Opinia 1
Zgodnie z regułą Alfreda Hitchcocka mówiącą iż „film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć” sobotnie spotkanie w ramach wrocławskiego Audiofila obfitowało w zaskakujące i nad wyraz spektakularne momenty. A zaczęło się tak niewinnie … Podróż z Warszawy minęła nam całkiem spokojnie i choć tradycyjnie nieboskłon, szczelnie zakryty był stalowo-czarnymi chmurami, co i rusz z mniejszą, bądź większą intensywnością serwował nad wyraz orzeźwiające opady niespecjalnie się tym faktem przejmowaliśmy. W końcu tradycja obowiązuje a ostatnimi czasy ilekroć wypuszczaliśmy się do stolicy Dolnego Śląska, tylekroć pogoda nazwijmy to delikatnie nie sprzyjała spacerom. Całe szczęście jechaliśmy tam w zupełnie innym celu i perspektywy na outdoorową aktywność wydawały się nad wyraz nikłe.
Na miejsce, czyli do użyczającego na potrzeby tegorocznej imprezy swą salę konferencyjną hotelu Qubus przybyliśmy jakieś dwa kwadranse z okładem przed czasem, więc mieliśmy okazję nie tylko na spokojnie poplotkować z obecnymi już na miejscu gospodarzami, czyli sprawcą całego zamieszania – Piotrem Guzkiem, gościem specjalnym – Reinhardem Thöressem, ekipą Moje Audio/Audio Atelier, oraz z obecnymi przedstawicielem zaprzyjaźnionych (wbrew pozorom i krążącym plotkom są takowe) redakcji, ale i zacząć przygotowywać, nieodzowny w takich sytuacjach, materiał zdjęciowy. I w tym momencie, znaczy się za jakieś dziesięć dwunasta, czyli godzinę oficjalnego rozpoczęcia imprezy w tzw. okamgnieniu nastały niemalże egipskie ciemności spowodowane, jak się miało okazać dość poważną awarią miejskiej sieci energetycznej.
Myliliby się jednak Ci, którzy myśleliby, że powyższa pozornie torpedująca misterne plany organizatorów niedogodność wywołała zamknięcie hotelowych podwoi, bądź wręcz odwołanie sobotnich odsłuchów. O nie. Po chwilowej konsternacji a następnie gremialnym odśpiewaniu refrenu „Always Look On The Bright Side Of Life” Monty Pythona uznaliśmy, że bezczynność podczas oczekiwania na przyjazd pogotowia energetycznego i bliżej nieokreślonej godziny usunięcia awarii jest ostatnią rzeczą jakiej wszyscy byśmy chcieli, więc … korzystając z nadarzającej się okazji zorganizowany został swoisty panel dyskusyjny a w krzyżowy ogień pytań trafił zaproszony przez polskiego dystrybutora konstruktor prezentowanej elektroniki i kolumn – Reinhard Thöress. Dzięki temu, zamiast skrótowej i możliwie skompresowanej charakterystyki grających na Audiofilu systemów mogliśmy na zupełnym luzie i nigdzie się nie spiesząc poznać ustawiony na dostarczonych przez wrocławską Galerię Audio stoliku i platformach Harmonium zestaw Thöress Puristic Audio Apparatus w składzie: przedwzmacniacz gramofonowy, przedwzmacniacz liniowy z wbudowanym wzmacniaczem słuchawkowym DFLH (dual function line & head) i 20 W monobloki SET 845 napędzające wyskokoskuteczne (97 dB) kolumny 2CD12 MKII. W roli źródła wystąpił po raz pierwszy publicznie w Polsce prezentowany projekt pana Olivera von Zedlitza – wyposażony w tytanowe ramię gramofon Cantano W/T. Uwagę przykuwała również wkładka japońskiej marki Murasakino Sumile MC, której wspornik igły wykonano z … kości wielbłąda. Jeśli kogoś powyższy metalicznie fioletowy przetwornik zaintrygował na tyle, by zastanawiać się nad jej zakupem, a proszę mi wierzyć na słowo, że gra iście zjawiskowo, to tylko z recenzenckiego obowiązku chciałbym nadmienić, iż jak przystało na jednostkową, ręczną robotę z Kraju Kwitnącej Wiśni jej cena oscyluje w granicach 35 000 PLN. Skoro już wkroczyliśmy w strefę kontrolowanego audio – szaleństwa wspomnę tylko, że na talerzu niemieckiego gramofonu spoczęła mata Harmonix TU-800M Tribute Million Maestro a zamiast firmowego docisku zastosowano nad wyraz biżuteryjnego Harmonixa TU-812MX Million Maestro.
Całe szczęście chwilę po 14-ej w gniazdkach pojawił się prąd a stojący przed licznie przybyłymi audiofilami i melomanami system wreszcie ożył. W tym momencie odbyło się oficjalne otwarcie, kilka słów wstępu i z głośników popłynęły pierwsze takty przeboju „Lucky Man” Emerson, Lake & Palmer. Powiem tak, jak na niewygrzane, czyli mające ponad dwugodzinną przerwę lampy dobiegające naszych uszu dźwięki wywołały nad wyraz entuzjastyczną reakcję publiczności chcącej jak najszybciej nadrobić czas prezentacji w trybie „unplugged”. Swoboda, dynamika i właściwa jedynie najwyższej klasy systemom organiczność sprawiły, że do przerwy obiadowej na playliście zdążyły wylądować jeszcze tylko „biedronkowy” „W Hołdzie Mistrzowi” Stanisława Soyki i koncertowy „We’re All Together Again For The First Time (Live)” Dave’a Brubecka.
Po przerwie, po raz kolejny, dla nowoprzybyłych słuchaczy odbyła się krótka charakterystyka grającego systemu a na talerzu Cantano W/T wylądował „Abraxas” Santany. I to było to, drive i dynamika nie pozwalały spokojnie usiedzieć w miejscu a widok podrygującej w rytm gitarowych riffów publiki był nad wyraz namacalnym dowodem na to, że set Thöressa potrafi grać nie tylko sam z siebie, ale i w grze na emocjach odbiorców jest wytrawnym mistrzem.
Niestety wszystko co dobre szybko się kończy, więc i my, tuż przed osiemnastą musieliśmy się pożegnać i udać się w drogę powrotną. Serdecznie dziękując za zaproszenie i gościnę mówimy do zobaczenia, gdyż nie wyobrażamy sobie sytuacji, by siódma, właśnie zakończona edycja wrocławskiego audiofila miałaby być zarazem ostatnią.
Marcin Olszewski
Opinia 2
W miniony weekend (07.-08. 10. 2017 r.) w stolicy dolnego śląska – Wrocławiu odbyła trzecia w z kolei i niestety dla stałych bywalców ostatnia w tym roku edycja fantastycznej, organizowanej przez znanego z kwiecistych opowieści na temat artystów z całego świata Piotra Guzka imprezy zatytułowanej “Audiofil”. Dlaczego fantastycznej? Ano dlatego, że może nie za każdym razem, ale stosunkowo często owe spotkania są swoistymi prapremierami dopiero co wchodzących na nasz rynek produktów. I taką, będącą pierwszymi krokami na polskiej scenie audio za sprawą wrocławskiego dystrybutora Moje Audio okazała się być właśnie dzisiaj relacjonowana przez nas odsłona tej audiofilskiej uczty. Kto zatem był bohaterem dwudniówki? Choć fotografie mogą tego nie oddać, ale dla mnie nie tylko fantastycznie prezentujący się tak od strony designu, ale również na ile jest to możliwe do ocenienia po kilku godzinach wyjazdowego odsłuchu samego dźwięku, karmiony sygnałem z gramofonu Cantano W/T z wkładką Murasakino Sumile MC zestaw wzmacniający z kolumnami włącznie niemieckiej marki Thöress Puristic Audio Apparatus. Ważnym aspektem tego pokazu była również osobista wizytacja samego producenta, która podczas bardzo swobodnych kuluarowych rozmów dawała do zrozumienia, iż mamy do czynienia nie z wszechwiedzącym konstruktorskim guru, tylko żyjącym muzyką i potrafiącym zrozumieć inne niż jego własne spojrzenie na nią człowiekiem w osobie Reinharda Thoress’a.
Kreśląc kilka zdań na temat eksponowanej elektroniki należy wspomnieć, iż oferta marki nie jest przesadnie rozbudowana. Dwa wzmacniacze zintegrowane, przedwzmacniacz liniowy, phonostage i dwie monofoniczne końcówki mocy to jej portfolio, a przy tym warto dodać, iż dwa z serii wymienionych produktów są na liście od samego powstania brandu. To zaś wyraźnie pokazuje, że właściciel, pomysłodawca i konstruktor w jednym (Reinhard Thoress) nie odcina kuponów na siłę udoskonalając wiekowe konstrukcje, tylko każdorazowe wdrożenie projektu oznacza u niego maksimum możliwości sonicznych danej konstrukcji stały i pobyt w ofercie stajni. Uczciwie, nie sądzicie?
Choć zwykle staram się tego nie robić, trochę łamiąc zasady w tym przypadku chciałbym rozwinąć wspomnianą we wstępniaku myśl na temat ogólnego odbioru przeze mnie tej prezentacji w domenie jakości dźwięku. Ale spokojnie, nie będę silił się na lanie wody na młyn świetności konstrukcji, tylko konstruktywnie stwierdzę, iż całość przekazu była wielkiej próby. I nie chodzi mi w tym momencie o rozbieranie fonii na czynniki pierwsze (zakresy poszczególnych pasm akustycznych, czy budowanie wirtualnej sceny), tylko bardzo swobodny, kreowany dużymi przetwornikami (głośnik średnio-niskotonowy i solidna wstęga) sposób przedstawienia muzyki. Naturalnie owa bardzo pozytywna opinia może być pokłosiem codziennego korzystania z 15 calowego basowca i 20-to centymetrowego średnio-tonowca, ale z zasłyszanych rozmów pośród licznie zgromadzonej, a sądzę, że z racji zainteresowań tym hobby osłuchanej publiczności wiem, iż w takich wnioskach nie byłem odosobniony. Naturalnie w całej prezentacji oprócz wysokoskutecznych kolumn swoje trzy grosze miała do powiedzenia lampowa amplifikacja i sygnał z dopracowywanego w najdrobniejszych szczegółach gramofonu, ale moje pozytywne osądy o niewymuszanym graniu w największym stopniu spowodowane są zespołami głośnikowymi. Dlatego też, przy sporej dawce pewności co do wniosków jestem bardzo ciekawy, jak sprawdzą się poszczególne klocki opisywanej układanki w testowym starciu z moim codziennym setem, co mam nadzieję dzięki przychylności dystrybutora uda mi się zweryfikować.
Puentując dzisiejszy raport z placu boju wrocławskiego “Audiofila-a” chciałbym podziękować gospodarzowi – Piotrowi Guzkowi za zaproszenie na imprezę i po raz kolejny zagwarantowanie nie tylko ciekawie rokującego w zapowiedziach, ale również potwierdzającego wszystko na pokazie wystawcy, a samemu dystrybutorowi (Moje Audio) pogratulować wprowadzania na nasz wymagający rynek bardzo trafiającego w mój dźwiękowy gust i dobrze rokującego w opinii zgromadzonych gości, pochodzącego zza naszej zachodniej granicy (Niemiec) brandu.
Jacek Pazio