i niesamowita spójność dźwięku potwierdzały tylko słowa konstruktora o kompletności i pełnej synergii pomiędzy tworzonymi przez siebie urządzeniami. Patrząc na zdjęcia proszę tylko brać poprawkę na wygląd kolumn, które przez większą część odsłuchu posiadały założone listwy ochronne i dopiero na nasze delikatne pytania o wyraźnie odstające od legendarnej szwajcarskiej jakości dość kontrowersyjnej urody elementy okazało się, że pełnią one jedynie rolę zabezpieczającą.
Całkowicie abstrahując od cen, których znajomość mogłaby co wrażliwsze jednostki przyprawić co najmniej o stan przedzawałowy uczciwie trzeba przyznać, że szwajcarskie ekstremum high-endu pozwala jak rzadko która elektronika poczuć emocje i potencjał praktycznie każdego rodzaju muzyki a w dodatku zbliżyć się do swoistego absolutu – realizmu poprzez poprawienie błędów czy to popełnionych podczas procesu nagrywania, czy też zniszczeń dokonanych przez nieumiejętne, lub zbyt intensywne użytkowanie. Oczywiście dla osób cierpiących na nerwicę natręctw dodatkowych pięć pokręteł na phonostage’u może okazać się powodem wielomiesięcznej bezsenności, lecz dla każdego normalnego audiofila (przepiękny paradoks słowny) wydaje się wymarzonym lekiem na 99,9% winylowych bolączek. A w skład odsłuchiwanego przez nas systemu weszły m.in.:
– kolumny XSII B Inspiration
– wzmacniacze mocy 711 MKII
– przedwzmacniacz 268C
– przedwzmacniacz gramofonowy 223
Najwyższy czas zejść jednak na ziemię i wrócić do urządzeń zdecydowanie łatwiej osiągalnych. Powyższe kryteria spełniał zaproponowany przez Panów Andrzeja Zawadę z ESY i Michała Gogulskiego z Intrady system złożony z przepięknie wykonanych i równie dobrze grających monitorów Credo 1 Illuminator napędzanych 15W integrą Mastersound Compact 300B. W roli źródła wystąpił gramofon Avid Volvere uzbrojony we wkładkę EMT TSD15 i podłączony pod przedwzmacniacz gramofonowy AVID Pellere. Ceny wszystkich wymienionych powyżej urządzeń oscylowały w granicach 15-20 tys. PLN a rezultat mógł zadziwić niejednego miłośnika high-endu. Zastosowany „downsizing” kolumn, czyli wykorzystanie niewielkich podstawkowców w sali o dość charakterystycznej manierze do podbijania basu plus odpowiednia adaptacja akustyczna Nyquista odwdzięczyły się brzmieniem pełnym, soczystym i niezwykle komunikatywnym, co można było na własne uszy usłyszeć nie tylko na dobrze zrealizowanych płytach z klasyka, lecz również na zdecydowanie bardziej chropawych i dalekich od ideału nagraniach rockowych. Pan Andrzej nigdy swoich głośników na tego typu prezentacjach nie oszczędza, więc i tym razem Zeppelini nader skutecznie generowali odpowiednie do oddania ich młodzieńczego entuzjazmu ilości decybeli. Opierając się zarówno na relacji jakość/cena, jak i zwykłej przyjemności odsłuchu trudno było odmówić powyższemu systemowi klasy a przy tym znaleźć godnego mu przeciwnika. Po prostu świetny dźwięk za bardzo rozsądna kwotę.
Kolejnym setem, którego niestety nie zdążyliśmy posłuchać i musieliśmy zadowolić się jedynie ekspresową sesja fotograficzną był idealny kandydat do naszej serii systemów marzeń był zestaw elektroniki Mark Levinson napędzający kolumny JBL. Coś czuję w kościach, że trzeba będzie któregoś pięknego dnia wybrać się do Katowic i na spokojnie posłuchać tych amerykańskich specjałów, bo to już drugie z kolei Audio Show, na którym mam okazję co najwyżej sobie popatrzeć na system zza wielkiej wody.
W sali Moniuszko jak zwykle można było posłuchać kolejnego systemu skonfigurowanego przez Audiofast a tym razem były to „małe” Wilsony Sasha 2 napędzane „biżuteryjną” integrą Dan d’Agostino Integrated współpracującą z imponującym cyfrowym źródłem DCS Vivaldi.
No i teraz czas na tegoroczny hit Bristolu, czyli przeżywający nieustające oblężenie system Ayon/Transrotor/Avantgarde. Jeśli patrząc na powyższe marki wydaje się Państwu, że Pan Robert Szklarz z Eter Audio i właściciel Ayona – Pan Gerhard Hirt postanowili zaserwować odgrzewanego kotleta to proszę jak najszybciej o tego typu myślach zapomnieć. Rok 2014 oznaczał bowiem wybitną i bezkompromisową audiofilską ucztę. Jeśli wspomnę o flagowym modelu gramofonu Transrotor Artus uzbrojonym w topową wkładkę ZYXa, potężnych monoblokach Ayon Crossfire Evolution, dzielonym przedwzmacniaczu Spheris III i „plikoźródle” pod postacią NWT+ Sigma DAC spiętych królewskimi Siltechami i współpracującymi z intrygującymi Avantgarde Acoustic ™ Duo Mezzo to wszystko powinno być jasne. Dla niedowiarków dodam tylko, że podczas niedzielnego pokazu poziom głośności nie tylko nie przekraczał zdrowego rozsądku, lecz po prostu był idealny i to zarówno dla słuchaczy siedzących w pierwszych, jak i ostatnich rzędach. My mieliśmy to szczęście, że choć nie zdążyliśmy na ponad godzinny sparring taśm-matek odtwarzanych na magnetofonie Nagra IV-S z plikami PCM i DSD granych z combo Ayona, to dźwięk Artusa w pełni nam spóźnienie wynagrodził. Bez nawet najmniejszych śladów ofensywności i stereotypowych – tubowych podbarwień dźwięk był szybki i detaliczny a jednocześnie niezwykle gładki, spójny i komunikatywny. Co ważne nawet podczas znacznie dłuższego niż zwykły kilku – kilkunastominutowy zwyczajowy okołowystawowy odsłuch nie można było mówić o nawet najmniejszym zmęczeniu słuchaczy, co przy tego typu maratonach nie zdarza się zbyt często.
Kolejnym producentem, który już od dłuższego czasu przyzwyczaja nas do stałego – wysokiego poziomu jest Zontek, więc i tegoroczna prezentacja nie odbiegała od powyższych wytycznych. Oczywiście nie zabrakło nowości w postaci ramienia z drewna cytrynowego i pewnego niewinnego romansu z komercyjnym mainstreamem pod postacią świetnie wpasowujących się zarówno pod względem wzorniczym, jak i brzmieniowym lampowych monobloków Cary Audio, oraz klasycznych monitorów Harbeth Super HL5. Z elementów niezmiennych i potwierdzających udaną kooperację było oczywiście małe co nieco pod postacią phonostage’a i przedwzmacniacza liniowego Linnart. O popularności Zontka najlepiej świadczy fakt, że wejść do zajmowanej przez polski gramofon sali udało mi się dopiero za czwartym, bądź piątym podejściem, gdyż ilekroć otwierałem drzwi widziałem tylko stłoczone plecy zasłuchanych zwiedzających.
C.D.N.
Marcin Olszewski