Opinia 1
Od razu na wstępie uprzedzę, iż będzie to przede wszystkim dla mnie dziwny, czy też raczej powinienem napisać zaskakujący test. Jednak zaskakujący nie z powodu tematyki, gdyż zagadnieniami kablarskimi paramy się zanim stało się to modne, od zarania dziejów, czy jak kto woli powołania do życia SoundRebels, co przede wszystkim opóźnienia z jakim koniec końców nad tytułową marką przyszło nam się oficjalnie pochylić. Nie oznacza to jednak, iż o jej istnieniu nie mieliśmy bladego pojęcia, co wręcz odwrotnie – spotykaliśmy się z nią, a dokładnie z jej produktami na tyle regularnie i często, czy to przy okazji którejś z monachijskich i stołecznych wystaw, bądź też SoundClubowych wizyt, by prawdopodobnie z automatu i podświadomie uznać, że temat mamy w stopniu co najmniej zadowalającym ogarnięty. Wystarczył jednak spontaniczny, szybki rachunek sumienia/remanent, by wyszło na jaw, że żyliśmy w błędzie a szwedzkie okablowanie Jorma Audio cierpliwie czekało na swoje przysłowiowe pięć minut na naszych łamach. Skoro zatem czytacie Państwo te słowa, to nader namacalny znak, że w końcu się doczekało a to za sprawą niepozornego, acz niezaprzeczalnie high-endowego przewodu Jorma USB Reference, na którego test serdecznie zapraszamy.
W czasach, gdy pierwsze wrażenie – vide wręcz krzyczące opakowanie/aparycja liczą się niejednokrotnie bardziej niż zdrowy rozsądek i logika konfiguracji Szwedzi pozostali wierni przysłowiowemu skandynawskiemu zamiłowaniu do minimalizmu i naturalności. Pomijając poręczną plastikową i szczelnie wyściełaną szarą gąbką walizeczkę sam przewód wydaje się jeśli nie niepozorny, to przynajmniej starający się, z drobnym wyjątkiem o czym dosłownie za chwilę, jak najmniej zwracać na siebie uwagę. Ot niczym niewyróżniająca się czarna tekstylna plecionka chroniąca trzewia, solidne, acz dalekie od biżuteryjnych zapędów wtyki i ów mogący uchodzić za element dekoracyjny akcent, czyli jajopodobna drewniana mufa z eleganckim, złotym szyldem informującym o modelu, oraz numerze seryjnym. A właśnie, autentyczność zakupu potwierdza nie tylko dołączony certyfikat, lecz również obecna na obwodzie przewodu skórzana zawieszka, która dzięki technologii NFC pozwala na samodzielną weryfikację „koszerności” danego egzemplarza.
Jeśli zaś chodzi o technikalia, to Jorma USB Reference dostępna jest w rozmiarówce 1-3m i wykonano ją z ze srebrzonej miedzi w polipropylenowej izolacji i ekranie z aluminium oraz folii PET. Zaglądając nieco głębiej okazuje się, że minimalizm formy dotyczy jedynie tego, co widać gołym okiem, gdyż już we wnętrzu dokonano wyraźnego podziału na sekcję zasilającą oraz dedykowaną przesyłowi danych. W skład pierwszej wchodzą cztery ekranowane żyły po 19 przewodników z cynowanej miedzi o czystości 99,999999% każda. Z kolei sekcję „sygnałową” oparto o dwie ekranowane żyły po również 19, lecz tym razem wykonanych ze srebrzonych przewodników miedzianych o czystości 99,999999% przewodników. Od strony elektrycznej całość może pochwalić się impedancją na poziomie 90Ω.
Śmiem jednak twierdzić, iż z kablami, podobnie z resztą jak z pozostałymi elementami toru audio jest tak, że nabywa się je i w docelowym ekosystemie umieszcza nie po to, by li tylko wyglądały, bądź oszałamiały postronnych iście kosmicznymi technologiami w ich trzewiach drzemiącymi, lecz wyłącznie ze względu na reprezentowane przez nie walory brzmieniowe a w szerszym ujęciu synergię całości. Dlatego też po krótkim wprowadzeniu i charakterystyce aparycji najwyższa pora na wrażenia nauszne. A Reference gra nad wyraz dojrzale i z właściwym swej nazwie wyrafinowaniem. Nie ma przy tym w jego brzmieniu nawet najmniejszych oznak wyczynowości, czy też tendencji do usilnego zabiegania o atencję na drodze sztucznego podbijania któregoś z podzakresów, czy też „autorskiej” interpretacji transmitowanego materiału. Ba, trzymając się skandynawskiej estetyki w jego przypadku śmiało można mówić o pełnej zgodności z duńskim pojęciem hygge oznaczającym m.in. „osiągnięcie wewnętrznej równowagi, bezpieczeństwa i harmonii” zazwyczaj poprzez zadowolenie, czy wręcz czerpanie radości z pozornie zwykłych i błahych drobiazgów oraz czynności. Krótko mówiąc jest to jeden ze skuteczniejszych sposobów na osiągnięcie swoistego błogostanu, co przekładając na nasze – audiofilskie realia oznacza upragnioną nirwanę. Dzięki czemu sięgając zarówno po referencyjne realizacje sygnowane przez 2L, jak daleko nie szukając zjawiskowe „An Old Hall Ladymass” Trio Mediæval, nie mniej wyrafinowane wydawnictwa Martena („Supreme Sessions 2”), jak i dramatycznie od nich odległe stylistyczne poczynania rodzimych szarpidrutów tworzących projekt Shadohm – „Through Darkness Towards Enlightenment” ani przez moment nie musiałem zastanawiać się co dany „poeta” miał na myśli i w jakich warunkach akustycznych dany album realizowano. Wszystko może nie tyle zostało podane na srebrnej tacy, co stanowiło nierozerwalną i w pełni oczywistą składową każdej z prezentacji. Tak artykulacja poszczególnych fraz, jak i kreujące przestrzeń pogłosy nie wyrywając się do przodu i niepotrzebnie nie przykuwając uwagi kreowały na tyle koherentny i zarazem angażujący przekaz, że co i rusz musiałem łapać się na tym, by zamiast czysto hedonistycznej kontemplacji i pławienia się w ulubionych dźwiękach jednak skupiać się na aspektach technicznych i wykazywać się choćby śladowym krytycyzmem do poczynań tytułowej łączówki. Dlatego też, nieco wbrew wspomnianemu błogostanowi, do którego Jorma USB Reference nie tylko dąży, lecz niemalże od pierwszych taktów słuchacza wprowadza i dzieląc przysłowiowy włos na czworo z czysto kronikarskiego obowiązku wspomnę, iż szwedzki przewód choć operuje w mainstreamie muzykalnej naturalności nader odważnie romansującej z transparentnością nie uśrednia transmitowanych sygnałów w celu podporządkowania ich nadrzędnej eufonii. W związku z powyższym, oprócz wspomnianych różnic natury przestrzennej mamy dostarczany również pełen pakiet informacji o temperaturze barwowej, więc od „An Old Hall Ladymass” nieco wieje chłodem, co jest o tyle ciekawe, że nagrań dokonano przecież w czerwcu 2022 w norweskim Uranienborg Church, więc niejako z automatu wskazuje na żywą akustykę sakralnych wnętrz. Z kolei na składance Martena odnotowujemy istny rollercoaster nastrojów i smaków, których wspólnym mianownikiem okazuje się niezwykle intymna i bliska prezentacja intensyfikująca wrażenie namacalności oraz wszechobecną analogowość prezentacji. W obu wspomnianych wydawnictwach uwagę zwraca niezwykła otwartość najwyższych rejestrów, które cały czas zachowując swą krystaliczną czystość szalenie dalekie są od popadania w analityczną szklistość zdolną zakłócić przyjemność odbioru. Żeby jednak była jasność – Jorma ani nie osłabia, ani nie wycofuje i nie zaokrągla góry zachowując pełnię jej energii i ekspresji, lecz nie czuje się w obowiązku siłowo ją eksponować. Chyba, że właśnie takiej siłowej realizacji transmitowany materiał nie tyle oczekuje, co jest nią „skażony”, jak wspomniany krążek Shadohm, gdzie jakiekolwiek próby wygładzania i cywilizowania przekazu byłyby równoznaczne z jego energetyczną kastracją. Niemniej jednak warto wspomnieć, iż właśnie na aż kipiących od pierwotnej agresji i obłąkańczych temp najcięższych odmianach metalu w porównaniu z moim dyżurnym ZenSati Zorro szwedzka łączówka wykazuje się niewiele, bo niewiele, ale jednak zauważalnie większą równowagą emocjonalną, co dla miłośników gatunku może być w ekstremalnych przypadkach uznane za zbytnią powściągliwość, czy wręcz zachowawczość. Co de facto niekoniecznie jest zgodne z prawdą, gdyż po prostu prezentuje nieco inne spojrzenie i odmienną od duńskiej perspektywę na transmitowane growle, blasty i riffy. Po prostu Jorma cały czas zachowuje iście stoicki spokój a ZenSati pozwala sobie czasem przypiąć wrotki by z dziką radością i nieco szaleńczym błyskiem w oku rzucić się w centrum black-metalowego cyklonu. Dodatkowo Reference kreśli kontury nieco miększą kreską od swojego ww. konkurenta, ale to już taki niejako siłowo wyciągany na powierzchnię niuans dla wszystkich tych, którzy lubią wiedzieć po jaki żel sięgnął ich ulubiony wokalista a jaką mascarą „zrobiła” sobie oczy kreowana na gwiazd(k)ę sezonu szansonistka.
Z racji swej wrodzonej naturalności i wyrafinowania przekazu Jorma USB Reference wydaje się być propozycją tyleż bezpieczną, co godną polecenia wszystkim melomanom i audiofilom, którzy będąc zadowolonymi z aktualnego status quo chcą postawić przysłowiową kropkę nad „i”. Jorma nie wpłynie bowiem ani na zastaną równowagę tonalną, czy też intensywność saturacji, lecz jedynie uwolni drzemiące w systemie kolejne pokłady rozdzielczości, swobody artykulacji i niuansów będących kolejnym krokiem ku znanemu z uczestnictwa we wszelakiej maści wydarzeniach muzycznych realizmowi.
Marcin Olszewski
System wykorzystany podczas testu
– CD/DAC: Ayon CD-35 (Preamp + Signature) + Finite Elemente Cerabase compact
– Odtwarzacz plików: Lumin U2 Mini + Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable + Omicron Magic Dream Classic; I-O Data Soundgenic HDL-RA4TB
– Gramofon: Denon DP-3000NE + Denon DL-103R
– Przedwzmacniacz gramofonowy: Tellurium Q Iridium MM/MC Phono Pre Amp
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Wzmacniacz zintegrowany: Vitus Audio RI-101 MkII
– Kolumny: Dynaudio Contour 30 + podkładki Acoustic Revive SPU-8 + kwarcowe platformy Base Audio
– IC RCA: Furutech FA-13S; phono NEO d+ RCA Class B Stereo + Ground (1m)
– IC XLR: Vermöuth Audio Reference; Furutech DAS-4.1
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Vermöuth Audio Reference USB; ZenSati Zorro
– Kable głośnikowe: Signal Projects Hydra + SHUBI Custom Acoustic Stands MMS-1
– Kable zasilające: Esprit Audio Alpha; Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power + Furutech CF-080 Damping Ring; Acoustic Zen Gargantua II; Furutech Nanoflux Power NCF
– Listwa zasilająca: Furutech e-TP60ER + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS-D (R) NCF
– Switch: Silent Angel Bonn N8 + nóżki Silent Angel S28 + zasilacz Farad Super3 + Farad DC Level 2 copper cable
– Przewody ethernet: In-akustik CAT6 Premium II; Audiomica Laboratory Anort Consequence, Artoc Ultra Reference, Arago Excellence; Furutech LAN-8 NCF; Next Level Tech NxLT Lan Flame
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Stolik: Solid Tech Radius Duo 3
– Panele akustyczne: Vicoustic Flat Panel VMT
Opinia 2
Jak to się stało? Przecież od lat współpracujący z nami dystrybutor stacjonuje pod tak zwanym nosem i nic? Szczerze? Nie mam bladego pojęcia, jakie były tego przyczyny, ale fakt jest faktem, iż dziś rozpoczynamy przygodę – mam nadzieję, że dłuższą – z konstrukcjami kablowymi szwedzkiej Jormy. Co ciekawe i z punktu widzenia bytu marki istotne, na naszym ryku znakomicie rozpoznawalnej. Owszem, raczej w szeregach audiomaniaków brylujących w strefie High End, ale z kuluarowych rozmów podczas wystaw wiem, że skandynawskie produkty konsekwentnie zataczają coraz większy krąg pośród szerokiej rzeszy naszych pobratymców. Co wpadło w nasze ręce jako tak zwany starter? Otóż dzięki staraniom SoundClubu – warszawskiego opiekuna marki, na dziewiczą sesję testową trafił do nas przewód Jorma USB Reference.
Bazując na odezwie ze strony producenta najistotniejszymi dla nas informacjami jest zastosowanie w roli przewodnika posrebrzanej miedzi. Jej czystość osiąga poziom 99.999999%. Do ekranowania konstrukcji wykorzystano aluminium i PET. Zaś izolację rozwiązano na bazie polipropylenu. Finalnie kabelek ubrano w czarną, opalizującą plecionkę i na długości 2/3 przebiegu, czyli bliżej strony wyjścia sygnału zaaplikowano drewnianą, owalną baryłkę ze złotą tabliczką znamionową z podstawowymi danymi. Przewód do odbiorcy końcowego dociera w eleganckim, plastikowym, wyściełanym gąbką futerale z potwierdzającym oryginalność stosownym certyfikatem.
Z jakiej strony pokazał się nasz bohater? Przyznam, że z racji braku wcześniejszych spotkań opiniotwórczych, a przez to mając dosłownie i w przenośni czystą kartę mocno mnie zaskoczył. Ale, spokojnie, zaskoczenie było bardzo pozytywne. A to dlatego, że oferując bardzo dobrą wagę i w pełni kontrolowaną energię dźwięku miał jeszcze to coś, co cechuje segment bezkompromisowej prezentacji. Co takiego? Zanim przejdę do konkretów, małe wprowadzenie. Otóż obecnym trendem większości producentów wszelakiego okablowania jest proponowanie klientom mocno esencjonalnych produktów. Ma być gęsto, dzięki czemu muzyka oferuje odpowiedni impuls. Powód jest banalny, bowiem sprawa rozbija się o coraz bardziej transparentną (analityczną?), a czasem nawet krzykliwą elektronikę, którą trzeba jakoś ucywilizować. I proszę się nie obruszać, gdyż w słuchanie zabawek audio bawię się już kilkanaście lat i widzę jak na dłoni, w jakim kierunku dryfuje ogólna estetyka brzmienia najnowszych konstrukcji. I co najgorsze, to dzieje się w imię rozdzielczości, tymczasem często dostajemy zwykły krzyk. A jeśli tak, musi iść za tym deska ratunkowa. I czymś w stylu owej deski jest gro oferty kablowej, pośród której mamy do czynienia z mniejszymi lub większymi „zamulaczami”, lub tak jak w tym przypadku czymś wyrafinowanym. Na czym polega to coś w wydaniu Jormy? Otóż po aplikacji kabla USB z tej stajni przekaz jest soczysty i pełen energii, ale przy tym nacechowany odpowiednio ostrym, pozwalającym zaistnieć na wirtualnej scenie pełnemu pakietowi informacji, rysunkiem źródeł pozornych. To natomiast wprost przekłada się na oddech przekazu i znakomite oddanie odcieni dosłownie każdego, nawet pojedynczego, czasem brzmiącego w nieskończoność dźwięku z dosłownie każdego zakresu pasma akustycznego z basem włącznie. Ja wiem, że mocno uśredniające wydarzenia sceniczne nasycenie ponad wszystko wielu melomanom bardzo się podoba, ale niestety jest ono zazwyczaj okupione utratą mikrodynamiki, która przecież składają się na finalny odbiór słuchanego materiału. Bez tego będzie zwykła nuda. A tak muzyka będzie nas zaskakiwać, co sprawi, że bez problemu zauroczą nas i ciężkie brzmienia spod znaku Metallici, jak i barokowa twórczość pióra Claudio Monteverdiego. Pierwsza fajnie nas kopnie stopą perkusji oraz zaatakuje uderzeniem mocnych gitar, zaś druga za sprawą lotności przekazu często wypełniających wielkie kubatury kościołów chóralnymi sekwencjami odda prawdziwego ducha zawartego w niej sacrum. I w takim, pełnym zwrotów akcji w zależności od słuchanej muzyki duchu wypadł tytułowy kabel USB. A zapewniam, owa opinia nie jest jakimkolwiek zbiorem przypuszczeń, tylko z uwagi na moje hołubienie twórczości z obydwu stron barykady pełnoprawnym opisem zastanych sytuacji w każdej z nich na bazie kilkunastu albumów. Na tyle ciekawie zaprezentowanych, że gdybym miał kiedyś wejść na serio w pliki, dziecko Jormy będzie jednym z bardzo krótkiej listy pretendentów do finalnych prób. A zaznaczam, że takie typowanie na zaś nie zdarza się u mnie zbyt często.
Czy bazując na powyższym opisie, jestem w stanie polecić Jormę USB Reference każdemu? Ależ jak najbardziej. Kabel jest nie tylko energetyczny, ale również pełen wigoru i poszukiwanej w muzyce agresji, dzięki czemu praktycznie nie widzę dla niego jakichkolwiek przeciwwskazań. No dobrze, naturalnie zawsze istnieje możliwość kręcenia przysłowiowym nosem, gdyż jeszcze się taki nie urodził, żeby każdemu dogodził, ale tylko w momencie wpięcia w system z totalną nadwagą. Jednak żebyśmy się dobrze zrozumieli. To nie będzie problem rzeczonej łączówki, tylko nie do końca ze sztuką skonfigurowanej zbieraniny audio. W każdym innym wypadku jedyną, powtarzam jedyną zaporą może być jego cena. Owszem, warta każdej złotówki, ale niestety na miarę segmentu, w którym jest lokowany.
Jacek Pazio
System wykorzystywany w teście:
– transport: CEC TL 0 3.0
– streamer: Lumin U2 Mini + switch Silent Angel Bonn N8
– przetwornik cyfrowo/analogowy: dCS Vivaldi DAC 2.0
– zegar wzorcowy: Mutec REF 10 SE-120
– reclocker: Mutec MC-3+USB
– Shunyata Research Omega Clock
– Shunyata Sigma V2 NR
Przedwzmacniacz liniowy: Gryphon Audio Pandora
Końcówka mocy: Gryphon Audio APEX Stereo
Kolumny: Gauder Akustik Berlina RC-11 Black Edition
Kable głośnikowe: Furutech Nanoflux-NCF Speaker Cable
IC RCA: Hijiri Million „Kiwami”, Vermouth Audio Reference
XLR: Tellurium Q Silver Diamond, Hijiri Milion „Kiwami”, Furutech DAS-4.1
IC cyfrowy: Hijiri HDG-X Milion
Kabel LAN: NxLT LAN FLAME
Kable zasilające: Hijiri Takumi Maestro, Furutech Project-V1, Furutech NanoFlux NCF, Furutech DPS-4.1 + FI-E50 NCF(R)/ FI-50(R), Hijiri Nagomi, Vermouth Audio Reference Power Cord, Acrolink 8N-PC8100 Performante, Synergistic Research Galileo SX AC
Stolik: BASE AUDIO 2
Akcesoria:
– bezpieczniki: Quantum Science Audio Red, Synergistic Research Orange
– antywibracyjne: Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints ULTRA MINI
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END, FURUTECH e-TP80 ES NCF
– panele akustyczne Artnovion
Tor analogowy:
– gramofon – Clearaudio Concept
– wkładka Dynavector DV20X2H
– przedwzmacniacz gramofonowy RCM Sensor 2 mk II
– docisk płyty DS Audio ES-001
– magnetofon szpulowy Studer A80
Dystrybucja: SoundClub
Producent: Jorma Audio
Cena: 15 500 PLN / 1m; +1 800 PLN za kolejny metr
Dane techniczne
Sekcja zasilająca
Przekrój przewodników: 0.24 mm²
Ilość przewodników/żyłę: 19
Średnica przewodników: 0.127mm
Materiał przewodników: cynowana plecionka miedziana o czystości 99,999999%
Izolacja: PE ME6032
Kolor izolacji przewodników: czerwona / niebieska / transparentna / czarna
Średnica przewodników: 1.1mm
Ilość żył: 4 + ekran (quad)
Ekran: Aluminium / folia PET
Sekcja sygnałowa (dane)
Przekrój przewodników: 0.24 mm²
Ilość przewodników/żyłę: 19
Średnica przewodników: 0.127mm
Materiał przewodników: posrebrzana plecionka miedziana o czystości 99,999999%
Izolacja: PE ME6032
Kolor izolacji przewodników: czerwona / niebieska
Średnica przewodników: 1.7mm
Ilość żył: 2 + ekran
Ekran: Aluminium / folia PET
Koszulka wewnętrzna: guma PVC
Warstwa pośrednia: bawełna
Koszulka zewnętrzna: plecionka PET
Impedancja: 90Ω