1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Lifestyle
  6. >
  7. Otwarcie Black Record Store

Otwarcie Black Record Store

Opinia 1

Choć w U22 gościmy co i rusz a i o równolegle prowadzonym projekcie internetowego sklepu płytowego Black Record Store wspominaliśmy kilka razy, to doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że Piotr Welc nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Oczywiście kręcąc się po starej kamienicy w Alejach Ujazdowskich co nieco dobiegało naszych uszu, ale cały czas było to snute w kameralnym gronie plany. Najwidoczniej jednak padły one na podatny grunt, gdyż w miniona sobotę mieliśmy przyjemność uczestniczyć w inauguracji ze wszech miar fizycznej i namacalnej postaci Black Record Store, którego oficjalne lokum tworzyło swoje podwoje w lokalu umiejscowionym przy tym samym podwórku co Studio U22.

Niewielki a więc przytulny sklepik już przed swoim oficjalnym otwarciem kusił przyszłych nabywców promocyjnymi cenami i obietnicami, że później też pod względem cenowym konkurencja nie będzie miała z nimi łatwo. Ba, ekipa BRS szła wręcz w zaparte, że stają niemalże na głowie, by mieć najniższe ceny w mieście i patrząc nawet po ostatnich nowościach jakie znalazły się na ich półkach jest w tym przynajmniej ziarnko prawdy. Oprócz samych płyt, oferta BRS obejmuje również nie tylko akcesoria niezbędne przy obcowaniu z winylami, ale i sam sprzęt umożliwiając ich odtwarzanie. Jeśli zatem zajrzy tam jakaś zbłąkana dusza i dziwnym trafem zapragnie wkroczyć do świata analogu już i natychmiast, to bardzo możliwe, iż lokal opuści nie tylko z torbą płyt, ale i dedykowaną im „szlifierką”.

Jak widać na załączonych zdjęciach zarówno podwórko, jak i sklepowe ściany zdobią zjawiskowe muzyczne portrety wykonane przez Jacka Porembę, który będąc sobotnim gościem nie omieszkał ich sygnować własnymi autografami.

Oprócz zdjęć i Mistrza obiektywu nie zabrakło też i innych atrakcji, gdyż Piotr Welc jedynie znanymi sobie kanałami sprawił, iż inauguracyjny piknik uświetniła nader pokaźna grupa muzyków. Z premedytacją nie użyłem słowa „gwiazd”, gdyż w dzisiejszych czasach pojęcie to nie dość, że się zdewaluowało, to jeszcze kojarzone jest z celebrytami a w Black Rekord Store pojawili się nie ci co są sławni z tego że są sławni, bo gdzieś bywają, ale po prostu utalentowani ludzie mający coś do zakomunikowania swoim odbiorcom i albo dopiero rozpoczynający swoją muzyczną drogę, albo będący w niej od lat.

Młode pokolenie reprezentowali m.in. Monika Lewczuk i Kortez, z którymi można było na całkowitym luzie porozmawiać, zrobić sobie zdjęcie i przede wszystkim zdobyć podpis na srebrnym, bądź czarnym krążku.

W dalszej części iście piknikowej imprezy spore zamieszanie wywołało pojawienie się Moniki Brodki, której ostatnia płyta po prostu wyrywa z butów i najwyraźniej nie jestem w tym osądzie odosobniony, bo słychać o niej już chyba wszędzie i to nie tylko w Polsce. Dodając do tego fakt, że „Clashes” wyszedł na fioletowym winylu nie było po prostu opcji, żebym z ww. krążkiem (i to z autografem) z BRS nie wyszedł ;-)

Potem zrobiło się jeszcze ciekawiej, bo do Moniki dołączyli Smolik i Kev Fox. Panowie najwyraźniej miło wspominają swój ostatni koncert w U22 , bo widać było , że w Alejach Ujazdowskich czują się prawie jak w domu, więc i licznie przybyli fani nie musieli przebijać się przez szklany mur zimnej wyniosłości. Po prostu zero sodówki i świetny kontakt z ludźmi – słowem rewelacja.

W ramach rozruszania piknikowej braci za wiosła złapali panowie z BeMy i niezobowiązująco przy przekąskach i Prażubrze pokazali, że do świetnej zabawy wcale nie trzeba tony sprzętu i kilowatów nagłośnienia. Totalny spontan i to w wersji unplugged wypadł lepiej niż dobrze.

Kolejną ekipą, która zajęła „kanapę gwiazd” (a jednak zdecydowałem się na te „gwiazdy”) była gromadka muzyków działających pod banderą Sorry Boys, Heart & Soul oraz Variete, która powoli przymierzała się do mającej się odbyć wieczorem „domówki”.

No i czas na nazwiska przyciągające prawdziwe tłumy. Panie i Panowie …..
Kayah:

I Artur Rojek:

Cokolwiek by w tym miejscu nie napisać zabrzmiałoby po prostu banalnie i płytko, więc ograniczyłem się li tylko do zdjęć.

A sam piknik okazał się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę, gdyż oprócz wydarzenia czysto komercyjnego stał się świetna okazją do spotkania w gronie znajomych i przede wszystkim rodziny, bo większość z przybyłych miłośników czarnych krążków przyszła ze swoimi „drugimi połówkami” i starszą, bądź młodszą drobnicą. Dla starszych było orzeźwiające niepasteryzowane z pianką, dla młodszych lody i Orangina, więc zabawa była przednia a i ruch przy kasie BRS wskazywał, że mało kto wychodził stamtąd z pustymi rękami.

To jednak nie koniec atrakcji, gdyż najwytrwalsi około godziny dziewiętnastej wdrapawszy się na czwarte piętro (bez windy!) mogli podreperować nieco nadwątlone siły wysokooktanowymi miksturami na bazie Ostoy’i a następnie wziąć udział w kolejnej domówce.

O co chodzi? O koncert w iście rodzinnej atmosferze we wnętrzach U22. Tym razem leniwy sobotni wieczór dźwiękami uprzyjemniała formacja Heart & Soul grająca utwory ze swojego ostatniego albumu „Missing Link”, którego wersja winylowa właśnie się tłoczy. Dla osób niewtajemniczonych pragnę tylko dodać, że w skład ww. zespołu wchodzą: Bea Komoszyńska, Hanna Malarowska, Łukasz Lach, Bodek Pezda, Sławomir Leniart, Tomasz Dąbrowki, Łukasz Moskal i jeśli znajdziecie chwilkę, by „przepuścić” powyższe nazwiska przez google’a to zróbcie to, gdyż bardzo szybko zorientujecie się, że Heart & Soul to projekt o zdecydowanie szerszym zasięgu i nazwijmy to „ciężarze gatunkowym” niż początkowo można byłoby przypuszczać. A jak zagrali? Od próby począwszy na finalnym występie skończywszy – świetnie!

Serdecznie dziękując za zaproszenie, gościnne i oszałamiającą dawkę wrażeń całej ekipie U22 i Black Record Store życzymy powodzenia i oby winylowy renesans trwał wiecznie.
Do zobaczenia … wkrótce ;-)

Marcin Olszewski

Opinia 2

I stało się. A co takiego? W końcu tj. 18.06.2016r. swoje fizyczne podwoje dla analogowej braci otworzył od kilku miesięcy zapowiadany na facebookowych łamach sklep z winylami BLACK RECORD STORE. Gdzie? Jak to gdzie? W niebagatelnym dla stolicy miejscu, bo na tak zwanym „Trakcie Króelewskim”, czyli nigdzie indziej, jak w znanym Wam z Soundrebelsowych lifestylowych relacji ze studia U22 patio starej kamienicy przy Alejach Ujazdowskich 22. Gdy wiecie już, co i gdzie, z wielką przyjemnością zapraszam wszystkich na kilka strof o tym , jak całe inauguracyjne przedsięwzięcie wyglądało w oczach zakręconego w temacie analogu po trosze gościa, a po trosze sprawozdawcy audiofila.

Jak to zwykle bywa, wespół z Marcinem na imprezę przybyliśmy jako jedni z pierwszych. Gdy przekroczyliśmy strzeżoną przez rosłych panów z ochrony bramę kamienicy (z uwagi na potwierdzenie przybycia przez licznych artystów strzeżonego Pan Bóg strzeże), co prawda prace przygotowawcze były już na ukończeniu ale widać było jeszcze delikatny wewnętrzny niepokój ducha pomysłodawcy przedsięwzięcia Piotra Welca. Ale nie z racji niemożności opanowania chaosu, tylko znając jego drobiazgowość w tym co robi raczej zapięcia wszystkiego na ostatni guzik, co w konsekwencji całkowicie się udało. Ktoś powie: „przecież to tylko sklep z płytami”, tymczasem ta zdawałoby się prosta operacja w szumnych zapowiedziach prasowych była okraszona wspomnianą przed momentem długą listą polskich artystów, do zrealizowania której nie wystarczy napisać do nich zapraszającego maila, tylko być z nimi w co najmniej dobrych koleżeńskich stosunkach. I wiecie co? Jak Piotr coś zapowie, to raczej tak się staje, gdyż mimo tego, że z racji wcześniejszych planów rodzinnych byłem na imprezie niewiele ponad dwie godziny, to i tak udało mi się spotkać cztery bardzo dobrze znane postacie rodzimego rynku muzycznego – Monikę Brodkę, Smolika, Keva Foxa i Korteza. Abstrahując już od reszty przedsięwzięcia za dopięcie sprawy muzyków na ostatni guzik należą mu się duże brawa, gdyż mówiąc słowo „A”, bez naciągania faktów muszę stwierdzić, że powiedział również „B”, co z artystami i ich  często  wyskakującymi z kapelusza kontraktami koncertowymi nie zawsze jest takie oczywiste. A jak to wyglądało od strony wizualnej? Na czas otwarcia sklepu połowa goszczącego gości dziedzińca ubrana była w świeżą naturalną trawę. Mogłoby się wydawać, że to zbędny blichtr, ale wbrew pozorom, taki w kontraście z wyasfaltowaną resztą drugiej połówki staro kamienicznego patio ruch wizualny pokazywał, że Piotr W. zawsze dba o najdrobniejszy punkt wprowadzanego w życie projektu. Ów zagospodarowany zielenią placyk wypełniały stoiska zaproszonych na to wydarzenie sponsorów i chyba najważniejsza z punktu widzenia fanów kanapa dla podpisujących swoje płyty artystów. Komuś może wydać się to kolejną zbędną otoczką, ale wydaje mi się, że zadbanie o dobre samopoczucie przybyłych gości sugeruje późniejszą dbałość o zadowolenie ich  od strony czysto handlowej podczas późniejszych odwiedzin zakupowych. A to jest idealnym bodźcem do wyraźnego zaznaczenia swojego bytu na winylowej mapie stolicy. Po tym co zaproponował Black Record Store podczas swojego otwarcia, jeśli tylko będę wybierać się na asfaltowe łowy, z pewnością nie omieszkam odwiedzić panów z Alei Ujazdowskich 22. Opuszczając dziedziniec i udając się do wnętrza będącej głównym zarzewiem tej soboty dość skromnej metrażowo, ale jakże intymnej wizerunkowo mekki czarnych krążków trzeba powiedzieć, że właśnie ta skromność rozmiarowa, jak dla mnie oprócz samych płyt jest chyba największą wartością dodaną tego sklepiku. Ja wiem, że najwygodniej jest wejść na wielką halę i kopać w stertach widłami przerzucanych winyli, ale gdy tak jak ja stawiacie na pewien rytuał zakupowy wspomnianych czarnych krążków, owa atmosfera starego, może trochę ciasnego, ale za to emanującego wielką duszą budownictwa ma bardzo duży udział tak w procesie zakupowym, jak i samej zachęcie do ponownej wizyty. Oczywiście, to tylko mój bardzo indywidualny punkt widzenia, jednak jeśli widzicie to inaczej, sądzę, że jeszcze daleko wam do pietyzmu z jakim powinno traktować się około-winylowy świat muzyczny. Ale zostawmy moje wynurzenia i przejdźmy do samej imprezy. Ta, jak się w jej takcie okazało, idąc za założeniami organizatora cieszyła się bardzo dużą frekwencją, co idealnie widać było po długich kolejkach do artystów stemplujących swoje płyty wyszukaną ręczną kaligrafią. Ciekawym zabiegiem reklamowym pomysłodawcy projektu było również stworzenie atmosfery rodzinnego pikniku, dla ziszczenia którego pośród bogatej oferty cateringowej znalazły się uwielbiane przez dzieci lody. I wiecie co? Ku moje mu zaskoczeniu przybili piewcy analogu nie zapominali o reszcie rodziny i z ochotą przyprowadzali swoje pociechy. Efekt? Piotr strzelił w dychę. Chylę czoła. Oby tak alej.

I tym optymistycznym akcentem zakończę tę relację z otwarcia bardzo ważnego dla mnie z racji karmy życiowej przybytku płytowego Black Records Store. Niestety mam nad sobą zwierzchnika płci przeciwnej i tylko utrzymanie tymczasowego rodzinnego rozejmu – chyba nie muszę tłumaczyć, iż życie małżeńskie jest jednym wielkim poligonem – zmusiło mnie do sadząc po tym w czym udało mi się uczestniczyć przedwczesnego opuszczenia tej fantastycznej imprezy. Jednak nie był bym sobą, gdybym z przekąsem nie próbował spuentować tego wydarzenia. Wiecie jakie trzy rzeczy z opisywanego dzisiaj sobotniego przedpołudnia pozostaną w mojej pamięci” Pierwsza – otwarcie sklepu, druga – mój skromny udział w jego rozwoju jako pierwszego klienta i trzecia – radość na twarzy Marcina po otrzymaniu autografu od Moniki Brodki. Kończąc dzisiejszą pogadankę pragnę podziękować organizatorom i wspomagającym ich sponsorom za zaproszenie na to wydarzenie, a stworzonemu z dozą intymności sklepikowi życzyć wielu zadowolonych ze spełnienia marzeń płytowych stałych bywalców.

Jacek Pazio

Pobierz jako PDF