Opinia 1
Doskonale zdając sobie sprawę, że fotorelacje z tegorocznego High Endu powoli zaczynają przypominać serialowego tasiemca chcieliśmy wreszcie tę audiofilską sagę (oczywiście mówimy o sezonie 2016) zakończyć. Po kameralnym hifideluxie i oszałamiającej różnorodności MOCa przyszła pora na coś innego – pokazy fakultatywne i zamknięte prezentacje prasowe. Oczywiście nie będziemy zaklinać rzeczywistości i iść w zaparte, że to jedyne spotkania „klubowe” w jakich podczas trzydniowego wystawowego maratonu odbyliśmy w Monachium, ale uznaliśmy, że warto wyodrębnić akurat te a nie inne, gdyż obrazują one główne idee, pewne schematy z jakimi z reguły można się spotkać udając się na największą wystawę audio na świecie.
Patrząc na chronologiczny bieg wydarzeń imprezą spełniającą powyższe kryteria była … światowa premiera zapowiadanych i wyczekiwanych od zeszłego roku flagowych kolumn topowej serii Bowers&Wilkins, czyli od zawsze budzących dreszczyk emocji i będących mrocznym obiektem pożądania 800-ek, tym razem w wersji D3. Z racji wcale nie tak bardzo odległego testu 802 D3 uzbrojonych w parę 8” wooferów warto nadmienić, iż w najnowszych 800-kach zaimplementowano dwa dziesięciocalowe basówce z Aerofoilu. Niby to tylko 2” na drajwerze, ale jak to się mówi mieć dwa a nie mieć to już cztery, więc i tym razem nawet przez myśl nam nie przeszło marudzić. Niewątpliwą ciekawostką jest za to fakt przejęcia z całym dobrodziejstwem inwentarza od niższego modelu sekcji średnio – wysokotonowej. Aby odnaleźć różnice trzeba sięgnąć głębiej – do zwrotnic, które nie dość, że zostały przeprojektowane, to jeszcze użyto w nich m.in. wyższej klasy kondensatorów. Oczywiście większość detali z reguły z pietyzmem poukładanych na fabrycznych stojakach i półkach była dostępna do tzw. pomacania w formie zawczasu przygotowanych sampli.
Jednak w ekskluzywnych, klasycznych wnętrzach monachijskiego Bayerischer Hof nie tylko poddawani byliśmy marketingowej indoktrynacji i mamieni nowymi – lepszymi elementami konstrukcyjnymi, lecz również mogliśmy podczas kilkunastominutowych sesji przekonać się na własne uszy jak 800-ki grają. Pomijając zupełną przypadkowość pomieszczenia o całkowicie nieznanej sygnaturze i akustyce spokojnie, na podstawie raptem bodajże pięciu fragmentów jasnym dla nas stało się, że najnowsze flagowce (pomijając Nautilusy) oferują wszystko to, czym podczas testów zachwyciły nas 802-ki, lecz z większym wolumenem i większą, silniejszą intensywnością. Czy to dobrze, czy nie jest to brzmienie zbyt przesadzone? Na chwilę obecną trudno wyrokować, aczkolwiek jedno wiemy na pewno – będziemy starali się jak diabli, żeby 800-ki koniec końców u nas na dłuższą chwilę stanęły a dysponując zapleczem sprzętowym, jakiego użyliśmy podczas odsłuchów mniejszego rodzeństwa nie powinno być problemów z bardziej konstruktywnymi wnioskami.
Kolejny fakultet zaplanowany został na piątkowe wczesne godziny wieczorne, co pozwoliło nam na spokojne odwiedzenie wcześniej upatrzonych systemów. Zatem chwilę po osiemnastej, z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku udaliśmy się wraz z polskim dystrybutorem marki (o której za chwilę) – warszawskim Sound Clubem na spotkanie z mrocznym i tajemniczym światem pro-audio w którym coraz odważniej sobie poczyna Trinnov Audio dostarczając najnowszej generacji procesory do obróbki coraz bardziej wyżyłowanych i gęstszych cyfrowych formatów audio. Jak się bardzo szybko okazało tym razem nie chodziło o mniej bądź bardziej statyczną prezentację opartą na marketingowych sloganach, lecz na organoleptycznym, możliwie najbardziej intensywnym poznaniu podstaw cyfrowego masteringu. O czym mowa? Ot choćby o krytycznym i fundamentalnym znaczeniu miejsca odsłuchowego, odpowiednim dobraniu głośników i, co oczywiste z potężnych możliwości najnowszych zdobyczy techniki. W tym celu licznie przybili z najodleglejszych zakątków świata przedstawiciele prasy i dystrybutorów zostali podzieleni na niewielkie grupy i po poprowadzonej na kompletnym luzie mowie wstępnej i wybornym posiłku udaliśmy się ku mrocznym kazamatom, czyli zlokalizowanemu w podziemiu budynku MSM pomieszczeniu głównego masteringowca.
Imponująca konsoleta, rozpięty za frontami ekran i nagłośnienie (kolumny) ze stajni PMC wspomagane dwoma subwooferami n demonstracyjnych samplach Dolby Atmos sprawiały całkiem przyjemne wrażenie. Wszyscy jednak wiemy jak to jest z samplerami, więc w ramach pokazu możliwości używanej elektroniki (m.in. Trinnova), jak i umiejętności ekipy MSN sięgnięto po wybitnie nieaudiofilskim materiał z klubowego koncertu hard rockowej formacji Michael Schenker Group. Osoby spodziewające się wycyzelowanych, barokowych treli miały co prawda przez większość prezentacji nietęgie miny, ale ja byłem bardziej niż usatysfakcjonowany, tym bardziej, że mając do wglądu typową surówkę i efekt finalny wcale nie zazdrościłem masteringowcom długich godzin spędzonych na mozolnych próbach stworzenia czegoś co najmniej sensownego nieraz z … niczego. A mówią, że z próżnego nawet Salomon nie naleje, a w Monachium jak się uprą to zrobią ;-)
Rola ostatniej po omówienia przypadła zamkniętej sesji prasowej Brinkmanna, na której mogliśmy przez blisko godzinę raczyć się i do woli dokonywać porównań pomiędzy standardowymi plikami FLAC a ich najnowszymi wersjami wzbogaconymi o technologie MQA™. Aby wszystko doszło do skutku ekipa Brinkmann Audio zaprezentowała podczas HIGH ENDu nowość w swojej ofercie – Nyquist czyli lampowy DAC z obsługą MQA™. Oczywiście nie samymi nowalijkami człowiek, żyje, więc swoje najnowsze dziecko fachowcy z Brinkmanna nauczyli poprawnie interpretować i dekodować nie tylko sygnały PCM (do 384 kHz/32 bit), lecz również DSD i to aż do DSD 128 włącznie. Co istotne tytułowy DAC posiada modułową budowę i odpowiednio przygotowaną architekturę, więc w przypadku kolejnych nowości rozbudowanie go/wymiana starszej genercji modułów na nowsze staje się dziecinnie prosta, tak samo z resztą jak upgrade stosownego oprogramowania. Zamiast jednak prowadzić czysto akademicką dyskusję wspomnę tylko, że Nyquist jest również RoonReady™, a biorąc pod uwagę zamieszanie wokół tej usługi warto trzymać rękę na pulsie.
Oprócz prototypowego egzemplarza Nyquista w pokoju E108 (Atrium 4) dane nam było zapoznać się z możliwościami sonicznymi zestawu, w którego skład weszły gramofon Brinkmann Spyder z 10.5″ ramieniem, przedwzmacniacz gramofonowy Edison, przedwzmacniacz liniowy Marconi i kolumny Vandersteen 5A Carbon z firmowymi końcówkami mocy Vandersteen M7-HPA. Całość została ustawiona na stolikach HRS i okablowana przewodami Audioquest.
Efekt takiej sprzętowej kompilacji przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania, gdyż „Riders On the Storm” The Doors wywołał gęsią skórkę a odgłos padającego deszczu spowodował nerwowe spoglądanie w kierunku okien. Takiej przestrzeni i holograficznej sceny dźwiękowej dawno nie słyszałem. A jeśli zaś chodzi o przewagę MQA™ nad zwykłymi FLACami, to … ja poproszę MQA™ i to prędziutko, najlepiej na wczoraj. Po prostu więcej muzyki w muzyce. Wielkie brawa.
I tym optymistycznym akcentem pragnąłbym zakończyć swój cykl monachijskich opowieści oddając głos Jackowi, który też przygotował kolejną porcję własnych impresji. Do zobaczenia w przyszłym roku.
Marcin Olszewski
Opinia 2
Sądzę, że niewielu z Was zdaje sobie sprawę, iż niedawno zakończona i oczywiście opisana na naszych łamach wystawa w Monachium dla wielu producentów bardzo często jest fantastycznym wabikiem na przybywających tłumnie recenzentów. Co w ten sposób chcą ugrać? To chyba oczywiste. Przecież prawie niemożliwością jest zaprosić wszystkich wartościowych branżowców na zamknięte prezentacje do swoich rodzimych, porozrzucanych po całym świecie siedzib. Raz, że to generuje spore koszty logistyczne, ale chyba ważniejszym jest drugi argument w postaci dobrania pasującego wszystkim zainteresowanym stronom terminu takiej eskapady. Tak więc, wykorzystując prezent w postaci MOC-a organizują w wynajętych salach hotelowych lub innych przybytkach bardzo mocno ukierunkowane na dany produkt prelekcje odczytowo-odsłuchowe. I taki wspomniany przed momentem los w tym roku spotkał również nas. A żeby nie było zbyt łatwo, podczas trzech dni zaliczyliśmy dwie podobne imprezy, z czego pierwsza była ilustracją historii powstania obecnego flagowego modelu 800 D3 znanej z produkcji kolumn marki Bowers & Wilkins, a druga wypadem do zlokalizowanego w Monachium studia „MSM” wyposażonego w wyprodukowane przez brand Trinnov Audio procesory obróbki filmowego dźwięku dookólnego Dolby Atmos.
B&W
Jak zapewne wiecie, serię 800 w drugiej od góry wersji (802 D3) mieliśmy już u siebie na testach. Jednak bez względu na fakt naszej pełnej satysfakcji ze sposobu generowania dźwięku przez modele z tej linii nie mogliśmy przepuścić oficjalnego pokazu flagowca w postaci modelu 800 D3. Tak więc, gdy dotarło do nas oficjalne zaproszenie, z dużą przyjemnością odwiedziliśmy ociekający złotem monachijski Bayerischer Hof. Oczywistą sprawą jest, iż początek imprezy przyniósł garść wiadomości o historii firmy i ewolucji będących dzisiaj w ofercie marki modeli kolumn. Nie powiem, dzięki dzieleniu krótkimi filmikami słowotoku przybyłych z fabryki prelegentów czas spędzony przy stolikach mijał zaskakująco szybko. Ale to nie był jedyny powód braku oznak monotonii tej pogadanki, gdyż wszelkie niuanse dotyczące budowy poszczególnych elementów dokumentowano organoleptycznie przy pomocy konkretnych półproduktów lub gotowych komponentów. I tak począwszy od wałka aluminium, z którego docelowo powstaje korpus głośnika wysokotonowego, przez membranę i obudowę średniotonowca, po głośnik basowy mieliśmy okazję dotknąć i zajrzeć w najskrytsze konstrukcyjne zakamarki każdego z tych elementów. To dla postronnego czytelnika może wydawać się niczym nadzwyczajnym, jednak gdy staniemy przed taką ofertą, nagle okaże się, że gdzieś w zakamarkach naszej świadomości budzi się będąca synonimem młodości zaprogramowana w nas przez Adama Słodowego chęć majsterkowania.
Po tej owocnej w doznania natury dotykowej części spotkania przyszedł czas na oczarowanie nas dźwiękiem. Nie, to nie jest słodzenie na wyrost, tylko pełna świadomości informacja, którą na własnym organizmie w moim systemie jakieś pół roku temu miałem szansę skonfrontować. Jednak tym razem były dwie niewiadome. Jedna, to pomieszczenie zmuszone do poradzenia sobie z niewątpliwie dużymi podłogówkami, a drugim znakiem zapytania była co prawda znana, ale tylko z wypraw do kolegów elektronika Classe. Efekt? Bardzo podobny do tego, co zaznałem u siebie, czyli fantastyczna prezentacja sceny z pełną kontrolą niskich tonów. Co ważne, ku mojemu zaskoczeniu mimo uchodzenia współpracującej tego dnia z 800-kami elektroniki za dość chłodną, przekaz temperaturowo nie dobiegał od zapamiętanego z mojej przygody, a to pokazuje klasę kolumn reagujących podobnie w dziedzinie sposobu prezentacji sceny muzycznej w różnych konfiguracjach. Kończąc relację ze spotkania z marką B&W chciałbym pochwalić zespół przygotowujący pokaz za fantastyczne dobranie materiału muzycznego. Nie było żadnej przypadkowości, tylko przy pomocy odpowiedniego materiału konsekwentne punktowanie najważniejszych walorów kolumn, a chyba o to w takich spotkaniach chodzi.
Trinnov Audio w studiu MSM
To również wbrew pozorom było bardzo ciekawe wydarzenie. Co prawda podobnie do wypadu na Bowersa wiązało się z opuszczeniem przez nas wystawy, ale tuż przed zakończeniem dnia, nie powodując kolizji czasowych z wcześniejszymi planami. Tym razem nie był to hotel, tylko usytuowany w niskiej zabudowie, a dokładniej mówiąc na parterze i w piwnicy znajdującego się nieopodal starówki domu. Gdy dotarliśmy na miejsce, okazało się, że owo studio może pochwalić się sporą ilością zrealizowanych dźwiękowo przez siebie filmów, dokumentując to wywieszonymi na ścianach kilku pomieszczeń gablotami z poszczególnymi okładkami płyt. Nie zdradzę chyba tajemnicy, że początek obfitował w kilka swobodnych przemówień odpowiedzialnych za poszczególne piony w odwiedzanej firmie przedstawicieli, by po podziale na grupy udać się do konkretnego studia masteringowego.
Tutaj muszę się przyznać, iż po cichu liczyliśmy z Marcinem na pokaz możliwości i sposobu obróbki materiału stereofonicznego, ale wizyta w reżyserce obrabiającej dźwięk filmowy również zaowocowała odpowiednim pakietem przyjemności. Co takiego ciekawego pokazali nam panowie z MSM? Teoretycznie niewiele, ale kilka taktów materiału przed i po obróbce dało pełen obraz, z czym trzeba się zmierzyć. Co więcej, był to szaleńczy koncert podczas którego mieliśmy okazję sprawdzić, jak ważne jest miejsce odsłuchu czy to podczas przygotowywania materiału muzycznego, jak również jego odsłuchu w warunkach domowych. Teoretycznie nie dowiedzieliśmy się niczego więcej niż wiedzieliśmy, jednak dotychczas były to jedynie gdzieś zasłyszane lub przeczytane pobieżne informacje, co teraz nausznie mogliśmy zweryfikować. Dodatkową ciekawostką tej wizyty było potwierdzenie faktu wykorzystywania kolumn marki PMC we wszelkiego rodzaju studiach, których jednym z przedstawicieli było to opisywane. Puentując to drugie wydarzenie powiem Wam, że słuchanie końcowego efektu pracy takich studiów jest zdecydowanie bardziej przyjemnym zajęciem, niż sam proces masteringu. Gdy jesteś potencjalnym słuchaczem, wszystko dobrze przyrządzone masz podane na tacy, a gdy jesteś specem od obróbki, często dostajesz tak marną surówkę do poprawki, że najnormalniej w świecie chce się płakać. Na chwilę obecną, ja wolę słuchać, niż martwić się co zrobić by było dobrze.
Na tym zakończę to sprawozdanie ze wspomnianych poza-wystawowych występów. Początkowo martwiliśmy się, czy nie będzie to dla nas czas stracony. Przecież pojechaliśmy w konkretnym celu, jakim był MOC, a nie latać po mieście. Jednak dogłębna analiza za i przeciw okazuje się być bardzo pozytywna w skutkach, gdyż oprócz bezpośredniego poznania nowości mogliśmy porozmawiać o tym z zajmującymi się wspomnianymi rzeczami ludźmi, a to zawsze jest bardzo cenne. Kończąc tę podwójną relację chciałbym podziękować polskim dystrybutorom za zaproszenie na opisane wydarzenia, gdyż w pewien sposób przybliżyło to nas do dwóch teoretycznie odległych, ale w konsekwencji spotykających się w naszych domostwach światów obróbki i generowania dźwięku.
Jacek Pazio