Po oazie spokoju, jaką niewątpliwie podczas tegorocznego Audio Video Show okazał się Hotel Golden Tulip, przyszła pora na dyżurny obiekt drwin, siedlisko zła i źródło woni wyciskającej łzy z oczu, czyli pobliski Hotel Sobieski. Choć za każdym razem większość z nas łudzi się, że tym razem będzie tam nie tylko inaczej niż dotychczas, co przede wszystkim lepiej, to już po godzinie, góra dwóch, pozbywamy się złudzeń i pokornie podążamy wraz z zapoconym tłumem. Może poruszanie tych kwestii we wstępniaku nie jest zbyt politycznie poprawne, lecz bądźmy szczerzy – skoro Organizator przygotowuje dla gości szatnie to do cholery jasnej wypadałoby z nich skorzystać, a nie łazić w kurtkach a nieraz nawet w czapkach. Niestety bez kategorycznego zakazu wstępu osób w odzieży zimowej i egzekwowaniu tejże reguły przy wejściach do każdego z wystawowych pokoi najwidoczniej nie da się zdyscyplinować przepoconych jegomości uważających się za audiofilów. Ale jest jak jest i można do woli prosić, nakłaniać, otwierać okna na klatkach schodowych i w samych pokojach a i tak wychodzi na to, że oprócz standardowego wyposażenia wystawcy powinni otrzymywać zestawy masek tlenowych.
Całe szczęście lawirując pomiędzy napływającym falami tłumem udało mi się momenty, gdy w odwiedzanych przeze mnie pokojach dało się chociażby na chwilę usiąść i w spokoju posłuchać serwowanego przez gospodarzy repertuaru.
W tym roku eksplorację Sobieskiego rozpocząłem dość nietypowo, bo od umówionego ponad miesiąc wcześniej spotkania z przedstawicielami Polskiego Klastra Audio, ale fotorelację z tejże „nasiadówki” pozwolimy sobie zamieścić w ramach odrębnej publikacji. Korzystając jednak z okazji, że dziwnym trafem w znajdującym się vis-à-vis pokoju zajmowanym przez Fonicę i debiutującą na naszym rynku meblarska manufakturę Best Music. O ile o samych gramofonach nic ciekawego tym razem nie napiszę, gdyż w tym roku wśród nich nie pojawiło się nic nowego, to już o samych audio-stolikach warto kilka słów skreślić. Niby same projekty nie wyznaczają nowych trendów, nie opieraj się na jakiś kosmicznych technologiach, ale patrząc na jakość ich wykonania, użyte materiały a przede wszystkim sugerowane, dalekie od horrendalnych ceny okazuje się, że jak się chce jednak można i „audiofilskość” wcale nie musi oznaczać ruiny domowego budżetu. Nie wierzycie? Otwierający poniższą galerię model Bizon F6 w prezentowanej na wystawie wersji wyceniono na 4540 PLN a jeśli komuś akurat taka szata wzornicza przypadła do gustu, to mógł ją odebrać z ekspozycji za okrągłe 4 kPLN.
Skoro jesteśmy przy meblach to raptem kilka kroków dalej łódzki dystrybutor CORE Trends przygotował nie lada audiofilska ucztę, gdyż oprócz świetnej elektroniki Audioneta (m.in. serii Ultra) i stricte high-endowych, choć zaskakująco niepozornych kolumn YG Acoustics Carmel 2 można było pomacać, opukać i „usłyszeć” meble Schnepel, Schroers & Schroers, oraz akcesoria antywibracyjne Thixar i Townshend Audio. Uwagę zwracały również szczelnie pokrywające ściany panele akustyczne Artnovicon. Biorąc pod uwagę atrakcyjny wygląd i skuteczność ich działania – wystarczyło porównać akustykę hotelowego pokoju po dokonaniu adaptacji do warunków w jakich przyszło egzystować konkurentom dość oczywistym było, że budziły zrozumiałe zainteresowanie. O samym brzmieniu w wystawowych realiach niby trudno się wypowiadać, ale w pokojach 301 i 302 po prostu grała muzyka, choć uczciwie trzeba przyznać, że Carmele 2 odsadzały B1-ki Vivid Audio o kilka długości zarówno pod względem rozdzielczości, jak i szeroko rozumianej kultury prezentacji.
Praktycznie tuż po naszej recenzji czeskie Blocki pojawiły się również w Sobieskim, gdzie można było nie tylko poznać ich trzewia, ale przede wszystkim posłuchać jak grają w towarzystwie … rumuńskiego cyfrowego, dzielonego źródła Rockna i tajemniczych monitorków Wao Zero marki VAOdesign. Niby 200W w czystej klasie A na kanał przy takich maluchach to aż nadto, ale trzeba uczciwie przyznać, że kontrola i zarazem kultura prezentacji zasługiwała wyłącznie na superlatywy.
Na trzecim piętrze całkiem nieźle radził sobie również łotewski producent i dystrybutor World Audio Distribution prezentując intrygująco oldschoolowe monitory o jakże zaskakującej nazwie … Old School współpracujące z na wskroś nowoczesną elektroniką T+A. Choć na pierwszy rzut oka powyższy mariaż może wydawać się dość absurdalny, ale oferowane przez niego brzmienie wcale tak kuriozalne nie było. Wręcz przeciwnie – barwa szła w parze z selektywnością a i na kontrolę basu nie można było narzekać.
Nie mniej „vintageowo” prezentowały się czeskie, oparte na przetwornikach szerokopasmowych potężne kolumny RDacoustic zasilane naszymi rodzimymi Lampizatorami. O dziwo ledwo mieszczące się w hotelowej klitce kolumny wcale nie wgniatały słuchaczy w krzesła a i niezwykle ograniczony metraż wcale nie robił na nich większego wrażenia. W dodatku sądząc po obłożeniu pokoju fanów tego typu estetyki w naszym kraju nie brakuje.
Warszawski Audiopunkt jak zwykle i co najważniejsze po raz kolejny udowodnił, że prawdziwe Hi-Fi wcale nie musi kosztować przysłowiowych oczu z głowy a czasem mniej znaczy lepiej. Krótko mówiąc w pokojach zajmowanych przez ww. dystrybutora królowały rasowe monitory i to zarówno skoligacone z klasycznymi konstrukcjami BBC – czyli Graham Audio, Chartwell LS3/5, jak i własne konstrukcje – Sound Project Nina, współpracujące z elektroniką Norma Audio oraz Soul Note.
Z podobnego założenia wyszły kolejni przedstawiciele naszego rodzimego przemysłu Hi-Fi, czyli kolumnowy specjalista Pylon Audio i całkiem nieźle radzący sobie w lampowej niszy Fezz Audio. Atrakcyjne wzornictwo, przyjemne brzmienie a przede wszystkim przystępne ceny sprawiły, że aby dostać się do zajmowanych przez ww. marki pokoi musiałem robić kilka podejść, bo przez większą część wystawy panował tam ścisk większy niż na wyprzedażach „ekskluzywnych” skórzanych torebek w jednej z sieci dyskontów.
Choć może wyglądać to na świadome działanie z naszej strony, ale proszę mi wierzyć, że przez zupełny przypadek kolejnym pokojem, w którym znów miałem do czynienia z „wyobrażalnymi cenami” i co najmniej dobrym brzmieniem było lokum AUDIOTHLON & Media4Home, gdzie o doznania nauszne dbały trójdrożne kolumny Equilibrium Black Orchid S8 zasilane mini NAIMami – UnitiQute i 2xNAP100 a całość okablowano najnowszymi modelami przewodów Equilibrium – PURE.
Wyroby serbskiego Auris Audio poznałem kilka lat temu podczas monachijskiego High Endu. Debiutująca wtenczas manufaktura wkraczała na rynek audio produktami niebanalnymi zarówno pod względem wzorniczym, jak i pomysłem na brzmienie. W międzyczasie firma się rozrosła, oferta poszerzyła i coraz śmielej poczyna sobie na światowych salonach, więc i w naszym kraju rozgląda się za jakimś godnym zaufania dystrybutorem.
MJ Audio LAB od lat stawia na profesjonalne rozwiązania oparte na elektronice Brystona i … dobrze na tym wychodzi. Tutaj nie ma miejsca na pseudo-audiofilską ściemę i voodoo, więc albo coś gra, albo nie. W MJ Audio LAB jak zwykle grało.
Pan Wojtek Szemis lubi zaskakiwać i czasem pojechać po przysłowiowej bandzie. Jednak najwyraźniej w tym roku uznał, że nie ma co kombinować bo dobry dźwięk obroni się i bez kontrowersji. I miał rację, bo z rozstawionego po rogach systemu Audio Note’a ryczący Avenged Sevenfold wyadał nad wyraz zjawiskowo a i współczecha serwowana z elektroniki Sugdena potrafiła na długie kwadranse zapełnić hotelowy pokój.
Recenzowane swojego czasu na naszych łamach monitory AVCON Avalanche Reference Monitor ustawiono w Sobieskim na dłuższej ścianie starając się do minimum ograniczyć niezbyt przyjazną akustykę pomieszczenia. Miękkie wyściełanie tylnej ściany, jak i firmowe ustroje akustyczne najwyraźniej zdały egzamin, bo nic niepokojącego na basie się nie działo a serwowane przez producenta nagrania dalekie były od audiofilskiej szlachetności.
Pozostając w kręgu rodzimych wytwórców nie mogliśmy pominąć Albedo wystawiającego się wraz z bydgoskim Audio-Connectem. Tutaj również nie było kolokwialnie mówiąc wtopy i żeby choćby wściubić nos trzeba było nie tylko mieć szczęście, co po prostu swoje odstać. W jednym – mniejszym pokoju posłuchać można było francuskich kolumn Jean-Marie Reynaud z elektroniką Wells Audio a w większym topowych Dynamisów marki Diapason. Tutaj również nie było niespodzianek, gdyż konfigurowane przez bydgoską ekipę sety po prostu grają.
Z wystawowych ciekawostek wpadł nam w oko pokój Tonsila, który uparcie próbuje przywrócić świetność i dobre imię dość mocno kojarzonym z minioną epok Altusom.
Trójmiejski Premium Sound w tym roku pozostając w kręgu produktów Gradienta serwował audiofilską strawę nie tylko ze smerfopodobnych Helsinek, lecz i ze zdecydowanie spokojniejszych wzorniczo Revolution MK IV.
Najwyższa pora, bo i piętro siódme, na reprezentowanego przez Audio Anatomy włoskiego Pathosa, który pochwalił się najnowszym wzmacniaczem zintegrowanym InPol Heritage, zasilającym kolumny Pathos Frontiers Prime MKII. Jednak akurat w pokoju 702 oprócz muzyki delektować się można było wyborna kawą i równie znakomitym Prosecco a jeśli tylko ktoś miał szczęście, to limitowane edycje winyli mógł zdobyć i to z autografem (Juliusza Kamila)!
Miłe wspomnienia pozostawiła po sobie prezentacja Voxativa, gdzie wspomagane basowymi modułami, zasilane firmowymi lampowcami szerokopasmowce na z rozmysłem dobranym repertuarze potrafiły całkiem nieźle oczarować słuchaczy.
Jednym z ostatnich odsłuchów w jakich dane mi było podczas tegorocznego AVS uczestniczyć była demonstracja możliwości (podobno) przełomowej technologii Pure Original Natural Audio Sound (PONA sound) i osobiście dokonywanego przez Guillaume Chalarona masteringu.
Poziom zero reprezentuje w mojej relacji Polpak, którego systemy cieszyły się nieustającym zainteresowaniem i to począwszy od „budżetowej” Tagi po zdecydowanie bardziej ambity, oparty na elektronice Anthema i naprzemiennie grających z Loganami topowych Paradigmach Persona. Tutaj wynik sparringu był jednogłośny i amerykańskie „parawany” każdorazowo były już w pierwszej rundzie „liczone” uznając wyższość kanadyjskiej konkurencji.
Na koniec zostawiłem niemalże nasz firmowy set Reimyo, z tą tylko różnicą, że zamiast naszych pełnopasnowych, trójdrożnych, wspomaganych super tweeterem Isisów na końcu kabli głośnikowych podpięto japońskie monitory Encore ENC-5. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że polski dystrybutor starał się zachować „koszerność” zestawu, ale akurat te maluchy niespecjalnie producentowi wyszły i zamiast nich z powodzeniem można było, biorąc pod uwagę nad wyraz skromną kubaturę hotelowego pokoiku, użyć chociażby Trenner & Friedl ART. Dźwięk byłby mniej wysilony a i góra zyskałaby na kulturze, której w Encorach niestety brakowało.
Nie mniej kontrowersyjnie było w pokoju zajmowanym przez holenderskie Aequo Audio, Trilogy Audio, Isol-8 oraz Lumina. Znając niemalże na wylot ¾ powyższego seta i mając świadomość ceny intrygujących kolumn do wydania końcowego werdyktu wstrzymamy się do odsłuchu w mniej przypadkowych warunkach.
cdn…
Marcin Olszewski