Uczciwie przyznam na wstępie, że fanem słuchawek nigdy nie byłem, nie jestem i pewnie jeszcze długo nie będę. Dodatkowo ich obecność na/w moich uszach dopuszczam praktycznie wyłącznie w warunkach domowych. W plenerze zdecydowanie bardziej wolę delektować się odgłosami natury, napawać otaczającą ciszą i po prostu dać odpocząć i sobie i uszom. Pomijam już fakt, że jeżdżenie w słuchawkach po stołecznych ulicach, jak czynią spotykani na każdym kroku jednośladowi szaleńcy, nosi dla mnie znamiona autodestrukcji i świadomego proszenia się o trwały uszczerbek na zdrowiu. Są jednak momenty, w których jedynym ratunkiem dla złaknionego wysokiej jakości dźwięku audiofila są właśnie z rozmysłem dobrane nauszniki. Pomijając nie zawsze wymarzone warunki lokalowe wymuszające, ze względu na pozostałych domowników, konieczność posiadania słuchawek do wieczorno/nocnych odsłuchów warto zastanowić się, czy wypuszczając się na nawet kilkudniowy wypad za miasto nie damy rady zapakować do bagażnika jeszcze dwóch niewielkich pudełek. O laptopie nawet nie wspominam, bo jego obecność w podręcznym bagażu to w obecnych czasach oczywistość. W cóż zatem oprócz przenośnego komputera i słuchawek należy się zaopatrzyć? W DACa Mili Państwo, i to DACa wyposażonego we wzmacniacz słuchawkowy zdolny nasze słuchawki poprawnie wysterować. Tym oto sposobem doszliśmy do meritum – dostarczonego przez warszawski Audio Klan duetu spełniającego wszelkie powyższe kryteria – słuchawek Audio-Technica ATH-W1000X, oraz DACa TEAC UD-301.
Wykonane z drewna czeremchy amerykańskiej muszle i korpus wtyku jack 6,3mm Audio-Technici sprawiają wręcz powalające wrażenie. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie każdemu taki „rustykalny” design może przypaść do gustu, lecz ja do dobrze obrobionego i wpasowanego w przemyślany projekt plastyczny drewna mam po prostu słabość. A w przypadku ATH-W1000X nie tylko wszystko jest na swoim miejscu, lecz całość stanowi przykład wręcz perfekcyjnej harmonii. Tutaj każdy, nawet najmniejszy detal został dopracowany tak, by absolutnie nikt nie miał możliwości się do niego przyczepić. Zarówno oznaczenie kanałów, jak i solidność przewodu wychodzącego z obu muszli podkreślają ekskluzywność produktu. Nawet pady dobrano tak, by wpisywały się w stylistykę „Grandioso”. Jedynie tekturowe opakowanie, w jakim oferowane są tytułowe słuchawki zadziwia skromnością i … trochę rozczarowuje. Już nawet moje Brainwavzy HM5 akurat pod tym względem oferują znacznie więcej – niezwykle przydatnego podczas podróży wyściełanego gąbką, zapinanego na suwak wygodnego case’a. Nie ma jednak co marudzić, gdyż mając tak wyglądające nauszniki na stanie nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie ich trzymać w zamknięciu, lecz z dumą prezentować je będzie na odpowiednio dopasowanym wzorniczo stojaku. Wychodząc z powyższego założenia zarówno pomiędzy odsłuchami, jak i podczas części sesji fotograficznej używałem praktycznie bezkonkurencyjnego Sieveking Sound Omega.
Dostarczony wraz ze słuchawkami, zaproponowany przez dystrybutora przetwornik D/A wyposażony w wysokiej klasy wzmacniacz słuchawkowy TEAC UD-301 prezentuje diametralnie inną estetykę wzorniczą. Zamiast ciepłego drewna i seksownych krągłości mamy tutaj szczotkowane aluminium i klasyczne kształty. Jednak zamiast minimalistycznej surowości możemy w tym przypadku mówić o ponadczasowej elegancji. Czarno-srebrna tonacja szczotkowanego aluminium, rezygnacja z krzykliwych dodatków na rzecz niewielkich błękitnych diód informujących o wybranym wejściu i parametrach dostarczanego sygnału sprawiają, że mały TEAC nie powinien mieć problemów z wpasowaniem się w praktycznie każdy system, a biorąc pod uwagę nad wyraz kompaktowe gabaryty i z ustawieniem go w pobliżu systemu, bądź nawet na biurku nie powinno być problemu. Zacznijmy jednak od początku. Na płycie czołowej, patrząc od lewej, znajduje się włącznik główny otoczony szafirową aureolką rozświetlającą się w momencie włączenia urządzenia, przycisk umożliwiający sekwencyjny wybór źródła (i tryb upsamplingu, o czym dalej), dwa rządki elegancko opisanych diód wskazujących na częstotliwość dostarczanego sygnału (44,1 kHz – 5,6 MHz), „duże” gniazdo słuchawkowe, oraz dedykowane mu pokrętło regulacji głośności. Z uwag natury użytkowo-estetycznej w kolejnej wersji sugerowałbym zastąpienie otaczającego włącznik neonowego „ringu” centralnie umieszczoną diodą. Firmowa stylistyka TEACa zostanie zachowana a podczas nocnych odsłuchów nie trzeba będzie przed DACiem niczego ustawiać (u mnie świetnie sprawdziła się figurka Lego Lorda Vadera). Blisko półcentymetrowej grubości delikatnie zaokrąglone i wychodzące poza obrys urządzenia panele boczne nadają całości wrażenie solidności a zarazem elegancji, którą podkreślają płytkie podfrezowania płyty górnej przełamujące jej szczotkowaną monotonię. Za to na tylnej ściance nie ma mowy o nudzie. Lewą stronę we władanie objęły wyjścia analogowe w standardzie RCA i XLR, z dedykowanym przełącznikiem umożliwiającym wybór trybu ich pracy pomiędzy stałopoziomowym, zmiennym, bądź całkowitym wyłączeniemm. Właśnie ta ostatnia opcja zalecana jest podczas odsłuchu słuchawkowego, gdyż wtedy jedynie sekcja wzmacniacza słuchawkowego pozostaje aktywna i trochę uprzedzając fakty musze w tym momencie przyznać rację konstruktorom – to po prostu słychać. Prawa połowa to domena interfejsów cyfrowych – USB, koaksjalnego i optycznego, uzupełnionych złączem serwisowym i gniazdem zasilającym IEC.
Do grona rzeczy wartych odnotowania należą na pewno konstrukcja dual mono, porządne zasilanie oparte na klasycznym, toroidalnym trafie, zdublowane przetworniki BurrBrown PCM1795, oraz zaimplementowanie odrębnej sekcji wzmacniacza słuchawkowego opartego o technologię CCLC (Coupling Capacitor Less Circuit), eliminującą negatywny wpływ kondensatorów na jakość dźwięku. I jeszcze jedno, chociaż producent się z tym specjalnie nie afiszuje (pomijając obszerną instrukcję), to w 301-ce za pomocą selektora wejść z łatwością można uaktywnić jeden z dwóch trybów upsamplingu. Pierwszy podwaja częstotliwość próbkowania dla 44,1 kHz i 48 kHz a drugi częstotliwości 44,1 kHz i 88,2 kHz upsamplowuje do 176,4 kHz a 48 kHz i 96 kHz do 192 kHz. Dodatkowo osoby niedysponujące odtwarzaczem programowym zdolnym obsłużyć gęste pliki mogą skorzystać z firmowego TEAC HR Audio Playera dostępnego na stronie producenta i cieszyć się jakością nagrań DSD do 5,6 MHz włącznie.
Jeśli chodzi o ergonomię, to prawdę powiedziawszy z nowymi słuchawkami jest jak z pierwszy raz założonymi butami. I my musimy się do nich przyzwyczaić i one musza się na naszych stopach, ekhm … uszach ułożyć. W moim przypadku chodzi głównie o takie dopasowanie padów, by otaczały moje całkiem spore małżowiny, pod żadnym pozorem ich nie uciskając. Poniższy warunek wcale nie jest tak łatwo spełnić, lecz po kilku próbach udało mi się z 1000-ami dojść do porozumienia i podczas ponad dwutygodniowych testów nie miałem nawet najmniejszych powodów do narzekania. Dodatkowo wartym podkreślenia jest fakt świetnie rozwiązanego automatycznego układu regulacji opartego na systemie 3D-wings z wyściełanymi miękką gąbką łopatkami dostosowującymi się do kształtu i wielkości głowy. Dzięki temu słuchawek praktycznie nie czuć na głowie a i nacisk padów można uznać za praktycznie pomijalny. Krótko mówiąc jest bardzo dobrze, albo nawet i lepiej. Ba, w mojej prywatnej ocenie to jedne z najwygodniejszych, jeśli nie najwygodniejsze słuchawki z jakimi przyszło mi się zmierzyć.
I jeszcze kilka zdań, co do osprzętu towarzyszącego. Oprócz oczywistego laptopa w roli źródeł wykorzystywałem również testowany równolegle streamer QAT RS3 a w ramach totalnego szaleństwa wśród przewodów zasilających pojawił się m.in. Acrolink Mexcel 7N-PC9300.
Patrząc na szalenie ekskluzywny wygląd testowanych słuchawek mogliby Państwo sądzić, ze odsłuch zacznę od czegoś równie eleganckiego. Nic z tych rzeczy. Zamiast gry ciszą i pieszczenia narządu słuchu anorektycznymi muśnięciami strun barokowego instrumentarium niejako na przekór powyższym oczekiwaniom sięgnąłem po … pełen smakowitych coverów album „A Tribute to the Four Horsemen” poświęcony twórczości Metallicy z tą tylko różnicą, że zagranych … ciężej, agresywniej i mocniej aniżeli oryginalne wersje. Jedynie „Fade to Black” w wykonaniu Sonata Arctica daje chwilę wytchnienia w iście gotyckiej stylistyce. Stopa w „One” wyryczanym przez Crematory brzmi niczym CKM plujący seriami niosącymi śmierć i zniszczenie. Te iście kakofoniczne kompozycje pokazały jednak, że nawet w nich można doszukać się piękna i harmonii. Oczywiście trudno mówić w tym przypadku o klasycznym, bądź nawet umownym pojęciu piękna, lecz właśnie taki materiał jest wręcz idealnym przykładem nie tylko rozpiętości dynamicznej, ale i wierności w odwzorowaniu ataku, selektywności i dynamiki. Dla tego też w rejony heavy i thrash metalu prezenterzy ekskluzywnych zestawów audio zapuszczają niezmiernie rzadko. Zostawmy jednak teorię i przejdźmy do praktyki. Audiotechnici zasilane TEACiem zaoferowały dynamiczny a co najważniejsze pozbawiony irytujących podkreśleń sybilantów, dzięki czemu całość brzmiała potężnie, z odpowiednią werwą i agresywnością, lecz zarazem nie raniła uszu i nie męczyła podczas dłuższego odsłuchu. Duża zasługa w tym świetnie odwzorowanej przestrzeni kreowanej przed słuchaczem a nie wewnątrz jego głowy, jak to potrafią niektórzy konkurenci.
Oczywiście nie omieszkałem również sięgnąć po repertuar niejako przewidziany do tej klasy zestawu – klasykę. Jednak zamiast skakać z płyty na płytę, korzystając z dość mało sprzyjającej spacerom pogody zafundowałem sobie kilkudniowy maraton w postaci ponad 8 godzinnego boxu „Asm 35: The Complete Musician” Anne-Sophie Mutter przeplatając go jeszcze bardziej obszernym wydawnictwem „The Pavarotti Edition”. Tym razem nie było żartów. O ile elektryczne i elektroniczne instrumentarium ocenia się niejako globalnie – poprzez pryzmat osiągniętego efektu, o tyle instrumenty naturalne – akustyczne mają swoje charakterystyczne cechy i jakiekolwiek odstępstwo jest w pełni definiowalne i łatwe do wychwycenia. Tym razem dostarczony na testy zestaw z druzgoczącego stropy pneumatycznego młota jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przeobraził się w roztaczającego czar odzianego w smoking szlachetnie urodzonego eleganta. Z wrodzoną swobodą i naturalnością prezentował chropowatą słodycz skrzypiec, bogactwo wybrzmień perkusjonaliów i potencjał dynamiczny drzemiący w wielkim aparacie orkiestrowym. Właśnie wielkie składy pokazały, że selektywność, gradacja planów i możliwość śledzenia nie tylko linii melodycznej całości, ale i poszczególnych instrumentów stoi na bardzo wysokim poziomie. Również dynamiczne wydarzenia sceniczne rozgrywające się nie tylko pomiędzy lewym a prawym nausznikiem, lecz także na głębokość sceny odwzorowane były na tyle realistycznie, że z łatwością zapomnieć można było, że cokolwiek ma się na głowie. Co istotne charakterystyki tonalne przetwornika i słuchawek określiłbym jako neutralne, choć z ukierunkowaniem na muzykalność. Próżno doszukiwać się w nich hiperdetaliczności, lecz selektywność stoi w nich po analogowej stronie tejże definicji. Dodatkowo poprawę holografii i stabilności lokalizacji źródeł pozornych z łatwością, co wcale nie znaczy, że tanio, można uzyskać poprzez dopasowanie właściwego okablowania (z zasilającym na czele), oraz odpowiednio troskliwe ustawienie. Zdaję sobie oczywiście sprawę, że „towarzystwo”, lub jak kto woli „peryferia”, z jakimi przyszło testowanemu zestawowi współpracować są nieprzyzwoicie droższe i większość obserwatorów pomyśli z pewnością o co najmniej niestosownym mezaliansie, lecz proszę mi wierzyć na słowo, a najlepiej samemu się przekonać – w tym zestawieniu warto pójść wbrew rozsądkowi i logice uzyskując dzięki temu brzmienie, o jakie patrząc na ceny dostarczonych komponentów, posądzić je normalnie nie sposób.
W moich 4 kątach najlepszy efekt osiągnąłem łącząc komputer z DACiem włoskim przewodem USB Goldenote Firenze Silver a zasilanie doprowadzając japońskim Acrolinkiem Mexcel 7N-PC9300 z listwy Power Base Hi-End podpiętej do ściany Furutechem FP-3TS762. Całość ustawiłem na platformie Franc Audio Accessories Wood Block Slim i to był po prostu strzał w przysłowiowa dziesiątkę. Oczywiście mam pełną świadomość absurdalności powyższego zestawienia, jednak odstawiając na jakiś czas zdrowy rozsądek (jakby w High-Endzie kiedykolwiek był przydatny) choć przez chwilę mogłem w pełni zaspokoić płynącą w mych żyłach audiophilię nervosę. Tutaj już nic nie było do poprawiania, czy korygowania. Dźwięk był otwarty i komunikatywny, lecz nienatarczywy. Bas schodził diabelnie nisko, lecz poprzez swoje zróżnicowanie nie zlewał się w bezkształtną ołowianą masę a wysokie tony będąc rozdzielczymi i krystalicznie czystymi w oczywisty sposób przykuwały uwagę, lecz nie podkreślały niepotrzebnie nie zawsze referencyjnie zarejestrowanych sybilantów. Świetnie oddane też zostały głosy solistów, którzy delikatnie wypchnięci przed szereg mogli w pełni zaprezentować własne walory wokalne pusząc się i krygując, jak na prawdziwe gwiazdy przystało.
Dostarczony przez Audio Klan tytułowy zestaw w składzie Audio-Technica ATH-W1000X i TEAC UD-301 w pierwotnym zamyśle miał być swoistą odskocznią i niezobowiązującymi wakacjami od stricte high-endowych systemów, z jakimi ostatnimi czasy przyszło nam się mierzyć. Traf jednak chciał, że uzyskany efekt brzmieniowy przerósł moje najśmielsze oczekiwania, co wyraźnie wskazuje na to, iż poszukując dźwiękowej nirwany nie jesteśmy zdani na łaskę i niełaskę jedynie okupujących szyty cenników konstrukcji, lecz również w zdecydowanie bardziej przyjaznych naszym portfelom rejonach natrafić można na prawdziwe perełki. Audio-Technica i TEAC są tego najlepszym przykładem.
Marcin Olszewski
Dystrybucja: Audio Klan
Ceny:
Audio-Technica ATH-W1000X: 2 799 PLN
TEAC UD-301: 2 599 PLN
Dane techniczne:
ATH-W1000X
Typ: Wokółuszne
Konstrukcja: Zamknięta
Średnica przetworników: 53mm
Impedancja: 42 Ω
Pasmo przenoszenia: 5 Hz – 42 000 Hz
Maksymalna moc wejściowa: 2000 mW
Czułość: 100 dB/mW
Długość przewodu: 3 m
Waga: 350 g
UD-301
Sekcja przetwornika: BurrBrown PCM1795×2
Wejścia cyfrowe:
– USB: akceptujące sygnał PCM 32k/44.1k/48k/88.2k/96k/176.4k/192k, Hz 16/24/32 bit; DSD 2.8M/5.6M Hz
– Koaksjalne: akceptujące sygnał PCM 32k/44.1k/48k/88.2k/96k/176.4k/192k Hz, 16/24 bit
– Optyczne: akceptujące sygnał PCM 32k/44.1k/48k/88.2k/96k Hz, 16/24 bit
Wyjścia analogowe: RCA (impedancja wyjściowa 100 Ω), XLR (impedancja wyjściowa 200 Ω)
Wyjście słuchawkowe: 6.3mm; Maksymalna moc wyjściowa 100mW + +100mW; dopuszczalna impedancja słuchawek: 8 – 600 Ω
Pasmo przenoszenia: 5Hz – 55kHz
Zniekształcenia THD: 0,0015 %
Stosunek sygnał / szum: 105 dB
Pobór mocy (max): 10 W
Wymiary (S x W x G): 215 × 61 × 238 mm
Waga: 2 kg
System wykorzystany podczas testu:
– Żródło: laptop Dell Inspiron 1764 + JRiver Media Center; QAT RS3
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Acrolink Mexcel 7N-PC9300
– Listwa: GigaWatt PF-2 + Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Power Base Hi-End + Acrolink Mexcel 7N-PC9300
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS(R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+