Markę Copland, nie boję się tego powiedzieć, zna praktycznie każdy z Was. Mało tego, to był kiedyś producent tak zwanego pierwszego wyboru, co jasno daje do zrozumienia, iż w swym portfolio miał świetne konstrukcje. Niestety ostatnimi czasy owa dobra passa jakby trochę się odwróciła, gdyż wspomniany wytwórca w rozmowach kuluarowych pojawia się jakby nieco rzadziej. Co jest tego przyczyną, z racji nieprzewidywalności codziennego życia, a co za tym idzie co chwila zmieniających się trendów na rynku audio, bez głębszej analizy tematu nie podejmuję się określić. Jednak jest coś, co z przyjemnością mogę dla tej swoistej ikony rynku zaawansowanego audio mogę zrobić. Co takiego? Skreślić kilka akapitów na temat wybranej konstrukcji z bogatego portfolio tej marki. Jakiś konkret? I tutaj dochodzimy do sedna dzisiejszego spotkania, bowiem dzięki zaangażowaniu Sieci Salonów Top Hifi & Video Design udało mi się zweryfikować wartości soniczne bogato wyposażonego – na jego pokładzie znajdziemy przedwzmacniacz gramofonowy dla wkładek MM, przetwornik cyfrowo-analogowy i wzmacniacz słuchawkowy, duńskiego wzmacniacza zintegrowanego Copland CSA 100, na czego resume zapraszam do poniższego tekstu.
Rzeczony skandynawski wzmacniacz w kwestii designu jest orędownikiem bardzo spokojnej, a przez to wpisującej się praktycznie w upodobanie każdego potencjalnego nabywcy gust, bryły. Front jest płatem grubego, na rogach zaoblonego, szczotkowanego aluminium. W jego centrum inżynierowie zorientowali ułożone w swoistym okręgu diody sygnalizujące wykorzystywane w danym momencie liniowe bądź cyfrowe wejście. Tuż nad ową „zegarową tablicą rozdzielczą” znajdziemy głęboko wycięte logo marki. Na boki od niej dwie symetrycznie rozstawione duże gałki – lewa wybór źródła, a prawa Volume. Zaś w dolnej parceli awersu patrząc od lewej strony mamy do dyspozycji w podstawie okrągły, a w miejscu kontaktu z dłonią spłaszczony przełącznik sekcji cyfrowej, następnie dwa małe guziki – lewy jako pętla magnetofonowa, a prawy Standby, natomiast na prawej flance swój byt oznajmia nam wejście słuchawkowe. Kierując się ku zorientowanej na tylnym panelu sekcji przyłączy mijamy wentylującą trzewia wzmacniacza dziesięcioma blokami poprzecznych nacięć górną część obudowy. Po dotarciu z opisem do pleców 100-ki naszym oczom ukazuje się pakiet wejść RCA dla phonostage’a, zacisk uziemienia, trzy pary terminali RCA i jedna XLR, przelotka RCA dla magnetofonu, pakiet wejść cyfrowych: Coax, 2 x Optical, USB, gniazdo zasilania IEC, włącznik główny i pojedynczy zestaw zacisków kolumnowych. Tak okazale wyposażeniowo prezentująca się integra w pakiecie startowym oferuje klientowi również nawiązującego do motywów zaokrąglonego frontu zgrabnego pilota zdalnego sterowania.
Próbując opisać wartości związane z jakością dźwięku tytułowego, wielozadaniowego piecyka w korelacji z żądaną za niego ceną nie mogę wystawić innej, aniżeli bardzo pozytywnej oceny. Owszem, to nie jest ścigający się ze szczytowymi rozwiązaniami konkurencji łowca wystawowych nagród, ale jednego nie można mu odmówić. Czego? Zaskakującej umiejętności pokazania przyjemnego w odbiorze, bo nieprzerysowanego świata ukochanej muzyki. To znaczy? Otóż owa cecha nie determinuje siłowego przypodobania się słuchaczowi z kapelusza wyskakującymi artefaktami, tylko dzięki umiejętnemu dozowaniu emocji mimowolnie wywołuje u nas chęć uczestnictwa w każdym słuchanym wydarzeniu sonicznym. Jak to wygląda w skrócie? Począwszy od dolnych rejestrów mamy do czynienia z energetycznymi, dobrze osadzonymi w masie i co ważne unikającymi przysłowiowej „buły” pomrukami. Środek podążając podobną, czyli stawiającą na nasycenie, ale bez szkodliwych uśrednień, drogą do basu, znakomicie uzupełnia sznyt gęstego grania wzmacniacza. Zaś wysokie tony będąc dalekimi od natarczywości – czuć, iż unikaniem nadmiernego blasku wyraźnie idą w sukurs reszcie pasma, jednak nadal oferując dobry pakiet informacyjności, są swoistym postawieniem kropki nad „i” dla dźwięku generowanego przez Coplanda. Do tego nie mogę nie wspomnieć o ciekawie kreowanej w aspektach szerokości i głębokości wirtualnej scenie. I gdy zsumujemy wszystkie przywołane niuanse brzmieniowe, okaże się, że co jak co, ale z CSA 100-ką nie ma szans na wieczorne nudy.
Co na to konkretna muzyka? Spokojnie, nie było najmniejszych problemów z żadnym, powtarzam, żadnym nurtem muzycznym. Weźmy na tapet choćby stricte jazzowe „Tangents” Gary Peacock Trio. Występ może nie był wyczynowym przeniesieniem mnie w stosunku jeden do jeden na wspomnianą sesję nagraniową, ale zapewniam, z niekłamaną przyjemnością pławiłem się w rozgrywających się pomiędzy kolumnami niuansach jak palec na strunie, sama struna, czy pudło rezonansowe kontrabasu Garego. Tak tak, mimo sznytu grania bez dzielenia włosa na czworo, z łatwością wyłapywałem w przekazie wspomniane składowe dźwięku. Nieco inaczej temat wypadł w muzyce rockowej dla przykładu z repertuaru zespołu Led Zeppelin „Led Zeppelin III”. Tutaj ważną rolę odgrywało już pewnego rodzaju ukulturalnianie źle wykonanej pracy masteringowaca. Na przekór ogólnie postrzeganej jako słaba realizacyjnie, opinii o tej płycie, po ingerencji Skandynawa było przyjemnie soczyście i z fajną iskrą. Jednak nie w domenie nudnawej otyłości, tylko umiejętnego podciągnięcia nasycenia w newralgicznych punktach. Jeśli chodzi produkcje wokalne, tych chyba nie muszę przywoływać, bowiem za każdym razem – bez znaczenia, czy chodziło o damski, męski, ciemnoskóry, czy białogłowy gardłowy odgłos – była to woda na młyn opiniowanej konstrukcji. Natomiast jedynym nurtem, gdzie można byłoby nieco ponarzekać – zaznaczam, że trochę się czepiam – i co ważne, jedynie w kwestii ostrości rysowania wysokich tonów, była muzyka elektroniczna. Ale uspokajam, ocenę tego materiału zderzam z najlepszymi produktami konkurencji, gdyż wiem, że już minimalna zmiana w reprodukcji tego wycinka pasma wzniosłaby ten występ na znacznie wyższy poziom. To zaś sugeruje, że jeśli jesteśmy miłośnikami tego typu zapisów na pięciolinii, wystarczy spiąć Coplanda z nieco jaśniejszymi niż w teście kolumnami, co w wyniku fuzji ogólnego nasycenia oferty brzmieniowej Duńczyka okazałoby się przysłowiowym strzałem w punkt. Zaskoczeni? Przyznam, iż na takim pułapie cenowym ja w dobrym tego słowa znaczeniu również.
Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego testu, z racji swoich luk w wiedzy na temat światowego audio nie jesteście zbyt skonfundowani. Powód? Przecież wspominałem o zbudowanej na solidnym graniu większości konstrukcji Coplanda jego rozpoznawalności w świecie HI-Fi, a co tym testem jedynie Wam przypomniałem. Czy to jest propozycja dla każdego? Jeśli nie macie zbyt ociężałych zestawów, z pewnością tak. W tym przypadku dostajemy co prawda nasyconego i energetycznego, ale jednak „kopa”, a nie szkodliwą dla witalności muzyki dawkę Pavulonu. Będzie drive, namacalność i fajne, bo przyjemne dla naszych uszu budowanie realiów każdej wkładanej do napędy płyty. A chyba o to w obcowaniu z muzyką chodzi.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– źródło: transport CEC TL 0 3.0
– przetwornik cyfrowo/analogowy dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy Mutec REF 10
– reclocker Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Sigma CLOCK
– Shunyata Sigma NR
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Gryphon Audio Mephisto Stereo
Kolumny: Trenner & Friedl “ISIS”, Sonus Faber Olympicaa Nova 5
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond
IC RCA: Hijiri „Million”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
– wkładka: MIYAJIMA MADAKE
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA
Dystrybucja: Sieć Salonów Top HiFi & Video Design
Cena: 14 999 PLN
Dane techniczne
Moc wyjściowa: 2 x 100W / 8Ω , 2 x 180W / 4 Ω
Minimalna impedancja obciążenia: 2 Ω
Wejścia analogowe: para XLR, 3 pary RCA
Wejścia cyfrowe: coax S/PDIF, 2 xoptical S/PDIF, USB, aptX HD Bluetooth (Opcja)
Wyjścia: para RCA, para RCA pre-out
Impedancja wejść liniowych: 50 kΩ
Impedancja wejściowa Phono: 47 kΩ (MM)
Pojemność wejściowa Phono: 200 pF
Czułość wejść liniowych: 250 mV
Czułość wejściowa Phono: 2.6 mV
Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 150 kHz -3dB
T.H.D: > 0.06 %
Odstęp sygnał/szum: > 90dB
Faza: Odwrócona
Wzmacniacz słuchawkowy
Wzmocnienie: 22 dB @ 100 Ω
Impedancja wyjściowa: 40 Ω
T.H.D: > 0.05 %
Pasmo przenoszenia: 10 Hz – 150 kHz / -3dB
Zastosowana lampa: 6922
Pobór mocy: Max.700 W
Wymiary (S x W x G): 435 x 135 x 370 mm
Waga: 14 kg