1. Soundrebels.com
  2. >
  3. Artykuły
  4. >
  5. Reportaże
  6. >
  7. Reimyo – jeden system – dwie odsłony

Reimyo – jeden system – dwie odsłony

Kiedy wczesnym sobotnim porankiem podjechaliśmy pod bramę Instytutu Chemii i Techniki Jądrowej temperatura niebezpiecznie zbliżała się do 30 stopni. Będzie hardcore pomyśleliśmy. Niewielkie, pozbawione klimatyzacji pomieszczenie KAiMu z oknami od wschodu i perspektywa pojawienia się w nim kilkunastu osób  dawała realne szanse na zredefiniowanie pojęcia zaduchu znanego z Audio Show. Całe szczęście działania prewencyjne polegające na wymuszeniu cyrkulacji powietrza poprzez tzw. przeciąg okazały się całkiem skutecznym panaceum na panujący upał i podczas odsłuchów nie odnotowaliśmy żadnych omdleń. Klubowy, porównywany przez bywalców piątkowych spotkań do … wagonu dwudziestokilkumetrowy pokój o proporcjach dość dalekich od ideału, pomimo dość skromnej adaptacji akustycznej sprawiał przytulne wrażenie. Podobno do późnych godzin wieczornych dnia poprzedniego poddawany był gruntownym porządkom, by zapewnić jak najbardziej komfortowe warunki przybyłym na odsłuch audiofilom, co przeczy stereotypom o genetycznej dysfunkcji samców homo sapiens do obsługi tak skomplikowanej aparatury jak np. odkurzacz. Tak więc drogie Panie (jeśli takowe nas czytają) – chcecie mieć lokum wysprzątane na wysoki połysk? Zasugerujcie swoim partnerom zorganizowanie odsłuchu – efekt może przejść Wasze najśmielsze oczekiwania.

Z tematycznymi / firmowymi prezentacjami zawsze jest tak, że, przynajmniej teoretycznie, wystawca ma łatwiej – eliminuje na starcie co najmniej jedną zmienną wynikającą z niedopasowania poszczególnych komponentów. Oczywiście pod warunkiem, że na pierwszym miejscu stoi rozsądek a nie chęć pokazania tego co akurat zalega mu na półkach, bądź okupuje górne pozycje w cenniku. W przypadku systemu Reimyo sprawa wydaje się jeszcze prostsza, gdyż… po pierwsze za bardzo nie ma z czego wybierać a po drugie Jacek postanowił przytaszczyć do KAiMu (a potem do Inowrocławia) swój prywatny, a więc w 100% znany, system. No, może nie cały, bo zamiast podłogowych Bravo Consequence+ zdecydował się pójść na delikatne skróty i wypożyczył z Moje Audio podstawkową wersję – Bravo. Znając Jacka wiem, że posunięcie to było dalekie od spontaniczności, o lenistwie nawet nie wspominając, i wynikało po pierwsze z pragmatyzmu – podłogówki miały marne szanse wejść do bagażnika a po drugie, i najważniejsze – Bravo lepiej wpasowywały się w hojnie wspomagające basem w okolicach 50Hz klubowe pomieszczenie. Oczywiście warunki akustyczne dynamicznie  zmieniały się w zależności od ilości słuchaczy, jednak nie zaobserwowałem niepokojących objawów przetłumienia nawet przy pełnym „obłożeniu”. Nie wyprzedajmy jednak faktów.


 
Dwudniowy maraton odsłuchowy miał jeszcze ukryte dno. Bardzo często możemy obserwować patologiczne postawy osób, które nie mając pojęcia o Hi-Fi, o styczności z systemami wysokiej klasy nie mówiąc, pozują na starych audiofilskich wyjadaczy, co to wszelakiej maści Krelli, Loganów i innych Wilsonów mają na pęczki i znają jak własną (pustą?) kieszeń. Krótko mówiąc w D**** byli G**** widzieli, ale są mądrzejsi od telewizora i nic co mają, prezentują i opisują inni nie zasługuje choćby na cień uznania w ich oczach. Dla tego też Jacek postanowił nie czekając na pokerowe „sprawdzam” zagrać w otwarte karty. Ot takie audiofilsko – obwoźna wersja „mi casa es su casa”. 

Oprócz hardware’u nie mogło zabraknąć odpowiedniego materiału muzycznego i chcąc pokazać co potrafi Reimyo Jacek zabrał ze sobą ulubione płyty. Dla niezorientowanych wspomnę tylko, że jest on miłośnikiem wszelakiej maści smaczków, niuansów i nade wszystko brzmienia saksofonu pod niemalże każdą postacią a w swoją płytotekę opiera głównie na szeroko rozumianym Jazzie od czasu do czasu zapuszczając się w klasykę. I właśnie pod taki repertuar kompletował swój system, wychodząc z założenia, że ma się podobać przede wszystkim jemu. Oczywiście każdy z przybyłych mógł sprawdzić jak na tak  ortodoksyjnie monoteistycznym zestawie sygnowanym przez pana Kiuchi zabrzmią przyniesione płyty.

Muzyka reprodukowana przez elektronikę Reimyo z filigranowych Bravo ustawionych na dedykowanych podstawkach Dinozaur DNS-0610 nie dość, że z łatwością wypełniła klubowy pokój, to niejako mimochodem stawiała pod znakiem zapytania prawa fizyki. Przecież z takich, niemalże nabiurkowych monitorków nie ma prawa być takiego basu! A był i nic sobie nie robiąc ze zdziwienia malującego się na twarzach słuchaczy całkiem nieźle sobie poczynał nie tylko nisko schodząc, ale cały czas zachowując kontrolę i motorykę. To jednak był jedynie niewielki wycinek umiejętności japońskiego zestawu. Czystość i niemalże holograficzna przestrzeń przykuwały do kanapy na długie minuty a próby prowadzenia nawet przyciszonych rozmów kończyły się eksmisją gadatliwców do „przedsionka”. Muzyka angażowała, wciągała bardziej niż chodzenie po bagnach i nie było mowy o tym, żeby wykorzystać ją jedynie w roli tła. Otwartość i detaliczność góry połączona z czystością pozwalały na nowo czerpać radość z pozoru znanych niemalże na pamięć płyt. Każde muśnięcie struny, każda alikwota miały możliwość w pełni wybrzmieć pozostając rozdzielczymi, lecz nie ofensywnymi. Perfekcyjna integracja aluminiowej kopułki z fiberglassowym mid-wooferem zespolonych we współosiowy driver Seasa to z jednej strony spora zasługa skandynawskich konstruktorów a z drugiej umiejętna aplikacja doświadczonego mistrza japońskiego Audio. Swoje trzy grosze dorzuciła również zamknięta obudowa, która w przeciwieństwie do najpopularniejszych na rynku rozwiązań (bass refleks) nie podbarwiała dźwięku szumem opuszczającego skrzynię powietrza.

Ideał? Niekoniecznie. Próby z większymi składami i symfoniką bardzo szybko obnażyły ograniczenia… pomieszczenia odsłuchowego. Tak pomieszczenia a nie, jak można byłoby się spodziewać niepozornych kolumienek, gdyż to nie one się nie wyrabiały, lecz scena dźwiękowa nie mieściła się w klubowym metrażu. Żeby głośniki skapitulowały potrzeba byłoby czegoś bardziej agresywnego, brutalnego, pędzonego na niekondycjonowanym prądzie. Czegoś w stylu Megadeth, Stone Sour, 4ARM, RATM, czy innych drących paszcze szarpidrutów. Tylko akurat tego nie musiałem weryfikować nausznie w sobotę, gdyż wielokrotnie podejmowałem u Jacka próby z tego typu materiałem i nawet wersja Consequence+ wydobywała z siebie dźwięki przyprawiające gospodarza o stany lękowe a mnie o niesmak i rozczarowanie. Bravo zostały stworzone do zupełnie innej, zdecydowanie bardziej humanitarnej i cywilizowanej muzyki i już. To tak jakby mieć pretensję do Caterhama, że nie zapakujemy się do niego 5 osobową rodziną na dwutygodniowy wypad na narty w Dolomity. Tzn. czepiać się można, tylko po co. Zamiast tego zdecydowanie rozsądniej jest rozsiąść się wygodnie na kanapie włączyć Marsalisa, bądź Vivaldiego i dać się ponieść muzyce. A jeśli ktoś uzależnił się od brzmienia japońskiej elektroniki a jednocześnie lubi od czasu do czasu „przyłoić” sugeruję mariaż Reimyo z zestawami głośnikowymi JBLa (Everesty będą pasowały jak ulał).


Nie zabrakło też warsztatów dla trudnej, ale za to niezwykle uzdolnionej młodzieży i w ramach aktywności określanej w dawnych czasach na planach zajęć lekcyjnych skrótem ZPT chętni mogli spróbować swoich sił w poprawnym oklejaniu przyniesionych płyt magicznymi naklejkami Harmonixa. Śmiechu i drobnych złośliwości było przy tym co nie miara, za to już podczas odtwarzania tak stuningowanych krążków rozgorzała burzliwa dyskusja. Co ciekawe nie dotyczyła ona obecności zmian jako takich, bo nad tym faktem wszyscy jednogłośnie przeszli do porządku dziennego, lecz ich charakteru. Część dyskutantów chwaliła większy spokój i podkreślenie intymności nagrań, jednak równie liczną frakcję stanowili ci, dla których jednoznacznemu pogorszeniu uległy atak i aura pogłosowa. Koniec końców stanęło na tym, że naklejki są ratunkiem dla posiadaczy zbyt ofensywnych systemów i … źle, czyli zimno, prosektoryjnie i hiper-detalicznie nagranych krążków (większości samplerów?).

Dokładny opis prezentowanego systemu znajda Państwo pod relacją Jacka a ja ze swojej strony jedynie dodam, że chciałbym, aby tego typu prezentacje odbywały się częściej. Dzięki temu mniej byłoby niedopowiedzeń a napotykając na wypowiedzi danych osób można byłoby patrzeć na nie przez pryzmat konkretnych systemów.

Marcin Olszewski

 

—-

   

Pewnego czerwcowego wieczoru zadzwonił mój znajomy z portalu internetowego z propozycją prezentacji posiadanego przeze mnie systemu audio. A, że często organizuje takie spotkania i sporo ludzi u Niego bywa, chciał pokazać gościom coś z najwyższej półki. Jestem dziwnym człowiekiem (przynajmniej w dzisiejszych czasach) i mimo wielu przeciw – od spraw logistycznych zaczynając, przez dewastację pokoju odsłuchowego, na wyczerpaniu po takiej wycieczce kończąc, zgodziłem się przyjechać. Problemem był jedynie zestaw głośnikowy. To najbardziej uwierający mnie aspekt, gdyż chcąc zabrać swoje podłogówki muszę demontować niemalże połowę samochodu, a tego chciałem uniknąć. Co prawda mogłem pojechać tylko z elektroniką, gdyż Robert (rzeczony gospodarz) posiada nader ekstrawagancko wyglądający zestaw głośnikowy, lecz z całym szacunkiem dla jego umiejętności … dałem delikatnie do zrozumienia, że byłby to mezalians, na jaki nie mogę sobie pozwolić, choćby z racji zapowiedzi obecności wielu bywalców forum.

W życiu kieruję się zasadą, że jak coś robić to raz a porządnie, a nie na chybił trafił. Robert zawsze może przyjechać do mnie ze swoim dziełem („kulki” są jego konstrukcjami ) i przy szklaneczce whisky takiego zestawienia niezobowiązująco posłuchać. Na szczęście z pomocą przybył dystrybutor mojego zestawu – Moje Audio i przysłał mi mniejsze wcielenie kolumn Bravo! – wzbudzającą wiele szumu ich wersję monitorową. Znacząco mniejsze gabaryty pozwalały na odstąpienie od dewastacji samochodu, więc pozostał do ustalenia tylko termin spotkania. Jednakże wiedząc, że na taką prezentację mieliby również chęć współ-klubowicze warszawskiego KAIM-u, zarezerwowałem (jak to ładnie brzmi nie oddając trudu wykonania) sobie cały weekend na organizację dwóch pokazów – w sobotę w Warszawie, o którym napisał Marcin i niedzielę na Kujawach – w Inowrocławiu. Skoro jednak jestem właścicielem prezentowanego seta, ograniczę się (zachowując pozory obiektywności) tylko do spostrzeżeń z punktu widzenia „wystawcy”.

Czytając wątek prowadzony przez Roberta, zawsze dziwił mnie fakt, że tak niewiele przywożonego tam sprzętu pokazywało się z dobrej strony. Zawsze było sporo krytycznych uwag bez względu na pułap cenowy słuchanych urządzeń, a że pisuje do pism branżowych miałem nieodparte wrażenie, że gdzieś ukryty jest „zonk”. Jednak obyty w bojach, znając możliwości posiadanych zabawek, wybrałem się z innym kolegą z forum – Piotrkiem (Starym Audiofilem) na niezobowiązującą koleżeńską biesiadę przy muzyce z systemu Reimyo. Zabrałem wszystkie dostępne gadżety „audio-voodoo” celem prezentacji szerszemu ogółowi, nie zapominając, że mogą okazać się przydatne w podstawowej konfiguracji. Sytuacja, jaką zastaliśmy w domu gospodarza zmusiła mnie do weryfikacji wszystkich swoich dotychczasowych domysłów. Przekroczenie progu pokoju „przygotowanego” do rozstawienia elektroniki, natychmiast wyjaśniało źródło problemów testowanej w wątku elektroniki. Nie można mieć pretensji do Roberta, że ma taki, a nie inny pokój, ale tak trudnych warunków akustycznych nie miałem do pokonania jeszcze nigdy. Brak możliwości wystawienia stojących po bokach monitorów kanap pochłaniających dźwięk skutkowało gaszeniem przekazu, co zmuszało z kolei do głośniejszego grania, a bez dużej podstawy basowej (wynikającej z konstrukcji) znacząco odchudzanej pomieszczeniem z tak małych monitorów, mogło skutkować lekkim drażnieniem w górnym zakresie pasma. Dodatkowo zlokalizowany tuż nad lewą kolumna skos i wnęka z prawej strony, wprowadzały degradujący chaos spowodowany falami odbitymi. Niewiele pomagały ustroje, choć bez nich w ogóle byłaby porażka. Tuż przed kolumnami (ok. 1.5 m) część narożnika stanowiącego pierwszy rząd miejscówek dla gości dodatkowo tłumił przekaz. Za nieszczęsną kanapą stał rząd krzeseł, gdzie siedzący słuchacze mieli uszy dobre 15-20 cm ponad głośnikiem wysoktonowym. Jak lubię Roberta, tak nie spodziewałem się, że zafunduje mi taki poligon. Może to jest standardowa sytuacja u wielu audiofilów i współczuję im, że muszą iść na takie kompromisy, ale ja chciałem pokazać na co stać mozolnie przez lata składany zestaw, a nie walczyć o przetrwanie które mi zafundował. Nie pozostało nic innego jak sprostać zadaniu i po godzinie walki z kartonami, podłączaniu okablowania i rozlokowaniu ustrojów akustycznych w pokoju „zabrzmiała” muzyka. Słowo „zabrzmiała” jest tutaj mocno naciągane, gdyż system oparty o przedwzmacniacz lampowy i końcówkę z wielkim trafem w normalnych – domowych warunkach bez wypinania z prądu po włączeniu potrzebuje ok. godzinki na złapanie „filingu”, a po czterogodzinnej tułaczce po kraju drogami naszpikowanym dziurami wydał odgłos muzyko-podobny. Dodając do tego zmęczenie po dwudniowych przygotowaniach i porannym pokazie nazwałbym to porażką. Ustawianie kolumn trwało kolejną godzinę. Szerzej – węziej, bliżej – dalej, odgiąć – dogiąć trwało dla niemalże w nieskończoność. Dodając do tego różnice zdań dotyczące ich ustawiania, łatwo można sobie wyobrazić jak stawała się atmosfera. Robert forsował ucieczkę wysokotonówek z osi uszu, a nawet jej wysokości, co nie zgadzało się z moimi kilkuletnimi doświadczeniami z tymi głośnikami. Nie wiem czy to jest u Niego spowodowane (może miał doświadczenia ze źle zaaplikowanymi kopułkami), jednak dla mnie znikała szansa na holografię przekazu muzycznego, jeśli już takowa miała zaistnieć – patrz warunki lokalowe. W międzyczasie dotarł „szwagier” gospodarza sugerując ustawienie kolumn w kierunku napełnienia dźwiękiem całego pomieszczenia kosztem możliwego „ideału” w sweet spocie, czego tez nie mogłem zrozumieć. Wolę czterech zadowolonych siedzących w miarę optymalnym miejscu niż całą salę zniesmaczonych przeciętnością grania. Ale każdy ma swoje „Westerplatte” i robi co chce, co wykorzystałem i postawiłem na swoim, lekko ulegając wskazówkom właściciela posesji. Oczywiście zmęczenie konsekwentnie ograniczało ocenę końcową tych regulacji i zgodnie stwierdziwszy ten fakt, pozostawiliśmy resztę korekcji wykonać nazajutrz rano. Dodatkowym argumentem była „stabilizacja energetyczna” elektroniki.

Rankiem naładowani optymizmem włączyliśmy znowu muzykę (całą noc system stał tylko pod prądem) i czuć było lekki powiew optymizmu i szansę na w miarę przyzwoity pokaz. Kilka korekt ustawienia kolumn i zaczynamy. Cały czas męczył mnie kompromis ich ustawienia, ale przybyli pierwsi goście lejąc miód na moje uszy pytali: „Dlaczego te kolumny są tak mało dogięte”. Odzyskany spokój ducha pozawalał na optymistyczne przetrwanie reszty dnia. Co prawda kolega przesadził w drugą stronę, ale postanowiłem w miarę możliwości usatysfakcjonować każdego spełniając ich prośby, wiedząc, że szans na nirwanę w tym pomieszczeniu nie ma. I tak na każde życzenia ogółu korygowałem kąt dogięcia udowadniając nawet początkowo nieprzekonanym, że to kolumny mogące zaspokoić każde zachcianki. Gdy czas korekt ustawienia dobiegł końca, zaczęliśmy pokaz możliwości modelowania jakości dźwięku za pomocą „sztuczek” firmy Harmonix. Żonglerka kablami głośnikowymi (miałem dwa rodzaje – patrz opis systemu) pomiędzy terminalami wysoko i nisko-średniotonowymi sprawiała oczekiwanie cuda dociążając przekaz. Zastosowanie topowych zwór w postaci „Max-Jumper” temperowało lekko drażniącą niektórych słuchaczy górę. Wiadomo, że otwartość dla jednego, dla innego jest „żyletkami”. Ja i tak chciałem pokazać działanie tych dodatków, tylko szukałem pretekstu, który sam się pojawił. Na koniec znając jaki wpływ mają wyśmiewane przez wielu nalepki na płyty RF-1100, zaproponowałem pokaz „tuningu” na płytach słuchaczy. Ich zaskoczenie – pierwsze, że coś takiego istnieje, a drugie, że działa i do tego idąc w oczekiwanym kierunku było potwierdzeniem słuszności wyprawy przez pól kraju. To było drugie założenie tej wyprawy, które znakomicie mi się udało. Przez cały dzień przewinęło się kilkanaście osób, które konfrontując warunki z usłyszanym dźwiękiem stwierdzali klasę tego zestawienia. Czy do końca to była ich „bajka” to już inna para kaloszy, ale sporo z nich było mocno ukontentowanych. To i tak było więcej niż się spodziewałem startując z rozkładaniem sprzętu w tych wrogich akustycznie warunkach.

Kończąc ten rzut okiem na spotkanie ze strony wystawcy, chciałem podziękować wszystkim gościom przybyłym do Roberta. Niektórzy zawalili niedzielę jadąc kilkaset kilometrów, co szczególnie doceniam. Zrobiłem co mogłem i myślę że mimo trudnych warunków było co najmniej dobrze. Dodam, że to tylko namiastka tego, co w optymalnych pomieszczeniach potrafi set Reimyo. Najważniejsze, że się obronił, a na „nirwanę” zapraszam do siebie.

Ps. Już podczas drogi powrotnej obserwowałem echa spotkań weekendowych na forum internetowym i to zacietrzewienie osób niebiorących udziału, a wiedzących lepiej budziła uśmiech na mojej twarzy. Domysły na temat genezy tego pokazu tj. konszachtach dystrybutora, moich i Roberta wprowadzały w stan niedowierzania. Jak tylko coś ma większą popularność, ludzie szukają drugiego dna, aby tylko zdyskredytować przedsięwzięcie. Ale do tego już przywykłem. A sprawa jest bardzo prosta- cała ta inicjatywa była na prośbę Roberta i z pomocą dystrybutora doszła do skutku. Spotkanie w Warszawie było tylko pochodną, gdyż rujnując dom chciałem pokazać kolegom z piątkowych spotkań, dlaczego często wybrzydzam w nawet wydawałoby się dobrych zestawieniach i myślę, że teraz wiedzą, o co mi chodzi. Jeszcze raz dziękuję wszystkim za wsparcie w przygotowaniach (klub KAIM dawno tak nie lśnił) i miłe słowa na temat zestawu, a jeśli zdarzała się krytyka, to konstruktywna.    

Jacek Pazio

System wykorzystywany w pokazie, to kompletny zestaw firmy Combak Corporation
Elektronika Reimyo:
– dzielony odtwarzacz Cd: CDT – 777 + DAP – 999 EX
– przedwzmacniacz lampowy: CAT – 777 MK II
– tranzystorowa końcówka mocy: KAP – 777
Kolumny: Bravo
Kable zasilające: Harmonix X-DC 350M2R Improved Version
Kable głośnikowe: Harmonix HS 101-EXQ (sekcja średnio-wysokotonowa), Harmonix HS 101-SLC (sekcja niskotonowa)
IC RCA: Harmonix HS 101-GP
IC cyfrowy: Harmonix HS 102
Stolik: Rogoz Audio
Akcesoria:
– antywibracyjne: stopy pod końcówkę mocy Harmonix TU 505EX
– zasilające: Harmonix AC Enacom Improved for 100-240V
– akustyczne: Harmonix Room Tuning Mini Disk RFA-80i
– tuningujące: naklejki na płyty Harmonix RF-1100- zwory głośnikowe: Harmonix MAX-Jumper
– listwy zasilające: Gigawatt PF-2; Amare Musica Silver Passive Power Station

Pobierz jako PDF