1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Reportaże
  6. >
  7. Munich High End 2019 cz.2

Munich High End 2019 cz.2

Cóż. Po utracie przez Marcina podczas obróbki blisko tysiąca fotografii kolejnych kilku procent drogocennego dla każdego osobnika homo sapiens wzroku przyszedł czas na zwieńczenie dzieła w formie zwyczajowego spuentowania wystawy High End 2019 w Monachium przez moją skromną osobę. To naturalnie nie jest podyktowane jakąkolwiek wewnętrzną rywalizacją, tylko wynik zapalenia się mojemu współpartnerowi czerwonej lampki, iż coś jest do zrobienia i natychmiastowe przystąpienie do działania, zaś u mnie jest potrzebą nabrania dystansu do zebranych podczas kilku dni chodzenia po setkach pokoi wrażeń sonicznych. Dlaczego potrzebuję delikatnego ochłonięcia? W tym roku było kilka powodów. Pierwszym było opracowanie strategii całego przekazu. Kolejnym analiza o czym tak naprawdę chcielibyście poczytać. A po trzecie potrzeba wyciszenia frustracji skazywania słuchaczy na widzimisię wystawców – o jakości fonii nie wspominając, jakim jest ogólny trend prezentacji systemów za setki tysięcy € przy użyciu zebranych na dyskach, czerpiąc doświadczenia z własnego podwórka jeszcze ułomnych jakościowo w stosunku do cd i winylu, plików, a przez to pozbawienie potencjalnych klientów możliwości posłuchania choćby symbolicznego skrawa dawniej przynoszonej ze sobą w postaci srebrnych krążków własnej płytoteki. Ja na razie tego nie kupuję, ale trend jest trendem i niestety trzeba jakoś do tego przywyknąć. A, że u mnie proces wyciszenia emocji trochę trwa, dlatego też skreślone przeze mnie radosne teksty zazwyczaj pojawiają się z kilkudniowym opóźnieniem.

1. BRINKMANN, VANDERSTEEN, HRS
Tego wystawcę pierwszy raz odwiedziliśmy w dzień, a tak naprawdę wieczór poprzedzający oficjalne otwarcie wystawy, co pozwoliło nam potwierdzić zdobyte na rodzimym podwórku doświadczenia co do ogromu zakresu przed-pokazowych prac. Na szczęście w chwili naszej wizyty odbywało się ostateczne strojenie systemu i po krótkim czasie mieliśmy komfortowe warunki do zebrania kilku ciekawych obserwacji. Jakich? Nie wiem, czy znacie zastane w tym pokoju kolumny Vandersteen i elektronikę Brinkmann Audio. Jeśli jednak nie, z przyjemnością informuję, iż za sprawą bezdyskusyjnie uważanego przeze mnie jako znakomitego źródła w postaci gramofonu ze stajni Brinkmann-a, wyposażone w moduły basowe wspomniane zespoły głośnikowe zaprosiły nas na dobrze wykreowany w domenie przestrzeni, witalności i co ważne przy dobrej kontroli zawsze sprawiających problemy niskich tonów wydarzenia muzyczne. To było przyjemne, niestety stosunkowo rzadko w odniesieniu do ogromu ekspozycji powtórzone na całej wystawie doświadczenie. Jednakże co wydaje się być w tej sytuacji najważniejsze, biorąc pod uwagę podobny odbiór prezentacji marki produkującej komponenty audio w Warszawie występem w Monachium uzyskałem potwierdzenie, że marka raz – robi bardzo dobre konstrukcje, a dwa – wie jak je zaprezentować.

2. GOEBEL, ENGSTROM, KRONOS
Jak Wam się podobają te napędzane fantastycznie prezentującymi się dwoma lampowymi monoblokami gigantyczne czarne biszkopty? A zaznaczam, iż to tylko przygrywka do uzupełniającej, posadowionej z boku, równie ciekawej elektroniki. Nie macie zdania? Zatem z racji unikania rozmowy o gustach w tym roku potwierdziłem usłyszane podczas poprzedniej wystawy proporcje soniczne. To za sprawą sporej wielkości wstęgi była otwartość w górze pasma, jednak z posmakiem dobrej lampy na środku i energią na basie przygoda. Ale dla mnie najważniejszą wartością tego mitingu było starcie winylu z napędu Kronosa z formatem DSD. Wnioski? Przyznam szczerze, że zwyczajowej masakry nie było, ale jeśli miałbym wybierać, biorąc pod uwagę moje dążenie do wyciskania z dźwięku maksimum jakości nawet przez moment nie pomyślałbym o przesiadce na źródło plikowe. Niby było ok., ale natychmiast utraciłem organiczność i aurę wokół instrumentów, co przekładało się również na sposób zawieszenia słuchanego wydarzenia muzycznego w eterze międzykolumnowym. Dodatkowym smaczkiem opisanego odsłuchu był występ rodzimego kondycjonera prądu GigaWatt.

3. MARTEN, CH PRECISION
Cóż. Kolumnowej marki Marten chyba nie muszę nikomu przedstawiać. Jest na naszym rynku od kilku lat i za każdym razem pokazuje, jak z sukcesem radzić sobie w warunkach wystawowych. A przecież to dopiero bardzo pozytywnie brzmiąca zapowiedź potencjalnego zderzenia się z nią w kontrolowanych warunkach domowych. Jak wypadła na tegorocznej odsłonie MOC 2019? Jak widać, kolumny napędzała elektronika CH PRECISION. To zaś nawet w momencie karmienia systemu sygnałem z nowości analogowej w postaci gramofonu fantastycznie odbieranego przez klientów producenta dotychczas jedynie ramion SAT, pokazywało, że duńskie kolumny potrafią mocno błysnąć w górnych rejestrach, ale również oddać posmak fajnej średnicy, jak również wykazać się możliwością wytworzenia dobrej jakości pomruków sejsmicznych. Jednym słowem, gdy masz ochotę, jedziesz bez trzymanki, a gdy zapragniesz odpocząć, delikatnie zmniejszając poziom głośności co prawda nadal z pełnym pakietem informacji, ale bez problemu jesteś w stanie odpłynąć w inny wymiar.

4. KHARMA
Przyznam szczerze, że przed odwiedzeniem tego wystawcy byłem bardzo ciekawy, czym będzie mnie w stanie w tym roku zaskoczyć. Oprawa lokalu rodem z przerysowanego ze smakiem Bizancjum, idąca podobnym tropem elektronika i kolumny, plus żywiołowy dźwięk od lat z jednej strony mocno mnie inspirowały do przemyśleń, a z drugiej po kilkunastu minutach powodowały stany lekowe od nadmiaru wrażeń wizualno – sonicznych. Czy coś się zmieniło? Owszem. Może nie w diametralnie, gdyż pomysł na byt tego brandu od lat jest mocno sprecyzowany, ale ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu oprócz nadania większego bogactwa teraz połyskującej ze złotymi gwiazdkowymi wstawkami zamiast niegdyś ciemnobrązowej skóry podłodze, zestaw przynajmniej podczas mojej wizyty epatował większą ogładą. Czyli przekładając z pełnej elokwencji wypowiedzi na nasze najnormalniej w świecie przestał pokrzykiwać. To zaś sprawiło, że wpadłem tam na kilka ciekawych pokazów.

5. FRANC AUDIO ACCESORIES, ENGSTROM, CAD
Nadając mojej relacji nutkę humoru, zawczasu kierując Wasze zmysły wzroku na pisownię (końcówka „tz” jest znakiem rozpoznawczym Marcina na forach internetowych), w pełni świadomie parafrazując serię kawałów ten akapit mogę zatytułować: „Przychodzi Frantz do Franca”. O co chodzi? Otóż całą naszą wyprawę w przeddzień otwarcia monachijskiego święta zainicjowało zaproszenie naszego producenta akcesoriów antywibracyjnych Franc Audio Accessories z okazji dziesiątej rocznicy działalności. To patrząc z perspektywy wielu od dawna zapomnianych marek audio szmat okraszonych sukcesami czasu, dlatego też nie było innej alternatywy, jak zaliczyć jego jubileuszową imprezę od podszewki, czyli prawie od zgromadzonych na podłodze pudeł. Dokładnego procesu dojścia do konsensusu pomieszczenia z elektroniką z racji standardowych problemów nie będę w tym momencie wykładał, ale muszę powiedzieć, ze działający jako jedna całość wielonarodowy zespół dwoił się i troił, aby w dniu zarezerwowanym dla branży, na ile to możliwe, dźwięk był najwyższej próby. I przyznaję, w dniu kolejnym, to z czym zostawiliśmy naszego bohatera w środę w wydaniu czwartkowym, choć generowane z widniejącego w nazwie jednej z firm tego pokoju komputera było diametralnie lepsze. Na tyle lepsze, że w momencie odczuwania przemęczenia skutkami redaktorskiej czterodniówki i dysponując wiedzą, iż nie grają zbyt głośno plus sporo mojej muzyki, wpadałem tam na złapanie oddechu. Ale ów jubileusz dziesięciolecia w branży nie był domeną jedynie naszego rodaka, gdyż identycznym stażem mógł się pochwalić również jego współwystawca Engstrom. Zbieg okoliczności? Nic z tych rzeczy. Panowie od kilku lat razem współpracują i na dowód tej pozytywnie wypadającej działalności postanowili uczcić okrągłą datę swoich zmagań wspólnie, czego dowodem jest kilkuzdjęciowa relacja z o dziwo otwartej dla wielu znajomych z branży imprezy przy dobrym piwku. Kończąc te kilka zdań o wyprawie do mekki akcesoriów audio chciałbym życzyć jubilatom co najmniej kolejnego, jeśli nie wielu dziesięcioleci w zaspokajaniu potrzeb ludzi kochających muzykę.

6. THRAX
W tym roku Bułgarski THTAX mimo dysponowania swoimi kolumnami postawił na współpracę z nowym, meksykańskim właścicielem marki produkującej głośniki Alnico. Nie wiem, jak widzicie prezentowane zespoły głośnikowe w swoich okowach, jednak bez względu na to po dłuższym odsłuchu mogę powiedzieć, iż pierwsze zderzenie z zaimplementowana wewnątrz średniaka tubką daje wrażenie grania z manierą megafonu. Jednak po akomodacji okazuje się, że taka prezentacja oprócz trącania wintage’owym brzmieniem dzięki wykorzystaniu celulozy do produkcji membran bardzo ciekawie wypada w oddaniu instrumentów drewnianych. Ale zaznaczam, potencjalny nabywca musi wiedzieć, czego chce. W innym przypadku raczej owe konstrukcje skrzywdzi, aniżeli znajdzie coś dla siebie. Tyle o samym brzmieniu, gdyż oprócz współpracy ze wspomnianymi kolumnami bułgarski brand chwalił się nowością w postaci gramofonowego step-up’a Trajan MC1, którego jedną z dwóch sztuk na świecie zabraliśmy do siebie na testy.

7. EINSTEIN
U Einsteina typowo. Ale nie w domenie nudy, tylko pod względem oferty dla pomieszczeń o różnej kubaturze. Jak co rok miałem do dyspozycji dwa systemy. Jeden oparty o małe monitory, z ich niezaprzeczalnymi cechami znikania z nawet najmniejszego pokoiku, a drugi o większy zestaw z uzupełniającym dolne pasmo modułem basowym, czyli ofertą grania pełnopasmowego w już sporych, spokojnie znacznie większych od wystawowego pomieszczeniach. Jakieś nowości? Prezentują je zdjęcia rozczłonkowanego na części pierwsze gramofonu i stacjonującego jako ostateczny produkt na półkach phonostage’a.

8. POLSKI POKÓJ
Znacie? Pewnie, że tak. Jednak tym razem Horns oprócz pana Sikory ze swoim drapakiem zaprosił również do współpracy bydgoskiego producenta okablowania ze srebra – Albedo i stacjonującego w Bielsku Białej specjalistę od lampowych wzmacniaczy małej mocy Encore7. Co dla potencjalnych poszukiwaczy nowych kolumn wydaje się być istotnym, to fakt wprowadzenia do oferty guru od konstrukcji tubowych tak zwanych zespołów klasycznych. Zaciekawieni? Jeśli tak, dane adresowe dostępne są pod testem topowych tub z rogiem obfitości w jednej z głównych ról na naszej stronie.

9. RAIDHO ACOUSTICS, CHORD ELECTRONICS
Prezentacja z gramofonu z udziałem twórczości Nicka Cave’a przykuła mnie do tego pokoju na dobrych kilkanaście minut. Zero poddudnień, swoboda i oddech zdawały się zdawać kłam narzekaniom innych wystawców na problemy z akustyką pomieszczeń wystawowych.

10. WILSON BENESCH, CH PRECISION
Na przestrzeni kilku ostatnich lat to był pierwszy raz, odnotowania wyraźnej walki tych co by nie mówić bardzo gładko i mięsisto grających kolumn z przeciwnościami losu. Co to za wilcze doły? W moim odczuciu elektronika CH PRECISION. Naturalnie nie było totalnej klapy, ale wcześniejsze prezentacje tak na naszych, jak i innych wystawach zazwyczaj pokazywały znacznie większe pokłady muzykalności generowanego przez te kolumny dźwięku. Dlatego taki, a nie inny wynik w tym roku zrzucam na kark konfiguracji.

11. MSB, MAGICO
W tym roku zaliczyliśmy swoisty wysyp kolumn Magico M6. W tej odsłonie napędzał jest pełny set znanego z szybkości producenta MSB. Efekt? Ano taki, jakim podąża elektronika. Zwarcie i szybkość narastania dźwięku przy lekkim zmniejszeniu zawartości muzyki w muzyce. Ale co kto lubi. Źle nie było.

12. LIVING VOICE
W tym przypadku mogę powiedzieć tylko jedno. Ten set jest wręcz stworzony do muzyki symfonicznej i operowej. Niestety reszta zapisów nutowych(włącznie z jazzem) w moim odczuciu jest przez niego, że tak filatelistycznym slangiem powiem, lekko kancerowana.

13. VITUS AUDIO
U Ole Vitusa po staremu. Dobre, pełne wysycenia i energii granie przy użyciu nowości w ofercie – wzmacniacza SIA-030. Co prawda tym razem przy użyciu amerykańskich kolumn Rockport Technologies i przy wsparciu naszego czołowego akustyka z pomorza Acoustic Manufacture, ale efekt końcowy ten sam. Wszystko na miejscu i w odpowiednim wydaniu. Na specjalne zauważenie zasługuje fakt sporego zainteresowania odwiedzających zjawiskowo wyglądającymi panelami akustycznymi. Jednak hasło: ‚Polak potrafi” nie jest li tylko pustym sloganem.

14. AUDIONET, DYNAUDIO
Znam popularne Dynki od podszewki. Miałem również doświadczenia z może nieco niżej stojącymi, ale jednak ciekawie wypadającymi komponentami Audioneta. Dlatego też biorąc wszelkie zapisane gdzieś w pamięci dane na temat każdej z tych marek efekt mocno krawędziowego, jednak bez szkodliwego przerysowania przekazu grania bez specjalnego zastanawiania się przypisuję marce z Niemiec. Jeśli kochacie pełną kontrole na kolumnami, powinniście spróbować takiej konfiguracji. Jest moc, atak, ale również odpowiednie wysycenie.

15. SOULUTION, MAGICO
Kolejna próba z przysłowiowym amerykańskim snem, czyli kolumnami Magico M6. Tym razem specjalistą od formowania dla nich sygnału audio był szwajcarski team Soulution. Dlatego też nie daję głowy, że mi uwierzycie, ale na tle wszystkich prezentacji z udziałem wspomnianych zespołów głośnikowych to był najlepszy pokaz oddania energii i co może wydać się niemożliwym gładkości.. Cuda panie, cuda.

16. FINK TEAM
Te w stosunku do wielkości pomieszczenia swoiste dwudrożne maluchy zdawały się kpić z zafundowanej im kubatury. Podobnie do występów w Warszawie pokazały się z dobrej strony, nie żałując słuchaczom zaskakującego timingu przy równie zjawiskowym pakiecie energii. A przypominam, to są konstrukcje dwudrożne, a mimo to wyszły z boju z tarczą.

17. GAUDER AKUSTIK
Jak znakomicie widać na załączonych fotografiach, Dr. Roland Gauder podczas tegorocznej prezentacji kolumn z nowej serii Darc również skorzystał z pomocy wspomnianego kilka akapitów wcześniej polskiego brandu Acoustic Manufacture. To zaś w połączeniu z lampową amplifikacją Westend dało pokaz dobrego oddania realiów w domenie lokalizacji kreślących wydarzenia muzyczne poszczególnych źródeł pozornych. Niestety bez dobrej adaptacji akustycznej pomieszczenia możemy o tym jedynie pomarzyć. Natomiast po okiełznaniu warunków lokalowych nawet uważane za dość ofensywnie grające kolumny potrafią pokazać, że są w stanie spełnić oczekiwania nawet tak mocno przykładających wagę do soczystego dźwięku melomanów jak ja. Co prawda najnowsza linia kolumn Gauder Akustik sama w sobie ma bardziej przyjazną sygnaturę brzmienia od starszych konstrukcji, ale porównując rok do roku z poprzednim występem, tegoroczny jest znacznie lepszy.

18. MBL
Opisując tytułową konfigurację zawsze zmagam się z problemem powtarzalności wniosków. Z jednej strony w całej sytuacji ważnym jest aspekt przywoływania pozytywnych odczuć, ale fakt jest faktem, że panowie z tej stajni od lat nie spuszczają z tonu i bez problemu biorąc pod uwagę najbardziej subiektywne oceny pozycjonują się w pierwszej dziesiątce dźwięku wystawy.

19. KAVERO, KONDO
Powiem tak. Od zawsze mniejsze rozmiarowo kolumny Kavero z elektroniką Kondo przyprawiały mnie o pozytywne ciarki na plecach. Niestety ostatnio wykorzystane złoto-czarne flagowce dla mnie nieco podcięły skrzydła dotychczas wybitnej konfiguracji. Jaka jest tego przyczyna, nie mnie rozstrzygać. Ale po tym co usłyszałem podczas tej wizyty, delikatnie sugeruje, aby brać delikatną poprawkę na znaną chyba wszystkim tezę, iż większy rozmiar zawsze ma pozytywnie wybrzmiewające znaczenie. Brzmienie starało się wywrzeć większe wrażanie, aniżeli zachodziła potrzeba słuchanego materiału muzycznego. Wszystko było duże i lekko przerysowane z generowanymi dwoma wstęgami górnymi częstotliwościami włącznie. Dla mnie jak na japońska szkołę brzmienia zbyt ofensywny przekaz.

20. CESSARO
Nie. Znajdujące się pomiędzy wielkimi lejkami kolumn tubowych Cessaro, połyskujące czernią skrzynie nie są przygotowanymi do pianistycznego duetu fortepianami. To flagowe moduły basowe, bez których te monstrualne kolumny nie są w stanie wygenerować odpowiednio masywnego, a przy tym szybkiego zakresu basowego. Owszem, zawsze można użyć jakiś mniejszych „burczybasów”, ale będąc konsekwentnym, kupując flagowe tuby z oczekiwaniem na zjawiskowego grania nie sposób zadowolić się czymś innym niż bass horny. A gdy spełnimy tak wysoko postawione założenia, mamy do dyspozycji kilka stanów propagacji dźwięku. Od cichego, w żadnym aspekcie nienachalnego, jednak z pełnym pakietem informacji plumkania, przez zbliżone do realiów kameralnych koncertów zaproszenie do jazzowego klubu, po życzeniowe niszczenie słuchu przeniesionym jeden do jeden ze stadionu piłkarskiego rockowym koncertem. Czegóż chcieć więcej?

21. WILSON AUDIO
To minimalistyczne zestawienie wizualnie nie oddaje energii z jaką było w stanie wygenerować nawet najbardziej zbuntowaną muzykę. Szybkość elektroniki Spectrala w połączeniu z amerykańskim, czyli mocno rozbuchanym w kwestii rozmachu basu sposobem budowania realiów muzycznych wręcz idealnie się uzupełniały. A to okazało się być wodą na młyn konsekwentnego unikania przerysowania poszczególnych podzakresów. Owszem, było żywo, ale w dobrym tego słowa znaczeniu.

22. DAN D’AGOSTINO
Tego przedstawiciela tortu zwanego rynkiem zaawansowanego audio miałem przyjemność posłuchać jedynie podczas niezobowiązującego plumkania w tle. Jednak postanowiłem o tym wspomnieć z dwóch powodów. Jednym jest szacunek dla szanowanego przez całą audiofilską gawiedź konstruktora Dana D’Agostino. Zaś drugim prawie stuprocentowa pewność, że z jednym z jego wyrobów zmierzę się u siebie w teście porównawczym z moimi Japończykami.

23. TAD
Widniejących na fotkach kolumn słuchaliśmy już w specjalnie zarezerwowanym dla naszych potrzeb salonie audio w Katowicach. Dlatego też przekraczając próg tej sali trochę wiedziałem, czego mogę się spodziewać. Tymczasem biorąc pod uwagę monachijskie i katowickie warunki lokalowe w kwestii rozmiarów i zasilającej je elektroniki (pierwszy odsłuch w zdecydowanej części opierał się o starszej generacji elektronikę tego brandu), tego wieczora mocno nie doszacowałem wyniku. Ku mojemu może nie zdziwieniu, ale lekkiemu zaskoczeniu było lepiej. Swobodniej i bardziej namacalnie. A przecież warunki w porównaniu do polskiej prezentacji teoretycznie gorsze. Cuda? Nie. Po prostu często, choć nie zawsze, ale jednak rozmiar, w tym przypadku pomieszczenia, ma znaczenie.

24. OCTAVE
To jest bardzo dobry przykład na potwierdzenie tezy, że ogień należy zwalczać ogniem. Dlaczego? Przecież to proste. Uważane przez wielu melomanów za bliskie tranzystorowemu graniu uradzenia lampowe Octave teoretycznie nie powinny mieć szans na jakikolwiek konsensus soniczny. Tak brzmi głoszona przez wielu przeciwników wspomnianych marek teoria. Jednaj jak wspomniałem, w tym przypadku ogólnie panujące mądrości nie miały najmniejszego zastosowania. Posiedziałem z tym zestawem kilkanaście minut i mogę powiedzieć, że może średnica nie kapała, ale również nie była anorektyczna, a za to otrzymałem dobry drive w dole pasma i dotknięte specyfiką lampy berylowe wysokie tony. Powiem szczerze, mimo cykającej bomby, było całkiem ok.

25. NORDOST
U Nordosta gościłem tylko raz. Na szczęście podczas pokazu nowego akcesorium z pogranicza audio voodoo. Chodzi mianowicie podstawione pod kilka urządzeń zbudowane w płaskich krążkach generatory fal, które słyszalnie wpływały na wydobywany przez prezentowany system dźwięk. W kwestii samego dźwięku, nie będę się wypowiadał, gdyż skupiałem się jedynie na działaniu magicznych pudełek. Ale z ręką na sercu mogę powiedzieć, że ani razu nie zanotowałem często niesłusznie zarzucanych marce Nordost wyostrzeń brzmienia wykorzystującego jego komponenty systemu.

26. FOCAL, NAIM
Ten europejski tandem audio od zawsze zaprasza nas na zamknięte pokazy. W tym roku nie było wdrożeń jakiś przełomowych pomysłów technologicznych, a jedynie prezentacja oferty i założeń obydwu podmiotów na najbliższą przyszłość. Niemniej jednak nie obyło się od szumnej zapowiedzi z naoczną prezentacją wyników powiększenia oferty wykończenia kolumn Focal w rozmaitych okleinach, a także prezentacji jubileuszowej wersji słuchawek serii Utopia w stosownych dla tego rodzaju biżuterii kuferkach.

27. CLASSE, FINK TEAM
Podczas tej wystawy kanadyjska marka Classe świętowała powrót z chwilowego niebytu zwanego nieoczekiwanym zaprzestaniem działalności. Naturalnie ów fakt został nagłośniony na specjalnej konferencji. Jednak osobiście nie udało mi się na niej pojawić. Ale żeby wiedzieć, co w trawie piszczy wybrałem się do tego wystawcy jako niezrzeszony głoś ludu. Efekt? Owszem, elektronika wypadła ciekawie tak wizualnie, jak i brzmieniowo. Jednak w mojej opinii lekkim problemem okazały się być zbyt duże, bo mocno pobudzające rezonanse pomieszczenia kolumny. Jednak bez względu na to, brawa dla kontynuatorów tradycji marki Classe za ponowne powołanie jej do życia.

28. CHORD ELECTRONICS
To, że Chord oprócz rynku konsumenckiego znakomicie radzi sobie na kanwie pro audio wyposażając w swoje zabawki wiele studiów nagraniowych wiadomym jest od dawna. Jednak myliłby się ten, kto podejrzewa, iż ów brand pozwala sobie na zwyczajowe odcinanie kuponów. Nic z tych rzeczy, bowiem podobnie do zeszłego roku, również w tym, nie spoczywając na laurach na zamkniętej prezentacji pokazał swoje najnowsze dziecko. Co to takiego? Otóż mam miłą wiadomość dla miłośników gramofonu, gdyż tytułowy brand wprowadza do oferty jak na ceny innych komponentów stosunkowo niedrogi phonostage. Niestety zasłyszanych na konferencji informacji na temat jakości brzmienia tego maleństwa podczas wystawy nie udało mi się skonfrontować z rzeczywistością, ale liczę, że w niedługim czasie nasz dystrybutor o to zadba, o czym nie omieszkamy wspomnieć w stosownym teście na naszych łamach.

29. AVM
Lubię gdy system audio opiera się o produkty jednego producenta. To przynajmniej w teorii daje duże szanse na spójność kreowanego w naszych samotniach dźwięku. Jednak widząc co się obecnie dzieje, czasem mam obawy. O co chodzi? Spójrzcie na zdjęcia. AVM oferuje również gramofony. Co w tym dziwnego? Otóż nie twierdzę, ze to gra źle i co ważne nie zauważyłem problemów na wystawie. Jednakże jestem w stanie podnieść tezę, iż prezentowane zestawienie z gramofonem spod znaku bardziej znanego producenta choćby z racji wyspecjalizowania w danym dziale mogłoby okazać się lepszym. To naturalnie są moje osobiste przypuszczenia. Ale często potwierdzane w codziennym życiu. Jeśli ktoś ma takie życzenie, to czemu nie i bierze wszystko spod jednej ręki. Jeśli jednak szuka maksimum jakości, w przypadku zamawianych u podwykonawców „nowalijek” powinien co najmniej spróbować różnych kombinacji.

30. TECH DAS, VIVID AUDIO, CH PRECISION
Szczerze? Gdyby nie długo oczekiwana nowość w postaci flagowego gramofonu japońskiej marki TechDAS ów pokój wyleciałby z ramówki. Jednak za bardzo lubię muzykę z winylu, żeby o nim nie wspomnieć. Co najśmieszniejsze, tego analogowego monstrum nie udało mi się posłuchać, dlatego podam jedynie kilka suchych danych. Waga 400 kilogramów. Sam talerz 120 kg. Talerz jest kanapką z bodajże pięciu wykonanych każdy z innego materiału plastrów. Ale co istotne. Wszystkie wspomniane krążki wraz z płytą winylową spaja wytworzone za pomocą zewnętrznej pompy podciśnienie, tworząc tym sposobem jeden sześciowarstwowy monolit. Do tego proponowany jest dedykowany przez producenta stolik. Naturalnie rozmawiamy o samym werku, do którego należy jeszcze dokupić odpowiednio zaawansowane technologicznie ramię i wkładkę. A to mając na uwadze znajomość cen w tym wycinku rynku audio pozwala mi sugerować, że aby przedstawiany gramofon został pełnoprawnym źródłem dźwięku, musimy wygenerować w naszych domowych budżetach okrągłą sumkę dwa i pół miliona złotych polskich. Ktoś jest chętny? Jeśli tak, zalecam szybką reakcję, gdyż z powodu ograniczonej liczby silników do tej maszyny Air Force Zero ma powstać w ilości jedynie czterdziestu sztuk.

31. NAGRA, YG ACOUSTICS
To jeśli komuś udało się trafić, był bardzo dobry przykład, co oznacza słuchanie muzyki z magnetofonu szpulowego. Gładkość, spójność, wielobarwność, namacalność i plastyka przekazu. A wszystko przy wykorzystaniu elektroniki Nagra i maksymalnie rozbudowanej konfiguracji kolumn YG Acoustic. Co oznacza fraza „maksymalnie”? Uwidaczniają to zdjęcia. Wyższe pasma z wyższym basem włącznie generuje zestaw wewnętrzny. Tuż obok na zewnętrznej flance posadowiono moduły średniego basu, a całkiem na skraju lekko z tyłu szafy z przetwornikami subsonicznymi. A wszystko w specyfice marki, czyli w obudowach w wykonanych w całości z aluminium. Szaleństwo? Naturalnie, ze tak. Ale jakże brzemienne w pozytywne odczucia, za co jestem w stanie uzasadnić każdą żądaną za ten set kolumn cenę.

32. AVANGARDE
W tym przypadku unaocznianie stanu ducha słuchacza zależy jedynie od jego widzimisię. Gdy zapragniemy, delektujemy się ledwo słyszalnymi, jednak bez najmniejszych zakłóceń dobiegającymi do naszych uszu detalami. Zaś w momencie chęci pokazania wewnętrznego buntu obracając gałkę głośności mocno w prawo jesteśmy w stanie wywołać małe trzęsienie ziemi. Zapewniam, że nawet jeśli aż tak przeciwstawnych stanów ducha nie będziecie chcieli nikomu komunikować, w momencie zakupu topowego zestawu Avangarde będziecie jednymi z nielicznych na tej planecie, którzy bez problemu jednym ruchem ręki mogliby te dwie sytuacje wdrożyć w życie. Jazda bez trzymanki.

33. THORESS
Gdy odwiedzam prezentacje tego miłego w stosunkach międzyludzkich przedstawiciela obozu producentów, zawsze towarzyszy mi uczucie przyjemności z obcowania z muzyką. Ale nie ze względu na jej wyczynowość, tylko pewnego rodzaju magię zaaplikowanych w nietuzinkowych rozwiązaniach technicznych lamp elektronowych. Niebagatelne znaczenie w takim postrzeganiu wyrobów marki Thoress ma również trącający tradycją rodem z czasów szklanych baniek design komponentów. Niestety jak dotąd nie udało mi się zmierzyć z ta magią na własnym podwórku, jednakże mam nadzieję, że co się odwlecze, to nie uciecze.

34. AYON AUDIO
Gerhard Hirt jak co roku postarał się, aby jego dzieło nie przeszło bez zasłużonego efektami wieloletniej pracy echa. Dlatego tez miło mi jest zakomunikować wszystkim, że oprócz dobrze zestrojonego systemu wzmacniając wrażenie nietuzinkowości prezentacji zaprosił na wystawę gwiazdę Lyn Stanley, aby przybliżyła gościom kulisy nagrywania kilku swoich ostatnich płyt. Dla mnie był to bardzo przyjemny smaczek tej wizyty.

35. GRYPHON
Jaki jest Gryphon, śmiem twierdzić, że nie każdy polski meloman wie. Dlaczego? Spójrzcie na te wielogłośnikowe monstra. A w tym roku nie było znacznie większych niż widniejące na fotografiach kolumny modułów basowych. Nie wiem, kiedy podobny set zagra na naszej jesiennej wystawie AVS. Ale jeśli miałby się kiedyś pojawić, nawet w momencie płatnego odsłuchu zalecam wszystkim zawalczenie o pojawienie się na nim. Naprawdę warto. Może okazać się, że nadajecie na innych falach, ale to z pewnością jest dźwięk najwyższej próby.

I wspomnieniem o tym niezbyt dobrze znanym na naszym rynku producencie pozwolę sobie zakończyć tegoroczną relację z wystawy w Monachium. Jestem pewien, że spora ilość wytypowanych przeze mnie prezentacji u kogoś innego wywołałaby diametralnie różne reakcje. Ale to przecież jest naturalna konsekwencja innego pojmowania piękna muzyki. Ze swej strony mogę dodać, iż w żadnym przypadku opinia nie była podyktowana niechęcią do danego podmiotu, tylko jawiła się jako kwintesencja momentu wizyty w pokoju. A to jak wiadomo, bardzo mocno uzależnione jest od zatłoczenia lokalu, materiału muzycznego, jego wolumenu i niestety bardzo często zmęczenia materiału, jakim w tym przypadku jest organizm opiniodawcy. Co by jednak nie mówić, mimo tej usprawiedliwiającej moje wnioski wyliczanki mam nadzieję, że nikogo nie uraziłem. Dlatego też już dzisiaj zapewniam, że jeśli los pozwoli, spotkamy się ponownie za rok.

Jacek Pazio

Pobierz jako PDF