1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Reportaże
  6. >
  7. AUDIOFIL 2014 – spotkanie 2

AUDIOFIL 2014 – spotkanie 2

Opinia 1

Skoro niemalże miesiąc temu dane nam było zaznać analogowych specjałów, zarówno w wersji mono, jak i stereo, serwowanych przez mistrza kuchni Rogera Adamka z RCMu nie wypadało nie pojawić się na kolejnej odsłonie wrocławskiego Audiofila. Co prawda, dla osoby postronnej dziwnym wydawać się może podążanie przez pół Polski za dystrybutorem, którego salon ma się niemalże pod nosem, jednakże sam prezentowany system to jedno, a możliwość spotkania się z naszymi Czytelnikami i kuluarowe, nieraz niezwykle ożywione dyskusje to zupełnie inna bajka a zarazem chwila prawdy, czyli czy to, co robimy ma sens, i czy to, co piszemy trafia może nie tyle na podatny grunt, ale jest na tyle zrozumiałe i czytelne, że Odbiorcy rozumieją intencje pod artykułami podpisanych. Ba, coraz częściej mamy okazję prowadzić dysputy z osobami, które na podstawie naszych recenzji podjęły ryzyko i sprawdziły opisywane przez nas urządzenia we własnych systemach, dzięki czemu rozmawiając o konkretnym wzmacniaczu, gramofonie, czy kablu opieramy się na faktach a różnice wynikają jedynie z subiektywnych doznań, jak i bogactwa języka polskiego, dzięki któremu każdy z nas to samo zjawisko, brzmienie, manierę jest w stanie opisac tak różnorodnie. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nasze, postrzegane jako cokolwiek dziwaczne hobby wymaga pewnej ‘mistycznej’ otoczki i pewnego rzekłbym (niekoniecznie pozytywnego) … odzewu, feedback’u, lecz właśnie podróżując po świecie mamy możliwość utwierdzania się w przekonaniu, że nie jesteśmy jedynymi na tym ziemskim łez padole dziwakami przykładającymi wagę do jakości z jaką dostarczana jest nam Muzyka. Listopadowy Audio Show to zdecydowanie zbyt mało, dla tego też od kilku lat do kalendarza corocznych ‘pielgrzymek” dopisaliśmy majowe High-End i hifideluxe a dzięki niesamowitemu zaangażowaniu i godnych podziwu zdolnościom organizacyjnym Piotra Guzka, również wrocławskie spotkania z cyklu Audiofil.

Tym razem z zaproszenia skorzystało warszawskie Audio Forte prezentując system skierowany do bardzo szerokiego grona odbiorców. O ile w zeszłym miesiącu królował analog, to podczas dopiero co zakończonego spotkania zgromadzeni słuchacze mogli dość swobodnie żonglować wszelkimi dostępnymi na rynku formatami, czyli od płyty winylowej, poprzez krążki CD po coraz mocniej odciskające swoje piętno zarówno na rynku muzycznym, jak i Hi-Fi pliki. W skład zestawu wchodziły:
– gramofon Acoustic Solid Small
– ramiona: 9” i 10,5” Jelco
– wkładki: The Cartridge Man MusicMaker Classic, Nagaoka MP 500
– przedwzmacniacze gramofonowe: Acoustic Solid, Graham Slee Era Gold V,
– przedwzmacniacz: Atoll PR 400,
– końcówki mocy: 2 x Atoll AM 400,
– odtwarzacz CD: Atoll CD 400,
– streamer: Atoll ST 200,
– kolumny: Magnepan MG 3.7
– myjka: Hannl Aragon

Okablowanie:
Sygnałowe: Equilibrium Turbine, Equilibrium Essence
Głośnikowce: Equilibrium Skyline
Zasilające: Enerr Black Pearl Hybrid, Enerr Magic Gate Hybrid
Kondycjoner: Enerr ACPOINT ONE

Jak widać na załączonych zdjęciach panowie z Audio Forte postawili po pierwsze na dość niekonwencjonalne, jak na nasz rynek kolumny, oraz na rozsądek w wyborze prezentowanych urządzeń. Bez szokowania cenami, oczywiście w ramach rozsądku, jeśli chodzi o tego typu spotkania starali się zaznajomić słuchaczy z własnym pomysłem na dźwięk, który od dłuższego czasu lansują podczas Audio Show a zarazem pokazując, że nie tylko Pliniusem można, i to z powodzeniem, napędzić Magnepany.

Żonglerka formatami pozwalała na nauszne przekonanie się, zarówno o ewentualnych zaletach, jak i wadach poszczególnych technologii. Nie chciałbym w tym momencie wyjść na zbyt żarliwego winylowego neofitę, jednak w moje (spaczone?) gusta po raz kolejny najbardziej wpisał się dźwięk czarnej płyty i to nawet takiej całkowicie zwykłej, niekoniecznie audiofilsko tłoczonej, o tych potraktowanych zjawiskowej urody myjką nawet nie wspominając. Było w nim zdecydowanie więcej naturalności i swobody a rozdzielczość nie nosiła znamion szklistości, czy ostrości.  

Oczywiście spotkania nie można byłoby zaliczyć do udanego, gdyby nie spontaniczna konferansjerka Piotra Guzka, oraz szczere i skromne dygresje natury okołosprzetowej czynione zarówno przez przedstawicieli Audio Forte, jak i producenta użytego w systemie okablowania Equilibrium i Enerr – Piotra Kwiatkowskiego z Audiothlon, który ręczył głową za własne produkty a przy tym nie szedł w zaparte, że są najlepsze na świecie.

Marcin Olszewski

Opinia 2

15-16 luty to termin drugiego w tym roku cyklicznego spotkania pt. „Audiofil”, który od kilku lat z powodzeniem organizowany jest w stolicy Dolnego Śląska – Wrocławiu. Pomysłodawcą tych epizodów muzycznych jest charyzmatyczny, znany wielu sympatykom nurtu jazzowego pan Piotr Guzek. Jaka jest główna idea? Nie, nie, wbrew pozorom nie komercyjna. To raczej udostępnienie możliwości posłuchania różnych systemów z często skrajnie odległych pułapów cenowych, na podobnym repertuarze i w tym samym pomieszczeniu. Wiadomo, że każda kubatura generuje swoje warunki akustyczne i dlatego prezentacja kilku setów grających w tej samej sali, pozwala na wyciągnięcie w miarę konstruktywnych wniosków, co do różnic pomiędzy słuchanymi zestawami, ale nie daje odpowiedzi jak sprawdziłyby się u nas w domu. Jeśli ktoś na takich imprezach formułuje podobne wyroki, nie za bardzo wie o co w tej zabawie chodzi. Spotkanie te są ogólnodostępne, i często przychodzą ludzie całkowicie nieobeznani w temacie, dlatego tak dla przypomnienia zagajam o aspektach formowania kategorycznych opinii.

Druga odsłona była pokazem warszawskiego salonu „Audio Forte”, który znając obowiązujące w branży trendy, oprócz źródeł cyfrowych: Cd i odtwarzacza plików marki Atoll, zabrał ze sobą fantastycznie prezentujący się gramofon manufaktury Acoustic Solid – model Small, który muszę przyznać, że był gwiazdą pokazu. Tego będącego marzeniem większości przybyłych gości, lśniącego srebrem polerowanego aluminium drapaka, panowie z Warszawy uzbroili w dwa różnej długości ramiona: 9 i 10.5 calowe, na których zawiesili niedrogie wkładki MM. Do obsługi formatu analogowego przygotowano dwa osobne phonostage gramofonowe – każdy do innego zestawu – ramię wkładka. Tak z grubsza wyglądała lista źródeł dźwięku, które podczas tych dwóch dni pracowały zamiennie. Wzmocnieniem sygnałów płynących z napędów zajmowała się amplifikacja wymienionego już Atoll’a, która dzięki marce Enerr i Equilibrium miała możliwość zaczerpnięcia życiodajnej energii z hotelowych gniazdek, jak również oddać odpowiednio silny impuls prądu do dumie prezentujących się swoimi rozmiarami magnetostatycznych kolumn znamienitej firmy Magnepan. Dokładnego wyliczania nie będę uskuteczniał, gdyż pewnikiem Marcin wyłuska to z najdrobniejszymi, zahaczającymi o absurd niuansami. Ale są ludzie, którzy lubią mieć podaną kawę na ławę i naszym obowiązkiem jest dokładna lista wystawianych rzeczy. Oprócz prezentacji i porównań można było nabyć kilka ciekawych tytułów płytowych jak np. „Time” Leszka Możdżera z jego „Dream Teamem”, które dość niedawno ukazały się na rynku w tym formacie i nie wszyscy o tym wiedzieli. Nie było pełnej warszawskiej oferty analogowej z bardzo prozaicznego powodu – ciężar placków asfaltu bardzo utrudnia logistykę, ale zawsze poszukiwane krążki można nabyć drogą internetową. Na koniec zostawiłem sobie informacje o cacku, które śmiało mogłoby startować w konkursie „Miss świata myjek do płyt winylowych”. To był mercedes wśród tych maszyn. Czarny błyszczący kolor obudowy, wszystko okraszone chromowanymi dodatkami, z wieloma płynie regulowanymi funkcjami, stawiało moją Nitty Gritty do kąta za obskurny wygląd (a widziałem zdecydowanie brzydsze). Cena nie była mała, ale ten produkt kierowany jest do stawiającego wiele wygórowanych wymagań klienta, gdzie jednym z ważniejszych jest waśnie projekt plastyczny. Wszyscy, z którymi rozmawiałem twierdzili, że myjka może być byle jaka, gdyż po użyciu chowamy ją do szafy, ale są użytkownicy np. ja, którzy myją płyty bez nasiadówek po kilkanaście sztuk, tylko kąpią planowaną do odsłuchu sztukę tuż przed wizytą na talerzu gramofonu. W takim przypadku pralka powinna stać i stoi obok zestawu audio, a będąc delikatnie mówiąc brzydkim kaczątkiem, szpeci pieczołowicie składany ołtarzyk audiofila, nie wspominając już o reakcji żony takiego pacjenta. Dlatego jak kogoś stać, to kupuje takiego Merca, a jak człowiekowi ledwo styka do pierwszego, kieruje się w stronę oferty kładącej mniejszy nacisk na efekty wizualne. Oczywiście proszę nie odebrać mojego elaboratu jako próby obrony ceny pięknem wizualnym, gdyż obsługa wszystkich funkcji prezentowanej myjki, jest na poziomie wyglądu. Podchodzimy w białym garniturze i proces mycia zajmuje kilkadziesiąt sekund, dlatego za takie rzeczy trzeba zapłacić.

Ale wystarczy już o urządzeniach, teraz trochę o pokazie. Jak wspominałem, przez cały czas źródła się zmieniały, ale dało się odnieść wrażenie, iż większość publiczności na pytanie co puszczamy, głośno domagało się gramofonu. Czy powodem była możliwość obcowania z teoretycznie dość drogim drapakiem, czy winowajcą był lepszy dźwięk, nie wiem, ale jedno wiem na pewno, ja również wolałem Solida jako napęd, gdyż moim skromnym zdaniem nie dawał szans bezdusznym bitom. Co prawda padały głosy o wyższości zer i jedynek nad plackami z powodu większej krągłości dźwięku, jednak ja tą krągłość odbierałem jako zatracenie wielu informacji o wybrzmiewających instrumentach. Nie mam oczywiście pretensji do osób wolących takie postawienie sprawy, ale ja też lubię kolor w graniu, tylko w trochę innej rozdzielczości (w której gramofon górował). Niestety tak różne postrzeganie tego samego materiału muzycznego, jest owocem sporego osłuchania w czasie, ale również na wysokich szczeblach jakości. Tym niemniej najważniejszy jest fakt, że mamy podobne hobby i jeden od drugiego może się czegoś nauczyć. Nie mogę nie wspomnieć o ważnym i nieodzownym elemencie tych spotkań – Piotrze Guzku. Człowiek, który podczas wszystkich wynikających z przyczyn technicznych i nie tylko przerw, jest konferansjerem życia muzycznego Wrocławia. Opowiada bardzo ciekawie, a że zna wiele anegdot związanych z wielkimi postaciami muzycznymi, chętnie się nimi dzieli i te niechciane przez nikogo przerwy stają się wisienką na torcie wrocławskich mitingów. Niestety ze względu na logistykę (powrót przez pół Polski) byliśmy tylko kilka godzin i nie jestem w stanie opisać wszystkich wydarzeń, jednak będąc na „Audiofilu” już kilkukrotnie, zaobserwowałem podobne scenariusze, w których nigdy nie powtórzyła się ta sama opowieść. Piotr Guzek to kopalnia wiedzy i mieszkańcy Wrocławia kochający muzykę, powinni wpisać sobie do notesów następne edycje tej imprezy, choćby dla poszerzenia wiedzy o zamkniętym dla zwykłego Kowalskiego prywatnym świecie zagranicznych gwiazd. Naprawdę warto.

Jacek Pazio 

Pobierz jako PDF