1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Reportaże
  6. >
  7. Audio Video Show 2015 cz.2

Audio Video Show 2015 cz.2

Po opadnięciu powystawowego kurzu i przywróceniu płynności mojego podstawowego nurtu życia zawodowego z pewnym bagażem tygodniowych przemyśleń wreszcie spokojnie mogłem zasiąść do napisania kilku strof niezobowiązujących refleksji z jakby na to nie patrzeć oczekiwanego z utęsknieniem przez cały rok święta audio-maniaków. Co ciekawe, w momencie rozpoczynania przelewania zdań na klawiaturę nie miałem sprecyzowanego planu bądź choćby zarysu struktury dzisiejszego tekstu. Szedłem na żywioł, licząc w duchu na kreatywność mych szarych komórek. I stan ten nie był spowodowany bynajmniej miernością prezentowanych systemów, choć bywało różnie, tylko przed-wystawowym rozstaniem się z japońskim setem Audio Tekne, który wywindowawszy w kosmos moją poprzeczkę oczekiwań zmusił mnie do wewnętrznego kilkudniowego resetu, by z możliwie najbardziej realnego poziomu dokonywać oceny zasłyszanych dźwięków. Dlatego dość długo zastanawiałem się, jaką formę ma mieć nasze dzisiejsze spotkanie i nie chcąc robić nikomu krzywdy postawiłem na rys historyczny mojej drogi po salach wystawowych z wyciągniętymi wnioskami w oparciu o zastane warunki lokalowe, ilość osób i prezentowany w danym momencie materiał muzyczny. Ktoś powie, że należałoby poczekać do interesującego nas repertuaru i lekkiego przerzedzenia zaludnienia pomieszczeń, ale gdy w rachubę wchodzi ponad 150 takich komnat, sytuacja staje się nieciekawa, gdyż mimo przedłużenia wystawy o jeden dzień najnormalniej w świecie nie posłuchamy połowy prezentacji. A więc zaczynamy.

Nie sposób inaczej rozpocząć wędrówki po wystawie aniżeli od pochwały dla organizatora za przygotowanie w iście monachijskim stylu i równie popularnej wśród przedstawicieli wszelakich mediów konferencji prasowej. Skrótowy rys historyczny i prezentacja czekających nas atrakcji wraz z krótkimi rozmowami z przybyłymi gośćmi okazała się idealnym wprowadzeniem w wystawowe szaleństwo. Jedynym lekko zbijającym mnie z tropu elementem, były prowadzone przez Hirka Wronę próby zaznajamiania, w większości przypadków posiadających zdecydowanie szerszą od ww. prelegenta wiedzę, reporterów ze światem płyty winylowej. Ale potraktowałem to jako pewnego rodzaju element folklorystyczny i z uśmiechem na twarzy chłonąłem wiadomości o przyjemności obcowania z czarnym krążkiem i wewnętrznymi insertami.

Zaraz po oficjalnym rozpoczęciu wystawy cała konferencyjna grupa została przetransportowana do hotelu Golden Tulip na prezentację najnowszego krążka Smolika, przeprowadzony na najdroższym systemie tegorocznej imprezy (ok. 7 milionów złotych). Kolumny Living Voice wespół z elektroniką CEC-a i Kondo według mnie niespecjalnie mogły rozwinąć skrzydła, gdyż muzyka elektroniczna nie była w stanie dać możliwości zbliżenia się zestawu do dźwięku naturalnego. Szkoda, a że drugiego podejścia nie udało mi się zaliczyć, ale zdając się na opinię znajomych, słyszałem, iż w odpowiednim repertuarze należy oddać należny jej honor.

Znany wszystkim Avcon pokazał najnowsze wcielenie flagowych Avalanche Reference Monitor, które po przepakowaniu do całkowicie innej materiałowo i konstrukcyjnie obudowy, jak również kosmetycznej zmianie w zwrotnicy przy całej palecie posiadanych dotychczas zalet otrzymały dodatkową dawkę niskich rejestrów, zdecydowanie bardziej wpisując się tym w moją wizję przyjemnego dźwięku.

Xavian z elektroniką Norma Audio pokazali, że jednym ze sposobów na poradzenie sobie z wszechobecnym basiszczem w hotelu Sobieski są nieduże, fantastycznie grające monitory. Przy całej otoczce możliwości znikania kolumn z wirtualnej sceny dostajemy również spokój w dźwięku.

Pokój Premium Sound to kolejny pokaz monitorów. Audia Flight, OPPO, LUMIN i najnowsza odsłona litewskich Audio Solutions – flagowce czekają na test – zaprezentowały zrównoważone bez napinania na „wow!” granie. Jedyny drobny problem tej prezentacji, to zbyt niskie podstawki pod kolumny, gdyż według założeń wyskokotonówka powinna śpiewać nam na wysokości uszu, co zmuszało mnie do osunięcia się na krześle do odpowiedniej wysokości. Mógłbym oczywiście ponarzekać, ale gdy chce się wysnuć jakieś choćby zgrubne wnioski, należy wykazać odrobinę zrozumienia dla zastanych warunków, co bez najmniejszych oporów uczyniłem.

Witamy w świecie jak zawsze analogowego i radosnego Szemisa. Set Sugdena przetwarzający sygnał z gramofonu dawał wiele satysfakcji ze spędzonego w tym pokoju czasu. Nie zagłębiając się zbytnio w sprawy soniczne należą się brawa za kontynuację wypracowanego przez lata pozytywnego podejścia do tej wyczerpującej fizycznie i psychicznie wszystkich wystawców imprezy, o czym świadczy kręcący się na docisku gramofonowym ludzik z klocków.

Muarah Audio to nowa rodzima manufaktura, która zaprezentowała własnej konstrukcji elektronikę lampową i źródło analogowe podparte świetnym designem. Ocena brzmienia raczej nieosiągalna, gdyż przy dobrej szerokości sceny i graniu bliskim planem z tuż przed systemem umieszczonego krzesła mogłaby być bardzo krzywdząca. Ważne jednak jest to, że wielu rodakom zaczyna się chcieć zaistnieć na rynku audio. Brawo.

Bryston z ciekawymi konstrukcyjnie kolumnami Larsen mimo usytuowania przy samej ścianie dawał wrażenie niezłej sceny i ciężaru basu. Idealny zestaw do bardzo małych pokoików.

Kolumny Dynaudio wespół z elektroniką Octave i Accuphase pokazały, że mimo krzywdzącego stereotypu dotyczącego nie do końca sprężystego basu, w odpowiedniej konfiguracji są w stanie pokazać pełnię kontroli nawet jako podłogówki. Dodatkowo wąska przednia ścianka z łatwością pozwalała znikać im z pola odsłuchu, budując przy tym głęboką scenę.

JAG Electronics. Wystarczy nieco zaangażowania i miłości do muzyki, by naprawdę za nieduże pieniądze zaoferować klientom ciekawie grający set.

Auris Audio z własną elektroniką i kolumnami podobnie do amerykańskich Audiomachin stara się naginać prawa fizyki do swoich potrzeb. Po zderzeniu z takim dźwiękiem nie można oprzeć się wrażeniu, że z tak małych przetworników i filigranowych obudów nie można uzyskać dźwięków o takim wolumenie. A jednak się da.

System Einsteina z Audiomachinami z dużą łatwością również naginał do swoich potrzeb podobno sztywne prawa rządzące akustyką. Rozmach i swoboda dźwięku podparte obfitym basem z trzynastocentymetrowych głośniczków w obudowie zamkniętej niejednemu słuchaczowi zburzyły budowaną przez lata opinię co do możliwości tak małych kolumn podstawkowych.

Warszawska Amare Musica wraz z krakowskimi kolumnami Harpia Acoustics również wypadli bardzo przekonywująco. Co ciekawe, zanim do nich dotarłem, kilka razy zasłyszałem opinie, że wspomniane kolumny zestrojono dość spokojnie, z przyjemnością potwierdzając to podczas osobistej wizyty. Nie twierdzę, że bardzo otwarte granie jest złe, ale jak wiadomo, oddam nieco zbytniej ofensywności za odrobinę muzykalności. Tutaj należy się z mojej strony prawdopodobnie nic nieznaczący dla nich plusik.

Audio Forte przywitało mnie świeżym analogowym dźwiękiem. Może górne rejestry mogłyby być mniej dosadne, ale ogólnie rzecz biorąc, zestaw złożony z gramofonu Acoustic Solid, produktów Atolla i kolumn Atohm prawdopodobnie dzięki obfitości owych wysokich rejestrów dawały wspomniane poczucie nieskrępowania. Należy również dodać, iż spory udział w takim odbiorze całości miały testowane w początkach istnienia portalu Soundrebels lśniące kolorem mosiądzu ustroje akustyczne w kształcie misy. Zapewniam, że działają.

Hegel i Gradient. Mimo posiadania CD-ka w ofercie marka Hegel konsekwentnie promowała najnowsze trendy w audio świecie, czyli rozpychające się łokciami pliki. Gradient zaś idąc za wypracowanymi przez lata opiniami budował fantastyczną głęboką scenę.

Audia Flight, Pathos i German Physics. Losy tego pokoju śledziłem od samego początku. Łatwo nie było, ale kolumny GP mają to do siebie, że radzą sobie nawet w ekstremalnych warunkach hotelowych. Pathos zaś wprowadzając tak oczekiwany przeze mnie spokój w górze pasma dał dźwięk o dobrej sygnaturze brzmieniowej. Naprawdę całość prezentowała dużą kulturę dźwięku.

Kolumny Audiovector, gramofon Pro Ject i elektronika Primare. Co za czasy, czarna płyta się nie kręci, odtwarzacz kompaktowy również stoi nieużywany, a system gra i to nawet dobrze. Na ile jest to zasługa całego zestawu, a na ile samych kolumn sprawdzę w niedługim czasie, ale na razie nie będę psuł niespodzianki.

Taga bez względu na jakość dźwięku – co nie oznacza oczywiście, że grało słabo – otrzymuje pierwszą nagrodę za tryskającą z ustroju akustycznego radość. Dla mnie było trochę zbyt dosadnie, ale znam ludzi, którzy uwielbiają taką prezentację. Jakby na to nie patrzeć, z pokoju wyszedłem mocno podbudowany psychicznie.

W tym skupisku wintydżowego sprzętu nawet nie próbowałem notować występującej elektroniki, ale jedno mogę powiedzieć na pewno, bez względu na fakt podobania lub nie, system miał swoją niepowtarzalną starą sygnaturę dźwięku, której nie da się pomylić z żadnym współcześnie skonstruowanym urządzeniem. Jednak nie oszukujmy się, to trzeba lubić. Jedynym akcentem nowoczesności była dzierżąca na sobie gramofon platforma pneumatyczna, na której przetestowanie mam sporą szansę.

To naprawdę staje się już normą, że w pokoju warszawskiego Audiopunktu zawsze można odpocząć przy niewysilonych taktach bijącej spokojem muzyki. Umiejętne dobieranie sprzętu jest podstawą dobrego dźwięku, co po raz kolejny uczynili panowie z Batorego. Dlatego mam pewna radę, jesteś początkujący i nie wiesz co z czym połączyć? Wal jak w dym do Warszawy, a zadowalający efekt soniczny masz murowany.

Napędzający monitory TAD-a set NAIM-a zaproponował nam soczyste, lecz pozbawione natarczywości granie. Jak dla mnie scena może zbyt blisko słuchacza, jednak nadal w ramach unikania szkodliwego atakowania narządów słuchu. I jeśli biorąc pod uwagę, że są osobnicy lubiący mieć śpiewaczkę na kolanach, ten przypadek oceniłbym całość jako kompromis pomiędzy normalnością, a werbalnym udziałem w spektaklu muzycznym.

Cabasse z Chordem. To już druga konfrontacja z owym zestawieniem. Masa, soczystość i brak wyostrzeń celowały w mój punkt postrzegania jakości dźwięku. Co konkretnie było odpowiedzialne za wykreowanie takiego spektaklu, mimo słuchania u siebie trochę innego zestawu Chorda nie jestem w stanie wyrokować, gdyż kubatura sali wystawowej mogła mocno fałszować końcowe wnioski. Ważne, że było ok.

Reimyo, Trenner & Friedl. Nie, nie mam zamiaru oceniać dźwięku, tylko jako rozluźnienie atmosfery przywołam anegdotę zaistniałą podczas rozstawiania przywołanego sprzętu. Zanim jednak zaczniecie rzucać w moim kierunku najgorsze epitety w stylu: „w d…ie byłeś i g….no widziałeś” przyznaję, że dobra akustyka pomieszczenia jest kluczem do pełnego sukcesu, jakim jest spełniający najbardziej wygórowane oczekiwania dźwięk, co możemy uzyskać właśnie za pomocą specjalnych paneli. Tymczasem, gdy w luźnej bardzo koleżeńskiej rozmowie broniłem mojego widoku ogrodu z pomieszczenia odsłuchowego kosztem rezygnacji ze wspomnianych ustrojów akustycznych, tłumacząc to swobodą radzenia sobie systemu bez takich dodatków, mój rozmówca trochę w żartach, ale mocno się obruszył, częstując mnie potem kilkukrotnie tym tekstem. Jakież było moje może nie zdziwienie, ale z pewnością miłe zaskoczenie, gdy podczas ustawiania całości systemu przez przybyłego jako gość na wystawę właściciela marki Pana Kazuo Kiuchi zajmujące górne centralne miejsce za kolumnami ustroje zostały całkowicie wyeliminowane, a dolne wylądowały na ziemi maksymalnie odsunięte od stolika, tworząc tym sposobem szanse do wykreowanie jakiejkolwiek głębi sceny w tym bardzo ciężkim, gdyż zdecydowanie zbyt małym dla moich kolumn pomieszczeniu. Oczywiście nie omieszkałem wytknąć tego faktu znajomemu w kolejnej naszej korytarzowej konfrontacji, ale bez kruszenia kopii o fakt nieomylności pomysłodawcy zestawu. Ot, według niego tak było najlepiej i szlus. Morał? Nie wszystko w audio jest tak oczywiste, jakby się wydawało. Koniec, kropka.

Pokój DIY.pl. Nie powiem, niektóre projekty, jak choćby klon Wilson Audio były ambitne. Z mojego punktu widzenia szacun za chęci i co najmniej dobre wykonanie. Niestety w sprawie dźwięku nie jestem w stanie nic napisać, gdyż w momencie wizyty leciał jakiś mocno łomoczący materiał, który z jednej strony zachwycał siedzących tam od dłuższego czasu gości obfitym, jak na grające na zdjęciu białe monitory basem, by w kwestii oceny oddania realizmu instrumentów naturalnych nie mieć nic do zaoferowania. Niemniej jednak, należą się brawa.

Ta odsłona wystawy była próbą pokazania najnowszego produktu ze stajni „ZONTEK”, jakim był dwu-pudełkowy phonostage. Wykonanie i design nie odbiegały od pięknie prezentującego się, znanego szerokiemu ogółowi, gramofonu.  Niestety sprawy soniczne nieco odbiegały od pokładanych nadziei. Prawdopodobnie zawinił bardzo prozaiczny element, czyli zdecydowanie za małe do wynajętego pokoju, lub zbyt trudne do prawidłowego wysterowania kolumny, który nie pomagał w tej prezentacji. Uspokajam jednak, że jedynym tak na szybko doskwierającym mi mankamentem była zbyt oszczędna średnica, która według opinii znajomego jest bardzo mocną stroną tego pre. Reszta jak na warunki wystawowe była ok.

Ta prezentacja, czyli elektronika Audio Soulutions z monitorami Raidho dobitnie zaprzeczyła utartym opiniom, że Szwajcarzy to zimne dranie, a wstęgi to krzykacze. Zadziwiające, że byłem przy uruchamianiu zestawu po nocnej przerwie i od startu usłyszałem fantastycznie równy i pełen informacji, ale bez oznak szczupłości dźwięk. Dodam jeszcze, że zjawiskowa była również przestrzeń wirtualnej sceny, co całkowicie tłumaczy żądaną niemałą, jak na maleńkie paczki cenę. Dlatego z tego miejsca oświadczam uroczyście, że jeśli ktoś to udźwignie, wspomniane maluchy warte są takiego wysiłku finansowego. Całości projekcji z pewnością pomagał fakt prezentacji seta na specjalnie zaprojektowanych, znakomicie poprawiających dźwięk i świetnie się prezentujących akcesoriach (stolik, podstawy, listwa zasilająca) Franc Audio Accessories.

Najnowsza odsłona kolumn Pana Zawady – ESA Red House jest jak widać kontynuacją nieśmiertelnych kilkunastu-głośnikowych odgród. Niestety do uzyskania tak czystego bez najmniejszych podbarwień i kompresji basu nie ma innej drogi, co od lat próbuje uświadomić nam prezentujący zastaną konfigurację z gramofonem i elektroniką Avida sam konstruktor. Szczerze? Grało wybornie.

AVM mocno kroczy drogą plików, wspierając się przy tym kolumnami Davis Acoustics. Ja jeszcze nie dojrzałem emocjonalnie do plików, ale ilość gości w pokoju świadczy dobitnie, że to jest dobry kierunek.

Kolumny Wilson Audio napędzane końcówką D’Agostinio nie do końca grały w mojej estetyce gładkości dźwięku. To, co zaprezentowały było bardzo wyraziste, ale na szczęście bez uczucia męczenia delikwenta. Próbując poznać je bliżej, siedziałem tam przez kilka ładnych utworów i gdy po serii wolnych kawałków w głośnikach zabrzmiał zespół AC/DC, natychmiast dostrzegłem najlepszą stronę tych kolumn.

Ten pokaz udowodnił, że nawet najbardziej szalone kolumny jesteśmy w stanie zmusić do grania naszym dźwiękiem. Wystarczy dobry gramofon, odpowiednia elektronika Audio Research’a i nagle po ujarzmieniu typowego amerykańskiego stylu grania, świat staje się piękniejszy.

W loży zajmowanej przez GFmod Audio Research zaprezentowane zostały zasilane 1,5W zestawem lampowym potężne tuby Destination Audio. Co ważne, wszystko wyszło spod jednej ręki, dając pewien komfort pełnej synergii systemu. Jak nie przepadam za „megafonami”, tak w tym przypadku mimo oczywistej naleciałości było zadziwiająco ciekawie. Pytanie ile w tym zasługi okablowania i akcesoriów Entreq.

Ciężkie mass-loadery Pana Sikory na dedykowanych stolikach oprócz popisu solidności konstrukcji w sprawach wygaszania szkodliwych drgań, chwaliły się bardzo rozdzielczym dźwiękiem. Reakcja gości świadczyła, że wielu to się podobało, jednak jak dla mnie mogłoby być nieco cieplej, za co z dużą pewnością odpowiadały zastosowane w kolumnach przetworniki ceramiczne.

FM ACOUSTICS postawił na konfrontację naturalnego głosu z dźwiękiem gramofonu i płytą CD. To był niezły sparing, który wyraźnie pokazywał braki w dostępnych tego dnia formatach zapisu.

Zestaw Electrocompanieta z kolumnami Wilson Benesch czarował znanymi wszystkim riffami gitarowymi Stevie Ray Vaughana. Wiem, że ten materiał prawie zawsze powinien wspaniale zabrzmieć, ale słyszałem już kilka wpadek o charakterze jazgotu. W tym przypadku wszystko było pod kontrolą, gdyż znana z wyrafinowania barwowego elektronika nie pozwoliłam na jakikolwiek kompromis, dając pełną paletę kolorów w korelacji z pakietem informacji i poukładaną sceną.

Rockporty z VTL-em i gramofonem VPI pokazały bardzo równe analogowe granie. Dla mnie bomba.

AUDIO TEKNE na wystawę dotarło bezpośrednio ode mnie. Po kilku podejściach kolumnowych postawiono na Kabuki dc10audio, ale i tak w konfrontacji z tym, co przez kilka tygodni miałem w domu, pokaz wystawowy nie miał najmniejszych szans. Show to show i nic nie przebije dedykowanego pokoju, idealnego miejsca odsłuchowego, ulubionej muzyki i szklaneczki dobrego SingleMalta.

Elektronika CARRY z nowo wprowadzanymi na rynek kolumnami Blumenhofer przy głośniejszych kawałkach dawała odczuć nalot zastosowanej tubki. To się wielu słuchaczom podoba, dlatego nie neguję takiej prezentacji, ale na dłuższą metę nie mój dźwięk. Może inna amplifikacja pokazałaby inne, nieco łagodniejsze oblicze tych chwalonych przez kilku moich znajomych kolumn.


   
Elektronika AURALIC plus kolumny Kaiser Acoustics Kawero! Chiara zagrały ofensywniej niż na wystawie w Monachium. Jednak puszczane z platformy TIDAL dobre realizacje płytowe raczej zyskiwały niż traciły na tym fakcie. Niestety potraktowane po macoszemu pokazywały swoje prawdziwe ja.

Kolumny Bodnar Audio z całym swoim rynsztunkiem elektronicznym bez napinania na nadzwyczajną czytelność zagrały fajnym dźwiękiem. Tylko dlaczego gdy byłem w pokoju gramiak milczał? O co chodzi? Ale ogólnie nawet bez niego było dobrze. Jako ciekawostka wystąpiła niedawno zakupiona i chyba nawet nie grana stereofoniczna końcówka mocy Luxmana. Po prostu perełka.

Witamy w świecie McIntosha. To gratka dla fanów tego brandu, gdyż od stóp do głów zaprezentowano produkty tej rozpoznawalnej od pierwszego kontaktu marki. Niestety kubatura sali i spory ruch generujący hałas nie pozwalały skupić się na dźwięku. Ale jak mniemam, dla wielbicieli niebieskich wskaźników brak mojej opinii jest najmniejszym problemem.

Transrotor jak zawsze pokazał nieprzebrane rzędy swoich produktów. Niestety był tylko ekspozycją na korytarzu, ale zainteresowanych gości informacyjnie obsługiwał sam główny konstruktor i właściciel marki, co wydaje mi się w pełni rekompensowało milczenie sprzętu, którego bez najmniejszych problemów można posłuchać w salonie.

Horns, My Sound, JR Audio. Witamy stałych bywalców wystaw audio.  Jak co roku ta zgrana grupa po majowym wypadzie do Monachium na szczęście dla wielu zainteresowanych nie odpuściła sobie drugiego, co do wielkości w Europie święta audiofilów. Znam ten zestaw – pewnie z drobnymi zmianami – od kilku prezentacji i jak to zwykle bywa, mimo megafonowego rodowodu kolumn było dobrze.

Marka Pro-Ject na Stadionie Narodowym występowała jednie statycznie, co prawdopodobnie pozwoliło na szaleństwo wystawienia kilkudziesięciu różnych drapaków i produkowanej przez siebie elektroniki. Proszę się częstować. Do wyboru, do koloru.



Warszawski Audio Klan podobnie do przed momentem wspomnianego czeskiego specjalisty od gramofonów oprócz kilku sal z takimi nowościami, jak idealnie wpisujące się w serial Gwiezdnych Wojen Phantomy Devialeta w obszernym hallu zaprezentował najnowszą serię kolumn B&W, paletę gramofonów Thorensa i przepięknych radyjek Tivoli.
Karmiony sygnałem z gramofonu Thorensa i napędzający kolumny Elaca zestaw PASSa sprawił, że mimo nieco zbyt obfitej ilości górnych rejestrów – dodam, że jak dla mnie – całość okazała się być sympatyczna i nader strawna.

Wspomagana monosami Tenor Audio skórzana odmiana Hansenów otrzymując sygnał na przemian z CDka Soulution i gramofonu Brinkmana, spokojnie brylowała w mojej estetyce dźwięku bez względu na zaimplementowany repertuar. No no, kto by pomyślał.  Ale nie był to jedyny miły epizod tego pomieszczenia, gdyż na wystawce pod ścianami swoje pierwsze koty za płoty na naszym rynku zaliczyła marka Boulder. Już nie mogę się doczekać testowego spotkania na szczycie w mojej samotni z tą zacną manufakturą. Wspominając o tym pokoju nie można zapomnieć również o zbierającym wiele pozytywnych opinii rodzimym wytwórcy okablowania KBL Sound.


    
Zestaw Magico mimo ogólnie utartej łatki analityczności – w dobrym tego słowa znaczeniu – dzięki debiutującemu na naszym rynku setowi Ypsilon otrzymał spełniające oczekiwania nawet najbardziej wybrednego słuchacza pokłady gładkości. Było na tyle ciekawie, że zaliczyłem tam kilka kawałków muzycznych.

Marka T+A, jak na niemiecki produkt przystało, pokazała dobitnie, że nie boi się żadnych głośności ani repertuaru, w pełni trzymając na wodzy grające swobodnym dźwiękiem kolumny. Było na tyle dynamicznie, że nóżka sama dygała.

Katowicki RCM po raz kolejny pokazał, co potrafią nakarmione odpowiednim sygnałem Gaudery. Analogowe źródło Air Force One i chyba największa na wystawie stereofoniczna końcówka mocy Vitusa nie pozwoliły na najdrobniejsze odstępstwo od pełnej kontroli każdego z pasm akustycznych, dając przy tym dużo przyjemności z obcowania z dźwiękiem bez zniekształceń.

Holophony i cała współpracująca z nimi elektronika wyszły spod jednej dłoni. Nie wiem, czy w zeszłym roku nie podobało mi się bardziej. Co by jednak nie mówić, dźwięku tego zestawienia nie da się pomylić z niczym innym. Nalot starej szkoły produkowania głośników jest nie do zniwelowania, co dla wielu jest właśnie ich najważniejszą wartością dodaną.

Witamy w świecie Garharda Hirta i jego dzieci, czyli produktów Ayon i debiutujących kolumn Lumen White White Light Anniversary. Muszę się przyznać, że mimo niespecjalnego pławienia się przy dźwiękach z głośników ceramicznych, co jakiś czas któremuś z konstruktorów kolumn udaje się tak je zaaplikować, że nawet ja, stary wielbiciel barwy jestem zdziwiony ich gładkością, czego zaznałem podczas tego spotkania. Na język cisną mi się tylko dwa słowa: duże brawa.

Ktoś jest zmęczony atakującą go w większości pomieszczeń elektroniką? A może prezenterzy sprzętu grali za głośno? Jeśli tak, to zapraszam do świata Grobel Audio. Jak bywam u niego od kilku ładnych lat, tak zawsze mogę odpocząć przy taktach świetnie relaksującej moje skołatane narządy słuchu muzyki. Nigdy nie ma napinki na wyczynowość, gdyż tutaj priorytetem jest przyjemność obcowania z nią.

Znacie Egg-Shella? Oczywiście, tylko z innymi kolumnami z naszego testu system marzeń. Wybierając się do tego pokoju byłem bardzo ciekawy, jak wypadnie znany mi bardzo dobrze wzmacniacz z teoretycznie podobnym konstrukcyjnie, bo szerokopasmowym głośnikiem, ale w estetyce dźwięku oddalonym od tego testowego o lata świetlne. I muszę przyznać, że mimo sporego nalotu papieru było specyficznie, ale co najmniej dobrze.

Nasz rodzimy od lat związany z produkcją gramofonów i nie tylko brand Fonica niestety idąc za latami poprzednimi był tylko niemą wystawą. Niemniej jednak, kapiące złotem i wymyślnymi kształtami decki pokazywały wyraźnie, że dla marki nie ma rzeczy niewykonalnych, czego przykładem jest wreszcie własne ramię.

Zestaw Gato Audio wspierany własnymi kolumnami grał zjawiskowo otwarcie. Czasem miałem wrażenie, że mógłby spuścić z tonu, ale nigdy nie kaleczył moich uszu, a to dla potencjalnego słuchacza powinno być bardzo ważne.

Diapason i Wells Audio to tylko część mistrzów ceremonii, która tak jak w zeszłym roku w światku słuchaczy odbiła się szerokim pozytywnym echem. Ten bydgoski wystawca zaproponował dwa systemy i każdy, powtarzam, każdy mimo dzielących je setek tysięcy złotych miał swoje pięć minut chwały. Flagowe Dynamisy pokazywały, jak można okiełznać bas w teoretycznie za małym pomieszczeniu, a na ich tle maleńkie monitorki dawały popis budowania głębokiej sceny muzycznej mimo ustawienia tuż przy ścianie. Chyba nie muszę nikogo przekonywać, że to niestety potrafią tylko najlepsi.

Tym optymistycznym pokojem zakończę ten miting powystawowy. Mimo nastawienia na zaliczenie wszystkich prezentacji nie wszędzie udało mi się wejść. Czasem niestety nie mogłem, gdyż dobiegający do mych uszu krzyk muzyki już na progu najnormalniej w świcie zniechęcał mnie do sprawiania sobie bólu. To oczywiście nie oznacza, że wszyscy pominięci w relacji wyganiali mnie brzmieniem, tylko jak wspominałem, czasem był to brak dobrych warunków odsłuchowych lub całkowite zakorkowanie pokoju. W celach wyjaśnienia tekstów napomknę jeszcze, że wszystko to, co napisałem na temat opublikowanych zdjęć, jest wynikiem loterii wizytowej. Nie da się czekać za każdym razem do usłyszenia swojego repertuaru, dlatego wszystko przefiltrujmy przez pewną przypadkowość muzyczną i lokalizacyjną względem grającego systemu.

Puentując dzisiejsze spotkanie, chcę pogratulować organizatorowi zauważalnego progresu imprezy, która w zeszłym roku zaczynała się dusić zbyt mocno okrojoną liczbą dużych sal wystawowych. Jak pokazuje miniona edycja, nasz rynek jest na tyle duży, że bez problemu może pochłonąć wszystkie dostępne lokale, a to dobrze rokuje na przyszłość. Nie wiem, czy nie nazbyt optymistycznie, ale pokuszę się o prognozę doścignięcia monachijskiego High Endu przez AVS na przestrzeni kilku następnych lat.

Jacek Pazio

Pobierz jako PDF