1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Lifestyle
  6. >
  7. „Penderecki Conducts Penderecki Vol. 1”

„Penderecki Conducts Penderecki Vol. 1”

Opinia 1

Choć na terenie naszej błękitnej planety raczej nie ma szans na to, by poniedziałek w Polsce był piątkiem gdziekolwiek indziej, to jeśli dopuścimy możliwość istnienia światów równoległych spokojnie możemy uznać, że wczorajsze, zakwalifikowane jako jedno z cyklu „Piątków z Muzyką”, spotkanie z Maestro Krzysztofem Pendereckim  odbyło się o czasie i zgodnie z planem. Nie wnikając jednak zbyt drobiazgowo w zawiłości czasoprzestrzenne wypada uznać, że występujące w roli gospodarza Studio U22 weszło tym „eventem” na zupełnie nową orbitę kulturalnego mikroświata stolicy. O ile dotychczasowa popowo – rockowa działalność koncertowo – promocyjna zdążyła zjednać ekipie U22 sporą i co ważne wierną rzeszę fanów, to poniedziałkowy odsłuch i spotkanie z Kompozytorem wydają się być bardzo wyraźnym sygnałem, że i tzw. „kultura wyższa” w Alejach Ujazdowskich ma rację bytu.



Rangę całego przedsięwzięcia widać było również po całkowicie nawet nie przearanżowanym a skonfigurowanym na nowo systemie audio, nad którym opiekę roztoczył warszawski Horn udostępniając nie tylko zjawiskowe kolumny Sonus faber Lilium, lecz również imponujący zestaw elektroniki bezdyskusyjnie zaliczanego to światowej superligi Audio Researcha. Co ciekawe najwięcej superlatyw dotyczących strony zarówno wizualnej, jak i brzmieniowej nowego systemu padało z ust przedstawicielek płci pięknej, co szalenie cieszy, gdyż jest to dowód na to, że i nasze Panie można zainteresować High-Endem.

Sam odsłuch „Penderecki Conducts Penderecki Vol. 1” poprzedzony został czymś pomiędzy konferencją prasową a słowem wstępnym mającym na celu zaprezentowanie nie tylko samego wydawnictwa, jak i w pewnym sensie przekroju twórczości Mistrza. Nikt z resztą nie ukrywał, że będziemy mieli do czynienia z czymś lekkim, łatwym i przyjemnym, więc i uwaga słuchaczy skupiona była na możliwie wielu detalach mogących ułatwić odbiór materiału.

Na deser i to dosłownie zostawiłem starannie dobrane, wysublimowane i rozpieszczające podniebienia przybyłych gości ekskluzywne przystawki i równie szlachetne, bądź nawet je przewyższające stanem urodzenia znakomite trunki, wśród których oprócz rodzimej Ostoi dedykowane pomieszczenie zajęło stanowisko Martela. Myliłby się jednak ten, kto uznałby, że jedna pozycja z katalogu ww. producenta byłaby wystarczająca. Tzn. na pewno nie byłoby źle, lecz spotkanie tej rangi wymagało stosownej oprawy i skoro sam Mistrz zdecydował się poświęcić swój cenny czas na edukację niekoniecznie obytych ze współczesną klasyką słuchaczy to i co nieco z obszaru polepszaczy percepcji można przybliżyć szerszemu gronu. Wychodząc zatem z nomen omen słusznego założenia, że „mi casa es tu casa” do degustacji przeznaczone zostały koniaki:
– „młodzieżowy” i niezwykle orzeźwiający Martell V.S (Very Special)
– zdecydowanie bardziej intensywny i złożony o niezwykle wciągających nutach figowych Martell V.S.O.P (Very Superior Old Pale)
– I iście królewski trunek, czyli pełen dymnego aromatu, przełamanych nutami korzennymi, wędzonych śliwek Martell X.O (Extra Old).

Po wczorajszym wieczorze pół żartem, pół serio można powiedzieć, że o Studiu U22 należy myśleć nie tylko w kategoriach miejsca idealnego do uczestnictwa w szalonej, rockowej „domówce”, lecz również przybytku, w którym bez krawata, spodni z ostrym jak brzytwa kantem i zwisu męskiego poszerzanego pojawić się nie wypada.

Marcin Olszewski

Opinia 2

W miniony poniedziałek tj. 28.06.2016r. znane chyba wszystkim śledzącym  nasze zmagania z prozą codziennego życia czytelnikom Studio U22, w swojej bogatej ofercie artystów zapraszanych na promocyjne spotkania z ich nowościami płytowymi według mnie przeszło na wyższy poziom wyrafinowania. Dlaczego? Chyba nie minę się z prawdą, gdy powiem, iż czym innym jest doprowadzić do wizyty u siebie nawet bardzo znanego w świecie show biznesu muzyka „rozrywkowego” – choć i to często ociera się o opowieść fantasy, a czym inny swoją krucjatę krzewienia muzyki pod strzechami zwieńczyć wizytą znanego w całym świecie Profesora Krzysztofa Pendereckiego. Tak tak, to nie chochlik drukarski, tylko najprawdziwsza prawda. Nie wiem jak blisko jestem prawdy, ale bez najmniejszych problemów podniosę twierdzenie, iż ten osobisty udział K. Pendereckiego podczas premierowego odtworzenia jego najnowszego albumu „Penderecki Conducts Penderecki Vol. 1” jest niczym innym, jak potwierdzeniem ciężkiej pracy Piotra Welca. Dlatego jeśli ktoś poddawał w wątpliwość celowości powstania projektu pod tytułem „Promowanie muzyki w studio U22”, po przeczytaniu tej relacji powinien oddać mu należyty honor. Ja zawsze mu kibicowałem, a teraz wiem, że było warto.

Kreśląc kilka zdań o samej imprezie trzeba wspomnieć, iż główni goście – Pan Krzysztof z Małżonką swą ludzką skromnością nie oczekiwali od licznie zgromadzonych wielbicieli muzyki współczesnej większego niż można by oczekiwać poklasku. Co prawda nie rozmawiałem nimi osobiście, ale ich ogólna naturalność utwierdziła mnie, że sława nie zawsze musi oznaczać zadzieranie głowy. Gdy krótki odpoczynek po podróży dobiegł końca, w pełni obsadzona zaproszonymi wielbicielami twórczości Mistrza sala w krótkiej przyjacielskiej rozmowie zapoznała się z wszelkimi niuansami prezentowanego tego dnia dzieła. Po kilkudziesięciominutowej wymianie zdań i szybkim przekonfigurowaniu pomieszczenia odsłuchowego – wyniesiono znajdującą się przed zestawem audio ławę dla bohaterów tego wieczoru, przyszedł czas na skupienie przy frazach zapisów nutowych prezentowanej kompilacji. Tutaj trzeba przyznać, że organizator idąc za ciosem dla udokumentowania pełnego profesjonalizmu swoich czynów zadbał o wyrafinowane włoskie kolumny – Sonus Faber i amerykańską elektronikę Audio Research. Niestety panujący w sali tłok i niemożność zajęcia dobrego miejsca odsłuchowego nie dają mi mandatu do zabrania głosu w sprawie jakości generowanego dźwięku. Jednak po zasłuchanych minach melomanów ewidentnie widać było, że ten aspekt najzwyczajniej w świecie był sprawą marginalną, a liczyła się tylko muzyka.

Puentując dzisiejszą relację należy wspomnieć jeszcze o w pełni spełniających poziom wykwintności spotkania barku z alkoholami i cateringu. Jak to zwykle bywa, owe wydawałoby się przyziemne sprawy podczas umilania wszystkich spotkań okazują się być bardzo ważnymi w pozytywnym odbiorze całej imprezy bodźcami, co bez dwóch zdań okazało się być istotnym punktem również dla tej ostatniej. Kończąc swoją opowieść chcę podziękować organizatorowi za zaproszenie i życzyć, by w przyszłości jego progi odwiedziło jeszcze wielu podobnych rangą rozpoznawalności artystów.

Jacek Pazio

Pobierz jako PDF