Być może Was zaskoczę, ale przynajmniej w teorii, w obecnym pandemicznym czasie zestawy słuchawkowe powinny osiągać gigantyczne wzrosty brutalnego zawłaszczania rynku audio. Powodem naturalnie są zalecane przez rząd nie tylko praca, ale również spędzanie wolnego czasu w domu, co przy wymuszonym zagęszczeniu osobników w tym samym czasie i często w jednej izbie praktycznie skazuje melomanów na mniej inwazyjne w stosunku do reszty domowników, słuchanie ukochanej muzyki – właśnie przy pomocy wspomnianych nauszników. Jednak gdyby ktoś pomyślał, że podjęcie na przysłowiowym kolanie decyzji zakupowej takiego ustrojstwa rozwiązuje nakreślony przed momentem problem, jest w wielkim błędzie, gdyż podchodząc do tematu w pełni profesjonalnie, czyli w trybie doboru pełnoprawnego systemu audio, stajemy przed mega problemem. Chodzi bowiem nie tylko o przyprawiający o ból głowy nadmiar oferty, ale dodatkowo kwestię przypadkowego nabycia czegoś jedynie udającego dobry produkt. Jak ostatnie dwa aspekty bezpiecznie ogarnąć? Choćby zapoznając się z nakreślającymi ogólny rys brzmieniowy danego komponentu różnorodnymi opiniami. I właśnie jedną z takowych będzie poniższy test japońskich słuchawek Audio-Technica ATH-AWAS, za których pojawienie się w naszej redakcji dziękuję Sieci Salonów Top Hi-Fi & Video Design.
Już choćby pobieżna analiza załączonych fotografii jasno daje do zrozumienia, iż w przypadku tytułowych słuchawek jako emocjonalne panaceum na akcentowany we wstępniaku stan lockdownowej walki z pandemią, mamy do czynienia z pozwalającymi odseparować się sonicznie od często nadmiernie ożywionego codzienną egzystencją otoczenia. konstrukcjami zamkniętymi. Owo zamknięcie realizowane jest przy pomocy drewnianych półsferycznych brył z wyściełanymi sztuczną skórą wokół-usznymi padami. Ich wygodne i stabilne osadzenie na naszym ośrodku zarządzania ciałem realizuje wykonany z podwójnych szyn, w celach rozmiarowej uniwersalności odznaczający się sporą sprężystością pałąk. Dopasowanie ustawienia muszli do konkretnego użytkownika realizowane jest przy pomocy aluminiowo-magnezowego widelca z łatwym w obsłudze mechanizmem zapadkowym. Jeśli chodzi o garść technikaliów, pierwszym istotnym z punktu widzenia użytkownika akcentem jest może nie papierowa, ale również nie superciężka, osiągająca nieco poniżej 400 gram (dokładnie 395g) waga AWAS-ów. Kolejną istotną informacją są pokryte powłoką na bazie diamentu i węgla, od tyłu zamknięte w firmowym dwukomorowym systemie D.A.D.S. (Double Air Damping System), 53 mm membrany przetworników. Zaś całość parametrów technicznych wieńczy czułość na poziomie 99 dB i impedancja 40 Ohm. Tak prezentujące się słuchawki spakowano w estetyczne, wyściełane aksamitem, oczywiście profilowane pudełko i w standardzie wyposażono w dwa rodzaje przewodów podłączeniowych – duży Jack 6.3 mm i symetryczny 4-pinoiwy XLR.
Bardziej spostrzegawczy z Was z pewnością zauważyli, iż dzięki nie tyle co życzliwości, ale bardziej dbałości o poprawne wysterowanie tytułowych nauszników przez warszawskiego dystrybutora, na czas procesu opiniotwórczego AWAS-ów pojawił się u mnie wyposażony w funkcję DAC-a, w sekcji przedwzmacniacza, oparty o lampy JJ E88CC, pracujący w klasie „A”, firmowy wzmacniacz Audio-Technica AT-HA 5050H. To średniej wielkości, ale za to o solidnej wadze, przy tym dzięki połączeniu drewnianej podstawy z szampańskim wykończeniem aluminiowej obudowy świetnie prezentujące i do tego bardzo uniwersalne urządzenie. Jeśli chodzi o wspomnianą szeroką kompatybilność, po pierwsze potrafi nie tylko obrobić zewnętrzny sygnał cyfrowy – PCM 384 kHz/32 bit i DSD128 (5.6448 MHz), ale również poinformować nas o częstotliwości jego próbkowania. Po drugie oferuje bogatą sekcją doboru czułości wyjść dla wielu potencjalnie możliwych do zastosowania słuchawek (16-600 Ohm). A po trzecie dzięki wskaźnikom wychyłowym umie w zarezerwowany dla przysłowiowych wycieraczek hipnotyzujący sposób pokazać nam oddawaną moc. Przyznacie, że to naprawdę jest nie tylko piękny, ale również spełniający chyba każdą zachciankę użytkownika produkt, z czego bez żadnych ograniczeń przez dobrych kilkanaście dni z przyjemnością czerpałem pełnymi garściami.
No dobra, po garści danych na temat bohaterów spotkania przejdźmy do opisu brzmienia tytułowych słuchawek. Te w moim odczuciu wypadły znakomicie. Nie faworyzowały żadnego sznytu grania od powodującego lekkie odchudzenie przekazu, poprzez nadinterpretacyjne otwarcie się dźwięku po odznaczające się symptomami nadwagi skierowanie jego działań w kierunku solidnego dociążania. Nic z tych rzeczy. Po prostu dosłownie każda aplikowana w transport CD muzyka mogła pochwalić się z jednej strony dobrą wagą, a z drugiej świetną lotnością, co wręcz idealnie wpisywało się w moje, zapewniam, że bardzo wygórowane oczekiwania brzmieniowe. Co to konkretnie oznaczało? Prozę życia dobrego produktu, czyli umiejętne radzenie sobie z każdym rodzajem muzyki. Przykładowo w stawiającej na magię różnorakiej interpretacji twórczości Claudio Monteverdiego potrafiły nie tylko pokazać koloryt wokalizy i często używanego w tego typu projektach instrumentarium z epoki – gitara barokowa, klarnet, czy viola da gamba, ale również mimo osadzenia generatorów dźwięku tuż przy uszach oddać atmosferę goszczących muzyków zazwyczaj wysoko sklepionych naw klasztornych. Idealnym przykładem tego typu prezentacji był krążek Johna Pottera z formacją The Dowland Project „Care-charming sleep”. Wspierany nie dość, że wszechobecnym, to idealnie współbrzmiącym z głosem artysty echem, świetny występ pomysłodawcy projektu w każdym z utworów wzmacniała umiejętnie dobrana partia instrumentalna. Czy to wspomniana przed momentem barokowa gitara jako prowadzący linię melodyczną akompaniament, czy zjawiskowo zawieszany w solowych występach jako swoisty kontrapunkt dla barokowej recytatywy klarnet, dobitnie pokazywały, że Japończycy podczas projektowania ATH-AWAS zadbali o fajne wyważenie pomiędzy barwą, energią średnicy, masą dźwięku i swobodą jego wybrzmiewania. A zapewniam Was, w przypadku wielu konstrukcji konkurencji bywa z tym różnie. W imię swojego punktu widzenia raz bywa zbyt ociężale, a innym razem zbyt zwiewnie. Oczywiście każdy taki wzorzec ma szansę znaleźć swojego wyznawcę, jednak w dobrym tonie jest tak jak w przypadku naszego punktu zainteresowania, zrobić coś w miarę neutralnego. W podobnym tonie wypadał każdy oparty o romantyczne emocje nurt z jazzem i muzyką klasyczną włącznie. Zawsze była barwa, dobra waga i swoboda kreowania w eterze prezentowanych wydarzeń, co powodowało, że muzyka przyjemnie snuła się niczym poranna mgiełka nad leśną polaną.
Nieco inaczej sprawy miały się w repertuarze wykorzystującym atak, nieobliczalność w domenie zmian tempa i zapotrzebowania na energię, czyli elektronicznym i rockowym swoistym rollercoasterze. Jednak inaczej nie oznacza kontynuacji w dobrym tego słowa znaczeniu, jazzowo-barokowego przynudzania, tylko wbrew pozorom niczym kameleon diametralną zmianę priorytetów. Naturalnie bez wycieczek w nadmierne odchudzanie przekazu jako pozwalający przyspieszyć muzyce w konsekwencji szkodliwy myk, tylko cały czas w oparciu o dobrą równowagę tonalną. Gdy podczas słuchania najnowszego krążka grupy Metallica „S&M 2” do głosu dochodziła perkusja, mocne gitary, czy sekcja kilkunastu kontrabasów, membrany słuchawek oczywiście w zaplanowanym przez muzyków rytmie brutalnie targały moimi wewnątrzusznymi kowadełkami. Innym razem, gdy w pewnym momencie po mocniejszej kawalkadzie dźwięków miała nastąpić nagła kilkusekundowa cisza, dźwięk milkł dosłownie natychmiast. To było coś na kształt przysłowiowego strzału i tylko od czasu trwania tej ciszy i poziomu słuchania tak podanej muzyki zależał efekt jakby cichego pisku w uszach. Te na przemian podawane wybuchy energii i otchłań ciszy wyraźnie sugerowały mi jedno. Co? Oczywiście przywołaną łatwość zmiany prezentacji japońskich słuchawek. Bez szkodliwego uśredniania w zależności od słuchanego repertuaru miałem w domu raz bezpardonową wojnę światową – rock i elektronika, a raz czas zadumy i nostalgii – oparty o ciszę jazz Tomasza Stańki „Lontano” lub zespołu RGG „Szymanowski”, tudzież obrazująca czasy powstawania chrześcijaństwa „Pasja Św. Jana” według Jana Sebastiana Bacha pod Sigiswaldem Kuijkenem „Johanes Pasion”.
Puentując powyższy opis brzmienia japońskich słuchawek, mogę powiedzieć tylko jedno, w zestawie z firmowym wzmacniaczem przekaz był wyśmienity. Zawsze dobrze dociążony i co ważne zaskakująco swobodny, ale nigdy nie przeciążony i nadpobudliwy. To zaś powodowało, że nie było repertuaru, który zgłaszałby jakiekolwiek problemy natury złej interpretacji. Gdy zachodziła potrzeba prezentacji krótkotrwałych uderzeń, skonfigurowany testowo system słuchawkowy reagował bez najmniejszej zadyszki. Natomiast w przypadku obcowania z muzyką dla duszy, w równym stopniu do możliwości pokazywania szaleństwa kreował naładowany emocjami świat mistyki. Czy trzeba czegoś więcej? W moim mniemaniu nie. Jednak jeśli z jakiejś przyczyny zapragniemy delikatnie przeciągnąć szalę brzmienia w którąś ze stron – soczyściej lub lżej, drobna zmiana okablowania powinna pomóc nam trafić w punkt. Jeśli mimo tego w przypadku próby ożenku coś między Wami nie zaiskrzy, nie będzie to kwestia jakichkolwiek problemów tegoż zestawu, tylko Waszych nadmiernie wyimaginowanych oczekiwań. Ja gdybym nie miał osobnego sanktuarium muzycznego, a przez to byłbym skazany na tor słuchawkowy, pierwszym na liście do poważnych decyzji byłby dzisiaj opisany duet. Powód? Po prostu dobre przygotowanie do obcowania z praktycznie każdą muzyką, o co w dobrze rozumianej uniwersalności tego typu konstrukcji przyjemności chodzi.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– źródło: transport CEC TL 0 3.0
– przetwornik cyfrowo/analogowy dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy Mutec REF 10 SE-120
– reclocker Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Sigma CLOCK
– Shunyata Sigma NR
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Gryphon Audio Mephisto Stereo
– wzmacniacz` zintegrowany Trigon Epilog
Kolumny: Gauder Akustik Darc 140
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond
IC RCA: Hijiri „Million”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
– wkładka: MIYAJIMA MADAKE
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA
Dystrybucja: Sieć Salonów Top HiFi & Video Design
Cena: 7 999 PLN
Dane techniczne
Typ: Zamknięte dynamiczne
Średnica przetworników: 53 mm
Pasmo przenoszenia: 5 – 42,000 Hz
Max. moc wejściowa: 2,000 mw
Czułość: 99 dB/mW
Impedancja: 40 Ω
Waga: 395 g, bez przewodu
Przewód: Odłączany 3.0 m OFC (A2DC / złocony Jack 6.3 mm OFC); Odłączany 3.0 m zbalansowany OFC (A2DC / 4-pin XLRM)