Tak się jakoś złożyło, że dopiero podczas trzeciej wizyty na największych europejskich targach audio w Monachium udało mi się wygospodarować kilka godzin, by może nie w spokoju ale z w miarę niskim poziomem pośpiechu zapoznać się z ofertą konkurencyjnego dla MOC-a w swej ofercie wydarzenia. Tak tak, mowa o organizowanym w Hotelu Marriott zdecydowanie mniejszym rozmiarowo, ale równie ciekawym hifideluxe. Co ciekawe, bardzo często zdarza się – o czym przekonałem się na przykładzie używanej przeze mnie marki, że ci sami przedstawiciele branży elektronicznej swą obecnością zaszczycają na przemian raz ową, będącą głównym celem naszego wyjazdu corocznie bijącą rekordy w ilości prezentowanych marek imprezę w wielkim centrum wystawienniczym, by w kolejnym roku swoją ofertę przenieść do wspomnianego hotelowego zacisza. Jak to przekłada się na ogólny sukces biznesowy danego brandu nie mam zamiaru roztrząsać, jednak jedno mogę powiedzieć na pewno, może lokalizacja poszczególnych pokoi pod względem logistyki zwiedzania jest problematycznie rozdrobniona, ale dzięki zdecydowanie mniejszej randze imprezy nie ma męczącego na dłuższą metę gwaru, co pozwala w spokoju ocenić walory soniczne danego zestawienia, a to dla wielu jest nieocenionym plusem. No dobrze, koniec z laniem wody, czas na konkrety.
Zanim jednak wystartuję z informacyjnym słowotokiem, muszę przynajmniej napomknąć, a co w głównej relacji nieco przybliżę, że wszystkie obserwacje obciążone są dużą przypadkowością repertuarową i obłożeniem danego pomieszczenia. To niestety powoduje, że jakiekolwiek kategoryczne opiniowanie nie ma prawa bytu, dlatego proszę potraktować dzisiejszą relację jako splot kilku wydarzeń od pomysłu na dźwięk samego wystawcy, przez korelację tegoż założenia z pomieszczeniem osłuchowym, po punkt widzenia samego obserwatora.
AER
Szerokopasmowce w robiącej wrażenie przezroczystej monstrualnej tubie? Dlaczego nie, tym bardziej, że przy użyciu odrobiny vintage’owej elektroniki dostajemy raj dla wszelkich dęciaków, które wznoszą się na wyżyny swoich możliwości prezentacyjnych. I co ważne, bez grama natarczywości, tylko spokojna muza z robiących fantastyczne wrażenie organoleptyczne i oferujących ciekawy odbiór sceny muzycznej zestawów głośnikowych.
FM ACOUSTICS
Bez owijania w bawełnę, przytoczę część notatki: „spokój i rozmach z czarnej płyty z pełnym oddaniem skali realizacji nagrania”, czyli standard dla tej marki. Dla podkręcenia atmosfery dodam, iż zastany w momencie odwiedzania pokoju mainstreamowy jazz wywołał u mnie opad szczęki. Koniec komentarza.
GRANDINOTE
Wy prawdopodobnie się śmiejecie, a to naprawdę fantastycznie grający zestaw. Sam byłem bardzo zdziwiony. Gdy mym oczom ukazały się miedziane dziurkowane wielokąty, czekałem tylko na wyrok, tym czasem uszy mówiły co innego. Na tyle innego, że nie mogło zabraknąć tego zestawu w dzisiejszym sprawozdaniu. Bardzo otwarta, ale podana z dobrym smakiem nawet dla kochającego lekkie podkolorowanie dźwięku słuchacza prezentacja.
SONUS FABER, AUDIOPHILE ARHITEKTUR, CLEAR AUDIO
Jak widać na fotografii, akcesoria akustyczne ze swoją niczym nieograniczoną różnorodnością stosowanych materiałów idą po bandzie, co patrząc z boku cieszy, gdyż uwalnia nas od szpetnych boazeryjnych kształtek. Oczywiście zastosowanie prezentowanych tutaj rozwiązań musi być przemyślane, ale z pewnością sukcesem jest, że oferta jest tak szeroka. Abstrahując jednak od propozycji około akustycznych trzeba powiedzieć, że przy odrobinie wysiłku konfiguracyjnego bez problemu można okiełznać granie nazbyt ofensywnych dla niektórych melomanów najnowszych modeli kolumn znamienitej marki Sonus Faber. Jak dla mnie mogłoby grać jeszcze gęściej, jednak już to co usłyszałem, bardzo dobrze trafiało w mój gust dźwiękowy.
OMEGA AUDIO CONCEPT
Witamy w świecie Transformersów. Porażająca w pierwszym kontakcie czerwień jest chyba jedynym punktem spornym w bezkrytycznym przyjęciu tego zestawienia w swoje progi. Owszem, design kolumn również ma swoje do powiedzenia, jednak w czasach szukającego oszczędności globalizacyjnego unifikowania czego się da, taka propozycja jest pewnym światłem w tunelu ku różnorodności. Ale to nie koniec zaskoczeń, gdyż znajdująca się po lewej stronie swoista miska w kształcie woka jest niczym innym, jak pełnoprawnym odtwarzaczem płyt kompaktowych. Niezłe nie sądzicie? A dźwięk? Detaliczny, a przy tym bardzo barwny.
JMF AUDIO
Zdjęcia tego w pełni nie oddają, ale tuby rodem z JBL-i są w kształcie przygotowanych do całusa ust, czyli tak zwanej popularnej buźki. Jednak uspokajam, to jedyny sporny punkt tego projektu, gdyż reszta odwdzięczyła się dobrym graniem z lekkim nalotem papieru, mimo że konstrukcja głośnika niskotonowego opiera się włókno węglowe. A jak wiemy, klasyka bogata w instrumenty drewniane takie artefakty wręcz kocha, co z dużą przyjemnością dane mi było zakosztować. Co więcej, nawet Diana Krall w swych wokalnych kawałkach również mogła dziękować firmie JMF za nadanie jej głosowi takiej często poszukiwanej estetyki. Czy to propozycja dla wszystkich? Nie sądzę, ponieważ mimo fajnego odbioru muzyki, dostajemy tolerowany jednak przez niewielką grupę słuchaczy sznyt tuby w górze z udającym papier włóknem węglowym na dole.
REIMYO, HARMONIX, HIJIRI, ENCORE
Niestety, mimo że małe monitorki Encore od roku znajdują się w cenniku używanej przeze mnie na co dzień marki, to mój pierwszy kontakt z ich możliwościami sonicznymi odbył się właśnie teraz w Monachium. I gdy pełen obaw wchodziłem do pokoju – maluszki musiały napełnić dźwiękiem sporą kubaturę, to po spotkaniu w nim właściciela brandu Pana Kazuo Kiuchi wiedziałem, że nie będzie to zmarnowana wizyta, gdyż kto inny niż On może lepiej ustawić ów japoński system. I w konsekwencji miałem rację, ponieważ po zajęciu odpowiedniego czyli centralnego miejsca usłyszałem drzemiący w monitorkach potencjał. Oczywistym jest fakt odpowiedniego skorelowania oczekiwań słuchacza do możliwości dość wysoko strojonych w domenie basu kolumn. Jednak jeśli tylko podejdziemy do tematu w takim duchu, okaże się, że posiadacze małych pomieszczeń mają dużą szansę na znalezienie punktu „G” swojej układanki. Dodatkowym smaczkiem tej wizyty był pokaz podstawowego uderzenia w walce Kendo przez gościa z Japonii. Przyznam szczerze, że ten punkt programu z racji ogólnej wstrzemięźliwości Pana Kiuchi w okazywaniu emocji zaskoczył mnie najbardziej, za co szczerze dziękuję.
Sigma Acoustics MAAT
Gdy prezentowane w tym pokoju kolumny po raz pierwszy spotkałem na hali wystawowej MOC-a, pomyślałem, że ktoś cierpi na kompleks wielkości i generowany przez te monstra dźwięk każdego potencjalnego śmiałka zdmuchnie z krzesła niczym płomień ze słabiutkiej świecy. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że nie tylko kontrabas nie rywalizował z przysłowiowym King Kongiem, to proporcje wszystkich instrumentów sprawiały wrażenie bliskich prawdy. Niestety, z uwagi na zbyt mały pokój podczas prezentacji siedziałem za blisko, by dokładnie to zweryfikować. Ale jeśli kolumny nie zabiły mnie w pierwszych taktach, traktuję to jako dobrą kartę przetargową w dobranych rozmiarowo pomieszczeniach. Kończąc ten akapit muszę dodatkowo oddać im honor marce Sigma Acoustics, gdyż mimo wspomnianych sporych gabarytów kolumn system nie miał problemów w przekazaniu pełnej palety informacji w całym paśmie częstotliwościowym. A zawdzięczał to firmowej elektronice, która z powodzeniem kontrolowała niskie tony nawet w takiej klitce. Szacun.
VIVID AUDIO, KUBALA SOSNA RESEARCH, MOLA-MOLA
Nie wiem, czy to nieszczęśliwy zbieg okoliczności, ale jak do tej pory marka VIVID w moim odczuciu niezbyt dobrze wypadała na wszelkiego rodzaju pokazach. Nie mówię, że kolumny grały źle, ale zazwyczaj były zbyt ofensywne ocierając się przy tym wręcz o natarczywość. Jednak, jak pokazuje dzisiejszy przykład, wszystko zależy od konfiguracji i dzięki nieznanej mi bliżej elektronice Mola-Mola wespół z okablowaniem Kubala Sosna udało się osiągnąć bardzo homogeniczny przekaz muzyczny. Co bardzo mnie ucieszyło, dźwięk dobrze trafiał w mój gust, fundując tym sposobem pewien punkt odniesienia dla następnych konfrontacji. Ale to nie koniec miłych doznań, gdyż zestaw oprócz dobrej kolorystyki dźwięków oferował dodatkowo fajną przestrzeń, a dzięki dobraniu rozmiaru kolumn do wielkości pokoju zaskakująco solidny bas.
PMC, FM ACOUSTICS
Nie wiem, czy wiecie, ale marka PMC wyposażyła w swoje dzieci wiele studiów nagraniowych i masteringowych. Osobiście poprzednią wersję prezentowanych tutaj monitorów – co prawda patrząc na gabaryty ciężko się z tym zgodzić – znam z wypadów do znajomego. To są bardzo dobre paczki jednak najlepiej wypada na nich muzyka rockowa, o czym przekonałem się już wiele razy. Jakież było moje zdziwienie, gdy po zasileniu ich elektroniką FM ACOUSTICS nabrały tak oczekiwanej przeze mnie ogłady, nie tracąc swoich walorów w dziedzinie detaliczności. W konsekwencji dostałem precyzyjne studyjne granie z nutką barwy elektroniki ze Szwajcarii.
CSA
Niestety na temat jakości grania tego zestawienia z racji sporego obłożenia pokoju podczas wizyty niewiele mogę powiedzieć. Jednak bez względu na taki obrót sprawy chcę zaznaczyć, że nawet kilka minut słuchania z boku dało mi jasno do zrozumienia, że jeśli monitor jest dobrze skonstruowany, nie musimy martwić się o prezentację sceny muzycznej, którą w najlepszej specyfice tak jak w przypadku kolumienek CSA mamy prawie z rozdzielnika.
VIVA
Co prawda kolumny z racji swoich nietypowych rozmiarów i samego wyglądu są ciężko sprzedawalne, ale w ramach pokazania ich potencjału zaznaczę, że siedząc dosłownie metr przed nimi scena muzyczna bez najmniejszych problemów rysowała mi się daleko za nimi, a to potrafią tylko najlepsi. Zastana muzyka jazzowa z saksofonem w roli głównej idealnie pokazała, że przynajmniej do takiego repertuaru set jest wyśmienity. Niestety na inne gatunki muzyczne zabrakło czasu.
AUDIO NOTE
Co to jest? Powciskane w kąty trochę pokraczne kolumny z niebieskim głośnikiem i mieniąca się czernią elektronika. To angielski Audio Note. Ale to chyba najbardziej kontrowersyjna sprawa tego zestawu, gdyż ów dziwnie ustawiany set swoimi walorami dźwiękowymi od pierwszych nut prawie zmusza do resetu organizmu przy muzyce po codziennej harówce w pracy. Proponuje granie bez napinania na wyczynowość, ale jakże przyjemne w odbiorze. I gdy popatrzymy z boku na nasze codzienne życie, samoczynnie nasuwa się jedno pytanie: „Czegoś więcej potrzeba nam do szczęścia?”
GOLD NOTE
Włosi zgotowali mi niezłą niespodziankę, gdyż patrząc na wielkość kolumn już od progu przygotowałem się na rozlazły bas, by na przekór oczekiwaniom otrzymać zwarty, a czasem tak jak lubię bardzo twardy niski rejestr. Ale to nie koniec pozytywów, gdyż jako ostateczny ukłon dla moich preferencji panowie z Półwyspu Apenińskiego poczęstowali mnie jeszcze okraszonym papierem, czyli w estetyce drewnianego stroika brzmiącym saksofonem. Dziękuję.
ACAPELLA, BASSO NOBILE
Jak widać na załączonej fotografii, oczekiwanie na dobrą pozycję odsłuchową wiązało się ze sporą dawką wolnego czasu. Jednak rozmiar obu odwiedzanych przez te trzy dni imprez nie pozwalał na takie fanaberie, co koniec końców poskutkowało odbiorem całości zestawienia w estetyce delikatnej ale jednak tuby. Niestety stojąc z tyłu w drzwiach na temat dźwięku nic więcej nie mogę napisać, ale ta odrobina wniosków wystarczyła, by set zaistniał w dzisiejszej relacji.
AUDIO TEKNE
Ten pokój był przeze mnie bardzo oczekiwany. Przecież przez moje skromne progi przewinęła się większa część oferty Japończyków. Dodatkowym smaczkiem była prezentacja nowego wcielenia współpracujących z elektroniką kolumn. Byłem ciekawy, jak owo połączenie spisze się w warunkach wystawowych, tym bardziej, że w niezobowiązujących rozmowach z dystrybutorem padały obietnice pojawienia się wspomnianych zestawów w mojej samotni. I co? Czyżby skucha? Ależ nic takiego. Chyba los chciał, by w ramach utrudnienia występu przede mną na gramofonie wylądowała muzyka z organami w tle, które ku zaskoczeniu zabrzmiały bardzo dobrze. Może bez trzęsienia ziemi, ale z pewnością z odpowiednią dla tego instrumentu monumentalnością, a to daje pewien pogląd na możliwości produktu w tak uwielbianej przeze mnie muzyce jazzowej i dawnej. Puentując ten akapit, oświadczam, że z niecierpliwością czekam na nauszną konfrontację japońskiej myśli technicznej w zakresie budowania zespołów głośnikowych ze stacjonującymi u mnie na co dzień Austriakami. Oj będzie się działo.
LA ROSITA
Po kilkudniowej gonitwie po pokojach wystawienniczych, ten napawał mnie sporą dawką optymizmu. Iluminacja wespół z nienatarczywym w estetyce papierowych membran graniem były tym, czego potrzebowałem w sobotnie popołudnie. Tak więc, jeśli szukacie w muzyce spokoju, a przy tym delikatnego i miłego dla ucha grania drewnem, prezentowany set jest wręcz idealnym kandydatem. Niestety barierą może okazać się dostępność. Ale przecież dla chcącego nie ma nic trudnego.
ZESTO, JOSEPH AUDIO
Na zakończenie przeglądu pomieszczeń wystawowych monachijskiego hotelu Marriott miła wiadomość, gdyż w roli Herkulesa podtrzymującego całość elektroniki w ostatnim odwiedzanym przez nas pokoju służył znany wszystkim rodakom stolik z oferty warszawskiego AUDIO PHILAR-a. Jeśli chodzi zaś o dźwięk w tym przybytku muzycznym, niestety w mojej ocenie z racji zastosowania aluminiowych przetworników trochę zalatywał metalicznością. To może się podobać, ale jak dla mnie było zbyt detalicznie.
Na tym zakończę ten co prawda skrótowy, ale pisany z przyjemnością przegląd wystawców hifideluxe. Trochę ubolewam, że nie wszyscy się w nim znaleźli, jednak zapewniam, iż te osiemnaście akapitów jest zdecydowaną większością bohaterów tej imprezy. Może za rok uda mi się dogłębniej przyjrzeć możliwościom sonicznym prezentowanych tutaj systemów, ale już dzisiaj zaznaczam, że w przypadku tak wielkiego sąsiada, jakim jest MOC, będzie to bardzo trudne. Niemniej jednak, przypominam, by bez względu na Wasz osobisty odbiór moich spostrzeżeń nie generalizować swoich wniosków. Dlaczego? Ano dlatego, że po dwóch dniach wsłuchiwania się w dobiegające do nas dźwięki nie ma możliwości, by trzeciego poranka wstać z całkowicie zresetowanym narządem do oceny jakości gania systemów audio, a to powoduje spore uśrednienia w ocenie, jeśli nie całkowite zafałszowanie odbioru mimo najszczerszych chęci słuchacza. Powiem więcej, zmęczenie daje o sobie znać już drugiego dnia, dlatego zawsze robię sobie sporo przerw, co pozwala mi przetrwać w przyzwoitej formie ten trzydniowy męczący miting.
Jacek Pazio