1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. PMR Premium

PMR Premium

Opinia 1

Mówiąc, bądź pisząc „ustrój akustyczny” zarówno autor, jak i odbiorca ma mniej więcej pojęcie i świadomość wyglądu takiegoż przedmiotu. W zależności od tego, czy mowa jest o ustrojach pochłaniających, rozpraszających, czy tez pułapkach basowych ich forma pozostaje mniej więcej podobna. Analogia do konia, który jaki jest każdy widzi, wydaje się być zatem całkiem logiczna. Problem w tym, że audiofilia z logiką nieraz delikatnie rzecz ujmując potrafią się mijać i tak też jest tym razem.
O niemieckiej marce HighEndNovum, przynajmniej na razie, w Polsce było na tyle cicho, że nawet zainteresowani ich produktami dystrybutorzy z pewną dozą nieśmiałości tylko w kuluarach wspominali, że gdzieś tam na ścianie, bądź pomiędzy prezentowanymi urządzeniami ustawili tajemnicze „coś”.  Całe szczęście czasy się zmieniają i coraz więcej niekonwencjonalnych rozwiązań trafia do oficjalnych cenników naszych krajowych „sprzedawców marzeń”.
Tak też było i tym razem, więc kiedy zobaczyłem w gablocie warszawskiej filii krakowskiego Nautilusa przepiękną i intrygująca jak diabli misę PMR postanowiłem jak najszybciej sprawdzić jej działanie we własnym systemie. Krótka wymiana korespondencji, parę telefonów i podczas któregoś odbioru urządzeń do testów razem z przygotowanymi do zabrania kartonami czekała „ONA”.

Już sam wygląd PMR Premium budzi zainteresowanie.  Wykonana na zlecenie Michaela Jungbluta -właściciela HighEndNovum z brązu wykorzystywanego do produkcji dzwonów w pracowni Christopha Oestera zdecydowanie bardziej przypomina średniowieczy snycerski bibelot niźli cokolwiek mającego wspólnego z adaptacja akustyczną. Z resztą nawet sam proces jej produkcji wskazuje na to, że bliżej jej do dzieł dawnych mistrzów kowalskich niż zalewającej rynek współczesnej masówki. Wystarczy wspomnieć, że do powstania każdej z mis wykonywana jest odrębna forma, w którą wlewa się rozgrzany do 1200 C brąz, który po ostygnięciu poddawany jest dalszej obróbce. Oczywiście cały proces odbywa się ręcznie, co powoduje, że każda PMR posiada swój niepowtarzalny wzór, z reszta potwierdza to odpowiedni certyfikat, jaki otrzymuje szczęśliwy nabywca.

Zasada działania PMR Premium, przynajmniej teoretycznie, jest prosta – jej kształt powstał na drodze długotrwałych i skomplikowanych obliczeń, by dokładnie przewidzieć sposób rezonowania w zależności od działających na nią częstotliwości. Krótko mówiąc PMR nie jest akustycznie głucha a wykorzystanie brązu dzwonniczego miało na celu stworzenie odpowiednio zestrojonego rezonatora.
Kiedy zatem przytachałem z garażu to 7 kg cudo podskórnie czułem, że przy takich gabarytach jej obecność w systemie powinna zostać zauważona. I powiem Państu, że się nie myliłem. Po ustawieniu PMRa pomiędzy kolumnami miałem zamiar zająć się innymi i oczywiście niecierpiącymi zwłoki zajęciami, jednak musiałem je dość gwałtownie przerwać, gdyż ma nadzwyczaj wyrozumiała Małżonka, w krótkich żołnierskich słowach nakłoniła mnie do usunięcia z salonu „tego starocia”. Nic nie mówiąc grzecznie wziąłem miskę pod pachę i już miałem ja postawić w drugim pokoju, gdy ponownie usłyszałem swoją piękniejszą połówkę nakazującą natychmiastowy powrót „starocia” na poprzednio zajmowane miejsce. Na widok zdziwienia w moich oczach, rzuciła tylko, że „dalej jej się nie podoba, ale z nią nasz system gra lepiej”.  Przytaknąłem polubownie i wróciłem do swoich zajęć.
Po rozprawieniu się z czekająca na mnie korespondencją i załatwieniu paru innych formalności mogłem wreszcie spokojnie usadowić się na kanapie i osobiście ocenić wpływ PMRa, a tan jak się okazało wcale nie miał być taki symboliczny.

Po pierwsze stawiając michę na wysokości 77 cm – na solidnej wykonanej z litej olchy komodzie znajdującej się pomiędzy kolumnami zauważyłem, że jakimś cudem udała się sztuka dematerializacji 42” LCDka. Tzn. telewizor nadal wisiał na ścianie tuż za komodą, lecz jego degradującego wpływu, pomimo wpatrywania się w niego jak sroka w gnat, nie dane mi było odnotować. Stał się zupełnie transparentny akustycznie i tyle. Jak na początek całkiem nieźle, nieprawdaż?
Poprawie uległa również precyzja i stabilność sceny dźwiękowej, co skłoniło mnie do pewnych eksperymentów. Ponieważ w pokoju odsłuchowym w odległości ok. 1,5 m od prawej kolumny znajdują się u mnie drzwi do przedpokoju, za to od lewej kolumny do ściany mam metr scena jest delikatnie przesunięta w prawo. Umieszczona centralnie MPR poprawiała to, co mogła, ale różnic w odległości kolumn od ścian nie korygowała. Wystarczyło jednak przesunąć misę o 50 cm w kierunku lewej kolumny, by „wirtualnie” przesunąć również feralną ścianę o te brakujące pół metra. Z pewnością zastanawiają się Państwo jak to możliwe. Odpowiedź jest nader prosta. Przy „znikających” akustycznie kolumnach podczas odsłuchu mamy do czynienia ze sceną dźwiękową składającą się z mniejszej, lub większej ilości planów, z których pierwszy z reguły okupuje jakiś frontman – solista, od którego to pod takimi samymi katami rozchodzą się promienie wytyczające krawędzie sceny. Wystarczy zatem przesunąć ogniskowanie sceny w jedną, bądź drugą stronę, by skompensować zastane warunki akustyczne. Tak to przynajmniej wyglądało w moim 21 metrowym pokoju. Zakładam, że obserwacje poczynione przez Jacka i Adama w ich własnych systemach ukażą jej inne oblicze.

Oprócz wpływu na scenę odnotowałem również znacząca poprawę dotyczącą komunikatywności i rozciągnięcia pasma, co szczególnie urzekło mnie podczas odsłuchu zjawiskowo zrealizowanego albumu Arne Domnerusa i Gustafa Sjökvista „Antiphone Blues”.  Saksofon Domnerusa został nakreślony z takim pietyzmem i precyzją, że wrażenie uczestnictwa w nagraniu było wprost niesamowite.  Szczególną uwagę zwracałem również na aurę pogłosową i naturalność oddania imponującej akustyki Spanga Church, w którym dokonano realizacji i prawdę powiedziawszy nie odnotowałem żadnych niepokojących objawów zbyt szybkiego wygaszania dźwięków, bądź zbyt blisko ustawionego „czarnego tła”.  Piszę o tym, gdyż Jacek, podczas testów PMRa w swoim systemie wyłapał właśnie delikatne odfiltrowanie jakże pożądanego w kameralnych nagraniach audiofilskiego planktonu odpowiedzialnego za oddanie akustyki pomieszczeń, w jakich dokonywano nagrań.
O ile do zmian na średnicy i najwyższych składowych podszedłem bez większego zdziwienia, gdyż właśnie na wysokości przetworników odpowiedzialnych za ten zakres stała misa, to już nad lepszą kontrolą basu musiałem chwilę posiedzieć i posprawdzać na znanym niemalże na pamięć materiale. Sięgnąłem więc po klasyczne japońskie bębny zarejestrowane na „The Best of Kodo, Vol. 2 (1994 – 1999)” Tataku, oraz na wskroś syntetyczne „BBNG2” formacji BADBADNOTGOOD. W obu przypadkach bas był bardziej konturowy, lepiej zróżnicowany a co najważniejsze schodził niżej niż bez misy, której przestawienie na podłogę spowodowało niemalże całkowite zogniskowanie jej wpływu właśnie na najniższych składowych.  Osobiście preferowałem jednak jej  pozycję na komodzie i po kilku dniach wygnania na podłodze misa powróciła na swoje dyżurne miejsce.

Patrząc z całkiem sporej perspektywy czasu, gdyż PMR gościł u mnie ponad dwa miesiące, muszę uczciwie przyznać, że nie potrafię o tej cholernej misce napisać złego słowa. Nie dość, że jej działanie w moim systemie i w moim pomieszczeniu było ze wszech miar pozytywne, to po prostu przyzwyczaiłem się do widoku tego jakże archaicznie wyglądającego talerza. Czy podobnie pozytywnymi odczuciami podzielą się z Państwem Adam i Jacek okaże się już za chwile, lecz ze swojej strony zachęcam Państwa do wypożyczenia HighEndNovum PMR i sprawdzenia jej wpływu we własnych systemach.

Tekst i zdjęcia: Marcin Olszewski

Dystrybucja: Nautilus
Cena: 1800 €

Dane techniczne:
Wymiary (WxSxG): 40x36x25 cm
Waga: 7 kg

System wykorzystany w teście:

CD/DAC: Ayon 1sc
DAC: Eximus DP1; YBA Design DAC WD202; Vitus Audio RD-100
Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
Odtwarzacz plików: Olive O2M; laptop Dell Inspiron 1764 + JRiver Media Center; Moon 180 MiND; YBA Heritage Media Streamer MP100
Wzmacniacz: Electrocompaniet ECI 5; Ayon Spirit 3; Peachtree Audio Decco 65
Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80
IC RCA: Antipodes Audio Katipo; Acoustic Revive RCA-1.0PA
IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio; Acoustic Revive XLR-1.0PA II
IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200; Acoustic Revive DSIX-1.0PA
Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
Kable głośnikowe: Harmonix CS-120; Acoustic Revive SPC-REFERENCE
Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; GigaWatt LC-1mk2; Acoustic Revive PCOCC-A Single-Core Power Reference
Listwa: GigaWatt PF-2 + kabel LC-2mk2; Amare Musica Silver Passive Power Station
Stolik: Rogoz Audio 4SM3
Przewody ethernet: Neyton CAT7+
Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring

Opinia 2

Do niedawna byłem na etapie poszukiwania „nirwany dźwiękowej” i „chwilowo” udało się ją osiągnąć. Naszedł jednak czas na eksperymenty dopieszczające uzyskany efekt. Co prawda nie odczuwam tego wewnętrznego ciśnienia jako bezwzględnej potrzeby, a jedynie jako formę dość elitarnej zabawy polegającej na cyzelowaniu pominiętych wcześniej niuansów. Staram się jednak nie rzucać bezwiednie na wszystko co popadnie, bo szkoda życia i interesuję się jedynie tym, co według mnie ma szansę dać wymierny efekt. Jednak, gdy dostałem propozycję zmierzenia się z tytułową „misą”, czyli PMR PREMIUM nie zastanawiałem się ani chwili. Co jak co, ale takiej wielkości element w obrębie promieniowania kolumn musi wpłynąć na propagację fal dźwiękowych. Pytanie tylko, jaki to będzie wpływ i jaka będzie jego skala. Telewizor pomiędzy głośnikami już miałem i szybko poczuł ekscytację przed natychmiastową ekspedycją do innego pokoju. Posłuchajmy zatem, co zdziała kilkukilogramowy, 35 centymetrowej średnicy ustrój akustyczny.

Na szczęście do prób można było przystąpić z marszu, gdyż obiekt niniejszego testu nie wymagał wygrzania. Podczas wstępnych odsłuchów postawiłem owy „talerz” na podłodze – dokładnie na linii kolumn. Akurat w napędzie leżała płyta ze „stajni” ECM, najnowszy krążek Bobo Stenson Trio „INDICUM”. To jeden z moich ulubionych wykonawców, gdyż jego albumy to gra ciszą, dużo „przeszkadzajek”, spokojne frazy i sporo solowych improwizacji współwykonawców. Takie rasowe skandynawskie granie. Z kolumn dobiegły pierwsze dźwięki i…., no ładnie!

Zanim jednak skupię się na samym wpływie PMRa, zaznaczę, jakie „punkty pomiarowe” charakteryzujące się najwyraźniejszą ingerencją w dźwięk mojego systemu wyznaczyłem. Jak widać na załączonych fotografiach, po serii prób, określiłem trzy najbardziej reprezentatywne dla tego testu ustawienia. Pierwsze, bezpośrednio na podłodze -centralnie pomiędzy kolumnami, drugie w tym samym miejscu, tylko na 30 centymetrowej podstawie, a trzecie za linią kolumn na wysokości ok 70 centymetrów. Ta ostatnia konfiguracja miała dodatkowo na celu, próbę uchwycenia rozciągnięcia sceny w głąb. I w takich oto warunkach przesłuchałem kilkanaście interesujących mnie płyt. Niestety przy pierwszym podejściu słuchałem każdy z utworów w trzech odsłonach, co wcale nie należało do najprzyjemniejszych czynności – do głosu dochodziło znużenie wynikające z konieczności ciągłego skupienia. Po zapoznaniu się z rodzajem oddziaływania PMR na dźwięk, i zmianach zachodzących w zależności od repertuaru mogłem spokojnie powrócić do zwyczajowego odsłuchu całych płyt. Przecież obcowanie z muzyką powinno być przyjemnością, a nie harówką.

Jak pisałem na wstępie, przypuszczałem, że pojawienie się PMRa w moim systemie przyniesie jakiś skutek, nie sądziłem jednak, że aż tak pozytywny. To, co udało się z marszu wyłapać, to rozświetlenie przekazu muzycznego. Nie rozjaśnienie, tylko nasycenie przez wyciągnięcie dźwięków z tła na pierwszy plan. Efekt brzmieniowo przypominał przysłowiowy „kontur”, lecz bez ordynarnego podbijania całego pasma wraz z szumami. Wszystko stawało się bardziej dźwięczne i namacalne, a przez to czytelniejsze. Działanie można było porównać do soczewki a przynajmniej ja tak je odebrałem. Tak jak odpowiednio oszlifowany kawałek szkła wzmacnia promienie słoneczne, tak misa wzmacniał źródła pozorne, pozostawiając w całkowitym spokoju ich otoczenie. Takie panaceum dla posiadaczy lekko zawoalowanych, cierpiących na brak oddechu w przekazie systemów, lecz nie tylko. Myślę, że mam zestaw grający otwartym dźwiękiem, a i tak odnotowałem wiele zalet takiej modyfikacji prezentacji sceny. Muzyka „dostawała” więcej powietrza i iskier. Kilkunastodniowa zabawa z przestawianiem nie przyniosły (przynajmniej u mnie) dodatkowego rozciągnięcia sceny w głąb, za kolumny. Ogniskowanie źródeł na scenie było takie samo bez względu na wysokość i głębokość umieszczenia misy, a najbardziej odczuwalne zmiany przynosiła sama zmiana wysokości na jakiej PMR był usytuowany. Przy nietypowej budowie moich kolumn (dość wysoko zamontowane głośniki basowe, na szczycie koncentryk średnio-wysokotonowy), im wyżej umieszczałem misę, tym bardziej nasycały się średnie tony. Ustawienie na podłodze poprawiało czytelność basu i zwiększało dźwięczność górnych zakresów a każde podniesienie „ustroju” dodatkowo dociążało średnicę (wysokie pozostawały bez zmian) przy jednoczesnym lekkim uwolnieniu niskich rejestrów. Wysokość pomiędzy sekcją niskotonową a źródłem koncentrycznym pokazywała to, co można najlepszego wyciągnąć z mojego systemu. Nasycone, gładkie i pozbawione szorstkości wokale, klarowny i czytelny bas ze zjawiskowo dźwięcznymi perkusjonaliami dawały to, co „tygrysy lubią najbardziej”, przynajmniej takie jak ja. I tak zmieniałem płytę za płytą, aż wyłapałem, czego mi czasem brakowało.

Wiadomo, nie ma rzeczy idealnych do wszystkiego. A mianowicie, w realizacjach muzyki wokalnej, chóralnej, czy jakiejkolwiek nagrywanej z pogłosem otoczenia (klasztory, sale koncertowe) brakowało tego „czegoś”. Słuchając takich realizacji ważnym elementem odbioru jest oddziaływanie pomieszczenia (nierzadko najistotniejszy element), jako sposób wzmocnienia przekazu. W muzyce dawnej to działanie nader częste a co najważniejsze w pełni zamierzone. Zastosowanie „mosiężnego spodka” gasiło ten aspekt, ale nie przez jego wycinanie, tylko jak wspominałem przez wzmocnienie źródeł dźwięku pomijając ich tło, otoczenie. Brakowało tego szumu, brudu i echa dających poczucie bycia razem z wykonawcami w pomieszczeniu, w jakim dokonano nagrania. Jeśli jednak ktoś takiego repertuaru nie słucha, ma problem z głowy.

Konkludując tą przygodę, zachęcam do wypróbowania opisywanego akcesorium. Osobiście uważam, że prawdopodobieństwo wniesienia wielu pozytywnych zmian jest niemalże 100%. Ożywienie i nasycenie dźwięku to pewniaki, a którą część pasma będą chcieli Państwo stuningować najmocniej zależy wyłącznie od Waszych potrzeb i osobistych preferencji. Jeśli tylko ktoś przełknie cenę, zechce się pobawić, skoryguje ewentualne braki, może mieć problem z rozstaniem się z tym nad wyraz intrygującym gadżetem wpisującym się złotymi, a przepraszam brązowymi zgłoskami w kanon „audiovoodoo”. Dla jednych będzie to mocno zauważalna, dla innych pomijalna zmiana, jednak aby dokonać oceny trzeba samemu posłuchać.

Na koniec wyjawię, co mnie tak powaliło na kolana od pierwszych fraz płyty Bobo Stensona, odtwarzanej tuż po pojawieniu się w moim systemie bohaterki niniejszego testu. On sam (B.Stenson) grał na fortepianie, który dzięki PMR zyskał na dźwięczności i namacalności, jednak to, co działo się z dźwiękiem zastosowanych przez perkusistę (Jon Falt) akcesoriów, przypominało sposób prezentacji, jaki zapamiętałem z odsłuchów kolumn MBL-a. W tym aspekcie, konwencjonalnym zespołom głośnikowym trudno im dorównać. A jednak ta sztuka się udała. Jeśli Państwo mi nie wierzą gorąco zachęcam do osobistej weryfikacji. Samemu trudno mi uwierzyć, że to piszę, ale tak to właśnie słyszałem.

Jacek Pazio

System wykorzystany w teście, to kompletny zestaw firmy Combak Corporation.
Elektronika Reimyo:
– dzielony odtwarzacz cd:  CDT – 777 + DAP – 999 EX
– przedwzmacniacz lampowy: CAT – 777 MK II
– tranzystorowa końcówka mocy:  KAP – 777
Kolumny: Bravo Consequence +
Kable zasilające:  Harmonix X-DC 350M2R Improved-Version
Kable głośnikowe: Harmonix HS 101-EXQ (sekcja średnio-wysokotonowa); Harmonix  HS 101-SLC (sekcja niskotonową)
IC RCA: Harmonix HS 101-GP
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Stolik: Rogoz Audio
Akcesoria:  antywibracyjne podstawki pod końcówkę mocy Harmonix TU-505EX MK2; Harmonix AC Enacom improved for 100-240V; Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i

Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: Dr. Feickert Analogue „Twin”
ramię: SME V
wkładka: Dynavector XX-2 MK II
– przedwzmacniacz: RCM Sensor Prelude IC

Opinia 3

To jeden z tych gadżetów, który nikogo nie pozostawi obojętnym. Nie da się go nie zauważyć, trudno mu przypisać jakiekolwiek zastosowanie praktyczne i prawie nikomu nie da się wmówić jego walorów estetycznych.  Zaproście kilku znajomych i obserwujcie. Jeśli pozostawicie ich bez żadnych wyjaśnień, to w najlepszym razie zrzucą obecność tego czegoś na nieposkromioną konieczność przywiezienia pamiątki z Mongolii.  Nie próbujcie nawet wyjaśniać, że to oddziałuje na akustykę pomieszczenia, że lepiej wam się słucha przy tym muzyki. Świadome słuchanie muzyki samo w sobie dla większości społeczeństwa stanowi niezrozumiałą fanaberię, a próba uzasadnienia wydawania na nią pieniędzy, o ile nie chodzi o radio samochodowe, skazana jest na pewną porażkę.

I jeszcze jedno… z pewnością nigdy, przenigdy nie wolno wam wspominać o cenie jaką zapłaciliście, żeby moc postawić sobie coś takiego między kolumnami. Chcecie zachować duże grono przyjaciół, żonę, porozmawiać od czasu do czasu z dziećmi?  Pozostawcie to w tajemnicy.

Uwielbiam takie zabawki! Mój niestrudzony, redakcyjny przyjaciel Jacek chyba tez je lubi, ponieważ w ramach wiosennej kampanii odsiewania nieprawdziwych przyjaciół obleciał z michą pół Warszawy. W ten oto sposób, na koniec stawki, trafiła ona i do mnie. I tu się zaczynają schody…

Nie pasąc podświadomości żadnymi teoriami, nie przypisując badanemu gadżetowi zdolności kumulowania energii kosmicznej, trzeba powiedzieć wprost, … to działa. Po postawieniu talerza pomiędzy kolumnami wyraźnie słychać zwiększenie ilości wysokich tonów, które z kolei wpływa na lepszą lokalizację źródeł pozornych, mocniejsze zaznaczenie rytmu, zwarcie basu. I nie chodzi tu o to, że nie chciałbym stracić przyjaciela. W moim systemie, micha spisała się jednoznacznie pozytywnie, bez żadnego uzasadnienia.

Automatycznie nasunęło mi się pytanie, czy cokolwiek innego, postawionego na miejscu PMRki przyniesie podobne skutki. Nie przyniosło. Może to kształt nie jest przypadkowy, może stop został dobrany pod kątem częstotliwości rezonowania, może znaczenie ma inna cecha podawana przez producenta. Fakt faktem, tylko micha przynosiła jednoznacznie pozytywne zmiany.

Genialna zabawka otwierająca oczy (uszy?) niedowiarkom. Prawdziwe audio voo-doo w odpowiedniej dla swojej klasy urządzeń cenie. Nie polecam zaczynać budowy systemu od zakupu michy, ale dla kogoś posiadającego wspaniały sprzęt, podstawki pod kable, rezonatory na odtwarzacz, czy piegi harmonixa to creme de la creme lub must have, zależnie od strefy językowej.

Adam Bernacki

System wykorzystany w teście:
żródło: LINN Klimax
Wzmacniacz: VTL 150SE
Kolumny: Isophon Europa II
Kable sygnałowe i głośnikowe: Furutech Reference
Kable zasilające: MIT Magnum ZIII

Pobierz jako PDF