Dla nieoglądającego TV, unikającego popularnych (popowych) rozgłośni radiowych i generalnie egzystującego w dość hermetycznym środowisku osobnika jak ja Juliusz Kamil był typowym człowiekiem znikąd. Dziwnym zbiegiem okoliczności podczas ostatniego AVS https://soundrebels.com/avs2016-sobieski/ w pokoju zajmowany przez Audio Anatomy pojawił się sympatyczny chłopak twierdzący, że ma co nieco do zaoferowania muzycznemu światu i … wręczył mi swój debiutancki, wydany na winylu(!!!), album. Ponieważ rozmawiało nam się świetnie a i zawartość sprezentowanego albumu okazała się zadziwiająco intrygująca przez ostatnie dwa miesiące tytułowe wydawnictwo nader często gościło na talerzu mojej, określanej przez „życzliwych” mianem zemsty hydraulika Kuzmy. Mając już zatem osłuchany, wzbogacony o dedykację “Honey, I’m Home (Collector’s Limited Edition)” uznałem, że dobrze by było choćby rzucić okiem kim jest ten całkiem dziarsko sobie w muzyce poczynający dzieciak i … doznałem tzw. szoku poznawczego. Okazało się bowiem, że ów podejrzanie dobrze zakonserwowany młodzian nie dość, że ma na karku cztery krzyżyki, to w dodatku może pochwalić się imponującym portfolio. Od 2001r. współpracował (śpiewając w chórku) bowiem z Marylą Rodowicz, współtworzył zespoły BLiSS, GandahaR (albumy: „Nowa Kamasutra” (2007) i „One” (2011)), DrKamSzot („Fotel Bujany” 2004), Economical (płyty „vol.1” (2003) i „vol.2” (2006)), był laureatem Szansy Na Sukces (edycja z grupą Lady Pank), śpiewał w finale i w koncercie Debiutów na Festiwalu Piosenki w Opolu, był finalistą The Voice of Poland, The Voice of Switzerland, Must Be The Music – Tylko Muzyka. Krótko mówiąc wygląda na to, że przez ostatnie piętnaście lat na Juliusza Kamila można było trafić praktycznie wszędzie, a tylko mi dziwnym trafem jakoś to się nie udawało. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, gdyż siadając do pisania krótkiego 3 po 3 o Jego najnowszym projekcie solowym nie miałem absolutnie żadnych oczekiwań, skojarzeń i obaw. Ot czysta karta.
Choć prace nad tym z założenia concept-albumem trwały trzy lata, to zawarty na nim materiał wcale nie powstał od razu, lecz rodził się etapami a najstarszy utwór pochodzi 1999 roku. Pojawia się jednak pytanie jak pogodzić zakładaną formę z eklektycznymi inspiracjami jego twórcy i bardzo szerokim spektrum gatunków muzycznych z których estetyki JK czerpie pełnymi garściami. Wbrew pozorom i na przykładzie tytułowego krążka widać jednak, że jak się chce to można a i efekt takich starań wypada wielce pozytywnie. Ponieważ jednak trudno jednoznacznie skategoryzować „Honey, I’m Home” jako reprezentanta jakiegoś konkretnego gatunku muzycznego, to po prostu lubiąc muzykę, jaką lubimy spokojnie możemy po ten krążek sięgnąć i z łatwością znaleźć idealnie wpisujące się w nasze gusta dźwięki. Czegóż tam nie ma. Otwierający album, ambientowy „Gdzie Mój Dom – Intro” delikatnie wprowadza nas w świat pop-rockowego grania, które płynnie przechodzi od chilloutowego „Sleep Hyde Sleep”, a poprzez balladowo – radiowego kandydata do przeboju – „Czas”, eksploruje prog-rockowy świat w “I Hate Lovin’ U”, by w iście epickim, inspirowanym „Biko” Petera Gabriela „Zaczarowani – III” doprowadzić nas do szczęśliwego końca.
Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie również jakość samej realizacji/tłoczenia. Płyta jest dość „cicha” – jej szum jest praktycznie pomijalny a i semi-transparentny (wersja limitowana) krążek sprawia bardzo pozytywne wrażenie. Oczywiście dostępna jest też wersja standardowa – wydana na konwencjonalnym czarnym nośniku, oraz na CD a i miłośnicy serwisów streamingowych nie mogą czuć się pokrzywdzeni, gdyż album „leży” już na TIDAL , Spotify i Deezer. Całość prezentuje się po cieplejszej, jednak dalekiej od zmulenia stronie neutralności. Wokale Juliusza Kamila i pojawiających się na albumie gości są sugestywnie, ale nienachalnie wysunięte do przodu i przyjemnie dosaturowane, przez co sybilanty podane są w bursztynowej poświacie i nic nie syczy i szeleści. Jest miło, gładko a zarazem rozdzielczo, więc nic w dalszych planach się nie gubi i nie przybiera impresjonistycznej nieokreśloności. Niechlubnym wyjątkiem jest “I Hate Lovin’ U”, gdzie początkowo dźwięk jest płaski, jazgoczący – jakby grany z blaszanego wiadra a dopiero na „I Wonder If” wszystko wraca do normy. Nie wiem czy taki był zamysł artysty, ale w pierwszej chwili zastanawiałem się, czy przypadkiem „nie kończy” mi się wkładka. Może jednak tak właśnie miało być i taka garażowa surowość i pozorna siermiężność jest jedynie środkiem artystycznego wyrazu a ja się tylko czepiam? Mniejsza jednak z tym, gdyż poza powyższym „zgrzytem” innych zastrzeżeń nie miałem.
Jeśli zatem szukacie muzyki niebanalnej, pozbawionej wszechobecnej miałkości a jednocześnie kojącej zszargane codzienną gonitwą nerwy sięgnijcie po „Honey, I’m Home” i dajcie się ponieść emocjom.
Marcin Olszewski
Lista utworów:
1. Gdzie Mój Dom – Intro
2. Sleep Hyde Sleep – feat. Aleksandra Pęczek
3. 2Nite – Waltz in G-Minor
4. Give Me A Chance 2 Love U
5. Czas – feat. Aleksandra Pęczek
6. How Important Is My Soul
7. Ev’ry Single Day
8. I Hate Lovin’ U
9. I Wonder If
10. Teraz
11. Zaczarowani – III – feat. Paweł Piecuch & friends
Data premiery: 23 września 2016
Wykonawca: Juliusz Kamil
EAN: 5906660247012
nr kat.: GRLP_1701
Wydawca: Plan A / GandahaR Music