1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. Grand Prix Audio Parabolica

Grand Prix Audio Parabolica

Link do zapowiedzi: Grand Prix Audio Parabolica

To, że jestem zatwardziałym gramofoniarzem wiadomo od lat, dlatego z pewnością zdajecie sobie sprawę, z jaką przyjemnością przeprowadziłem test kolejnego werku dosłownie i w przenośni wydrapującego sygnał audio z płyty winylowej. Tym razem będzie ciekawostka w postaci nietuzinkowego gramofonu zza wielkiej wody. Co ciekawe, dla rozluźnienia atmosfery nieco żartując kolejny raz można powiedzieć, że tak jak to przylgnęło do Amerykanów, ponownie będziemy mieli do czynienia z czymś „naj”. Jednak nie będzie to zwyczajowe odniesienie do rozmiaru, wagi lub innego tego typu wyróżnika, tylko na ile pozwala obecna wiedza inżynieryjna, jak dobitnie sugeruje nazwa marki, zastosowanie najbardziej zaawansowanych technologii produkcji oraz najlepszych materiałów konstrukcyjnych rodem z formuły 1. Tak tak, z uwagi na powiązanie rzeczonego podmiotu gospodarczego z wyścigami samochodowymi z najwyższej półki, najdrobniejszy szczegół związany z powstaniem tego drapaka jest tożsamy ze zbudowaniem bolidu Formuły 1, co ma potwierdzać nadanie mu nazwy najbardziej legendarnego zakrętu włoskiego toru Monza „Parabolica” – chodzi o pokonanie go z jak największą prędkością wymagającą maksymalnej precyzji podczas realizacji zadania. Czemu zatem będziemy mieli okazję się przyjrzeć? Otóż dzięki działaniom łódzkiego Audiofastu na gościnne występy przybył do nas amerykański gramofon Grand Prix Audio „Parabolica”, którego w testowym boju wspierało (jedno z dwóch dedykowanych) znakomite japońskie ramię VIV Labolatory Rigid Float 9”, topowa wkładka niemieckiego specjalisty Clearaudio Golgfinger Statement oraz duński phonostage Gryphon Legato Legacy. Przyznacie, że set kolokwialnie. mówiąc gruby. Zatem jeśli kogoś z Was interesuje, jak ten bezkompromisowo zestawiony analogowy konglomerat wypadł w boju testowym, zapraszam na kilka poniżej sumiennie spisanych spostrzeżeń.

Tytułowy gramofon na tle obecnie konstruowanych werków oparty jest o nieco inne założenia, aniżeli znakomita większość konkurencji. Nie jest tak zwanym, ułatwiającym zwiększenie odporności na szkodliwe wibracje mass-loaderem, czy miękko zawieszoną w pięknej obudowie platformą nośną dla ramienia i talerza. Otóż Parabolica jest sztywną, w celach zapewnienia odporności na wspomniane działania otoczenia wykorzystującą najbardziej zaawansowane technologie tak w kwestii produkcji, jak i wykorzystanych materiałów stosunkowo niewielką, znakomicie prezentującą się, wręcz designerską, niezbyt ciężką, za to sztywną i odpowiednio odseparowaną od podłoża bryłą w stylu wariacji posadowionego na trzech łapach woka. Jego podstawowym budulcem są czerpiące z dokonań inżynierii Formuły 1, wysoko zaawansowane technologicznie kompozyty na bazie aluminium i jemu podobnych wysokogatunkowych metali jako główne chassis gramofonu i otulająca trzewia od dołu w formie misy (silnik i niezbędne do obsługi pracy urządzenia układy elektryczne i mechaniczne), bardzo sztywna, przez to odporna na wibracje i wyginanie obudowa z karbonu. Jeśli chodzi o rozwiązanie kwestii wprawiania w ruch wirowy i zawieszenie talerza dla płyty winylowej, Parabolica bazuje na hołubionym przesz wielu maniaków analogu napędzie bezpośrednim realizowanym przy pomocy bezszczotkowego, cyfrowo kontrolowanego w domenie równomierności obrotów silnika oraz zamkniętym łożysku hydrodynamicznym. Tak prezentujący się napęd w standardzie oferuje dwa typy łatwo aplikowanych podstaw do dedykowanych ramion – w teście znalazło się spod znaku VIV Laboratory. W kwestii sterowania Parabolicą panowie inżynierowie również poszli z duchem pomysłu na produkt i jedynym manipulatorem jest zorientowany od przodu kevlarowej obudowy sensoryczny przycisk. Pojedyncze dotkniecie powoduje start talerza na poziomie 33 obrotów na minutę i po ustaleniu zadanej prędkości podświetleniu gramofonu wiązką niebieskiego światła. Ponowne pojedyncze dotknięcie guzika zatrzymuje talerz. Natomiast podwójne szybkie zadanie nacisku rozpędza podstawę do płyty do prędkości 45 obrotów na minutę i zmianę poświaty pod werkiem na białą. Zatrzymanie jest analogiczne do prędkości 33. Przyznacie, że pomysł fajny, bo nieingerujący w ogólny wygląd tego wyglądającego jak najnowocześniejsze dzieło sztuki użytkowej przecież archaicznego, bo analogowego urządzenia. Nie powiem, na początku nie mogłem dobrze namierzyć wspomnianego miejsca inicjacji pracy gramofonu, bo jest zlicowane z obudową, ale po dosłownie kilkunastu startach, temat umarł i pozostało jedynie znakomite wrażenie estetyczne. Owe wrażenie z oczywistych względów – widać to na zdjęciach – podnosi również kontynuacja wizualnego pomysłu na usadowienie konstrukcji na docelowym podłożu. To z pozoru proste krążki z motywem karbonu, jednak tak naprawdę specjalnie policzone od strony odpowiedniego wygaszania wibracji dla wagi gramofonu, wielowarstwowe „kanapki” w formie ostrosłupów z owalnym gniazdem na górnej połaci dla wieńczących każdą nogę półkuliście zakończonych stóp. Ale to nie koniec walki z rezonansami podczas słuchania płyty winylowej. Mianowicie chodzi mi o zastosowanie dostarczonych w komplecie, zakładanych pod płytę na oś talerza sorbotanowych podkładek. Wbrew pozorom to istotny detal. Otóż po ich aplikacji mamy do czynienia z czymś na kształt wstępnego uniesienia płyty nad talerz, a potem odpowiedniego napięcia jej na obrzeżach talerza podczas dokręcania docisku. W efekcie tego działania jako wynik stabilizacji naprężeniowej dociskanej płyty otrzymujemy większy spokój słuchanego materiału – podobny myk choć na bazie twardej podkładki, ale działający tożsamo, zastosowano w kultowym gramofonie SME. Wieńcząc opis amerykańskiego werku dodam jeszcze, że podłączenie zasilania do silnika zlokalizowano z tyłu, nieco z dołu obudowy od strony umiejscowienia ramienia.
Kreśląc kilka zdań o wykorzystanym podczas testu ramieniu najważniejszą jest informacja zawieszenia jego belki w ferro-fluidzie – gołym okiem widać stosowny pojemnik z tą cieczą wewnątrz ściętego stożka. To oczywiście zabieg celowy, a jego nadrzędnym zadaniem jest dodatkowa (poza działaniami na poziomie transportu) minimalizacja wpływu wibracji podłoża na pracę wkładki gramofonowej. Naturalnie ma to swoje reperkusje, jednak uspokajam osobników szukających problemu tak gdzie go nie ma, raczej pozytywne, aniżeli negatywne. Chodzi oczywiście o upłynnienie dźwięku, jednak kosztem lekkiego złagodzenia krawędzi. Ale i w tym zagadnieniu Japończycy dali nam pewnego rodzaju opcję wyboru finalnego brzmienia. Mam na myśli śrubkę trzymającą płytkę montażową dla wkładki. Otóż wiele zależy od stopnia jej dokręcenia od luźnego grania fajnymi plamami, po zwarcie dźwięku z lekkim poczuciem jego spięcia. Oczywiście nieco przejaskrawiam działanie, ale chodzi mi o zobrazowanie pola manewru podczas strojenia pełnego zestawu analogowego. Jak widać w miarę uniwersalnego strojenia. Na koniec jeszcze dobra informacja dotycząca poprawności usadowienia całego gramofonu na docelowej półce, co w tym przypadku zostało zrealizowane aplikacją poziomicy na górnej części obudowy ramienia.
Co do zastosowanej wkładki, mocodawca Audiofastu zadbał o odpowiedni poziom jakości rylca i postawił na flagowy model niemieckiego specjalisty – notabene na chwilę obecną używam jego najtańszego werku – Clearaudio Goldfinger Statement.
Na koniec kilka zdań o przetwarzaniu sygnału. Jak unaoczniają fotografie, obróbką impulsów ze skaczącej po winylu igły zajmował się duński Gryphon w postaci dzielonego phonostage’a Legato Legacy, a przekazaniem go do przedwzmacniacza liniowego zamiennie okablowanie Gryphona Guideline Reference oraz Stealth Audio Helios Phono.

Co udało się finalnie wycisnąć z przed momentem opisanego od strony budowy zestawu analogowego? Otóż wszystko co najlepsze. Energię środka pasma, zaskakujące – w pozytywnym znaczeniu – uderzenie mocnym dołem i dźwięczną, acz na początku jakby zachowawczą górę pasma akustycznego. Dlaczego na początku? Chodzi oczywiście o wykonaną po kilku przesłuchanych płytach korektę siły dokręcenia wspornika wkładki do ramienia. Wspominałem o takiej możliwości i gdy całość teoretycznie grała bardzo dobrze od przysłowiowego strzału, poszukując nie tylko większej krawędzi dźwięku, ale również jego dosadności w domenie ostrości skorygowałem, to znaczy zwiększyłem siłę dokręcenia wywołanej do tablicy śrubki. W efekcie muzyka zyskała na wyrazistości. Co prawda, kosztem miękkości, ale w momencie uwydatniania motywu ostrości rysunku wirtualnych bytów, czyli notabene jego większego zwarcia to naturalne, że oddajemy nieco ogólnej plastyki. Ważne jednak, aby podczas dostrajania grania zestawu do swoich potrzeb nie przekroczyć cienkiej linii dobrego smaku w doborze wagi, szybkości narastania i ostrości wydarzeń scenicznych. Ja ustalając swój punkt dobrego odbioru muzyki w żadnym wypadku go nie przekroczyłem, dlatego cieszyłem się pełnym spectrum posiadanych płyt. I to nie tylko wydanych w epoce świetności winylu, jak choćby widniejący na jednym ze zdjęć materiał Paul Bley Trio „Questions”, ale również niedawno wydanej kompilacji rockowej grupy Aerosmith „Greatest Hits”. Pierwsza brzmiała swobodnie, z dobrym timingiem, masą, ale również lotnością, co pozwalało pokazać kunszt gry na instrumentach każdego z artystów z ich możliwościami zaczarowania słuchacza swoim jestestwem w przestrzeni. Chodzi oczywiście o oddawaną energię, wielobarwność i długość zawieszenia w eterze, co w efekcie znakomitej realizacji przykuło mnie do fotela na dwie, prawie 25-minutowe sesje odsłuchowe z zrządzającą moją duszą, wręcz uwielbianą muzyką w tle. Nie inaczej wypadł miting z kilkoma krążkami rockowymi (Aerosmith). Na przemian bazującymi na innych nie tylko zasobach muzycznych, ale również inaczej brzmiących sesjach nagraniowych – przypominam, że to składanka całego dorobku zespołu. Jak to możliwe, że zestaw się nie poddał? Po pierwsze – za sprawą użytej wkładki i regulacji całości był rozdzielczy i jeśli coś było mocno dociążone, nie traciło informacji i bez problemu było przyswajane. Po drugie zawieszenie ramienia w ferro-fluidzie nie pozwalało sygnałowi brzmieć zbyt ostro na krawędziach, za to znakomicie podkręcało emocje w środku i dole pasma. A po trzecie układ ramię-wkładka ustawiłem z lekkim nastawieniem na twardość przekazu, aby nie tracąc body dostać zwarte kopnięcie dźwiękiem. Dzięki temu bez względu na fakt, w jakiej realizacji były umieszczone po sobie na płycie kolejne kawałki, raz miałem bardziej zwartą, a innym razem nieco mocniej wyrazistą, ale zawsze fajnie wypadającą prezentację. Jednak „fajną” do czasu. Co mam na myśli? Pogorszenie, czy może wyciągnięcie z zestawu więcej pozytywnych emocji? Spokojnie, chodzi o drugą opcję spowodowaną wymianą okablowania od ramienia do phonostage’a z oferty Gryphon Audio na coś z amerykańskiej stajni Stealth Audio. Co się wydarzyło? Pamiętacie mój wywód, że ramię zatopione w żelu ma swój sznyt brzmieniowy związany z niezbyt dosadnym pokazaniem krawędzi dźwięku? Jeśli tak, to zapomnijcie o tym, bo aplikacja Amerykanina spowodowała oczekiwany przeze mnie wzrost agresji przekazu. O co chodzi? Już wyjaśniam. To, że lubię analogowe brzmienie, nie oznacza, że kocham pławić się w przyjemnych plamach dźwięku. Zawsze w zabawie z gramofonem szukam pozytywnie odbieranej wyrazistości przekazu w postaci mocnego i twardego basu, gęstej, jednak nierozmiękczonej średnicy i raczej stroniących od koloru złota wysokich tonów. I taki plan miałem podczas kalibracji testowanego zestawu. Zrobiłem tyle, na ile pozwolił dostępny pakiet podzespołów i jak wynika z powyższego opisu, było bardzo dobrze. Jednak bardzo dobrze w odniesieniu do potencjalnych możliwości danego wstępu. A że dystrybutor poprosił o weryfikację brzmienia innego okablowania, z przyjemnością przystałem na tę propozycję. I dobrze, bo jak dla mnie wiele zmieniło się in plus. Naturalnie w kierunku wyartykułowanym przed chwilą. Otóż bez utraty masy, a nawet lekko ją w pełnej kontroli zwiększając wyostrzyła się kreska i energia źródeł pozornych. Całość zaczęła grać z większym drive-m i energią, co w jazzie spowodowało pokazanie przez instrumenty bliższe prawdzie body oraz bardziej namacalne kształty na wirtualnej scenie, natomiast występy rockowych buntowników zaczęła cechować mocniejsza fala uderzeniowa nie tylko perkusji, ale także gitarowych popisów i wyrazistej wokalizy. Owszem, na tyle poprzedniego występu całość brzmiała brutalniej, ale dla mnie osobiście z większym zaangażowaniem oddania impulsu energii danego materiału. Co prawda obecnie moim konikiem jest spokojna muza, ale wychowanie na AC/DC powoduje, że zbytni spokój czasem mnie nudzi. Nie twierdzę, że to co się zadziało po roszadzie kablowej okazało się być lepszym w wartościach bezwzględnych, tylko na tyle innym, że dla mnie ciekawszym. To źle? Nic z tych rzeczy. Każdy z nas ma inne wzorce i prezentacja z kablem Stealth Audio po prostu była bliższa mojemu sercu. Jak zaznaczyłem, nie lepsza, tylko inna i dlatego mocniej poruszająca moje zmysły. Powiem szczerze, aż takich różnic się nie spodziewałem, jednak finalnie dobrze, że tak wyszło, bowiem pokazało, jak uniwersalnym jest testowany dziś zestaw analogowy z portfolio Audiofastu. I to za sprawą jednego kabla, a co mówić o podmianie wkładki lub phonostage’a? Nie odpowiadajcie, to pytanie retoryczne, na które wszyscy znakomicie znamy odpowiedź.

Reasumując powyższy test jestem Wam winny odpowiedzi na pytanie, czy właśnie opisana analogowa przygoda daje mandat do wygłoszenia opinii, że testowany zestaw jest ofertą dla każdego? Z autopsji wiem, że zawsze można tak wyśrubować swoje oczekiwania, aby nie spełnili ich nawet słuchani na żywo ulubieni artyści. Jednak po tym jak wypadł tytułowy gramofon ze stajni Grand Prix Audio z dedykowanym ramieniem VIV Labolatory oraz wkładką Clearaudio, bez problemu twierdzę, iż łódzka oferta naprawdę jest w stanie spełnić nawet najbardziej wyczynowe oczekiwania nabywcy. Do tego gramofon wizualnie jest wyszukanym wcieleniem w życie sztuki użytkowej w najczystszej postaci, co pozwala domniemać, iż jeśli po zderzeniu z nim ktoś będzie w stanie pokręcić nosem, to rozmiar grupy tego typu osobników będzie się mieścić w marginesie błędu statystycznego całej populacji zakochanych w obcowaniu z analogiem melomanów. Czyli tłumacząc z polskiego na nasze, to naprawdę jest świetny, bo nietuzinkowo wyglądający i bardzo dobrze oddający ducha czarnej płyty gramofon.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1, Furutech Project V1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kabel USB: ZenSati Silenzio
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints Ultra Mini
– platforma antywibracyjna Solid Tech
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: Power Base High End, Furutech NCF Power Vault-E
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Audio The Big Phono
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80

Dystrybucja: Audiofast
Producent: Grand Prix Audio
Cena:
Napęd: 112 750 PLN
Arm Board (Tri-planar): 3 590 PLN
Arm Board (VIV 7″,9″): 8 460 PLM

Dane techniczne:
Napęd: Opatentowany napęd bezpośredni, tłumiony płynem
Materiały: Włókno węglowe, stal nierdzewna, aluminium i lepkosprężyste tworzywa sztuczne
Silnik i łożysko: Szczelinowy BLDC; hydrodynamiczne, odwrócone
Czas uruchomienia: <17 sekund do 45 rpm
Dostępne prędkości: 33-1/3 & 45 rpm
Dokładność Encodera: 74K+ cykli na obrót.; 298K+ cykli na obrót.
Dokładność prędkości: 0.0002%
Średnia dokładność prędkości obrotowej: 0.0012% RMS
Wow/Flutter & Rumble: Niemierzalne
Power Consumption: 18VA max
Wymiary: średnica 13”, wysokość 5”
Waga (bez kontrolera): 12,24kg

Pobierz jako PDF