Opinia 1
Planując zeszłotygodniową wyprawę na wrocławskiego Audiofila stwierdziliśmy, że tym razem nie będziemy urządzać sobie jednodniowego maratonu gnając w tę i we w tę, lecz potraktujemy ją zdecydowanie bardziej rekreacyjnie przy okazji zaglądając tam, gdzie dawno nas nie było. Oczywiście nasz wybór nie miał charakteru spontanicznego losowania na tzw. chybił-trafił, lecz uważnie śledząc docierające do nas różnymi kanałami „przecieki” jasnym stało się, że będąc w stolicy Dolnego Śląska warto zajrzeć do salonu Fusic. Pikanterii całej sprawie dodawał fakt, iż wcześniej wiadomą była jedynie przygotowywana na odsłuch elektronika, i to tylko w kwestii marki a nie konkretnych modeli a kolumny miały być … jakieś. Tzn. przygotowujący pokaz Daniel Duda coś tam przebąkiwał o dwóch brytyjskich markach, ale po intonacji jego głosu czuliśmy, że były to raczej działania prewencyjno – maskujące jego rzeczywiste plany. I tak też było w raktyce, gdyż jakieś sto kilometrów od Wrocławia zostaliśmy poinformowani, że pod Naimy zostały podpięte jakieś krajowe konstrukcje wykończone, cytując z pamięci „pasiastym fornirem”. No i pięknie. Biorąc pod uwagę możliwość zamówienia praktycznie dowolnej okleiny u większości polskich producentów kolumn głośnikowych mieliśmy nad czym główkować przez kolejne trzy kwadranse. Co też zapamiętale czyniliśmy, jak się miało okazać z nader mizernym skutkiem, gdyż uczciwie trzeba przyznać, że to, co zastaliśmy ani razu nie pojawiło się w naszych domniemaniach. Z drugiej strony nie ma się czemu dziwić, skoro zarówno na stronie producenta, jak i w powoli rozsyłanych materiałach zapowiadających listopadową wystawę wizytujące wrocławski salon konstrukcje nawet nie zostały zaanonsowane. Z czym zatem przyszło nam się zmierzyć? O tym przeczytacie Państwo poniżej.
Jak widać na powyższych zdjęciach dość niepozorny tak wzorniczo, jak i gabarytowo system Naima składał się ze zintegrowanego ze streamerem przedwzmacniacza NAC-N 272 wspomaganego dodatkowym zasilaczem XPS DR i dwusegmentowej końcówki mocy NAP 300 a jako zakończenie toru audio posłużyły jeszcze pachnące fabryką i przygotowywane do premierowych pokazów na zbliżającym się wielkimi krokami Audio Video Show zielonogórskie kolumny Equilibrium Euphoria S8. Zaskoczeni? My byliśmy. Zgrabne, klasyczne i przepięknie wykonane, z jednym małym wyjątkiem o czym za chwilę, trójdrożne podłogówki prezentowały się, przynajmniej od strony czysto wizualnej, nad wyraz atrakcyjnie. Jedynym „ale” z mojej strony była obecność otworów dedykowanych mocowaniu maskownicy. Niby przy cenie 20 000 PLN za parę trudno oczekiwać cudów, ale podczas dzisiejszej rozmowy telefonicznej z producentem okazało się, że dostępne będą dwie wersje – pozbawiona tych dość kontrowersyjnych ozdobników na froncie i druga, przeznaczona do pracy z maskownicami.
Jeśli zaś chodzi o brzmienie to biorąc pod uwagę dość charakterystyczną akustykę „fusicowej” sali odsłuchowej to zaprezentowany set wypadł po prostu wybornie. Była i dynamika i rozdzielczość a w dodatku nie zabrakło tak przez nas lubianej muzykalności, co w efekcie sprawiło, że spędziwszy na Bolesławieckiej ładnych parę godzin i pomimo dość późnej pory niezbyt chętnie podnosiliśmy się z kanapy. Trudno się z resztą temu dziwić, gdyż nawet zmian odtwarzanego repertuaru dokonywaliśmy z poziomu dedykowanej 272 appki co i rusz przełączając się pomiędzy TIDALem a salonowym NASem, co najpierw było li tylko pretekstem do porównań poszczególnych wykonań a pod koniec stało się zwykłą koniecznością, gdyż dziatwa szkolna najwidoczniej zdążyła już odrobić piątkowe lekcje i przypuściła prawdziwy szturm na internet, co niestety okazało się nie bez znaczenia jeśli chodzi o wydajność ww. serwisu streamingowego.
Mniejsza jednak o same zasoby, bo one stanowiły niejako tło do zdecydowanie ciekawszego zjawiska, czyli realnych możliwości sonicznych prezentowanego systemu, który w dość bezpardonowy sposób rozprawiał się z wyobrażeniami części społeczeństwa co do koniecznych do pełni szczęścia mocy posiadanej amplifikacji. Wystarczyło bowiem posłuchać, co potrafi pozornie niezbyt imponująca, bo „zaledwie” 90W (przy 8 Ω) końcówka z polskimi kolumnami. Jeśli zaś chodzi o same Euphorie S8, to byliśmy jak na razie jednymi z niewielu szczęśliwców, którym dane było posłuchać jednej z prototypowych par ww. kolumn. Dostarczone do Fusica egzemplarze oparte zostały na dość ciekawym zestawie przetworników. Górę obsługuje aluminiowo – magnezowy Seas H1212 poddany przez Equilibrium dość gruntownej modyfikacji polegającej nie tylko na dodaniu falowodu pochodzącego z Visatona, ale i poważnej wiwisekcji samych trzewi, na średnicy pracuje 6” fortyfikowany materiałem mineralnym polipropylenowy SB Acoustics a na basie 8″ Eton z serii Symphony II z membraną Hexacone. Równie intrygująco została zaprojektowana 35 l komora czynna, która dzięki specjalnemu otworowi stratnemu wypełnionemu wielowarstwowym filcem potrafi w sposób aperiodyczny „symulować” blisko 200 l objętość a obudowy wykonano z 22mm, dwustronnie fornirowanego MDFu. Dodając do tego poprawiające stabilizację nóżki i pojedyncze, ale wysokich lotów gniazda głośnikowe WBT spokojnie można uznać, że S8-ki wyceniono wręcz dumpingowo, co z resztą potwierdził piątkowy odsłuch, podczas którego przewinął się wielce eklektyczny repertuar obejmujący zarówno jazz, jak i elektronikę a nawet ostry Rock.
Aby wydać bardziej wiarygodną – wnikliwą opinię spokojnie poczekamy do pojawienia się wersji finalnej Euphorii i miejmy nadzieję możliwości posłuchania ich we własnych systemach, ale nawet na chwilę obecną śmiem twierdzić, ze te kolumny mają nie tylko potencjał, co wszelkie predyspozycje do tego, by nieźle namieszać na rynku. W dodatku zaprezentowany w Fusicu set był niezaprzeczalnym dowodem na to, że ekipa tytułowego wrocławskiego salonu nie tylko zna się na rzeczy, ale też nie trzyma się kurczowo jednego dystrybutora mając dzięki temu możliwość dość swobodnych konfiguracji. Nie muszę chyba dodawać, że na takim status quo zyskują wszyscy ze wskazaniem na Klientów.
Marcin Olszewski
Opinia 2
Gdy w redakcji padła propozycja pojawienia się na ostatnio relacjonowanym na naszym portalu wrocławskim „Audiofilu”, w głowach zrodził się nam chytry plan odwiedzenia mającego siedzibę w stolicy Dolnego Śląska, znanego z szerokiej oferty komponentów audio salonu FUSIC. Powód? Bardzo błahy, a dla nas wręcz oczywisty, gdyż znając przywiązanie właściciela sklepu do marki NAIM AUDIO wiedzieliśmy, iż prawdopodobnie jedyną niewiadomą tej wizyty będą kolumny i ewentualnie okablowanie. A gdzie owa oczywistość? Chodziło nam o podprogowe wymuszenie prezentacji, która mogłaby nas co najmniej zaciekawić, a najlepiej mile zaskoczyć. A trzeba powiedzieć, że z racji sporej ilości przeprowadzonych testów nie jest to takie proste. I co? Muszę przyznać, że gdy w opiniach zawsze jestem bardzo ostrożny, to opisywany wieczór w Fusicu spokojnie mogę zaliczyć do bardzo udanych. I to udanych z kilku powodów. Jednym z nich było przypomnienie sobie po kilku latach przerwy, znanej z autopsji szkoły grania wyspiarskiej firmy – tak tak, posiadało się kiedyś secik Naim-a. Jednak ważniejszym było przedpremierowe zapoznanie się z nowością w ofercie rodzimej firmy Equilibrium, a konkretnie wprowadzanymi do jej portfolio kolumnami EUPHORIA S8.
Sądzę, że dokładniejsze opisywanie produktów z wysp brytyjskich poza wymianą występujących komponentów (odtwarzacz strumieniowy z wbudowanym pre liniowym, dodatkowy zasilacz i dwusegmentowa końcówka mocy – pełną listę podał Marcin) dla wielu z Was jest zbytecznym, ale już kolumny będąc całkowitym novum spokojnie zasługują na krótką prezentację. Zatem w telegraficznym skrócie sprawy organoleptyczne maja się następująco. Jak widać na fotografiach, są to sporej wielkości wolnostojące konstrukcje wspomagane niemalże całkowicie zaślepionym bassreflexem. Dla celów lepszej stabilizacji, jak i skutecznej separacji od jego negatywnego wpływu wyposażono je dodatkowo w zwiększające rozstaw punktów podparcia łapy, w które wkręcamy stabilizowane na stosownych podkładkach kolce. Wysmakowaniu konstrukcji dodaje fakt zastosowania do wykończenia skrzynek wspaniale prezentującej się okleiny z drewna egzotycznego. Jednym słowem cymes.
A jak wypadła cała prezentacja? Powiem szczerze. Mimo jak dla mnie zbyt krótkiego czasu pogłosu w pokoju odsłuchowym odwiedzanego salonu zestaw zagrał ciekawie. Co prawda sporo było w nim sygnatury użytych przetworników, ale raz – mam to na co dzień i sprawia mi to dużo frajdy, a dwa – za sprawą mocnych stron Naima w dziedzinie panowania nad rytmem i energią przekazu muzycznego wszelkie słuchane utwory i to bez znaczenia czy jazzowe, czy rockowe kipiały mocnym drivem. To był dla mnie bardzo udany powrót do początków mojej zabawy w dobrej jakości dźwięk, a przy okazji poznałem produkt, który swoją premierę będzie miał dopiero na jesiennej warszawskiej wystawie AVS. I gdy zsumujemy wszystkie plusy tego wieczoru okaże się, że w konsekwencji upiekłem dwie pieczenie na jednym ogniu, a ostatnimi czasy o takie przypadki niezwykle rzadko.
Puentując ten udany wypad dziękuję gospodarzowi za miłą atmosferę i dobry pokaz wartości sonicznych tak Naim-a, jak i zielonogórskiej nowości. Polski produkt był prawdziwym czarnym koniem naszego spotkania i jak się okazało, z powodzeniem spełnił pokładane w nim tego wieczoru nadzieje. I gdy spojrzymy na całe przedsięwzięcie pod kątem jego słuszności, nie mogę powiedzieć nic innego jak w pełni satysfakcjonujące.
Jacek Pazio