Opinia 1
W ramach przedostatniego w tym roku spotkania w ramach organizowanego przez Piotra Guzka wrocławskiego Audiofila mieliśmy okazję zapoznać się z najnowszą ofertą dystrybutorów Moje Audio i Audio Atelier. Pierwszy z nich zaprezentował wszystkie nowe modele kolumn firmy Xavian z serii Natura oraz Epica a drugi włoską elektronikę Norma. Listę obecnych w Sali Konferencyjnej Hotelu Qubus przy ulicy św. Marii Magdaleny 2 marek zamykały Warszawski Audio Philar – dostarczyciel wielce urodziwego stolika Platform Line Double IIIs Signature, oraz okablowanie Harmonix, Hijiri i Isol 8. Nie zabrakło również gramofonu, o którego pojawienie się zadbał tym razem sam organizator przywożąc swój prywatny egzemplarz Bauer Audio dps3.
Patrząc na zdjęcia zastanawiają się Państwo z pewnością jak widoczne na nich monitorki poradziły sobie w blisko sześćdziesięciometrowej sali konferencyjnej. Sali, w której do tej pory grały, z dość różnym rezultatem, wyłącznie konstrukcje podłogowe i to bynajmniej nie należące do najmniejszych. Cóż … Zawsze powtarzamy, że w Hi-Fi usłyszeć, znaczy uwierzyć i ocenianie, wyrokowanie li tylko na podstawie wyglądu, zdjęć i danych technicznych można obie co najwyżej w buty wsadzić. Tak też było i tym razem. Przepięknie wykonane z orzechowej klepki, oparte na autorskich przetwornikach AudioBarletta – 175 mm mid-wooferze i 29 mm tekstylnym wysokotonowcu, monitory Xavian Orfeo miały okazję w pełni pokazać walory prawidłowo zaprojektowanej i wytłumionej konstrukcji wentylowanej.
O samych walorach sonicznych nieco bardziej rozpiszę się dosłownie za chwilę, ale skoro już jesteśmy przy elementach składowych wrocławskiego seta, to najwyższy czas na, pochodzące ze słonecznej Italii a dokładnie ze słynącej z Monteverdiego, Ponchielliego, Stradivariego i Amatiego malowniczej Cremony, specjały sygnowane przez Normę. A jest, znaczy się było, na czym wzrok zawiesić. W roli źródła wystąpił bowiem odtwarzacz Revo DS-1, z którego sygnał interkonektami Hijiri płynął do przedwzmacniacza REVO SC-2 i dalej, również kolorowymi Hijiri do stereofonicznej końcówki mocy REVO PA-150. W roli kabli głośnikowych wystąpiły Harmonixy Exquisite. Domenę analogową reprezentował wspomniany we wstępie uzbrojony we wkładkę Benz Micro Ruby Z gramofon Bauer Audio dps3 spięty z phonostagem Trilogy 907.
Brzmienie zaprezentowanego systemu jednoznacznie pozytywnie zaskakiwało nie tylko dynamiką, ale i wolumenem generowanego dźwięku ze świetnie prowadzoną linią nisko schodzącego basu. Bez najmniejszych oznak wysilenia ze strony zespołów głośnikowych hotelowa sala z zadziwiającą łatwością wypełniała się muzyką pochodzącą zarówno z przepastnych zbiorów Piotra Guzka, jak i płyt przyniesionych przez przybyłych na spotkanie słuchaczy. Co ciekawe, biorąc pod uwagę zarówno włoskie korzenie twórcy kolumn – Roberto Barletty, jak i w 100% „włoskość” użytej elektroniki okraszonej obdarzonymi wręcz legendarną muzykalnością japońskimi kablami serwowany dźwięk wcale nie był zbyt gęsty i zbyt nastawiony na muzykalność za wszelką cenę. Co to to to nie. Owszem, braku muzykalności zarzucić mu było nie sposób, ale w całości dało się zauważyć idealną wręcz równowagę pomiędzy ową, iście stereotypową przyjemnością odsłuchu, jak i rozdzielczością. Nie było mowy o tym, by dążąc do wszechobecnej szczęśliwości i niemalże cukierkowej słodyczy utracić jakikolwiek z niuansów, czy mikro detali. Wspomnianą równowagę i umiar w serwowaniu „ładności” można było zauważyć między innymi obserwując zdolność różnicowania jakości materiału źródłowego. I tak na przykład porażająco wręcz wypadł duet Barbry Streisand z … Elvisem na „Love Me Tender”, ale już „Purple Rain” Prince’a wyraźnie odstawał pod względem realizacyjnym, co wcale nie przeszkadzało nie przeszkadzało nam czerpać przyjemności z obcowania z jego twórczością. Ot lakoniczna informacja o tym, że pyta została nagrana tak a nie inaczej podana w sposób na tyle czytelny i oczywisty, że przechodziło się nad nią do porządku dziennego i już.
Jak zwykle, czyli jak podczas większości tego typu spotkań, nie zabrakło porównania płyty CD z jej winylowym protoplastą. Oczywiście nikt nie miał zamiaru deprecjonować ulubionego nośnika oponentów, ale rozmowy, jakie zarówno w trakcie odsłuchu, jak i tuż po nim, prowadziliśmy w hotelowych kuluarach dość jednoznacznie wskazywały bliższe prawdzie medium. Przyczynkiem do wspomnianego sparringu stał się album „In Concert” Tingvall Trio zagrany z płyty CD. Niby wszystko było z nim OK, ale podczas rozmowy z Piotrem jednogłośnie stwierdziliśmy, że znając twórczość ww. formacji wolimy słuchać ich precyzyjnego frazowania z czarnych krążków. Dlatego też Piotr uznał, że skoro Tingvall Trio grane z CD tak zaintrygowało słuchaczy to trzeba jak najdłużej owo zainteresowanie podtrzymać, sięgnął po winylową wersję „Beat” i to było to. Zdecydowanie lepsza dynamika, bardziej precyzyjne krawędzie dźwięków i nieporównywalnie bardziej sugestywna namacalność.
Na koniec naszła mnie jednak niezbyt optymistyczna refleksja. Pomimo widocznych w całym Wrocławiu afiszy reklamujących Audiofila, spotów reklamowych w lokalnych mediach frekwencję na tytułowych spotkaniach „robi” tak naprawdę grono kilkunastu stałych bywalców. Pomijam już fakt, że jeśli tylko mamy taką możliwość, to razem z Jackiem też się pojawiamy, a do Wrocławia z Warszawy jakby nie było kawałek drogi jest. Za to informacje i tzw. „zajawki” kierowane w mediach społecznościowych bezpośrednio do grup tematycznych i podobno zrzeszających miłośników czy to dobrego brzmienia, czy też po prostu muzyki granej np. z winyli wymiernego rezultatu nie przynoszą praktycznie żadnego. Czyżby zatem aż tak dobrze działo się w Polsce, że tego typu spotkania tracą swój sens? Cóż, patrząc na to, na czym dyskutujący internauci słuchają szczerze śmiem wątpić. Piszę to jednak nie przez złośliwość a w ramach możliwie obiektywnej obserwacji. Skoro teoretycznie najbardziej zainteresowani nie wykazują chęci poszerzania własnych horyzontów, to jak wyglądają perspektywy tego typu cyklicznych imprez? Ludzie obudźcie się! Ruszcie cztery litery i na własne uszy usłyszcie to, czym różnią się konfiguracje proponowane przez poszczególnych dystrybutorów od tego, co macie w domach.
Tym razem okazja była podwójna, gdyż patrząc na historię wrocławskiego Audiofila dawno nie było tak idealnie dopasowanego pod względem cenowym, do polskich realiów systemu. W dodatki relacja jakość (czytaj brzmienie) / cena prezentowanego seta ustawiona została na tak wysokim poziomie, że nawet średnio rozgarnięty gimnazjalista byłby w stanie udowodnić sens jego posiadania. Brawo!
Marcin Olszewski
Opinia 2
Miniony, będący pierwszym w okresie jesiennym weekend (24-25.09.2016) już podczas zapoznawania się z listą marek zaszczycających swoją obecnością kolejnego „Wrocławskiego Audiofila” obfitował w spore oczekiwania tak dźwiękowe, jak i organoleptyczne. Dlaczego? Sprawa jest bardzo banalna, gdyż gro urządzeń tej prezentacji miało bardzo silne konotacje z Półwyspem Apenińskim, a to prawie z rozdzielnika stawia dane brandy w jasnym świetle przywołanych przed momentem aspektów. To oczywiście nie jest aksjomat, ale gdy w grę wchodzą dobrze znane na naszym rynku kolumny XAWIAN, co prawda mieszkającego w Czechach, ale będącego rodowitym Włochem Roberto Barletty, sprawa bardzo szybko zaczyna nabierać pozytywnych rumieńców. I nawet jeśli komuś nie do końca odpowiada szkoła grania tych paczek – osobiście trochę dziwię się, że tak może być, to już w temacie użytych do budowy zespołów głośnikowych materiałów i samego designu nawet graniczący ze złośliwością w swych narzekaniach, malkontent nie ma najmniejszego punktu zaczepienia do ich deklinacji. Gdy sprawa głównego rozdającego karty konstruktora została już odpowiednio nakreślona, czas na prezentacje reszty współpracujących z nim partnerów. Lista nie będzie zbyt długa, gdyż dystrybutor stawiając na synergię dźwięku, a nie pokazanie jak największego wachlarza swoich propozycji sprzętowych do napędzania wspomnianych zespołów głośnikowych użył kompletu konstrukcji rodaka R. Barletty manufaktury NORMA AUDIO. To jest stosunkowo nowa marka, ale gdy prześledzicie jej byt w naszym audiofilskim świecie, okaże się, że jej produkty zdążyły zebrać już bardzo dużo pozytywnych opinii. Oczywiście w dobie winylowego szaleństwa nie mogło zabraknąć gramofonu, który w tej odsłonie wrocławskiego pokazu pochodził od Bauer Audio i wyposażony został we wkładkę Benz Micro Ruby. Ostatnim jaki wymienię, ale z punktu widzenia drapania winylu nieodzownym i bardzo ważnym podczas zabawy w analog elementem był niepozorny gabarytowo, jednak bardzo ciekawy z punktu widzenia jakości obróbki sygnału wkładki gramofonowej phonostage gramofonowy angielskiej marki Trilogy. Całość systemu zaś okablowano najnowszymi japońskimi drutami Hijiri i Harmonix oraz posadowiono na rodzimej produkcji stoliku Audio Philar. W tym momencie powinna ukazać się dokładna tabelka z modelami wszystkich bohaterów weekendu, ale znając gorliwość Marcina i unikając powtórki z rozrywki po stosowne informacje odsyłam do jego relacji.
Jak wypadła opisywana prezentacja? Co prawda mieliśmy przyjemność uczestniczyć tylko w pierwszej części odsłony sobotniej, ale to, co udało się organizatorom osiągnąć, bez najmniejszych oporów można określić jako bardzo ciekawym, żeby nie powiedzieć bardo dobrym. Jednak nie tylko w domenie dźwięku, ale jak wspominałem również wyglądu. Chyba nie byłem odosobnionym w obserwacjach, że jeśli nawet elektronika była daleka od wysmakowania rodem z Accupchase, to mimo wszystko pewien spokój linii i drobne krągłości obudów pozwalały spojrzeń na jej projekty plastyczne co najmniej przychylnym okiem. Ale to nie koniec spraw około-wzrokowych. Spawa diametralnie zmienia się, gdy do głosu dochodzą kolumny. Na nasze szczęście nadeszły czasy, gdy oprócz dźwięku, a czasem w celu jego lepszej jakości konstruktorzy zaczynają unikać sztucznych oszczędności i jako budulca do skrzynek używają naturalnego drewna, a konkretnie – przypadek Xavian’a – klepek z orzecha. Tak tak, to jest lite drewno, a to dzięki sztuce łączenia jego poszczególnych modułów sprawia, że dostajemy pewnego rodzaju dzieło sztuki użytkowej. Kończąc wizualizację poszczególnych komponentów zagaję jeszcze o samym gramofonie, który z pozoru może wydawać się bardzo prostym w konstrukcji, tymczasem ilość odpowiednio aplikowanych różnorodnych materiałowo składowych sprawia, że mamy do czynienia z dokładnie przemyślanym pomysłem na wydobycie wszystkiego co najlepsze z przecież wiekowych już płyt winylowych. Jeśli chodzi o sam design, mimo, że sprawa jest czysto osobista przyznam, iż przy moim industrialnie wyglądającym SME 30 o Bauer Audio zdecydowanie swobodniej możemy mówić w kategoriach zdecydowanie większej wizualnej przyjemności, a nawet wysmakowaniu. Ok., wystarczy o wyglądzie, czas na dźwięk. I tutaj spore zaskoczenie, gdyż mimo sporych gabarytów goszczącej nas sali konferencyjnej hotelu Qubus te będące przecież maluchami kolumienki w zupełności wystarczały do napełnienia jej ciekawym dźwiękiem. Dźwiękiem, który gdy zaistniała potrzeba, dawał wyraźny rys masywnym solówkom kontrabasu, a gdy w przestrzeni pomiędzy kolumnami występowała pięknie śpiewająca wokalistka do ostatniej jej frazy sala wręcz zamierała. Co ważne, prezentowany zestaw dawał radę nawet, gdy gospodarz całego cyklu Piotr Guzek w przypływie radości z tak dobrze brzmiącego seta czasem przesadzał z głośnością. Było głośno, ale nadal w dobrej jakości. No może w repertuarze czysto rockowym czy popowym czasem notowałem lekkie odejście od jakości brzmienia, ale zdroworozsądkowo patrząc była to wina masteringu, a nie samej elektroniki. Puenta? Wszyscy, którzy nie mieli szansy na wizytę, powinni trochę żałować, gdyż prezentacja ewidentnie nastawiona była na dźwięk, a nie ceny użytych do jego reprodukcji urządzeń. Brawo.
Puentując tę relację chciałbym podziękować organizatorowi i dystrybutorom za zaproszenie, gdyż to czego gdzieś w duchu się spodziewałem, w realu całkowicie się potwierdziło. Co takiego? Jak to co. Dobry dźwięk za w miarę rozsądne pieniądze, co nie zawsze się udaje, a w tym przypadku miało miejsce. Głębsze dywagacje na temat zastanej fonii z racji słuchania na wyjeździe są nieuprawnione, ale to o czym skreśliłem te kilka zdań, bez dwóch zdań było warte wyrwania półtorej dnia z życia rodzinnego.
Jacek Pazio