Za każdym razem, gdy udaje mi się wyrwać z MOCa na równolegle odbywający się hifideluxe zachodzę w głowę jakimi przesłankami kierują się organizatorzy tytułowego wydarzenia rozrzucając kilkunastu wystawców według dość trudnego do logicznego wytłumaczenia wzorca po wszystkich, w sumie siedmiu hotelowych piętrach zamiast umieścić ich na jednej, góra dwóch kondygnacjach. Co ciekawe ów mało przewidywalny mechanizm działa rokrocznie i co równie kuriozalne jest ze stoickim spokojem przyjmowany przez, jakby nie patrzeć, niemieckojęzyczną większość zarówno wystawców, jak i odwiedzających. Czyżby był to wyjątek potwierdzający regułę wręcz obsesyjnego przywiązania do porządku? Tego akurat nie wiem, ale mając do dyspozycji zaledwie jedną windę i brak dostępu do schodów a przy tym planując imprezę o takiej skali z odpowiednim wyprzedzeniem wypadałoby wykazać się choćby odrobiną zdrowego rozsądku i tak wszystko zaaranżować, żeby wyeliminować ewentualne wąskie gardła utrudniające możliwie płynny przepływ zwiedzających. Najwyraźniej jednak niemieccy organizatorzy uznali warunki znane z wnętrz Hotelu Sobieski i rokrocznie przyprawiające nas o stany lękowe za niedościgniony wzorzec i po prostu machnęli na to ręką. Dość jednak marudzenia, czas na konkrety.
W tym roku hifideluxe miał do zaoferowania około dwudziestu sal i pokoi z systemami intrygującymi zarówno pod względem designu, jak i brzmienia. Jeśli dla kogoś poprzednie zdanie nie było wystarczającym ostrzeżeniem przed tym, co przywitało nas w pierwszej odwiedzonej przez nas sali zajmowanej przez AER (Real Music Audio Loudspeaker), czyli niemiecką manufakturę specjalizującą się w wysokoskutecznych kolumnach opartych na głośnikach szerokopasmowych. Z premedytacją nie użyłem sformułowania dotyczącego tubowości prezentowanych konstrukcji, gdyż o ile potężne Pnoe pełnoprawnymi tubiszczami niezaprzeczalnie są, to już zamontowane na akrylowych taflach BBX-y zaliczyć można co najwyżej do odgród. Wbrew pozorom i dość niecodziennego wzornictwa oferowane brzmienie nie odbiegało od wzorców Hi-Fi. Prezentowana scena miała właściwe proporcje, źródła pozorne zostały precyzyjnie nakreślone i co najważniejsze czuć, a raczej słychać było niezwykłą swobodę reprodukowanego dźwięku.
Kolejne pomieszczenie wydawało się za to ostoją konserwatyzmu i normalności. W dodatku znany nam m.in. z audioshowowych odsłuchów zestaw FM Acoustics wykorzystujący w roli źródła gramofon Transrotora na zmianę z dzielonym CD CEC-a, z powodzeniem załapywał się do rasowego High-Endu. Im dłużej siedzieliśmy i słuchaliśmy prowadzonej muzycznej prezentacji, tym mocniej utwierdzaliśmy się w przekonaniu, że spokojnie moglibyśmy z takim brzmieniem zostać na … docelowo? To był system oferujący brzmienie nie tylko kompletne, co uniwersalne, przez co sprawdzające się zarówno w Rocku, jak i w jazzie, czy symfonice.
No to czas na kolejny, jak się miało okazać nad wyraz pozytywny szok poznawczy. W roli pobudzacza zmysłów i poszerzacza horyzontów wystąpiła włoska elektronika Grandinote i podobne … zupełnie do niczego kolumny Soundkaos Libération. O ile elektronika nie odbiegała nawet o jotę, przynajmniej jeśli chodzi o szatę wzorniczą od ogólnie przyjętych kanonów, to już kolumny przywodziły na myśl współczesne rzeźby niezwykle undergroundowych artystów tworzących swoje rzeźby i instalacje z tego, co znajdą na pobliskich złomowiskach i punktach odzyskiwania surowców wtórnych. Słowem spokojnie można założyć, ze jeśli zagrają tak jak wyglądają, to będziemy musieli poszukać jakiegoś dobrego specjalisty od leczenia nerwic i stanów lękowych. Jednak zanim do naszych uszu dobiegły pierwsze dźwięki wystawca właśnie dokonywał zmiany repertuaru, więc zapobiegliwie postanowiliśmy z Jackiem jak najprędzej wykonać stosowną dokumentację fotograficzną, żeby w razie czego mieć podkładkę do NFZ-etu. Kiedy jednak wreszcie zabrzmiała muzyka to aż przysiedliśmy na dłuższą chwilę z wrażenia. Swoboda, rozmach i koherentność przekazu wskazywały nie dość na kilkukrotnie większe konstrukcje, to jeszcze ulokowane cenowo w jakiś absurdalnych segmentach cenowych. Abstrahując od dość mało akceptowalnego designu wszystko było po prostu świetne. Szybki research i zasięgnięcie języka wyjaśniły co nieco z tej wprowadzającej w nas w niekłamane zdziwienie i konsternację sytuację. Otóż każdy egzemplarz Libération oparty jest na dwóch 8” szerokopasmowcach wspomaganych od góry wstęgą a od dołu imponującym 15” wooferem. Ech … gdyby tyko te Soundkaosy normalnie wyglądały. Czego by jednak nie mówić jedna z najbardziej pozytywnych niespodzianek tegorocznej wyprawy do Monachium.
I znów powrót do mainstreamu, czyli klasyczne Sonus Fabery Aida napędzane niepozornymi, acz oddającymi po 500W na kanał lampowymi monoblokami Mal Valve Power Amp Four Mk 6. Oczywiście zdaję sobie sprawę z niebagatelnego znaczenia niezwykle pracochłonnej, lecz równie atrakcyjnej adaptacji akustycznej przeprowadzonej przez wystawcę, ale proszę mi wierzyć, że tak grających Sonusów nie spotyka się na co dzień. Barwa szła w parze z dynamiką i pomimo dość ograniczonej powierzchnie nie sposób było przyczepić się ani do przestrzeni ani do kontroli najniższych składowych.
Żeby nie było nudno czas na kolejną woltę estetyczną i wkroczenie w industrialny świat rodem z „Ósmego pasażera Nostromo”, czyli ekspozycji przygotowanej przez włoską Omega Audio Concepts. Nawet po kilkudziesięciogodzinnym okresie akomodacyjnym niezwykle trudno odnaleźć mi w tych klimatach choćby najmniejszą drobinę piękna i wysublimowania, choć znając życie znajdą się amatorzy takiego wzornictwa. Grunt, że dźwięk nie odstawał zbytnio od normy i zamykając oczy z pewnością można byłoby spędzić w Studiu 5 całkiem miło nawet kilkadziesiąt minut a jeśli się jest rumuńskim księciem o imieniu Vlad, to nawet znacznie dłużej. Mocna rzecz.
JMF Audio, czyli przepięknie wykonany i wykończony drewnem system francuskich specjalistów od gry z Blu-ray audio. Co prawda imponujące kolumny HPM500 charakteryzowała lekka tubowość góry (modyfikowany TAD), choć przy tak wysokiej skuteczności (96dB) i tak całość możn uznać z niezwykle zrównoważoną i spójną, tym bardziej, że dół pasma obsługiwany był przez 16” woofery z włókna węglowego. Nie mniej intrygująco przedstawiało się dzielone źródło w skład którego wchodził multiformatowy transport DMT3.7 i dedykowany mu DAC DXC2.2 MKII mogące z powodzeniem obsłużyć nie tylko gęste sygnały PSM i DSD, ale i dokonywać ich konwersji np. do 768 kHz.
A teraz małe déjà vu i autorska, bo zestawiona przez samego Pana Kazuo Kiuchi propozycja Jacka dyżurnego seta Reimyo. Skoro wszystkie komponenty wyszły spod tych samych rąk i przez te same ręce zostały z odpowiednią troska połączone to i efekt inny niż wyborny być nie mógł. My w każdym razie zastrzeżeń nijakich nie mieliśmy, tym bardziej, że podczas prezentacji dostąpiliśmy zaszczytu obserwowania Pana Kiuchi podczas krótkiej demonstracji Kendo.
Zupełnie inne proporcje można było zaobserwować w systemie zaproponowanym przez Extreme Audio, gdzie czołowe miejsce zajęły kolosalne kolumny MAAT marki Sigma Acoustics. 100 dB skuteczności i pasmo przenoszenia obejmujące zakres 16-30000 Hz przy takich kolosach wcale nie wydawały się przesadzone, tym bardziej że w roli amplifikacji wykorzystano klasyczną 211-kę Kondo.
Bardzo miłym zaskoczeniem był też system składający się z kolumn Vivid Audio i elektroniki Mola Mola. Przeurocze G3-ki raczyły słuchaczy gęstym, niemalże karmelowym brzmieniem o sugestywnej przestrzenności i wysoce zadowalającej rozdzielczości.
A teraz system, który teoretycznie nie miał szans dobrze zagrać a jednak to robił, czyli elektronika FM Acoustics z imponującymi monitorami PMC MB2 SE.
Zastanawiająca była dla mnie obecność wśród niewątpliwie mających wysokie aspiracje konkurentów systemu opartego o niewielkie kolumienki CSA i podstawy gramofon Pro-Ject-a. Jeśli komuś zależało na udowodnienie, ze z małej kolumienki i niezbyt wysublimowanego źródła nie da się osiągnąć wysokiej jakości dźwięku to z nawiązką osiągnął zamierzony efekt.
Zupełnym przeciwieństwem był za to firmowy system Viva Audio z rozłożystymi, acz niskopiennymi kolumnami Nuda. Może i szanse na wstawienie ich do standardowego, blokowego M3 nie są zbyt duże, ale jeśli tylko dysponujemy odpowiednim lokum, to warto poważnie się nad nimi zastanowić. Z dedykowanymi końcówkami mocy całość brzmiała niezwykle energetycznie, ale i słodko, przez co wizytę w pokoju 618 wspominać będę bardzo miło.
Nie opuszczając Półwyspu Apenińskiego zmieniliśmy lokum na pokój zaaranżowany przez Gold Note, gdzie również po prostu dobrze grało. Dodając do tego estetyczne a przy tym klasyczne wzornictwo to trudno było nie odnieść wrażenia, że o obecnej linii produktów za moment może zrobić się głośno. Podobnego zdania był z resztą sam właściciel marki – Maurizio Aterini, który szczerze przyznawał, że decydując się na przenosiny z MOCa do Marriotta postawił na możliwość spokojnego i pozbawionego pośpiechu odsłuchu zamiast okołowystawowej gonitwy. Ekskluzywną, niemalże klubową atmosferę podkreślały nie tylko adekwatne do okoliczności trunki, lecz i przepiękne, dedykowane elektronice meble – stoliki Galileo. Brzmienie też określiłbym mianem eleganckiego, lecz i dynamicznego. Z jednej strony było w nim sporo werwy sportowego bolidu a z drugiej spokoju i rozleniwienia panującego na toskańskich, pełnych słońca wzgórzach.
Zdecydowanie bardziej zwiewne podejście do tematu prezentowały elektrostaty MiTec z elektroniką Einsteina i Mal Valve.
Pokój z kolumnami Acapelli niestety byliśmy zmuszeni potraktować nieco po macoszemu, bo zajętość pierwszych rzędów była dość permanentna a na przesiadywanie pod tylną ścianą niezbyt mieliśmy czas.
Zdecydowanie bardziej komfortowe warunki odsłuchowe panowały za to w pomieszczeniu zajmowanym przez znany nam z własnych – redakcyjnych odsłuchów set japońskiej elektroniki Audio Tekne. Jednak była też elektryzująca nowość – premierowo prezentowane dwudrożne monitory Natural Sound charakteryzujące się ponadprzeciętnym nasyceniem i dynamiką, co owocowało momentalnym zapuszczaniem korzeni i uśmiechem zadowolenia. Szkoda, że Natural Sound nie miał ich podczas zeszłorocznego Audio Video Show, ale z drugiej strony było po co lecieć do Monachium. Dla wszystkich miłośników lamp te kolumny to pozycja obowiązkowa na liście do odsłuchu.
Miłośnicy rozżarzonych baniek jak u siebie mieli szanse poczuć się również zasiadając przed systemem La Rosita, gdzie grały filigranowe Montespan, które przy 93 dB skuteczności (oczywiście dla 8 Ω) nader wdzięcznie grały napędzane monoblokami ZardoZ 300B SE. W dodatku z tego co udało nam się ustalić są spore szanse że powyższy system będzie okazja zobaczyć i przede wszystkim usłyszeć podczas tegorocznego Audio Video Show w Warszawie a sam producent systematycznie sonduje nasz rynek w poszukiwaniu odpowiedniego dystrybutora.
A na koniec miły polski akcent, czyli stolik Audio Philar z elegancko na nim prezentującą się elektroniką Zesto Audo i ustawionymi tuż obok kolumnami Joseph Audio.
Na chwilę obecną to na razie tyle, ale proszę zbytnio nie oddalać się od radioodbiorni … znaczy się komputerów, bo lada moment swoimi wrażeniami z hifideluxe’a podzieli się Państwem Jacek.
Ps. Relacja z MOCa oczywiście też już „się pisze”.
Marcin Olszewski