Pojawiające się w tym tygodniu na naszych łamach relacje Marcina z zagranicznych wojaży jasno dają do zrozumienia, że mamy za sobą kolejny rok testowych przygód na własnym podwórku i przyszedł czas na zderzenie zdobytego doświadczenia z realiami bodajże największej świecie wystawy w Monachium. To już nasza szósta impreza i jak to zwykle bywa, bez względu na wynik poszczególnych pokojowych potyczek, w formie krótkich opisów pod seriami zdjęć staramy się Wam coś ciekawego na ich temat przekazać. Tak też będzie i tym razem, jednak zanim przejdziemy do clou przypomnę, iż wszelkie odsłuchy są wypadkową wielu czynników: od konkretnej muzyki począwszy, przez moje samopoczucie, po profesjonalizm wystawcy w walce o jak najlepszy wynik soniczny. Dlatego też nawet w momencie mocno dalekiego od pozytywnego wydźwięku któregokolwiek opisu proszę brać poprawkę na wspomniane przed momentem realia. Ostatnim punktem do wyjaśnienia przed głównym tekstem jest lista występujących podmiotów. Otóż z przyczyn logistyczno-wizualnych, czyli zbytniego tłoku w małym pomieszczeniu, a przez to częstym ustawieniu krzeseł tuż przed systemem, czy sprawiającego problemy z wykonaniem odpowiedniej jakości zdjęcia usytuowania zestawu na tle ziejącego białym światłem oka, kilku pokoi nie udało nam się zawrzeć w tej relacji. Trochę szkoda, ale tak bywa i nie ma co kruszyć o to kopii. Zatem jeśli wszystko zostało wyjaśnione, pozwolę sobie popuścić wodzy fantazji i w kilku koloryzowanych akapitach przybliżyć zaliczony w danym pomieszczeniu stan ducha.
1. TOTALDAC, MAGICO
Jak widać na załączonym obrazku, w tym przypadku zaliczyliśmy typową walkę z przeciwnościami losu. Wstawione w kąty spore rozmiarowo kolumny Magico M6 z co prawda solidną, ale jednak niezbyt błyszczącą na górze elektroniką, starały się jak mogły, jednakże nie dały rady wspiąć się na znane mi z innych pokazów poziomy swobody budowania wydarzeń muzycznych. Na szczęście mimo takiego stanu rzeczy, tandem nie zaliczył jakiejś tragicznej wpadki. Było może bez rozmachu, ale za to dobrze w domenie epatowania energią.
2. AUDIO NOTE UK.
Osobiście nie wiem, jaki cel przyświecał tej konkretnej prezentacji. Owszem, oparty o firmowe kolumny set Audio Note bez bliskiego kontaktu z narożnikami lub tylną ścianą nie są w stanie wygenerować odpowiedniej ilości niskich rejestrów, ale w tym przypadku nawet znane wszystkim adeptom sztuki konfigurowania systemów audio tweaki zdały się na nic. Bez basu, wysycenia na środku i uduszonymi wetknięciem kolumn całkiem w narożniki pokoju wysokimi tonami panowie zapodali Rammsteina. Efekt? Nie pytajcie. Dodam jedynie, że nic a nic nie pomogło nawet podkręcenie gałki wzmocnienia, w efekcie intensyfikując stan głębokiej anoreksji. Nie wiem, jak robi to nasz rodzimy dystrybutor, jednak doskonale pamiętam, że jeśli w prezentacji mają pomóc papierowe rolki papieru toaletowego, nawet przez moment nie zawaha się ich użyć. Tutaj według mnie rzucono ręcznik. A to tylko przygrywka do wizualnego odbioru tego przecież uważanego za marzenie każdego melomana angielskiego systemu.
3. FM ACOUSTICS
Na szczęście poprzednią wpadkę z nawiązką zrekompensował mi mistrz od przenoszenia słuchacza na deski czy to opery, czy też najbardziej wymagających koncertów muzyki klasycznej, znany mi z osobistych spotkań testowych szwajcarski brand FM Acoustics. Rozmach, świetna lokalizacja źródeł pozornych, równowaga tonalna i realizowana przy pomocy gramofonu, a przez to w moim odczuciu wyczuwalna od pierwszych chwil prawdomówność tego systemu, zawsze przykuwają mnie do fotela na znacznie dłużej niż zwyczajowe kilka minut.
4. DISTRETTO AUDIO
Cóż. To, że zespoły głośnikowe tego systemu wykorzystywały zazwyczaj więcej niż prawdomówne wstęgi, dowiedziałem się już w momencie przekraczania progu tej sali. O co chodzi? Otóż w momencie otwierania drzwi w CD-ku znajdował się materiał muzyczny z harmonijką ustną w jednej z głównych ról. I jak to w złośliwym życiu bywa, los chciał, żeby akurat podczas naszej wizyty ów instrument dostał swoje pięć solowych minut. Owszem, było zjawiskowo. I z dwojga złego lepiej tak niż miernie, jednak osobiście wolę więcej wypełnienia niż sprawiających grymas na twarzy przenikliwych pisków. Ale zaznaczam. To jest mój punkt widzenia na zastany moment kilkudniowej prezentacji i dla oddania honoru wystawcy dodam, iż w innych aspektach było już tylko lepiej.
5. ACAPELLA
To ewidentny przykład jak skonfigurować zestaw z kolumnami z tubą w jednej z ról, a przy tym nie wyganiać z pokoju miłośnika brzmienia zespołów głośnikowych z rodziny BBC. Owszem, zanotowałem sznyt megafonu, ale w dobrym tego słowa znaczeniu, czyli zaakcentowany rozmach sceny bez przytłaczania słuchacza nadmierną ilością alikwot górnych rejestrów.
6. AKSJA
Ło matko! Tak, tak. W taki sposób, oczywiście pod nosem, zareagowałem na widok tego pochodzącego z planu filmu o lalce Barbie zestawu z zębatym hornem w roli informatora o wydarzeniach w górze pasma. Tymczasem każda spędzona z nim chwila przy muzyce bardzo szybko pokazywała mi, w jakim błędzie byłem. Zjawiskowa, ale daleka od sztuczności, prezentacja witalności muzy była wypadkową dobrego nasycenia średnicy i mocnego, jednakże w pełni kontrolowanego basu. To naprawdę była bardzo pouczająca lekcja, aby nie oceniać czegokolwiek po wyglądzie. Szacun.
7. DIESIS AUDIO
Niestety co innego muszę powiedzieć na temat tej konfiguracji. Może nie w wydźwięku porażki. Jednakże nie mogę przemilczeć sytuacji, w której przy zaskakującym spokoju tuby w oddaniu realiów górnego zakresu, w sporej kubaturze pokoju odgrody nie dawały rady spełnić zapotrzebowania muzyki na nasycenie środka pasma i mocy w dolnych rejestrach. To nie były notoryczne braki, ale czasem oczekiwałem większego uderzenia, co jest nieodzowne w oddaniu realiów muzyki orkiestrowej.
8. KROMA AUDIO
Obydwa zestawienia przygotował ten sam dystrybutor, jednakże każde z nich pokazywało się z dobrej, w moim odbiorze pełniej witalności przy dobrej równowadze tonalnej strony. W jednym źródłem był gramofon Air Force One na przemian z kompaktem marki Metronome, a w drugim posiadany przeze mnie CEC TL0 3.0. Naturalnie obydwa za sprawą kolumn i towarzyszącej elektroniki stawiały na inne niż osobisty wybór w domu akcenty, ale z ręką na sercu mogę powiedzieć, z każdym z tych setów bez problemów mógłbym żyć.
9. JMF AUDIO
Opisując te monstrualne usteczka najnormalniej w świecie mógłbym przekleić informacje skreślone w zeszłym roku. Niestraszna im żadna muzyka. Czy to poważna z jej dynamiką i dokładnością w rozmieszczeniu kilkudziesięciu muzyków na bezkresnej scenie. Czy tak zwany plumkający jazz na bazie zjawiskowo pokazującego prace płuc artysty saksofonu. Dostajemy nielimitowaną energię i niczym nieograniczony pakiet mikro-informacji.
10. KLIMO
Wydawałoby się, że ten przypominający potomka patyczaka gramofon nie będzie w stanie pokazać nic zjawiskowego. Tymczasem przy wsparciu usadowionych przed stolikiem ośmiu niewielkich rozmiarowo komponentów zastana podczas mojej wizyty muzyka aż kipiała od fenomenalnie zawieszonego w eterze saksofonu. Tak, wiem, w ogólnej ocenie wielu miłośników muzyki, to jest przysłowiowa buła z masłem, ale nawet podczas tej wystawy nie raz spotkałem się ze zjawiskową porażką w tym aspekcie.
11. LA ROSITA
Krótko. Typowo papierowe granie. Bez wyczynu na dole i górze pasma, ale za to ciekawy występ podczas słuchania popisów gardłowych, czego idealnym przykładem okazała się być produkcja niestety nieżyjącego już Leonarda Cohena.
12. JEFF ROWLAND, TRENNER&FRIEDL
Nie od dzisiaj wiadomo, że dobrej jakości prezentacja nie musi odbywać się w oparciu o najcięższe działa danego brandu. I z takim podejściem do tematu mieliśmy do czynienia w tym przypadku. A, że w trakcie wizyty w tym pokoju spotkaliśmy konstruktów prezentowanego tam tak wzmocnienia, jak i kolumn, wiadomo było, że wynik będzie zjawiskowy. Po czym to wnosiłem? Popatrzcie. Do dyspozycji był malutki pokój, dlatego wystawca dobrał do niego stosowne zestawienie. Co to dało? Po pierwsze brak problemów z nadmiernym basem. A po drugie zjawiskowe znikanie małych kolumn z pomieszczenia. A że jeden dodać dwa równa się trzy, to przekroczenie progu tej muzycznej mekki pokazywało, jak niewiele potrzeba, aby z przyjemnością obcować z zapisanym na pięciolinii światem dźwięków.
13. FYNE AUDIO
To był kolejny dwupokojowy występ jednego wystawcy, z tą tylko różnicą, że przy użyciu nieco innych modelowo, ale z tej samej stajni kolumn. Jak wypadł? Popatrzcie. Ciasno jak diabli, a mimo to spore kolumny potrafiły zbudować ciekawą głębię. Taki wynik dystrybutor uzyskał przy użyciu mniejszych kolumn. Przy większych paczkach zaś, zamiast z racji podobnej ciasnoty lekkiej degradacji dźwięku, zaobserwowałem dodatkowy zastrzyk swobody reprodukowanych nut. Cuda? Nie wiem, ale raczej postawiłbym na zdolności łatwej akomodacji w zastane warunki wspominanych kolumn głośnikowych i współpracujących z nimi systemów. Naturalnie przy odrobinie złośliwości dałoby się położyć obydwa występy, ale na wystawie nie chodzi o to, aby zniweczyć działania organizatora, tylko znaleźć dobre strony jego wielogodzinnej pracy.
14. SEAWAVE ACOUSTICS
Te błękitne tuby w momencie naszej wizyty dobitnie pokazywały, z jaką energią powinno odtwarzać się materiał japońskiej formacji KODO (panowie grają na wielkich bębnach). Niestety w pakiecie z masowaniem trzewi zaliczyliśmy lekki bunt pomieszczenia, czyli potwierdzenie powiedzenia: „Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą”.
15. KORA
Przyznam szczerze. Nie wiem, na ile jest to zasługa elektroniki, a na ile strojenia kolumn Avangarde, ale jedno mogę powiedzieć na pewno. To było dobre tubowe granie ze wszystkimi zarezerwowanymi dla tego typu zespołów głośnikowych cechami.
16. SOUNDKAOS, BAKOON
Fajne, bez napinki, ale przy zachowaniu odpowiedniego poziomu zaangażowania słuchacza prezentacja. Co ciekawe, prawie wszystkie ścianki oprócz podstaw malutkich kolumn SOUNDKAOS zostały uzbrojone w jakiś przetwornik. Do tego bardzo wiotki płaskownik jako stend i jak to przy użyciu produktów tego brandu stało się standardem, mieliśmy spektakl przez duże „S”. Podczas dogłębnej analizy zdjęć z tego pokoju pod ścianami zauważycie jeszcze występujące w zeszłym roku jako główne bohaterki miedziane potworki. Nie wiem, jak wypadały podczas tegorocznej wystawy, ale sięgając pamięcią rok wstecz jestem przekonany, iż podobnie do minimonitorków wyszłyby z tarczą.
17. ARETAI
Podobno to debiutanci. Dodatkowo z niezbyt wyszukaną elektroniką Primare. I żeby było całkiem pod górę, wielkie kolumny w małym pokoju. Dlatego też bez szukania dziury w całym dając fory wystawcy dzisiaj tylko o nim wspominam, a z dogłębniejszą oceną jakości dźwięku poczekam do kolejnej potyczki. Ale zaznaczam, będę o tym kredycie pamiętał.
Tak oto wygląda mój niezobowiązujący miting po będącej jedynie przystawką do dania głównego – imprezy w MOC-u wystawie hifideluxe 2019. Jak wspominałem we wstępniaku, kto się nie załapał, niech nie odbiera tego osobiście. Zwyczajnie tak było mu pisane. Zaś z drugiej strony, gdyby kogoś zabolały moje słowa, jeśli naprawdę nie widzi w tym swojej winy, proszony jest o przefiltrowanie ich przez pryzmat przypadkowości tego typu imprez. Nigdy nie kieruję się złośliwością, a że jestem sobie sterem, żeglarzem i okrętem, o takich wydarzeniach piszę z przyznanym sobie marginesem humoru.
Jacek Pazio