1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. Melodika Brown Sugar

Melodika Brown Sugar

Opinia 1

Swojego czasu wydawało mi się, że przynajmniej jeśli chodzi o „rozrywkowo – używkowe” nazwy na rynku audio nic przewodów Audioquest Vodka i gramofonu Funk Firm LSD nie przebije. Jednak jak dowodzi dzisiejszy test byłem w błędzie. Z drugiej strony trzeba mieć naprawdę sporo fantazji, by własny produkt ochrzcić „Brown Sugar”, czyli potocznym określeniem taniej, zanieczyszczonej heroiny. Oczywiście zawsze można iść w zaparte, że autorowi chodziło o nierafinowany cukier trzcinowy, ale najrozsądniej będzie jak każdy z nas dokona subiektywnej interpretacji, na nazwijmy to umownie własny użytek. Któż zatem postanowił tak zaszaleć z nomenklaturą? To nasza rodzima Melodika, czyli team, który zadebiutował na zeszłorocznym monachijskim High Endzie i przynajmniej jeśli chodzi o okablowanie, to nie zaklina rzeczywistości, lecz otwarcie i uczciwie przyznaje, iż ich produkcję zleca jednej z polskich fabryk a same projekty i kontrola jakości przeprowadzane są w laboratorium badawczym Politechniki Białostockiej. Krótko mówiąc próżno doszukiwać się w tym procesie nawet śladowych ilości voodoo w stylu zwijania wiązek o tajemnym składzie przez wyselekcjonowane dziewice w blasku zorzy polarnej i innych tego typu bajek z mchu i paproci.

Tytułowy przewód dostarczany jest w dość skromnej foliowej tobie przypominającej nieco te, w jakich sprzedawane są np. kurczaki z rusztu. Ot przeźroczysta wierzchnia i lustrzana spodnia warstwa. Zero efekciarstwa i kosztownych, wyłożonych atłasem puzderek od jubilera. Jest za to praktycznie a po rozpakowaniu złożona torba nie zajmuje praktycznie wcale miejsca. Same kable prezentują cię całkiem elegancko. Mleczno – kakaowe warkocze otulono przezroczystym peszelkiem i uzbrojono w mało biżuteryjne  wtyki bananowe Monkey Cable.
Patrząc na budowę trudno nie zauważyć, że pomimo dość niepozornego wyglądu wcale nie mamy do czynienia z typową hipermarketową beztlenówką. Tzn. materiał z jakiego wykonano Brown Sugar to oczywiście polska miedź OFC o czystości 99,9999% (6N), ale w potrójnej niskopojemnościowej izolacji dielektrycznej z LDPE. Dodatkowo każdy z przewodników składa się z trzech wiązek o różnym przekroju. Mamy zatem 8 x 0,21 mm², drut 4 x 0,33 mm² i 12 x 0,13 mm² a to wszystko w technologii Spiral Litz, czyli każdy przewodnik jest osobno izolowany i skręcony. Jak widać tutaj też nie ma żadnych tajemnic. I jeszcze dwa drobiazgi. Pierwszy – przewody są kierunkowe a stosowne oznaczenia, choć niezbyt dobrze widoczne znajdują się na zewnętrznej otulinie. I drugi dotyczący samej postaci pod jaką topowe Melodki można nabyć. W wersji ze szpuli – na metry nosi on oznaczenie BSC2450 a firmowo zakonfekcjonowany BSSC4530.

No to najwyższy czas zająć się brzmieniem, tylko … już na wstępie mamy mały problem natury nazwijmy to umownie semantycznej. Na stronie dystrybutora można bowiem spotkać się z określeniem „klasa pre Hi-End” a patrząc w cennik jak byk stoi, że dostarczony na testy trzymetrowy set jest tańszy od … pojedynczej 50-ki NCF Furutecha, czyli li tylko wtyczki zasilającej. O co więc chodzi? O cenowe szaleństwo panoszące się w High – Endzie, czy o pobożne życzenia i zaklinanie rzeczywistości poprzez tworzenie własnej niszy. Czyżby taki nasz odpowiednik „Class AA” Technicsa? Niekoniecznie. Jednak po kolei. Zamiast próbować pozycjonować produkt jedynie na postawie nomenklatury, bądź ceny lepiej ocenić go uznając za główne kryterium jego walory soniczne. I tak, Brown Sugar nie dość, że gra, to robi to nad wyraz dobrze. W tym momencie proszę wziąć pod uwagę, ze Melodika pojawiła się w moim systemie w zamian za zdecydowanie droższe okablowanie Signal Projectsa i Organica, więc jeśli w tym momencie nie dzielę się z Państwem jakimiś traumatycznymi przeżyciami związanymi z downgradem dyżurnej konfiguracji, to coś jest na rzeczy. Oczywiście warto wziąć poprawkę na oczywistą różnicę klas, jednak sama relacja jakość / cena już po pierwszych kilku dniach akomodacji wydaje się być niezwykle korzystna. W telegraficznym skrócie możemy nawet uznać, iż wpięcie tytułowych głośnikowców po prostu nie boli a potem, już na spokojnie zagłębić się w szczegóły. Schodząc zatem poziom niżej okazuje się, że w tym przypadku postawiono na sprawdzone rozwiązania brzmieniowe będące całkiem udanym miksem charakterystycznych cech Kimbera 8 VS i chyba już nieprodukowanego XLO VDO ER-14. Mamy zatem przyjemny, lekko podkręcony przekaz oparty na szybkości, motoryce i radości grania zdolny pobudzić do życia większość ospałych systemów. Bas jest sprężysty i poprawnie prowadzony, choć w porównaniu z większością droższej konkurencji nie ma tak wyraźnych konturów. Aby jednak to odnotować trzeba mieć jednak jakiś sensowny punkt odniesienia, bądź przesiadać się np. z Nordostów, które na konturach głównie się skupiają. Mniejsza jednak z tym, bo wystarczy włączyć „Khmer” Nilsa Pettera Molværa, lub zdecydowanie bardziej żywiołowy i przy tym bardziej brutalny soundtrack „300: Rise of an Empire” Junkie XL, by momentalnie przestać sobie zawracać głowę duperelami i dzielić włos na czworo, tylko dać się prać emocjom i autentycznej radości płynącej z faktu słuchania naszej ulubionej muzyki.

Podobnie jest z przeciwległym skrajem pasma, który może nie jest tak faworyzowany, jak bas, ale też ma sporo do zaoferowania. Wato jednak trochę poczekać i uzbroić się w cierpliwość, gdyż wyciągnięte prosto z opakowania przewody potrafią początkowo nieco „poszeleścić”, co z czasem ewoluuje do zauważalnego utwardzenia przekazu z jednoczesną łatwością do różnicowania jakości nagrań. O ile zatem dobrze i „soczyście” zrealizowane pozycje poddane zostaną delikatnej kuracji odchudzająco – utwardzającej o tyle złe, bądź co najwyżej średnie mogą pokazać do tej pory skrywaną „strzygowatą” naturę i nieco podkreślić sybilanty. Nie demonizowałbym jednak tego faktu, tylko na spokojnie posłuchał we własnym systemie, gdyż moje dyżurne, wyposażone w wysokotonowe AMT Gaudery są pod tym względem niezwykle wrażliwe, co np. przy konstrukcjach z tekstylnymi kopułkami może być po prostu pomijalne. Za przykład niech posłuży album „Opera Proibita” Cecilii Bartoli, gdzie ilość wysokoczęstotliwościowych rejestrów jest dość oczywista a z Melodiką w torze spokojnie można było dotrwać do końca tego wydawnictwa.

Również średnica reprezentuje całkiem zdroworozsądkowy kompromis pomiędzy nasyceniem i detalicznością. Może w skali bezwzględnej z chęcią oczekiwałby lepszego odwzorowania soczystości tkanki wypełniającej kontury i saturacji barw, lecz oferowana niejako w pakiecie neutralność może okazać się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę tam, gdzie system z uporządkowaniem do ładu akurat tego zakresu po prostu sobie nie radzi. Zamiast więc dodatkowo intensyfikować objawy Melodika z wrodzoną finezją je tonizuje kierując dźwięk na właściwe tory.

Szukając „używkowych” analogii pozwolę sobie na koniec na porównanie Melodiki Brown Sugar do porządnego stołowego, czerwonego wytrawnego wina w cenie do 50 PLN za butelkę. Operując na tym pułapie cenowym szanse na olśnienie i odkrycie nieoszlifowanego diamentu są równe trafieniu szóstki w Totka, więc zamiast tracić nerwy i pieniądze na poszukiwanie baśniowego jednorożca zdecydowanie lepiej, a przede wszystkim rozsądniej wybierać trunki nieudziwnione i najzwyczajniej w świecie smaczne, czyli nam po prostu smakujące. Dlatego też spokojnie możemy uznać dzisiejszego bohatera za audiofilski odpowiednik nieprzesadzonych cenowo Chianti, albo Tempranillo i nie wnikając zbytnio w szczegóły po prostu przystąpić do degustacji. Krótko mówiąc smacznego …, znaczy się choćby z czystej ciekawości rzućcie Państwo na Melodikę Brown Sugar uchem, bo może się okazać, że spełni Wasze, choćby chwilowe oczekiwania a zakup jej nie będzie zbytnio bolał zarówno przy kasie, jak i po odsłuchu.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu:
– CD/DAC: Ayon CD-1sx
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– DAC/Przedwzmacniacz/Wzmacniacz słuchawkowy: ADL Stratos
– Streamer/DAC/Przedwzmacniacz: Ayon S-3 Junior
– Końcówka mocy: Emotiva XPA-2 Gen 2
– Wzmacniacz zintegrowany: Electrocompaniet ECI5; Spec RSA-717EX
– Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80 + spike extenders
– IC RCA: Antipodes Audio Katipo
– IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio; Amare Musica
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
– Kable głośnikowe:  Organic Audio; Signal Projects Hydra
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; Acoustic Zen Gargantua II
– Listwa: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF (R) /FI-50M NCF (R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS (R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+
– Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring; Albat Revolution Loudspeaker Chips

Opinia 2

No cóż, aby nieco urozmaicić nasze zmagania z tematyką audio i w pewien sposób zejść na przysłowiową ziemię, co jakiś czas bierzemy na tapetę produkt rodzimej marki bez oglądania się na okupowane przez niego pułapy cenowe. W pewnym sensie oprócz naszej ucieczki od łatki snobizmu, ów ruch jest pewnego rodzaju promocją wyrobu, choć wiadomą rzeczą jest, iż to rynek a nie media ustalają miejsce w szyku rozpoznawalności każdego producenta. Niemniej jednak, jeśli nasza skromna opinia nawet w długoterminowym rozrachunku przyniesie jakiekolwiek pozytywne skutki, zawsze jesteśmy z tego powodu bardzo zadowoleni. Zatem nie tłumacząc się dłużej zapraszam na spotkanie z okablowaniem kolumnowym marki Melodika, która dzięki dystrybutorowi Rafko z Białegostoku wystawiła do walki swój topowy kabel głośnikowy o nazwie Brown Sugar.

Tytułowy kabelek jak donosi nadrukowana na przezroczystej koszulce informacja, wykonany jest z dwóch splecionych ze sobą żył o przekroju 4.5 mm². Jeśli chodzi o terminale przyłączeniowe, dostarczona wersja wyposażona została w zapewniające dobry kontakt sprężynujące banany marki Monkey. Z racji stosunkowo prostej w ocenie organoleptycznej budowy i nie emanującej zbędnym blichtrem aparycji przewodu chyba najważniejszym dla cierpiącego na brak miejsca za sprzętem audiofila jest fakt łatwej akomodacji kabla do zastanych warunków. W ostatnich czasach sztywność wszelkich drutów często jest wyznacznikiem przynależności do świata High Endu, jednak już kilka razy przekonałem się, iż średnica boa dusiciela nie gwarantuje sukcesu, dlatego za uczciwe postawienie sprawy testowanej firmie należą się brawa. Na koniec jeszcze jedna ważna informacja, mianowicie może trochę słabo widocznie, ale na koszulce zaznaczony jest kierunek podłączania drutów do kolumn, na co przeciwnicy audio voodoo z pewnością parskną śmiechem, ale zainteresowany kupnem słuchacz choćby spełniając zalecenia producenta weźmie pod uwagę.

Zanim rozpocznę jakąkolwiek ocenę, proszę o odrobinę wstrzemięźliwości w bezkrytycznym przyjmowaniu tego co napiszę. Dlaczego? Niestety testowany dzisiaj kabel głośnikowy jest kilka razy tańszy od sparingpartnera, dlatego w ocenie często będą padać słowa korelujące z raczej z krytyką niż pochwałą. Ale licząc na Wasze obeznanie w temacie wiem, że znakomicie zdajecie sobie sprawę, iż różnica w cenie pomiędzy nimi nie przekłada się jeden do jeden w sferze jakości dźwięku, dlatego dla wielu potencjalnych klientów może być sonicznym pozytywnym zaskoczeniem. Tłumacząc dalej sprawy usłyszenia pełni możliwości pretendenta do oceny, trzeba powiedzieć, iż to co ja usłyszę w swoim systemie, często niemożliwe jest w dedykowanym dla Melodiki zestawie. Jednak mimo niesprawiedliwości tego świata zawsze dobrze jest wiedzieć, co byłoby gdyby, dlatego zapraszam na kilka zdań o moich spostrzeżeniach po meczu Japonia – Polska. Rozpoczynając analizę trochę Was zaskoczę, gdyż na przekór tego co pisałem kilka linijek wcześniej, w pełni świadomie oświadczam, iż oceniany kabel nawet na tle Japończyka jest bardzo przyzwoitą i ciekawą propozycją. Owszem jest trochę szorstki na górze, ale co ważne przez to bardzo otwarty. Rzekłbym, że przyczyną takiego odbioru jest stosunkowo szczupła średnica, która wpływa bezpośrednio na propagację górnego pasma, a wspomnianą nerwowość objawia pogłębionymi sybilantami. Ale nie jakimś masakrycznym świstaniem, tylko zwiększeniem udziału nawet nie samych sss, tylko sz / cz. I chyba przez to zaszumienie syków mimo ogólnego otwarcia dźwięku skraca się czas wybrzmiewania blach. Niemniej jednak, jeszcze raz powtarzam, biorąc pod uwagę różnicę w cenie było nieźle i czytelnie. Przechodząc w niższe partie pasma przenoszenia nie kręciłbym bardzo nosem również na środek pasma. Owszem, polski drut ma ową początkowo odczuwalną zbytnią oszczędność barwową, jednak po kilkudniowym obcowaniu z nim sam na sam bez najmniejszych problemów przekuwa to w odbiór jako cel zamierzony, o czym za moment. Gdy doszliśmy do niskich rejestrów, trochę żartobliwie powiem, że tutaj konstruktorzy nie żałowali „towaru” i popuścili wodzy fantazji, jednak bez przekroczenia zdrowego rozsądku. Było gęsto i  mięsiście, ale bez nadmiernego popadania w całkowicie zlaną magmę wulkaniczną. Co prawda rysunek kontrabasu kreowała niezbyt ostra kreska, ale jak napisałem, przy rozpatrywaniu całości przekazu odbieram to jako bardzo spójny pomysł na dźwięk. A jaki to pomysł? Prosty, czyli przy lekko niedogrzanym środku gramy delikatnie wyeksponowanymi skrajami pasma, a to pozwoli cierpiącym na otyłość we wspomnianej średnicy zestawom nabrać trochę życia. Tutaj po raz kolejny przypominam o poprawce na cenę kabla, gdyż to co napisałem jest lekkim przerysowaniem rzeczywistości. I nie chodzi mi o złośliwą krytykę, tylko wyraźne nakreślenie pewnego sznytu grania, co teoretycznemu nabywcy już w procesie typowania do posłuchania pozwoli wciągnąć go lub skreślić z listy opisywany drut. W zwyczajowym teście, teraz  rozpisywałbym się na temat poszczególnych kompilacji płytowych, jednak sądzę, iż to kilkunasto-zdaniowe wyłożenie kawy na ławę jest wystarczającym pakietem informacji, dlatego bez podpierania się listą przesłuchanych krążków zaproszę Was do osobistych weryfikacji moich wniosków.

Gdy razem z Marcinem podjęliśmy decyzję o pochyleniu się nad kablami Melodiki, trochę obawiałem się o merytoryczny wsad do dzisiejszej recenzji. Jednak wiadomą rzeczą jest, że gdy dany produkt zaczniemy oceniać biorąc pod uwagę siły na zamiary, tylko całkowicie zły komponent polegnie z kretesem. W tym przypadku okazało się, że nawet na tak niedrogą konstrukcję oferowany dźwięk dla sporej grupy docelowej może być bardzo nęcący. Dodatkowym, zmuszającym Was do własnych testów elementem jest fakt mojego stawiającego na barwę wzorca, gdyż nawet starając się wyeliminować codzienne przyzwyczajenia gdzieś w głębi ducha owy konik podczas formułowania wniosków mógł dać o sobie znać. A to bezwiednie przekłada się na ocenę średnicy w domenie chłodu, gdy tymczasem dla kogoś Innego taki wzorzec jest ostoją neutralności. Niemniej jednak, tak jak pisałem wcześniej, to są bardzo ciekawie kreujące dźwięk kable, z którymi bez najmniejszych problemów bez wypinania z systemu spędziłem prawie półtorej tygodnia. A to, biorąc pod uwagę mój wzorzec ciężaru dźwięku jest pewnego rodzaju rekomendacją.

Jacek Pazio

Dystrybucja: Rafko
Cena:
BSSC4530 2 x 3m: 1 449 PLN
BSC2450: 149 PLN/m

System wykorzystywany w teście:
– odtwarzacz CD: Reimyo CDT – 777 + Reimyo DAP – 999 EX Limited
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Reimyo KAP – 777
Kolumny: ODEON Otello
Kable głośnikowe: Harmonix HS 101-EXQ (sekcja średnio-wysokotonowa), Harmonix HS 101-SLC (sekcja niskotonowa)
IC RCA: Hiriji „Milion”
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, X-DC SM Milion Maestro, Furutech NanoFlux – NCF
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix Beauty Tone Milion Maestro, Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints „ULTRA SS”, Stillpoints ”ULTRA MINI”
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
wkładka: MIYAJIMA MADAKE
przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA

Pobierz jako PDF