Bazując na fakcie, iż dzisiejszy temat był nie lada nowinką dla naprawdę sporej grupy mocno siedzących w technice analogowej moich znajomych, z pewnością również wielu z Was zaskoczę, gdy w pełni świadom swoich czynów potwierdzę słuszność istnienia trzech w teorii niezaprzeczalnych prawd. Z pierwszą, czyli „całą prawdą” zgodzimy się wszyscy, że dźwięk gramofonu tuż po magnetofonie jest jednym z najbardziej przyjaznych mediów sonicznych dla naszego narządu słuchu. Z drugą, będącą „świętą prawdą” również nie ma co dyskutować, gdyż wiadomym jest, iż dzięki rozwojowi technologii obecnie obcowanie z czarną płytą jest na znacznie wyższym jakościowo poziomie niż w latach jej świetności. Niestety dla wielu problem może zaczynać się w momencie określenia słuszności bytu trzeciego członu powiedzenia, czyli rozkminianiu tak zwanej „gówno prawdy”. Myślicie, że będę ją deprecjonował? Otóż prawdopodobnie wbrew Waszym przypuszczeniom poniższym testem całkowicie bronię logicznej spójności tego stwierdzenia z pozostałymi określeniami, bowiem gdy ktoś sądzi, iż zapisany na czarnej płycie sygnał muzyczny jesteśmy w stanie odczytać jedynie przy pomocy impulsów elektrycznych z tandemu zainstalowanych w wkładkach gramofonowych ruchomych cewek lub magnesów, ja stwierdzam jednoznacznie, to stuprocentowa „g. prawda”. Powód? Wierzcie lub nie, ale ostatnimi czasy galopujący rozwój technologii w służbie wydrapywania informacji z płyty winylowej najzwyczajniej w świecie zaprzągł światło. Zaskakujące? Niemożliwe? Zapewniam, że jak najbardziej możliwe, czego niezbitym przykładem jest dostarczony do testu przez katowickiego dystrybutora RCM tandem optycznej wkładki gramofonowej z dedykowanym equalizerem uformowanych impulsów (coś na kształt phonostage’a) japońskiej marki DS Audio DS 003.
Rozpoczynając techniczne przybliżanie punktu zapalnego naszego spotkania, nie mogę przemilczeć bardzo ważnego faktu, jakim jest wieloletnie doświadczenie tytułowej marki w zaprzęganiu światła do pracy dla ludzkości. Otóż manufaktura DS Audio jest od niedawna działającą częścią potężnej, bo od 25 lat prężnie brylującej na rynku optyki laserowej, korporacji Digital Stream Corporation (DSC). Przez te ćwierć wieku dzięki wytwarzaniu laserów do przemysłowych oraz konsumenckich systemów dysków optycznych i współpracy z Microsoftem na polu peryferii komputerowych, oprócz wypracowania sobie zasłużonego udziału w światowym rynku na poziomie 95%, pozyskała na tym polu również niebagatelne doświadczenie, które w moim odczuciu było chyba najważniejszym bodźcem do powołania do życia projektu biznesowego zatytułowanego DS Audio. Jednak co ciekawe, nie kolejnej, zazwyczaj poprzedzonej wielkimi obietnicami bez jakościowego feedbacku, maszynki do zarabiania pieniędzy, tylko podmiotu z pełną świadomością zaangażowanego w uzyskanie jak najlepszej jakości sonicznej swoich wyrobów. Świadczy o tym nie tylko oparte o od początku do końca z kilkukrotną weryfikacją wyników na przyrządach pomiarowych, w pierwszej kolejności ręczne wytwarzanie każdego z produktów, ale również w drugiej wykonywanie wszystkiego przez wykwalifikowaną kadrę tak zwanym własnym sumptem, czyli unikanie zatrudniania do produkcji firm zewnętrznych. To oczywiście generuje dodatkowe koszty, jednak gdy w grę wchodzi przez lata wypracowany prestiż marki, temat staje się bardzo mocnym argumentem przemawiającym za jej solidnością, co osobiście bez najmniejszych problemów kolokwialnie mówiąc, nie tylko ja, ale prawdopodobnie wielu z Was mentalnie kupuje. To zaś sprawia, że jeśli ktoś z nas znajdzie się w związanej z tą można powiedzieć manufakturą, życiowej potrzebie, z pewnością sprawdzi, czy nie będzie nam z nią po drodze. I właśnie to, nie sam zysk jako taki jest celem nadrzędnym tego japońskiego przedsięwzięcia.
Przechodząc do opisu produktu, jeśli chodzi wkładkę DS 003, ta idąc za danymi ze strony producenta, w kwestii korpusu i wspornika bazuje na aluminium, jej waga osiąga poziom 7.7g, ostrze igły może pochwalić się szlifem Line Contact, zaś rekomendowany nacisk wynosi 1.7g. Co do sposobu pracy, wbrew pozorom nie ma w niej jakiś kosmicznych wynalazków. W uproszczeniu sygnał elektryczny wytwarzany jest na bazie częstotliwości i czasu przysłaniania impulsu świetlnego przez w tym modelu w odniesieniu do modelu 002, nieco zmodyfikowany – odchudzony o 50%, poprawiający mikro-dynamikę, ekran. Jak donosi producent, opisana konstrukcyjna zmiana jest już trzecim wcieleniem pierwowzoru, co oprócz wcześniejszych pozytywów dodatkowo ma skutkować wyczuwalnym zwiększeniem odstępu sygnału od szumu, i poprawą separacji kanałów.
Kreśląc kilka zdań o firmowym equalizerze, wiadomym jest, iż dokładne informacje znajdziecie na końcu testu. Jednak dla podstawowej wiedzy kolejny raz na podstawie odezwy producenta wspomnę o wyjściu sygnału analogowego o wartości 500mV i impedancji 120 Ohm, aplikacji pojedynczego wejścia i podwójnego wyjścia sygnału w standardzie RCA na plecach oraz okrągłego włącznika z pionowo zorientowanym podłużnym punktem świetlnym na designersko uformowanym froncie aluminiowej obudowy. Reszta istotnej z punktu widzenia ochrony know-how firmy, jest słodką tajemnicą Japończyków, dlatego też z przyjemnością przejdę do clou naszej pogadanki, czyli bogatej w fajne wnioski sesji odsłuchowej.
Co w domenie estetyki i jakości dźwięku miał do zaoferowania tytułowy zestaw odkodowujący rowek z płyty winylowej? Zanim odpowiem na zadane pytanie, dwie z punktu widzenia kilku zaczepek na forach internetowych, bardzo istotne informacje. Pierwszą jest w stosunku do tradycyjnego rylca, ewidentnie słyszalne obniżenie szumu przesuwu igły w rowku. Natomiast drugą konsekwentny udział w muzyce spowodowanych złym stanem płyty, notabene będących mechaniczną informacją, niechcianych trzasków. Reszta aspektów jest bliźniacza.
Przechodząc po tym długawym wstępie do sedna sprawy, przyznam się szczerze, że nie miałem pojęcia, czego po tym swoistym novum w technice analogowej mogłem się spodziewać. Zagra gęsto i miękko, twardo i szybko, czy połączy ogień z wodą, proponując coś po środku? Okazało się, że ten niepozorny, bo kosztujący tyle co moja Miyajima Madake, zestaw umiejętnie wyłowił z muzyki najistotniejsze informacje. Nie przegrzał, ani nadmiernie jej nie przerysował, tylko przy fajnej energii i masie w środku oraz dole pasma, zadbał dodatkowo o niezbędny do jej odpowiedniego wybrzmienia oddech. Gdybym miał porównać DS 003 z jakąś tradycyjną konstrukcją, powiedziałbym, iż mierzyłem się z czymś na kształt energetycznego i zwartego Dynavectora. Oczywiście to dość zgrubna konfrontacja, jednak w pełni oddająca istotę podobieństw. To zaś oznaczało zabawę z dobrze narysowanym w kwestii krawędzi dźwięku, przy tym mocno osadzonym w masie oraz pełnym informacji spektaklu muzycznym. Co ciekawe, korzystały na tym dosłownie wszystkie gatunki muzyczne, za każdym razem oddając zawartego w nich nie tylko ducha, ale także specyfikę sesji nagraniowej.
Na początek poszedł pierwszy krążek „Parachutes” grupy Coldplay. To jest jedna z moich ulubionych trzech pierwszych płyt tej formacji, dlatego byłem rad, że opiniowany zestaw sczytujący dane nie rozlał basu po podłodze, nie spowodował nadinterpretacji górnych rejestrów i przy okazji skupił się na dobrej, bo umiejętnie wyważonej esencjonalnie i transparentnie prezentacji istotnej dla tej pozycji płytowej nie tylko wokalizy, ale również jakże wyrazistych, będących w tamtym czasie znakiem rozpoznawczym twórczości tego zespołu, gitarowych pasaży. Owszem, na tle samej wkładki w cenie tytułowego konglomeratu całość wypadła nader wyraziście – czytaj nieco zbyt dobitnie, jednak nie oszukujmy się, biorąc pod uwagę połowiczny udział kosztów każdego z komponentów w całości projektu, wynik był nad wyraz dobry, żeby nie powiedzieć świetny. Świetny dlatego, że zaskakująco równy. Bez wycieczek w szukanie poklasku w jednym z podzakresów, tylko przy pełnej spójności wszystkich częstotliwości.
Podobnie wypadała pełna ekspresji płyta „Inflation Blues” firmowana przez Jacka DeJohnette’a. Atak, energia, niezła plastyka i zarezerwowany dla tej wytwórni sposób realizacji nie pozostawiały najmniejszego pola do jakiegokolwiek narzekania. Mało tego. To było wydanie z epoki, co natychmiast serwowało mi znacznie lepszą namacalność, ekspresję wydarzenia oraz pełnię zrozumienia między sobą każdego z muzyków. Fajnym plusem był również fakt kreowania całości prezentacji nie tylko dobrej wadze i wyrazistości poszczególnych instrumentów, ale również czytelnego rozlokowania ich na dobrze rozbudowanej wirtualnej scenie. Po takim obrocie sprawy nie pozostało mi nic innego, tylko przesłuchać ten i jemu podobne krążki co najmniej po dwa razy. A muszę przyznać się, że tak uczyniłem, wieńcząc ten jazzowy set wydaną w epoce analogu kompilacją zapisów Luisa Armstronga z lat pięćdziesiątych przez oficynę MCA, która bez najmniejszych problemów pokazała mi po pierwsze – bliski prawdzie tembr głosu Luisa – jeśli tak indywidualność jego brzmienia można określić, po drugie świetnie zebrane instrumentarium z obowiązkowymi w tym materiale klarnetem i saksofonem, a po trzecie specyficzną dla tamtych realiów, stygmatyzowaną mikrofonami plastykę przekazu. Bałem się, że testowa konfiguracja na tym się wyłoży, jednak ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu nic takiego się nie wydarzyło. Szacun.
Jak można się spodziewać, po dobrym występie ikony ciemnoskórej wokalistyki, nie mogło być inaczej z jego potomkinią w postaci również znanej chyba wszystkim Diany Krall w materiale „Turn Up The Quiet”. Naturalnie było to całkowicie inne nie tylko barwowo, ale także stylistycznie wydarzenie. Niemniej jednak poza wszystkimi wcześniej wymienionymi pozytywami pokazało mi, jak zestaw DS Audio DS 003 radzi sobie z odwzorowaniem całkowicie innej specyfiki zapisu danych w tak odległych od siebie czasach Luisa i Diany. To dla wielu jest niezbyt istotne, ważne, że wszytko jest dobrze, bez znaczenia, czy czasem nie identycznie brzmi, jednak dla mnie to różnicowanie wydań jest pierwszym testem, jaki próbująca osiągnąć status minimum dobrej wkładka musi zaliczyć. W tym przypadku nie było złudzeń. Usłyszaną interpretacją zostałem w pełni ukontentowany.
Jak udowodnił powyższy opis, nadeszły czasy, w których muzyki z gramofonu jesteśmy w stanie posłuchać przy użyciu światła. Mało tego. Bardzo istotną informacją jest fakt uzyskania bardzo dobrego dźwięku przy wykorzystaniu tego typu wkładki. Oczywiście tak jak w przypadku tradycyjnych rylców jakościowo zarezerwowanego dla konkretnego poziomu cenowego danego produktu. Niestety to jest aksjomat i nie ma co z nim dyskutować. Jednak zapewniam Was, biorąc pod uwagę cenę całego zestawu, trudno szukać czegoś, co Japończykom z DS-a będzie potrafiło podskoczyć. Na to bym nie liczył. Jedyne co konkurencja może zwojować, to inna specyfika, a nie prawda o dźwięku. A żeby była jasność, w tym momencie piję jedynie do poziomu nasycenia tudzież wyrazistości prezentacji, a nie jej jakości, bowiem zaprezentowana przez testowany set w dobrym tego słowa znaczeniu agresja połączona z masą i oddechem są na bardzo dobrym, moim zdaniem zaskakująco bezpiecznym poziomie dla znaczącej większości wielbicieli spędzania wolnego czasu z czarną płytą w tle.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– źródło: transport CEC TL 0 3.0
– przetwornik cyfrowo/analogowy dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy Mutec REF 10 SE-120
– reclocker Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Gryphon Audio Mephisto Stereo
– streamer Melco N1A/2EX
– switch Silent Angel Bon n N8
Kolumny: Dynaudio Consequence Ultimate Edition
Kable głośnikowe: Tellurium Q Silver Diamond
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami””, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA SS, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
– wkładka: MIYAJIMA MADAKE
– Step-up Thrax Trajan
– przedwzmacniacz gramofonowy: RCM Theriaa
Dystrybucja: RCM
Cena: 23 900 PLN
Dane techniczne
Wkładka optyczna DS 003
Separacja kanałów:> 27db (1KHz)
Waga: 7,7g
Napięcie wyjściowe: >70mV
Szlif igły: Line Contact
Wspornik: Aluminiowy
Korpus wkładki: Aluminum (A5052)
Nacisk igły: 1.6g~1.8g (1.7g rekomendowany)
DS003 Equalizer
Napięcie wyjściowe: 500mV(1kHz)
Impedancja wyjściowa: 120Ω (RCA)
Rekomendowana impedancja przedwzmacniacza liniowego:>10kΩ
Wejścia: para RCA
Wyjścia: dwie pary RCA
Wymiary (S x W x G): 33 × 9.2 x 29.5 cm
Waga: 5 kg