1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. OPPO PM-3 & HA-2

OPPO PM-3 & HA-2

Po nad wyraz mile przez nas wspominanym teście flagowego zestawu PM-1 & HA-1 przyszła pora na coś zdecydowanie bardziej mobilnego. Co prawda nie będzie to dokanałowy set i „pestka” mieszczące się w dłoni, ale spokojnie da się go zabrać na kilkudniowy wypad, dłuższy urlop, czy wrzucić do bagażu podręcznego, by uprzyjemnił nam godziny spędzone w pociągu lub samolocie. Skoro zatem mamy już na koncie recenzję przedstawicieli samego szczytu cennika postanowiliśmy sprawdzić jak OPPO wychodzi downsizing i cięcie kosztów w segmencie dedykowanym początkującym adeptom audio i osobom chcącym po prostu obcować z dźwiękiem możliwie wysokiej jakości bez automatycznego wydawania kwot mogących osoby postronne przyprawić o zawał serca. Tym oto sposobem do naszej redakcji trafił otwierający portfolio OPPO zestaw w składzie słuchawki PM-3 i niejako dedykowany im wzmacniacz/DAC HA-2.

PM-3 to najmniejsze i zarazem jedyne, przynajmniej na chwilę obecną, zamknięte słuchawki w ofercie OPPO. Oczywiście nadal mamy do czynienia z będącą znakiem firmowym marki konstrukcją planarną, lecz redukując gabaryty i „zamykając”’ muszle producent wyraźnie postawił na mobilność, oraz związaną z nią konieczność izolacji od otaczających nas na zewnątrz dźwięków. Dzięki zaskakująco, jak na solidność i finezję wykonania, niskiej wadze wynoszącej zaledwie 320g PM-3 są najlżejszymi na świecie słuchawkami planarnymi o konstrukcji zamkniętej. Tak przynajmniej można wyczytać w materiałach prasowych i nie widzę powodu, by w powyższe zapewnienia wątpić.
Prawdę powiedziawszy biorąc do ręki 3-ki trudno nie odnieść wrażenia, że mamy do czynienia ze zmniejszoną wersją 1-ek. Ta sama obłędna jakość wykonania, tak samo fenomenalnie spasowane elementy z satynowego, bądź szczotkowanego aluminium i materiału całkiem nieźle imitującego skórę już przy pierwszym kontakcie jasno dają do zrozumienia, że nie mamy do czynienia z tzw. hipermarketową budżetówką. Oczywiście redukcja rozmiarów w porównaniu do flagowców pociągnęła za sobą oczywiste zmniejszenie samych przetworników. Co istotne, choć zamiast owalnych 85 x 69 mm zastosowano okrągłe jednostki o średnicy 55 mm, to udało się zachować 102 dB skuteczność. Ponadto cieszy fakt, że nie kombinowano z samą diafragmą i dalej użytkownicy mogą cieszyć się z obecności siedmiowarstwowej membrany umieszczonej pomiędzy spiralnymi cewkami. Jedynie pady, choć nadal miękkie i wygodne nie odziedziczyły po topowych krewniakach ani jagnięcej skóry, ani nawet poprawiającej komfortu dłuższego odsłuchu perforacji. A właśnie pady. Choć w danych technicznych podane jest, iż PM-3 należą do rodziny słuchawek wokółusznych z autopsji, czyli po doświadczeniach natury empirycznej śmiem twierdzić, że zdecydowanie bliżej im do rozmiarówki nausznej. Oczywiście do powyższych obserwacji podchodzę z punktu widzenia ponad 100-kg Ogra mierzącego niemalże 190cm, ale fakt pozostaje faktem. Z drugiej jednak strony przeprowadzone naprędce przymiarki z udziałem mojej 148 cm Małżonki potwierdziły prawdziwość opisu. Cóż, uznajmy zatem, że 3-ki są konstrukcjami wokółusznymi dla krasnoludków, mieszkańców szeroko rozumianej Azji i pozostałych niedużych person, a dla pozostałej części populacji, gustującej w numeracji XL i wzwyż nausznymi i po problemie. Miłym dodatkiem jest sztywne, zapinane na suwak jeansowe etui chroniące słuchawki przed czynnikami zewnętrznymi.

Za to HA-2 zaprojektowano chyba w momencie, gdy księgowość i kontroling finansowy wysłano na jakieś dłuższe i oddalone od cywilizacji, z zasięgiem GSM włącznie, odludzie. Trudno bowiem znaleźć inne racjonalne wytłumaczenie wprowadzenia na rynek urządzenia w cenie niespełna 1 800 PLN wykonanego tak, jak HA-2.  Aluminiowy, obszyty elegancką, naturalną skórą korpus kryje wielofunkcyjne – 3w1. Po pierwsze otrzymujemy klasyczny, przenośny, pracujący w klasie AB, wzmacniacz słuchawkowy z wbudowanym akumulatorem. Po drugie jest to również USB DAC obsługujący sygnały PCM 384 kHz i DSD256. I po trzecie dzięki wspomnianemu akumulatorowi HA-2 może pełnić rolę PowerBanku dla innych urządzeń. Dodając do tego zdolność pełnego naładowania w ciągu zaledwie 30min przy użyciu dedykowanej ładowarki możemy być pewni, że sytuacje, gdy z naszych słuchawek przestanie rozbrzmiewać muzyka wynikać będą wyłącznie z naszego widzimisię a nie rozładowanych akumulatorów. Miła perspektywa, nieprawdaż?
Od strony użytkowo – technologicznej też możemy poczuć się wręcz rozpieszczeni, gdyż Oppo nie tylko zadbało o pełną kompatybilność z urządzeniami pracującymi pod kontrolą Androida dołączając stosowny kabelek USB OTG (USB On-The-Go) zapewniający (o ile tylko źródło jest do tego zdolne) obsługę plików audio PCM oraz DSD, lecz również bezproblemową współpracę i-zabawkami Apple’a. Co istotne, zostało to potwierdzone stosowną certyfikacją „MFi”, więc używając znajdującego się na wyposażeniu przewodu Lightning nie trzeba martwić się o Camera Connection Kit (CCK). W obu powyższych przypadkach HA-2 pracuje jako cyfrowy interfejs audio zaprzęgając do obróbki sygnałów kość ESS Sabre32 ES9018-K2M DAC.
Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by tytułowego malucha wpiąć w dowolny system desktopowy i karmić go sygnałem z komputera PC/Mac. W dodatku, ponieważ wspomniana w poprzednim akapicie kość przetwornika jest mobilną wersją układu ES9018S użytego w testowanym przez nas wcześniej wzmacniaczu słuchawkowym OPPO HA-1, to i sterowniki dla obu urządzeń są wspólne. O tym, że 3-ka pracuje w trybie asynchronicznym wspominam jedynie z obowiązku i w celach informacyjnych dla tej części naszych Czytelników, którzy z plikami jeszcze nie są za pan brat.
I jeszcze kilka słów o rozlokowaniu we/wyjść i standardowej guzikologii. Jak przystało na urządzenie z założenia przenośne w HA-2 bardzo duży nacisk położono na ergonomię i logiczne rozplanowanie interfejsów, bo nie od dziś wiadomo, że nic tak nie zniechęca klienta jak problematyczna obsługa i plączące się kable. Dlatego też w OPPO próżno szukać udziwnień i prób wymuszania na użytkownikach zmiany nabytych przez lata przyzwyczajeń. Na spodzie urządzenia umieszczono zatem dwa wejścia USB w standardach A i micro-B oraz dedykowany im suwakowy selektor. Na lewej krawędzi znalazły się włącznik główny i przełączniki uaktywniające tryb wzmocnienia basu „Bass Boost”, oraz tryb pracy stopnia wyjściowego L/H, przy czym tryb High – wysokiego wzmocnienia zapewnia aż 300mW/16 Ω, co spokojnie pozwoli wysterować nawet trudne słuchawki wokółuszne.
Krawędź górną zarezerwowano za to dla analogowego wejścia liniowego w standardzie mini jack, wyjścia słuchawkowego w takim samym rozmiarze, oraz idealnie wkomponowanego wróg urządzenia pokrętła głośności, które współpracuje z analogowym potencjometrem sterującym regulacją dokonywaną już bezpośrednio w kości DACa.

Na pytanie jak pod względem brzmieniowym wypada ten niespełna półkilogramowy zestaw odpowiedzi mogą być dwie – krótka, oraz zdecydowanie bardziej rozbudowana objętościowo. Krótka brzmi … wybornie i w tym momencie osoby niemające czasu, bądź ochoty na dalszą lekturę moich wynurzeń spokojnie mogą udać się do kasy i z poczuciem dobrze wydanych pieniędzy przeciągnąć plastikiem przez terminal.
A teraz wersja dłuższa. Z reguły konstrukcje zamknięte wybiera się nie dla tego, że się je lubi, tylko dla tego, że trzeba – się musi. Odseparowanie od szumu tła, bądź współdomowników od naszej ulubionej, a dla nich niestrawnej muzyki, to tylko jedne z przyczyn takiego a nie innego wyboru i choć z jednej strony zyskujemy coś na kształt alienacji od czynników zewnętrznych intymnej relacji my-dźwięk, to w większości przypadków zdajemy sobie sprawę i godzimy się na utratę pewnej swobody, przestrzenności zarezerwowanej dla konstrukcji otwartych. W przypadku PM-3 jest podobnie, z tą tylko różnicą, że podobieństwa dotyczą segmentu konstrukcji planarnych, gdyż jeśli mielibyśmy porównywać tytułowe nauszniki z modelami wyposażonymi w standardowe, konwencjonalne przetworniki to … lepiej tego dla własnego zdrowia psychicznego lepiej nie robić, bo konkurencji należałoby szukać wśród co najmniej dwukrotnie droższych nauszników otwartych. Mała rzecz a cieszy.
Dźwięk jest jednocześnie zwiewny i nasycony, bez słyszalnych pofałdować charakterystyki, czyli niezwykle liniowy, choć na pewno nie nudny. Pisze o tym z premedytacją, gdyż często spotykam się z niemalże alergicznymi reakcjami osób na ową liniowość. Nie wiem skąd wzięło się przekonanie, że jeśli któryś z podzakresów nie jest ewidentnie przez dane urządzenie faworyzowany, to jest równie atrakcyjny jak stolnica, żeby o androgeniczny świat modelingu nie zahaczać (miłośnicy kobiecych krągłości wiedzą o co chodzi). Mniejsza z tym. PM-3 spięte z HA-2 i zasilane sygnałem z laptopa stawiając na ową liniowość swoją klasę pokazywały nie poprzez uśrednienie wszystkich podzakresów, lecz równanie w górę. Dzięki temu nie sposób było, pamiętając o cenie zestawu, przyczepić się do którejkolwiek składowej. Oczywiście bezdyskusyjnie zarówno w ogóle, jak i szczególe można to było zrobić o wiele lepiej, lecz nie za ok. 4 tys. PLN a co najmniej 10. Dlatego też nie szukając dłużej dziury w całym po odpowiednio intensywnej rozgrzewce (słuchawek i DACa a nie swojej) sięgnąłem przewrotnie od razu po wcale nie najłatwiejszy repertuar, czyli wielką symfonikę – „Symphony No.9” Mahlera (Royal Concertgebouw Orchestra). Choć początek i koniec, tego ostatniego, dokończonego przez Mahlera dzieła, który usilnie starał się przełamać romantyczne fatum o rzekomo przeklętej, nieprzekraczalnej liczbie dziewięciu symfonii jakie mają prawo skomponować kompozytorzy, utrzymane są w estetyce ciszy i wycofania. Oczywiście próżno szukać tu eteryczności barokowych składów a wolumen dźwięku generowanego przez Royal Concertgebouw Orchestra potrafi niemalże wgnieść w fotel. Ich powaga i będący przejawem świadomości o nieuniknienie zbliżającym się końcu ziemskiej wędrówki minorowa patetyczność oparte na nieregularności rytmu stanowią nie lada wyzwanie praktycznie dla każdego urządzenia. Dodając do tego złożoność i wieloplanowość poszczególnych partii z łatwością można wyłapać ewentualne uproszczenia i drogi na skróty, którymi próbują ratować się nieszczęśnicy niezdolnie do utrzymania w całym zakresie dynamiki właściwej temuż nagraniu selektywności i rozdzielczości. O dziwo set OPPO przyjął mahlerowskie pożegnanie ze stoickim spokojem i bez trudu był w stanie zaprezentować nie tylko ogrom aparatu orkiestrowego, lecz również zwrócić uwagę słuchacza na takie niuanse jak chwilowe uciekanie od estetyki typowo romantycznej w faworyzowanie kolorystyki dźwięków ponad ich melodyjną spójność. Stąd poszarpane frazy i tempa. Z PM-3 na uszach bez trudu można było obserwować zarówno całość spektaklu, jak i podążać za pojedynczymi wątkami i śledząc partie grup a nawet poszczególnych instrumentów.
Zmieniając klimat na równie wymagającą elektronikę w wydaniu „Collected” Massive Attack jasnym stało się, że nawet gęste i ciemne, syntetycznie wygenerowane pomruki nie straszne są tytułowemu duetowi i prawdę powiedziawszy trudno było mi wyobrazić sytuacje, by ktoś ceniący równowagę tonalną sięgnął po przełącznik aktywujący „Bass Boost”. Co innego przestawienie wyjścia w tryb High, który wyraźnie poprawiał motorykę i dynamikę zarówno w skali mikro, jak makro. Proszę tylko włączyć „Angel” by na własne uszy przekonać się jak niemalże apokaliptycznie może zabrzmieć ten utwór. Pulsujący, wprawiający niemalże w katatonię bas, monotonny wokal i masa dziejących się na zaskakująco wielu płaszczyznach wydarzeń udowodniły klasę produktów OPPO. Co istotne wcale nie trzeba było atakować słuchu jakąś niewyobrażalną dawką decybeli. Wręcz przeciwnie. Wreszcie można było wygodnie rozsiąść się w fotelu i przy całkiem akceptowalnym poziomie dźwięku wyłapywać kolejne niuanse umykające nam zazwyczaj podczas odsłuchu na pełnowymiarowych systemach stacjonarnych.
Najwyższy czas przyjrzeć się reprodukcji najtrudniejszego instrumentu – ludzkiego głosu. W tym celu sięgnąłem po „Tears Of Stone” The Chieftains i … po prostu odpłynąłem. Tak przejmującego wykonania tego rzewnego albumu dawno nie słyszałem. Bez sztucznego wypychania wokalistek przed szereg, bez „samplerowego” wykonturowania sybilantów w celu uzyskania pseudo selektywności całość zabrzmiała po prostu naturalnie, po ludzku. Przez ponad godzinę można było poczuć się jakby siedziało się gdzieś hen, daleko wśród dobrych znajomych ze szklaneczką torfowego destylatu, przysłuchując się ich niewymuszonemu muzykowaniu. Podobnie było na „A Trace of Grace” Michela Godarda, gdzie otwartość górnych rejestrów pozwalająca na swobodną propagację niesionych sakralnym pogłosem fraz.

Otwierający firmowy katalog OPPO zestaw PM-3 z HA-2 ustawia poprzeczkę na tyle wysoko, że nie mając w pamięci brzmienia topowych modeli można byłoby uznać, że znaleźliśmy się w przysłowiowym audiofilskim siódmym niebie i złapaliśmy Pana Boga za nogi. Pech jednak chciał, że zarówno PM-1, jak i konkurencyjne Audeze LCD-3 wystarczająco mocno zapadły mi w pamięć, bym nie był w stanie tytułowego zestawu ocenić na … A może inaczej. Co powiedzą Państwo na zachowanie biblijnej wykładni? Jeśli mogę się jej trzymać to powiem tak. Siódme niebo toto nie jest, ale zaopatrując się w OPPO PM-3 z HA-2 możecie się poczuć, jakbyście przybijali piątkę ze Świętym Piotrem przy przekraczaniu bram niebieskich.

Ps. Na stronie dystrybutora jeszcze o tym cicho, lecz wystarczyło wybrać się na minione Audio video Show, by zapoznać się z najnowszą szatą wzorniczą PM-3, czyli czerwonymi i niebieskimi wersjami tych uroczych nauszników. Z tego co udało mi się ustalić nowe opcje kolorystyczne nie będą różniły się ceną od czarnych i białych, więc … pokażcie poniższe zdjęcie swoim piękniejszym połówkom, a one już Wam wytłumaczą co powinniście im sprawić na zbliżające się Mikołajki ;-)

Marcin Olszewski

Dystrybucja: CINEMATIC
Ceny:
OPPO PM-3: 2 385 PLN
OPPO HA-2: 1 795 PLN

Dane techniczne:
OPPO PM-3
Konstrukcja słuchawek: Wokółuszne, zamknięte
Impedancja: 26 Ω
Skuteczność: 102 dB przy 1 mW
Siła docisku nauszników: 5 N
Kable: 3 m odłączany kabel (3.5 mm i 6.35 mm); 1.2 m odłączany kabel (3.5 mm); 1.2 m odłączany kabel dla urządzeń z Android (3.5 mm); 1.2 m odłączany kabel dla iPhone (3.5 mm)
Złącza kablowe: Wyjście: 3.5 mm stereo jack
Wejście: 6.35 mm stereo jack, 3.5 mm stereo jack
Waga: 320 g (bez kabla)
Akcesoria: Futerał do przenoszenia słuchawek
Typ przetwornika: Planarny
Wymiary przetwornika (okrągły): 55 mm
System magnetyczny: Neodymowy w układzie symetrycznym push-pull
Pasmo przenoszenia w polu swobodnym: 10 – 50,000 Hz
Ciągła maksymalna moc wejściowa: 500 mW zgodnie z normą IEC 60268‐7
Chwilowa maksymalna moc wejściowa: 2 W
Dostępne kolory: Czarny, biały, niebieski, czerwony

OPPO HA-2
Wymiary(Sz. x Wys. x Gł.): 68 x 157 x 12 mm
Waga: 175 g
Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 200 kHz
Poziom sygnału wejściowego: 1Vrms
Poziom sygnału wyjścia liniowego: 1Vrms @ 0 dBFS
Rekomendowana impedancja słuchawek:16 Ω – 300 Ω
Maksymalna moc wyjścia słuchawkowego:300 mW przy 16 Ω, 220 mW przy 32 Ω, 30 mW przy 30 Ω
Złącza wyjściowe: Wyjście słuchawkowe stereo jack 3.5mm,
Wyjście liniowe: stereo jack 3.5mm
Analogowe złącza wejściowe: Wejście liniowe stereo jack 3.5mm
Cyfrowe złącza wejściowe: Wejście USB A dla iPod/iPhone/iPad; Wejście USB micro-B dla smartfonów z funkcją USB OTG oraz komputerów PC / MAC
Układ DAC: ESS Sabre32 Reference ES9018-2M
Formaty sygnału wejściowego: PCM Stereo, DSD Stereo (DoP v1.1 lub natywny)
Częstotliwości próbkowania PCM: 44.1 kHz – 384 kHz, 16/24/32 bit
Częstotliwości próbkowania DSD: 2.8224 MHz (DSD64), 5.6448 MHz (DSD128),11.2896 MHz (DSD256, tylko tryb natywny)
Profile USB: USB 2.0, USB Audio 2.0
Rodzaj wbudowanej baterii: Akumulator litowo-polimerowy o pojemności 3000 mAh
Czas pracy urządzenia na baterii: Około 13 godzin dla muzyki odtwarzanej ze źródła analogowego; Około 7 godzin dla muzyki odtwarzanej ze źródła cyfrowego poprzez USB
Całkowity czas ładowania baterii: Około 1 godzina 20 minut

System wykorzystany podczas testu:
– Odtwarzacz plików: laptop Dell Inspiron 1764 + JRiver Media Center
– Słuchawki: OPPO PM-1
– Wzmacniacz słuchawkowy/DAC: OPPO HA-1, iFi micro iDAC2
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver

Pobierz jako PDF