1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Recenzje
  6. >
  7. Primare PRE32 + A34.2

Primare PRE32 + A34.2

Opinia 1

Uczciwie musze przyznać, że ostatnimi czasy niezbyt często zapuszczamy się w ogólnodostępne dla większości normalnych ludzi przedziały cenowe. Oczywiście, gdy tylko światło dzienne ujrzy jakieś urządzenie, które ewidentnie wybija się ponad otaczającą je przeciętność to z niekłamaną radością przyjmujemy je pod swój dach i bierzemy na testy. Tak było przecież z Lebenem CS-300F, który wymykał się wszelkim racjonalnym wytłumaczeniom, czemuż to gra, tak jak grał i kosztuje tyle ile kosztował. Oczywiście nie zawsze jest tak, że to cena definiuje klasę, lecz powyżej pewnego, umownego poziomu tzw. wpadki zdarzają się zdecydowanie rzadziej aniżeli w kręgach nazwijmy je … budżetowych. Nie jesteśmy również obojętni na sygnały dopływające do nas zarówno z krajowego, jak i światowych rynków starając się przy tym filtrować pochwalne peany mniej bądź jawnych PR-owych „wzmacniaczy” od opinii faktycznych szczęśliwych posiadaczy. Tym oto sposobem dochodzimy do tematu niniejszej recenzji, czyli kontynuacji serii poświęconej dzielonym amplifikacjom, które tym razem reprezentuje duet Primare PRE32 + A34.2.

Masywny frontowy płat szczotkowanego aluminium w charakterystyczny dla skandynawskiego producenta sposób od korpusu oddziela blisko półcentymetrowej szerokości srebrna szczelina dylatacyjna nadająca całej bryle intrygujący wygląd. Dodatkowo grubość płyty pozwoliła na umieszczenie w prawym dolnym rogu głęboko wyfrezowanego logo Primare’a. Front przedwzmacniacza zdobią dwa masywne pokrętła odpowiedzialne za wybór źródła i regulację wzmocnienia, oraz centralnie umieszczony płat czernionego akrylu skrywający jasnoniebieski wyświetlacz OLED, oraz zgrabnie wtopione cztery przyciski nawigacyjne.
Powtórkę logotypu znajdziemy również na płycie górnej, lecz najciekawsze dopiero przed nami, gdyż to właśnie ściana tylna daje pojęcie o umiejętnościach szwedzkiego pre. A są one, owe możliwości nad wyraz wszechstronne, gdyż do naszej redakcji zamiast standardowego – podstawowego modelu dotarła wersja wzbogacona o moduł DACa/Streamera. Zatem zaczynamy wyliczankę skupiając się jednak w pierwszej kolejności na interfejsach analogowych wspólnych dla wszystkich odmian 32-ki. Wejścia reprezentują dwie pary XLRów i cztery pary RCA. Z wyjściami Szwedzi też się nie ograniczali i skoro było jeszcze miejsce, to oprócz pary XLRów do dyspozycji swoim klientom dali jeszcze dwie pary RCA i pętlę magnetofonową dla zewnętrznego rejestratora pod postacią pary RCA. A teraz najwyższy czas na moduł cyfrowy, czyli istne szaleństwo, jakiego można byłoby się spodziewać w wysokim modelu procesora/amplitunera kina domowego a nie w niepozornym przedwzmacniaczu stereofonicznym, ale do rzeczy. Mamy zatem koaksjalne wyjście cyfrowe i baterię wejść, w skład której wchodzą trzy Toslinki, koaksjal dwa gniazda USB (w standardach B i A), mocowanie anteny Wi-Fi (WLAN) i oczywiście standardowy interfejs Ethernet. Nie zabrakło również złącz dla trigera, czujników IR i portu RS-232.
Przedwzmacniacz jest w 100% układem symetrycznym, więc warto skorzystać z dostępnych wejść i wyjść XLR a jeśli pozostałe urządzenia peryferyjne takowej transmisji nie oferują to i tak i tak w trzewiach Pre32 sygnał z gniazd RCA zostanie przekonwertowany na postać symetryczną w układzie opartym na kości Burr Brown OPA2134. Regulację wzmocnienia zrealizowano na układach NJW1195.
Końcówka mocy to idealny przykład minimalizmu i elegancji. Identyczna jak w przedwzmacniaczu obudowa i przyozdobiona jedynie centralnie umieszczonym logiem producenta płyta frontowa, a nie, przepraszam – są jeszcze dwa niewielkie napisy Primare i A34.2, sprawiają całkiem przyjemne wrażenie. Tylna ściana też wygląda niczego sobie i jeśli tylko jesteśmy użytkownikami przewodów głośnikowych zakończonych bananami, BFA, bądź szpilkami, to następnych kilka zdań możemy spokojnie pominąć. Natomiast posiadacze okablowania głośnikowego zakonfekcjonowanego mniej anorektycznymi widłami niż w Harmonixach mogą już teraz kląć na czym świat stoi. Niestety tak to już w życiu bywa, że garstka idio …. znaczy się wysoko postawionych i wybranych w demokratycznych … mniejsza z tym. Generalnie chodzi o terminale głośnikowe, które widełki akceptują wyłącznie teoretycznie. Świadomie piszę teoretycznie, gdyż odpowiednie wycięcia posiadają, lecz umieszczenie w nich czegokolwiek większego od nie przymierzając zacisku do uziemienia z interkonektu phono po prostu graniczy z cudem. W momencie przeprowadzania testu dysponowałem trzema kompletami głośnikowców – Organicami, Signal Projectsami Hydra i Cardasami Clear Reflection i co? I mogłem się co najwyżej pójść na nich wyhuśtać, bo po umieszczeniu ich widełek w Primare’owych terminalach wzmacniacz w trybie ekspresowym wylądowałby w serwisie. Całe szczęście dystrybutor, czyli cieszyński Voice, zapobiegliwie, a raczej szczęśliwym zbiegiem okoliczności (prowadzony równolegle test) dołączył głośnikową 101-kę Cardasa wyposażoną w bananki.
Zamiast jednak wylewać żale i folgować swojej małostkowej frustracji pozwolę sobie wrócić do faktów. Podobnie jak w przypadku 32-ki, a co najważniejsze zgodnie z logiką, dostępne są wejścia zarówno formie pary RCA, jak i XLR a wyboru dokonujemy stosownym przełącznikiem. Podobnym hebelkiem ustawiamy również tryb pracy końcówki – stereo/mono, przy czym do zmostkowania konieczne jeszcze będzie zwarcie terminali głośnikowych stosowną zworą. O pojedynczych zaciskach głośnikowych już się wypowiedziałem i wolałbym nie wracać do tego tematu a listę interfejsów zamykają gniazda triggera i sterowania RS-232.
Nie ma co ukrywać, że zdolna oddać 2 x 150W przy 8 Ω a po zmostkowaniu na nawet 550 W końcówka mocy A34.2 to ewidentnie zawodnik wagi piórkowej. Bo jakże inaczej traktować piec o wadze 10,5 kg. Oczywiście powyższy wywód należy traktować z przymrużeniem oka, gdyż Primare oparł ją o rozwiązania bazujące na klasie D i ochrzcił mianem UFPD (Ultra Fast Power Device). Cechą charakterystyczną tej odmiany układów impulsowych jest zintegrowanie w jednym module zarówno elementów przełączających, jak i filtrów, dzięki czemu filtracja ma być zupełnie transparentna dla zmiennej impedancji a przy okazji charakteryzować się nader szerokim pasmem przenoszenia. W 34-ce pracują cztery takie moduły. Nie zabrakło jednak rozwiązań bardziej konwencjonalnych, czego przykładem jest pierwszy stopień wzmocnienia oparty na kościach Burr Brown OPA2134 i Analog Devices AD8512. I jeszcze jedno. A34.2 jest urządzeniem w pełni zbalansowanym, więc warto wykorzystać ten fakt spinając je z dedykowanym, również zbalansowanym przedwzmacniaczem XLRami.

Moment rozpoczęcia odsłuchów PRE32 + A34.2 był na tyle kluczowy, że najprościej rzecz ujmując … ustawił werdykt końcowy. Wcześniejsze, pobłażliwe uśmieszki wynikające z wydawałoby się mało poważnej wagi, oraz pastwienie się nad terminalami głośnikowymi poszły w niepamięć. Skala, wolumen i generalnie jakość dźwięku generowanego przez tytułowy zestaw powodowały wytrzeszcz niedowierzania, opad szczęki i nerwowe wertowanie a następnie mailową weryfikację cennika u dystrybutora, czy przypadkiem nie wkradł się do druku jakiś błąd. Rozmach, dynamika a co najważniejsze soczystość z moimi bądź co bądź wcale nie najłatwiejszymi do napędzenia kolumnami wielce pozytywnie mnie zaskoczyły. Było w tym graniu coś ze słodyczy hybrydowych (lampa + klasa D) Peachtree Audio, lecz doprawionego potężnym wykopem znanym z dzielonych konstrukcji Jeffa Rowlanda.
Od razu na wstępie jeszcze wtrącę dość istotną, przynajmniej moim skromnym zdaniem, uwagę. Otóż największy potencjał szwedzka elektronika pokazuje na złączach cyfrowych. Dźwięk jest bardziej nasycony i … co może zakrawać na absurd, ale tak właśnie jest zdecydowanie bardziej homogeniczny, wręcz do szpiku kości bardziej, teraz proszę się mocno trzymać, analogowy aniżeli z wejść analogowych. Dodając do tego w świetnie działającą i zdolną obsłużyć wszystkie konieczne do pełni szczęścia funkcje aplikacje dostępne na urządzenia pracujące pod kontrolą iOSa i Androida trudno znaleźć jakiś funkcjonalny minus. Wybór źródła dźwięku, czy typowe dla streamerów nawigacja po tagach i standardowych sortowaniach są po prostu w standardzie a dokładając do tego internetowe rozgłośnie radiowe można powoli, acz całkiem poważnie zastanawiać się nad pełnym zdigitalizowaniem posiadanej płytoteki i umieszczeniem jej na przepastnych NASach.
Pierwszą rzeczą, która zwraca uwagę w Primare’ach to bas – obszerny, mięsisty, lecz pozbawiony większych oznak spowolnienia. Nic się nie snuje, nie dudni i nie uśrednia a jedynie w pewien, właściwy sobie sposób definiuje obraz całości. To solidna, wręcz monumentalna podstawa, na której swobodnie można oprzeć pozostałe podzakresy i mieć pewność, że jeśli tylko ktoś podczas nagrania nie zapomniał o basie i niższej średnicy, to na pewno nie będziemy narzekać na anorektyczność i szczupłość prezentacji. Ścieżki dźwiękowe z hollywoodzkich mega produkcji w stylu „Gladiator”, „The Rock” czy „Dark Knight Rises” mogły w pełni popisać się swoją podniosłą patetycznością sprawiając, że nawet we własnych czterech ścianach można było z łatwością poczuć potęgę wielkiego składu symfonicznego.
Podobnie jest ze średnicą. Próżno w niej szukać najmniejszych nawet oznak nerwowości, czy chłodu. Zamiast tego mamy mięsistą, tętniącą życiem krwistą tkankę o, patrząc w kategoriach absolutnych, nawet lekko podkręconych, mocniej dosaturowanych barwach. Dzięki temu zarówno instrumenty, jak i ludzkie głosy zyskują na atrakcyjności i namacalności. Pierwszy plan podawany jest nieco bliżej niż zazwyczaj (czyli z moim ECI), przez co soliści są niemalże na wyciągnięcie ręki i o ile do „intymności” lap dance jeszcze trochę brakuje, to wrażenia obcowania sam na sam z co poniektórymi wokalistkami uczciwie musze przyznać bardzo sobie chwaliłem. Wystarczyło włączyć Carlę Bruni, czy nawet naszą rodzimą Annę Marię Jopek, by niemalże poczuć ich oddech tuż przy własnych uszach. Brzmi zachęcająco, nieprawdaż?
Za to wysokie tony stanowią nijako dodatek, ozdobę pozostałych 2/3 pasma. Nie wybijając się przed szereg nie starają się również piętnować gorszych, mniej, bądź wcale niedopieszczonych przez producentów i masteringowców realizacji. Nie oznacza to wcale, że mamy do czynienia z jakimkolwiek zawoalowaniem, bądź wycofaniem górnych rejestrów a jedynie pewnym zaokrągleniem i pozłoceniem czasem nazbyt chropawych konturów. Ponadto sygnał podawany bądź to na wejścia cyfrowe, bądź całkowicie obrabiany w module streamera charakteryzuje większa namacalność, lecz zarazem zdecydowanie bardziej odczuwalna eteryczność. Większy oddech, ilość obecnego na scenie powietrza przekłada się automatycznie na bliższą prawdzie, naturalną gradację planów i pewne nieskrępowanie, swobodę artykulacji.

Dostarczony przez cieszyński Voice zestaw Primare w składzie PRE32 + A34.2 niejako dwukrotnie zadaje kłam obiegowym stereotypom. Po pierwsze lekka, bo impulsowo / D-klasowa końcówka mocy po prostu „daje radę” i to niezależnie od czasem dość wrednego obciążenia a po drugie niemalże wszystkomogący preamp po cyfrze i z cyfry gra bardziej analogowo niż natywnie po analogu. Tego typu niespodzianki cieszą bardziej niż kontrowersyjne 13-ka, czy 14-ka w górnictwie dając zarazem nadzieję, że koniec końców udało się wreszcie komuś ujarzmić domenę cyfrową na tyle, by przestać zastanawiać się, na jakie ustępstwa musimy się godzić w bądź co bądź całkiem sensownym budżecie. W przypadku tytułowego szwedzkiego duetu owe ustępstwa i kompromisy są naprawdę pomijalne a jeśli miałbym subiektywnie wskazać faworyta z testowanej parki to bez chwili wahania wytypowałbym PRE32, bo proszę mi wierzyć na słowo, lub jeszcze lepiej samemu się przekonać, że w tej cenie nie sposób znaleźć równie dobrze grające przedwzmacniacz, DACa i streamer, bo choć pre Primare’a jest jedno, to z powodzeniem zastępuje trzy rasowe segmenty klasy Hi-Fi za łączną kwotę sporo przekraczającą wartość niniejszego zestawu pre/power. Można więc samemu kombinować jak koń pod górę składając mniej bądź bardziej udane zestawy, albo zaufać Szwedom i zaopatrzyć się w A34.2 i PRE32 wzbogacony o MM30 Media Module. Osobiście sugerowałbym drugą opcję.

Marcin Olszewski

System wykorzystany podczas testu:
– CD/DAC: Ayon CD-1sx
– Selektor źródeł cyfrowych: Audio Authority 1177
– Odtwarzacz plików: Olive O2M; laptop Dell Inspiron 1764 + JRiver Media Center
– Wzmacniacz zintegrowany: Electrocompaniet ECI5
– Kolumny: Gauder Akustik Arcona 80 + spike extenders
– IC RCA: Antipodes Audio Katipo; Siltech Classic Anniversary 770i
– IC XLR: LessLoss Anchorwave; Organic Audio; Amare Musica; Cardas Clear Reflection
– IC cyfrowe: Fadel art DigiLitz; Harmonic Technology Cyberlink Copper; Apogee Wyde Eye; Monster Cable Interlink LightSpeed 200
– Kable USB: Wireworld Starlight; Goldenote Firenze Silver
– Kable głośnikowe: Cardas 101
– Kable zasilające: Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R; Organic Audio Power; Acoustic Zen Gargantua II; Ardento Power
– Listwa: GigaWatt PF-2 + Furutech FP-3TS762 / FI-28R / FI-E38R;
– Gniazdo zasilające ścienne: Furutech FT-SWS(R)
– Platforma antywibracyjna: Franc Audio Accessories Wood Block Slim Platform
– Przewody ethernet: Neyton CAT7+
– Akcesoria: Sevenrods Dust-caps; Furutech CF-080 Damping Ring; HighEndNovum PMR Premium; Albat Revolution Loudspeaker Chips

Opinia 2

Każda z bardzo szerokiej światowej oferty audio marka ma większą lub mniejszą rzeszę swoich zagorzałych fanów. Nie muszę chyba nikomu przedstawiać wyliczanki „tuzów” tego kawałka działu gospodarki, ale ogólnie rzecz biorąc, prym wiodą w tym Stany Zjednoczone i Japonia. Niemniej jednak Europa również może pochwalić się kilkoma znakomicie rozpoznawalnymi na naszym globie producentami, których przedstawicielem dzisiaj będzie reprezentant północnego zakątka naszego kontynentu, a konkretnie szwedzki Primare. Od zawsze słyszałem o nim dużo dobrego, ale jakimś dziwnym trafem mijaliśmy się dość szerokim łukiem, co chodzący swoimi ścieżkami los w pewnym momencie postanowił ukrócić i związał nas na kilka tygodni w procesie testowym. Nie przeciągając zbytnio akapitu przełamującego pierwsze lody ze wspomnianymi mam nadzieję, że niezbyt zimnymi w reprodukcji dźwięku Szwedami, zapraszam na przegląd możliwości sonicznych zestawu, jakim będzie rozbudowany o funkcję przetwornika cyfrowo/analogowego, oraz wielu protokołów przesyłowych przedwzmacniacz liniowy PRE 32 i współpracująca z nim firmowa końcówka mocy A 34.2, dystrybuowane przez cieszyński Voice.

Komponenty Primare charakteryzują typowe dla tej klasy sprzętu obudowy, czyli standardowej wysokości i szerokości płaskie zunifikowane korpusy, które za sprawą solidnej topologii wewnętrznej, jak na takie gabaryty są dość ciężkie. Widoczna unifikacja spowodowana jest oczywiście prozaicznym cieciem kosztów, ale suma summarum dzięki temu zdecydowanie lepiej pasują do siebie wizualnie, co jest dość ważnym punktem przetargowym rozmów na froncie rozmów melomana z żoną. Ale pozytywny odbiór wyglądu oprócz powtarzalności obu obudów przynosi nam również sam pomysł na teoretycznie spokojne, ale w konsekwencji ciekawe urozmaicenie firmowej wizji plastycznej. Chodzi mianowicie o uzyskany efekt niedomkniętej szuflady w miejscu łączenia płata frontowego z drapanego aluminium względem górnej i bocznych powierzchni obudowy. Dzięki spajającemu te dwa elementy nieco zagłębionemu srebrnemu łącznikowi (reszta urządzenia jest czarna) mamy ciekawy pomysł na przełamanie monotonii kolorystyki i prostych krawędzi. Naprawdę to bardzo prosty założeniach, a w rzeczywistości intrygująco wyglądający zabieg. Innym nieczęsto stosowanym, a jeśli już to raczej w napędach gramofonowych i wdrożonych tutaj w życie tematem jest osadzenie obu konstrukcji na trzech stopach o sporej średnicy. Jeśli chodzi o wyposażenie przyłączeniowo – obsługowe obu produktów, pre na froncie oferuje nam w centralnej części wielofunkcyjny wyświetlacz z czterema umożliwiającymi ręczną konfigurację urządzenia guzikami – w komplecie otrzymujemy oczywiście ładnego pilota, a także dwa natychmiast rozpoznawalne przez fanów marki pokrętła (małej średnicy wałki z dużymi kołnierzami) po obu stronach wspomnianego okienka informacyjnego, z których lewa to głośność, a prawa selektor wejść i wybór różnych procesów konfiguracyjnych. Tył naszego przedwzmacniacza z racji podążającej z duchem czasów obsługi wszystkiego co może generować dźwięk zapewnia nam wszelkie formaty wejść cyfrowych, kilka wejść i wyjść analogowych, oraz zintegrowane z włącznikiem głównym gniazdo sieciowe. Piec natomiast pełniąc bardzo ograniczoną rolę końcowego wzmacniania sygnału, z przodu swą pracę sygnalizuje jedynie jasno-niebieską diodą, a z tyłu umożliwia nam podłączenie: kabli sygnałowych w standardach RCA i XLR, przewodów głośnikowych za pomocą pojedynczego zestawu terminali i kabla sieciowego. Nic dodać, nic ująć, ot skandynawski wysmakowany minimalizm.

Na początek lekkie tłumaczenie się, gdyż z braku możliwości nakarmienia testowanej elektroniki tak hołubionymi dzisiaj formatami plikowymi przyjrzę się jedynie prozaicznej części jej zadań, czyli generowaniu dźwięku z dostarczonego od stacjonującego u mnie Reimyo sygnałem analogowym, by na koniec dzięki dzielonej konstrukcji mojego CD-ka spróbować skreślić kilka strof z wykorzystania wewnętrznego DAC-a Primare w połączeniu cyfrowym SPDIF.
Prawie standardem dla mnie stały się przed-testowe występy w warszawskim KAIM-ie, dlatego nie łamiąc wypracowanej od jakiegoś czasu ścieżki weryfikacyjnej, również zestaw pre-power ze Szwecji zaliczył sparing wyjazdowy. Główny przekaz ze spotkania? Niezłe jak na warunki klubowe granie w dwóch odsłonach. Dlaczego dwóch? Większość wieczoru spędziliśmy w konfiguracji z zasilanymi analogowo przedwzmacniaczem i końcówką, notując niezły, ale przez cały czas przysłonięty lekką matowością dźwięk. Tymczasem w końcowej fazie odsłuchu wrodzona dociekliwość klubowiczów poskutkowała wykorzystaniem wewnętrznego przetwornika C/A, przynosząc sporą – dźwięk się nieco otworzył – poprawę jakości dobiegającej do nas muzyki. I właśnie ta pozytywna zmiana spowodowała zaliczenie takiego połączenia również w głównym starciu u mnie, na które teraz zapraszam.  
Wpięcie testowanego zestawu w mój tor po analogu podobnie do odsłony klubowej jawiło się graniem może nie tak gęstą jak wtedy – Japończyk jest bardziej rozdzielczy, ale nadal zauważalną lekką mgiełką, co być może jest skutkiem zasilania impulsowego w końcówce mocy. To oczywiście nie była degradacja dobiegających do mnie dźwięków, niemniej jednak, przez cały czas słyszalne i o dziwo w niektórych po macoszemu potraktowanych prze realizatorów produkcjach płytowych nawet pomocne. Tak, ja wiem, że nas interesuje tylko prawda o odtwarzanym materiale, ale proszę przypomnieć sobie cierpienia podczas słuchania starego mocno przejaskrawionego rocka i przyznać się, ile razy oddalibyście nieco tego masakrującego nasze uszy jazgotu za odrobinę łagodzącego balsamu, a w kontekście Szwedów o czymś takim właśnie mówię. Zanim pójdę dalszym tropem jakości dźwięku, muszę zasygnalizować, że moje spostrzeżenia należy mocno przefiltrować przez cenę aspirującego do laurów zestawu, która będąc małym ułamkiem referencyjnego, sama w sobie stawia cały projekt pre-power w bardzo trudnej do sprostania sytuacji. Po tym oznaczeniu punktu odniesienia, już z czystym sumieniem mogę powiedzieć, iż przy wspomnianej stonowanej górze pasma środek był już bardzo doby, fundując mi przyjemne frazy wokalne muzyki dawnej z Johnem Potterem, a dolne rejestry również ochoczo pokazywały na co stać wzmocnienie z północy Europy i gdy wymagał tego zaimplementowany do kompaktu materiał muzyczny – np. ścieżka dźwiękowa Hansa Zimmera z filmu „Black Hawk Down” Ridleya Scotta, swobodnie trzęsły całym pomieszczeniem, bez większej utraty czytelności. Jasną sprawą jest, że zestaw PRE 32 i A 34.2 nie mógł dogonić wzorca, ale przyznaję, że bardzo dobrze w tym aspekcie sobie radził. Spoglądając na budowanie wirtualnej sceny od strony jej szerokości i głębokości, trzeba powiedzieć, że i na tym polu potrafił pokazać swe ciekawe oblicze, gdyż budując ją nieco bliżej niż mam na co dzień, tylnym formacjom zostawił na tyle odpowiednią do solowych popisów ilość miejsca, że dziecinnie łatwo lokalizowałem aktualnie grającego muzyka. Gdy w takim duchu odtwarzania muzyki przerzuciłem ładnych kilkanaście srebrnych krążków, przyszedł czas na rzut na taśmę i rzeczony preamp dostał surowy sygnał cyfrowy po SPDIF. Lekka zmiana zadań naszego bohatera – obróbka cyfrowa sygnału – przyniosła usłyszane w klubie pozytywne zmiany, gdyż dźwięk może nie wystrzelił milionem iskier, ale był zdecydowanie żywszy i bardziej otwarty, dodając spore pokłady brakującego w poprzedniej konfiguracji oddechu. Wygląda to tak, jak gdyby konstruktorzy wiedzieli o bolączkach przedwzmacniacza i starali się zniwelować ową woalkę podczas samodzielnego przetwarzania sygnału z cyfry na analog. Do końca oczywiście nie wiem, czy tak było, ale jakby na to nie patrzeć, w dobie dzisiejszego hołubienia grania z plików jest to chyba budującą i mocno podnoszącą poziom postrzegania szwedzkiej myśli technicznej informacją, a przypominam, że do karmienia Primare użyłem uważanego za przestarzały protokołu. Przecież znakomicie się orientujecie, że audiofil dwudziestego pierwszego wieku w swoich okowach sprzętowych ma przeróżne źródła plikowe w różnych standardach przesyłowych i otrzymując bogatą ofertę przyłączy na tylnym panelu przedwzmacniacza, z pewnością znajdzie najlepszą dla swoich oczekiwań mogącą poprawić jeszcze jakość brzmienia opcję. A, jak widać na fotografiach, można poszaleć.

Zestaw Primare jak kameleon pokazał dwa ciekawe oblicza. Oczywiście w wartościach bezwzględnych lepiej wypadł, gdy sam obrabiał sygnał cyfrowy, ale również jako zwykły przedwzmacniacz potrafił dać wiele przyjemności podczas słuchania. Niestety, jak wspominałem, SPDIF dla niektórych jest już reliktem dawnych czasów, dlatego do pełnej oceny możliwości sonicznych musicie zapoznać się z opinią Marcina, albo sami nakarmić go nowszym sygnałem, gdyż ja – jako analogowy dinozaur nie byłem w stanie w pełni wykorzystać jego oferty przyłączeniowej. Patrząc na ten test całościowo, z czystym sumieniem polecam ten skandynawski produkt do weryfikacji na własnym podwórku, ze szczególnym uwzględnieniem funkcji DAC-a, gdyż ta opcja przenosi testowany set na wyższy poziom wtajemniczenia, czego grzechem byłoby nie spróbować.

Jacek Pazio

Dystrybucja: Voice
Ceny:
PRE32 z MM30 Media Module – 15 480 PLN (8 990 PLN wersja podstawowa).
A34.2 – 8 990 PLN

Dane techniczne:
PRE32
Wejście analogowe: 2 pary XLR (L & R), 4 pary RCA
Wyjście analogowe: 1 para XLR, 2 pary RCA
Wyjście na rejestrator analogowy: 1 para RCA
Pozostałe we/wyjścia: RS232, IR in/out, Trigger in/out, RF.
Opcjonalny moduł Media i/o: 1 wyjście koaksjalne, 3 wejścia optyczne Toslink, 1 wejście koaksjalne, USB B, USB A, WLAN, LAN
Impedancja wejściowa: 15 kΩ RCA / XLR  
Impedancja wyjściowa: 110 Ω
Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 100 kHz +/-3 dB
Zniekształcenia THD + N: < 0.003%, 20 Hz – 100 kHz, 0dB gain.
Stosunek sygnał / szum: -115 dBV
Max napięcie we/wyjściowe: 10Vrms
Wzmocnienie: 16dB
Pobór mocy: Standby: 0.2W; Operate: 23W
Wymiary (S x G x W): 430 x 385 x 105mm
Waga: 10.5 kg
Dostępne kolory: czarny lub tytanowy

A34.2
Moc wyjściowa: 2 x 150W / 8 Ω THD+N <0.1%; (po zmostkowaniu) 1 x 550W / 8 Ω THD+N <0.1%
Wejścia: para RCA / para XLR (przełączane), RS232, trigger (12V)
Impedancja wejściowa: 15kΩ RCA/XLR
Impedancja wyjściowa: 0.03Ω / 1kHz
Wzmocnienie: 30dB RCA, 26dB XLR
Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz, -0.5dB
Stosunek sygnał / szum: 20-20kHz / 105dBV
Zniekształcenia THD + N: < 0,005% (1kHz, 100W, 8 Ω)
Zniekształcenia THD + N: <0.02% 20Hz-20Khz (10W 8 Ω)
Pobór mocy: Standby: 0.3W, Idle: 24W
Wymiary (S x G x W): 430 x 385 x 105 mm
Waga: 10.5 kg
Dostępne kolory: czarny lub tytanowy

System wykorzystywany w teście:
CD/DAC: Reimyo CDT – 777 + DAP – 999 EX
Przedwzmacniacz: Reimyo CAT – 777 MK II
Końcówka mocy: Reimyo KAP – 777
Kolumny:  TRENNER & FRIEDL “ISIS”
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version
Kable głośnikowe: Harmonix HS 101-EXQ (sekcja średnio-wysokotonowa), Harmonix HS 101-SLC (sekcja niskotonowa)
IC RCA: Harmonix HS 101-GP
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Stolik: SOLID BASE VI
Akcesoria:
– antywibracyjne: stopy pod końcówkę mocy: Harmonix TU 505EX MK II
– platforma antywibracyjna: SOLID TECH
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– listwa sieciowa: POWER BASE HIGH END
Tor analogowy:
– gramofon:
napęd: SME 30/2
ramię: SME V
wkładka: MIYAJIMA MADAKE
przedwzmacniacz gramofonowy: Audio Tekne TEA-2000

Pobierz jako PDF