Nawet w zimowe ferie, które właśnie rozpoczęły się na Mazowszu, jednostki ciepłolubne, do których niewątpliwie się zaliczam, niespecjalnie wykazują chęci do opuszczania swoich przytulnych domostw. Lepiej siedzieć w wygodnym fotelu, sączyć (oczywiście dla zdrowotności) odpowiednio uszlachetniony sok z malin, jeżyn i innych darów Matki Natury, czyli własnym sumptem uzyskane nalewki, bądź importowany z surowej Szkocji bursztynowy specyfik i niecierpliwie wyglądać pierwszych oznak upragnionej wiosny. Jednak czasem impuls do wyściubienia nosa na ziąb jest zbyt silny, by go zignorować. Tym razem impulsy były dwa – pierwszym okazała się zdobycz w postaci biletów na „Rigoletto” wystawiane w Opera Nova w Bydgoszczy, a drugim niedawne przenosiny do nowego lokum Audio-Connect/Albedo na niemalże sąsiadującą z operą ul. Marcinkowskiego 22. O ile mistrzowskie dzieło Verdiego rozpatrywałem głównie w kategoriach poszerzania horyzontów muzycznych pierworodnego i imprezę typowo rodzinną o tyle wizyta w kolejnym na audiofilskiej mapie Polski z sanktuarium dźwięku najwyższej jakości miała charakter ściśle związany z profilem naszego portalu.
Stylowa XIX w. kamienica z firmowymi ciemno burgundowymi flagami Audio-Connect z daleka wyróżniała się na otulonej szarą, wilgotną mgłą klimatycznej uliczce. Sporadyczny i czysto okazjonalny ruch w sobotnie wczesne popołudnie tylko przypominał, że czas może płynąć wolniej a pospiech niekoniecznie jest najlepszym sposobem na życie. Jednak przekraczając próg salonu audio wkroczyłem niemalże w równoległą czasoprzestrzeń. Zamiast do spodziewanej w tego typu przybytkach nowoczesności i skomputeryzowanego minimalizmu odwiedzających wita i niejako zaprasza do zagrania kilku taktów … pianino.
Właściwe, jedno z dwóch pomieszczeń odsłuchowych znajduje się od wejścia na prawo a na lewo, krętymi niczym w latarni morskiej odrestaurowanymi schodami można udać się do sali odsłuchowej nr.2.
Na początek pozostańmy jednak na parterze, bo klimat tam panujący z jednej strony sprawia, że od razu czujemy się jak w domu a jednocześnie widoczna jedynie za systemem adaptacja akustyczna sugeruje, że nic nie pozostawiono tu przypadkowi. Wysokie (3,60m) sklepienie i odległość miejsca odsłuchowego pozwalają dźwiękom odpowiednio się „rozpędzić” i po prostu wybrzmieć, ulec naturalnemu wygaszeniu. Krótko mówiąc mamy „trochę” lepiej niż w większości standardowych pomieszczeń mieszkalnych, lecz bez trudu można zgrubnie, bo zgrubnie, ale jednak określić potencjał prezentowanych komponentów.
Tak też było i w moim wypadku. Nie wnikając początkowo co z czym i jak zostało podpięte, prowadząc rozmowę z Panem Grzegorzem Gierszewskim, niejako mimochodem dawałem się powoli, acz systematycznie otulać gęstym, przesyconym muzykalnością i pewną naturalną swobodą dźwiękiem. Z filiżanką aromatycznego espresso w dłoni sukcesywnie oswajałem się z nieznanym mi pomieszczeniem chcąc mieć jakieś merytoryczne podstawy podczas kolejnych wizyt. Kolejnych, bo przy pierwszym odsłuchu w zupełnie obcych sobie warunkach ilość zmiennych mogących przekłamać, wypaczyć finalną opinię wręcz uniemożliwia dokonywanie bardziej radykalnych osądów. Dla tego też zerkając od czasu do czasu na sprzętowe smakowitości, bądź włączając co i rusz inny repertuar chłonąłem kolejne informację budując własną bazę na przyszłość. Mam nadzieję, że osoby śledzące nasze publikacje i/lub (niepotrzebne skreślić) mające przyjemność odwiedzić zeszłoroczne Audio Show bez trudu rozpoznają prezentowane w listopadzie nad wyraz charakterystyczne urządzenia. Dzielone źródło Aqua (transport La Diva i przetwornik La Scala), przedwzmacniacz Art Audio Conductor, stereofoniczna końcówka mocy Wells Audio Akasha, plus zjawiskowe (przepraszam nadmierną ekscytację, lecz jako technolog drewna nie potrafię obok nich przejść obojętnie i tak wykonane kolumny wywołują u mnie przyspieszone bicie serca), włoskie monitory Diapason Adamantes III 25th tworzyły kompletny i skończony system. Oczywiście dla porównania – kontrastu pojawiły się również zupełnie niepoważne gabarytowo podłogówki Ares, lecz uśmiech pobłażliwości z ust schodził nam równie szybko, jak szybko te filigranowe słupki wypełniły ponad 40 metrowe pomieszczenie nad wyraz komunikatywnym i zadziwiająco motorycznym dźwiękiem. Dźwiękiem „zrobionym”, lecz tak uroczym, że trudno sobie wyobrazić, że nawet po tak przypadkowym odsłuchu większość gości nie będzie się zastanawiać, czy nie wstawić ich choćby do gabinetu, czy sypialni. W meandry okablowania zbytnio nie wnikałem, choć zważywszy na fakt ścisłej współpracy Audio Connect i Albedo trudno się dziwić, że system został okablowany właśnie srebrnymi drutami tego bydgoskiego producenta. Grunt, że efekt finalny nie sposób inaczej opisać inaczej aniżeli jako synergiczny.
Pomieszczenie górne okazało się jeszcze bardziej przestronne i jeszcze wyższe (ponad 4,20m), przez co oczywistym wydał się dobór prezentowanych tam urządzeń. Wystarczy powiedzieć, że potężne monobloki Triode TRX-M845 i klasyczne kolumny ART z serii Deco wyglądały niemalże kompaktowo. Jednak moją uwagę przykuły stojące skromnie z boku rodzime Audiowave’y 141 SE, które zgodnie z uzyskanymi informacjami cały czas są produkowane! Toż to niemalże audiofilskie podziemie, lecz jeśli ktoś kiedykolwiek miał okazję posłuchać którychkowliek monitorków, które wyszły spod ręki Pana Romualda Schotta, to z pewnością wie co w trawie piszczy.
Nowa siedziba Audio-Connect/Albedo ma niesamowity potencjał, który osoby odpowiedzialne za ofertę i klimat tam panujący starają się z powodzeniem wykorzystać. Niepowtarzalna atmosfera, niszowe marki i pasja łącząca tych ludzi udziela się też ich gościom, a z tego co mi wiadomo wizyty na ul. Marcinkowskiego 22 mieszkańców Warszawy, czy innych zakątków Polski wcale nie należą do rzadkości. Czy trzeba o lepszą rekomendację? Jeśli komuś chce się tłuc kilkaset kilometrów tylko po to, by posłuchać konkretnego urządzenia, to coś musi być na rzeczy. Serdecznie dziękując za gościnę już teraz wstępnie zapowiadamy się na przyszłość, bo piwnice bydgoskiej kamienicy kryją jeszcze wiele tajemnic (m.in. „komnaty metalurga”, w których srebro ze szlachetnego kruszcu przemienia się w audiofilską biżuterię).
Marcin Olszewski