1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. Meridian Media Core 200 + DSP5200

Meridian Media Core 200 + DSP5200

Opinia 1

Niestety lub stety, patrząc na szybkość zachodzących w segmencie audio zmian prawdopodobnie już w niedługim czasie nasze zdawałoby się podstawowe problemy natury synergicznego skompletowania systemu generującego ukochaną muzykę odejdą do lamusa. Perspektywa ta przynajmniej teoretycznie powinna napawać wszystkich optymizmem, tylko co my biedni – z wyboru wieczni poszukiwacze nirwany będziemy mieli do roboty, gdy wszystko zrobią za nas przygotowane gdzieś w skupiskach inżynieryjnych ciągi logarytmiczne procesorów DSP. Wspomnianej tendencji nie da się już zatrzymać i mam tylko cichą nadzieję, iż gdzieś choćby nawet w podziemiu producenckim znajdzie sie kilka marek pozwalających stoczyć nam walkę z przeciwnościami losy typu niedopasowania komponentów. Ale zostawmy te wydaje mi się przedwczesne lamenty na boku – czas pokaże czy miałem rację – i zajmijmy się systemem wdrażającym owe pachnące jeszcze futurystyką cyfrowe korekcje. Co więcej, nasz bohater idąc za swoim kuzynem – marką Linn – jest również pionierem w implementowaniu w kolumnach zarówno przetworników, jak i wzmacniaczy. To znacznie minimalizuje ilość wyeksponowanych komponentów generujących dźwięk, a w prostej linii przekłada się na łatwiejszy konsensus z naszymi zonami w sprawie obecności sprzętu audio w głównym salonie. Tak więc po trochę złowieszczej wizji zagorzałego poszukiwacza zapraszam na spotkanie z jednym z propagatorów procesorówi DSP w kolumnach głośnikowych, jakim jest angielska marka Meridian. W dzisiejszym sparingu wystąpi zestaw składający się z centrum dowodzenia Media Core 200 i kolumn DSP5200, którego pojawienie się zawdzięczamy firmie 3Logic.

Jak zdążyłem zaanonsować, nasza układanka stawia na minimalizm produktowy, co skutkuje postawieniem w wygodnym dla nas miejscu w osi pionowej niedużego i wąskiego modułu skrywającego twardy dysk. Oczywiście używając testowanego zestawu mamy spory wachlarz możliwości zaopatrywania się w sygnał, ale z racji bytu sporej dawki zgranego na HDD materiału płytowego korzystałem z dobrodziejstw firmowych. Na zdjęciach tego nie widać, ale w komplecie startowym możemy zakupić ułatwiający proces rozruchowy i sterowania dedykowany monitor dotykowy, jednak do fazy testowej z przyczyn obiektywnych dotarła wersja stawiająca na stosowne aplikacje zarządzające w naszych komputerach. Na zakończenie tematu wyposażenia obsługowego muszę wspomnieć o osiągającym wielkość klawiatury komputera pilocie, ale jak powiedziałem, to czego będziemy siebie używać, zależy od tego, jak skonfigurujemy swoje oczekiwania. Przechodząc do najważniejszego punktu przecież co by nie mówić systemu audio skreślę kilka zdań o kolumnach. Tutaj nie ma przypadkowości, gdyż lewa zawsze jest szefem kompilacji i to ona przyjmuje sygnał z centralki, karmiąc nim swoją koleżankę po prawicy. To generuje trochę kabelkologii, ale zawczasu uspokajam, gdyż bawimy się cienkimi skrętkami, które zawsze łatwo jest ukryć. Oczywiście z uwagi na aktywność każdej z kolumn musimy dostarczyć do nich zbawienną w skutkach energię elektryczną, ale jak to w życiu bywa, zawsze gdzieś na ścianach bocznych mamy awaryjne gniazda sieciowe, dlatego i ten punkt potraktowałbym jako drobną niedogodność, a nie duży problem. Bryły kolumn nie tryskają biżuterią designerską, ale połyskująca czerń i iście angielska aparycja z pewnością wprowadzają w ich postrzeganiu duży spokój. Na przedniej ściance znajdziemy trzy przetworniki i umieszczony nad nimi wyświetlacz informacyjny o stanie w jakim słuchany zestaw się znajduje i pełną informację o jakości karmiącego nasze narządy słuchu sygnale. Tylna ścianka patrząc  z profilu nieco grabiących się kolumn oferuje nam  zestaw wejściowych i wyjściowych gniazd cyfrowych, i zintegrowany z gniazdem IEC włącznik główny. Kończąc akapit opisowy wspomnę jeszcze, że całość konstrukcji posadowiono na sporej średnicy walcach z możliwością użycia w ich miejsce dostarczonych w komplecie wkręcanych kolców.

Część opisową dźwięku rozpocznę może trochę nietypowo, bo od teoretycznie końcowych przemyśleń, ale zaproponowane przez Anglików rozwiązanie jest zbawieniem losu dla wielu posiadających bardzo złe warunki lokalowe melomanów. Zastosowanie zaawansowanych układów obrabiających dźwięk jest w stanie tak go uformować, że nawet w ciasnych klitkach przy ścianie jesteśmy w stanie uzyskać przyzwoitą scenę muzyczną. Ja jestem w na tyle komfortowej sytuacji, że nie potrzebuję podobnych zabiegów, ale z wyjazdowej autopsji do różnych podobnych mi szaleńców audio wiem, iż czasem nie ma innej drogi do nirwany dźwiękowej. Ale to  nie są jedyne plusy takiego podejścia do tematu, gdyż oprócz wirtualnej sceny muzycznej mamy jeszcze kilka innych ważnych aspektów około-dźwiękowych, z których chyba najważniejszym, często wynikającym właśnie z problemów lokalowych jest najniższe pasmo. I również tutaj w sukurs przychodzi nam DSP, chwytając lejące się basiszcze w przysłowiową garść, za co wielu miłośników dobrego dźwięku oddałoby własną nerkę. Miałem u siebie kilka podobnych w założeniach konstrukcji począwszy od marki Linn, przez Accupchase, na Infado Bosson kończąc i uwierzcie mi, wiem co piszę. Jednak z racji posiadania nie sprawiającej problemów kubatury pokoju odsłuchowego moim najważniejszym zadaniem tej weryfikacji było przyjrzenie się, co oprócz pomocy audiofilom w beznadziejnych warunkach odsłuchowych ma jeszcze zaoferowania przybyły na występy Anglik. W tym momencie przywołując początek akapitu powinienem pisać jedynie peany na temat słuchanej elektroniki. Przecież świetnie buduje scenę, radzi sobie z basem, to i reszta wypada co najmniej dobrze, jeśli nie znakomicie. Tymczasem nawet przy wspomnianych możliwościach kształtowania spektaklu muzycznego wszystkie tego typu  zestawienia zachowują się w podobny sposób do najzwyklejszej elektroniki, czyli mają sobie tylko przypisany sznyt grania, co wynika z zastosowanych najczęściej stałych warunkujących pewne zachowanie obliczeń DSP, jak również zaimplementowanych przetworników. Gdy doszliśmy do clou spotkania, muszę powiedzieć, że ten przecierający szlaki wspierania słuchaczy matematycznymi ciągami obróbki dźwięku zestaw zaprezentował się z bardzo dobrej strony. W wymagającej pokazania najdrobniejszych niuansów muzyce barokowej nie było żadnego przerysowania smaczkami, w pełni oddając zamierzenia realizatora sesji nagraniowej. Pełen oddechu przekaz z monstrualnie wielkich kubatur kościelnych współbrzmiał z zogniskowanymi gdzieś przy posadce artystami , pokazując tym sposobem spore umiejętności pana za konsoletą w temacie wykorzystania niekiedy dla wielu realizatorów szkodliwego pogłosu panującego w budowli. Taka prezentacja powodowała, że nie pozostawało nic innego, jak tylko chłonąć podobne tematycznie kolejne produkcje, co z rozkoszą uczyniłem. A jak to się ma do codziennego wzorca? Teoretycznie w wartościach ogólnych wszystko było w jak najlepszym porządku, jednak gdy ta sama muzyka zabrzmiała na moim zestawieniu, nagle okazało się, że zawieszone w eterze dźwięki nieco inaczej się materializują. Gdybym miał przytoczyć jakieś porównanie, z pewnością pierwsze jakie przychodzi mi na myśl, jest pewna analogowość grania zestawu Reimyo.  Ale nie w sensie zaokrąglania, czy podbarwiania – tutaj moja układanka z oczywistych powodów była lepsza, ale podawania świata w nieco mniej wyczyszczony z naturalnego pogłosu sposób. Wszelkie dobiegające do mych uszu odbicia od ścian w materiale muzycznym wynikały z dźwięku, który swój początek inicjował na scenie. Meridian natomiast trochę upraszczając wywód robił wszystko na swój sposób, gdyż sprawiał, że źródło gało sobie, a echo oczywiście bardzo czytelne wyskakiwało trochę z kapelusza. Nie było ciągłości fal dźwiękowych pomiędzy artystami, a ich pogłosem. Niemniej jednak uspokajając atmosferę dodam, że tylko bardzo uważne przyglądanie się podobnym sprawom no i oczywiście pewne osłuchanie pozwala na tak wnikliwą analizę, co dla adepta wchodzącego w testowany świat może być i bardzo często jest całkiem pomijalne. Zmiana repertuaru na zdecydowanie cięższy z twórczości Percivala również zaowocowała wielce pozytywnym zaskoczeniem, gdyż tutaj doszła do głosu umiejętność okiełznania basu przez system. Powiem szczerze, gdy słuchamy takiej muzyki na co dzień, moje wynurzenia na temat witalności dziejącej się na scenie akcji całkowicie odchodzą do lamusa. W takim gatunku muzycznym są ważniejsze sprawy niż próba oceny pogłosu. Masa strun gitar dzielnie brylujących ze swoimi partiami pomiędzy rytmicznie bitymi bębnami jakby z natury oczekuje pełnej kontroli nad najniższym pasmem, w czym właśnie specjalizują się systemy DSP. I gdy dzielnie dobrnąłem do końca wspomnianego krążka „Svantevit”, nawet z mojego punktu widzenia okazało się, iż chyba szukam dziury w całym, ale z drugiej strony od tego tutaj jestem. Na koniec przygody z wyspiarskim zestawem przywołam jeszcze koncertowy  materiał grupy E.S.T., który dzięki nader umiejętnemu zgraniu na stół nie przejawiał najmniejszych braków w oddaniu świeżości muzyki, co wyraźnie sugeruje, że materiał jakiego słuchamy ma bardzo duży wpływ na końcowy odbiór zestawu. Oczywiście i w tym przypadku słyszałem ów nalot liczenia wirtualnego świata przez DSP, gdzie dany dźwięk ma się zogniskować, ale było to zauważalne z racji mojego wyczulenia na ten aspekt, jak również możliwości bezpośredniego porównania obu prezentacji z systemem odniesienia. W przeciwnym wypadku, po kilku dniach prawdopodobnie przeszedłbym nad tym wyimaginowanym problemem do porządku dziennego. Czy tak będzie z Wami, niestety musicie sprawdzić to sami.

Czy procesory DSP są nieuniknioną przyszłością? Czas pokaże. Ja sądzę, iż podobną ofertę będzie miał każdy liczący się w dziedzinie audio brand. Mam tylko nadzieję, że jednak będziemy mieli jakiś wybór. Puentując test propozycji Meridiana z dużą przyjemnością stwierdzam, iż z każdą słuchaną przeze mnie muzyką bez najmniejszych problemów bardzo dobrze dawał sobie radę. To, że grał z będącym pochodną układów liczących manierą, dla mnie osobiście jest tylko potwierdzeniem starych prawd, że każda ingerencja w sygnał gdzieś ma swoje drugie dno i niczym więcej. Dobrze poukładana i głęboka scena muzyczna, pełna kontrola nad najniższym pasmem, a wszystko jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki jest w stanie zmaterializować się nawet w ekstremalnie małych pomieszczeniach. Czegóż chcieć więcej? Czy na chwilę obecną jest to zestaw dla rasowego audiofila? Tego niestety nie wiem. Jednak jednego jestem pewien, komplet Media Core 200 i DSP 5200 to świetnie grający i przez to dobrze rokujący w mekkach korzystających z plików melomanów system.

Jacek Pazio

System wykorzystywany w teście:
– Odtwarzacz Cd: Reimyo CDT – 777 + Reimyo  DAP – 999 EX
– przedwzmacniacz liniowy: Robert Koda Takumi K-15
– końcówka mocy: Reimyo: KAP – 777
Kolumny:  TRENNER & FRIEDL “ISIS”
Kable głośnikowe: Harmonix HS 101-EXQ (sekcja średnio-wysokotonowa), Harmonix HS 101-SLC (sekcja niskotonowa)
IC RCA: Hiriji „Milion”
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version, X-DC SM Milion Maestro, Furutech NanoFlux – NCF
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: Harmonix Beauty Tone Milion Maestro, Harmonix TU 505EX MK II, Stillpoints „ULTRA SS”, Stillpoints ”ULTRA MINI”
– platforma antywibracyjna SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
wkładka: MIYAJIMA MADAKE
przedwzmacniacz gramofonowy: RCM THERIAA

Opinia 2

Populację miłośników możliwie najwyższej próby dźwięku można umownie podzielić na grupę lubującą się w samodzielnym dopieszczaniu najdrobniejszych detali mozolnie konfigurowanego systemu i pozostałych, dla których liczy się tylko osiągnięcie zamierzonego celu i to najchętniej w ekspresowym tempie – za jednym zamachem. Przedstawiciele pierwszej grupy są w stanie latami dobierać poszczególne komponenty, zawracać w pół drogi i zaczynać wszystko od zera a potem wydawać krocie na najprzeróżniejsze kabelki, podstawki i inne akcesoria. Z resztą nie ma się co czarować – sami tacy jesteśmy i … dobrze nam z tym. Jednak coraz częściej spotykamy się z diametralnie innym aniżeli nasze podejście do tematu. Podejściem niezwykle pragmatycznym i czego by nie mówić wielce rozsądnym. Wychodząc z założenia, że czas to pieniądz a obecnie właśnie deficyt czasu większości doskwiera, to nie ma co tracić cennych godzin, miesięcy, czy lat na gonienie przysłowiowego króliczka, tylko trzeba zrobić wszystko, aby upolować go nie dość, że jednym, to najlepiej pierwszym strzałem. Właśnie do nich kierowana jest oferta wyspecjalizowanych brandów stawiających na rozwiązania maksymalnie zintegrowane, wszystkomające i zdolne spełnić wymagania nawet najbardziej wybrednych konsumentów zarówno pod względem brzmieniowym, jak i estetycznym. O ile jednostki mające choćby blade pojęcie o obecnie panujących trendach w Hi-Fi i High-Edzie z pewnością spotkały się z nazwą Devialet, to tym razem sięgniemy po coś bardziej klasycznego, o zdecydowanie bogatszej historii – produkt prekursora zintegrowanych systemów aktywnych z górnej półki, czyli brytyjskiego Meridiana. Mowa o zestawie w postaci streamera Media Core 200 dostarczonego przez warszawski oddział 3Logic wraz z aktywnymi kolumnami o symbolu DSP5200.

Meridiany DSP5200, jak na pełnokrwiste potomstwo przystało są dwuipółdrożnymi na wskroś aktywnymi i ucyfrowionymi konstrukcjami. Oparto je na dwóch 16 cm polipropylenowych wooferach i 25 mm aluminiowej kopułce. Każdy z przetworników napędzany jest dedykowanym 75W wzmacniaczem a całość współpracuje z podwójnymi przetwornikami D/A dokonujących 128 krotnego oversamplingu i cyfrowymi zwrotnicami. W celu zapewnienia jak największej sztywności, delikatnie zbiegające się ku wierzchołkom obudowy wykonano z okleinowanej sklejki dodatkowej powleczonej grubą warstwą żywicy minimalizującej wewnętrzne rezonanse.
Widok tylnej ściany może jednostki nieobeznane z tematem może wprowadzić w lekką konsternację, gdyż zamiast standardowych terminali do dyspozycji otrzymujemy imponującą baterię wejść i wyjść SpeakerLink (RJ45), MeridianComs (BNC) i zdecydowanie najbardziej standardowych z całego grona konwencjonalnych we/wyjść koaksjalnych (RCA) uzupełnionych gniazdem zasilającym IEC i włącznikiem głównym.
Rolę interfejsu umożliwiającego komunikację odbiorcy z kolumnami pełnią ośmioznakowe zielone wyświetlacze dostarczające informacji nie tylko o ustawionej sile głosu i parametrach odtwarzanego sygnału, lecz również potwierdzające bardziej zaawansowane nastawy, oraz umożliwiające nawigację po całkiem rozbudowanym menu podczas początkowej konfiguracji. A właśnie. O ile w przypadku ostatnio opisywanych na łamach SoundRebels rodzimych Infado Boson mieliśmy to szczęście, że całą instalację wykonał za nas ich konstruktor, to tym razem mogliśmy empirycznie zweryfikować własne mniemanie o posiadanych talentach wszelakich i samodzielnie spiąć wszystko w sensowną i co najważniejsze wydającą dźwięki postać. Pikanterii całej sprawie dodawał fakt, że z początkowego, domyślnego set-upu został wyeliminowany  Control 15 i do dyspozycji mieliśmy jedynie bezwyświetlaczowy streamer Media Core 200 wyposażony w 1 TB dysk z zapobiegliwie przygotowanym przez polskiego dystrybutora plikozbiorem.
Sama jednostka streamująca swoją bryłą bardzo wyraźnie nawiązuje do klasycznych desktopowych mini stacji roboczych i trudno odbierać ją inaczej. Na ścianie przedniej trudno przegapić centralnie umieszczoną jaskrawą diodę informującą o uruchomieniu urządzenia. Panel tylni, podobnie jak w przypadku głośników daleki jest od standardowego. Mamy zatem wejście Ethernet, porty USB dedykowane przyszłym rozwiązaniom i komplet wyjść pod postacią pojedynczego gniazda koaksjalnego, firmowego SpeakerLinka i pary konwencjonalnych wyjść analogowych.
No to teraz najlepsze, czyli kabelkologia, gdyż całość spinamy najzwyklejszą komputerową skrętką. W tym celu warto zerknąć na oznaczenia umieszczone na plecach kolumn dotyczące ich sugerowanego ustawienia, czyli nie tylko która kolumna jest lewa, która prawa , lecz również, która pełni rolę master a która slave. Potem, przynajmniej przez chwilę jest z górki, bo spinamy Media Core 200  magistralą SpeakerLink z kolumną master (w port Input), następnie wychodzimy z niej (port Output) i wpinamy się w stosowne wejście w kolumnie slave. I to by było na tyle jeśli chodzi o gimnastykę. Teraz można wszystko włączyć, wygodnie zasiąść na fotelu i przystąpić do zabawy w małego hakera, czyli zainstalować dedykowane oprogramowanie Core Control i krok po kroku przebijać się przez kolejne poziomy menu. Oczywiście spokojnie można dać sobie z tym radę samemu, jednak znając życie i realia rynku prawdopodobnie zaledwie ułamek procenta szczęśliwych nabywców zada sobie ten trud wybierając zdecydowanie wygodniejszą, szybszą a przede wszystkim zupełnie nieabsorbującą usługę konfiguracji wykonywaną przez wykwalifikowany personel salonu, w którym dokonano zakupu. A z takimi drobiazgami jak import z posiadanego NASa plików na wbudowany dysk, czy zalogowanie do TIDALa z pewnością każdy sobie poradzi. W końcu to raptem kilka kliknięć w całkiem intuicyjnej appce.

Choć już wielokrotnie mieliśmy okazję słuchać systemów Meridiana, to dziwnym trafem były to praktycznie wyłącznie sesje wyjazdowo – wystawowe a jak wiadomo dają one jedynie mocno mgliste pojęcie o rzeczywistych możliwościach konkretnych konfiguracji.  Wyjątek potwierdzający powyższą regułę stanowił recenzowany  pod koniec 2013 roku odtwarzacz Control 15, ale w jego przypadku sprawa była dziecinnie prosta – stanowił jedynie źródło sygnału, i jako źródło został potraktowany a nam cały czas chodziło o kontakt z tworem skończonym, propozycją kompletną i gotową do użycia praktycznie od razu po wyjęciu z pudełka.
Skoro zatem trafiło się ślepej kurze ziarno a ustawiony tytułowy system wydał z siebie pierwsze dźwięki czym prędzej przystąpiłem do wstępnej weryfikacji jego walorów brzmieniowych. Nie wiem czy to wrodzone uprzedzenia, czy pokutujące w mej podświadomości stereotypy, ale spodziewałem się tzw. „zrobionego” brzmienia. Czegoś, co za każdym razem słychać było np. w kolumnach Linna, czy wspomnianych Infado. Jakiejś takiej dziwnej mieszanki gładkości i matowości sprawiającej, że dostarczany materiał ulega nie tylko uśrednieniu, ale i odfiltrowana zostaje z niego część obecnego pierwotnie powietrza. Tym razem jednak nic takiego nie nastąpiło. Było gładko, ale w bardziej naturalny, analogowy, wręcz aksamitny sposób. Zamiast ujednolicania spokojnie można było mówić o czytelnym różnicowaniu z tą tylko różnicą, że doprawionym ową natywną, zwiększająca przyjemność odsłuchu aksamitnością. Niewątpliwie zyskiwała na tym atrakcyjność reprodukowanego materiału, tym bardziej, że oparty na fenomenalnie zwartym i zaskakująco nisko schodzącym basie przekaz charakteryzował się zaraźliwą motoryką i iście rockowym drivem. Nawet na mocno skompresowanym materiale, za jaki spokojnie można uznać album „ANTI (Deluxe)” Rihanny komercyjny „plastik” przybierał całkiem akceptowalną formę. Ot idealne i niezobowiązujące muzyczne tło do codziennych zajęć, przy czym wystarczająco energetyczne, aby nie zanudzić słuchacza. Jednak wydając całkiem pokaźną kwotę dobrze mieć świadomość, że tytułowy system nie tylko z POPem da sobie rade. W tym celu sięgnąłem po zdecydowanie bardziej wyrafinowany repertuar, czyli „Songs And Instrumental Music From Medieval England” Johna Pottera, „A Trace of Grace” Michela Godarda i „Misa Criolla” z Mercedes Sosą. Trzy różne podejścia do tematu, trzy różne akustyki, lecz materiał na tyle krytyczny, że od razu słychać ewentualne majstrowanie przy dźwięku. Tym razem jednak zarówno głosy wokalistów, jak i naturalnego instrumentarium zabrzmiały w bardzo przekonujący sposób a i sama akustyka nie pozostawiała zbyt wiele do życzenia. Ot może na upartego i mając możliwość porównania do droższego/konwencjonalnego systemu można byłoby zauważyć, że źródła pozorne są lekko wypchnięte i bardziej skondensowane, przez co ich aurę pogłosową charakteryzuje mniejsza otwartość, ale z drugiej strony niesamowita spójność i kontrola reprodukowanego pasma wydaje się całkowicie nieosiągalna na tych pułapach cenowych dla „zwykłych” systemów.
Za beneficjentów owej kontroli można również uznać miłośników wszelakich odmian jazzu, gdyż począwszy od pianistycznych opisów Leszka Możdżera na „Komedzie” poprzez koncertowe poczynania Esbjörn Svensson Trio na „E.S.T. Live in Hamburg” a na kojącym skołatane nerwy albumie „Wallflower” Diany Krall kończąc próżno było szukać nawet najmniejszej niespójności, czy nerwowości. Każdy element spektaklu nie dość, że był przemyślany i świetnie wpasowany w całość, to w dodatku miał swoje jasno określone i dedykowane miejsce, przez co kreowana scena dźwiękowa stabilnością mogłaby obdzielić niejednego konkurenta.

Im dłużej słuchałem DSP5200 karmionych cyfrową strawą dostarczaną im przez Media Core 200, tym silniej utwierdzałem się w przekonaniu, że droga obrana przez załogę Meridiana prowadzi w dobrym kierunku. Nie dość, że nader skutecznie eliminuje artefakty i anomalie związane z samymi warunkami akustycznymi, w jakich brytyjskim systemom przychodzi grać, to w dodatku praktycznie wyklucza wpływ czynników zewnętrznych w postaci urządzeń i akcesoriów firm trzecich. Mając dzięki temu niemalże pełną kontrolę nad (przewidywalnym) efektem finalnym spokojnie możemy uznać, że zapewnienia  z ich strony o wiedzy płynącej z doświadczenia nie są li tylko czczymi przechwałkami, lecz mają nader namacalne potwierdzenie w rzeczywistości. Proponowanym przez Meridiana rozwiązaniom po prostu można zaufać a po naszej stronie zostanie jedynie dylemat wyboru odpowiednio dopasowanej do naszych preferencji opcji kolorystycznej.

Marcin Olszewski

Dystrybucja: 3Logic
Ceny:
Meridian Media Core 200: 11 200 PLN
Meridian DSP5200:  38 000 PLN

Dane techniczne:
Meridian DSP5200
Pasmo przenoszenia: 35 Hz-20 kHz (+/-3dB)
Szum akustyczny: < 15dB spl.
Zniekształcenia: <0.02%
Konstrukcja: 2,5 drożna, wentylowana
Wbudowane wzmacniacze: 3 x 75W w każdej kolumnie
DSP: 150MIPS procesor, cyfrowa zwrotnica z podziałem na 2,6 kHz
Wyświetlacz: 8 znakowy, regulacja jaskrawości, możliwość wyłączenia
Wymiary (W x S x G): 903 mm (bez kolców/stopek) x 300 mm x 356 mm
Waga: 35 kg/szt.

Media Core 200
Wbudowany dysk twardy: 1TB
Interfejs sieciowy: 1x Ethernet (RJ45)
Wyjścia: Meridian SpeakerLink (RJ45), 1 x S/PDIF,  para RCA – wyjście analogowe
Dodatkowe porty: 2x USB (do przyszłych zastosowań)
Wymiary (S x W x G): 93 x 264 x 253 mm
Waga: 1,2 kg

System wykorzystany podczas testu:
– CD/DAC: Ayon CD-1sx
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Odtwarzacz plików: Bluesound NODE2
– Wzmacniacz/streamer: Lumin M1
– Wzmacniacz zintegrowany: Electrocompaniet ECI5; Accuphase E-470
– Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80 + spike extenders; Audiovector SR3 Signature;Dynaudio Excite X44
– IC RCA: Antipodes Audio Katipo
– IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio; Amare Musica
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
– Kable głośnikowe: Organic Audio; Signal Projects Hydra
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; Acoustic Zen Gargantua II; 聖Hijiri Nagomi
– Listwa: GigaWatt PF-2 + Furutech FP-3TS762 / Fi-50 NCF(R) /FI-50M NCF(R)
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS(R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+
– Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring; Albat Revolution Loudspeaker Chips

Pobierz jako PDF