1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. Dereneville-Magic-Mat

Dereneville-Magic-Mat

Sądzę, że znakomita większość z Was zdaje sobie sprawę, jak trudno jest skonfigurować fantastycznie grający, oparty o gramofon w roli źródła tor analogowy. Oczywiście nie chodzi mi tutaj o stosunkowo łatwe do wykonania nabycie zaproponowanego przez mających pojęcie w temacie fachowców kompletnej konfiguracji, tylko o samodzielny dobór poszczególnych komponentów począwszy od napędu, przez ramię, wkładkę, a na phonostage’u kończąc. Powiem szczerze, nawet dla obytego ze wszystkimi meandrami takich kompilacji osobnika finalny dźwięk planowanego zestawienia zawsze niesie ze sobą drobną nutkę niepewności. Ale wbrew pozorom nie stanowi to dla niego żadnego problemu, a bywa, że jest wręcz pewnego rodzaju bodźcem do działania, mimo czasem nieplanowanych, bo generowanych nie do końca udanymi wyborami kosztów. Jednak nie o ewentualnych porażkach chcę rozprawiać. Dla delikatnego wprowadzenia w dzisiejszy temat załóżmy, że planowany ożenek współpracujących ze sobą komponentów zakończył się sukcesem. I co? Na tym koniec? Bynajmniej. Z punktu widzenia dbającego o każdy niuans melomana dopiero w tym momencie zaczynają się przysłowiowe schody pod tytułem „dobór akcesoriów”. Bredzę? Proszę bardzo. Spójrzcie choćby na mój set. Sam gramofon to pikuś. Aby spełnić moje wymagania sonicznie teoretycznie skończony produkt został uzbrojony dodatkowo w docisk płyty (co prawda marka SME daje go w komplecie, ale nie jest to standardem), z tyłu stoi coś w rodzaju włochatej flagi zbierającej z czarnego placka ładunki elektryczne, a bardzo często meloman pozbawiony stabilnego podłoża dla drapaka implementuje pod niego dedykowaną platformę. I gdy komuś wydaje się, że to koniec możliwej listy biżuterii analogowej, jest w całkowitym błędzie, gdyż dzisiejszym tematem jest kolejny, mający niebagatelny wpływ na dźwięk element układanki. Jaki? Może niektórzy się uśmiechną, ale chodzi o wydawałoby się zwykłą, kładzioną na talerzu pod płytę winylową matę eliminującą niewygaszone dotychczasowymi zabiegami konstrukcyjnymi gramofonu, szkodliwe dla wiernego odtworzenia zapisu przez wkładkę wibracje. Banał? Nie sądzę. Dlatego aby się o tym przekonać, zapraszam na dosłownie kilka zdań o zmianach dźwięku mojej układanki po zastosowaniu produktu marki AV Design Haus w postaci „Derenville-Magic-Mat”, który do weryfikacji testowej dostarczył katowicki RCM.

Jak widać na załączonych fotografiach, rzeczony upgrade toru analogowego nie jest pomysłem zaczerpniętym z projektów Amerykańskiej Agencji Kosmicznej (NASA), tylko jak zdążyłem zaanonsować, propozycją swego rodzaju podkładki pod płytę winylową. Naturalnie, każdy z nas może sobie wystrugać coś podobnego choćby z tapety ściennej lub filcu, jednak jak to zwykle w dbałości o dobry dźwięk bywa, diabeł tkwi w szczegółach, czyli materiale z jakiego dany element wykonano. Zatem co mówi nam na ten temat zajmująca całe plecy okładki informacja producenta? Idąc za zawartym tam pakietem danych mamy do czynienia z obustronnie pokrytą silikonem cienką plecionką z włókna szklanego, której finalna grubość nie przekracza wartości 0,38 mm. To zaś po ewentualnej aplikacji nie wymusza na użytkowniku często dość skomplikowanej regulacji wysokości ramienia (VTA). Ale to nie koniec dobrych wieści, gdyż dzięki wykorzystaniu wspomnianego silikonu na powierzchni styku podkładki z płytą znacznie maleje efekt elektryzowania się obydwu płaszczyzn, co jest bardzo częstą zmorą podobnych naszemu bohaterowi ustrojstw. Kolejnym, mającym przekonać nas do DMM czynnikiem jest łatwość utrzymania go w czystości, gdyż mogące pojawić się na powierzchni eksploatowanej maty drobne zanieczyszczenia z łatwością eliminujemy myciem pod delikatnym strumieniem ciepłej wody (to działa, sam próbowałem). Przyznacie, że jak na gadżet analogowy jest on dość przyjazny użytkwnikowi. Oczywistym zabiegiem transportowo-handlowym Derenville-Magic-Mat jest spakowanie jej w podobną do stosowanych z płytami winylowymi papierowej koszulki i okraszonej litanią informacji kartonowej koperty.

Aplikacja podobnych dodatków w mój tor zawsze rodzi szereg pytań, z których najczęstszym jest „Co zmieni się w domenie świeżości i równowagi tonalnej dźwięku?”. Obecna układanka sama w sobie nastawiona jest na barwę i masę z dobrze trafionym (według mnie) w punkt napowietrzeniem wirtualnej sceny muzycznej, dlatego też każde wprowadzone podobnymi dodatkami zmiany wychwytuję już od pierwszej wydanej przez zestaw nuty. Niestety, najczęstszym finałem aplikacji dodatkowego elementu pomiędzy talerz i płytę jest ogólne zbyt duże ugładzenie przekazu, co oprócz redukcji najwyższych rejestrów dodatkowo skutkuje lekką utratą energii ataku i skracaniem czasu wybrzmiewania każdej nuty. Owszem, wielu zestrojonym z nadmierną ochotą do forsowania wysokich tonów konfiguracjom może być to na rękę i bytu podobnych “kół ratunkowych” wcale nie neguję, jednak wolałbym, aby eliminacja rozedrgania wirtualnej sceny muzycznej, a co za tym idzie uzyskanie określanego przez audiofilów czarnego tła, nie ingerowało zbytnio w jej witalność. I co, znalazłem złoty środek? Nie wiem, czy dla wszystkich, ale wydaje mi się, że nasza dzisiejsza bohaterka zza zachodniej granicy ma bardzo wiele cech, za które spragniony spokojnego, ale nie “wykastrowanego” z chęci oddania entuzjazmu do grania występujących na scenie muzyków dałoby się pokroić. Co mam na myśli? Powiem tak. Owszem, cała praca Derenville-Magic-Mat ma swoje reperkusje w pewnych aspektach (o tym za moment), ale co wydaje się najważniejsze, raczej aplikuje dodatkowy, pozwalający bardziej namacalnie odebrać wiele gatunków muzycznych pakiet energii średnich tonów. Co zaskakujące, tak skonfigurowany zestaw testowy pokazał mi, ile fajnego drive’u w graniu przecież ciężkiego do oddania przez system wibrafonu da się uzyskać z wykorzystaniem tytułowej maty. Osobiście jestem lekko skrzywiony na punkcie tego instrumentu, dlatego też, gdy Gary Burton zagrał na swoim klepkowym instrumencie w sferze pięknie doświetlonych krągłości jak nigdy dotąd, może nie wszystkie, ale przesłuchałem większość posiadanych pozycji z jego udziałem. Tylko żebym został dobrze zrozumiany. Nie chodzi mi o zagęszczenie często po takim działaniu wpadającego w otyłość i przysłowiową “bułę” środka pasma, tylko podkreślenie jego fantastycznej soczystości. Muzyka aż tętniła życiem, co mimowolnie z uśmiechem na twarzy zmuszało mnie do aplikacji kolejnych czarnych krążków. Zatem o jakich skutkach typu coś za coś wspominałem? Sprawa co prawda bez większej szkody, ale rozbijała się o delikatne złagodzenie krawędzi dźwięku. Muzyka nie gasła, ale postawienie na wybrzmienia spowodowało minimalną utratę ataku strun gitary i ociepliło generowane perkusjonaliami bębniarza iskierki w wysokich rejestrach. Ale jak wspominałem, to przesunięcie nastawienia muzyki na faworyzowanie wybrzmień i energii zawieszonych na wirtualnej scenie instrumentów zmienia jedynie punkt widzenia na dany projekt nutowy, a nie poprawiając jedno degraduje coś innego. I gdyby wydawałoby się Wam, że pozoru nie ma w tym nic nadzwyczajnego, to proszę wziąć pod uwagę fakt teoretycznej zbyteczności podobnych artefaktów w moim systemie, a mimo to zaskakująco ciekawego finału. Ciekawego dlatego, że przywołanym zmniejszeniem udziału w grze krawędzi każdego z dźwięków nie popsułem odbioru ogólnych proporcji poszczególnych zakresów, tylko tchnąłem w najbardziej przyjazny dla melomana zakres pasma akustycznego dodatkowa nutę wysycenia bez uczucia jego ociężałości, a to nie jest takie proste. I co, mamy do czynienia z produktem godnym nagrody Nobla? Niestety, temat wyciśnięcia podobnych do moich obserwacji z niemieckiej maty może rozbić się o tak banalną sprawę jak rozdzielczość systemu. Każdy kto ma jasny, ale cierpiący na niedostatek informacji – nie mylić z rozjaśnieniem – zestaw, musi liczyć się, że owszem opisywany przyrost jak to nazwałem soczystości będzie miał miejsce, ale z braku bogatego w alikwoty pakietu danych po drodze może zamordować resztki światła na podtrzymywanej zniekształceniami wirtualnej scenie. Zatem zanim zdecydujecie się na ożenek z Niemką, zalecam skonfrontować swoją opinię z wynikiem osobistej próbnej aplikacji. Sądzę, że powinno być co najmniej dobrze, ale nie żebym Was podejrzewał, jednak bardzo często “rasowy” audiofil ma bardzo wygórowane mniemanie o swoim zestawie i ewentualne problemy zwali na wszystko, tylko nie swój wkład w budowę muzycznego ołtarzyka.

Bardzo często zdarza się, że wstępna rozmowa z dystrybutorem czy producentem na temat dostarczanego do testu komponentu mija się z uzyskanymi na własnym podwórku efektami sonicznymi. Przecież każdy z nich mówi: “moje jest najmojsze”, a życie owe lobbowanie brutalnie spycha do działu bajek rodem z mchu i paproci. Na szczęście w tym przypadku większość wyartykułowanych pochwał jest zbieżna z odebranym podczas telefonicznej rozmowy kwiecistym opisem. Dodatkowo należy mieć świadomość, iż występy testowe są skażone odwieczną przypadkowością, a mimo to skonfigurowana pod kątem nastawienia na gęstość i soczystość muzyki moja układanka nie popadła w otyłość, tylko podkreśliła zawarte dobro w tak uwielbianym wibrafonie. Tak, przekaz w domenie ostrości krawędzi dźwięków nieco się przewartościował, ale w racjonalnych dla dobrego oddania czytelności poszczególnych instrumentów granicach. Zatem jeśli ktoś z Was słuchając gramofonu odczuwa jakiekolwiek braki muzykalności, albo chce sprawdzić, czy na tle tego co posiada, można jeszcze lepiej, powinien skontaktować się z dystrybutorem, gdyż muzyka swoim pięknem wybrzmiewania ma nas zniewalać, a nie zbyt szczodrym w wysycenie przekazem notorycznie męczyć.

Jacek Pazio

Dystrybucja: RCM
Cena: 600 PLN

System wykorzystywany w teście:
– źródło: Reimyo CDT – 777 + DAP – 999 EX Limited TOKU
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Reimyo KAP – 777
Kolumny: Trenner & Friedl “ISIS”
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond
IC RCA: Hijri „Milon”,
XLR: Tellurium Q Silver Diamond
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, Furutech NanoFlux NCF Furutech DPS-4 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
wkładka: MIYAJIMA MADAKE
przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA

Pobierz jako PDF