1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Reportaże
  6. >
  7. Munich High End 2018 cz.2

Munich High End 2018 cz.2

Nawet najbardziej pobieżna analiza najgorętszych tematów for internetowych i wielu portali o tematyce audio jasno daje do zrozumienia, iż jesteśmy po bardzo ważnej dla melomanów i audiofilów wystawie High End w Monachium. To zaś samoczynnie nasuwa bardzo ważne dla bytu mojego tekstu pytanie: „Czy warto po raz kolejny wałkować informacje na znany już wszystkim prawie od podszewki temat?”. I wiecie co? Z punktu widzenia już wcześniejszego zaznajomienia się z opiniami relacjonujących imprezę innych redaktorów prawdopodobnie wgłębianie się w moje spojrzenie na to samo byłoby pozbawione sensu, gdyby nie słowo klucz, jakim jest fraza „prawie”. Dlaczego? Otóż wyjaśnienie jest banalnie proste. Raz. Każda wystawa rządzi się bardzo specyficznymi, bo determinowanymi próbą zaprezentowania wielu słuchaczom w jednym momencie co najmniej dobrego dźwięku, czy okiełznaniem najczęściej ciężkich warunków akustycznych prawami, co sprawia, że nawet najłatwiejsza do odtworzenia muzyka potrafi pogrążyć sonicznie najznakomitsze zestawienie. Dwa. Każdy wystawca z reguły posiłkuje się tym co ma w ofercie lub w przypadku małych manufaktur tym, co uda im się gdzieś zorganizować, a to w odbiorze wielu słuchaczy (w tym redaktorów) często ze sobą zwyczajnie nie iskrzy. A trzy. Każdy opiniodawca trafia na inną muzykę, obłożenie pokoju i co chyba najważniejsze, z racji posiadanego puntu odniesienia i przez to innej interpretacji tego samego brzmienia, wyciąga różne wnioski. I gdy zsumujemy trzy wspomniane aspekty, każdy z dystansem patrzący na podobne relacje przedstawiciel homo sapiens dojdzie do konkluzji, iż każda dodatkowa opinia w momencie zainteresowania się jakąś konfiguracją jest na wagę złota. Jeśli jednak i to do kogoś nie przemawia, najzwyczajniej w świecie z racji mojego dość swobodnego języka opisującego podobne wydarzenia może zaznajomić się z nim dla choćby przyjemnego spędzenia wolnego czasu. Reasumując, bez względu na to, jak zapatrujecie się na moje trzy grosze w sprawie najważniejszej wystawy audio na świecie, życząc miłej zabawy chętnych lub niechętnych zapraszam na kilkadziesiąt udokumentowanych stosownymi fotografiami krótkich, bardzo luźno traktujących zastane konfiguracje tekstów.

1. WOLF VON LANGA
Udając się na tę prezentację miałem bardzo mieszane uczucia. Nie żebym obawiał się o wynik soniczny, gdyż na każdy byłem otwarty, ale zamęt kreowała przetwornikowa konfiguracja. O co chodziło? Proszę bardzo. Z jednej strony tak lubiane przeze mnie duże papierzaki, a z drugiej uzbrojone w cewki zamiast stałych magnesów średniotonowce i czasem leżące na dachu kolumn, lub umieszczone na przezroczystym akrylu wysokotnowce. Wystarczy? Dla mnie, aby wprowadzić nutkę zaciekawienia tak. Efekt? Jak na wystawę całkiem nieźle. Co prawda czasem podbijany pomieszczeniem bas dawał się we znaki, ale za to fajnego zabarwienia muzyki celulozą i jej oddechu podczas prezentacji mniejszych, na fotkach stojących z przodu konstrukcji nie można tej konfiguracji odmówić. A co w tym wszystkim najfajniejsze, to fakt dużych szans przyjrzenia się tym kolumnom u siebie podczas testu, gdyż tytułową markę wziął pod swoje skrzydła katowicki RCM.

2. HORNS, SIKORA, GUTWIRE
Znacie? Nie? Niemożliwe. Dlaczego? Nie żartujcie. Przecież to od dawien dawna nasza stała można by śmiało powiedzieć oaza polskiego High Endu. Owszem, czasem poszczególne kostki końcowej układanki się zmieniają, ale zawsze jest rozpoznawalna przez rodaków, produkująca kolumny marka Horns. Tak też było i tym razem, jednak w tej odsłonie monachijskiej przygody towarzyszyli jej producent gramofonów ze swoim flagowcem w roli głównej Pan Janusz Sikora, oraz brand oferujący okablowanie systemów audio firma Gutwire. Jak wypadł efekt brzmieniowy? Gdy w poprzednich latach smak tuby był dla mnie prawie symboliczny, tym razem stanowił clou programu, co wielu wielbicielom takiej prezentacji przysporzyło sporo przyjemności.

3. KHARMA
Wejście do tej ociekającej bogactwem nie tylko z racji „wypasionego” wystroju, profesjonalnej adaptacji akustycznej, ale również designu kolumn sonicznej mekki potrafiło spowodować dwa stany. Kochaj albo rzuć. Dlaczego? Puryści minimalizmu nie wysiedzieliby w nim ani minuty, gdyż dbałość o najdrobniejszy szczegół prezentacji dotyczyła nawet wykładanej skórą podłogi, a to było już kroplą przelewającą napełnioną kapiącym złotem z tapet na ścianach i wykończenia kolumnach czarę goryczy. Ale spokojnie. Choćby minimalna tolerancja pomysłu na w zjawiskową prezentację pozwalała na poczucie się w tym pokoju jak prawdziwy magnat, co z przyjemnością osobiście zaliczyłem. Kreśląc pakiet danych na temat fonii powiedziałbym, że była kapryśna. Raz potrafiła wbić w fotel rozmachem i oddechem prezentacji, by za moment przyłożyć z nienacka przenikliwością górnych rejestrów.

4. EINSTEIN
Ta wizyta nie była jedynie zwyczajowym odhaczeniem danego pomieszczenia. Dlaczego? Prawdopodobnie bardziej spostrzegawczy czytelnicy po obejrzeniu zdjęć już wiedzą, ale jeśli nie, oznajmię, iż w tym roku przypadała 30-ta rocznica działalności marki Eistein, co założyciel marki i konstruktor w jednym wraz z mającą swoją rolę w działalności firmy podczas projektowania designu komponentów małżonką mieli przyjemność uhonorować 29-cio letnim Bordeaux. Jak wino? Wyborne. A biorąc pod uwagę wiek i to co ów przecież spory czas wniósł do bukietu aromatu i znakomite. Ale to nie koniec ciekawostek. Jak to u posiadaczy konstruktorskiego niespokojnego ducha bywa, rocznica rocznicą, ale ważnym elementem tego wydania wystawy była premiera nowego ramienia, małego phonostage’a i przedwzmacniacza liniowego. A dźwięk poszczególnych konfiguracji. Cóż, obie bardzo dobre. Jedynym kryterium co do wyboru dla potencjalnego zainteresowanego będzie wielkość pomieszczenia (choć obydwie świetnie dawały sobie radę z basem nawet w tak małych wystawowych klitkach) i zasobność portfela.

5. Göbel, VITUS
Jedno jest pewne, plazmowe głośniki wysokotonowe Göbel-a na wystawie w Monachium nigdy mnie nie zakuły w ucho. tak też było i tym razem. Nowością w odbiorze do poprzednich prezentacji z innymi wzmocnieniami było to, że duński Vitus tchnął w całość zestawienia odpowiednią dawkę energii, co wespół z gładką plazmą dało namaszczony fajną plastyką przekaz.
Za to set z monstrualnymi Divin Majestic, bez względu na fakt pojawienia się na Waszych twarzach ewentualnego uśmiechu, był dla mnie jednym z najlepszych pokazów tego weekendu. Rozmach, swoboda oddania zamierzeń artystów włącznie z muzyką elektroniczną w każdym zakresie, dynamika i co przy takich potworach dziwne, delikatność każdego cichego dźwięku od tego momentu były dla mnie wyznacznikiem, co na tegorocznej wystawie wypadło źle, a co dobrze. Jedynym ewentualnym problemem może być rozmiar i niestety sam wygląd kolumn, ale raz – o gustach się nie dyskutuje a dwa – przecież sprzęt ma fantastycznie grać, a nie wyglądać, co opisywany ewidentnie udowodnił. Miłym smaczkiem tej prezentacji było. podobnie do pokoju TAD-a, wykorzystanie pod sprzęt stojący z boku i monobloki pomiędzy kolumnami stolika i platform Franc Audio Accessories.

6. AUDIA FLIGHT, ALBEDO
Nie, to nie jest nowy kierunek znanej nam rodzimej marki kablarskiej, tylko włoska manufaktura w głównej mierze zajmująca się konstruowaniem kolumn, ale również nie pozostawiający bez swojej ingerencji ogólnie pojętego akcesorium audio. Granie? Z dobrym rozmachem w szczególności zagrała duża orkiestra. Reszta oferty muzycznej żywiej w środku pasma od poprzedniego pokoju, ale odebrałem to w sferze nie jakości, tylko naładowanego nutką iskry spojrzenia na świat muzyki.

7. MARTEN, VITUS
Jak widać na fotografiach w konstrukcjach Martena zastosowano baterię najnowszych przetworników Accutona. To zaś poskutkowało przypisaną już od jakiegoś czasu mniej agresywną dla wielu melomanów prezentacją, w czym bardzo dobrze wspierały całość zestawienia monobloki Vitusa. Dźwięk był pełen energii, ale bez nerwowości.

8. ZELLATON
Nie pytajcie, ile to kosztuje, bo władcy tej marki odlecieli w dawno obrany przez konkurencję odpowiedni dla siebie kurs kosmosu cenowego. Niestety nie mogę napisać nic o dźwięku, gdyż po odbębnieniu sesji zdjęciowej, tuż po wygodnym zajęciu miejsc w fotelach do pokoju wszedł miły starszy pan z malutką „stuletnią” kamerką i po pozorowanym wywiadzie w ciszy poprosił o kilka taktów muzyki. Niestety panowie wystawcy tak byli tym faktem poruszeni, że robiąc miejsce dla sędziwego redaktora usunęli nas na bok. Cóż, nie to nie. Po co to w takim razie wklejam? Jak to po co. Przecież wspominałem na początku, że będę pisał z przekąsem i to jest spełnienie danej obietnicy.

9. CRYSTAL CABLE
Ta prezentacja była ofertą dla klienta uwielbiającego pełną obsługę bez zastanawiania się co z czym połączyć i na czym postawić. Jak obrazują fotki, szefowa marki w swej szerokiej ofercie ma do zaproponowania kolumny, okablowanie, ustawiony na stoliku własnej konstrukcji, posiłkujący się plikami zestaw audio „all in one”. Naturalnie w kwestii designu wszystko dopieszczone kobiecą ręką, co poskutkowało eleganckim wystrojem i wykończeniem każdego detalu. Naturalnie mocny trend kolejnej inwazji analogu poskutkował pojawieniem się na szczycie najnowszej oferty angielskiego potentata gramofonowego SME (również all in one), a to w fantastyczny sposób dawało opcję porównywania obydwu standardów generowania dźwięku. Oczywiście nie zmusicie mnie do oficjalnego oświadczenia, co jest lepsze, a co gorsze, ale powiem tylko tyle, że gdy po drodze bardziej mi z analogiem, to łatwość obsługi w połączeniu z synergicznie dobranym okablowaniem i kolumnami nawet przy „plikograju” bez problemu mogłem zatopić się w słuchanej muzie.

10. RAIDHO, CHORD
Te wielgachne kolumny uzbrojone w maleńkie na ich tle przetworniki zawsze wzbudzały mój podziw. Teoretycznie nie da się oddać odpowiednio dużej masy basu bez wielkiej membrany, ale od lat tej kolumnowej marce swoimi wyrobami wydaje oszukiwać prawa fizyki. Sądzę jednak, że w zderzeniu z nimi na własnym podwórku z łatwością znalazłbym pomysł na taką prezentację, ale nawet bez tego domyślam się, że może być problem przy niskich poziomach głośności, czego nie da się uświadczyć na wszelkiego rodzaju wystawach, gdzie je dotychczas słyszałem. Niemniej jednak i tym razem z angielskim Chordem pokazały, że muzyki przez wielkie “M” się nie boją.

11. CEC
Decydując się na poniższą serię zdjęć miałem tylko jeden cel, a tak prawdę mówiąc prośbę, aby każdy kto raczył odwiedzić ten przybytek muzyczny nie brał tej prezentacji na serio. Panowie z Japonii postanowili pójść z duchem czasu i pokoleniu Made in IKEA zaproponować grająca szafkę pod sprzęt audio z dającymi się regulować na boki, usytuowanymi na zewnętrznych flankach meblościanki kolumienkami. Niestety to był całkowicie przeciwny biegun tego, co potrafi zrobić z muzyką stacjonujące u mnie w systemie od kilku miesięcy topowe źródło tego producenta, a które raczyło dumnie na tym katafalku spoczywać. Puentą tego tekstu dla kochających dobry dźwięk melomanów i audiofilów niech będzie fraza: „CEC? Tak. Grający mebel CEC-a? Nie”.

12. LIVING VOICE
Chyba nie zdradzę tajemnicy poliszynela, gdy powiem, że może nie ze wszystkim opisywany model kolumn potrafi sobie poradzić, ale jak już zagra czy to operę, czy wielką orkiestrę z dobrze wkomponowanym wokalem, to czapki z głów. Pop i rock są raczej nurtami, które tej konfiguracji nie do końca mają swoje uzasadnienie nie tylko finansowe, ale i soniczne.

13. VON SCHWEICKERT AUDIO
Widzieliście tak wielkie Von Schweickerty, bo ja nie. Ale gdy mi się udało nawet w dobrych warunkach i co ciekawe w konfiguracji ze swoją elektroniką posłuchać, powiem, że to było ciekawe granie. Co prawda czasem mocno angażujące swoją dosadnością, a innym razem w punkt, ale nigdy nie męczące. Brawa za bardzo sprężysty w tak małym pomieszczeniu tak wielkich kolumn, ale to prawdopodobnie zasługa baterii regulatorów na plecach kolumn. Jednak mimo to brawo.

14. TUNE AUDIO
Ciekawy widok, nie sądzicie? Zawieszona w górnej części uchylonych drzwi szafy tubka, a gra. Ok. Bez żartów, gdyż ktoś poświęcił na to kawałek swojego życia, a co w tym wszystkim najlepsze, zestaw co prawda grał typową tubą, ale bardzo dobrze zabarwioną drewnem. I gdy do tego dodamy swobodę i oddech dobiegającej do nas muzyki, okaże się, że gdy mamy odpowiednie pomieszczenie, marzenie zakochanego w tubach melomana o łapiącym Boga za nogi zestawie dzięki tej konfiguracji może się ziścić.

15. ROCKPORT, ABSOLARE
Kolumny Rockport miały kilka odsłon. Jedną z nich było zestawienie z elektroniką Absolare, czego efektem był bardzo dobry, bez dwóch zdań dźwięk z górnej półki. Może dla mnie czasem zbyt wyczynowy, ale ani razu nie schodził z pudła pod względem jakości. Ale jak to w życiu bywa, nie ma rzeczy ani zestawień dla każdego, czego opisywany set mimo swobodnego brylowania w kręgu najlepszych prezentacji tej odsłony monachijskiej wystawy z powodu delikatnego przesunięciem moich preferencji w stronę większej muzykalności jest idealnym przykładem.

16. STEIN MUSIK
Ten wspomagany milionem tradycyjnych głośników potomek megafonów zaprezentował mi pełen energii i witalności w najczystszej tubowej postaci zapis zawartych na płytach nut. Sądzę, że oprócz rzucających się w pierwszym kontakcie wzrokowym tub nie umknęły Waszej uwadze monstrualne wielogłośnikowe moduły basowe. Przyznaję szczerze, to nie jest moja bajka, ale radości ze słuchania muzyki z takiej ilości dobrze zestrojonych fazowo (przynajmniej dobrze wypadających w tym pomieszczeniu) przetworników miałem co niemiara.

17. ODEON
Niemieckiego Odeona znam z zabawy w swoim środowisku sprzętowym i wiem, że potrafi wyczarować zarezerwowaną dla ubranych w lejki głośników ciekawie odbieraną nawet przeze mnie muzykę. Dlatego też przyznam się bez bicia, że głównym powodem mojej wizyty w tym pokoju były monstrualne lampy w napędzających kolumny monoblokach. Bez względu na fakt pełnoprawności lampowych konstrukcji w torach audio tak wielkie słoiki po ogórkach są rzadkością, dlatego też korzystając z okazji postanowiłem zmierzyć się z ich możliwościami. Dodatkowymi bonusami tej prezentacji był występujący jako źródło dźwięku gramofon i podobno cały czas przebywający pośród nas król w osobie Elvisa Presley’a w kawałku „Fever”. To był maestria przestrzenności i rozmachu w oddaniu realiów tego kawałka. Na wystawie brzmiał on jeszcze kilka razy, ale nigdy tak jak tutaj.

18. VITUS, MARTEN
To po analizie dotychczasowych opisów kolejna odsłona tych dwóch marek, z tą tylko różnicą, że z produktami dla szerszej grupy docelowej, czyli ze znacznie mniejszymi gabarytowo komponentami. Efekt? Gładko, z przestrzenią, fajną barwą i co ważne mięsem.

19. J.SOUND
Wiem, wiem, wygląda to nader śmiesznie. Jednak konia z rzędem temu, kto biorąc pod uwagę maleńkie przetworniki szerokopasmowe stwierdzi, że muzyce brakowało wykopu, barwy i rozdzielczości. Siedziałem tutaj kilka ładnych minut i przez cały czas miałem wielki fan z każdego rodzaju puszczanej muzyki. Naturalnie z przyczyn zdroworozsądkowych ciężkiego rocka się nie doczekałem, ale zawsze mówię, że nie jest on dla mnie ostateczną wykładnią dobrej jakości dźwięku, a nawet jeśliby się pojawił, z zasady aby nie zostać ogłuszonym (ten rodzaj muzyki stawia na oszołomienie słuchacza), wyszedłbym po pierwszych frazach.

20. TAD, AUDIOMICA
O konstrukcje tego producenta do testów walczymy już od lat. Tymczasem podczas tej wizyty w Niemczech może z racji wspólnej wystawy z polskimi markami (kable i akcesoria antywibracyjne) udało nam się dotrzeć do europejskiego przedstawiciela japońskiej marki i mamy wstępne porozumienie co do dalszej współpracy testowej. Zobaczymy. A jak z dźwiękiem? Cóż, TAD jak to TAD, firmowa elektronika z koncentrycznym głośnikiem z berylem w górnych rejestrach plus dwa wielkie basowce pokazały, jak zbudować dobrze zwizualizowaną, zaopatrzoną w odpowiedni pakiet danych, podpartą energią niskich rejestrów wirtualną scenę muzyczną. A to wszystko przy współudziale polskich producentów okablowania AUDIOMICA i stolika Rogoz Audio. Klasyka gatunku dobrej synergii wszystkich składowych.

21. WILSON BENESCH, CONSTELATION AUDIO
Najnowszą odsłonę Wilson Benesch’a, czyli wysokie, uzbrojone w odwrócone plecami do słuchacza głośniki kolumny napędzała znana mi z osobistego zderzenia elektronika amerykańska elektronika Constelation Audio. Znając sznyt grania poprzednich modeli kolumn WB i wykorzystanych do nakarmienia ich sygnałem komponentów trochę bałem się, czy to będzie dobre połączenie. Obydwa brandy dotychczas miło zaskakiwały mnie gładkim, stawiającym na muzykalność dźwiękiem, co czasem w bezpośrednim połączeniu powoduje niewskazaną kumulację owych artefaktów. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Może nie był to najszybszy dźwięk świata, ale gdy zapragniecie zaliczyć we własnym domu atmosferę opery z oddaniem jej wielko-kubaturowego realizmu, ten zestaw jest do tego zdolny.

22. ROCKPORT, SOULUTION AUDIO
To jest druga, tym razem z elektroniką szwajcarskiej marki Soulution Audio, odsłona kolumn Rockport. I o dziwo gdy poprzednia z manufakturą Absolare wypadała czasem zbyt dziarsko, to obecna, wbrew opiniom bezduszności komponentów Soulution pokazała się z bardzo przyjaznej dla miłośników gładkiego dźwięku strony. Oczywiście nie należy przypisywać tej prezentacji cech typowych dla lampy w stylu eufonii, ale nawet w bardzo szybkich pasażach elektroniki nie było śladu przekroczenia granic typu latające w powietrzu żyletki. Świat czasem staje na głowie.

23. GAUDER AKUSTIK, WESTEND
To była prezentacja najnowszego dzieła tego producenta. Wielkie, ważące ponad 200 kilogramów aluminiowe paczki DARC 250 napędzała lampowa elektronika Westend. Byłem w tym pokoju dwa razy, ale za każdym razem trafiałem na spore zamieszanie i częste słowne prezentacje. A gdy wreszcie udało mi się coś posłuchać, chyba z racji jeszcze testowego stadium kolumn choć czuć było potencjał, nic w nich mnie nie zaczarowało. Było rozmach, energia i ….. . Cóż, z bardziej wiążącą opinią czekam na występy modelu handlowego w kraju.

24. MBL
Nawet nie wiem, jak ustosunkować się do tej wizyty, aby nie zostać posądzony o kumoterstwo, dlatego powiem jedno, to był typowy dla topowego zestawienia marki MBL pokaz, jak powinno się to robić, aby nie pozostawić ani krzty pola do narzekań.

25. FOCAL, NAIM
To nie była zwykłe odwiedziny w kolejnym wystawowym pomieszczeniu, tylko zamknięta prezentacja nowości obydwu, od jakiegoś czasu wspierających się na rynku audio, marek francuskiego Focala i szkockiego Naim’a. Pierwszym novum była kolejna odsłona kolumn serii Utopia wykorzystująca najnowsze przetworniki marki, a drugą topowy streamer NAIM’a. Oczywiście jak to zwykle na takich imprezach bywa, najpierw organizatorzy zdali relację z placu boju powstawania i możliwości sonicznych danego produktu, czyli zaliczyliśmy kilkuminutowe prelekcje, by na koniec choćby pobieżnie zapoznać się z generowanym przez najnowsze dzieci marek dźwiękiem. Coś bliżej na jego temat? Niestety, miejsce na skraju jednego z boków i do tego za sprawą kilkustopniowego podestu mocno przewyższające tweetery kolumn nie pozwala na jakiekolwiek dywagacje, ale spokojnie mogę powiedzieć, że na tle dawnych, przed Naim-owych prezentacji czuć było pewnego rodzaju synergię połączenia.

26. SILBATONE
Jak wszyscy znakomicie zdajecie sobie sprawę, nie przepadam za tubami, ale do tego wystawcy zawsze wchodzę z przyjemnością. Szczerze powiedziawszy sam nie wiem dlaczego. Wygląd prezentowanych kolumn zawsze stawia przede mną, a pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że większości z was wielkie wyzwanie jakiejkolwiek akceptacji wzrokowej, a mimo to idę jak po zbawienie. I nie do końca chodzi tutaj o sam dźwięk, gdyż pokazywane zestawy potrafią zaczarować słuchacza tylko muzyką operową lub orkiestrową, Reszta jest tylko namiastką. Słowem, a rzekłbym raczej frazą kluczem jest chyba brak napinania na zadowolenie wszystkich, tylko robienie tego, co umie się najlepiej. Czyli pokazujemy zestaw grający odpowiednią muzę i mamy w „d” co kto o nas pomyśli. Chce posłuchać, posłucha. Nie to nie i szlus. I wiecie co, ja zawsze w to wchodzę.

27. PATHOS
Co prawda teoria nie zawsze idzie do końca pod rękę z praktyką i firmowe zestawienie nijak mają się do założeń konstruktorów o wygenerowaniu przepięknego brzmienia, ale stanowiące udokumentowanie mojej wizyty fotki mogę opisać tylko tak: „Bardzo ciekawe od strony muzykalności (jak to u Pathosa), ale nie przegrzane granie”. Czyli ni mniej ni więcej, liczyła się muzyka. Żadnego efekciarstwa w stylu napinania na poszczególne składowe, tylko łatwo przyswajalne przez melomana brzmienie.

28. TIDAL
Energia, atak, mocne rysowanie źródeł pozornych, słowem jazda bez trzymanki. Na szczęście w dobrym tego zbioru aspektów brzmieniowych znaczeniu, czyli bez krzyku. A to wszystko udało mi się wychwycić podczas popisu gitarzysty. Wyczynowe oddanie jej strun w połączeniu z solidnym pakietem wybrzmień stawiało tę prezentację w czubie opisywanej dzisiaj listy. Mimo, że na co dzień lubię trochę więcej mięsa, to mógłbym z tym bez problemu żyć.

29. CESARRO
Efekt „łał” w najczystszej postaci dobrej tuby z monstrualnymi modułami basowymi. Świeżo, bezpośrednio i z rozmachem. Jak blacha perkusisty ma błysnąć, to błyszczy , a jak stopa spowodować trzęsienie ziemi, bez problemu znajdziemy się w jego epicentrum. Jednym zdaniem, jak ma być delikatnie, jest delikatnie. Jak ma przyłożyć do pieca na pełnej głośności, jeśli sami się o to prosiliście, zatajcie uszy. Jeśli nie, już mi Was szkoda. Tak powinny grać rasowe tuby.

30. MAGICO
Ten amerykański producent od kilku lat mocno ustawia w szeregu nasz rodzimy rynek kolumn. I nie chodzi mi tylko o żądane za swoje konstrukcje ceny, tylko gro bardzo dobrych opinii potencjalnych klientów. Los chciał, że tuż przed wystawą zakończyliśmy z Marcinem test modelu M3 tego brandu, co pozwalało mi na jeśliby ten model pojawił się w Monachium bezpośrednią konfrontację możliwości w dwóch odsłonach. Niestety okazało się, że swoje pięć minut miały jedynie paczki A3 i M6, a mimo to bez najmniejszych problemów osiągnąłem choćby część swoich przedwyjazdowych założeń. Na początek załapałem się na w tym momencie otwierające cennik, zaprezentowane w tym roku jako nowość A3. Efekt? Powiem tak, na tle swojego doświadczenia ze starszymi siostrami grało mniej wyrafinowanie, ale biorąc pod uwagę wielokrotność różnicy w cenie sądzę, że i ta propozycja powalczy o wysokie noty tak wśród opiniodawców, jaki i potencjalnych nabywców. A jak wypadły M6-ki. Tutaj trochę po marudzę. Ale nie na dźwięk jako taki, tylko jego źródło. Chodzi bowiem o to, że przez większość prezentacji wystawca posiłkował się odtwarzaczem plików. Na początku nie mogłem pojąć, jak przy tak dobrze znanej mi elektronice i niższym modelu kolumn dźwięk może być tak dziwnie ospały, żeby nie powiedzieć matowy, coś na kształt zasłoniętego woalką. Wszystko monotonne, pogrubione i bez wyrazu. Zrobiłem kilka podejść i nic. Na moje szczęście los pozwolił mi spotkać przedstawiciela naszego dystrybutora, któremu udało się zaprzęgnąć do karmienia tego przecież wyczynowego zestawu solidnym sygnałem z czarnej płyty. I? Nie zrozumcie mnie źle. Nie chodzi mi o żadną wojnę formatów, tylko o zapewnienie wymagającym zestawom odpowiednio dobrego źródła, a plikowiec – dla uniknięcia internetowego linczu nie wspomnę jaki – zabijał drzemiący w systemie potencjał. Nagle okazało się, że zwykła koncertowa płyta K. Jarretta z czarnego krążka ożywiła przekaz na tyle zjawiskowo, że słychać było wszystko. Od pomrukiwania Keith’a, przez prace jego nóg na pedałach fortepianu i wyraźny rysunek strun mającego kilka szybkich pasaży przecież trudnego do odtworzenia w takich wariacjach kontrabasu. Da się? Oczywiście, że się da, trzeba tylko chcieć. Puentą tego pokazu niech będzie fakt, że po posłuchaniu Magico M3 u siebie i M6 na wystawie pierwszy raz po zakupie posiadanych od czterech lat ISIS-ów T&F zapragnąłem coś zmienić. Niestety jest jeden co prawda mały, ale jednak problem. Nie chodzę w tej lidze kwotowej. Trochę szkoda, ale znając chadzający swoimi drogami los nigdy nie mówię nigdy, czego nie uczynię i tym razem.

31. MCINTOSH
Podobnie do poprzedniego roku, amerykanie postawili na wystawę, a nie prezentację zjawiskowego dźwięku, ale biorąc pod uwagę ich wkład w propagowanie dobrej jakości fonii postanowiłem dorzucić ich do swojej relacji.

32. CHORD
Podobnie do wizyty w FOCALu i NAIMie odwiedziny Chorda-a były zainicjowane zaproszeniem na prezentację nowości, czyli wzmacniacza stereofonicznego Choral Etude i mającego za sobą spowodowanie sporego pozytywnego zamieszania swoim pojawieniem się przed kilku laty na rynku DAC’a ze wzmacniaczem słuchawkowym HUGO od teraz zastąpionego przez HUGO TT 2.

33. TRANSROTOR
To jak zwykle co roku była jedynie wystawa, ale na tyle ciekawa wizualnie, że będąc wyznawcą analogu, nie mogłem przejść obok niej obojętnie nawet kreśląc te kilkadziesiąt krótkich tekstów. Ja nie posłuchałem, Wy nie posłuchaliście, ale nacieszyć oko pięknem konstrukcji nigdy nie zaszkodzi.

34. THRAX
Tej bułgarskiej marki nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Znacie ją z naszych recenzji bardzo dobrze, dlatego po informacji zaprezentowania najnowszych monobloków wykorzystujących powracające do produkcji lampy 300 B Western Electric temat bez wahania pojawił się na tapecie.

35. METRONOME
Efektem wizyty we francuskiej mekce muzyki był biorąc pod uwagę gabaryty kolumn naturalnie duży, ale co ciekawe nienatarczywy, a przez to sprawiający frajdę przyjemność dźwięk. Nie było co prawda stosownego do rozmiaru zespołów głośnikowych rozmachu, ale to z pewnością niechlubna zasługa zbyt małego pomieszczenia, co będąc sprawiedliwym w opiniach powinno być odebrane w kategoriach walki z materią, a nie problemem zestawienia.

36. DAVIS ACOUSTIC
Co prawda słuchałem u siebie kilku konstrukcji tej marki, ale z tymi flagowcami pewnie z racji bycia nowością nigdy nie miałem do czynienia. Jednak co by nie deliberować, uzyskany dźwięk był warty zatopienia się w nim podczas głębszej analizy, no co za sprawą rodzimego dystrybutora bardzo liczę.

37. ALLUXITY, JOSEPH AUDIO
To był jeden z niewielu pokoi, gdzie oprócz fajnego dźwięku stawiano na ogólny, unikający ekstrawagancji, ale cały czas bardzo kameralny design całości prezentacji. Muzyka bez napinania na nadnaturalną zjawiskowość wypełniała idące z duchem obecnych czasów przyjemnie skomponowane pomieszczenie, a to pozwalało mi w spokoju ducha, ale z jednoczesnym masowaniem ego melomana odetchnąć po ciężkich trudach zwiedzania wystawy. I chyba na tym powinna polegać idealnie spełniona synergia pomiędzy słuchaczem, a otaczającym go muzycznym światem w dobrze przygotowanym do tego celu pokoju.

38. YG ACOUSTICS
Niestety, ta prezentacja odbywała się w pokoju Thalesa, a to nie pozwalało na bliższe przyjrzenie się efektowi konfiguracji znamienitych kolumn z równie dobrze kojarzoną elektroniką NAGRY. Jednak bez względu na wszelkie przeciwności losu z przyjemnością oświadczam, że jest spora szansa na pojawienie się widniejącego na zdjęciach modelu w mojej samotni, a to było już pełnoprawną obligacją do zaznaczenia ich bytu w choćby w tak krótkim słowotoku.

39. DYNAUDIO
Na dźwięk z popularnych u nas Dynek nie udało mi się załapać, ale znając ich mocną pozycję na naszym rynku i zauważane co chwila w necie pytania o nowości nie mogłem nie wtopić kilku fotek w kreśloną relację.

40. AYON
Bez względu jak prezentacje marki AYON odbieracie podczas wystawy w naszym kraju, w jednym temacie mogę Was dobitnie zapewnić, to są zawsze bardzo skrupulatnie przygotowane wydarzenia. I nie ma znaczenia, czy tak jak w Warszawie system stawiany jest w pozwalających w pełni rozwinąć elektronice skrzydła wielkich salach konferencyjnych, czy w bardzo ciężkich do opanowania akustycznie można by powiedzieć monachijskich budkach dla chomików, Gerhard Hirt zawsze znajdzie sposób, aby zadowolić zdecydowaną większość słuchaczy. Skąd to wiem? Po pierwsze był u mnie w domu ze swoimi zabawkami i widziałem jego walkę o finalne brzmienie. Po drugie, rok w rok, podczas jesiennych wystaw w Warszawie zdecydowana większość kuluarowych rozmówców włącznie z oponentami dla używanych w kolumnach Lumen White ceramicznych przetworników chwali uzyskane efekty soniczne. A po trzecie, prawie notoryczny bak czasu Gerharda na choćby krótką rozmowę podczas relacjonowanej tegorocznej imprezy świadczy o jednym, zna się na tym co robi i większość czasu zajmują mu pertraktacje z kontrahentami. Jeśli nawet ta lista nie jest dla Was przekonująca, moim zdaniem w ocenie wydarzeń z zestawami AYON’a jesteście po prostu złośliwi.

41. PMC
Wiem, jak potrafią zagrać systemy oparte o te kolumny, tylko co z tego, gdy jako sygnał służy niezbyt rozdzielczy grajek plików. Owszem, było poprawnie, ale przy wielu zaletach dobrze nakarmionej informacjami flagowej kopułki w przypadku mało rozdzielczego sygnału nic nie była w stanie wskórać. Na tle tego co słyszę u znajomego z mniejszych kolumn tutaj było granie bez wyrazu, z ciężkim do zaakceptowania sznytem ściśnięcia dźwięku. A to przecież są monitory o rodowodzie studyjnym. Tak więc o co chodzi? Przepraszam, ja wysiadam.

42. AVANGARDE
W relacji z ostatniej wystawy w Warszawie napisałem, że wkraczając do pokoju Avangarde’a szedłem na z czystym sumieniem zaplanowaną bitwę. Co więcej, podczas półgodzinnego starcia nie było trupów ani z mojej w postaci niezadowolenia, ani niemieckiej, nie dającej mi szans na narzekanie strony. To był rasowy pokaz, jak wspierana bass hornami tuba ma oddać ducha każdej, powtarzam każdej tryskającej energią muzyki. Zatem nie zdziwi Was fakt wręcz identycznego odbioru podobnego zestawienia w Monachium. Jak wojna to wojna, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Albo się bawimy i idziemy na całość, albo zawczasu sobie odpuszczamy. Jednak od razu zaznaczam, naprawdę stracicie, jeśli nie zmierzycie się z taką charyzmą do dynamicznego grania. Ja w każdym bądź razie, gdy pojawia się taki set, z wielkimi oczekiwaniami na pełnię zadowolenia jestem gotów stawić mu czoła, a zaznaczam, teoretycznie lubię plumkanie. I co Wy na to?

43. AUDIONET
Wspomniany Audionet tym razem pokazywał spięte z wysoko postawionymi w hierarchii cennika kolumnami marki Dynaudio wielkie monobloki. Nie będę lał zbytniej wody na młyn tego występu, ale to co usłyszałem było rozwinięciem wartości sonicznych testowanych na naszych łamach PLANCKA i WATTA. Rozmach, swoboda i energia. Wiem, już kilka razy taki zestaw słów pisałem, ale co poradzę, jak rozprawiam z wami o graniu przez duże “G”.

44. OCTAVE, B&W
Na temat tej konfiguracji nie mam za wiele notatek. Ale te co udało mi się rozszyfrować mówią jedno, to było bardzo odważne, dla wielu miłośników muzyki granie. Trochę odległe od moich preferencji, jednak bacząc na gusty znajomych również przeze mnie w pewien sposób akceptowalne.

45. AVM
Jak bacznie obserwujący rynek audiofile zdążyli się pewnie zorientować, spora ilość znanych z konkretnej dziedziny świata audio brandów postanowiła uszczknąć kawałek chleba z dotychczas nieinteresującej ich działki. To naturalnie ma różne reperkusje dźwiękowe, ale trzeba przyznać, że prezentowana na fotkach marka AVM oprócz elektroniki pokazując swoje kolumny i gramofon nie wpadła w sidła taniego grania. Było zaskakująco gładko i przyjemnie, a co najważniejsze bez nadęcia i szukania wyczynowości, gdyż takie nastawienie prowadzi tylko do jednego, spektakularnej porażki. Niemiecki producent wyszedł z tej wystawowej potyczki z tarczą. Jak będzie na wyjeździe, czyli na moim polu walki, jest szansa, że czas pokaże.

Nie wiem, czy na tle wcześniej przeczytanych przez Was relacji moja wnosi coś ciekawego, ale mam przynajmniej nadzieję, że nikt się nie nudził. Wszystkie opisy skażone są ograniczeniami zajęcia dobrego miejsca w pokoju, czasem brutalnym wyproszeniem przez wystawcę z powodu rozpychającego się osobnika homo sapiens z kamerą, a czasem niedoczekaniem się muzyki potrafiącej pokazać clou umiejętności danej konfiguracji. Niemniej jednak, po zebraniu informacji z kilku podobnych do moich tekstów każdy rozsądnie kalkulujący wszelkie za i przeciw miłośnik muzyki powinien coś sensownego wyklarować. A jeśli nawet nic z tego nie wyjdzie, zorientuje się, jak zmienne, a przez to nieobliczalne w skutkach są tego typu imprezy. Pisząc ten tekst nie mam szans na potwierdzenie, czy udało się Wam zebrać wszystko w jedną sensowną całość, ale jeśli kiedyś przyjdzie Wam do głowy pomysł typu: „A może samemu pojechać i się przekonać co w trawie piszczy?”, podpisując się obydwoma rękami choćby raz szczerze zachęcam do realizacji tego przedsięwzięcia. Tylko chroniczny malkontent będzie niezadowolony. Reszta zdrowej na duchu populacji będzie ukontentowana. Czy pełnią szczęścia z dźwięku w każdym pokoju, czy przekonaniem się, że pieniądze nie zawsze grają, zależeć będzie od nastawienia, ale nigdy nie powiecie, że nie było warto.

Jacek Pazio

Pobierz jako PDF