Wrażeniami ze swojej pierwszej wizyty w kamienicy przy ul. Marcinkowskiego 22 w Bydgoszczy, gdzie mieszczą się siedziby Audio-Connect i Albedo dzieliłem się ponad rok temu (link). Stylowe, XIX w. wnętrza, świetna atmosfera i płynący zdecydowanie wolniej niż w stolicy czas sprawiły, że po raz kolejny zaglądając niemalże w celach czysto towarzyskich spędziłem tam ładnych parę godzin.
O ile poprzednim razem, atrakcją weekendu okazały się monitory Diapason Adamantes III 25th to w minioną środę splendor smakowitości i nowości spłynął na zdecydowanie większe grono audiofilskich specjałów. Pierwszą marką, na którą chciałbym w tym momencie zwrócić uwagę jest hiszpańska Ars-Sonum, którą z dumą reprezentowały dwa niezwykle eleganckie zintegrowane wzmacniacze lampowe – Filarmonia oraz Gran Filarmonia. Z powyższej pary, mniejszy z nich – Filarmonia dysponował całkiem zadowalającą, jak na takiego malucha mocą 2 x 30 W / 8 Ω, a większy 2 x 60 W / 8 Ω, z czego do 40 W oddawane jest w klasie A przy zniekształceniach mniejszych niż 0,5%. Niestety z powodu oczywistych przy tego typu wizytach ograniczeń czasowych miałem okazję jedynie pobieżnie zapoznać się z możliwościami wyższego modelu, lecz to, co dane mi było usłyszeć sprawiło, że nabrałem nieodpartej chęci zaznajomienia się z nim w bardziej kontrolowanych warunkach. Nie uprzedzając jednak faktów spokojnie można uznać, że osoby poszukujące niemalże bezobsługowej a przy tym śmiesznie taniej (jak na urządzenie lampowe) pyszniącej się bursztynowym światłem rozżarzonych baniek i zdolnej napędzić nawet wymagające konstrukcje integry czym prędzej powinni wpisać Gran Filarmonię na listę do sprawdzenia. W ramach niezobowiązującej rekomendacji mogę jedynie nadmienić, że klasa i finezja brzmienia oferowane przez ww. lampowca całkiem zgrabnie korespondowały z konkurencyjną amplifikacją pod postacią przedwzmacniacza Art. Audio Conductor i bardzo mile przez nas wspominanej końcówki mocy Wells Audio Innamorata. Oczywiście sugerowaną na wstępie nowość spokojnie można wziąć w całkiem pokaźny cudzysłów, gdyż ww. marka przez bydgoski salon reprezentowana jest od drugiej połowy marca ubiegłego roku, lecz skoro jakoś do tej pory nie zauważyliśmy ani zbyt dynamicznej kampanii reklamowej, ani tym bardziej powszechności testów to uznałem za stosowne o fakcie istnienia takowych specjałów wspomnieć.
A teraz najwyższa pora na nowość prawdziwą, niezaprzeczalną i równie smakowitą jak wyroby pobliskiej Cukierni Sowa z fenomenalną roladą „Bezowa Rozkosz” na czele. Mowa o przybyłych zaledwie w zeszłym tygodniu kolumnach jednej z najstarszych francuskich manufaktur Jean-Marie Reynaud. W chwili mojej wizyty żmudnemu procesowi wygrzewania poddawane były trzy widoczne na zdjęciach modele. Patrząc od zewnątrz niezwykłą dbałością o detale i fenomenalną stolarką zachwycały podstawkowe monitory Offrande Suprême V2, podłogówki Orféo Suprême V2 z charakterystycznie wydzieloną sekcją wysokotonową, i niepozorne gabarytowo, lecz zaskakująco dziarsko sobie poczynające niewielkie podłogówki Euterpe Supreme. Jak już zdążyłem wspomnieć załapałem się na ich okres akomodacyjny, lecz mimo tego słychać było już od pierwszych taktów, że mamy do czynienia z czymś wyjątkowym. Autorska aplikacja wstęgowych przetworników wysokotonowych w Offrande Suprême V2 i Orféo Suprême V2 zaowocowała niezwykłą spójnością i homogenicznością dźwięku charakteryzującego się zarazem urzekającą rozdzielczością pozbawioną jakichkolwiek oznak krzykliwości i napastliwości. Słowem prawdziwy Wersal.
Niejako na deser zostawiłem kilka perełek winylowego vintage’u i wcale nie mam w tym momencie na myśli jakiś allegrowych szrotów z naprędce dorabianą ideologią unikalności, lecz prawdziwych przedstawicieli wagi ciężkiej japońskiej myśli technicznej. Jednak, aby je poznać należało udać się krętymi niczym w latarni morskiej schodami na górną kondygnację a tam … w równym rządku pyszniła się taka oto kwadra direct-drive’ów: Trio KP-700D, Victor QL-A75, Kenwood KP-1100, Denon DP-59L. Doskonale zdaję sobie sprawę, że po lekturze powyższej listy część z naszych zafiksowanych na punkcie analogu czytelników zaczęła nerwowo rozglądać się za środkami uspokajającymi, bądź kartą kredytową i prawdę powiedziawszy zupełnie im się nie dziwię, bo stan prezentowanych gramofonów można określić wyłącznie jako „gabinetowy”. Wszystkie w perfekcyjnym stanie, wymuskane i co najważniejsze na chodzie – gotowe do grania praktycznie od zaraz. Nie wierzycie? Weźcie zatem kilka swoich ulubionych płyt, wybierzcie się do Audio-Connectu i na własne uszy przekonajcie się co potrafią te wiekowe maszyny, a jeśli przy okazji okaże się, że efekty mycia LP domowymi sposobami pozostawiają wiele do życzenia, to zawsze można skorzystać z usług profesjonalnej ultra sonicznej maszynerii Klaudio.
Z zadowoleniem muszę przyznać, że potencjał nowej lokalizacji, o którym wspominałem już rok temu nie został zaprzepaszczony, lecz świetnie wykorzystany, co po prostu widać i co mam nadzieję będzie procentowało w przyszłych latach. Sukcesywne, acz niespieszne rozbudowywanie własnego niezwykle oryginalnego i ukierunkowanego na wytrawnego odbiorcę portfolio pozwala mi sądzić, że jest to słuszna, choć wcale nie najłatwiejsza droga. Nie ma przecież sensu ścigać się z masówką, skoro do zagospodarowania są ciekawe i wymagające fachowego doradztwa oraz a raczej orzede wszystkim wiedzy audiofilskie nisze. Serdecznie dziękując za gościnę szczerze życzę powodzenia i dalszego szczęścia w wyławianiu takich perełek, jak do tej pory.
Marcin Olszewski