Reedycja każdego z tzw. „kamieni milowych” światowego rocka zawsze cieszy nieprzebrane rzesze fanów, więc nawet nie trzeba zbytnio interesować się muzyką, by wyobrazić sobie, jaką euforię wywołało zapowiedziane przez Jimmy’ego Page’a wznowienie wszystkich albumów Led Zeppelin. W dodatku mieliśmy dostąpić zaszczytu pewnego rodzaju kumulacji i od 2 czerwca 2014 mieć możliwość nabycia pierwszych trzech nowo zremasterowanych płyt „Led Zeppelin”, „II” i „III”. Nie uprzedzajmy jednak faktów.
Choć od pewnego czasu napływały do mnie sygnały o dość niezwykłej oprawie, jaka była przygotowywana na tę okazję, jednak traktowałem je jako swojego rodzaju działania czysto marketingowe mające na celu jedynie zwiększenie popytu na krążki, które i tak większość zainteresowanych posiadała w swoich kolekcjach i nierzadko znała na pamięć. Dodatkowe, wcześniej niepublikowane „odpady” z sesji nagraniowych, alternatywne wersje i kilka innych „gratisów” to standard przy tego typu okazjach. Uznałem więc, że poczekam aż cały medialny szum przycichnie, pojawią się opinie osób, które nie wytrzymały ciśnienia i pierwszego dnia dokonały zakupu a sam zamówienia dokonam później. Los jednak chciał inaczej i na ok. tydzień przed „godziną zero” otrzymałem z zaproszenie do … Muzycznego Studia Polskiego Radia im. Agnieszki Osieckiej mieszczącego się na ul. Myśliwieckiej 3/5/7 w Warszawie na premierę ww. wydawnictw w ramach „Narodowego dnia z Led Zeppelin w radiowej Trójce”. Co ważne prezentacja miała mieć charakter wybitnie audiofilski, gdyż Pan Piotr Metz zaprosił do współpracy polskich producentów audio, których pozwolę sobie wymienić w porządku alfabetycznym – Ardento (kolumny), Linnart (phonostage), SoundBox (ustroje akustyczne, stolik, platformy antywibracyjne) i Zontek (gramofon).
Chcąc zdążyć przed (słusznie) zakładaną liczną rzeszą miłośników klasycznego rocka przybyłem na Myśliwiecką z niemalże godzinnym wyprzedzeniem. Liczyłem na to, że będę miał możliwość spokojnego wykonania pierwszej serii zdjęć jeszcze przy praktycznie pustej sali by potem, podczas odsłuchu, nie przeszkadzać zgromadzonym – do minimum ograniczając kłapanie migawką. Okazało się jednak, że budynek PR strzeżony jest lepiej niż Pałac Prezydencki podczas wizyty Prezydenta U.S.A i zanim wszystkich formalności stało się za dość pierwsi goście zdążyli zasiąść na swoich miejscach.
W przystosowanym do 150 osobowej publiczności studiu o powierzchni 256 m2 ledwo mieszczące się w konwencjonalnych pokojach Ardento Alter 2 po prostu znikały. Wspomniane odgrody miał napędzać bardzo poważnie modyfikowany lampowy wzmacniacz Copland CTA 402 a firmowy Dual stanowił jedynie niemą ozdobę stolika. W roli głównego źródła przewidziano gramofon Zontek wyposażony we wkładkę Miyajima Shilabe współpracujący z phonostagem Linnart a jako cyfrowy backup wykorzystać miano firmowy (również lampowy) Ardento Perfect DAC uszlachetniający sygnał z Linna Ikemi. Oczywiście doskonale zdawałem sobie sprawę, iż na osobie niezorientowanej w temacie powyższy zestaw z pewnością mógł wywrzeć i patrząc po późniejszych reakcjach publiczności z pewnością wywarł niezwykle silne wrażenie, lecz u nas wywołał głównie obawy. Znając możliwości Alterów z odsłuchów u Marka i ostatniej prezentacji w atelier Architektury mieliśmy poważne wątpliwości, czy przy jakby nie było niezwykle dynamicznej muzyce rockowej jest choćby cień szansy na poprawne nagłośnienie 1500 m3.
Całe szczęście zarówno sami konstruktorzy, jak i gospodarz całego zamieszania – Pan Piotr Metz podeszli do tematu z godnym podziwu wyczuciem i optymizmem szczerze informując, że nie będą próbowali uzyskać koncertowych poziomów głośności i zamiast na ilość decybeli nacisk zostanie położony na ich jakość. Tak też się stało i dostarczone niemalże w ostatniej chwili, jeszcze pachnące tłocznią, winyle przeniosły zgromadzonych w przełom lat 60-ych i 70-ych minionego stulecia.
Ponad trzy godziny muzyki przeplatały się z krótkimi, przybliżającymi realia powstania poszczególnych albumów informacjami, autoprezentacjami producentów wykorzystywanej „aparatury” i przede wszystkim fragmentami wywiadu, jakiego Panu Metzowi udzielił sam … Jimmy Page!
Jeśli zaś chodzi o wrażenia czysto nauszne, to zaprezentowany zestaw wypadł nadspodziewanie dobrze, szczególnie, jeśli weźmiemy pod uwagę warunki, w jakich przyszło mu grać. Bez jakiegokolwiek wspomagania, bez dodatkowych subwooferów polskie odgrody całkiem nieźle sobie radziły z oddaniem pełnego pasma, a osoby siedzące w pierwszych rzędach z pewnością nie mogły mówić o zbyt cichym i zachowawczym graniu a okupując przez całą prezentację stanowisko realizatora dźwięku miałem czas by docenić umiejętność kreowania sceny i … nie tylko optycznego, znikania Alterów. Oczywiście poznanie, doświadczenie pełnego potencjału drzemiącego w nagłaśniającym w ostatni poniedziałek koncertową salę nie wchodziło w grę i z pewnością nie taki był zamysł organizatorów spotkania, lecz możliwość zaprezentowania szerszemu gronu, jak niezwykłe konstrukcje powstają w naszym kraju wydaje się być wystarczającą zachętą na przyszłość.
I jeszcze jedna wzmianka o charakterze czysto informacyjnym. Krótkie, bezpośrednie porównanie „równolegle” wydanej wersji CD pozwolę sobie litościwie przemilczeć, gdyż najoględniej rzecz ujmując nie kopie się leżącego. Podobnego zdania byli również nie tylko zgromadzeni słuchacze, ale również i Jimmy Page, który wiedząc o całej „trójkowej” imprezie kilkukrotnie powtarzał „grajcie z winyli”, a kimże my jesteśmy, by sprzeciwić się Mistrzowi ;-)
Serdecznie dziękując Organizatorom za zaproszenie zapraszam na fotorelację.
Marcin Olszewski