Jeszcze do niedawna wydawało mi się, że po tych kilku, obfitujących w nieoczekiwane zwroty akcji, latach zabawy w opiniowanie komponentów audio, już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Niestety (w dobrym tego słowa znaczeniu), jak to w życiu bywa, nagle zadając kłam takiemu myśleniu okazało się, iż z tzw. „znienacka” zostanę zobligowany do zderzenia się z czymś, co własnymi rękami zmontowałem. Tak, tak zmontowałem, a nie wyprodukowałem, gdyż niezbędne do złożenia w jedną całość półprodukty dostarczyła mi, podczas eventu zorganizowanego z okazji swojego czterdziestolecia istnienia na wymagającym rynku zaawansowanego audio, marka Clearaudio. Zaskoczeni? Przyznam szczerze, że ja również, gdyż owszem, w planie rocznicowych atrakcji jak wół stał podpunkt zatytułowany “własnoręczne składanie gramofonów” , ale nikt z nas, czyli licznie przybyłych z całego świata do Erlangen gości, nie sądzili, że jest to możliwe. Mało tego, to był jeden z poprawiających humory, wzięty z kosmosu nierealny pomysł, gdy tymczasem w sobotnie popołudnie ni stąd ni zowąd po smacznym lunchu grupa pracowników Clearaudio ustawiła przed nami stertę zawierających gramofonowe puzzle kartonów. Jak to wyglądało od podszewki, możecie znaleźć w mojej relacji z tego jubileuszowego wydarzenia, tymczasem zainteresowanych zapraszam do zapoznania się z kilkoma akapitami o własnoręcznie złożonej w jedną całość materii zwanego gramofonem.
Naturalnie moją trochę nieudolną, bo wykonywaną w pośpiechu kalibrację całości w późniejszym okresie przed wysyłką do Polski weryfikowali już zajmujący się tym na co dzień fachowcy, dlatego też po wypakowaniu prezentu z kartonu pozostało mi jedynie ustawienie punktu zapalnego dzisiejszego spotkania na stabilnym i wypoziomowanym stoliku. O czym mowa? Naturalnie o podstawowym modelu gramofonu Clearaudio Concept, który dla pokazania rozwojowych możliwości tego startowego werku najpierw opiniowałem z najprostszą wkładką MM, a potem ze stojącą znacznie wyżej w cenniku MC Essence. Wieńcząc ten akapit miło mi jest poinformować, iż mające dzisiaj swój finał przedsięwzięcie zostało zainicjowane przez stacjonującego w Warszawie dystrybutora – Sieć Salonów Top HiFi & Video Design.
Analiza dołączonych do tekstu zdjęć niesie ze sobą same dobre informacje. Dlaczego? Już wyjaśniam. Mamy do czynienia z bardzo prostą wizualnie, ale za to dość skomplikowaną technicznie konstrukcją. To zaś jak wiemy w naszej ciągłej walce z drugimi połówkami o wygląd urządzeń generujących dźwięk w momencie maksymalnego ukrycia ciekawostek technicznych pod piękną szatą bardzo mocno zbliża nas do uzyskania akceptacji kolejnego zakupu. O co z tym skomplikowaniem chodzi? Otóż plinta naszego Concept-a jest walczącym ze szkodliwymi rezonansami konstrukcji swoistym sandwichem, w którego skład wchodzą MDF, aluminium i tworzywo sztuczne, które dla spełnienia przyjaznego designu uformowano w kształt prostokąta z bardzo dobrze odbieranymi przez nasze zmysły przyswajania wizji zaokrąglonymi narożnikami. Na tak przygotowanej platformie spełniając założenia funkcjonalne producent umieścił kilka niezbędnych rzeczy jak: magnetycznie łożyskowane firmowe ramię, zagłębiony silnik prądu stałego, odbierający napęd z silnika za pomocą gumowego paska i będący zarazem będący siodłem dla głównego talerza z POM-u aluminiowy subplater, a także okrągłą gałkę jako włącznik z funkcją regulowania prędkości obrotowej (33, 45, 70 obr/min). Ale to nie koniec ważnych dla użytkownika informacji, gdyż w na tylnej części opisywanej konstrukcji znajdziemy istotne dla podłączenia zewnętrznego zasilacza wtyczkowego okrągłe gniazdo i trzy malutkie pokrętełka do ewentualnej korekcji poszczególnych zakresów obrotów talerza.
Jak sugerował akapit rozbiegowy, analiza umiejętności sonicznych tytułowego gramofonu odbyła się w dwóch bardzo cennych dla potencjalnego nabywcy etapach. Pierwsze podejście naturalną koleją rzeczy setupu startowego odbyło się z drapakiem MM. I wiecie co? Mimo, że na co dzień używam wkładki kilkukrotnie droższej od całego opisywanego dzisiaj analogowego konglomeratu, spektakl jaki udało się wykreować Conceptowi z przecież bardzo taniutkim, a przez to mocno uśredniającym w stosunku do topowych konstrukcji, przekaz kartridżem był bardzo ciekawy. Otrzymałem dobrze osadzone w środku pasma, z solidną podstawą basową i wspierającymi całość wysokimi tonami wydarzenie muzyczne. Co istotne, mimo wyraźnego ustanowienia punktu „G” zespołu analogowego na poziomie solidnej gęstości muzyki, wirtualna scena była przy tym bardzo czytelna i dobrze rozbudowana w wektorach szerokości i głębokości. Jeśli miałbym w skrócie opisać to podejście do tematu, bez najmniejszego drukowania meczu stwierdzam, że prezentowane realia pod względem oddania prawdy zawsze były ostoją spokoju i gładkości z pełną dbałością o punktowe zaznaczenia wirtualnych bytów. Co to oznacza? Spektakl nigdy nie epatował zapędzaniem się w nieosiągalne do siebie rejony typu nader wyraźne zaznaczanie skrajów pasma akustycznego, tylko na pierwszym miejscu dbał o najważniejszą dla naszych ośrodków przyswajania fonii zjawiskową średnicę. To był cel nadrzędny nie dlatego, że konstruktor nie potrafił zadbać o nic więcej, tylko na tyle pozwalała zawieszona na ramieniu najprostsza firmowa MM-ka. Ale co ważne, jak wspomniałem, całość realizując wykreowane na desce kreślarskiej założenia soniczne od dołu wspierały go, kiedy wymagał tego materiał, masywne niskie tony, a na szczycie delikatnie stonowane, jednak nie przykryte kocem, tylko umiejętnie nierozjaśniające średnicy, a przez mniej wyraziste, wysokie rejestry. Ale zaznaczam, to nie jest świat z wyczuwalnym brakiem oddechu, tylko dzięki odpowiedzialności konstruktora pokazujący najważniejsze aspekty dobiegającej do naszych ośrodków zarządzania ciałem muzy. Tak było w przypadku duetu Ralpha Townera i Garego Burtona „Matchbook” , gdzie wydawałoby się bardzo wymagający od sprzętu audio wibrafon, mimo unikania przez wkładkę sztucznego doświetlania górnego zakresu z łatwością zaprezentował się w estetyce soczystości i pełnej dźwięczności. Podobnie do poprzedniego duetu wypadła kompilacja Branforda Marsalisa „Royal Garden Blues”. To teoretycznie lekki jazz-ik, ale gdyby nie umiejętności niemieckiego gramofonu w radzeniu sobie z oddaniem czytelności wirtualnej sceny muzycznej, a co za tym idzie dobrej separacji znajdujących się na niej poszczególnych muzyków, dostałbym jedną, pozbawioną podziału na sekwencję każdego z artystów, ciężkostrawną na dłuższą metą papkę. Tymczasem konstrukcja Cleraudio zaprosiła mnie na może nie wyczynową, ale pełną ciekawych fraz muzycznych ucztę dla skołatanej trudami dnia codziennego duszy melomana.
Sprawy przybrały zdecydowanie rumieńców (ale nie jest to twierdzenie, że wcześniej było źle, tylko adekwatnie do możliwości), gdy na ramieniu Concept-a zwiesiłem przywołaną na początku, stojącą zdecydowanie wyżej w cenniku, a co za tym idzie bardziej wyrafinowaną wkładkę, MC Essence. Co takiego się wydarzyło? Otóż po tej zmianie, w stosunku do poprzedniej konfiguracji, zestaw mówiąc kolokwialnie i w dobrym tego słowa znaczeniu odleciał do gwiazd. Naturalnie również na miarę swoich, możliwości. Ale to był drastycznie inny, zdecydowanie bardziej nasączony zapisanymi w rowkach czarnej płyty alikwotami przekaz. Nagle zwiększyła się swoboda prezentacji, całość dostała oddechu i solidny pakiet mikroinformacji dotyczący konturowości dźwięków w dole i światła na górze pasma. Jednak co ciekawe, nadal obracałem się w świecie gładkości i soczystości, tylko z wyraźniejszym dopieszczeniem wielu muzycznych niuansów. Do weryfikacji zmian oczywiście posłużyłem się poprzednimi czarnymi plackami. I z przyjemnością stwierdzam, iż w brzmieniu wibrafonu wyraźnie słychać było fazę ataku pałką w klepki, potem napawałem się jego soczystością, a na koniec długotrwałością wybrzmiewania z przepięknym falowaniem w eterze każdej nuty. Ale nie tylko wibrafon na tym zyskał, ale również będąca atrybutem drugiego muzyka tej płyty gitara. Gdy w pierwszej konfiguracji gitara była przyjemnie osadzona w prezentacji pudła rezonansowego, w drugiej dostała dodatkowy zastrzyk dźwięków z samych strun. Identyczną zmianę zaliczyłem w przypadku pana Marsalisa, czyli przy wcześniej fajnym, bo w domenie czytelności, ale jednak mocnej soczystości z lekkim uśrednieniem informacji, mitingu jazzowym, po zmianie muzyka przybrała postać profesora idealnie wskakującego na soniczne smaczki. Doszło do tego, że gdy podczas weryfikacji wkładki MM zarzuciłem pomysł słuchania muzyki elektronicznej, to MC, aż zachęcała do spróbowania tego nurtu, co w konsekwencji okazało się być nie tylko świetnym ruchem dla samej przyjemności słuchania, ale również podkreśleniem jej wysokich kwalifikacji. Przyznam szczerze, że aż takiego przyrostu jakości dźwięku się nie spodziewałem, ale miło jest zostać pozytywnie zaskoczonym.
Puentując to analogowe wydarzenie ze złożonym własnoręcznie gramofonem z całą odpowiedzialnością twierdzę, że mimo swoich startowych konotacji w cenniku marki jest to bardzo dobra oferta nie tylko dla początkujących melomanów. Dlaczego użyłem sformułowania „nie tylko”? Ponieważ ów produkt, poprzez zmianę rylca, pozwala nam na bezproblemowy upgrade. A zapewniam Was, to nie zawsze jest takie oczywiste. Do czego piję? Otóż trzeba jasno powiedzieć, iż delikatne w konstrukcji, a przy tym bardzo czułe na warunki pracy wkładki MC zbierają z werków dosłownie wszytko. I gdy na przykład napęd gramofonu będzie generował wysokie zakłócenia spowodowane wibracją konstrukcji lub silnik napędzający talerz siał będzie szkodliwym polem magnetycznym, taka, jak testowana, wkładka Essence bezlitośnie przemyci to do generowanego podczas odczytu rowków na płycie winylowej dźwięku. Bredzę? Otóż nie, gdyż kiedyś na własnej skórze przekonałem się, jak źle potrafi zagrać MC na słabo przygotowanym do wygaszania wibracji i z siejącym elektronami silnikiem napędzie. To była muzyka podszyta dudnieniem i brumieniem, a nie zjawiskowe granie. Co to był za producent? Nie będę tego wyciągał na wierzch, ale będąc w stosunku do Was w porządku nie mogłem tego nie przywołać, nad czym testowany gramofon Clearaudio Concept z wkładką MC Essence bezproblemowo przeszedł do porządku dziennego. Czy warto kupić to urządzenie? Naturalnie, że tak. Już w zestawie wyjętym z kartonu spokojnie Was zaczaruje. A gdy zapragniecie przeskoczyć nawet nie o oczko, tylko zdecydowanie wyżej, choćby na wkładkę w cenie całego opiniowanego gramofonu, jego konstrukcja zapewni jej niezbędny komfort pracy, co odwdzięczy się zadowoleniem z dźwięku przez długie lata. Niemożliwe? Bynajmniej, z tytułową niemiecką myślą techniczną jak najbardziej możliwe, za co ręczę własnym doświadczeniem. Wieńcząc tę przygodę na moje usta dość nachalnie ciśnie się pytanie: „Jeśli takie rzeczy potrafi początek oferty, to co dzieje się na szczycie?” Niestety nie wiem, czy do topu Clearaudio uda mi się w ogóle dobrać, ale biorąc pod uwagę obecny poziom jakościowy mojego seta, jeśli dojdzie do roszad w obecnie stacjonującym u mnie systemie analogowym, z racji unikania kosztownych w końcowym rozrachunku drobnych kroczków jak nie przebierając w słowach przysłowiowa gejsza jedynym celem będzie … dostojny Statement. Koniec kropka.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– źródło: transport CEC TL 0 3.0, przetwornik D/A Reimyo DAP – 999 EX Limited TOKU
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Reimyo KAP – 777
Kolumny: Trenner & Friedl “ISIS”
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond, Statement
IC RCA: Hijri „Milon”,
XLR: Tellurium Q Silver Diamond
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, Furutech NanoFlux NCF Furutech DPS-4 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
wkładka: MIYAJIMA MADAKE
przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA
Dystrybucja: Sieć Salonów Top HiFi & Video Design
Ceny:
Clearaudio Concept (MM) czarny-srebrny: 5 999 PLN
Clearaudio Essence MC: 4 950 PLN
Dane techniczne:
Clearaudio Concept
Dostępne prędkości obrotowe: 33 1/3, 45, 78
Pobór mocy (max): 1.5 W
Nierównomierność obrotów: ± 0.04 %
Wymiary (S x W x G): 420 x 125 x 350 mm
Waga: 7,5 kg
Clearaudio Essence MC
Pasmo przenoszenia 20Hz-40kHz
Napięcie wyjściowe 0,4 mV at 5cm/sec
Separacja kanałów >32 dB
Balans między kanałami <0,3 dB
Śledzenie ścieżki 90 μm
Podatność (Compliance) 9 µm/mN
Zalecana siła nacisku w zakresie 2.0g (+/-0,2g)
Impedancja 11 Ω
Szlif: Micro Line
Wspornik grota igły: Boron
Obudowa: stop magnezu i aluminium z ceramiczną powłoką
Waga 8 g